poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 24: "Otello" i szantaż


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 23: W moich ramionach

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

William przechadzał się po pokoju, co jakiś czas wyjmując rzeczy z szafy i wrzucając je do worka. Miał zamiar wyjechać, tak jak obiecał Cyntii. Nie chciał narażać jej ani własnego dziecka. Czuł, że właśnie podejmuje najtrudniejszą decyzję w swoim życiu i był niemal pewny, że będzie żałował tej decyzji, ale cóż… teraz nie widział innego rozwiązania. Niespodziewanie wparował do pokoju jego współlokator.
Antek? – zdziwił się Willi. – Myślałem, że masz dyżur na piętrze. – Uśmiechnął się do kolegi, był nieco zmieszany, bo nie wiedział jak ma wytłumaczyć chęć nagłego opuszczenia pensjonatu.
Wysoki blondyn także wydał się zaskoczony.
Pakujesz się? Wyjeżdżasz? Przed otrzymaniem wynagrodzenia za pracę?
To tylko jeden dzień. Nie oszukujmy się, nie zarobiłem milionów.
Być może nie, ale Rodrigez nie zbiednieje od wypłaty twoich pieniędzy, a tobie mogą się przydać. – Antoni gadał z sensem. Usiadł na swoim łóżku, naprzeciw Williama. Trzymał w dłoniach książkę w sztywnej oprawie. – Była w recepcji, z kartką. Zaadresowana do ciebie.
Do mnie? – zdziwił się Willi. Wyciągnął dłoń po książkę i przeczytał stronę tytułową. – William Szekspir. Przynajmniej napisał to człowiek o ładnym imieniu – rzekł nieskromnie.
Napisał Romea i Julię – dopowiedział Antek.
I Otella. – William uniósł książkę do góry na znak, że to tytuł trzymanej przez niego cegły. – Kto mi to dał?
Nie wiem, na książce było tylko to.
William chwycił karteczkę w dłoń. Nie było tam nic ciekawego tylko: Pilnuj jej. Dla Williama.
Nie ma innego Williama?
Nie – odpowiedział Antek szybko i zwięźle.
Ale czego ja mam pilnować?
Może książki. – Blondyn uśmiechnął się ciepło. – Choć znamy się tylko dzień, to będzie mi ciebie brakowało. Wydajesz się być w porządku.
Dzięki – odrzekł do kolegi, który stał już przy drzwiach.
William chwycił za worek ze swoimi rzeczami i miał zamiar wyjść niezauważony tylnym wyjściem, ale książka spoczywająca na środku łóżka, jakby go przyciągała. Przeklął, rzucił bagaż na środek pokoju i wziął książkę w rękę. Udał się z nią do pokoju Cyntii. Zapukał.
Wejść – usłyszał, ale był to zupełnie jemu obcy, choć kobiecy głos. – A to tylko kelner, myślałam, że mój brat. Cyntio, zamawiałaś coś? – paplała Laura niczym najęta, pastwiąc się nad swoim bratankiem.
Malec wyciągał dłonie po grzechotkę, a ona nie chcąc mu jej oddać, co jakiś czas unosiła zabawkę do góry. Przez co dziecko prężyło się i denerwowało, ale nie płakało.
Oszalałaś! Nie rób mu na złość – warknął William, podszedł do dziewczyny, wyrwał jej grzechotkę z dłoni i przekazał Marselowi.
Kim ty jesteś by…
On jest mały!
I właśnie o to chodzi, niech się uczy od małego jak przetrwać. Nie może mieć wszystkiego na wyciągnięcie dłoni, bo potem się tak nauczy i będzie rozpuszczony bardziej niż ja. Laura Prevost – przedstawiła się i wyciągnęła prawą dłoń w stronę mężczyzny.
William Oldman – odpowiedział, ale ręki jej jednak nie podał. – Jest panienka Montenegro?
Pani de Rodrigez – poprawiła Williama Cyntia, wkraczając do salonu.
Tak jest, pani Rodrigez. – William się skłonił znacząco i poruszył brwiami, by dać jej znak, że chce, by zostali sami.
O Otello – zawołała Laura i wyszarpnęła Williamowi książkę z dłoni. Otworzyła ją na zaznaczonej stronie. – To mój ulubiony fragment – pochwaliła się. – Główny bohater, Maur, morduje swoją żonę z zazdrości.
William wydał się zaskoczony.
Zna panienka tę książkę?
Oczywiście, czytałam kilka razy.
Williamie, na Boga, przecież to jest niezwykle popularna sztuka – pouczyła go Cyntia. – Jak możesz tego nie znać?
Nie czyń mu trafnych, ale złośliwych uwag, bo to niezwykle niegrzeczne – wtrąciła się Laura.
Co jest niegrzeczne? – zapytała Cyntia, biorąc Marsela na ręce, by odejść z nim na taką odległość, aby William nie mógł go dotknąć.
Nikt nie lubi jak mu w twarz wypomina się niskie wykształcenie. Gdybyś się urodziła gdzie indziej, też zapewne nie znałabyś żadnej ze sztuk Szekspira – zganiła bratową i odwróciła się w stronę Williama. – Nie przejmuj się nią. Ja ci wszystko opowiem. – Chwyciła mężczyznę za nadgarstek i wyciągnęła z pokoju. – Pójdziemy do mnie, tylko jakby ktoś coś, to…
Oczywiście, nie znamy się. – Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. Był pod dużym wrażeniem jej nieprześcignionej energii i radości życia.

Laura zaciągnęła Williama na górę. Otworzyła szeroko drzwi i wskazała mu drogę.
Panie przodem – rzekł starając się zachować jak należy.
Nie zgrywaj dżentelmena, bo im dłużej zwlekasz tym bardziej sam siebie narażasz.
W takim razie niech panienka przestąpi próg pierwsza i przestanie mnie narażać.
Dla mnie twoje życie nie ma większego znaczenia, a dla mego brata tym bardziej, dlatego nie pchaj mu się pod lufę i właź. – Pchnęła Williama w plecy i zmusiła, by to on przekroczył próg jako pierwszy.
Willi zajął miejsce na jednej z wygodnych kanap. Były tylko takie dwie w pokoju, a oddzielał je mały, drewniany stolik z suknem niczym do gry w pokera.
Grywasz? – zapytał.
Tylko w szachy i ruletkę.
Uwielbiam szachy.
A myślałam, że jesteś niewykształcony.
William się zmieszał, Laura to zauważyła dlatego przeprosiła:
Wybacz, nie powinnam czynić ci takich uwag, zwłaszcza, że nie podobało mi się, gdy Cyntia to robiła.
Nie ma panienka za co przepraszać, bo ma panienka racje, nie jestem wykształcony, ale kiedyś pewien człowiek nauczył mnie grać w szachy. Wydaje mi się, że jestem w tym całkiem, trochę dobry. – Uśmiechnął się do niej.
To całkiem czy trochę? – Odwzajemniła jego uśmiech.
To panienka sama oceni, kiedy już będzie nam dane rozegrać partyjkę.
Cudownie, uwielbiam logiczne gry i łamigłówki. – Klasnęła w dłonie i zajęła miejsce. – Jednak przejdźmy do Otello. Wolisz skróconą wersje, czy wydłużoną? Skąd w ogóle pomysł, by chwycić akurat za ten dramat? Nie ujmując ci gustu, po prostu zawsze ta sztuka wydawała mi się niezwykle babska.
Dlaczego babska?
Kiedy ci opowiem, to będziesz to wiedział. Dlaczego wybór padł akurat na tę sztukę?
Bo napisał ją mój imiennik – starał się wybrnąć z sytuacji Oldman.
Szekspir napisał wiele sztuk, niejedną lepszą od tej.
Ale sama mówiłaś, że to jedna z twoich ulubionych.
Tak, ale ja jestem kobietą.
Nietypową. Nie dałaś przepuścić się w drzwiach. – William poprawił się w fotelu, spojrzał na Laurę siedzącą naprzeciwko niego z książką w dłoni i zdecydował się na prawdę. – Widzisz, ktoś mi tę książkę zostawił w recepcji. Nie wiem kto i nie wiem dlaczego. Chciałbym poznać jej treść, może to pozwoli mi rozsupłać zagadkę.
Rozwiązać, rozsupłuje się sznurówki. Chyba, bo właściwie nie mam pewności czy popełniłeś błąd, ale daj mi poudawać moją bratową i się powymądrzać.
Nie znosisz jej? – zagadnął William. – Przepraszam, powinienem zapytać czy panienka jej nie znosi.
Jesteśmy sami i nikt nas nie podsłuchuje, możesz mówić mi Laura.
Wolałbym nie, panienko, bo ściany niekiedy mają uszy. Z jakiego powodu nie lubisz swojej bratowej, bo jak zrozumiałem, jesteś siostrą pana Rodrigeza, tak?
Przyrodnią. Nie mogę stwierdzić jednoznacznie bym nie lubiła mojej bratowej. Chwilami działa mi na nerwy. Ona i ten dzieciak są strasznie zajmujący, przez co Hektor nie ma już czasu na nic innego.
W tym też na ciebie?
Zgadłeś.
Mała siostrzyczka zazdrosna o starszego braciszka? – dopytywał z wesołym uśmiechem.
Troszeczkę – przyznała zawstydzona. – Przejdźmy jednak do Otella. Maur żeni się z córką weneckiego senatora. Kobieta nosiła bardzo oryginalne imię Desdemona. Żona była Maurowi wierna, ale pewien Jago… taka demoniczna postać, knuje intrygi, by się zemścić z powodu swoich niespełnionych nadziei. Podsuwa Maurowi dowody i poszlaki zdrady. Maur wpada w wir zazdrości, a podejrzenie o niewierność żony staje się wręcz jego obsesją. Ta obsesja w końcu doprowadza do tego, że Maur dusi Desdemonę, po czym popełnia samobójstwo. Fragment, który był zaznaczony w książce, którą tobie ofiarowano, mówi właśnie o tym kulminacyjnym punkcie wielkiej zazdrości, pewności co do zdrady.
Mówi o tym, że Maur zamordował żonę? – zapytał dla jasności William.
Tak – odpowiedziała Laura niewzruszona.
A sztuka nosi tytuł Otello, bo…
Maur Otello, tak się zwał ten wielki zazdrośnik. Proszę, oddaję. W wolnej chwili możesz ją przeczytać, jeśli chciałbyś znać szczegółowy przebieg wydarzeń. Ja podałam tobie bardzo skróconą wersje. – Panienka Prevost wyciągnęła przed siebie dłoń wraz z książką.
William przez przypadek otarł się o fragment jej nagiej skóry kiedy odbierał swój nietypowy prezent. Obydwoje pośpiesznie zabrali dłonie, a książka upadła na blat stolika. Willi po nią chwycił, pożegnał się i opuścił pokój panienki Prevost. Przypomniał sobie treść liściku Pilnuj jej. Dla Williama. Nagle zrozumiał sens tych słów i choć nie był do końca ich pewien, to postanowił nie wyjeżdżać i pilnować Cyntii oraz swojego syna.

William pobiegł do pokoju swej pierwszej miłości, chcąc o coś zapytać i wyjaśnić powód zmiany swojej decyzji o wyjeździe. Omylnie wtargnął do jej małżeńskiej sypialni bez pukania. Hektor, który właśnie obejmował żonę, spojrzał na niego mało przychylnie, a młody kelner szukał na gwałt jakiegoś logicznego usprawiedliwienia.
To moja wina – wtrąciła się Cyntia, kładąc dłoń na nagiej klatce piersiowej męża. Chciała go tym gestem uspokoić. – Marsel zmoczył większość prześcieradeł. Kazałam Susanie posłać po jakiegoś silnego kelnera, by szybko zabrał kosz z praniem, i dostarczył nam świeżych nakryć – wytłumaczyła i musnęła męża w policzek, cały czas zerkając na Williama.
A więc na co czekasz!? – warknął Rodrigez na kelnera, gdy tylko Cyntia przestała go całować.
Oczywiście, proszę pana. – William ukłonił się, przeszedł do łazienki, zabrał wiklinowy kosz i opuścił sypialnie Rodrigezów. Jego uwadze nie umknęła zmiana zachowania Hektora, który wcześniej był dla niego zawsze miły.
Zaraz po dotarciu za róg, upuścił koszyk na podłogę, oparł się plecami o ścianę, osunął po niej i schował twarz w dłoniach. Przypomniał sobie to co przed chwilą widział na własne oczy. Roześmianą Cyntię, kwiaty i opakowanie po biżuterii na stoliku oraz jego, jej męża, jak ją tuli. Nie potrafił znieść myśli, że to Hektor jest na miejscu, na którym on powinien się znajdować. Nie mógł jednak się łudzić, wiedział, że nigdy nie byłby w stanie zapewnić Cyntii i Marselowi tego co zapewnia im Rodrigez. Nie miał innego wyjścia jak tylko pogodzić się z losem i być obok na wszelki wypadek, gdyby jednak go potrzebowali. Wiedział, że jego decyzja nie spodoba się Cyntii, ale postanowił wybrać mniejsze zło, a za mniejsze zło uważał czuwanie nad jej spokojnym snem i nad snami małego Marsela.

Obok Williama znalazł się Antoni, przykucnął i pomógł kelnerowi wstać, w pierwszej chwili myśląc, że chłopak po prostu zasłabł. Okazało się, że to po niego pognała Susana i to on miał zabrać zmoczone prześcieradła. Wiedział, że William niedawno był ranny i nie powinien tyle dźwigać. Naszły go więc wyrzuty sumienia.
Co ci jest? – dopytywał zatroskany, gdy szli wspólnie do pralni.
Nic – odpowiedział Willi i uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku Laury, która właśnie ich mijała.
Dziewczyna skinęła głową na znak przywitania i poszła dalej.
Ty ją znasz? – wywnioskował Antek, ale ciekawość kazała mu zapytać.
Kogo?
Znasz siostrę szefa?
Siostrę… ach tak, Laurę. Miałem okazje, ale proszę cię, by to zostało między nami.
Oczywiście, na mnie zawsze możesz polegać. – Antek przekazywał praczką kosz z praniem, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wtargnęła Cyntia Rodrigez.
Kobieta rozglądała się dookoła, jakby czegoś szukała.
Chciałabym zostać sama z tym kelnerem. – Wskazała palcem na Williama. – Zapomniałam imienia, wybacz – rzuciła lekceważąco.
William – przypomniał jej. – William Oldman. – Bezczelnie się uśmiechnął.
Wszyscy jak jeden mąż pośpiesznie opuścili pralnie, a Cyntia stanęła naprzeciw bruneta i wymierzyła mu bolesny policzek.
Nie powinno cię tu być – warknęła i odstąpiła od niego na krok, zanim zdążył ją chwycić za nadgarstki tak jak dzisiejszego ranka. – Pominę fakt, że nigdy nie powinieneś się tutaj pojawić i po prostu zapytam, dlaczego nie chcesz wyjechać?
To nie jest tak, że nie chcę Cyntio…
Pani de Rodrigez – poprawiła go. – Zwracaj się do mnie jak należy albo cię zwolnię. Właściwie już mam powód. Zabierz swoje rzeczy i odbierz w gabinecie mojego męża odprawę w wysokości miesięcznej pensji. Powodzenia. – Wyszła, ale William ją dogonił.
Zatrzymał ją na korytarzu, nawet nie zwracając uwagi na ludzi.
Możesz mnie choć raz, do cholery, wysłuchać!? – wrzasnął niemal na całe gardło.
Cyntia pobladła i w przestrachu rozejrzała się dookoła. Na szczęście na korytarzu były tylko dwie pokojówki. Pośpiesznie je odprawiła do swoich obowiązków, a sama wbiła w Williama nienawistne spojrzenie. Chłopaka trochę zdziwiło, że dziewczyna takim tonem zwraca się do służby, i że traktuje pracowników jakby byli gorszym od niej gatunkiem. Zapamiętał ją inaczej, jako dobrą i przyjazną dla wszystkich, ale teraz nie miał czasu wnikać w tę sprawę i dopytywać co wywołało u niej taką zmianę.
Za takie coś… – zaczęła, ale nie dał jej dokończyć.
Wiem, twój mąż może mnie zwolnić, jednak za spoufalanie się z kelnerem, to tobie może spuścić lanie. – Uśmiechnął się do niej triumfalnie. Czuł się zwycięsko.
Jakiś ty dowcipny. Tak dla twojej wiadomości, Hektor nie jest taki, a teraz właź. – Otworzyła przed nim drzwi pralni i oczami wskazała, by przestąpił próg.
Panie przodem. – Teatralnie wskazał ręką kierunek.
Nie rób z siebie dżentelmena, oboje wiemy, że nawet najlepsza ze szkół dobrego wychowania, by cię nim nie uczyniła.
W przeciwieństwie do twojego męża, on jest bardzo dobrze wychowany. Spodobał ci się czy cię kupił? – zapytał wprost i niezwykle ironicznie zaraz po przestąpieniu progu, za co przyjął na twarz kolejny policzek tego dnia. – No co? Nie wolno mi zapytać czy nadal jesteś grzeczną dziewczynką, czy już stałaś się grzeszną dziwką? – Tym razem uderzenie było na tyle silne, że omal nie zwaliło go z nóg. – Uważaj, bo jeśli zostawisz mi siniaki, nie będę mógł pracować. Kelnerzy i pokojówki nie mogą mieć sińców ani blizn – powiedział ze łzami w oczach, bo miejsce uderzenia szybko puchło i piekło niemiłosiernie.
William, na twoją głupotę i bezczelność nie ma siły. A najlepszym dowodem na to jest fakt, że ja już nawet nie mam siły, by cię bić.
Skoro tak i skoro już wystarczająco się wyżyłaś, to może wreszcie usiądziemy, i porozmawiamy jak przystało na cywilizowanych ludzi – zaproponował i wskazał na krzesła znajdujące się pod ścianą.
Ja jestem cywilizowana, ale czy ty, to…
Nie obrażaj mnie, bo tym razem to ja wymierzę ci policzek – zagroził poważnie, ale chwile po tym znowu się uśmiechnął.
Nie strasz. – Chwyciła za jedno z krzeseł, przystawiła je bliżej Williama i usiadła. Mężczyzna natomiast zajął miejsce na stole przeznaczonym do prasowania.
Otello… wiesz, ta książka… – zaczął
Sztuka. Wiem, mnie w przeciwieństwie do ciebie wychowano z wrażliwością do sztuki i literatury.
Tak, zupełnie zapomniałem, że wrażliwość twej matki, to niemal prześciga długością sam ocean, wliczając do niego kontynenty. – Pod jego nosem wystąpił złośliwy uśmieszek.
Możesz przejść do rzeczy? Trochę się śpieszę.
Skoro tylko trochę, to…
Tracę czas – uznała wstając.
Zaczekaj, to Otello jest rodzajem ostrzeżenia.
Ten Otello. Jakiego ostrzeżenia?
Dostałem go od kogoś wraz z karteczką Pilnuj jej….
Może chodziło o to byś nie zgubił książki, to drogie wydanie, jedno z pierw… – Cyntia niespodziewanie chwyciła za książkę leżącą w koszyku z brudnymi rzeczami. Otworzyła na jednej ze znanych jej stron. Tak jak się spodziewała miała plamę od kawy i zagięty róg. – To książka mego ojca. Skąd ją masz? – Wbiła w Williama zniecierpliwione spojrzenie.
Właśnie to usiłuje ci powiedzieć od dłuższego czasu, ale ty jak zwykle nikogo nie słuchasz. Była w recepcji z karteczką Pilnuj jej. Dla Williama.
Wiesz kto mógł ci ją ofiarować? – zapytała rzeczowo.
Zanim poznałem jej treść, sądziłem, że to prezent od ciebie. – William zeskoczył ze stołu, na którym siedział, a Cyntia rzuciła mu spojrzenie mówiące jak mogłeś tak pomyśleć? – Jednak kiedy poznałem jej treść, szczególnie strony zaznaczonej, sądzę, że chodzi o to bym kogoś strzegł. Dlatego też wtargnąłem do twej sypialni, by zapytać czy Hektor miał kiedykolwiek żonę?
Miał i nadal ma. Wciąż jedną i tę samą. Mnie. – Uśmiechnęła się drwiąco. – Teoria spisku ci nie wyszła, nie rozdzielisz mnie z mężem.
Dobrze, cofam co powiedziałem. – Tymi słowami zatrzymał ją przed wyjściem. – Nie podejrzewam o nic twego męża, wydaje się dobroduszny, choć niezwykle stanowczy, ale jeśli takim go pokochałaś, to zapewne nawet ta doza surowości ci w nim nie…
Przejdź do rzeczy – poganiała, splatając dłonie na piersi.
Czyli jednak ta doza surowości cię w nim niepokoi – wywnioskował, mrużąc przy tym czujnie oczy.
Zaciągnąłeś mnie tutaj, by rozprawiać o moim małżeństwie? – nie dowierzała, że naprawdę tak może być. Liczyła na to, że William się wyniesie, a ona przecierpi kolejne rozstanie z nim i wszystko wróci do normy.
W roli ścisłości, to ty tu wtargnęłaś, a potem jeszcze sama mnie zaprosiłaś i znęcałaś się nade mną – przypomniał z miną małego, skrzywdzonego przez niesprawiedliwy świat dziecka.
Oj, jakiś ty biedny. Sam jesteś sobie winny. – Z irytacji przyłożyła dwa palce do skroni, a potem rozłożyła ręce.
Ten gest zawsze Williama rozbawiał, więc i tym razem lekko się zaśmiał.
Nie przeczę – potwierdził. – Jest w tym nieco mojej winy, ale to ty umarłaś i…
Zalecam mniej pić. – Odwróciła się i chwyciła za klamkę.
Daj mi dokończyć! – krzyknął i pośpiesznie stanął między nią, a drzwiami. – Gdy cię opuszczałem byłem nieprzytomny z bólu i postrzelony, potem okazało się, że nie żyjesz i…
Jak to nie żyję? – zapytała, a zdaniem Williama wreszcie wydała się zainteresowana tematem.
Widziałem twój nagrobek, ponoć byłaś chora, nawet twoja siostra…
Moja siostra?
Tak, Julia, ona potwierdziła, że umarłaś, więc ja…
Przepuść mnie! – warknęła.
Nie teraz, jesteś niezwykle wzburzona i mogłabyś…
Przepuść, powiedziałam! Bo znowu cię zwolnię! – zagroziła. – Nawymyślam na ciebie Hektorowi, a wtedy już nie będziesz mógł bawić się w mojego osobistego ochroniarza – tymi słowami go przekonała.
Jak sobie życzysz, pani Rodrigez. – Odstąpił krok w bok i biernie patrzył na to jak chodząca furia wychodzi z pralni i zatrzaskuje za sobą drzwi.

Julia i Bastian właśnie wykłócali się o to kto ma małego Edwarda wykąpać. Spór nie tyczył się tego, że każdy chciał się wymigać od obowiązku, a o to, że każdy chciał go wykonać.
Nie możemy kąpać go razem, trzeba jeszcze pojechać do mojej matki i dowieźć jej…
Ja nie chcę jechać do tej wiedźmy – zaparł się Bastek.
Ja też nie chcę do niej jechać. – Julia aż się otrząsnęła na samą myśl o spotkaniu z własną rodzicielką.
Nie możemy wysłać samego szofera albo Rodrigeza? Oni się czasami lubią
Też to zauważyłam. – Julia podeszła do szafy i wyjęła z niej świeży ręcznik, rzuciła go na łóżko. – Pół jednego dnia pałają do siebie niewyjaśnioną zażyłą sympatią, by kolejne pół dnia spoglądać na siebie nawzajem z niekrytą nienawiścią.
Dziwna relacja – rzekł Brown podnosząc Edwarda tak wysoko jak tylko pozwoliły mu na to w pełni wyprostowane ręce.
Masz rację, niezwykle dziwna relacja. Daj mi go. – Julia wyciągnęła ręce po syna, ale Bastian nie zdążył jej go przekazać, bo do ich pokoju wtargnęła zdenerwowana Cyntia.
Jesteś moją siostrą! Jak mogłaś!? – zapytała, a łzy toczyły się po jej policzkach strumieniami.
Bastek przytulił wystraszonego Edka do swojej piersi i patrzył całkiem nieświadomy na tę rozgrywającą się przed jego oczami scenę.
Cyntio, o czym ty…
William jest w pensjonacie, wszystko mi powiedział! Jak mogłaś!? Jak mogłaś powiedzieć mu, że ja nie żyję? – Cyntia choć wkroczyła do pokoju siostry z zamiarem urządzenia karczemnej awantury, teraz nie miała na to sił. Opadła na kanapę i zalała się łzami.
Bastian spojrzał najpierw na szwagierkę, a potem na żonę i zapytał:
Coś ty narobiła?
To co było najlepsze dla całej rodziny…
Nieprawda! Postąpiłaś jak twoja matka! – zarzucił jej mąż. – Postąpiłaś tak jak postąpiłaby Marta Montenegro. Ona nigdy nie myśli o całej rodzinie, bo dla niej rodzina, to tylko ona sama i nikt poza nią. – Bastek nie krył swojej niechęci do teściowej.
Może chociaż dacie mi oboje…
A co tu wyjaśniać!? Uśmierciłaś własną siostrę, dlaczego? By nie była z ogrodnikiem?
Byśmy mogli się wreszcie wynieść od mojej matki – wywarczała. – Ja już tam nie mogłam wytrzymać. Zawsze mną pomiatała, a na piedestale stawiała Martina, który w końcu i tak ją zawiódł!
Bastian odłożył Edwarda na dywan. Malec padł na kolana i zaczął wędrować na czworaka po całym pokoju. Brown w tym czasie oparł się o ścianę i zamilkł. Nie wiedział co jeszcze może powiedzieć. Kompletnie nie odnajdował się w tej sytuacji. Na domiar złego do drzwi zapukał nikt inny jak Hektor Rodrigez. Cyntia podbiegła, by otworzyć mu drzwi i wpadła zapłakana w jego ramiona. Hektor nic nie rozumiał z zaistniałej sytuacji, ale objął ją najmocniej jak tylko mógł, zważając na to, by nie zrobić jej krzywdy swoją nie do końca wyważoną siłą. Głaskał po głowię i uspokajał, co jakiś czas pytając:
Co tu się stało?
Nic – warknęła Julia, siadając na kanapie, na której jeszcze przed chwilą siedziała jej siostra.
Julia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby teraz wyznała prawdę, że Hektor wiedział o tym nagrobku, to Rodrigez słono by się na niej zemścił, a ta prawda i tak nie gwarantowałaby jej wybaczenia ze strony Cyntii, a być może nawet jeszcze bardziej ją pogrążyła.
Zabierz mnie stąd – wyłkała młoda kobieta będąca wciąż w ramionach męża.
Oczywiście. Chodź. – Wyprowadził ją tylko za próg, a potem wziął w ramiona i przeniósł do ich sypialni jakby była kilkuletnim dzieckiem. Trzymała się kurczowo jego szyi, tak samo jak przed wieloma laty trzymała się szyi ojca, gdy przyśnił jej się koszmar. Hektor stawiając Cyntię na podłogę zerknął do Marsela czy czasami nic mu się nie stało podczas tej jego krótkiej nieobecności. Uśmiechnął się smutno do malca i patrzył na żonę, która usiadła na łóżku, następnie się na nim położyła bokiem, podkuliła kolana pod brodę i łkała dalej.

Bastian nadal opierał się o ścianę. Chwiejąc się, uderzał o nią potylicą. W końcu wykonał krok do przodu, a potem jeszcze kilka, chwycił Edwarda pod pachami i wsadził do wysokiego łóżeczka. Denerwowały go te wędrówki dziecka. W tej chwili był zbyt niestabilny emocjonalnie i nerwowo, by uważać na to co chłopiec chwyta w swoje rączki i na co się wspina.
Jak mogłaś!? – krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił. – To twoja siostra. Jedyna osoba w twojej rodzinie, którą ja naprawdę lubię – wyznał nawet nie zerkając na żonę. Pogładził Edka po jasnych jak pszenica włosach, podał do jego rączek misia z komody i wtedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie zna swojej własnej żony, że gdyby nie Edward to właściwie mógłby od niej odejść.
Edek nawet nie był jego synem, ale ponad rok spędzony z tym chłopcem, sprawił, że pokochał tego malca jakby był jego prawowitym dziedzicem… jakby był krwią z jego krwi.
Julia milczała, więc Bastian powtórzył pytanie:
Jak mogłaś tak postąpić?
Nie wiem – wyznała zasmuconym głosem.
Nie wiesz? Jak możesz nie wiedzieć!? – Odwrócił się do niej, ale nadal znajdował się w bezpiecznej odległości. Wciąż wisiał rękoma na ramie łóżeczka. – Nie rozumiesz o co pytam?
Rozumiem, ale…
Nie ma ale! – krzyknął, prostując się.
Jest – Julia wypowiedziała to słowo pewnie, wstała i zrobiła krok w stronę męża. – Myślałam o nas. Poza tym Cyntii tak będzie lepiej, Marselowi również.
Nie możesz tego wiedzieć, bo każdemu człowiekowi trzeba czego innego do szczęścia. Jeśli uważasz, że Cyntii z Rodrigezem tak dobrze, to dlaczego sama za niego nie wyszłaś?
Bastian, nie opowiadaj… – Julia przerwała, bo mąż pokonał dystans znajdujący się miedzy nimi dwoma dużymi, szybkimi krokami. Lewą ręką chwycił za jej długie, ciemnobrązowe włosy i owinął je wokół swojej dłoni. Uczynił to tak szybko, że nawet nie zdążyła zaprotestować. Poczuła ból rozpływający się po lewym policzku. Następnie podobne odczucie wypełniło prawą stronę twarzy, choć tym razem uderzenie padło na odlew.
To tak, by jeden policzek nie był zazdrosny o drugi. Wykąp Edwarda, ja zawiozę te dokumenty twojej matce – wyjaśnił, wypuszczając pukle włosów z uścisku. Wziął do prawej dłoni cygaro leżące na komodzie i wsadził je do ust. Następnie przy drzwiach, chwycił z drewnianej konsoli dokumenty, a z krzesła obok niej marynarkę. Wyszedł, trzaskając drzwiami z taką siłą, że aż podłoga się zatrzęsła.

Cyntia pół nocy przepłakała, a Hektor starał się ją uspokoić, jak i wyciągnąć z niej z jakiego w ogóle powodu leje tyle łez. Zbyła go niewinnym kłamstewkiem, że chodzi o sprawy z młodości… co nie było tak do końca kłamstwem. Cyntia musiała przyznać, że pomimo wybuchowości Rodrigeza, to w jego ramionach czuła się bezpieczna, niczym taka mała dziewczynka chroniona przez swojego najwierniejszego przyjaciela przed całym złym światem i niebezpieczeństwami jakie skrywał. Wtedy przypomniała sobie o Williamie i poczuła, że ma dwóch takich obrońców przed tym co złe i niebezpieczne. Dotarło też do niej, że dwoje to o jednego za dużo, ale ona już dawno dokonała wyboru, bo to Hektorowi przysięgała przed Bogiem.
Rano postanowiła wyjaśnić Oldmanowi do jakiego wniosku doszła. Udała się do pokoju służby, wiedząc, że Will ma tego dnia popołudniową zmianę. Zastała go leżącego z książką w dłoni.
Nie wierzę, że to czytasz – rzuciła, przewracając oczami, po czym usiadła na łóżku należącym do Antka.
Na edukacje nigdy nie jest za późno. Tak mawia panienka Prevost.
Ze wszystkich głupot jakie mawia, w słuszność tej jestem skłonna nawet uwierzyć. Odłóż tę książkę na moment i spójrz na mnie.
William usiadł w lekkim rozkroku i wsparł ręce łokciami o kolana. Niespodziewanie chwyciła jego dłonie w swoje.
Nasza miłość była… być może nawet jest, ale ona zarówno wtedy, jak i teraz, należy do miłości niemożliwych, niespełnionych i musimy się z tym pogodzić. Zarówno ty, jak i ja, rozumiesz?
Rozumiem, że ty oczywiście już się z tym pogodziłaś. – Odtrącił jej dłonie, wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju. Odnalazł w szufladzie starą papierośnicę, którą niegdyś od niej otrzymał, otworzył ją, wyjął jednego papierosa i zapalił. – Przyszło ci to niezwykle łatwo.
Williamie, ja mam męża, tego już nie zmienimy.
A chcesz to zmienić? – zapytał, kucając przy niej. – Jeśli chcesz, powiedz choć słowo, a sprawię, że każdy sąd unieważni to małżeństwo.
To niemożliwe, poza tym…
Co poza tym?
Po Hektorze wiem czego się spodziewać, a ty jesteś nieprzewidywalny. Jesteś jeszcze taki niedorosły – zarzuciła mu, a w jej duszy potrzeba bezpiecznego lądu, walczyła z uczuciem unoszącym się ponad chmury.
Dorosnę – zapewniał. – Daj mi szanse – nalegał, patrząc w jej szmaragdowe oczy i paląc papierosa jednocześnie.
Nie mogę. – Łza spłynęła po jej policzku, a ona przełknęła ślinę i pokręciła głową. Poczuła ból, nie tylko w gardle, ale i na sercu. Wiedziała, że musi być bezduszna, by Williama zrazić do siebie możliwie jak najmocniej.
Proszę, błagam. Nauczę się czego zechcesz. Przeczytam wszystkie sztuki, polubię poezję i zapałam miłością do opery.
Do której nigdy nie pójdziemy – postawiła sprawę jasno. – Nie będzie nas na to stać. Nie przekażemy Marselowi nic, oprócz obowiązku ciężkiej pracy.
A co mu przekaże Rodrigez? Jak poniżać innych? Jak być twardym? Zapewni mu szkolenie takie jakie sam przeszedł w dzieciństwie?
Jakie szkolenie? O czym ty mówisz?
Bardzo niewiele wiesz o swym mężu, Cyntio.
To teraz nieważne, bo on już jest moim mężem, ty byłeś tylko kochankiem z mojej młodości. – Wstała, okraczyła jego udo i wyszła za drzwi, gdzie zaskoczyła ją obecność Javiera.
Mężczyzna wyrósł przed nią niczym duch, jak zjawa wyrastająca spod podłogi.
Kochanek z młodości, co? – zapytał z radosnym, zaczepnym uśmieszkiem.
Musiałeś coś…
Nic nie pomyliłem – przerwał jej ostro, a uśmiech w sekundę zniknął z jego twarzy. – Oczekuj wiadomości ode mnie i rób co każę albo podzielę się z bratem tym co przed niedawną chwilą popłynęło z twych ust. Swoją drogą, moja kochana bratowo, powinnaś prze wziąć więcej środków ostrożności, kiedy głosisz takie sekreciki w pokoju zwykłego służącego.
Cyntia niewytrzymała ciśnienia jakie się w niej zebrało. Wymierzyła Javierowi solidny policzek, tak silny, że mężczyzna aż odbił się od ścianę.
Jeśli myślisz, że dam się szantażować komuś takiemu jak ty, to jesteś w błędzie – postawiła sprawę jasno.

Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 25: Akt własności

21 komentarzy:

  1. Jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt, że Willi nie jest jej obcy i że się znają. Nie wiem mógłby ich zauważyć jak się kłócili czy coś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze,że Cyntia wreszcie poznała prawdę i wie dlaczego Willa tak długo nie było,dlaczego jej nie szukał.W tej nowej wersji ona owszem charakterek ma ale jest też strasznie podłą suką.Mam nadzieję,że po tym czego się dowiedziała przestanie być wredna dla Williama a Julkę oby roztrzaskała o ścianę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już mówiłam jak na razie zapowiada się, że w ten wersji będę zwolenniczką Willa. Dobrze, że Cyntia zna prawdę pytanie tylko czy mu uwierzyła. Jednak nawet jeśli nie to zapewne udało mu się zasiać w niej nutkę zwątpienia i ciekawości i prędzej czy później skonfrontuje to z siostrą. Tylko ona raczej się nie przyzna chociaż kto wie.
    Cyntia ma ciekawą osobowość, nie jest już naiwną i zastraszoną dziewczynką, ale za to zrobiła się troszkę za bardzo sukowata. Ale może to tylko dla Williama bo ma żal, że ją zostawił? Niemniej jednak nie powinna wypominać mu braku wykształcenia, w końcu jako dziecko nie zwracała na to uwagi.
    Ciekawa jestem kto wysłał Willemu tą książkę?

    OdpowiedzUsuń
  4. W życiu bym nie posądziła Bastiana o takie zachowanie. Zawsze wydawało mi się, że to Julia u nich nosi spodnie. A tu Bastian zadaje pytania, żąda wyjaśnień. To niesłychane. Nawet by mi się takie jego zachowanie spodobało gdyby nie to szarpanie za włosy i te policzki... Nie powinien tak postąpić i nic go nie usprawiedliwia.
    Cyntia chyba wymierzać policzki to nauczyła się od mamusi. To chyba u nich rodzinne... kto by pomyślał, że taka drobna kobietka a ma taką ciężką rękę. William się o tym przekonał. Lubię tą jego bezczelność i te teksty. Jego sprzeczki z Cyntią mnie po prostu śmieszą. On faktycznie jest niedojrzały, ale to mu dodaje uroku.
    Teraz najbardziej zaciekawiły mnie dwa wątki. Kto dał Williemu książkę i jak rozwinie się sprawa z Javierem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaskoczyło mnie zachowanie Bastiana nie sądziłam, że potrafi się tak zachować wobec Julki.
    W tej wersji Cyntia ma inny charakter nie jest naiwna i potulna. Trochę przesadza w stosunku do Willa. Ma do niego żal ale nie powinna go upokarzać i wypominać braku wykształcenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie Cyntia w tej wersji jest charakterna, nie jest głupią gąską jak poprzednio i bywa wyjątkowo wredna.
    Ciekawe kto zostawił dla Williama książkę i dlaczego każe mu pilnować Cyntii, ma ją chronić przed Hektorem?
    Nie przyszłoby mi do głowy, że Bastian może w ten sposób potraktować Julię, choć mu się nie dziwię, że się wściekł, bo właśnie sobie uświadomił jak mało zna swoją żonę, nie zdawał sobie sprawy do czego może być zdolna.
    Ciekawe jak postąpi Javier, jest teraz na wygranej pozycji, może szantażować Cyntię, po tym co usłyszał. Cyntia nie daje się na razie zastraszyć, ale myślę, że w końcu ulegnie przed żądaniami Javiera. Ale nieźle mu przywaliła. Ona faktycznie w tej wersji często policzkuje mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to możliwe, że Cyntia która podobno brzydzi się przemocy w tym rozdziale użyła jej aż tyle razy. Sporo po twarzy facetom natrzaskała i aż dziw, że się pod rękę jeszcze Hektor nie napatoszył. Po mamusi to na pewno ma. Takim tempem dojdzie do lepszej wprawy niż Marta. No chyba, że jej ktoś w końcu odda to zobaczy jak to boli. Zaczęła mnie tym irytować. Chciała podkreślić tym moc swoich słów czy co?
    W końcu też wyszło na jaw, że William nie uciekł jak tchórz. Na początku myślałam, że Cyntia mu nie uwierzy. Słusznie też miała pretensje do Julii. Tak samo Bastian. On mnie w ogóle zaskoczył swoim zachowaniem i tym jak go dotknął wyczyn żony. Nie spodziewałam się tego po nim, ale ma rację postąpiła dla swojego dobra, a nie dla dobra całej rodziny. Chciała się uwolnić od matki, a sama się nią staje.
    Cyntia i William- nie jest możliwe, żeby czegoś między nimi nie było. Cyntia naiwnie myśli, że da radę się od niego odizolować i „wyłączyć” uczucia jakimi go darzy., William tak łatwo przecież nie odpuści.
    Zdziwiłam się, ze Laura ma jakieś ale do Cyntii, tak jak i ona do niej. William za to nie lubi Hektora. Z pewnością dojdzie ta dwójka do jakiegoś porozumienia.
    No i kolejna osoba wkroczyła do kręgu wtajemniczonych- Javier. On tak łatwo nie odpuści. Jednak wątpię by Hektor mu uwierzył. Pomyślałby raczej, że zmyśla, by zniszczyć jego małżeństwo.
    Przypuszczam, że książkę podrzuciła kobieta, a to dlatego, że to właśnie kobiety rzadko kiedy mówią coś wprost :D
    Zastanawia mnie dlaczego po usłyszeniu historii Otella, William zapytał Cyntie czy Hektor miał żonę. Dziwny wniosek wysunął, byle nie prawdziwy bo wtedy pewnie szykuje się wielka awantura w małżeństwie Rodrigez.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bastian się zmienił, na lepsze, popieram go zachował się dobrze, cieszy mnie to że pokochał Edzia.
    Cyntia wypłakała się w ramiona Hektora, nie jest taki zły opiekuje się nią, martwi się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zagranie z Otello bardzo fajne. Uwielbia Szekspira :)
    William w tej wersji jest jakby bardziej męski. To już nie chłopczyk na posyłki i dzieciaczek, ale odpowiedzialny mężczyzna. Bastian zresztą też. Mam wrażenie, że przeraziło go to, co zrobiła Julia. To trochę taki dobrotliwy wujaszek, który ma pod opieką tych, których lubi. Tylko chyba niełatwo sprawić, żeby poczuł do kogoś sympatię. Bo, to co on mówi, to jedno, a co siedzi w serduchu, to coś zupełnie innego. Widać, że Cyntię lubi szczerze.
    Natomiast zastanawia mnie udział Hektora w postawieniu nagrobku. Dlczego? Po co? Czy to jest wyjaśnione wcześniej, a ja przeoczyłam? Czy to znaczy, że Hektor wie o wielkiej miłości swojej żony?
    Cyntia tutaj irytuje, ale jest superaśna, więc troszkę może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był Julii pomysł, a Hektor go finalizował :)
      Wiedział, że jest jakiś zakochany idiota, którego Cyntia darzy sympatią. Wyjaśnione to było w dzień ślubu Brownów albo Rodrigezów, ewentualnie w chwili chrztu Edwarda (jakaś uroczystość była zaraz po tym) :)

      Usuń
  10. Hejo! :3
    No jednak znalazłam czas xD
    Wow. Tyle relacji... Hehe. Co nieco się wyjaśniło xD
    Zaskoczyła mnie końcówka, jak Javier wszystko podsłuchał. Jestem ciekawa, co będzie chciał w zamian, choć coś mi się wydaje, że nawet jak Cyntia zrobi wszystko, co on będzie chciał, to i tak powie wszystko Hektorowi. Nie mam pojęcia, skąd to przypuszczenie xD
    Heh. Też wkurzyłabym się na Julię, gdyby zrobiła mi takie... Świństwo. Szczere? Myślałam, że jest inna.
    Ale nie spodziewałam się, że... Jejku. Jak on miał ( ach ta moja pamięć xD )? Bastian...? Spoliczkuje ją.
    I ciekawe, kto dał Williamowi tą książkę... Skoro nie Cyntia, to kto? Może... Martin? xD
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe od kogo William dostał tą książkę. Bo jak to nie Cyntia mu ją dała to kto to mógł być. I kogo on miał pilnować.
    William chyba nadal kocha Cyntię. Ale musi się pogodzić z tym, że ta miłość nie ma szans, bo Cyntia przecież ma męża.
    No i co Julia miała na celu mówiąc Williamowi, że Cyntia nie żyje. Może myślała, że się nie zobaczą nigdy i on o niej zapomni. Rzeczywiście w tej chwili postąpiła jak matka.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozwaliło mnie podejście Laury: "niech się uczy od małego, jak przetrwać". Ta dziewczyna jest wspaniała, chociaż raczej nie pozwoliłabym jej opiekować się dzieckiem.
    Laura i William mogliby stworzyć razem świetną parę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziwię się, że Laura potraktowała w dosyć przyjemny sposób Williama. Gdyby to mi zwrócił kelner uwagę na to, jak bawię się ze swoim bratankiem, nie byłabym zadowolona. Ale Laura jest inna, taka żywa, więc w sumie, czemu się dziwię :)
    Coraz więcej sekretów wychodzi na światło dzienne. Bardzo jestem ciekawa jak to potoczy się dalej - czy Javier rozpowie, że Cyntia miała romans jako panienka? Myślę, że po pewnym czasie się to wyda, ale jeszcze nie teraz. William od razu też nie powiedział Cyntii, że myślał, iż umarła. Wszystko się dzieje powolutku.
    Zachowanie Bastiana mnie zaskoczyło. Nie spodziewałabym się po nim tak wybuchowej reakcji. Sama nie wiem co o tym myśleć. Julia przegięła, to fakt, ale Bastian nie powinien ją ciągnąć za włosy. Ok, jeden policzek, wyrzuty, wrzask, ale znęcanie się fizycznie, to nie jego działka. Trochę się na nim zawiodłam.
    Ale generalnie bardzo interesujący rozdział :)
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda, że Will jednak nie wyjechał. Gdyby nie dostał tej książki... No, ale dostał. I wydaje mi się, że ofiarował mu ją w prezencie Julian. On jeden od początku zdołał przejrzeć Hektora i chciał zapewnić córce opiekę, skoro sam nie był w stanie.
    No tak, jeszcze brakowało tego, żeby Javier dowiedział się o romansie Cyntii. Ten sekret powoli przestaje być sekretem i tylko patrzeć, aż dotrze do Hektora. Niekoniecznie z ust jego brata, choć ta opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.
    Bastian zachował się inaczej. W jakimś stopniu mi zaimponował, choć takiej brutalności po nim się nie spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Julian mógł ofiarować Williamowi książkę jak Julian już dawno nie żyje? Teoria ciekawa, ale wytłumacz mi ją nieco jeśli możesz.
      Co do sekretu i dotarciu do Hektora, to pamiętaj, że najbardziej zainteresowani zazwyczaj dowiadują się o wszystkim ostatni xD
      Ale Bastian nie był brutalny. On się nie upajał tym bólem żony, a nawet nie uderzył mocno. On ją... chciał ją poniżyć, w jakiś sposób ukarać, zareagować tak by zaczęła myśleć co narobiła, a nie łudziła się że tak było dla wszystkich lepiej. U niego to był taki "mężowski gest" niegodny pochwały. Jednak skoro tak myślisz o Brownie i nazwałaś jego zachowanie brutalnym, to ciekawe co powiesz o Hektorze, gdy sprawa z aktem własności wyjdzie na jaw.

      Usuń
  15. Mógł ją zaadresować przed swoją śmiercią i przekazać komuś, aby ofiarował chłopakowi w odpowiedniej chwili. Tajemnicą wtedy pozostawałaby tożsamość tej osoby.
    Nazwałam to brutalnością w porównaniu z tym, co mężczyzna reprezentował sobą wcześniej. Zmienił się. To nie podlega większej dyskusji, choć zastanawiam się czy to zmiana dalekosiężna, czy raczej krótkotrwała.
    O Hektorze wiem, że potrafi pokazać pazurki i bije tym na głowę Bastiana. Nie ma co ich porównywać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógł i to dobry pomysł (kiedyś to wykorzystam, ale nie tym razem xD)
      Choć w sumie... Julek miał trochę wspólnego z tym, że ta książka trafiła do Williama.
      Znasz przysłowie "kto z kim przystaje takim się staje"? Na pewno znasz. A więc zważ na to, że Bastian to tak trochę przystał do Hektorka.

      Usuń
  16. Mogłabym znów napisać jak nie lubię Cyntii jaka to ona jest bezmyślna ale szkoda mi na to palców.
    Edward w końcu pokazał się jako mężczyzna i postawił sie Julii już myslalam ze on do końca bd taki zniewieściały.
    Ogólnie to smutne jest to, że gdyby Will byl bogaty ona miejsca pobiegłaby do niego. Wygląda na to, że z Hektorem jest tylko dla pieniędzy. Szkoda mi go. Zastanawia mnie to, że jesli Hektor wie o nagrobku to wie też o jej młodzieńczej miłości? I kto podrzucił tą książkę Willowi?
    Biedna Cyntia wpakowała sie w kłopoty a raczej Hektora bo w końcu to od niego on coś potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hehe, ewidentnie widać, że Twoi bohaterowie mają problem z agresją.
    Kurde, mam pustkę w głowie i nie wiem co napisać. Szkoda mi Williama. Cyntia jest dziwna i niestabilna emocjonalnie, a Bastian... chyba coś musiało w nim pęknąć, bo gdyby był agresywny już wcześniej, to miał więcej powodów by uderzyć żonę. A Cyntia przesadza z biciem wszystkich, jakby zapomniała jakie to nieprzyjemne. Niech dostanie lanie, to może się uspokoi.
    Też zaczęłam czytać Szekspira - Hamleta i sonety :) Ale Romeo i Julii nie lubię strasznie.
    Hmm... pewnie Laura będzie miała big love z Williamem? No i dobra, lepiej niż z Cyntią.
    Zauważyłam, że znaczna większość Twojego opowiadania dzieje się w pomieszczeniach. Postacie przechodzą z pokoju do pokoju, a jest to trochę... smutne i bezbarwne? Czemu oni tak rzadko gdzieś wychodzą?
    Wybacz, że ten komentarz jest taki krótki i beznadziejny, a ja wpadam tak rzadko. Postaram się ogarnąć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Bastiana to naprawdę rzadkość i o ile dobrze pamiętam, to on nigdy więcej na Julie ręki nie podniesie.
      Cyntia to Cyntia, ona tak reaguje i już, a Hektor od zawsze był agresywnym cholerykiem.
      Ja w ogóle za epoką romantyzmu nie przepadam.
      Czy ja wiem czy takie big love...? Nie, raczej nie, bo za niedługo Laura będzie miała męża - Petera Davisa.
      Jak możesz Cyntii tak źle życzyć, no wiesz? Ma dostać lanie? A gdzie kobieca solidarność?
      No faktycznie tak przechodzą z pokoju do pokoju, ale to dlatego, że większość ciekawych rzeczy dzieje się w pomieszczeniach, ale będzie kilka wędrówek i wycieczek, i spacerków też ;-)
      Spokojnie, czytaj sobie gdy masz czas i ochotę, najważniejsze, że jesteś.

      Usuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/