Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 7: Bezowocne poświęcenia
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Sala
jadalna w posiadłości państwa Montenegro tego dnia zdawała się
pękać w szwach. Niemal wszystkie stoły były zajęte przez gości
weselnych Juli i Bastiana, z których niektórzy przyjechali naprawdę
z daleka. Kelnerzy mieli więc pełne ręce roboty podczas
obsługiwania, dlatego Marta pokusiła się kilka dni wcześniej o
zatrudnienie na krótki czas kilku dodatkowych mężczyzn, ale i
kobiet, które miały wymieniać ręczniki, zmywać naczynia i dbać
o to by gościom niczego nie brakowało. Jeden ze środkowych stołów,
tych znajdujących się niemal w samym centrum dużego pomieszczenia
zajmowała rodzina Montenegro wraz z Bastianem i Hektorem. Rozpoczęło
się śniadanie, na czas którego Edwardem zajmowała się jedna z
służących. Było to tymczasowe rozwiązanie, dopóki Julia nie
znajdzie odpowiedniej piastunki dla swojego syna.
– Wina?
– zapytał jeden z kelnerów.
– Chętnie
– odezwał się Brown.
Wszyscy
się na niego wejrzeli z dezaprobatą, a on zdawał się tego nie
zauważać. Podstawił swój kieliszek i w skupieniu obserwował jak
czerwona ciecz wlewa się do szklanego naczynia.
Hektor
nakrył swój kieliszek dłonią i pokręcił głową kiedy kelner z
podobnym pytaniem zwrócił się do niego.
– Ja
dziękuje – rzekł szybko Julian. – Muszę mieć trzeźwy umysł.
– Z
jakiego powodu, ojcze? – zadrwił Martin, choć jednocześnie udał
zaciekawienie.
– Stoję
synu przed trudnym wyborem.
– Jakim?
– włączyła się do dyskusji Cyntia.
– Dotyczy
majątku. Nadal nie zdecydowałem czy pozostawić go w rękach harpii
bez serca czy tchórza.
Hektor
spojrzał na teścia spod łba.
– Jednak
się napiję – zawrócił kelnera.
Mężczyzna
niemal natychmiast zaczął napełniać kieliszek Rodrigeza, ale ten
zatrzymał go w połowie krótkim:
– Starczy.
– Co
tak mało? – Cyntia zwróciła się do narzeczonego tak pełnym
pretensji tonem, że Julia się aż zachłysnęła.
– Boli
mnie jeszcze głowa po wczorajszym wieczorze z Bastianem, kochanie –
wytłumaczył się, zachrypłym głosem.
Cyntia
kopnęła Browna pod stołem, bo ten siedział akurat naprzeciw niej.
Liczyła na to, że przyszły szwagier jakoś jej dopomoże.
– Mój
ojciec zawsze mawiał, że najlepiej leczyć się tym czym się
struło – wtrącił Bastian. – Zatem może kieliszeczek czegoś
mocniejszego?
– Nie
dziś – odpowiedział cicho, niezwykle spokojnie.
– Hektor,
jeśli masz ochotę, to naprawdę ja nie mam nic przeciwko.
Mężczyzna
spojrzał na narzeczoną z niedowierzaniem.
– Chcesz,
by twój przyszły mąż dorównał w piciu alkoholu mężowi twej
siostry? – zapytał Martin i zdawał się być rozbawiony. – A
może chcesz, by go przegonił?
– Właśnie,
kochanie? – Rodrigez zerknął na Cyntię, a potem wykonał
niewielki łyk i odstawił kieliszek.
– Ja
uważam, że wszystko jest dla ludzi.
– Ale
w odpowiednich ilościach, skarbie.
– Wydaje
mi się, że jakbyś wypił nieco więcej, to nie byłoby to żadnym
problemem – drążyła dalej Cyntia.
– Chyba
cię nie rozumiem, córko – wtrąciła się Marta. – W nocy
urządziłaś mu karczemną awanturę, bo śmiał wypić w karczmie,
a dziś sama najchętniej byś mu dolewała do kielicha i to
hektolitrami.
Hektor
przymknął oczy jakby go nagle zabolała głowa. Marta dopiero po
spojrzeniu na niego zdała sobie sprawę ze słów jakie
wypowiedziała. Od zawsze miała niewyparzony język, a utrzymanie
tak małoznaczących tajemnic nie było nigdy jej mocną stroną
– A
co pan Rodrigez robił tutaj nocą? – zapytał Julian i wbił
wyczekujący wzrok w swoją żonę.
Zapanowało
niezręczne milczenie, dopóki Bastian się nie odezwał:
– Może
lepiej się napij, tak przed śmiercią, to każdemu się należy.
– Słuszna
uwaga. – Hektor podniósł kieliszek do ust i zrobił kolejny tego
dnia niewielki łyk.
– Może
pan Rodrigez sam się wytłumaczy – zaproponowała Marta.
– Ależ
naturalnie. – Hektor rzucił jej pełne nienawiści spojrzenie
mówiące uduszę panią gołymi rękoma. – Czyniłem to co
większość ludzi czyni nocami panie Montenegro, spałem. –
Ukłonił się kulturalnie w stronę przyszłego teścia i nałożył
wędliny na kanapkę.
– Który
z pokoi pan zajmował? – Julian nie odpuszczał.
– Mój,
ojcze.
– I
ty na to pozwoliłaś!? – wrzasnął na córkę.
– Proszę
się nie unosić publicznie na kobietę, przynajmniej nie w moim
towarzystwie – Rodrigez pozwolił sobie na zwrócenie głośno
uwagi. – Zwłaszcza, że ta kobieta będzie moją żoną – dodał.
– Hektor
– syknęła na niego Cyntia, ale on tylko pokręcił nieznacznie
głową i przymknął powieki jakby chciał jej powiedzieć
spokojnie, nie martw się i najlepiej też nie wtrącaj.
– Śmie
pan mi mówić jak mam się zachowywać w moim własnym domu w
stosunku do własnego dziecka?
– Nie
śmiem panu mówić jak ma się pan zachowywać, a jedynie pragnę
zwrócić uwagę na to jak należy się zachowywać w towarzystwie.
Jeśli chce pan zganić córkę... – Spuścił na moment głowę
jakby się nad czymś zastanawiał, a potem ponownie spojrzał na
przyszłego teścia. – Oczywiście, ma pan takie prawo i słuszność
w tym przypadku, wszakże wpuściła mnie do swojego łoża za stanu
panieńskiego. Jednak proszę czynić jej uwagi na osobności. A
najlepiej nie czynić żadnych uwag. Za dziewięć dni będziemy
oficjalnie narzeczeństwem, niedługo potem małżeństwem. Proszę
więc powstrzymać swoje zapędy.
– I
o powstrzymywaniu zapędów mówi osoba, która zamieszkuje sypialnie
kobiety niezamężnej.
– Oczywiście
w pana oczach mniejszym przestępstwem jest sypianie z mężatką –
odciął się z szerokim uśmiechem Hektor.
– Możecie
przestać! – wysyczała przez zęby Marta.
– To
on powinien przestać. Powinien się pan wstydzić. Nie macie
ustalonej daty ślubu, nie było jeszcze nawet zaręczyn. Chce pan by
pańskie dziecko urodziło się bękartem.
– Zapewniam,
że żadnych dzieci przed ślubem nie będzie – odparł pewnie
Hektor.
– To
pana nie usprawiedliwia.
– Zapewne
nie, ale pańskiej córki też nie i to ani jednej ani drugiej. Nie
rozumiem też pańskiej hipokryzji. Bastian także nie jest jeszcze
członkiem tej rodziny, a zamieszkują z Julią wspólnym pokój.
– Julia
z Bastianem są już rodzicami.
– Czyżby?
Julia jest matką, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale czy
Bastian jest ojcem Edwarda postawiłbym pod dużym znakiem zapytania.
Brown
przysłuchiwał się rozmowie co jakiś czas uzupełniając swój
kieliszek. Julii głowa przeskakiwała z ojca na Hektora i z Hektora
na ojca. Cyntia dźgała przyszłego męża palcami w udo, ale to nie
powstrzymywało jego bojowych zapędów. Martin patrzył wyczekująco
na rodziciela, by ten wyjął jakiegoś asa z rękawa i skutecznie
zatkał usta Rodrigezowi, bo uważał, że w tym przypadku to ojciec
ma racje. Marta natomiast spokojnie jadła śniadanie i zdawała się
ignorować całe zamieszanie.
– Kogo
chce pan obrazić? A może chce mnie pan sprowokować?
– Nie
chcę nikogo obrazić. Chętnie też zmierzyłbym się z panem na
pięści, wcale tego nie kryje, ale jest pan schorowanym człowiekiem,
to nie byłyby równe szanse.
– Chętnie
przyjmę pańskie wyzwanie. Możemy wyjść teraz. – Julian wstał.
– Ani
się waż! – syknęła Cyntia w stronę Hektora i zapobiegawczo
chwyciła go za dłoń, mocno ścisnęła.
Marta
szarpnęła męża za nadgarstek i zmusiła by usiadł.
– Siadaj
i się nie wygłupiaj. Ludzie na nas patrzą.
– Posłucha
pan kobiety? – zadrwił Hektor.
– I
mówi to człowiek, który nawet nie odważył się wstać –
wtrącił się Martin.
Hektor
szeroko się uśmiechnął. W tamtym momencie doszedł do wniosku, że
nie będzie brata Cyntii darzył tak dużą sympatią jaką ona do
niego żywi.
– Zawsze
możemy się pojedynkować na rewolwery, wtedy będziemy mieli równe
szanse. W takiego rodzaju pojedynkach siła i wiek nie mają
znaczenia. Liczy się jedynie celne oko – zaczął Hektor.
– Co
ty wygadujesz? – zapytała z pretensją Cyntia.
Hektor
pod stołem przełożył swoją dłoń spod dłoni kobiety. Położył
ją na jej drobnej prawicy i ścisnął delikatnie, dwa razy.
– Cicho
– szepnął w jej kierunku.
– Nie
będę cicho! – Cyntia wstała na tyle energicznie, że przewróciła
krzesło, na którym wcześniej siedziała. – Nie będę milczeć!
To wy powinniście być cicho. Zachowujecie się jak dzieci, jak
dwoje smarkaczy toczących bój o jakiś nieistniejący gral.
– Cyntio.
– Mężczyzna chwycił ją za dłoń swoimi dwiema. Dokonał tego
niezwykle delikatnie. – Usiądź, por favor.
– Nie.
– Wyszarpnęła rękę z jego uścisku.
– Wywołujesz
skandal! – warknęła Marta przez zaciśnięte zęby.
– Właśnie.
Skandal i ta rodzina, toż to niemożliwe i niezwykle rzadkie
zjawisko – zadrwił Martin.
Julia
z załamaniem podparła czoło na dłoni, a Bastianowi brakło wina,
więc począł rozglądać się za kelnerem.
– Reagujesz
niezwykle impulsywnie – zaczął spokojnie Hektor starając się
załagodzić sytuacje.
– Impulsywnie?
To ty chcesz bić mojego ojca…
– Nie
chcę nikogo bić – przerwał jej.
– Bić
nie, ale strzelać do kogoś to już tak!
Wszyscy
goście znajdujący się w restauracji, którzy wcześniej ukradkiem
tylko zerkali w ich kierunku co jakiś czas, teraz już jawnie się
gapili, a nawet głośno komentowali.
– Zrób
coś – rozkazała Marta przyszłemu zięciowi. Wiedziała, że w
tym momencie nie ma już na kogo liczyć, i że paradoksalnie to
właśnie Hektor, choć był sprawcą większej części zamieszania,
może jeszcze to wszystko powstrzymać.
Rodrigez
po raz kolejny tego dnia rzucił przyszłej teściowej spojrzenie
godne piranii.
– Cyntio,
proszę…
– O
nic nie proś! I mnie nie dotykaj!
– Dobrze,
nie będę, ale nie zachowuj się jak dziecko – wyjaśnił cicho i
spokojnie, cały czas zajmując miejsce siedzące, podczas gdy jego
przyszła żona nadal stała. – Ludzie na nas spoglądają –
dodał patrząc z nadzieją. Liczył na to, że Cyntia się opanuje.
– A
niech się patrzą! Niech widzą! Nawet niech wiedzą jak się
zachowują dwaj najważniejsi mężczyźni w moim życiu!
Martin
zaczął unosić dłoń ku górze jakby się nieporadnie i niepewnie
zgłaszał.
– A
ja? – zapytał cichutko i skromnie z drwiną malującą się na
twarzy.
Julia
nie wytrzymała i dała mu przez łeb.
– Przestań
się wydurniać to poważna sprawa – syknęła w stronę brata.
– Usiądź,
porozmawiajmy wszyscy spokojnie – zaproponował Rodrigez.
– Spokojnie!
Ty i spokojnie?! Prędzej wszystkie narody się zjednoczą niż ja
zawierzę w twoje spokojnie! – zadrwiła gniewnie.
– Usiądź
– ponowił swoją prośbę tym razem ostrzej.
– Nie
mam ochoty! – wykrzyknęła.
– Powiedziałem,
żebyś usiadła! – uniósł się.
Cały
stół nagle zamilkł. Cyntii stanęły łzy w oczach i przez chwile
myślała o tym, by spełnić żądanie Hektora. Postanowiła się
jednak nie uginać i pomimo strachu pokazać mu, że nie będzie nią
dyrygował i bezkarnie na nią pokrzykiwał.
– Nie
rozumiesz co do ciebie mówię!? – to zdanie Hektor już krzyknął
i to na tyle głośno, że jego głos odbił się od ścian
restauracji, oraz zastaw i sztućców ułożonych na stołach.
W
oczach Cyntii pojawiły się wyraźniejsze łzy, takie których
wiedziała, że nie da rady długo powstrzymać przed wtargnięciem
na policzki. Pokręciła szybko głową.
– Nie…
nie wierzę – powiedziała, odwróciła się i wybiegła z sali.
Skierowała się schodami na górę.
Julian
przyglądał się całej scenie z niekrytą radością.
– I
z czego pan się cieszy? – zapytał warknięciem Hektor.
Mężczyzna
uśmiechnął się, zmrużył jedno oko i uniósł wskazujący palec
prawej dłoni do góry.
– Niech
pan zaczeka moment, staram się sobie coś przypomnieć. Nie jestem
pewny jak dokładnie brzmiały pańskie słowa, ale jestem pewien, że
było w nich coś na temat niepublicznego unoszenia się na kobietę.
– Zaśmiał się.
Hektor
zacisnął zęby, zrobił łyk wina i oparł się wygodnie o oparcie
krzesła.
– I
na co ty jeszcze czekasz!? – wrzasnęła na niego Marta Montenegro.
– Idź za nią! – poleciła.
Hektor
nie odpowiedział, chwycił za serwetkę, wytarł kąciki ust.
– Przeproszę
państwa na moment. – Ukłonił się wszystkim. Wstał, zasunął
za sobą krzesło, wyminął te wywalone przez Cyntię i poszedł do
jej sypialni.
Bastian
natomiast w końcu wychwycił kelnera.
– Wino
proszę.
– Brown,
wino? Co tak słabo? – zadrwił Martin. – My z tatusiem to się
napijemy szampana, czyż nie? – zapytał z uśmiechem.
– Oczywiście
synu. Jeden zero dla nas.
– Jeden
zero!? – wrzasnęła Marta.
– Nikt
nie będzie bezkarnie wrzeszczał na moją siostrzyczkę – wyjaśnił
Martin.
– Czy
jest coś o czym powinnam wiedzieć? – zapytała męża, potem
spojrzała na syna, ten jednak nie zamierzał mówić nic więcej.
– Tak,
jest jedna taka rzecz. – Julian chwycił za swój pełen szampana
kieliszek. Wstał jak do toastu. – Chcę byście wiedzieli, wszyscy
tutaj obecni, że wolałbym widzieć moją najmłodszą córkę przy
boku kelnera, niżeli przy boku Hektora Rodrigeza – mówił na tyle
cicho, by słyszała to tylko jego rodzina. Przechylił swój
kieliszek.
Martin
i Bastian poszli w jego ślady. Julia patrzyła na sytuacje z
niedowierzaniem. Marta natomiast wstała od stołu i zanim wyszła
zwróciła się do gości:
– Proszę
się nie niepokoić, bardzo przepraszamy, ale to było tylko drobne
nieporozumienie. Młodzi potrzebują czasu by się dotrzeć. Mój
przyszły zięć jest doskonałym myśliwym, a moja córka jak
wiadomo słynie z nienawiści do polowań. Tak więc... wynikł
drobny, naprawdę drobny konflikt.
Podczas
kiedy Marta robiła dobrą minę do złej gry i starała się
usprawiedliwić swoją rodzinę Hektor wszedł do pokoju Cyntii bez
wcześniejszego zapukania. Kobieta stała przy parapecie i właśnie
gasiła papierosa.
– Mogłeś
zapukać – usłyszał nieuprzejmy ton.
– Przykre,
że się tak do mnie odnosisz.
– Czego
chcesz? – Odwróciła się w stronę narzeczonego i podeszła
bliżej, ale nie na tyle blisko, by mógł ją dotknąć.
Przymknął
na chwilę oczy, zawiesił głowę i poruszył brwiami. Po chwili na
nią spojrzał.
– Przyszedłem
prosić o wybaczenie.
– Podniosłeś
na mnie głos, publicznie, przy całej mojej rodzinie, przy
wszystkich jutrzejszych gościach mojej siostry i ja mam ci wybaczyć?
– dopytywała, zupełnie tak jakby nie zrozumiała jego
wcześniejszych słów.
Hektor
był pod wrażeniem jej bojowego nastawienia, nie spodziewał się
nawet, że może być tak trudno. Sądził, że przeprosi, a kobieta
rzuci mu się od razu na szyję.
– Będę
twoim mężem. Poza tym ty też nie miałaś prawa się tak
zachowywać. Wiesz w jakiej sytuacji mnie postawiłaś?
Cyntia
uśmiechnęła się z niedowierzaniem, przy okazji zagryzając dolną
wargę, co było u niej oznaką zdenerwowania.
– Bawi
cię to?! – warknął na nią.
– Nie
mów tak do mnie – zwróciła mu uwagę i wojowniczo postąpiła
krok do przodu, wysuwając też przy tym podbródek.
– Zadałem
ci pytanie!?
– A
ja muszę na nie odpowiadać?
– Przydałoby
się! – krzyknął i poczuł pieczenie na lewym policzku. Przymknął
oczy, chwile trwało zanim ponownie spojrzał na narzeczoną.
– Pytasz
czy wiem w jakiej sytuacji ja ciebie postawiłam, a czy zapytałeś
siebie w jakiej sytuacji ty mnie postawiłeś? Nie pozwolę byś na
mnie ciągle wrzeszczał. I nie pozwolę się tak publicznie
traktować. – Cyntia zamierzyła się po raz drugi, ale poczuła
silny uścisk na nadgarstku. Był tak mocny, iż odnosiła wrażenie,
jakby Hektor miażdżył jej kości.
Hiszpan
spojrzał jej głęboko w oczy, jakby z wyższością. Wykonał krok
do przodu, co ją zmusiło do kroku w tył.
– Cyntio,
qué demonios estás haciendo! (tłum. Cyntio, co ty do cholery
wyprawiasz!) – wykrzyknął po hiszpańsku i wciąż trzymając
Cyntie za rękę kroczył do przodu, zmuszając tym samym, by się
cofała.
– Hektor,
boli – powiedziała. Wydawała się być przestraszona. Spróbowała
się wyszarpnąć, ale usłyszała tylko:
– Venir
aquí, maldita! (tłum. Chodź tu, cholera!) – wypowiedział przez
zęby.
Uścisk
dłoni Rodrigeza na drobnym nadgarstku Cyntii się nasilił.
Mężczyzna przyciągnął kobietę do siebie jednym, zdecydowanym
szarpnięciem.
– Ściskasz
za mocno. Hektor zadajesz mi ból. – Zapłakała.
Zatrzymał
się, nie wiadomo czy z powodu jej krzyku i płaczu, czy z tego, że
znaleźli się w miejscu, do którego zmierzał. Znajdowali się przy
toaletce. Pewnym ruchem usadził kobietę na pufie, mówiąc
delikatne:
– Siądź.
Sam
oddalił się od niej na kilka kroków i zasiadł na łóżku. Rzucił
smutnym spojrzeniem na jej zapłakaną twarz. Przyłożył trzy swoje
palce do czoła i zawiesił głowę. Zamknął oczy, jakby usilnie
nad czymś myślał.
– Postąpiłem
źle – przyznał i dopiero wtedy ponownie na nią spojrzał. –
Zarówno w restauracji, jak i teraz. Jednak Cyntio, to ty podniosłaś
na mnie rękę. Ja cię nie biję, nie życzę więc sobie byś ty
biła mnie. – Mówił spokojnie, jak na Hiszpana, to nawet za
wolno, aczkolwiek ciągle stanowczo.
– Ale
to ty o mało nie zabiłeś mi ojca – wyłkała.
– Nie
prawda.
– Zaproponowałeś
mu pojedynek!
– Bo
mnie sprowokował!
– A
ja? Ja też cię sprowokowałam? – Na przypomnienie sobie
tamtejszych wydarzeń poczuła gule w gardle, przez co słowa
wypowiedziała niezwykle cicho... niepewnie.
– Pierwsza
się uniosłaś i sprowadziłaś na nas wzrok tych wszystkich ludzi.
Podobnie jak przed chwilą pierwsza zachowałaś się agresywnie.
– Czyli
to moja wina?
– Po
części tak.
– Wyjdź.
– Nabrała pewności siebie i to na tyle dużej by wstać, i
wskazać mężczyźnie drzwi.
– Cyntio…
– Hektor podniósł się z łóżka, na którym siedział i
spróbował złapać dziewczynę za ramiona, ale odsunęła się
wystraszona.
– Nie
dotykaj mnie!
– Dlaczego?
– Prosiłam,
żebyś wyszedł – przypomniała, jednocześnie pocierając obolały
nadgarstek, czuła jak w niektórych miejscach puchnie.
– Umknęło
ci proszę – odparł spokojnie.
– Jestem
w swoim pokoju, nie muszę cię prosić byś go opuścił, mogę
żądać. – Czuła się przytłoczona jego obecnością, tym że
jest tak blisko, że jest wyższy od niej i o wiele silniejszy.
Podeszła do okna. Stanęła do Hektora tyłem, sądząc, że tym
nieco zamaskuje swój strach i to przed samą sobą.
– Na
twoje nieszczęście, po ślubie, kiedy już wprowadzimy się do
mnie, nie będziesz miała pokoju tylko i wyłącznie dla siebie. –
Uśmiechnął się skrycie i podszedł bliżej.
– Wyjdź!
– krzyknęła odwracając się.
– Nie
możemy porozmawiać?
– Nie
będę prowadziła rozmowy stylem jaki narzuciłeś.
– Co
tobie w nim nie odpowiada? Staram się być spokojny.
– Rozmawiasz
ze mną jakbym była twoim wrogiem, traktujesz mnie jak przeciwnika,
a ja mam być twoją żoną.
– Nie
traktuje cię jak wroga.
– A
mojego ojca?
– Sam
zaczął! – wrzasnął Rodrigez. – Sam się też prosił!
– Odwieczne
pytanie, który zaczął, to dla mężczyzn najważniejszy element
sporu, ważniejszy niż kompromis.
– Z
twoim ojcem nie da się przystać na kompromis. Jest uparty.
– A
ty nie?
– Cyntio,
co między mną a twoim ojcem, to zostawmy między mną, a nim. Nie
musisz się do tego wtrącać.
– Tak
naprawdę? Choć nie bez znaczenia jest, że to mój ojciec, to
chodzi o ciebie. Jakim ty jesteś człowiekiem?
– Przecież
mnie znasz.
– Nie,
nie – Pokręciła głową i smutno się uśmiechnęła. – Ja cię
nie znam. Wydawało mi się, że tak, że cię znam, ale tak nie
jest.
– Co
chcesz przez to powiedzieć?
– Hektor,
którego znałam nie zrobiłby mi krzywdy, ty ją zrobiłeś. Wyjdź,
proszę. Chcę zostać sama. Chyba tyle możesz dla mnie zrobić? –
Spojrzała na niego wyczekująco.
– Oczywiście
– odpowiedział, skłonił się i opuścił pokój przyszłej żony
zamykając za sobą cicho drzwi.
Po
wyjściu spojrzał w lewo, gdzie oparta o ścianę stała Marta
Montenegro. Nie dowierzał, że matka Cyntii była zdolna do
podsłuchiwania ich sprzeczki.
– Hiszpański
temperament – rzekła z pogardą. – Brawo. – Zaklaskała dwa
razy w dłonie, ale po cichu, tak by nikt poza Hektorem nie usłyszał.
– O
co pani chodzi tym razem? – Podszedł do niej i był niezwykle
wściekły.
– Moja
najmłodsza córka wprost nienawidzi przemocy. Wybrałeś najgorszy z
możliwych sposobów aby ją okiełznać. – Poklepała mężczyznę
po ramieniu, wyminęła i wróciła do restauracji.
Hektor
poprosił kelnera o butelkę wina i przysiadł z nią na schodach,
licząc na to, że Cyntia w końcu zmieni zdanie i wyjdzie z pokoju,
by go odszukać, i wszystko załagodzić. Marynarka bezpiecznie
spoczywała przy jego boku. Wypił dwa łyki czerwonego trunku prosto
z butelki. Alkohol nie palił gardła i nie rozgrzewał
zlodowaciałego wnętrza. Nie pomagał. Hektor zakorkował więc
butelkę, przymknął oczy, oparł głowę o barierki schodów i
starał się powstrzymać wypłynięcie łez, które czuł pod
powiekami. Powróciły wspomnienia, te należące do niewygodnych.
Stary, drewniany fortepian wygrywający melodie kołysanki. Dziecko
zasłuchane w muzykę, przecierające zmęczone oczy, starające się
nie zasnąć. Wszystko co dobre, spokojne i ciche kończyło się w
chwili trzaśnięcia drzwiami. Następnie pojawiał się strach w
oczach kobiety, jej krzyk, płacz, pierwszy cios, który powalał na
ziemie.
– Co
ci jest? – zapytał Bastian, szturchając Hektora w ramie.
– Nic
– skłamał, ocierając łzy tak by Brown tego nie zauważył. –
Pokłóciłem się z Cyntią – wyjaśnił patrząc na blondyna.
– Muszę
iść do kucharza, jakby mały płakał, zajrzysz? Julia mnie zabije
gołą ręką… właściwie to jednym palcem będzie w stanie, jeśli
Edkowi stanie się krzywda. – Bastian żywo gestykulował.
Brunet
spojrzał za siebie na drzwi prowadzące do pokoju Julii.
– Zajrzę
– odrzekł.
Bastek
zbiegł na dół czym prędzej, krzycząc po drodze:
– Wrócę
najszybciej jak tylko się da.
– Nie
śpiesz się, nie musisz – powiedział to zdanie na tyle cicho, że
Bastian nie mógł tego słyszeć.
Niedługą
chwilę potem uszu Hektora dobiegł płacz małego Edwarda. Wszedł
do pokoju przyszłej rodziny Brownów, odstawił wino na komodę i
podszedł do kołyski. Spojrzał na chłopca ubranego w biało-złotą
sukienkę. Dziecię było maleńkie w porównaniu z obliczem jego
dużych dłoni, ale wziął go na ręce najdelikatniej jak to tylko
było możliwe. Przeszedł się z niemowlęciem po pokoju lekko
kołysząc, ale nic nie pomagało, Edward krzyczał coraz głośniej.
W końcu postanowił się do niego odezwać.
– Wiem,
trafiłeś w fatalne miejsce, do może niezbyt rozgarniętych ludzi,
ale to twoja rodzina. Jedyna jaką masz, nigdy nie będziesz miał
innej.
Edward
otworzył oczy, spojrzał na prawie obcego mu mężczyznę. Chwilę
był spokojny, potem zaczął płakać znowu.
– Lubisz
kołysanki? Nie znam ich za wiele, ale liczę, że zadowolisz się tą
którą znam. Nie bądź wybredny jak twój dziadek, proszę.
Gdy
pierwsze małe myśli twe
Pod
powiekami skryły się
Niech
przyśni ci się lepszy świat
Bo
przecież ty za kilka lat
Spróbujesz
przegnać wszelkie zło
Zbudujesz
sobie lepszy dom*(5)
Edward
powoli zaczął się uspokajać, a Hektor śpiewać coraz ciszej,
potem nucić, aż w końcu zaprzestał, gdy usłyszał jak drzwi
pokoju się otwierają. Odwrócił się i dostrzegł jedną z
służących.
– Przyszłam
do chłopca, proszę pana – wyjaśniła.
– Proszę,
właśnie zasnął. – Odłożył małego panicza do kołyski i
zanim skierował się do wyjścia jeszcze ją delikatnie zabujał.
Stojąc
na korytarzu spojrzał na drzwi pokoju Cyntii, ale zrezygnował z
pójścia do niej, w końcu sama prosiła o to, by wyszedł, a więc
chciała być sama. Hektor wziął marynarkę ze schodów, te samą,
której zapomniał gdy poszedł uspokoić Edwarda.
Mężczyzna
skierował swoje kroki ku górze, do pokoju Marty Montenegro. Kobieta
właśnie pomagała przy doborze menu i zapinaniu wszystkiego na
ostatni guzik, dlatego do pokoju na poddaszu, którego używała jako
swój prywatny gabinet, wkroczyła dopiero po obiedzie. Kiedy
dostrzegła Hektora leżącego na jej łóżku początkowo się
wystraszyła, potem jednak strach ustąpił miejsca zdenerwowaniu.
– Co
tutaj robisz!? – krzyknęła przez zęby.
– Pije
bordo – odpowiedział, kręcąc szklanką z zawartością.
Ostentacyjnie wypił pozostałość i napełnił naczynie ponownie.
– W
moim łóżku? – dopytywała, siadając przy jego nogach.
– Jak
pani widzi, tak. Byłem w tym pokoju kilka razy, ale wcześniej nie
zauważyłem łóżka, było za parawanem. Nie sypia pani z mężem?
– Pochylił się do przodu.
– To
nie twoja sprawa!
Przełożył
szklankę z prawej dłoni do lewej.
– Będę
częścią tej rodziny, jej sprawy są moimi sprawami. – Przybliżył
się do przyszłej teściowej i położył swoją dłoń na jej
ramieniu, delikatnie pogładził.
Marta
pierw spojrzała na dłoń swojego przyszłego zięcia, potem na jego
twarz. Odskoczyła jak oparzona.
– Czyś
ty się z głupim na rozumy pozamieniał!?
– Obraża
mnie pani, a bardzo tego nie lubię. – Mówił spokojnym i
rzeczowym tonem. Wygodnie się oparł, przełożył szklankę na
powrót do prawej dłoni i zrobił łyk.
– Wynoś
się stąd.
– Ani
mi się myśli stąd wynosić. Przynajmniej nie dopóki sobie czegoś
nie wyjaśnimy. – Wstał i zbliżył się do kobiety.
– Czego
chcesz?
– Oszukała
mnie pani, a bardzo nie lubię kłamców. Przysługa za przysługę.
Na śniadaniu pani zamiast polepszyć i umocnić moją sytuacje w tej
rodzinie, pogorszyła ją pani. – Hektor rozpiął muszkę,
odrzucił ją na łóżko, obok wcześniej pozostawionej tam
marynarki. Następnie zabrał się za rozpinanie kamizelki, potem
górnych guzików koszuli.
– Czy
ty się rozbierasz? – Marta uśmiechnęła się z niedowierzaniem.
– Tak
– odpowiedział, zsuwając buty stopa o stopę.
– To
niesmaczny żart z twojej strony? – zapytała z nadzieją, że
Hektor się roześmieje i da jej spokój.
On
jednak nie zaprzestał poprzedniej czynności. Zdjętą kamizelkę
rzucił na ziemie, następnie ściągnął szelki ze swoich ramion i
wyjął koszule ze spodni.
– Nic
nie rozumiem – wyjaśniła Marta.
– Tak?
W takim razie już pani wyjaśniam. – Rozpiął mankiety. – Za
dziesięć minut w tych drzwiach zjawi się pani córka. Ja wtedy
będę leżał na łóżku, o tym. – Wskazał na łoże, pokryte
bordową narzutą. – A pani na mnie, okrakiem. – Uśmiechnął
się cynicznie.
– Oszalałeś?
Piłeś za dużo?
– Tak,
właśnie tak. Ja piłem, z Bastianem po kłótni z Cyntią, którą
pani sprowokowała swoim za długim językiem. Pijanego mnie, pani
przywlekła aż tutaj, by wykorzystać.
– Moja
córka cię znienawidzi.
– Nie
tylko mnie.
– Nic
nie zyskasz, więcej stracisz. – Zbliżyła się do niego.
Hektor
wykorzystał sytuacje i szarpnął za jej sukienkę.
– Aaa
– wrzasnęła kobieta. – Oszalałeś? – Niespodziewanie łzy
pojawiły się w jej oczach. W sekundę z bojowo nastawionej kobiety,
stała się lękliwą niewiastą.
– Proszę
nie krzyczeć, bo jeszcze pani mąż się pogniewa, gdy dowie się,
że pijany dogodził pani bardziej niż on gdy jest trzeźwy. –
Hiszpan uśmiechnął się z wyższością.
Ktoś
zapukał do drzwi.
– Marta,
wszystko dobrze? Jesteś tam? – Kobieta dopadła do klamki i
przekręciła korbkę zamka.
Hektor
stał już bez koszuli i zabierał się za zsuwanie spodni. Dostrzegł
przerażenie w oczach Marty, która opierała się o drzwi.
– Dogadamy
się? – zapytał cichym szeptem. – A może mam coś powiedzieć,
teraz, głośno, tak by pani mąż usłyszał?
– Wynoś
się stąd – wycedziła przez zęby już jawnie płacząc.
Pokręcił
głową z szerokim uśmiechem na ustach.
– Co
mam zrobić? – zapytała z rezygnacją.
– Marta!
Zawołam Martina! Wyważymy drzwi! Odezwij się!
Kobieta
nie wiedziała co robić. Stała tak między drzwiami, a Hektorem i
milczała. Julian pobiegł poszukać syna, albo któregoś z
przyszłych zięciów, ewentualnie jakiegoś kelnera.
– On
tu zaraz wróci! – krzyknęła. Dłonie jej się trzęsły.
– Bez
wątpienia tak. Zastanawiam się tylko kto zginie pierwszy, ja, on,
czy pani.
– Ubieraj
się! – wysyczała przez zęby.
– Ale
już? Tak szybko? Przecież jesteśmy prawie rodziną.
– Hektor!
– wrzasnęła, niespodziewanie odzyskując dawną moc, tak jakby
udało się jej przekonać samą siebie, że Rodrigez jest dla niej
niegroźny, że to tylko taka nietypowa gra z jego strony. – Nie
wyprowadzaj mnie z równowagi.
– Już
to zrobiłem. Ciężko sobie wyobrazić rodzinę bez dotykania. –
Chwycił kobietę za nadgarstki, zbliżył swoją twarz do jej, ale
nie pocałował. – Podobam się pani – zakpił.
– Nie
schlebiaj sobie!
– Podobam
się pani – powtórzył pewny swego. Uśmiechnął się i zaczął
ubierać koszule, oraz buty. Resztę rzeczy wrzucił pod łóżko. –
Wyjdę, poczekam w samochodzie. Jest mi pani winna nie jedną, a trzy
przysługi. Nie radzę odmówić.
– Ty
mi grozisz, synku? – zbliżyła się do niego gdy siedział i
wiązał sznurówki. – Mnie!? – wrzasnęła i wymierzyła mu
policzek.
Rodrigez
się roześmiał, chwycił kobietę za oba nadgarstki, tylko i
wyłącznie zapobiegawczo, by nie podniosła na niego ręki po raz
kolejny.
– Spędziłem
w tym pokoju kilka godzin. Niemiłosiernie się nudziłem.
Przeglądałem szkatuły i stare albumy. – Jeden kącik ust uniósł
ku górze, zdradzając złowieszcze zamiary wrednym uśmieszkiem.
– Drań!
– krzyknęła.
– Być
może, ale nie aż taki jak pani. Jak to jest? Pierwszy płacz,
dotyk, spojrzenie? Da się o tym zapomnieć, dla… pieniędzy? –
zapytał wprost.
Kobieta
napluła mu w twarz.
– Nie
masz o tym pojęcia, nie masz prawa się wypowiadać!
– Ludzie
często plotą głupstwa, często przypadkiem. Tak jak dziś pani
podczas śniadania. Proszę uważać na język, następnym razem to
mnie może się coś wymsknąć, albo wysunąć z kieszeni pani
zdjęcie z tysiąc osiemset siedemdziesiątego dziewiątego roku.
Mogłoby być ciekawie, nie sądzi pani?
Wypuścił
dłonie kobiety ze stalowych uścisków, skierował swoje kroki w
stronę okna. Otworzył je.
– Uważaj
bo cię wypchnę!
– Nie
zrobi pani tego – odrzekł pewnie. – Nie mam tego zdjęcia przy
sobie i nigdy go pani nie odzyska jeśli mi się coś stanie. To
zdjęcie może wtedy przypadkiem trafić w ręce kogoś innego.
Martin
z Julianem zaczęli dobijać się do drzwi. Hektor wyszedł
pośpiesznie na gzyms i skierował swoje kroki w bok w sposób
niezwykle ostrożny. Spojrzał w dół i od razu uznał to za błąd,
gdyż zakręciło mu się w głowie z powodu tak dużej wysokości.
Przełknął jednak ślinę, pokonał strach i zapukał w szybę.
Bastian natychmiast otworzył okno, zapominając, że otwiera się na
zewnątrz.
– Co
ty wyprawiasz? – warknął Rodrigez, który o mało nie spadł. –
Gdzie Julia?
– Poszła
do małego, przysłała mnie – wyjaśnił i otworzył szeroko oczy.
– Dlaczego wchodzisz oknem?
– Miewam
od czasu do czasu taki kaprys. Dlaczego zamknąłeś okno? Miało być
otwarte.
– Zimno
mi było – odparł w bardzo infantylny sposób, niczym kilkuletnie
dziecko, mówiące o czymś co jest po prostu oczywiste.
– Skoro
już tu jesteś, to użycz mi marynarki – polecił brunet.
– Ale
całej?
– Nie,
wyobraź sobie, że zadowolę się połową.
– Ale
mojej marynarki?
– Bastian,
zdejmij. – Wyraźnie tracił cierpliwość.
– Jestem
od ciebie wyższy.
– Bardziej
rzucę się w oczy na korytarzu, będąc do połowy rozebrany, niż
będąc w za dużej marynarce. Zdejmij.
– No
dobra, ale nie zapomnij oddać. – Bastian rozebrał się
pośpiesznie. – To moja najlepsza, nie zniszcz jej – rzekł
niemal ze łzami w oczach. – Przynosiła mi szczęście – dodał
smutno.
Hektor
zmierzył blondyna od stóp do głów, ubrał popielatą marynarkę i
wyszedł na zewnątrz. Zbiegł schodami w dół i czym prędzej
wsiadł do swojego samochodu. Oczekiwał Marty Montenegro.
Czekanie
przedłużało się w nieskończoność i Hektor już zaczął tracić
nadzieję na zwycięstwo z tą kobietą, gdy dostrzegł ją w odbiciu
bocznego lusterka. Weszła do samochodu, spojrzała na niego z mordem
w oczach.
– Nie
jestem jak pani mąż, nie dam sobą pomiatać. Nie jestem też jak
pani syn i nie dam sobą manipulować. Daleko mi też do Bastiana
Browna, nie jestem na sprzedaż. Postawię sprawę jasno. Ja oddam
pani zdjęcie, ale pani odda mi…
– Co?
Pieniądze? Udziały? Restauracje?
– Nie,
pieniądze mogę sam zarobić. – Spojrzał na kobietę z wyższością
i położył dłonie na kierownicy. – Obieca mi pani coś, co jest
o wiele trudniejsze do zdobycia.
– Co
to takiego? – dopytywała, siląc się na ton, w którym nie byłoby
ni cienia strachu i choć czuła lęk, to jej się to udawało.
– Pani
córka. Ona musi mi wybaczyć. Nie może zerwać tych zaręczyn.
– Nie
mogę się mieszać między was, młodych. – Uśmiechnęła się
delikatnie, jakby to miało być jakieś usprawiedliwienie. Być może
jakieś było, ale Rodrigeza z pewnością nie zadowoliło.
– Za
to ja pozwolę się wmieszać między was, starych.
– Jesteś
bezczelny.
– Uczę
się od najlepszych – rzekł, patrząc jej w oczy, a potem wbił
wzrok w przestrzeń przed sobą, tę rozchodzącą się za szybą
pojazdu.
– Mój
mąż nie pozwoli, by Cyntia cię poślubiła, zwłaszcza po
dzisiejszym.
– Wiem.
Ja nie proszę panią o zmuszanie Cyntii do ślubu, to zrobię sam.
Przekonam ją – poprawił się szybko. – Jednak muszę wiedzieć
co planuje pani mąż. On tak na mnie patrzył jakby…
– Jakby
coś wiedział?
– Właśnie.
Muszę wiedzieć co wie.
– Rozumiem.
Nie jesteś w stanie odeprzeć ataku, jeśli nie wiesz skąd
nadejdzie.
– Pani
zdjęcie w zamian za informację. Co takiego wie pani mąż? Daje
pani dwadzieścia cztery godziny, by się tego dowiedzieć.
– Nie
potrzebuje tyle czasu.
Hektor
spojrzał na Martę z szokiem i lekkim strachem.
– Pojedynek.
– Jedno słowo, a rozjaśniło sytuacje bardziej niż słońce w
samo południe.
– Wiele
osób o nim wie.
– Mój
mąż zapewniał mnie, że zna szczegóły.
– Jakie
szczegóły?
– Nie
zdradził mi ich, ale jeśli sam nie odejdziesz, to podzieli się
swoją wiedzą z Cyntią.
– Musimy
jemu zatkać usta – zdecydował.
– Nie
dam rady, jeśli będzie chciał wyjawić Cyntii prawdę, to zrobi
to, nawet nie pytając mnie nie tylko o zgodę, ale także o zdanie.
– Zatem
proszę mi pomóc uniknąć takiej sytuacji, albo chociażby ją
złagodzić.
– Jak
mam pomóc w łagodzeniu sytuacji, która nie wiem na czym polega?
– Nie
mogę pani powiedzieć.
– Będziesz
musiał, bo nie masz tutaj innego sprzymierzeńca.
– A
pani jest mym sprzymierzeńcem? Nie ufam pani.
– Nie
musisz darzyć mnie najmniejszym zaufaniem. Jeśli ktoś ma asa w
rękawie nie musi zastanawiać się nad ruchem przeciwnika.
Hektor
spojrzał na przyszłą teściową. Obliczał w pamięci zyski i
straty. Doszukiwał się wszystkich możliwych plusów i minusów tej
sytuacji.
– I
tak nie masz wyjścia. Jeśli mam powstrzymać mojego męża, to chcę
wiedzieć przed czym go powstrzymuje.
– Dobrze.
Plotka o pojedynku słynnych braci Rodrigez głosi, że stanęliśmy
do walki o majątek, ale to nie prawda. Nasz ojciec nie zostawił
żadnego majątku, tylko same długi…
– Jesteś
biedakiem!?
Rodrigez
spojrzał na nią pogardliwie.
– Proszę
nie przerywać.
– Odpowiedz!
Jesteś?
– Teraz
nie, ale tylko dzięki siostrze. Dysponuje jej majątkiem, który
odziedziczyła po swym ojcu, ale tylko do czasu aż nie wyjdzie za
mąż.
– Czyli
jesteś biedny. Nie masz nic na własność.
– Mam,
kilka fabryk, ale gdyby nie majątek Laury, to nigdy bym nie wszedł
w ich posiadanie. Czy mogę już powrócić do pojedynku, czy może
zechce pani pierw przejrzeć moje księgi rachunkowe?
– Zamieniam
się w słuch, ale do ksiąg też bardzo chętnie zajrzę. –
Przycisnęła kciuk do ust i przytaknęła kilkakrotnie głową. –
Tylko, że zrobię to później – dodała niewyraźnie.
– Kiedyś
się zakochałem, kochałem tak mocno, że aż ogłupiałem z
uczucia, ale ta kobieta mnie oszukała. Pewnego razu stanęła w
drzwiach mojego domu, była u boku mego brata. Stanęliśmy do
pojedynku, lecz stawką i wygraną nigdy nie był majątek. Właściwie
to w tej walce nie było zwycięzców, byli sami przegrani –
opowiedział ze smutkiem w oczach Hektor.
– Chyba
nie rozumiem, choć uwierz staram się. Nikt nie wygrał? Rewolwery
nie wypaliły? Obaj żyjecie? No mówże cokolwiek! – Miała ochotę
nim potrząsnąć.
– Obaj
żyjemy. Ja jednak straciłem to co kochałem najbardziej, możliwość
tworzenia, a mój brat kobietę, którą naprawdę kochał.
– Jak
to się stało?
– Stała
naprzeciw, nieco po boku. Nie ustaliliśmy kolejności, mieliśmy
strzelać jednocześnie. Byłem przekonany, że zginę, a nie
chciałem, by on miał to czego ja nie mogłem mieć.
– Strzeliłeś
do niej? – wywnioskowała Marta z niekrytym przerażeniem w oczach.
– Tak.
– Jeśli
mój mąż o tym wie, to…
– To
trzeba go uciszyć, bo pani córka nie zechce wyjść za mordercę! –
uniósł się.
– Czy
chcesz mi powiedzieć coś jeszcze? – Marta zdawała się wyczytać
z oczu Hektora, że ten nie opowiedział jej całej historii.
– Nie,
to już wszystko – skłamał. – Wrócę do siebie, a panią
proszę o dyskrecje oraz oddanie mi przysługi, inaczej wybuchnie
kolejny skandal w tej rodzinie, tym razem z pani udziałem.
– Zobaczę
co da się zrobić – burknęła nieuprzejmie i wyszła trzaskając
drzwiami.
– Proszę
zaczekać! – Hektor otworzył drzwi samochodu i krzyknął za
Martą. Zaczął zdejmować marynarkę.
– Co
ty wyprawiasz? Dlaczego znowu się rozbierasz? – dopytywała,
podchodząc bliżej i zasłaniając go swoim ciałem.
– Proszę
się nie martwić, nie rzucę się na panią. Mam znacznie lepszy
gust.
Marta
chciała wymierzyć mu policzek, ale pochwycił za jej nadgarstek.
Uderzyła więc z drugiej strony.
– Nie
obrażaj mnie! Trzymając ze mną zawsze zyskasz, mogę ci to
przysiąc, ale skończ z tym zachowaniem, bo jest nie na miejscu –
mówiła ze złością, po przez zęby.
– Chciałem
tylko prosić, by oddała pani Bastianowi jego marynarkę, oraz
podziękowała mu ode mnie i złożyła gratulacje z okazji zaślubin
– wyjaśnił pokornie, z teatralnie spuszczoną głową i urażoną
miną.
– Nie
będziesz na jutrzejszym przyjęciu? – zapytała z przejęciem, bo
tego wariantu nawet nie brała pod uwagę. Wzięła marynarkę i
przewiesiła sobie przez rękę.
– Nie
wiem, ale wydaje się, że Cyntia nie będzie chciała mnie oglądać
i to dłuższy czas – odpowiedział. – Przepraszam, ale chciałbym
zamknąć drzwi.
Kobieta
wykonała krok w tył, a Hektor zatrzasnął drzwiczki samochodu i
odjechał.
*(5)
Piosenka Gangu Marcela – Kołysanka dla małego
Hektor chyba od zawsze miał w sobie nutkę agresji i był nieprzewidywalny.Chyba trudno czuć się bezpiecznie przy kimś takim.
OdpowiedzUsuńCiekawe ilu ludzi ma na sumieniu Hektor Rodrigez.
Niby taki dobry, miły, a chwilami wyłazi z niego coś takiego, że po prostu przeraża, lepiej nie mieć w nim wroga, bo on jest dobry tylko do czasu.
OdpowiedzUsuńMomentami zaczynam się zastanawiać czy oni aby na pewno są zdrowi na umyśle. Te ich zmiany humorów są podejrzane. Na Cyntie nie można podnieść głosu, bo od razu wrażliwe dziewczę z niej wychodzi i się nad nią Hektor lituje, ale za chwilę ona potrafi wydzierać się i atakować. Na niego z kolei nawet krzywo spojrzeć nie można bo już mu się załącza złość i agresja. Marta pewnie siedzi w tym swoim gabinecie i tylko knuje. Bastian jakąś dziwną metamorfozę przeszedł, ale i tak według mnie coś kombinuje, tak podejrzanie miły jest dla każdego. Julian teraz pewnie uważa, że jak ma wiedzę to ma władzę nad Hektorem, a ja jednak myślę, że to mylne przypuszczenia. Martin, to nie jest ten, który chce zostać księdzem?, bo jeśli to on, to zdecydowanie mu się role pokręciły, powinien do zgody doprowadzać,a nie podkręcać kiepską atmosferę i świetnie się przy tym bawić.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej teraz wiadomo, że Hektor dużo jest w stanie zrobić by jego tajemnica na jaw nie wyszła. Tak w ogóle to kiedy on i Bastian się tak dogadali? No chyba, że to po prostu sposób Browna na otrzymanie pomocy od Hektora.
Wiadomość, że Hektor jest mordercą chyba mniejsze zdziwienie wywarło na Marcie niż to, że może nie mieć pieniędzy. Ale jak widać dobrego kompana do dbania o swoje interesy sobie wybrał i bardzo dobry sposób na nią znalazł. Z taką motywacją Marta na pewno mu pomoże.
Hektorek jaki sprytny. Lubię go, jest przebiegły, wyraża swoje zdanie, najnormalniejszy, który do tej rodzinki wszedł, chociaż Bastian też zyskuje w oczach.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto teraz pierwszy wyciągnie rękę na zgode, Cyntia czy Hektor.
Hektor wydaje się być czlowiekiem który może być wiernym przyjacielem ale i śmiertelnym wrogiem zdecydowanie nie chcialabym mieć go za wroga...sytuacja przy stole mega pokrecona ojciec na Cyntie ma nie krzyczeć publicznie bo to nie wypada zachwile narzeczona wkurza Hektora wiec zaraz najwyrazniej zmienia swoje poglady i sam na nia krzyczy ech a mowia że kobieta zmienna jest:-)
OdpowiedzUsuńŁał. Ta kłótnia przy śniadaniu... Hektor i Cyntia zachowują się jakby byli bardzo rozchwiani emocjonalnie. Tak, jak przypuszczałam - mój ulubieniec skrywa bardzo dużo tajemnic. A że tam zabił jakąś kobietę... Każde zachowanie da się jakoś wytłumaczyć - niekoniecznie usprawiedliwić. Cyntia nie powinna odpowiadać agresją na agresję, to nie jest tego typu facet, ale nie chcę się znowu rozpisywać na temat Hektora. Mam jedynie nadzieję, że to nie ona będzie dążyła do pogodzenia się.
OdpowiedzUsuńBastian jest zabawny, naprawdę, chociaż nie rozumiem od kiedy tak trzyma z Hektorem, ta ich nagła "przyjaźń" mnie zadziwia. No i biedna Marta! Kobieta ma za długi język, a nie powinna robić sobie wroga z przyszłego zięcia... Niech lepiej okiełzna męża, chociaż chwilami myślę sobie, że byłoby faktycznie dla Cyntii lepiej, gdyby nie doszło do tego ślubu.
Rozdział bardzo wciągający, ale najpierw błędy, potem treść:
OdpowiedzUsuńJa dziękuje – rzekł szybko Julian
dziękuję
nie długo potem małżeństwem
niedługo potem
a zamieszkują z Julią wspólnym pokój.
wspólny
bo uważał, że w tym przypadku to ojciec ma racje.
rację
wcale tego nie kryje
kryję
zaczął spokojnie Hektor starając się załagodzić sytuacje.
sytuację
Cyntii stanęły łzy w oczach i przez chwile myślała o tym by spełnić żądanie Hektora.
chwilę
Julia patrzyła na sytuacje z niedowierzaniem.
sytuację
a kobieta rzuci mu się od razu na szyje.
szyję
Przymknął oczy, chwile trwało zanim spojrzał na narzeczoną.
chwilę
Nie prawda.
Nieprawda
Nie traktuje cię jak wroga.
traktuję
pierwszy cios, który powalał na ziemie.
ziemię
zapytał Bastian szturchając Hektora w ramie.
ramię
Nie długą chwilę potem uszu Hektora dobiegł płacz małego Edwarda.
Niedługą
Zdjętą kamizelkę rzucił na ziemie
ziemię
wyjął koszule ze spodni.
koszulę
Hektor wykorzystał sytuacje i szarpnął za jej sukienkę.
sytuację
Uśmiechnął się i zaczął ubierać koszule, oraz buty.
koszulę
Nie jesteś wstanie odeprzeć ataku jeśli nie wiesz skąd nadejdzie.
w stanie
Wrócę do siebie, a panią proszę o dyskrecje
dyskrecję
mówiła ze złością, po przez zęby.
Poprzez
Hektor jest jeszcze gorszy niż się spodziewałam :( Miałam go za prawego mężczyznę? Myliłam się. Jak mógł zabić tamtą dziewczynę? Nie mieści mi się to w głowie. Jest podły, okrutny i agresywny. Nie widzę w nim obecnie żadnych pozytywnych cech. To rozbieranie się przed swoją przyszłą teściową było głupie. Skoro miał „asa w rękawie” - jakieś jej zdjęcie, to nie rozumiem po co ta szopka. Tak samo zrobienie przedstawienia przed ludźmi – powinien zostawić Cyntię w spokoju, zwłaszcza, że to on niepotrzebnie bredził o pojedynku z Julianem. Jak ona miała się zachować, co pomyśleć? Dobrze, że Cyntia postawiła się Hektorowi, najlepiej zrobiłaby teraz zrywając zaręczyny. Ale nie miałbyś wtedy pewnie o czym pisać :)
Julian znając część przeszłości Hektora powinien wiedzieć, że już lepszy Bastian od Hektora. Ten pierwszy nie jest chociaż niebezpieczny dla jednej z jego córek (ciekawe co zrobi Hektor gdy dowie się, że Cyntia nie zaszła z nim w ciążę. Ją też zabije?)
Polubiłam postać Martina, tylko czy on na pewno chce zostać księdzem? Jakoś tak nie pasuje do niego sutanna, choć czasem niby zarzuci jakąś religijną wzmianką :)
Czekam na kolejny rozdział.
amandiolabadeo.blogspot.com
Hektor się rozbierał przed przyszłą teściową, bo chciał ją wystraszyć, chciał z niej zakpić, z jej bólu i krzywdy sprzed lat (dowiesz się o co chodziło wkrótce). Pokazał tym, że jest nieprzewidywalny, nieobliczalny i że jest w stanie odważyć się na wszystko byleby zdobyć cel. Jednak jeśli widzisz w Hektorze całkowicie czarny charakter, to jednak cię zawiodę, bo on nie jest taki całkiem mroczny i zły, ma też dobre cechy i choć z uczciwością jest na bakier to... no ja bym go jednak mianował takim szarym człowiekiem (zły dla obcych, dla tych co mu podpadną, ale o swoich będzie się troszczył, czasami nawet aż za bardzo).
UsuńGdyby Cyntia teraz zerwała zaręczyny, to nie tylko ja bym nie miał o czym pisać, ale też mały Marselek nie miałby ojca i prolog by się nie zgadzał - nie byłoby spójności w tekście ;-)
Ale ty snujesz czarne scenariusze. Teraz sam się zastanawiam czy Hektor byłby w stanie Cyntię zabić. I to w sumie całkiem prawdopodobne, skoro Mirellę odstrzelił. Tylko tu trzeba też wziąć pod uwagę, że Mirella go zdradziła - z jego własnym bratem, a Hektor bardzo dużo poświęcił by móc z nią być. Hektor zmył plamę na honorze w ten sposób. Choć przyznam, że mógł zabić brata, ale wtedy też bym nie miał o czym pisać, bo Javier (brat Hektora) będzie bardzo ciekawą postacią ;-)
Martin jest specyficzny, on tam ma zawsze swoje zdanie na pewne tematy i nie boi się wypowiadać. I to, że chce zostać księdzem - on zwyczajnie wstydzi się kobiet, więc woli już być księdzem niż starym kawalerem ;-)
Rozdział mam napisany i już poprawiony, ale trochę poczekam z jego opublikowaniem (sprawdzę jeszcze raz literówki i końcówki).
Nie, wklejaj już teraz - ja sprawdzę :P
UsuńJa się w sumie nie dziwie, ze Hektor w końcu wybuchł no bo ile można powtarzać i tłumaczyć? Biedna pokrzywdzona bo Hektor na nią nakrzyczał niech sie cieszy, że jej nie odwinął. On w ogóle nie widzi swojej winy w tym wszystkim do tego za bardzo wyolbrzymia problem. Hektor to jednak jest inteligentny i potrafi manipulować ludźmi. Teraz ciekawe jak to wszystko rozegra matka Cyntii.
OdpowiedzUsuńHejo! :3
OdpowiedzUsuńHeh. Czy już mówiłam, że Hector wciąż mnie zaskakuje? xD Nie spodziewam się z jego strony takiej agresji. Chyba muszę się do tego przyzwyczaić :P
Zaskoczyła mnie sytuacja w pokoju, kiedy to weszła tam Marta. A myślałam, że ją uderzy, czy coś.
Totalnie zszokował mnie koniec. Nigdy bym nie pomyślała, że Hector byłby zdolny zabić kobietę. Jeszcze żadnej nie uderzył ( choć raz mało brakowało ), ale zabić...? Wow. Taki szok xD
Coś mi się wydaje, że tata Cyntii o tym wie i że powiedziała mu o tym Aurelia. No w końcu u niego była. Zobaczymy, jak to będzie! (:
Maggie
O, nareszcie jakieś światło padło na przeszłość Hektora i ten sławnetny pojedynek. Hektor mordercą? A to się porobiło, Cyntia, wielką przeciwniczka przemocy, nigdy chyba by mu tego nie wybaczyła, gdyby się dowiedziała. Więc z jednej strony mam nadzieję, że sojusz Hektora i Marty wypali, ale z drugiej strony coś czuję, ze to by było za proste i że ta sprawa jeszcze wyjdzie na jaw.
OdpowiedzUsuńOkazuje się też, ze Marta Montenegro ma coś poważnego na sumieniu. Czyżby sprzedała dziecko?
A Cyntia to doprawdy irytująca dziewczyna, przynajmniej dla mnie. Hektor chcę z nią normalnie porozmawiać, a ta się unosi i go policzkuje. No nie wiem, mam co do niej mieszane uczucia...
Hektor pokazał swój hiszpański temperament, oj tak, ale Cyntia nie pozostała mu dluzna, dziewczyna też ma charakterek, nie da się ukryć.
Bastian nie jest taki zły, inteligencją nie powala, ale zabawny jest przynajmniej. :D
Cyntia zgodzi się za ślub, ale jestem ciekawa, jak dojdzie do pogodzenia się prawie narzeczonych. Marta zainterweniuje? A może Julia? Albo Cyntii przypomni się, że potrzebuje przecież ojca dla swojego dziecka? No nic, poczytam, to się przekonam. :))
Zaczęłam nadrabiać zaległości, teraz już pójdzie z górki - po pierwsze wakacje, a po drugie historia Cyntii i Hektora wciąga.
Pozdrawiam,
Niezalogowana terpsychorka
Ale jesteś zalogowana, chyba, bo wyświetla się nick, a nie Anonimowy ;-)
UsuńBastian jeszcze pokaże swoją niejedną stronę - także inteligentną. Bastek należy do typu bumelanta, inteligentny i zdolny, ale leniwy i lubiący się zabawić.
Hektor jeszcze nie raz pokaże hiszpański temperament.
Cieszę się, że historia wciąga, choć zdaje sobie sprawę z tego, iż początki są raczej nudne.
Hektor coraz bardziej pokazuje swoje złe cechy. Wolałabym nie mieć go jako swojego wroga :)
OdpowiedzUsuńTa rodzina jest nienormalna, ale dobra, juz się przyzwyczaiłam.
OdpowiedzUsuńA związek głównych bohaterów to jakiś absurd. "Hektor, którego znałam nie zrobiłby mi krzywdy, ty ją zrobiłeś." - Hm, czyżby Cyntio? Raczej powinna się domyślić, że krzycząc na swojego narzeczonego, tylko go sprowokuje i że zaraz się rozbeczy, bo ją ściśnie za ręce. Rozumiem jej wybuchy, co prawda nie fajnie, że musi od razu unosić głos, ale to co czasem mówi Hektor jest paskudne i ja rozumiem oburzenie Cyntii, ale nie rozumiem dlaczego ona z nim jest! I jeszcze zachowuje się tak jakby nie wiedziała, że Hektor jest agresywny i że płaci za swoją złość i awantury. Głupia ta Cyntia. Ich coś w ogóle łączy? Ja rozumiem, że starasz się pokazać jaki ich związek jest burzliwy, że są przeciwieństwami, ale co ich przy sobie trzyma? Cyntię jeszcze może potrafię zrozumieć - Hektor jest męski, przystojny, czasem szarmancki i błyskotliwy, jednak wady raczej w nim zwyciężają, więc i tak jest na minus. Za to Cyntia...? Co on w niej widzi? Urodę i... nie wiem co jeszcze, bo właściwie to ona tylko krzyczy, beczy i okłamuje. Właśnie, kolejna sprawa to to, że ich związek jest strasznie zakłamany. Są tajemnice Cyntii i tajemnice Hektora i oboje robią wszystko, by nazwajem się oszukać i nie dopuścić do rozpadu związku. To dość urocze, nawet komiczne, więc to chyba nie jest opowiadanie o pięknej miłości, a raczej o toksycznej miłości. Brakuje chwil śmiechu, beztroski, czystej, szalonej miłośći dwojga ludzi. Oni tylko skaczą sobie do gardeł, przepraszają i knują. Gdzie to uczucie?
Cyntę lubiłam na początku, wydawała mi się dojrzalsza. Hektora dalej nie lubię, ale czasem rozumiem jego irytację przez narzeczoną. Oboje są jednak trochę niezrównoważeni. Podobnie jak cała rodzinka.
Moment w którym Hektora poniosły wspomnienia... nie spodziewałam się po nim takiej wrażliwości, ale dobrze, że pokazałeś, że ma jednak jakieś uczucia. Ogólnie czasem to widać, gdy chce być dla Cyntii dobry, ale w głębi duszy i tak jest zepsuty, skoro nie ma oporów przed zabijaniem.
Martin jest spoko, ale chyba trochę zbyt zgryźliwy jak na księdza.
Marta prawdę mówiąc zawiodła mnie przy tej sytuacji z Hektorem w jej sypialni. Pociągnął ją za suknię, a ona już zaczęła histeryzować, taka silna kobieta. Czasem ją lubię, zwłaszcza jak jest wredna dla Hektora i szkoda, że się go przestraszyła. Chciałabym, żeby chociaż ona mogła mu się postawić. Swoją drogą, ciekawi mnie JEJ tajemnica. Mam jeden pomysł, ale wyjawię go, jeśli okaże się prawdą.
Jak widzisz, Twoi bohaterowie wywołują we mnie mnóstwo sprzecznych i różnych uczuć, każdy rozdział jest zagadką i nie wiem czego się spodziewać po kolejnym. Czy tym razem zirytuje mnie Cyntia, czy Hektor? A może polubię Martę? Hah, to niesamowite! Większości Twoich bohaterów nie lubię, uważam ich za płytkich, ale z drugiej strony to wszystko jest strasznie ciekawe, te intrygi i tajemnice. Lubię to, że moje stanowisko ciągle się zmienia co do postaci przy jednoczesnym zachowaniu ich charakterów. Są tacy złożeni i fajnie obserwować jakie podejmują decyzje. Naprawdę zaczynam coraz bardziej wkręcać się w tą świrniętą rodzinkę, chociaż nie ukrywam, że jest ona zakłamana, a miłości w niej niewiele. Każdy coś ukrywa, co jednocześnie wciąga i intryguje. Popracowałabym tylko nad Cyntią, bo czasem jej wypowiedzi są bardzo dojrzałe i przypominają mi starą Cyntię, tą nowo poznaną, a innym razem tupie nóżką, strzela fochy i wali po twarzy jak jej matka. Moim zdaniem te strony się ze sobą kłócą, Cyntia ma w sobie sprzeczne cechy. O ile u Hektora łagodność i brutalność jakoś się ze sobą łączy, to u Cyntii rozwaga i głupota niezbyt.
UsuńRozdział był bardzo ciekawy, zresztą z każdym nowym coraz bardziej się wciągam. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem o tak pokręconych relacjach międzyludzkich, o takich zakłamanych relacjach i intrygach. Podoba mi się Twój pomysł i to jak historia kwitnie. Cegiełka po cegiełce, jest coraz ciekawiej i bogaciej. Czekam tylko aż będę mogła przyjąć stronę którejś z postaci całkowicie, bo jak na razie to moje uczucia są bardzo niestałe, ale to właśnie sprawia, że mam ochotę przeczytać kolejny rozdział. Może ten nieszczęsny William kiedyś okaże się "moją" postacią...? Nie wiem. Jak na razie chyba tylko Laurę lubię tak całkiem, ale pojawiała się jak na razie zbyt rzadko, a w tutaj nie mogę być pewna żadnej z postaci, bo ich zalety przeplatają się ciągle z wadami i nikt do końca nie jest płaski.
Nie ma to jak dobra awantura przy świadkach. Chyba po raz pierwszy nie dziwiłam się Hektorowi i jego wybuchowi. Nie powiem, że miał prawo tak potraktować potem Cyntie, ale ona też chyba zna go na tyle, żeby wiedzieć, co może czekać ją za podobne zachowanie. Nie, absolutnie tego nie popieram. I aż się krew we mnie zagotowała, jak pojawiły się te groźby pod adresem Juliana, którego bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńNo, ale...
Druga część rozdziału, ta z Hektorem i Martą, dobitnie udowodniła jak bezwzględnym i perfidnym sadystą jest ten mężczyzna. Jak on może postępować w ten sposób? I no tak, pan Rodrigez może żadnej kobiety nie uderzył, ale uśmiercenie jednej to taki pikuś, który można przemilczeć, tak? Ten strzał był z jego strony czymś, czego wybaczyć się nie da. Jak można zabić kogoś, kogo ponoć się kochało? Jestem ciekawa, jak na te informacje zareagowałaby Cyntia, która przecież przemocą się brzydzi...
"– Mój ojciec zawsze mawiał, że najlepiej leczyć się tym czym się struło – wtrącił się Bastian. – Zatem może kieliszeczek czegoś mocniejszego?" mój chłopak też mi tak mówił, kiedy dogorywałam po integracji, ale mało go na sąmo wspomnienie smaku i zapachu wódki nie obrzygałam. Wybacz szczerośc :p
OdpowiedzUsuńRozumiem, ze Cyntia chciała go upic, zeby był łatwiejszy :) chciała zrobic drugie podejście do upozorowanego zapłodnienia? Lubię takie intrygi :)
Marta faktycznie ma długi język, miało pozostac tajemnicą, ze spędził noc w ich domu a tu proszę nie trzeba było długo czekac, zeby chlapnęła ozorem!
Widac, że między zieciem a teściem zgrzyta i to dośc mocno i nie wiem czemu, ale mam przeczucie, ze to się niedługo zmieni w zażyłą przyjaźń. No dobra może nie przeczucie, a nadzieję!
Hektor na dużo spobie pozwala powatpiewajac w ojcostwo Bastiana, aż dziw że ten siedzi obok i ani drgnie!
– Właśnie. Skandal i ta rodzina, toż to niemożliwe i niezwykle rzadkie zjawisko – zadrwił Martin.
Podsumowanie Martina niezwykle trafne, brakuje tylko jeszcze plag egipskich a spotkałoby ich chyba juz wszelkie możliwe zło :p
Tyle się dzieje...
Historyjka Marty o kłótni nie była zbyt wiarygodna. Taka afera o polowanie? Chyba nie sądziła, ze publicznośc jej uwierzy!
Kolejna kłótnia, tym razem jedna z ostrzejszych, dlaczego mnie to nie dziwi, zastanawiam się w którym rozdziale wydrapią sobie oczy.
A potem to starcie z Martą, wiedziałam, ze nie ujdzie jej to płazem, ale nie spodziewałam się, ze Hektor posunie się az tak dalko, chociaż po dłuzszym zastanowieniu co to dla niego.
Co sie stało w 1879? Może znalazł zdjęcia jej kochanka czy coś albo jakieś listy?
Co? Jak to? Naprawdę zastrzelił tą kobietę? Już chyba rozumiem, wiec Aurelia tak jak powiedziała pocieszała go po śmierci tej kobiety i to pewnie ona wyjawiła Julianowi prawdę, kiedy go odwiedziła w poprzednim rozdziale! Mam rację?
Ten fragment mnie rozbawił: "Proszę się nie niepokoić, bardzo przepraszamy, ale to było tylko drobne nieporozumienie. Młodzi potrzebują czasu by się dotrzeć. Mój przyszły zięć jest doskonałym myśliwym, a moja córka jak wiadomo słynie z nienawiści do polowań. Tak więc... wynikł drobny, naprawdę drobny konflikt." xD
OdpowiedzUsuńWracając jednak do rozdziału, to muszę powiedzieć, że akcja naprawdę nabiera tempa! :D
Rodrigez może i stracił ukochaną, może zdradził go brat, może jest wściekły na Laurę i to, że operuje jej majątkiem, a sam niczego konkretnego nie posiada, ale! Ale to nie zmienia faktu, że jest żałosny - pogrywa w tak bezczelne gry, jest arogancki, lubi przemoc, krzyki i w sumie szarmanckość to taki jego płaszcz, pod którym skrywa swoje najgorsze oblicze - oblicze potwora!
Obawiam się o życie Juliana. Myślę, że skoro wie za dużo, to nie będzie chciał tego ukrywać i nic go nie odwiedzie od pomysłu wyznania wszystkiego Cyntii. Ktoś na pewno będzie maczał paluchy w jego śmierci - na bank! Mogę się założyć!
Cyntia to jednak z góry ma przesądzony los... Los Kopciuszka, służącej i w sumie nieszczęśliwej.
Być może dlatego będzie się zajmować tak lekkomyślnie Marselem?
A może ona powoli, dzień za dniem będzie popadać w jakąś chorobę psychiczną?
Naprawdę ta historia jest bardzo wciągająca i uwikłana w takie intrygi, że chętnie zobaczyłabym ją na ekranie :D
----> to się teraz lukier polał xD
Pozdrawiam :)
Więcej opisów, nad tym cały czas trochę boleję. Niby lubię, jak jest dużo dialogów, bo jest wartko, ale tych przeżyć wewnętrznych mi w niektórych momentach brakuje.
OdpowiedzUsuńCzasem Ci się też machną interpunkcyjne. Np.:
– Możecie przestać! – wysyczała przez zęby Marta. -> zamiast wykrzyknika "?!" albo sam znak zapytania.
– Zadałem ci pytanie!? -> Nie bardzo widzę sens wstawienia tu tego znaku zapytania, ale jeśli już ma być to w formie ostrego pytania to lepiej by było, moim zdaniem, jako: "Zadałem ci pytanie, czyż nie?!".
Ale to już moje czepialstwo.
Czasem mnie drażnią te słowne przepychanki Cyntii i Hektora (głównie przez pannę Montenegro, o której coraz bliżej mi powiedzieć "wyszczekany, egocentryczny pieszczoch"). Lubię za to Bastiana [mój faworyt jak dotąd] i Julkę.
Co do akcji, to tak trochę się nie spodziewałam, że Hektor zabił tę kobietę. W sensie, to, że nawywijał, było co najmniej oczywiste, ale że aż tak… Na miejscu Marty nie pozwoliłabym Cyntii za niego wyjść, choćby miał mnie nawet zabić. Rozumiem, że zdarza się zabić kogoś przez przypadek, ale nigdy z tak, jakby nie patrzeć, egoistycznej pobudki. Kochał? No dobrze, ale to marne usprawiedliwienie, bo jak się kogoś kocha, to umie się również pozwolić mu odejść. Może z czasem skomentuję to jakoś inaczej, jak poznam więcej faktów, ale – póki co – buduję swoją opinię na tym, co wiem, więc może i nie jestem jakoś szczególnie sprawiedliwa. ;)
Pozdrawiam,
Hagiri
Rozmowy Międzymiastowe
Ulicznice
Powoli powracam do czytania. Dziś jednak tylko ten rozdział, ale będę starała się wkrótce wziąć za następne.
OdpowiedzUsuńHektor, Hektor, Hektor... Coraz bardziej obawiam się tego człowieka. Jest niezrównoważony, agresywny i impulsywny. Już mi żal na myśl o Cyntii. Zdecydowanie wybrała nieodpowiedniego faceta na przyszłego męża. Chociaż ma nie najgorsze podejście do dzieci. Póki co. Nie mam pojęcia, czy aby i to nie zmieni się z czasem na gorsze. Na razie całkiem nieźle radzi sobie z synem Julii. Zresztą nie tylko on, bo i Bastian zasługuje na pochwałę. Z każdym rozdziałem można dostrzec w nim poprawę. Jestem ciekawa, jak będzie dalej... Myślę, że Marta powinna umieć jakoś zaradzić na pogróżki swojego przyszłego zięcia. Biorąc jednak pod uwagę, że jest od niej znacznie silniejszy, wydaje się to praktycznie niemożliwe. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić, aby po rewelacjach, które od niego usłyszała, sama popierała to małżeństwo. Mam wrażenie, że i ona nie chce już oddawać mu córki, ale nagle straciła możliwości wyboru. W końcu, co ona może zrobić? W sumie na jej miejscu szukałabym jakiegoś rozwiązania...
Moje ogólne odczucia odnośnie rozdziału? Emocjonujący. No i zdołała mnie wciągnąć. W końcu jest to naprawdę interesująca historia :)
PS: Przeczytałam zarówno Wprowadzenie jak i Prolog, wydarzenia z nich po prostu wyleciały mi z głowy. Dokładniej wyjaśniłam to na moim blogu.
Pozdrawiam! Do napisania ;)
Okej, oficjalnie boję się Hektora. Co nie zmienia oczywiście faktu, że darzę go większą sympatią aniżeli Cyntię. Raczej nie chciałabym mieć w nim swojego wroga, chyba mogłoby się to dla mnie źle skończyć.
OdpowiedzUsuńAle Hektor w łóżku Marty musiał być dla niej nie lada widokiem. Ja na jej miejscu chyba wyrzuciłabym go przez okno. Jednak ja to ja:))
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić - to opisy. Jest ich tutaj stanowczo za mało, oprócz dialogów dobrze jest poczytać coś więcej o odczuciach bohatera. To pomaga wczuć się nieco w ich sytuację.
L x
Wydaje mi się, że Hektor nie jest taki, bo chce. Może wcześniejsze wydarzenia miały wpływ na jego, jak się okazuje, okrutny charakter? Jest bardzo, nawet za bardzo sprytny, ale nie kontroluje się.
OdpowiedzUsuńBrown jest bardzo przyjemną postacią, wydaje mi się trochę jako takie wyrośnięte dziecko. Jest bardzo uroczy na swój sposób.
Cyntia wydaje mi się osobą... dojrzało-niedojrzałą, jak głupio to brzmi. Czasami dobrze i odpowiedzialnie się zachowuje, czasami wyleci z taką głupotą...
Ojciec mało wyrazisty, póki co tylko jako taki nerwowy pokazany. xD Martin pewny siebie i naprawdę dziwi mnie to, że zamierza zostać tym kim chce, bo jakoś mi nie pasuje. :-) A Marta? Genialna!
Ten rozdział baardzo mi się podoba, ten pomysł z Hektorem i matką Cyntii... świetne, nigdy bym na to nie wpadła! Tylko dowodzi, jaki Hektor jest sprytny. xD
No i wyjaśniła się tajemnica z pojedynkiem. A myślałam, że ona po prostu przez przypadek tak, ale że Hektor...?
No, lecę czytać dalej!
Nie dziwie sie Hektorowi że tak sie zachował ilzyće można sie tłumaczyć.Co do ojca Cyndi wydaje sie że jest wybuchowy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Hektora! Ma chłop gadane, i widać, że wie co nieco o świecie :D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się i lepiej zagłębiam się w Twoje opowiadanie, ale niestety nie mam możliwości by je czytać w miarę regularnie. Przperaszam...
truelifebydamien.blogspot.com
Bardzo ciekawa część jak zawsze Jaki Hektor okazał się sprytny.A Cyntia moim zdaniem troche przesadza ona może podnieść na niego rękę a on nie może podnieść na nią głosu.Czekam na moment kiedy Hektor dowie się o ciąży Cyntii jestem ciekawa jaka będzie jego reakcja.
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej widziałam Twoje opowiadania ale jakoś nigdy nie było mi po drodze je przeczytać.
OdpowiedzUsuńW końcu o to jestem i postanowiłam zacząć od tego. Na początek zaintrygował mnie tytuł potem zaczęłam czytać i przyznam, że zaskakujesz.
Pozytywnie i barwnie.
Piszesz ciekawie z jajem, masz wlasny styl i fenomenalna wyobraźnię której niejedna osoba mogłaby ci śmiało pozazdrościć.
Umiesz doskonale wykreować bohaterów, pokazać ich wady i zalety jak w przypadku Hektora (swoją drogą podoba mi się to imię)
Osobiście lubię dialogi ale zdecydowanie za mało opisów. One pomagają najlepiej poznać bohaterów, ich myśli i uczucia.
Po za tym w zasadzie nie mam do czego się przyczepić.
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie.
www.autorska-strefa.blogpost.com
Ja może nie tyle nie mam po drodze do niektórych opowiadań, ale po prostu nie mam niekiedy czasu i zaglądam do nich ze strasznym opóźnieniem. Jak widzisz, nawet na twój komentarz odpowiadam po ponad miesiącu.
UsuńCo do Hektora, to bohater dostał imię po synku mojej koleżanki, gdzie wszyscy, cała rodzina i znajomi byli przerażeni, że chce nazwać dziecko tak jak moja ciotka ze wsi nazwała psa, ale... potem wszyscy nawykliśmy, a ja dowiedziałem się, że Hektor to imię pasujące do Hiszpana, mające zdrobnienie Tito i tak sobie wykorzystałem :)
No właśnie z opisami jest tak, że one pojawiają się później, szczególnie te uczuć i myśli, i to nie dlatego, że byłem leniwy (na to można zrzucić brak bardziej rozległych opisów pomieszczeń i krajobrazów). Z bohaterami jest taki problem, że jakbym pisał zawsze co czują w danym momencie i co myślą, to... no to z góry zdradziłbym ich intencje, a tu niemal każda postać ma "drugie dno", szczególnie Hektor je ma, ale i Julia i Bastian, nawet służba.
Dziękować, pozdrawiać i pewnie wpadnę po kolejną porcję twojego opowiadania już niedługo, w końcu mamy długi weekend.
zacznę od tego że pisałem już ten komentarz ale zaginął bez śladu. Zdarza się i trudno :)
OdpowiedzUsuńzacznę może od Hektora który moim zdaniem zbyt szybko zrzucił maskę, jest zbyt agresywny wobec Cynti i moim zdaniem intrygi z Martą nie wyjdą mu na dobre. Wydaje mi się że ona go przechytrzy. Tak propo niej bardzo zdziwił mnie ten jej wybuch płaczu w gabinecie mnie bardzo zaskoczył w końcu ta kobieta trzyma w ryzach całą rodzinę a wyprowadził ją z równowagi taki wydaje mi się błahy powód, może powinienem wziąć poprawkę że to inne czasy. Ale wydaje mi się że jak ktoś jest wpływowy i silny to nie załamuje się tak łatwo. Hektor okazuje coraz więcej wad i szczerze na miejscu Cynti wolałbym wychować syna jako bękarta niż związać się z kimś takim.
Cyntia skolei w całym tym rozdziale okazała się być niezwykle słaba i dosyć lekko myślna bo przecież skoro zależy jej na szybkim ślubie to powinna ograniczyć swoje wybuchy i na pewno nie starać się zniechęcić do siebie Hektora. Wybiegając w przyszłość to wydaje mi się że tak jak to ich małżeństwo zaczeło się inrygą tak intrygą się skończy a Hektor wejdzie pod pantofel bardzo szybko.
Czekam ze zniecierpliwieniem aż pojawi się następny rozdział
a tym czasem zapraszam do siebie.
Hektor tak naprawdę jeszcze nie zrzucił maski, przynajmniej nie do końca.
UsuńGratuluję jasnowidztwa, bo naprawdę Marta przechytrza Hektora i to kilka razy, ale zawsze to wychodzi po fakcie, więc...
Marty przeszłość jest dosyć... ta przeszłość wyjaśnia jej wybuch.
Pewnie w dzisiejszych czasach też zdecydowałaby się wychowywać dziecko sama, ale w tamtych, będąc pod wpływem rodziny, siostry... Cyntia jest jeszcze strasznie niedorosła.
Cyntia jest w ciąży, więc też hormony tutaj mają swoje znaczenie, w przypadku jej stanów nerwowych i wybuchów.
Czy Hektor wejdzie pod pantofel... zobaczysz jeśli będziesz dalej czytał.
Hej! Znalazłam Twojego bloga przeglądając starsze wpisy " Kochaj walcz i cierp". Fajnie piszesz. Rozdziały są długie i nie nudzą. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mari
Dziękuję :)
UsuńHej! Znalazłam Twojego bloga przeglądając starsze wpisy " Kochaj walcz i cierp". Fajnie piszesz. Rozdziały są długie i nie nudzą. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mari
Bardzo fajne opowiadanie z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy istnieje jakiś aktualny blog o Majce i Patryku? Czy ta historia jest tylko do kupienia na ebookach? Pytam ponieważ nie mam możliwości pobrania ebooka a bardzo zaciekawiła mnie ta para.
Majka i Patryk, to była historia moja i Amelki, my już jej nie piszemy, więc nic aktualnego nie ma. Ja się z opowiadaniem pożegnałem opowieścią "Świat Niemiłości", do której można znaleźć link na mojej stronie autorskiej. Natomiast wszystkie "PDS" z tego co wiem, są dostępne na RW2010.
UsuńMuszę powiedzieć, że Hektorek zaszalał. Choć i tak wiem, że to namiastka tego, co potrafi. W sumie, nie ma powodu, żeby się ukrywać. Ani Marta głupia nie jest, ani Julian ślepy, wiedzą, jaki ma… powiedzmy, że temperament, jak to Marta ładnie ujęła :) Cyntia sama sobie jednak wybrała takiego, bo i co miała zrobić, jak została z brzuchem. Ciekawa tylko jestem, kiedy Hektor skapnie się, że coś jest nie tak. Przecież jest inteligentny, za to Cyntia mistrzynią w kłamstwach i manipulacji nie jest, więc musi się czegokolwiek domyślać.
OdpowiedzUsuńA Cyntia to taka histeryczka, zaczyna mnie naprawdę denerwować ta jej skrajność. Jednak na razie tłumacze sobie to buzującymi w niej hormonami. No i oczywiście tym, że była rozpieszczana zawsze i nie zna żadnej kary. To ją Hektorek nauczy, oj, nauczy.
Przy Edwardzie Hektor mnie urzekł swoją delikatnością i podejściem do małego. To jego kolejny plus u mnie. Chyba je musze gdzieś zapisywać.
Czar jednak prysł przy scenie z Martą… Nie spodziewałam się po Rodrigezie takiego aktu, powiedziałabym nawet, że desperacji. Choć nie do końca tak to wygląda – myślę, że to nie była żadna chwila słabości z jego strony, tylko po prostu facet nie bardzo wiedział, jak to wszystko ugryźć, a Marta okazała się być najlepszym celem, przez to, ile ma za uszami, a wierzę, że wiele. Z niczego takiego charakteru nie ma.
Pozostaje teraz pytanie, czy da mu się zmanipulować i co z tego wyniknie. I przede wszystkim, co takiego przedstawia zdjęcie, które zabrał Hektor(o ile zabrał, bo z nim to też nie wiadomo)?
Co do Bastka, coraz bardziej go lubię, tak po prostu. Jest taki śmiesznie dziecinny, lubię to w nim, chociaż miałam go za takiego dupka i zarozumialca. Mam też wrażenie, że to, iż nie jest ojcem Edwarda nie jest jego jedynym problemem… Więc kolejnym pytaniem jest, dlaczego dokuczasz też Bastiankowi i w jaki sposób będziesz to robił? Na pewno chodzi też o długi chodzi, ale ten smutek przy „przynosiła mi szczęście” strasznie mnie zastanawia, a wątpię, żeby chodziło o szczęście w kartach czy innej bzdurze.
Jaki ja mam problem z sensownymi komentarzami! Jak czytałam rozdział, to się bulwersowałam całą kłótnią i starciem Hektora z Martą, ale taraz.... trudno jest mi cokolwiek napisać :-/
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy może być jakieś wytłumaczenie, usprawiedliwienie zachowania czy może raczej charaktu Hektora? To wspomnienie dziecka z kołyski... Może wydarzenia z przeszłości, sytuacja rodzinna czy traumatuczne dzieciństwo miały wpływ na to, jakim teraz jest człowiekiem.
Intrygujące jest też to zdjęcie, które znalazł Hektor. Dlaczego było ono dla Marty takie ważne i co na nim było, że nie chciała, by wadło w niepowołane ręce?
O Cyntii to już nawet nie chcę się wypowiadać. Nie wiem, czego ona w końcu chce. Kobieta....tego nie da się ogarnąć ;-) Czasem sama siebie nie rozumiem, więc jak tu próbować zrozumieć inną kobietę?;-)
Pozdrawiam!
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńMilo zaczac nadrabiac Twoje opowiadanie. Mialam taka przerwe ze zaczynam od wczesniejszych rozdzialow. Jest tyle nowych rozdzialow, ze starczy na jakas wolna noc ;)
Nie moge sie doczekac az poznam dalsze losy Cyntii i mam nadzieje, ze jak najszybciej doczytam to opowiadanie.
Pozdrawiam
Igrajaca ze Smiercia
swiatlomrok.blogspot.com
PS. Przepraszam za brak polskuch znakow, ale mam angielski telefon. Postaram sie komentowac z laptopa ;)
Rozdział wyjatkowy, jednak nie rozumiem powodu kłótni. jak dla mnie to jakieś dziwne jest i mało prawdopodobne...
OdpowiedzUsuńKłótnia dość mocno naciągana niestety z tego co widzę. Rozdział ósmy jest chyba jednak najsłabszy, oczywiście tylko to moja subiektywna opinia.
OdpowiedzUsuń