czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział 33: Czyste intencje


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 32: Zdradliwe wspomnienia

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Hektor Rodrigez pełen złości, zawodu i wielu innych negatywnych emocji, które pchają człowieka do tego co złe, postanowił się tej zasadzie przeciwstawić. Uznał, że nie będzie walczył, nie będzie się bronił, że nie będzie robił nic, dopóki nie będzie miał pewności, że Martin coś wie. Przeklinał pierdolone śniegi i napełniał kolejny raz szklankę do pełna, by potem wlać jej zawartość do ust i przełknąć zachłannie, tak jak duszony człowiek połyka powietrze. Niespodziewanie ktoś trącił płat jego ucha opuszkiem. Uśmiechnął się mimo woli. Dotyk kobiety na prawdziwego mężczyznę działa niemal zawsze jak ukojenie, niczym najlepsze lekarstwo. Susana przyłożyła swoją dłoń do policzka szefa. Pochwycił ją i musnął wierzch ustami, nieco przy tym łaskocząc swoją brodą. Wtedy domyślił się, że to nie Cyntia. Wstał i odwrócił się gwałtownie.
Co ty wyprawiasz!? – warknął niczym oparzony.
Chciałam cię pocieszyć – wyjaśniła skromnie.
Hektor się zaśmiał smutno, nieco wątpliwie.
Zmień pracę. W tawernie niejeden poszukuje dziwki, by go pocieszała. Obecna praca najwidoczniej nie spełnia twych wymagań. Tu nie będziesz nigdy nikim więcej, tylko pokojówką. – Przestąpił krok do przodu, by wyminąć kobietę, ale ta chwyciła go za rękę.
Dlaczego szef się tak opiera? Obydwoje wiemy, że wierność nie jest pana najmocniejszą stroną.
Skąd taki pomysł? – wycedził przez zęby.
Moja siostra niejednokrotnie chwaliła się jak pan…
Teraz mam żonę i dziecko.
Wtedy też pan miał i żonę, i dziecko!
Hektor przychylił się do Susany.
Możesz mówić ciszej?
Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
Nie powiedziałeś… ty jej naprawdę nie powiedziałeś? – Roześmiała mu się prosto w twarz.
Zamknij się, dobrze ci radzę. – Chwycił ją za oba ramiona i potrząsnął. Dostawił do ściany. Poczuł przypływ negatywnej adrenaliny. Odetchnął i zabrał swoje dłonie z ciała kobiety. – Czego ty ode mnie chcesz? Po śmierci twej matki dałem ci pracę, pozwoliłem zostać tu twemu bratu. Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić? – Spojrzał jej głęboko w oczy.
Dziewczyna zawiesiła mu się na szyi i wdarła językiem między jego wargi. Pocałunek był ostry i niezwykle brutalny. Nie trzeba było długo czekać na to, by marynarka Rodrigeza upadła na podłogę. On sam natomiast chwycił dziewczynę pod pośladkami, uniósł i usadził na blacie. Rozpinał guziki jej uniformu szybko i energicznie, niemal przy tym drąc materiał, który miał pod palcami. Obcałowywał ochoczo jej szyję mocując się z wiązaniami gorsetu mającego za zadanie utrzymać piersi w górze. Dziewczyna dyszała i nie mogła się doczekać kiedy poczuje go w sobie. Hektor miał jednak inne plany. Wydobył na wierzch jedną z jej piersi. Zatoczył językiem okrąg na około aureoli sutka, by go pobudzić i móc go wessać. Potem znów przeniósł swoje usta na jej szyję, a sutek lewej piersi dziewczyny nieco drażnił dwoma palcami. Czuł podniecenie na tyle silne, że powstrzymanie samego siebie graniczyło z cudem, ale nauczony błędami poprzednich lat, oddalił nieco swoją twarz od młodego ciała pokojówki, a dwa palce zacisnął na jej sutku na tyle mocno, że poprzednią pieszczotę zamienił w istną torturę. Patrzył na grymas bólu malujący się na jej twarzy i ścisnął jeszcze mocniej, nieco pociągnął. Widząc działanie Susany, mające na celu wydobyć krzyk z gardła, przyłożył wolną dłoń do jej ust uniemożliwiając tym samym wołanie o pomoc.
Nie jestem z tych dobrych kochanków – wyjaśnił. – I cholernie nie chcę uczynić ci krzywdy, a więc nie prowokuj mnie – wycedził.
Na moment przestał zadawać jej ból, poczekał aż dziewczyna się uspokoi na tyle, by miarowo oddychać i nie lać łez. Ponownie przyłożył swoje palce do jej sutka.
Znajdę ci inną pracę – zapowiedział. – Nie wywalę cię na bruk tylko ze względu na tego chłopca, ale jeśli jeszcze kiedykolwiek podobna sytuacja się powtórzy, to… nie ubłagasz mnie, by móc tu zostać. Tak naprawdę nawet nie wiem czym sobie zasłużyłem na twe względy. – Tym razem wykręcił jej sutek boleśnie, poczekał aż ból stanie się na tyle silny, by dziewczyna nie mogła go znieść i zostawił ją w spokoju.
Kiedy on sięgał po butelkę i czynił z niej kilka sporych łyków, usiłując zmusić alkoholem swoją męskość do posłusznego opadnięcia, dziewczyna leżała na blacie kuchennym i łkała. Hektor nie mógł patrzeć na jej łzy, zawsze był wrażliwy na kobiecy płacz i smutek, dlatego odłożył butelkę, podniósł ubranie wierzchnie z podłogi i wyszedł na korytarz. Mijał pralnie, postanowił wykorzystać okazję i od razu pozostawić tam swoją marynarkę, ale rozmowa trzech plotkar zatrzymała go za drzwiami. Przysłuchiwał się w skupieniu.
A ty się niepotrzebnie go tak bałaś, widzisz? Mówiłam, że pan Hektor nie może być taki zły jak go opisywały te dwie wiedźmy.
Właściwie, masz rację. Co to za facet, który się daje trzaskać po pysku własnej żonie i to jeszcze pod czujnym okiem publiki.
Ale ona naprawdę go uderzyła? – dopytywała trzecia.
Tak, rzuciła czymś o podłogę, a jemu dała w twarz. Nawet nie zareagował. Wszystko odbywało się przy jej matce.
Kiedy to było?
Zaraz po tym jak zabrano pana Javiera.
Jak policja go zabrała – uściśliła inna.
Właściwie nie ma co się dziwić pani Cyntii, to rodzinny interes, a Rodrigez sprowadził tu swojego brata złodzieja.
Tylko dla nas ważne aby przez to nie zbankrutowali, teraz naprawdę trudno o pracę.
Tak, to najważniejsze, byleby…
Skoro to takie ważne – przemówił Hektor przestępując próg pomieszczenia – to chyba należy czas pracy poświęcać na pracę, a nie na plotki, które mogą się przyczynić do waszych zwolnień, na dodatek dyscyplinarnych, do cholery! – dokończył krzycząc. – Moja marynarka, jeszcze dziś chcę ją widzieć czystą, wysuszoną i wyprasowaną. – Rzucił ubraniem na stół.
Panie Rodrigez, ale nie zdąży…
Macie zdążyć albo pożegnacie się z pracą.
Nie ma możliwości, by marynarka wyschła w taką pogodę, jeszcze tego samego dnia – odezwała się druga.
Hektor uśmiechnął się przebiegle.
To już nie jest moim problemem, ale jeśli mogę wam dać dobrą radę, to zamiast wachlować językami, wachlujcie dłońmi, a może ziści się cud i zachowacie swe posady. Żegnam. Do dwudziestej trzeciej chcę, by marynarka wisiała w szafie, w mojej i żony sypialni. – Wyszedł zamykając za sobą drzwi. W restauracji poprosił o butelkę wódki i udał się z nią do gabinetu. Zamknął drzwi na klucz, by upić się w spokoju.

Podczas kiedy Hektor się upijał w swej błogiej nieświadomości, na jego temat toczyła się ciekawa dyskusja. William siedział swoim starym zwyczajem na parapecie, bokiem do okna i delektował się papierosem. Aurelia, korzystając z okazji, postanowiła opalić trochę młodzieńca i dzięki temu zaoszczędzić.
Czego ode mnie chciałeś? – zapytała, rozsiadając się wygodnie w fotelu.
Znasz Rodrigeza z dawnych lat, prawda?
Poprawka, ja znałam Rodrigeza z tamtych lat.
Co znaczy znałaś? – William już myślał, że posunie się w śledztwie o krok do przodu. Sądził, że Aurelia zaraz go oświeci i powie, że tamten mężczyzna był zupełnie inny. Aurelia dokładnie to zamierzała mu powiedzieć, ale pewnym było, że młodzieńca ten fakt i tak zawiedzie.
Hektor z dawnych lat był zupełnie innym mężczyzną, był pełnym…pełny dobroci, nadziei, marzeń.
To był ten sam Hektor? – wtrącił Will z uśmiechem niedowierzania.
Nie umiesz słuchać? Przecież mówię wyraźnie, że był inny! – skrzyczała go.
Dobrze, dobrze, już się tak nie denerwuj. Po cóż to się tak od razu złościć? Po prostu powiedz czy wyglądał tak samo.
Młodziej. – Uśmiechnęła się złośliwie i bardzo sztucznie.
Jak go poznałaś?
Zatrudniłam się u Prevostów. Byłam krawcową i pokojówką… właściwie to... nie byłam. Kiepsko szyję, ale potrzebowałyśmy dwóch wypłat. Większość robiła moja siostra, ja jej pomagałam jak mogłam. Brałam za nią sprzątanie, ona za mnie szycie, cerowanie i przyszywanie guzików.
Rozumiem. Brutalny świat biednych wita i karci.
Dokładnie, a my byłyśmy same ze schorowaną matką. To była z pozoru idealna rodzina. Dwóch chłopców, właściwie młodzieńców…
Młodzieńców?
Hektor miał wtedy czternaście lat. Obie podążałyśmy za nim rozmarzonym wzrokiem. Pomagał nam wieszać zasłonki, gdy jego ojczym nie widział. Do dziś mam lęk wysokości.
A już myślałem, że trzymał drabinę – zażartował William, czym wprawił w rozbawienie nawet samą Aurelie.
Potem Hektor wyjechał na ponad rok, to było zaraz przed opadami śniegu. Gdy wrócił to żałował, że nie zobaczył zimy.
Wyjechał na nauki?
Nie, pokłócił się z matką. Właściwie uciekł na rok z domu. Nigdy nie powiedział co się przez ten czas z nim działo, zresztą, mało z nami rozmawiał. Był synem szefa... pasierbem szefa – wspominała na głos Aurelia.
Panicz związał się z twą siostrą, ze zwykłą służącą, to nie do pomyślenia. Zabił ją, by ten fakt nie wyszedł na jaw?
Nie, zaskoczę cię, ale to nie było tak. Hektor wyjechał jako chłopiec, wrócił jako mężczyzna. Przez ten rok całkiem się odmienił. Pani Helena sobie z nim nie radziła, za dużo mu wybaczała i puszczała płazem.
Czyli co takiego?
Pijaństwa, burdy, bijatyki, kradzieże z jej szkatułki. Raz chciała nas zwolnić, bo sądziła, iż to któraś z nas, ale Hektor się przyznał. Z bezczelnym uśmiechem spojrzał matce w oczy i przyznał się do winy. Spoliczkowała go, a on jej wygrażał, że jeszcze będzie żałowała swoich poczynań. Nazwała go bestią, życzyła, by jak najszybciej dorósł i wyniósł się na dobre z posiadłości. Odpowiedział jej wtedy, że gdy tak się stanie, to będzie tego żałowała i jeszcze błagała na kolanach, by wrócił.
Przez ten rok się tak zmienił? Wcześniej był inny? – dopytywał, zdając sobie sprawę, iż to właśnie w okresie czternastu czy też piętnastu lat Rodrigeza musiało zostać wykonane to zdjęcie, gdy jego włosy były koloru blond.
Wcześniej był uroczym łobuziakiem, żartobliwym, nieco wstydliwym, ale nie był takim bezczelnym typem. Jednak moja siostra nadal goniła za nim wzrokiem. Mało tego, czyniła to już tak jawnie, że nie było sposobności aby reszta domowników się nie domyśliła, a on zdawał się tego nie zauważać. Nawet utracił na sympatyczności, już nam nie pomagał, stał się ordynarny i arogancki. Mirella strasznie się tym zamartwiała, starała się do niego zbliżyć, aż w końcu mi się przyznała, że zanim Hektor wyjechał to z nim spała.
Spała?
Tak. Hektor miał pomyć i wypolerować wszystkie kryształy za karę. Nawet nie pamiętam co wtedy nawyczyniał. Zalał cały pokój gospodarczy wodą, wyleciał bez koszuli, którą starał się zebrać wodę i poprosił nas o pomoc. Ja postanowiłam zatrzymać jego matkę na podwórku w ten czas, a Mirella padła na kolana i pomogła mu zbierać tę wodę. Poprosiłam po drodze Charliego, który uczył Javiera grać na skrzypcach, by poszli dopomóc Hektorowi. W rzeczywistości postanowili go wyręczyć, bo zastali Rodrigeza i moją siostrę całujących się, i leżących na środku tonącego w wodzie pokoju.
Szybko zaczął – skomentował Willi, a do jego oczu napłynęły łzy, gdyż sam przypomniał sobie swoje pierwsze pocałunki, które Cyntia odwzajemniała.
Być może, ale po powrocie już nie był taki słodki. Za to Prevost zaczął go cenić za tę zmianę. Co prawda, nigdy nie był świadkiem tego jak Hektor odnosił się do matki, ale akceptował jego zachowanie względem służby i pracowników w fabryce. Pomysły na cięcie kosztów, jeden robotnik harujących za trzech na marny wikt i klitę. Hektor którego poznałam, gdy zaczynałam pracę, nigdy by nawet nie pomyślał, by tak potraktować drugiego człowieka, nie zaproponowałby takich warunków pracy.
Przeszedł jakieś prane mózgu?
Nie, tylko niezłą szkołę teatralną. Zapewne na ulicy.
Nie potrafię sobie wyobrazić szefa na ulicy.
Bo jeszcze mało znasz ten świat. Jest jeszcze wiele rzeczy i sytuacji przed tobą, które wprawą cię w osłupienie, i zmienią w zupełnie innego człowieka, Williamie.
Wróćmy do Hektora Rodrigeza.
Moja siostra zawsze była skryta, mało opowiadała o sobie, często milczała.
Idealny materiał na kochankę dla synka bogaczy. Kontynuowali romans?
Pierw nie chciała się przyznać, choć pytałam. W końcu uległa i wyznała gdzie się spotykają i w jakie dni. Hektor stał się arogantem, dlatego by nikt się nie domyślił, a swoimi pomysłami jak wyzyskać pracowników zaimponował Prevostowi po to, by uśpić jego czujność.
Sprytne.
Godne pochwały jest twoim zdaniem krzywdzenie innych? Przecież ich związek od początku skazany był na nietrwałość. Chciałam oszczędzić siostrze tej krzywdy.
Komuś zdradziłaś ich sekret?
Nie, bo nie chciałam byśmy utraciły pracę. Porozmawiałam z Hektorem na osobności.
Nie przestraszył się?
Nie, ale cała historia nie skończyła się dobrze. Dzień później moja siostra, która nigdy nie lubiła się malować, podkradła mi puder ryżowy.
Co to? – William zrobił duże oczy, a na słowo ryż aż zaburczało mu w brzuchu.
Taki kosmetyk. Dobrze pokrywa sińce.
Sińce?
Aurelia wstała i podała mężczyźnie prosto do rąk słoiczek z kosmetykiem, o którym była mowa.
Pracownikom nie wolno jest teraz, tak jak i wtedy, mieć siniaków i blizn, bo jest to źle widziane – wytłumaczyła.
Chłopak ją pobił? – zapytał się William, oddając słoiczek z kosmetykiem prosto na dłoń blondynki.
Na to wygląda – odparła odkładając puder na półkę.
Skończyła się wielka miłość?
Nasiliła się. – Zerkała ponad głowę Williama na krajobraz zimowy malujący się za oknem. – Przez Hektora wszyscy wylądowaliśmy na bruku, z nim włącznie – warknęła i ponownie usadowiła się w fotelu.
Nie rozumiem.
Nie zrozumie tego ten, kto tego nie przeżył.
Wyjaśnisz?
Pewnego dnia pan Francis powrócił wcześniej do domu. Hektor właśnie był z moją siostrą w sypialni jego i matki. Nie wiem co tam robili, że aż tak się zdenerwował, ale kiedy podniósł rękę na Mirellę, Hektor stanął w jej obronie i przyłożył mu nóż do gardła. Wtedy wiedziałam, że już nie będziemy miały tam powrotu.
Zabił Prevosta?
Nie, wtedy nie był do tego zdolny. Dlatego Francis go wyśmiał. Wyszarpnął nóż z jego dłoni i rzucił się na niego. Javier stanął między nimi i kazał bratu i Mirelli uciekać. Potem to Javier się ze mną spotkał i przekazał pieniądze dla mej siostry i swego brata. Kazał życzyć im szczęścia.
Javier mu pomógł? – William nie dowierzał.
Eche – burknęła Aurelia.
Co było dalej?
Ja byłam zmuszona poszukać innej pracy, a Hektor z Mirellą wyjechali do mej ciotki, do Londynu, gdzie rozpoczęli pracę w pobliskim motelu. Kiedy ciotka zmarła rozpoczęli tułaczkę po świecie, wysyłali czasami listy i pocztówki. Mieli się pobrać.
William się roześmiał.
Pan Rodrigez z pokojówką? To się w głowie nie mieści.
Pewnego dnia powrócili w stare strony. Ja z matką zapewniliśmy im schronienie. Byli… byli tacy jak my teraz. Ona w starej sukni, on w podartej koszuli. Nie mieli niczego. Powiedzieli nam, że skończyła się praca w Anglii, więc powrócili do Francji. Mieli zmierzać do Hiszpanii, do majątków starego Rodrigeza i jego rodziny, tam założyć farmę, bo Hektor niegdyś uczył się na agronomi, znał na uprawach, i umiał zarządzać majątkiem.
Coś poszło nie tak jak powinno? – dopytywał.
Helena Prevost prosiła o spotkanie. Oczywiście w tajemnicy przed mężem. Javier po niego przyszedł pod naszą nieobecność. Rozmawiał z Mirellą, bo Hektora nie było. Poczekał na niego i zaciągnął do domu. Tłukli się całą drogę. Hektor wrócił na drugi dzień pijany, był agresywny, wciąż bełkotał, że kogoś zabije. Nie chciał powiedzieć o co chodzi.
Co powiedziała mu matka?
Nie wiem. Mirella chciała to wyciągnąć od Javiera, ale ten był nieugięty, a Rodrigez miał już plan na zdobycie dużych pieniędzy. Nagle zapragnął zostać, nie chciał wyjeżdżać.
Kiedy mówisz Rodrigez czuć ból w głosie. Podobał ci się równie mocno co twej siostrze, prawda?
Tak, ale on nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Mirella była dla niego całym światem. To dla niej wyjechał i miał za mniej niż rok wrócić. Wrócić jako bogacz. Matka obiecała mu za coś duże pieniądze. Nigdy nie powiedział za co.
Już nie wrócił?
Wrócił, ale w tym czasie moja siostra… popełniła niewybaczalny błąd. Bała się o narzeczonego, starała się więc za wszelką cenę dowiedzieć dokąd pojechał i w jakim celu. Spotkała się z Javierem, za dużo wypili. Zdradziła Hektora z jego własnym bratem, tydzień po tym jak wyjechał. – Zaśmiała się, drwiąc z wielkiej miłości, która była najwyraźniej tylko jednostronna. – Po tej nocy uznała, że nie ma co żyć przeszłością. Zaczęła sobie wmawiać, że Hektor na pewno ją zostawił, i że już nigdy nie powróci. Coś było nie tak, musiała się czegoś o nim dowiedzieć, iż tak nagle, po tym ile dla niej poświęcił go przekreśliła. Wydaje mi się, że Javier nakłamał, bo to on pierwszy zwrócił na nią uwagę, ale nie miał odwagi, by ją zdobyć, albo po prostu Hektor go ubiegł. Mirella jawnie więc związała się ze starszym z braci Rodrigez, a Francis Prevost akceptował ich związek.
Suka – syknął Oldman i złapał się na tym, iż nawet jest mu nieco żal szefa.
Nie oceniaj jej tak pochopnie. Wtedy była w ciąży. Chciała zadbać o przyszłość tego dziecka…
To jakaś głupa mentalność kobiet, czy jak!? – wybuchnął William wstając.
Zrozum ją! Hektor nie miał nic, a Javier miał odziedziczyć cały majątek, bo Prevost nie miał z Heleną własnych dzieci. To było jeszcze zanim Laura się urodziła.
Uważacie, że jak ktoś jest biedny, to od razu nie nadaje się na ojca!?
Mówisz tak jakbyś świata nie znał. Hektor nie wiedział o zdradzie, a jakby się dowiedział, to by jej tego nigdy nie wybaczył, a Javier chciał ją poślubić. Tylko problemem nadal było dziecko. Ukrywała ciążę.
Przed chłopakiem?
Nie, przed Prevostem i przyszłą teściową. Miała urodzić, poślubić starszego Rodrigeza, mieli wyjechać, a ja miałam im dowieść małą Anastazję.
Co poszło nie tak?
Hektor wrócił. Nie wiedział nic o dziecku, za to dowiedział się o ślubie. Stanął z bratem do pojedynku. Od tamtej pory Javier nie może mu wybaczyć, że pozbawił go rodziny…
Jak to?
Zabił Mirellę, która wkroczyła na pole ich bitwy.
A dziecko?
Ja wyjechałam z dzieckiem z Francji. Chciałam je ukryć przed tą całą rodziną. Poza tym czułam się winna, że nie przekazałam jej jednego listu.
Ty?
Gdyby nie ja, Mirella nigdy nie wpadłaby w ramiona Javiera, bo Hektor listownie wytłumaczył po co wyjechał. Nie upiłaby się więc, on by jej nie nakłamał i nie umarłaby.
Co było w liście?
Spaliłam go, byłam zazdrosna. Chciałam... nie chciałam by byli razem, nie mogłam na to patrzeć.
Uważasz, że przez ciebie zostawiła Hektora?
Tak.
A on ciebie?
Chyba domyślasz się, że nie. Odnalazł mnie, nie umiał mi wybaczyć, że namieszałam. Pewnie by mnie zabił w gniewie, ale dowiedział się, że Mirella przed śmiercią urodziła… – Aurelia miała łzy w oczach.
Chciał wiedzieć, gdzie jest mała?
Tak i zawsze był człowiekiem honoru. Dał mi słowo, że daruje mi życie jeśli oddam mu to dziecko. Wycelował we mnie bronią, nie umiałam się mu przeciwstawić. Bałam się, że mnie zabije. Potem ją zabrał i wyjechał.
Dokąd?
Tutaj.
Tutaj? – zdziwił się William.
Tak, tu była wtedy jego matka. Przybył do niej, ale kiedy uzbierałam pieniądze na podróż, jego i Anastazji już tu nie było. Była tylko mała Laura. Wyjechałam więc, by go odszukać.
Co się stało z dzieckiem?
Nie wiem. Dlatego długi czas deptałam mu po piętach. Wszędzie szłam za nim, ale zawsze docierałam za późno. Spotkaliśmy się dopiero tutaj, po tylu latach.
Dlaczego go nie zapytasz?
Myślisz, że nie pytałam!? – krzyknęła Aurelia i wybuchła płaczem. Wstała i podeszła do okna. Wsparła dłonie o parapet i zacisnęła je w pięści, starając się powstrzymać szloch.
Dlaczego nie zmusisz go do…
Bo się go boję, do cholery! Ten człowiek zabił mą siostrę, w Anglii zginęła kobieta, która była jego pokojówką…
Co?
Zabił…
Mów o tej pokojówce, znałaś ją?
Kiedy dotarłam do Anglii, ona już nie żyła.
Była z nim jakoś związana?
Inni pracownicy mówili, że ją faworyzował, dlatego zabrał ją z sobą i żoną na wieś.
A żona Rodrigeza?
Na ten temat nie mam żadnych informacji. Ten dom na wsi, pod Madrytem, został spalony. Nie umiem znaleźć nikogo kto tam pracował. Wiem tylko, że miała na imię Katherine.
A nie Isabel?
Może Isabel, ale mówili na nią Katherine. Nie wiem, ja wiem, że była to Katherine.
Dlaczego mi to wszystko opowiedziałaś?
Bo depczę mu po piętach już przez ponad czternaście lat. Chciałabym jeszcze kiedyś ujrzeć Anastazję. Odnajdź ją. Nie wiem co jej naopowiadał.
Wybrałaś sobie kiepskiego pomocnika. Nie potrafię znaleźć mordercy, który przecież rok temu wyglądał tak samo jak wygląda dziś, a ty mi każesz szukać dziecka, które przez te piętnaście lat na pewno sporo się zmieniło.
Zapłacę ci – rzuciła zdesperowana.
Aurelio, tu nie o pieniądze chodzi. – Zeskoczył z parapetu i spojrzał z politowaniem na kobietę.
A jak powiem coś jeszcze, to mi pomożesz?
Blefujesz?
Nie mogłabym. – Spojrzała mu hardo w oczy i wyczekiwała odpowiedzi.
Nie spaliłaś tego listu – wywnioskował William z krzywym uśmieszkiem i zawiesił głowę. – Kobiety... jesteście gorsze niż sądziłem – dodał kręcąc głową.

Kiedy William zastanawiał się czy pomóc przyjaciółce Martina, Cyntia usiłowała uśpić Marsela, ale malec, choć miał bardzo zaspane oczka, nie dawał za wygraną. W końcu jednak i on się zmęczył płaczem oraz krzykiem. Przymknął sine od łez powieki, po czym odetchnął z ulgą i spokojem swoimi malinowymi usteczkami. Cyntia pokołysała go jeszcze dłuższą chwilę, by mieć pewność, że synek się nie zbudzi i poprosiła pokojówkę o przygotowanie jej gorącej kąpieli. Chciała się zrelaksować. Nieustannie patrzyła też na zegarek, wyczekiwała powrotu męża.
Hektor w końcu przekroczył próg sypialni. Stało się to w chwili, gdy ona osuszała włosy ręcznikiem. Niemal od razu zapytała się gdzie był. Mężczyzna nie odpowiedział, tylko usiadł na łóżku. Cyntia, nadal osuszając włosy, usiadła na tym samym łóżku, plecami do męża. Odrzuciła wilgotny ręcznik na fotel i wspięła kolanami na miękki materac. Zbliżyła się do ukochanego i objęła go od tyłu, mocując się z guzkami jego kamizelki. Odpięła też krawat, który wyjątkowo nie był klasycznie wiązany.
Zostaw mnie – polecił smutno.
Cyntia nie ustąpiła. Przytuliła się mocniej do jego pleców.
Piłeś – warknęła oburzona, gdy do jej nozdrzy wdarł się zapach wódki.
Odrobinkę.
Odrobinką się zalałeś!? – To już były typowe pretensje kobiety skierowane do mężczyzny, któremu zdarzało się nadużywać alkoholu.
Ciszej – syknął zmęczony.
Nie będę cicho…
Obudzisz Marsela – pouczył ją i w końcu na nią spojrzał.
To było trzeba nie chlać. – Uderzyła dłonią na oślep trafiając męża w ramię.
Hektor poczuł ból uderzenia i chwycił żonę za nadgarstek, by zapobiec kolejnemu. Szarpnął ją na tyle mocno, że wylądowała obok niego, plecami na łóżku. Spojrzał w jej przestraszone oczy swoimi zagniewanymi.
To ma się więcej nie powtórzyć, zrozumiałaś? – wysyczał przez zęby.
To twoja…
Powiedziałem coś! – warknął. – To ma się więcej nie powtórzyć – Boleśnie zaciskał palce wokół jej nadgarstka. – Nie życzę sobie, by własna żona mnie okładała, a tobie ten nawyk jakoś wyjątkowo wszedł w krew! – Otworzył prawą dłoń tuż nad jej głową i roztrząsał się dalej. – Nigdy więcej, czy to publicznie, czy na osobności, po prostu, nigdy więcej. – W końcu zabrał swoją dłoń sprzed jej twarzy. Wstał i brutalnym szarpnięciem za nadgarstek podniósł ją do góry, do pozycji, w której się wcześniej znajdowała.
Poszedł przemyć twarz zimną wodą, a Cyntia w tym czasie zalewała się łzami. Brutalna postawa męża wystraszyła ją na tyle, że nie potrafiła się uspokoić. Rodrigez patrzył na swoją twarz w lustrze, szczególnie na przekrwione od gniewu i alkoholu oczy.
Nie płacz, nie masz powodu. Nic ci, przecież nie zrobiłem – przemówił na tyle głośno, by żona go usłyszała. Przetarł twarz ręcznikiem i powrócił do sypialni. – Dobranoc – rzucił niezwykle ostro.
Przestraszona kobieta zrobiła mu miejsce, choć nienawidziła spać u boku kogoś kto pachnie jak morze wódki. Tym razem jednak nie miała wyjścia. Hektor położył się w ubraniu. Pierw zgasił lampkę po swojej stronie, a potem zawisnął nad żoną, by wyłączyć też tę, przy której ona nawykła czytać przed zaśnięciem.
Dobranoc – rzekł znacznie uprzejmiej niż poprzednio. Opadł na poduszki i zamknął oczy. – Długo zamierzasz ryczeć? – dopytywał, nie mogąc zasnąć, gdy chlipała mu tuż przy uchu.
Dopóki mnie nie przeprosisz.
Wieczność – wywnioskował i postanowił jej już więcej nie przeszkadzać. Stwierdził, że skoro już musi płakać, to niech płacze, byleby jej to na zdrowie wyszło i nie wpędziło w żadną chorobę.
Hektor zasnął, a Cyntia udała się do łazienki, gdzie stała jej druga, znacznie mniejsza od tej sypialnianej, toaletka. Chciała po przemyciu czerwonej od łez twarzy, nałożyć na nią odrobinę kremu. Jednak gdy rozsunęła jedną z szufladek jej wzrok przykuły zwoje materiału przypominające bandaże i wata. Usiadła z wrażenia na krześle, wsparła czoło na dłoni, a łokieć położyła na blacie. Wracała pamięcią tygodnie wstecz i usiłowała sobie przypomnieć kiedy krwawiła po raz ostatni.

William przechadzał się po pokoju i nerwowo palił papierosa. Co jakiś czas odbijał się dłońmi od ścian małej izby. Nie dowierzał.
Sypiałaś ze starym Montenegro!? – wrzasnął w końcu.
Każdy potrzebuje ciepła, właściwie tobą też bym mogła się zająć, tak w cenach iście promocyjnych. Nie jesteś taki najbrzydszy.
Dzięki, ale nie skorzystam z twej propozycji.
Tak, wiem, ty masz tą swoją Cyntię.
To też powiedział ci Julian Montenegro?
Ehe. – Przytaknęła ruchem głowy.
Co jeszcze ci powiedział? – William przybliżył się do Aurelii i przychylił do niej niezwykle agresywnie. – Rozkopywał przeszłość Rodrigeza, tak?
Tak, szukał czegoś i znalazł, ale odpowiedź przyszła dzień po ślubie. Pognał nawet do posiadłości, ale oni już wyjechali.
Po co gnał?
By zabrać córkę z ramion psychopaty, tak to określił. Wiem, że dzwonił do Paryża, ale Rodrigez się mu wygrażał, że prędzej go zabije niż pozwoli, by prawda wyszła na jaw. Zdaniem starego Cyntii, Hektor przybył po zemstę, ale… teraz sama nie wiem na czym ta zemsta miała polegać. Całą ich podróż poślubną uruchamiał swoje wszelkie kontakty. Dowiedział się o żonie Rodrigeza, rzekomo miała kochanka, dlatego jego aresztowano za tę śmierć. Jednak on się wywinął. Zdaniem Juliana przy Hektorze Rodrigezie stoją same krzyże. Jego matka, jego żona, moja siostra, jego ojciec, ojczym, dwie pokojówki, jakiś pijak w gospodzie, a nawet prostytutka. Ponoć ten kochanek jego żony też miał jakiś wypadek. Myślałam, że Julek oszalał, że jest tak zazdrosny o córeczkę, że nie może znieść, że dorosła, ale gdy sam Julian zmarł i to po odkryciu prawdy, i ja zaczęłam wierzyć w jego teorie.
To doprawdy aż zachwycające – ironizował William ponownie przechadzając się po pokoju.
Co ciebie aż tak zachwyca?
Fakt, że ten seryjny morderca znalazł w ogóle czas na to, by się ożenić, między tymi wszystkimi pogrzebami.
Nie skażesz go bez dowodów – rzekła wymownie Aurelia.
Przez tyle lat go nie złapano. Nigdy nic mu nie udowodniono. Nikłe szanse, że i tym razem będzie inaczej. – William z załamaniem usiadł na łóżku i zmierzwił swoje włosy obiema dłońmi.
Jeśli się poddasz to z pewnością i tym razem będzie tak samo.
To ty wysłałaś mi książkę, prawda? – domyślił się Will. – Bo ty miałaś dostęp do biblioteki Juliana.
Tam się spotykaliśmy. Wysłałam, bo chciałam byś ją chronił. Jest młoda, ładna, ma syna… ma dla kogo żyć. Szkoda mi jej. Ona sama się już w tym nie odnajduje. Jest pogubiona i nie ma wsparcia nawet we własnej matce. Jej siostra wiele się od tej wiedźmy nie różni, a Martin, sam widzisz, on chce się tylko odciąć od tej rodziny i uznał, że najlepszym miejscem do tego celu będzie samo sanktuarium.
Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? Tak prosto w oczy, tylko zagadkami?
Chciałam sprawdzić czy zależy ci na tej dziewczynie aż tak bardzo, by bawić się w rozwiązywanie rebusów, poza tym bałam się, że mi nie uwierzysz, że się wyda.
Co miało się wydać?
Nie chcę, by Martin wiedział, że ja z jego ojcem…
Nic jemu nie powiem. Nie mógłbym.
Zrobiłam coś jeszcze. Chciałam rozczytać coś z reakcji Rodrigeza. Wysłałam mu strój pokojówki, pokrwawiony z naszywką, że należy do Violetty Molins, tej zmarłej.
I co? Jak zareagował?
Zdenerwował się, uderzył w biurko. Ukrył ten uniform w sejfie. Gdyby nie miał nic do ukrycia, to by się nie bał, poszedł z tym na policje, prawda? – Aurelia szukała w Williamie potwierdzenia dla swych słów, jednocześnie jej serce chciało, by zaprzeczył.
Nie wiem tego, Aurelio, ja nie wiem. – Oldman dosłownie czuł się jak małe dziecko we mgle. Nie wiedział jak ma postąpić, co dalej robić, ani nawet czego się chwycić jako pierwszego. Uznał, że najlepiej będzie mieć Cyntię na oku, a jutro sprawdzić w koszarach czy Sambor się czegoś nie dowiedział z dokumentów, które zapewne już zostały mu dostarczone.

Nastała noc, William miał dyżur w kuchni. Unikał Laury jak tylko mógł. Nie chciał tej dziewczyny kłamać prosto w oczy, a prawdy zwyczajnie nie umiał jej wyjawić. Panienka Prevost wierzyła, że Willi chce pomóc, że nie chce skazać jej brata, że chce odkryć prawdę o jego niewinności. Laura była jeszcze dzieckiem i to w dodatku naiwnym. Ufała bratu, wierzyła w jego dobroć i niemal zawsze usiłowała zrozumieć jego zachowanie.
Cyntia tej nocy nie mogła spać. Ciągle myślała czy oby na pewno nie jest w ciąży. Pragnęła wierzyć, że zwyczajnie jej się tylko spóźnia krwawienie miesiączkowe. Poza tym nie lubiła zasypiać skłócona z kimkolwiek, a już z pewnością nie ze swoim mężem. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej, odszukała guziki i wsunęła dłoń pod materiał. Pragnęła się czymś zająć, by już o niczym tej nocy nie myśleć. Uznała więc, że zamiast wyjść i szukać przygód, najlepiej będzie zająć się Hektorem.
Cyntio, ja śpię.
W ubraniu? Przecież to niedorzeczne. Jeśli nie masz siły to cię rozbiorę.
Jestem pod wpływem, a to nie jest najlepszy pomysł, by teraz…
Pani Rodrigez usiadła na mężu okrakiem i pośpiesznie rozpięła wszystkie guziki jego koszuli. Wplotła swoje palce w owłosienie i lekko poszarpywała.
Nie dasz mi spać – nie pytał, stwierdził.
A ty nie dasz się żonie przeprosić? – Uśmiechnęła się w sposób tak niegrzeczny, że nawet w takiej ciemności dostrzegł kąciki ust uniesione ku górze.
Skąd ta zmiana? Jeszcze nie tak dawno chciałaś ryczeć całą wieczność, a teraz chcesz mnie przepraszać – zdziwił się i wsunął dłonie pod głowę.
Nigdy nie powinnam była cię bić, zwłaszcza przy gościach i służbie. Jaką to daje nam wizytówkę... nam i pensjonatowi?
Marną – odpowiedział ze sztucznym uśmieszkiem.
Dlatego cię przepraszam. – przyłożyła swoje usta do jego brzucha, obcałowywała każdy wyczuwalny mięsień, pokryty lekko opaloną skórą. W ciemnościach czuła się pewniej, mniej zawstydzona. Starała się odszukać pasek, by go rozpiąć.
Hm hm – odburknął Rodrigez. – Szelki – dodał, unosząc się na łokciach.
Cyntia zsunęła pierw kamizelkę z ramion Hektora, a następnie to samo uczyniła z rudawymi szelkami. Zadowolona, że udało jej się choć w połowie rozebrać męża, zbliżyła swoje usta do jego. Odpowiedział na pocałunek, ale niesłychanie szybko go przerwał.
Nie jest to najlepszym pomysłem.
Co nie jest najlepszym pomysłem? – pytała między obcałowywaniem szyi.
Jestem pijany.
Ja też, podnieceniem.
I nie może…
Nie. – Dopadła do jego koszuli, dosłownie strąciła ją z jego ramion i zaczęła obcałowywać klatkę piersiową.
Rodrigez uniósł nieco swoje biodra, zsunął spodnie i wysunął męskość na zewnątrz, tak by jego ukochana spokojnie mogła się na nią nasunąć. Cyntia jednak najpierw zniżyła się na tyle, by objąć jego penisa ustami. Kilkakrotnie sunęła po jego męskości w górę i w dół, napawając się tym jak pomrukuje przy tym zadowolony. Przerwała dopiero w momencie, gdy zacisnął dłoń w pięść na jej koszulce nocnej. Hektor, pomimo przyjemności jaką odczuwał, cały czas niezmiennie sądził, że kochanie się w takim stanie nie jest dobrym pomysłem. Jednak kiedy żona wsunęła jego penisa do swojej pochwy, wiedział, że nie będzie już w stanie powiedzieć jej takiego kategorycznego nie dzisiaj.
Nadal nie chcesz dzieci? – zapytał.
Nadal.
W takim razie musimy przerwać. – Starał się podejść ją z tej strony. Niemało przy tym bełkotał, bo alkohol nadal krążył w jego żyłach. Liczył, iż to ona zrezygnuje.
Ten raz zaryzykuję. – Cyntia nie dawała za wygraną.
Skoro tak bardzo lubisz ryzyko. – W Rodrigezie obudziło się pożądanie i naturalna władczość, która towarzyszyła mu od najmłodszych lat. Uniósł się i okręcił na bok na tyle mocno, że Cyntia wylądowała plecami na miękkim materacu.
Ale… – krzyknęła wystraszona, jednak nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem.
Szybko chwycił za nadgarstki żony i dłonie skierował na ramę łóżka. Nakazał jej się mocno trzymać. Jednocześnie przesunął ją do góry, chwytając pod pachami. Cyntia była zszokowana jego poczynaniami, ale wszystko działo się tak szybko, że nie miała czasu, by zaprotestować. Oczywiście jak każda kobieta miała też inny powód na pozwalanie Hektorowi, by czynił z nią co mu się żywnie podoba – ciekawość była tutaj motorem napędowym. Chciała wiedzieć co będzie dalej. W pewnym momencie jedna z jej nóg powędrowała na ramię męża, a jego męskość wtargnęła w nią jednym, szybkim i zdecydowanym ruchem. Pierś zamknął w objęciu potężnej łapy i gniótł ją niedelikatnie, ale na tyle rozsądnie, by nie sprawiać żonie bólu. Niespodziewanie Cyntia wykonała nieprzemyślany ruch. Puściła się poręczy i objęła rękoma kark Hektora, pragnęła znaleźć się jak najbliżej niego, jednak mężczyźnie się to nie spodobało.
Eee. – Pokręcił głową i chwycił za jej nadgarstki. Ponownie nakierował je na ramę łóżka. – Nie dotykaj mnie.
Dlaczego?
Nie wiem, bo ci tak każę. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się łobuzersko.
Słowa Hektora wprawiły Cyntię w rozbawienie. Postanowiła spróbować jeszcze raz i ponownie zdjęła dłonie z poręczy. Hektor akurat był zajęty całowaniem jej kobiecości, więc przyłożyła jedną dłoń do jego łopatki. Momentalnie przerwał pieszczotę, chwycił żonę za nadgarstki, tym razem o wiele brutalniej i przygwoździł je sporą siłą do ramy łóżka. Długi czas ich nie puszczał.
Hektor, to boli – poskarżyła się.
To było trzeba się słuchać.
Już będę, ale puść.
Rozpuszczona panienka Montenegro i posłuszeństwo jednocześnie, tego chyba jeszcze ten świat nie widział – powiedział zabawowym tonem i wyswobodził jej nadgarstki.
Cyntia natychmiast opuściła dłonie na dół, ale jedno spojrzenie małżonka wystarczyło, by zrozumiała, że ponownie ma chwycić się ramy łóżka.
Takie praktyki nie były wcale kaprysem Rodrigeza. Był on bowiem pijany, a zawsze gdy za dużo wypił, jego instynkty wychodziły na prowadzenie i przewodziły rozsądkowi, a nie na odwrót. Bał się, by nie zrobić żonie krzywdy, dlatego nie chciał, by obudziła w nim bestię zmuszając go dotykiem do ostrzejszego działania, kierowanego chęcią osiągnięcia szybszego zaspokojenia. Cyntia nic nie wiedząc o motywach działania Hektora ponownie swoje dłonie położyła na jego ciele. Rodrigez wciągnął nerwowo powietrze i wymierzył żonie klapsa w bok uda, klapsa, który z pewnością do pieszczotliwych nie należał. Syknęła, ale postanowiła chwilowo nie zdradzać swoich odczuć. Tu znów motorem napędowym była czysta, typowa, kobieca ciekawość.
Nie umiesz być posłuszna?
Tak nie bardzo – przyznała.
To się naucz.
Tym razem przygwoździł jej dłonie na miękkim materacu i pościeli, by nie pozostawić na jej rękach odciśniętego wzoru ramy łóżka. W końcu jednak pochłonięty pieszczeniem jej niemal nagiego ciała, zapomniał o konieczności obezwładniania jej. Cyntia tym razem chwyciła za jego włosy i z początku delikatniej, a potem coraz mocniej je pociągała.
Ała – wypowiedział z niezwykle zabawnym akcentem.
Co?
Nie rób mi tak – upomniał ją.
A dlaczego?
Bo mnie to boli.
Mnie też bolało niejedno, a jednak…
Ale tobie się ten ból podobał, a mnie nieszczególnie, dlatego bardzo proszę, zabierz ręce.
Ale dlaczego?
Rodrigeza cierpliwość była na wyczerpaniu, tym bardziej, że był upojony już nie tylko alkoholem, ale także erotycznymi doznaniami. Chwycił lewą dłonią za jej nogę, tę przewieszoną przez jego ramię i szybko pod nią przeszedł, odwracając tym samym żonę na brzuch. Nie zważał już na to ile włosów mu przy tym manewrze wyrwała, bo jej dłonie nadal go za nie trzymały, gdy zaczynał tę akrobacje, w końcu jednak musiały ustąpić i go wypuścić. Ty razem klaps, który Hektor wymierzył żonie można było uznać w pełni za pieszczotliwy. Potem szybko chwycił ją za stopy i pchnął je do przodu, zmuszając ją tym samym, by uklęknęła na kolanach.
A teraz złap się w końcu tej ramy, por favor.
A dlaczego?
Pochylił się nad nią, przygryzł płatek ucha i wywarczał:
Bo nie chcę zrobić ci krzywdy, a mnie cholernie irytujesz.
Cholernie, to znaczy jak nikt inny? – dopytywała dalej, doskonale wiedząc, że go tym sposobem denerwuje. Ją jednak cała sytuacja niezwykle bawiła.
Tak, niewątpliwie masz talent.
Nie zapomnij powtórzyć tego mojej matce. Ona całe życie mi mówiła, że mój jedyny talent, to granie jej na nerwach, a teraz potrafię grać jeszcze na twoich.
Hektor nie wytrzymał, uśmiechnął się.
Możesz wreszcie się zamknąć? – zapytał, usiłując powstrzymać śmiech.
To zależy… Ile mam czasu na przemyślenie odpowiedzi na to pytanie?
Zero – warknął i klepnął żonę po raz kolejny, ale i tym razem to nie było uderzenie, które mało na celu nieść z sobą ból. Poprawił koronkę halki żony tak, by odsłaniała pośladki. Pogładził dłonią po całej pupie.
Ale ja nie umiem długo milczeć – odezwała się ponowne, po kilku sekundach ciszy.
Doprawdy? – Opadał ze zrezygnowaniem obok. – Gdybyś mnie nie powiedziała, to w życiu bym się nie domyślił. – Tym razem już się roześmiał w głos.
Co ci się stało? – zapytała i puściła się w końcu tej cholernej ramy.
Nic, po prostu tylko ty potrafisz w ciągu jednej godziny mnie zirytować, zasmucić, podniecić i rozbawić – wyjaśniał, czyniąc esy floresy swoim dotykiem na udzie żony.
Strąciła ten dotyk szybko i brutalnie, by móc usiąść na swym mężu okrakiem.
Ale to chyba dobrze, prawda? – zapytała.
Dla ciebie czy dla mnie?
Zawsze marudzisz, że nie potrafisz się kochać w hałasie, a dziś cały czas coś mówisz.
Ja mówię!? Ja!?
Ciii – wyszeptała i zbliżyła swoje wargi do jego ust.
Przed nimi było jeszcze pół nocy, którą spędzili namiętnie i leniwie, bez większych komplikacji. Typowy, zwyczajny, delikatny małżeński seks z nutką męskiej dominacji, która Cyntii w pewnym stopniu nawet imponowała. Rano pani Rodrigez obudziła się przed mężem. Wzięła kąpiel, ubrała się i okryła zasinione, otarte nadgarstki fragmentami delikatnego materiału, pasującymi do ciepłego kapelusza, który tego dnia miała zamiar włożyć.

Cyntia wraz z wózkiem i Marselem spacerowała po pokrytych śniegiem ogrodach. Pomimo mrozu świeciło słońce, więc naszła ją myśl, by wybrać się do pobliskiego miasteczka. Przywołała pokojówkę, by zawołała jej męża i dodała, że to niezwykle pilne. Rodrigez pośpiesznie wybiegł z pensjonatu omal nie potrącając przy tym żony jednego z bardziej sytuowanych gości.
Co się stało? – zapytał zmartwiony.
Nie do wiary, ty mnie naprawdę kochasz. Biegłeś tu na złamane karku.
Nic się nie stało? – upewniał się. W rozgorączkowaniu zaglądał nawet do wózka Marsela i sprawdzał czy z nim wszystko w porządku.
Nic. – Uśmiechnęła się delikatnie.
Nie rób tak więcej. Wystraszyłaś mnie – lekko się uniósł, ale na Cyntii nie zrobiło to żadnego wrażenia.
To nie moja wina, że o nas nie pamiętasz i musimy się sami przypominać. – Wzięła rozbudzonego i owiniętego w ciepły kocyk Marsela na ręce. – Chyba masz jakieś obowiązki względem rodziny, nieprawdaż? – zapytała, a czteromiesięczny chłopczyk na widok ojca promiennie się uśmiechnął.
O czym ty mówisz? Jakie obowiązki? Wydawało mi się, że wszystkie spełniam. – Poprawił czapeczkę malcowi tak, by zasłaniała obydwa uszy.
Właśnie, wydawało ci się. – Udała obrażoną i uczyniła kilka kroków na przód, zostawiając męża z wózkiem w tyle.
Dogonił ją w mgnieniu oka, nawet nie musząc się przy tym szczególnie wysilać.
O co ci chodzi?
Masz nowy obowiązek, towarzyszyć żonie i dziecku w drodze do miasta i przez miasto, skoro się tak bardzo o nas boisz, że nie chcesz puścić nas samych – odpowiedziała układając Marsela w wózku grubo wyłożonym poduszkami by jego pozycja nie była w pełni leżąca, i by mógł obserwować co się wkoło niego dzieje.
Cyntio, ja muszę dziś pracować… – Spojrzał na nią smutno. Odpowiedziała mu jeszcze smutniejszym wzrokiem.
Mnie umiesz odmówić, a jemu? Zobacz jaką ma minkę. – Wskazała dłonią na syna.
Pójdziecie z Charliem – zadecydował i ponownie sięgnął do białej czapeczki chłopca, która teraz nieco nachodziła mu na oczy i ograniczała widoczność. Poprawił ją zanim Marsela zirytowało jej przekrzywienie.
Nie chcemy z Charliem, chcemy z tobą. – Teatralnie tupnęła nogą.
Nie możesz być zła o to, że pracuje.
Być może nie mogę, ale będę. Proszę cię tylko o dwie godziny spaceru, to za…
Dobrze, ale się nie denerwuj. Pójdziemy na ten spacer. Tylko daj mi wrócić po nakrycie głowy i płaszcz. Pozwolisz?
Cyntia przewróciła oczami i odpowiedziała mężowi:
Ale masz się pośpieszyć.
Będę biegł w obydwie strony – rzucił cynicznie i poszedł normalnym krokiem w stronę pensjonatu. Zaczepił jednego z kelnerów i coś do niego powiedział. Cyntia obserwowała jak mężczyzna biegnie dalej, a Hektor do nich wraca.
Miałeś biec w obydwie strony – wypomniała mu.
I biegnę – Wskazał brodą na kelnera, który właśnie wracał z jego płaszczem i czapką. Mężczyzna gnał na złamanie karku. – Tylko, że nie swoimi nogami – dodał z uśmiechem wyższości. – Daj mi poprowadzić. – Ubrał czarny, długi płaszcz, chwycił za skórzaną rączkę wózka i energicznie zakołysał sporych rozmiarów gondolą. Marsel niemal od razu się roześmiał, wyczuwając, że jego pojazd zmienił kierowcę na tego, który był jego ulubionym.
Cyntia wsunęła swoją rękę pod ramię męża i poszli w kierunku miasta, tak jak czyniło wielu ludzi w wolnym czasie. Oddali się tej chwili spędzonej w rodzinnym gronie w pełni, na tyle na ile każdy z nich potrafił. William także właśnie oddawał się rodzinnym chwilom, tylko on czynił to zupełnie innym sposobem. William Oldman właśnie trzymał w dłoni ciężki dziennik należący niegdyś do Isabel Solcman de Rodrigez i poznawał pełną bólu opowieść o małej dziewczynce, dużą dozę erotycznych doznań nocnych, nieco strachu przed jutrem i konieczność wyboru między pewnością a pragnieniem spowodowanym zwyczajnym kaprysem. Był już przy samym końcu, gdy spostrzegł, że brakuje ostatniej strony.

Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 34: Na kartkach pamiętnika

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/