Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 6: Damy lekkich obyczajów
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Cyntia
zamknęła okno i położyła się obok Hektora. Leżała tyłem do
mężczyzny, z nogami podkulonymi w taki sposób, że kolana niemal
dotykały jej brzucha. Hektor poczuł napływ wyrzutów sumienia.
Odczuwał jej smutek i zawód. Delikatnie pogładził po ramieniu
przez koronkę podomki, odchylił ją nieco by zobaczyć nagie ciało.
Musnął je wargami w sposób ledwie wyczuwalny.
– Przepraszam
– rzekł pewnie, choć cicho. – To nasza pierwsza noc, spędzona
we wspólnym łóżku. Naprawdę żałuję, że tak wygląda.
– Ty
ponosisz za to winę – warknęła.
– Wiem,
dlatego ja przepraszam. Naprawdę mi przykro. – Kreślił opuszkiem
palca wzory bez znaczenia, sunąc po nagim ciele jej ramienia oraz
karku. Pogładził włosy zabierając przy tym niesforne kosmyki z
jej policzka. – Cyntio, obiecuję ci, że to się już więcej nie
powtórzy. Nie bez twojej wiedzy.
– Zostaw
mnie, proszę. Chciałabym zasnąć.
– Cyntio,
za dziesięć dni nasze zaręczyny – przypomniał. – Zawiodłem
cię, więc jeśli mnie pogonisz, zrozumiem, ale każdy popełnia
błędy i wydaje mi się, że każdy zasługuję na drugą szansę.
– Nie
zrywam zaręczyn – odparła odwracając się twarzą do niego. –
Chcę jedynie byś dał mi dziś spokój.
– Naturalnie,
rozumiem twoje stanowisko, ale chciałbym ci coś ofiarować. – To
mówiąc sięgnął po swoje spodnie, pozostawione na stoliku przy
łóżku. Wyjął z nich owalny wisior z masy perłowej, naokoło
którego widniała szczerozłota koronka. Całość dopełniał
złoty, cieniutki łańcuszek. – Był w mojej rodzinie od pokoleń.
Chciałbym byś teraz ty go miała, w końcu będziesz częścią
mojej rodziny. Właściwie już nią jesteś.
Piękna
mowa Hektora sprawiła, że Cyntia nieco się rozpogodziła. Chwyciła
w dłoń wisior i zaczęła go obracać, oglądając skrupulatnie z
każdej możliwej strony.
– Co
to za daty i inicjały? – zapytała, zerkając pod spód medalionu.
– Ślubów.
Każda przyszła pani Rodrigez otrzymywała go przed ślubem. Może
jutro znajdziemy czas aby wybrać się do grawerni, aby dopisali datę
naszego ślubu.
– Nie
ustaliliśmy daty – przypomniała z lekką, aczkolwiek dokładnie
wyczuwalną pretensją.
– Mnie
odpowiada każda, która odpowie tobie. Nie mogę się już doczekać
aż będę twym mężem. – Zawisnął nad kobietą po raz kolejny
tego dnia, tym razem z uśmiechem na twarzy. Lewą dłoń wsunął
pod jej głowę. Nagle i gwałtownie przybliżył usta do młodych
warg, ale po chwili się opanował i pocałunek jakim ją uraczył
był niezwykle delikatny, tak subtelny, że śmiało mógł nosić
miano romantycznego pocałunku, choć Hektor nigdy nie uważał
samego siebie za romantyka.
– Nadal
śmierdzisz alkoholem i cygarami – stwierdziła z przyganą.
– Tak
pachnie prawdziwy mężczyzna – odrzekł z przyjaznym uśmiechem.
– Okropnie
– skrytykowała.
Hektor
się lekko roześmiał, a Cyntia mu zawtórowała.
– Masz
poplamioną koszule, od krwi – zauważyła.
– Wybacz,
ale nie mam tutaj nic innego na przebranie.
– Miałeś
czas na szlajanie się po barach, a nie miałeś czasu, by zadbać o
zmienne ubranie? – zapytała tonem pełnym pretensji.
Hektor
z rezygnacją spojrzał na narzeczoną. Wtedy poczuł, że nie będzie
tak łatwo, jakby sobie tego życzył.
– Cyntio,
nie chcę się kłócić, por favor.
Dotknęła
dłońmi jego zarośniętych policzków. Pogładziła i postanowiła
być mu przychylniejsza, by jej plan miał zadowalające efekty.
– Już
dobrze, przepraszam, nie chciałam być w stosunku do ciebie niemiła.
– Miałaś
powód. – Co do tego był przekonany i ani trochę nie dziwił się
jej reakcji. Właściwie to Hektor spodziewał się takiego obrotu
sprawy już podczas podróży wraz z Brownem samochodem.
– Jutro
znajdę dla ciebie jakieś ubranie Martina, jesteście podobnie
zbudowani.
– Dziękuję.
Mówiłem ci już, że jesteś aniołem? – zapytał z radością w
oczach.
– Nie,
nigdy. – Przygryzła dolną wargę przednimi ząbkami i wyczekiwała
dalszych komplementów na swój temat.
– Zatem
wiedz, że jesteś nim. – Złożył pocałunek na czole
narzeczonej, następnie na jej lekko przymkniętych powiekach.
Przeciągnął lekko rozwartymi wargami po jej nosie, by dobrnąć aż
do ust. – Jesteś aniołem, tyle że z dwumetrowymi rogami –
dopowiedział z łobuzerskim uśmiechem i delikatnie wsunął swój
język między jej wargi.
Cyntia
instynktownie pochwyciła za białą koszule Rodrigeza i zaczęła ją
rozpinać, a następnie zsuwać z jego ramion. Czyniła to z taką
pewnością ruchów, jakby nie robiła tego po raz pierwszy. Bo ona w
rzeczywistości nie robiła tego po raz pierwszy. Przed Hektorem był
przecież William. Jej śmiałe gesty zaczęły ją zdradzać, na
szczęście Hektor był tak zakochany, że zdawał się tego nie
zauważać, a i ona w porę się opamiętała.
Rodrigez
sam skierował swoje ręce do tyłu, odpiął sztywne mankiety,
gubiąc przy tym kwadratowe, złote spinki. To jednak nie było w
tamtej chwili najważniejsze. Jego celem było uwolnienie rąk z
rękawów koszuli. Udało mu się to, a wtedy powrócił do
całowania.
– Jesteś
pewna, że tego chcesz? – zapytał, patrząc głęboko w jej oczy,
gdy na moment przerwał taniec języków.
– Tak
– odpowiedziała z wyraźnym lękiem. Sama nie wiedziała czego
bardziej się obawia, czy pierwszego razu z innym mężczyzną, czy
tego, że Hektor może poznać, że nie jest jej pierwszym. By
zamaskować swoje zdenerwowanie uniosła się na łokciach i musnęła
jabłko Adama, następnie zeszła nieco niżej, aż dobrnęła do
zarośniętej klatki piersiowej mężczyzny.
Hektor
zaciągnął się znacznie powietrzem, a potem cały jakby
zesztywniał. Na krótki moment przestał oddychać.
– Cyntio,
ja jestem pod wpływem alkoholu, nie wiem na ile będę umiał być
delikatny – usprawiedliwił się, chwytając ją mocno za ramiona i
sprawił, że opadła na poduszki. Puścił ją i położył dłonie
na łóżku, tak, że kobieta znajdowała się między nimi.
Poczuła
się jakby była w klatce, w ślepym zaułku, w sytuacji bez wyjścia.
Ponownie się uniosła, tym razem splotła palce i zarzuciła je na
kark mężczyzny, pocałowała jeden z jego barków i wyszeptała na
ucho:
– Ufam,
Hektorze, że nie mógłbyś mnie skrzywdzić. – Starała się
brzmieć najpewniej jak to tylko było możliwe, ale w zaistniałej
sytuacji towarzyszył jej taki chaos w głowie, że nie potrafiła go
uciszyć.
Pierw
pozbawił narzeczoną podomki, delikatnie zsuwając ją z jej ramion.
Wziął kilka głębszych wdechów, jakby chciał się uspokoić.
– Coś
się stało? – zapytała, nie rozumiejąc jego reakcji.
Zamrugał
szybko, dwukrotnie oczami. Uśmiechnął się. Pokręcił nieznacznie
głową.
– Nic
się nie stało. Jesteś piękna. – W dłoniach trzymał materiał
jej koszulki nocnej, mocno pociągał do góry, aż był w stanie
zdjąć ją przez głowę. Powstrzymał się jednak widząc wstyd w
jej oczach. – Jesteś tego pewna? Naprawdę tego chcesz? –
dopytywał.
– Wcześniej
czy później, nie ma znaczenia. Nie uniknę tego.
– A
chciałabyś unikać? – Ledwie pohamował rozbawienie.
– Nie
wiem, nie mam doświadczenia – skłamała.
Hektor
nieco się zmieszał. Po tym co Cyntia zrobiła u niego w
posiadłości, kiedy naga wyszła z wanny i usiłowała go uwieść,
wątpił w jej dziewictwo. Uśmiechnął się jednak uroczo. Brak
doświadczenia u przyszłej pani Rodrigez, wyraźnie go ucieszył.
– Rzeczywiście,
brak doświadczenia, to duży kłopot. Coś na to zaradzimy –
zapowiedział i pozostawił na moment jej koszulę nocną w spokoju.
Powrócił do całowania policzków, nosa, usteczek, szyi, dekoltu.
Cyntia
wyraźnie zaczynała się rozluźniać. Poczuła jednak lęk kiedy
przypomniała sobie o konieczności udawania cnotliwej. Co prawda
woreczek z krwią tej nocy gościł pod jej poduszką, ale nie miała
pomysłu jak go stamtąd wydobyć przy tak jasnym świetle.
– Czy
coś się stało? – zapytał, wyczuwając jej stan, jakim był
nagły brak reakcji na jego pieszczoty.
– Chyba
jednak nie jestem tak odważna jak myślałam – wyznała skrycie, z
delikatnym uśmiechem zażenowania.
– Cyntio,
nikt nie wymaga od ciebie odwagi w takim momencie.
Opadła
głową na miękką poduszkę i pozwoliła, by przyszły mąż dalej
obcałowywał jej ciało.
– Na
pewno nie wolisz zaczekać do ślubu? – upewniał się, gdy jego
usta wciąż błądziły po jej szyi, w okolicy ucha.
– Nie,
nie chcę – odpowiedziała szybko, niemal agresywnie. Rozpoczęła
poznawanie dłońmi jego ciała. Pierw usiłowała opleść jego
plecy swoimi rękoma, z trudem jej się to udało. Następnie
błądziła po jego łopatkach. Wyczuła lekki meszek pod palcami, a
następnie kilka zgrubień i wklęśnięć, domyśliła się, że są
to blizny. Potem przesuwała prawą dłoń wzdłuż kręgosłupa.
Mężczyzna
nagle zesztywniał.
– Przepraszam,
wolisz bym…
– Nic
nie szkodzi. Jeśli chcesz, dotykaj – przerwał Cyntii tymi
słowami.
Zachęcona
sięgała za pasek jego spodenek. Zaczęła delikatnie, trochę
nieporadnie zsuwać z narzeczonego ostatni element odzieżowy. Hektor
podnosił jej koszulkę coraz wyżej, aż w końcu rzekł delikatnie:
– Unieść
rączki do góry.
Uczyniła
jak chciał, ale zaraz gdy zdjął jej koszulkę przez głowę i
odrzucił ją na podłogę, zasłoniła rękoma piersi.
– Nie
– powiedział Hektor, pokręcił głową i chwycił za jej
nadgarstki. Próbował delikatnie zabrać jej ręce z biustu, ale nie
pozwoliła mu na to.
Odpuścił,
pogładził lewą dłonią nagie przedramię kobiety. Szukał w sobie
wszystkich, możliwych pokładów cierpliwości. Choć z natury był
cholerykiem i często zdarzało mu się krzyczeć lub unosić.
– Spokojnie.
– Pragnął dodać jej otuchy, choć wylewność także nie była
jego mocną stroną. – Chcesz jednak zaczekać?
Zaprzeczyła
ruchem głowy.
– Może
chociaż do czasu oficjalnych zaręczyn?
– Nie
Hektor, nie chcę czekać – zapewniła, patrząc mu prosto w oczy.
– To
zabierz ręce – zażądał delikatnie. – Cyntio… co się
dzieje? – zapytał, gdy dostrzegł pierwszą łzę na policzku.
– Nic.
– Czuła gulę w gardle, uniemożliwiającą jej wyraźne mówienie.
– Zgaś świece, proszę.
– Dlaczego
płaczesz? – zapytał troskliwie.
– Nie
przejmuj się tym, zgaś świece.
– Jak
mam się nie przejmować?! – uniósł się, całkiem niepotrzebnie
i już po wypowiedzeniu tych słów, zdał sobie sprawę, że były
znacznie za głośne. Żałował.
– Krzyczysz.
– Spuściła wzrok.
– Przepraszam,
nie powinienem. Chodź do mnie. – Przyciągnął ją do siebie i
przytulił. Zrobił więc to co jego zdaniem było najlepsze w tym
momencie. – Naprawdę przepraszam. Jestem po alkoholu, zrozum.
– Nie
rezygnuj – wyszeptała.
Odchylił
się nieco, by móc spojrzeć w jej twarz.
– Co
powiedziałaś?
– Nie
przeżyje kolejnego odrzucenia – wyznała.
– Nie
odrzucam cię – zapewnił. – Sam nie wiem co mam robić. Twoja
reakcja mi nie pomaga.
– Zgaś
świece i rób swoje.
– Co
znaczy rób swoje? – zapytał wprost.
– Hektor
nie zadawaj pytań. Rób co musisz.
– Cyntio,
ale ja nic nie muszę. Ja mogę poczekać, naprawdę.
– Zgaś
– nalegała.
W
końcu jej usłuchał, wychylił się w jedną stronę i odwrócił
lampion, by zdmuchnąć świece. To samo uczynił z drugim lampionem.
– Spokojnie.
Spokojnie, już zgasiłem. Nie płacz, proszę cię. – Scałował
jedną łzę z jej policzka.
Przytuliła
się do niego. Starała się zapomnieć o Williamie na krótki
moment. I choć Hektor znacznie różnił się od jej wcześniejszego
kochanka, to właśnie te różnice najbardziej przypominały jej
Willa. Drapanie zarostem o jej aksamitny policzek, włosy na klatce
piersiowej ocierające się o jej piersi, większa muskulatura,
donośniejszy głos, bardziej pewne, męskie gesty. Rodrigez był
całkowitym przeciwieństwem Oldmana.
– Jesteś
pewna? – zapytał jeszcze raz, choć czuł zmęczenie tym ciągłym
upewnianiem się.
– Tak.
– Uspokoiłaś
się – stwierdził, słysząc jej pewny głos.
– Tak,
już tak.
Poczuł
przy swoich wargach jak jej usta zmieniają kształt, a ich kąciki
unoszą się ku górze.
– Kocham
cię – wyszeptał i rozpoczął obcałowywanie całej szyi, w końcu
doszedł do piersi.
– Drapiesz
– wyznała gdy poczuła jego zarost na swoim sutku.
– Przyzwyczajaj
się – wyszeptał.
Położyła
się wygodniej. Było jej dobrze, naprawdę przyjemnie. Poczuła się
nawet odprężona, gdy język Hektora sunął po jej nagim brzuchu.
Jednak kiedy kolano mężczyzny znalazło się między jej udami,
ponownie przyszedł strach i niewiedza jak to będzie z innym, z kimś
tak stanowczym i pewnym siebie jak Hektor.
– Nie
wiem czy umiem być delikatny – przypomniał.
– Wiem,
że nie umiesz – wymsknęło się jej, bo przypomniała sobie dotyk
opuszek palców Willa na swojej skórze, jego pocałunki, jego
postępowanie. To wszystko było tak delikatne, powolne, spokojne…
tak inne od poczynań Hektora.
Mężczyzna
na moment zaprzestał obdarowywać kobietę pocałunkami. Postanowiła
więc wytłumaczyć:
– Nie
jesteś delikatny, nigdy nie byłeś. Jesteś dobry, męski, pewny
siebie i takiego cię chcę. – Sama wykonała krok w jego stronę.
Pocałowała wgłębienie między jego barkiem a szyją.
Potem
ponownie zaczęła błądzić dłońmi po jego ciele, ucząc się go
niczym mapy, na pamięć. Rozchyliła nogi, zdejmując prawą dłoń
z ciała mężczyzny. Zacisnęła ją pierw na prześcieradle, a
potem skierowała pod poduszkę, po woreczek z krwią.
Hektor
zsunął swoje spodenki bardziej, niemal do kolan. Nakierował swoją
męskość w odpowiednie miejsce, ale zatrzymał się. Pocałował
jej brodę. Po chwili to ona odnalazła wargami jego usta. Nie
pocałował jej jednak. Oddalił się odrobinkę.
– Przepraszam
jeśli zaboli – wyszeptał i naparł do przodu.
– Cholera
– zaklęła, gdy poczuła jego niewielki fragment w sobie.
Hektor
zapobiegawczo się zatrzymał. Uśmiechnął się, zagryzł zęby i
walczył sam z sobą, by się nie poruszyć.
– Minęło?
– dopytywał.
– Nie
– odpowiedziała, czując łzy w oczach. Cyntia nie rozumiała jak
to możliwe, przecież wcześniej była z Williamem i to
kilkakrotnie. Nie pojmowała czemu współżycie z Hektorem tak
bardzo zabolało już na samym początku.
Nie
potrafił czekać dłużej, poza tym nie widział większego sensu w
zwlekaniu. Według niego Cyntia była cnotliwa i sądził, że
przedłużaniem tego nie oszczędzi jej bólu. Poruszył się
gwałtownie do przodu bez uprzedzenia, wcześniej przytulając ją do
siebie. Zacisnęła zęby tuż przy jego szyi, zadając mu tym
niemały ból. W ostatniej chwili przypomniała sobie o woreczku i
nacisnęła go trzymając w dłoni pod udem. Ciepło cieczy obryzgało
nieco jej pośladki, ale przede wszystkim zaplamiło prześcieradło.
Poczuła dumę, bo przecież od początku o to właśnie jej
chodziło. Naszły ją jednak też niespodziewane wyrzuty sumienia.
Schowała pusty woreczek z powrotem pod poduszkę, poczuła jak ból
mija. Wypuściła skórę Hektora, na której ciągle zaciskała
swoje zęby.
– Przepraszam
– wyszeptała.
– Nic
się nie stało. To było nawet sprawiedliwe.
– Sprawiedliwe?
– Ciebie
też bolało.
Poruszył
się dwukrotnie, a ona poczuła znajomą wilgoć i przyjemne, płynne
tarcie. Zatrzymała Hektora, gdy ten chciał się z niej wysunąć.
– Chcesz
przerwać? – nie dowierzała.
– Nie
chcę, by cię bolało – usprawiedliwił swoje poczynania.
– Zaczęło
się robić przyjemnie – odparła z wyraźnym zawstydzeniem.
– Zapewniam
cię, że jeszcze kiedyś do tego wrócimy. – Poruszył się
jeszcze ostatni raz, następnie pocałował ją w czubek nosa. –
Nie chcę jednak byś zaszła w ciąże przed ślubem – dodał.
Wysunął
swoją męskość z kobiety, zanim uzyskał pełne zaspokojenie.
Zacisnął zęby i postanowił jakoś to przetrzymać, i nie ulec
pokusie. Chciał, by jego dziecko było aktem miłości, poświęconej
przez Boga, tej prawej, szczerej i przyzwoitej, a nie skutkiem
zaspokojenia cielesnych potrzeb przed ślubem.
Cyntia
poczuła się jakby uchodziło z niej powietrze. Nie dowierzała w to
co właśnie miało miejsce. Takiej sytuacji jaka zaistniała w ogóle
nie brała pod uwagę. Postanowiła poradzić się Julii i to jak
najszybciej.
– Wezmę
kąpiel – powiedziała całując Hektora w policzek. Ukradkiem
zabrała z sobą pusty woreczek i zacisnęła w drobnej piąstce.
– Prosiłbym
byś mnie teraz, przez krótką chwilę nie dotykała – odparł
niesympatycznym tonem, choć nie chciał jej urazić. Jego głos po
prostu najczęściej zdradzał emocje w jakich się znajdował.
– Oczywiście,
rozumiem – wyjaśniła i czmychnęła najpierw do łazienki, a
potem, gdy Hektor zasnął, wymknęła się ukradkiem z sypialni.
W
niewielkim pokoju, o jasnych kremowych ścianach, w rogu mieściła
się kołyska, była pusta. Na łożu okrytym narzutą w łososiowe
róże leżał mężczyzna o jasnych blond włosach, na jego gołej
klatce piersiowej był położony kocyk niemowlęcy, a na nim maleńki
chłopiec – Edward.
Cyntia
wkroczyła do pokoju siostry nie pukając. Dopiero po wejściu
przypomniała sobie o obecności Bastiana. Jednak kiedy zobaczyła go
z synkiem Julii, nie dowierzała własnym oczom. Kilkukrotnie
zamrugała, co nie uszło uwadze brunetki.
– To
nie przywidzenia, to jawa – powiedziała do siostry, składając
ubranka niemowlęce i chowając je do komody.
Cyntia
postanowiła jej pomóc i się przyłączyć.
– Ty
i praca? – zapytała z drwiną Julia.
– Muszę
czymś zająć dłonie.
– Stało
się coś?
W
odpowiedzi uzyskała jedynie znaczące spojrzenie na swego przyszłego
męża.
– Co?
On? Śpi jak zabity, możesz mówić.
– Byłam
z Hektorem – wyznała szeptem.
– To
cudowna wiadomość. – Brunetka szczerze się uśmiechnęła.
– Właśnie,
że nie.
– Jak
to? Nie uwierzył w twoją cnotę? Było trzeba być bardziej
przekonywującą. – Z rezygnacją usiadła na łóżku, nie zdając
sobie nawet sprawy, że tym ruchem przebudziła Bastiana, który
zawsze gdy miał dziecko na rękach czy piersi podczas snu, to
właściwie nie spał a na wpół drzemał.
– Nie
w tym rzecz – powiedziała przez zęby. – On nie dopuści do tego
bym zaszła z nim w ciąże przed ślubem, będzie o to dbał.
– Dlaczego?
– Jest
przyzwoity.
– Przeklęta
przyzwoitość – wypowiedziała przez zęby, ze znaczną odrazą
Julia.
– Fakt,
przeklęta. Powiedz mi co ja mam teraz zrobić? – Cyntia
zaprzestała składać ubranka swojego siostrzeńca i usiadła przy
boku siostry.
– A
skąd ja mam to wiedzieć?
– Udawanie
dziewictwa było twoim pomysłem.
– Chciałam
ci pomóc.
– Wiem,
ale wpędziłaś mnie w jeszcze większe tarapaty.
– Dlaczego
większe? – Nic z tego nie rozumiała. Swoim skromnym zdaniem wcale
nie pogorszyła sprawy.
– Hektor
myśli, że byłam cnotliwa, wiesz co pomyśli, gdy urodzę?
– Wszystko
zależy od tego kiedy się pobierzecie.
– Najwcześniej
za miesiąc.
– Nie,
w tak wczesnego wcześniaka, to żaden mężczyzna nie uwierzy.
– Właśnie.
– Hektor
prędzej odkryje naszą intrygę niż uwierzy w niepokalane poczęcie
– stwierdziła z pewnością w głosie przyszła pani Brown.
– Julio,
zastanów się. On uważa, że był moim pierwszym. Pomyśli, że nie
byłam mu wierna.
– Właśnie,
w ogóle o tym nie pomyślałam. – Brunetka teatralnym gestem
uderzyła się w czoło.
– On
mnie zabije. – Załamała się Cyntia. – A jeśli sprawa wyjdzie
po naszym ślubie, to przed zabiciem, pewnie będzie na tysiące
sposobów torturował.
– Nie
jest głupi, nie popełni przestępstwa z powodu niewierności żony.
Już prędzej unieważni małżeństwo...
– I
narazi rodzinę na kolejny skandal – zagrzmiał męski głos zza
parawanu.
Julia
i Cyntia spojrzały w kierunku drzwi.
– Witajcie
siostry, przybyłem na wesele, ale widzę szykuje się stypa.
– Martin.
– Odetchnęła z ulgą młodsza siostra. Przeczesała dłońmi
rozczochrane włosy i podbiegła wtulić się w brata, który jak
zwykle w takiej sytuacji rozwarł szeroko ramiona, by ją przygarnąć.
– Tym
razem nie mało nabroiłaś, siostrzyczko. – Wysoki, smukły
mężczyzna z kozią, niewielką bródką pogroził palcem.
Cyntia
nie mogła się powstrzymać i chwyciła Martina za kraniec zarostu.
Było to dla niej zupełną nowością, gdyż jej brat nigdy
wcześniej nie zapuszczał brody.
– Dlaczego
się skradasz? Omal zawału przez ciebie nie dostałyśmy! –
naskoczyła Julia.
– Przepraszam,
chciałem tylko spojrzeć na siostrzeńca. Sądziłem, że śpicie, a
było otwarte. Teraz to z resztą nie ważne. – Wzruszył niedbale
ramionami i spojrzał na Cyntię. – Czy ktoś mi powie kim jest
Hektor?
– Moim
przyszłym mężem – wyznała.
– A
kim jest ojciec twojego dziecka?
– William
Oldman – odpowiedziała z wyraźnie słyszalną kpiną w głosie.
– Ten,
którego ojciec postrzelił, bo myślał, że cię bierze na siłę?
Ten, z którym nieraz biegałem po sadzie za dzieciaka, a matka była
przeciwna naszej przyjaźni? A właśnie, bo to chyba syn ogrodnika
był, czyż nie?
– Martin,
proszę cię – wtrąciła Julka, ale mężczyzna się tylko
roześmiał.
– I
z czego rżysz? – zapytała ze wściekłością Cyntia. Usiadła na
łóżku obok siostry. Jakoś nagle odeszła ją cała ochota na
przytulanie się do starszego braciszka.
– Tak
sobie pomyślałem o naszej rodzinie. Chyba żadne rozgrzeszenie nam
nie pomoże, żadna pokuta...
– Martin
bez tych kościelnych bredni, proszę! – krzyknęła starsza z
sióstr.
– Doradź
mi coś. – Cyntia miała łzy w oczach.
– Jeśli
wierzysz w miłość tego mężczyzny to powiedz mu prawdę –
zaproponował i usiadł na łóżku przy swojej młodszej
siostrzyczce.
– Oszalałeś?
Mam powiedzieć przyszłemu mężowi, że jestem w ciąży, na
dodatek udawałam cnotkę!? – wykrzyknęła Cyntia.
– A
widzisz inne wyjście?
Cyntia
wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju, wyrażając w ten
sposób swoje wielkie zdenerwowanie.
– Musi
być inne wyjście – powiedziała kobieta, wkraczając do pokoju
córki.
– Matko?
– Cyntia zrobiła oczy większe niż monety.
Martin
natomiast jak nigdy zaniemówił.
– Jak
mogłeś nie zamknąć drzwi? – zapytała z pretensją przyszła
pani Brown.
– Matko,
teraz matko... kiedy zamierzaliście mi powiedzieć? – Nieco ponad
czterdziestoletnia kobieta zaczęła gestykulować dłońmi. Nawet w
najgorszych snach nie nachodziły ją takie koszmary jakie jej dzieci
fundowały na jawie. Pomyślała, że jak tak dalej pójdzie, to
będzie bała się wstawać z łóżka, martwiąc się o to co też
mogli nabroić tego dnia.
– Ja
dowiedziałem się pięć minut przed tobą – wytłumaczył się
Martin.
Marta
podeszła do niego pośpiesznie i wymierzyła siarczysty policzek.
– Od
dwóch minut powinieneś być u mnie i mnie o tym informować! –
wykrzyknęła ostro. – A wy? Co wyście sobie myślały? –
zwróciła się ostro do córek.
– Matko,
chciałyśmy... – Julii zabrakło słów, bo tak naprawdę ich
pomysł się nie powiódł. Gdyby było inaczej, to przynajmniej
miałyby dobre usprawiedliwienie i niezaprzeczalny argument.
– Co
chciałyście?
– Same
sobie poradzić – odpowiedziała Cyntia.
– I
jak widać, nie poradziłyście sobie najlepiej.
– Jak
widać – przyznała Cyntia z rezygnacją i zagryzła ząbki tak
mocno, że te aż zgrzytnęły. Nienawidziła, gdy jej matka się
mądrzyła i udawała nigdy nieomylną.
– Skoro
już znasz prawdę, to może byś tak nam pomogła, zamiast tylko
krytykować. W końcu jesteśmy twoimi dziećmi. – Julia spojrzała
na rodzicielkę z nadzieją.
– Czasami
zastanawiam się co ja takiego strasznego zrobiłam w życiu, że
zasłużyłam sobie właśnie na takie dzieci.
– Bóg
zsyła na nas tyle cierpienia ile jesteśmy w stanie znieść, matko
– odciął się Martin.
– Pomożesz
nam czy nie? – zapytała Cyntia, która od dłuższej chwili
milczała.
– Pomogę
tobie, bez obaw, ale pierw chciałabym coś wyjaśnić. – Kobieta
złożyła dłonie w koszyczek za swoimi plecami i podeszła do
córki. – Jesteś w ciąży? – zapytała z grozą w oczach.
– Tak
mi się wydaje – wyznała dziewczyna, a chwilę potem poczuła
siarczysty raz na prawym policzku.
– Z
kim?
– Mamo...
– Pytałam
z kim!?
– Nie
krzycz, bo obudzisz Bastiana i Edwarda – zwróciła jej uwagę
Julia.
– Nie
mów mi co mam robić w moim własnym domu. Poza tym dobrze wiesz, że
twojego przyszłego męża, gdy jest pijany, nie obudziłyby nawet
wystrzały z armat. A ty odpowiadaj gdy pytam – zwróciła się do
młodszej córki. – Kto jest ojcem tego dziecka?
– William
– przyznała.
Marta
wymierzyła kolejny policzek córce. Martin wstał, ale Julia
chwyciła go za rękę i szarpnięciem zmusiła, by znów usiadł.
– Nie
wtrącaj się, bo tylko pogorszysz sprawę – warknęła szeptem w
stronę brata.
– A
twoja cnota co ma z tym wszystkim wspólnego?
– Oszukałam
Hektora – przyznała przez łzy. Zacisnęła usta w oczekiwaniu na
kolejny policzek. Ten jednak nie nadszedł.
– Nie
mam więcej pytań. Rozdzielcie się, jest noc, nie wypada byście
tutaj siedzieli i spiskowali. – Kobieta ponownie złożyła dłonie
w koszyczek za plecami.
– Ale
miałaś nam pomóc – przypomniała Julia.
– Nie
wam, a Cyntii i pomogę jej, rano. Martin powiem służącej na
nocnej zmianie, by przyniosła świeżą pościel do twojego pokoju.
Julio zostań z mężem i synem, rano rozpoczną się przygotowania
do twojego ślubu i wesela. A ty Cyntio wracaj do Rodrigeza i bądź
dla niego miła, tylko nieszczególnie, by się nie zorientował, że
coś jest nie w porządku. – Kobieta skierowała się do wyjścia,
ale zawróciła w ostatniej chwili, by uderzyć córkę po raz
trzeci. – Nie płacz – szepnęła. – Płakać będziesz po
ślubie jeśli nie zmądrzejesz. Zapewniam cię, że twój przyszły
mąż ma cięższą rękę niż moja. Dlatego skorzystaj z mojej rady
i po ślubie zajmij się tym co do ciebie należy. Prowadzeniem domu
i rodzeniem dzieci. – Opuściła pokój, ale nie domknęła za sobą
drzwi. Nasłuchiwała.
– Boże,
co za okropna kobieta – powiedziała Julia o własnej matce.
– Słyszałam.
– Marta ponownie wkraczyła do pokoju. – Jeśli chcesz się
solidaryzować z rodzeństwem, to zapomnij, nie uderzę cię.
Pojutrze masz ślub, nie możesz mieć sińców. Rozejść się –
poleciła i czekała cierpliwie aż Cyntia i Martin opuszczą
sypialnie przyszłych państwa Brown. Wyszła za nimi i skierowała
się do pokoju swojego i męża.
Cyntia
powróciła do siebie, tak jak radziła jej matka. Była już czwarta
rano. Delikatnie wsunęła się pod kołdrę u boku Hektora. Była
zmęczona, ale sen nie przychodził. Problemy się mnożyły,
tajemnice rosły, a to wszystko spędzało jej skutecznie sen z
powiek. O szóstej przestała walczyć o chwilę zapomnienia w
postaci pięknego snu. Wstała i postanowiła uczesać się przy
toaletce z pięcioma wysokimi lustrami. Wtedy wstał także Hektor i
pierwsze co zrobił to założył spodnie. Kobieta spojrzała na jego
odbicie w lustrze. Szelki bezwiednie zwisały, a guziki spodni nie
były zapięte, to wszystko sprawiało, że trzymały się luźno na
biodrach. Cyntia doszła do wniosku, że Hektor jako mężczyzna jest
nawet przystojny i że gdyby to jego spotkała jako pierwszego, przed
Williamem, to mogłaby obdarzyć go szczerym, nie do zburzenia
uczuciem. Jej zdaniem Hektor na to zasługiwał, za swoją dobroć,
prawość i przyzwoitość... przede wszystkim za przyzwoitość.
– Już
wstałaś, kochanie? – zapytał zachodząc ją od tyłu i całując
w policzek. – Co ci się stało? – Chwycił podbródek przyszłej
żony w dwa palce i odwrócił nieco, by móc przyjrzeć się
sińcowi.
– To
nic takiego – odparła.
– Mam
prawo wiedzieć jak do tego doszło – rzekł stanowczo. Wyprostował
się i oczekiwał odpowiedzi.
– Sama
jestem sobie winna. – Próbowała go zbyć wymijającą
odpowiedzią.
– Jeśli
nawet prawdą jest to co mówisz, daj mi samemu ocenić sytuacje.
– Nie
musisz o wszystkim wiedzieć! – warknęła z powodu zdenerwowania,
a puderniczka wypadła jej z rąk wprost na blat, przez co nieco
beżowego pyłu uniosło się do góry.
– Coś
ty powiedziała? – zapytał z pretensją.
– Przepraszam,
Hektor, nie chciałam się unieść. – Wstała i położyła swoje
dłonie na nagiej klatce piersiowej mężczyzny. Poczuła przyjemne
ciepło jego ciała, twardość ciemnego zarostu.
On
jednak odtrącił jej ręce.
– Będę
twoim mężem – przypomniał ostro.
– Wiem
o tym, dlatego nie chcę cię martwić, ale doceniam...
– Cyntio
– wszedł jej w zdanie. – Małżeństwo nie polega na braku
zmartwień, a na zaufaniu i pomaganiu sobie nawzajem – wyjaśnił.
Oddalił się od żony i zasiadł naprzeciw niej w niewielkim fotelu.
– Nie
potrzebuje twojej pomocy w tej sprawie.
– Jaka
to sprawa? – nie odpuszczał.
– Co
chcesz konkretnie wiedzieć? – Cyntia skapitulowała. Usiadła na
pufie od toaletki i patrzyła na narzeczonego.
– Na
początek chciałbym wiedzieć kto cię uderzył.
– Dlaczego
chcesz to wiedzieć?
– Skoro
nie chcesz powiedzieć kto, to powiedz chociaż z jakiego powodu?
– Nie
chcę abyś się zdenerwował.
– Będę
miał powód do denerwowania się? – Zmarszczył czoło i
wyczekując odpowiedzi wystrzelił brwiami do góry.
– Możliwe
– odpowiedziała, nie mając pomysłu jak wybrnąć z zaistniałej
sytuacji.
Hektor
pokręcił głową i przyłożył trzy palce do skroni.
– Cyntio,
por favor.
Zaczęła
tracić nadzieję na to, że mężczyzna odpuści temat, dlatego
szukała w zakamarkach umysłu jakieś sensownej wymówki czy też
kłamstwa. W tamtej chwili Cyntia spodziewała się wszystkiego, ale
nie tego, że z opresji wybawi ją przyszły szwagier – Bastian
Brown.
Mężczyzna
wkroczył do sypialni kobiety z małym Edwardem na rękach. Wyglądał
nieporadnie, niczym mały chłopiec. Hektor przewrócił oczami,
zdradzając tym swoją irytacje.
– Bastian?
– zdziwiła się Cyntia.
– Tak,
czy mogłabyś mi pomóc? Nie wiem gdzie są czyste beciki, a mały
się ulał.
Cyntia
zrobiła wielkie oczy, była niezwykle zaskoczona. Hektor zmarszczył
brwi i spojrzał przez ramie, by zobaczyć ten obrazek, Browna z
dzieckiem na rękach z własnej nieprzymuszonej woli. Doszedł do
wniosku, że także w to nie dowierza.
– Oczywiście,
że ci pomogę. – Szybko wstała i zmierzała w stronę drzwi.
– Może
najpierw wypadałoby się ubrać – zwrócił jej uwagę narzeczony.
– Daj
spokój, to pokój naprzeciwko. Nie idę daleko, założę ciepłą
narzutkę. – Musnęła przyszłego męża w policzek i podeszła do
Bastiana.
– Brown,
na przyszłość proszę byś pukał – poinstruował blondyna
Rodrigez
– Idziemy
– wydała polecenie Cyntia, kręcąc z dezaprobatą głową na
zachowanie Hektora.
– Mały
wcale się nie ulał – powiedział Bastian, gdy wkroczyli już do
pokoju Julii.
– Nie?
– Dziewczyna stała przy komodzie. Odwróciła się, by spojrzeć
na przyszłego szwagra.
– Nie.
– Dlaczego
skłamałeś?
– By
ciebie ratować.
– Skąd
pomysł, że potrzebny mi był ratunek?
– Podsłuchiwałem
– przyznał z szerokim i szczerym uśmiechem.
– Wiesz
co Bastian? Ja wychodzę.
– Podsłuchiwałem
też rano, nie spałem. – Te słowa skutecznie Cyntię zatrzymały.
Wypuściła
powietrze z irytacją i splotła ręce na piersi.
– Co
słyszałeś?
– Wystarczająco
dużo.
– Co
chcesz w zamian za milczenie? – zapytała wiedząc, że Bastian nie
jest bezinteresownym człowiekiem. Właściwie to nie wierzyła już
w istnienie bezinteresownych ludzi.
– Na
razie nic. Proszę mu powiedzieć, że uderzyła panienkę matka,
oraz że miała swoje powody, a potem wymigać się wybieraniem
kwiatów na stoły wraz z Julią.
– Hektor
nie odpuści, będzie pytał o powód.
– Nie,
jeśli Julia wejdzie do pokoju i poprosi cię o tę pomoc. Hektor nie
odpuści i będzie pytał o powód, ale już nie panienkę, a
panienki matkę. Ona ciebie uderzyła, niech więc ona się tłumaczy.
– Wzruszył ramionami i zrobił minę świadczącą o tym, iż jego
zdaniem wszystko jest banalnie proste.
Cyntia
uśmiechnęła się początkowo z niedowierzaniem, ale po
przeanalizowaniu sprawy postanowiła zdać się na pomysł przyszłego
szwagra.
– Wiem
też jak wybrnąć z twoich innych problemów.
– Śmiem
wątpić.
– Nie
wątp panienko we mnie, albo przynajmniej przed zwątpieniem
wysłuchaj.
– Mów
mi po imieniu, nie lubię zwrotów typu panienka, pani, panno, i tym
podobnych. Poza tym znamy się od dziecka. Niegdyś byliśmy na ty –
przypomniała. – Zamieniam się w słuch. Jaki masz pomysł? –
Przyjęła bojową i zniecierpliwioną postawę.
– Chętnie
opowiem, ale pierw zmień mu pieluchę. – Wskazał dłonią na
Edwarda.
– Zawołaj
służącą.
– Nie
mogę – wyszeptał przez zaciśnięte zęby. – Obiecałem Julii,
że się nim zajmę do jej powrotu, całkowicie sam, bez pomocy
służby. To dla mnie sprawa życia i śmierci, rozumiesz?
– Jeśli
ja ci pomogę, to będzie znaczyło, że nie zająłeś się nim
całkiem sam – wywnioskowała.
– Jeśli
ja ci pomogę, twoje dziecko będzie miało ojca.
– Nie
szantażuj mnie.
– Nie
śmiałbym, chcę ci tylko pomóc. W końcu rodzina sobie powinna
pomagać. No wiesz, tak wzajemnie.
– Dobrze,
daj go. Ja go przewinę, a ty w tym czasie mów.
Cyntia
przejęła siostrzeńca, położyła na łóżku, na jednej z
pieluszek. Rozpoczęła zdejmowanie z malca sukienki w liczne koronki
i falbanki, a Bastianowi nakazała, by przyniósł z łazienki
miseczkę z wodą.
– Po
cóż to? – zdziwił się.
– Dzieciom
przemywa się pupę podczas przewijania – wyjaśniła.
Bastian
więc usłuchał i kładąc na łóżku blaszaną, małą miskę,
powrócił do tematu Hektora i tego jak zaciągnąć go do łóżka:
– Wystarczy
go spić.
– Wczoraj
pił i…
– Pił
niewiele. Trzeba spić go bardziej. Żaden pijany mężczyzna nie
odmówi pięknej kobiecie.
– Patrzysz
na swoim przykładzie? – rzuciła z dezaprobatą, jednocześnie
unosząc nagie nóżki maluszka delikatnie do góry.
– Niewyłącznie.
Hektor to facet jak każdy inny.
– To
się nie uda – rzekła z rezygnacją kobieta, usiłując zawinąć
Edwarda w czystą pieluszkę.
Bastian
przez moment nie wiedział o czym ona mówi, czy o swojej
nieumiejętności przewijania niemowląt, czy o swym przyszłym mężu
i wrobieniu go w dziecko. W końcu się ulitował i postanowił jej
dopomóc, bo z zakładaniem czystej pieluchy nie miał żadnego
problemu. Jemu tylko chodziło o to, by ktoś pozbawił jego pasierba
tej brudnej i sprawił, by maluch przyjemniej pachniał.
Cyntia
patrzyła z uwagą, jak blondyn przeplata materiał w taki sposób,
że ten się trzymał na bioderkach chłopca i nie spadał. Była po
wrażeniem.
– Radziłbym
ci się tego nauczyć – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
– Po
cóż? Hektora chyba stać na piastunkę – zauważyła i nakazała
Brownowi kontynuować. Po raz kolejny powiedziała, że spicie
Hektora i zaciągnięcie go pijanego do łóżka może się nie udać.
– Być
może, ale co ci szkodzi spróbować? – Tym razem słowa Bastiana
miały sens. Cyntia nie miała przecież nic do stracenia, a do
zyskania było bardzo wiele.
Pomysły
Browna okazały się nie być takie najgorsze. Z unikaniem tematu
uderzenia i zrzuceniem tego na barki matki się udało. Cyntia
pozostawiła przyszłego męża w pokoju, by ten się przebrał w
ubranie pożyczone od Martina. Przed wyjściem wyjaśniła mu, że
marynarka od kompletu znajduje się w pokoju rodziców. Nawet chciała
mu ją przynieść, ale mężczyzna odmówił. Uznał, że sam może
się tam pofatygować. Ona udała się więc dopomóc starszej
siostrze.
– A
co ty taka w dobrym humorze? – zagadnęła Julia, gdy wspólnie
szły szerokim korytarzem, na pierwszym piętrze, w kierunku schodów.
– Masz
genialnego męża.
Julia
słysząc takowe wyznanie zamrugała kilkakrotnie, a jej mina zdawała
się wyrażać takie zdziwienie, jakby ktoś właśnie jej
powiedział, że przewidział koniec świata. Owe zaskoczenie nie
miało nic wspólnego z wyprzedzeniem faktów, na temat stanu
cywilnego przyszłej pani Brown.
Cyntia
doskonale umiała czytać z mimiki twarzy swojego rodzeństwa,
dlatego pośpieszyła z wyjaśnieniami:
– Uświadomił
mi, że gdy się na coś nie zgadzam nie muszę z tym walczyć,
zwłaszcza gdy przeciwnik jest silniejszy.
– Możesz
bez metafor? Nigdy nie byłam w nich dobra.
– Oczywiście.
– Cyntia uśmiechnęła się z wyższością. – Toczyłam wiele
boi z Hektorem. Zazwyczaj polegały na moim tak, a jego nie,
albo odwrotnie.
– Różnica
zdań i charakterów?
– Być
może. Jednak walka na słowa, byleby przeforsować swoje zdanie, nie
ma najmniejszego sensu. Bo widzisz... u Hektora ciężko coś
przeforsować. – Wzruszyła jednym ramieniem i uroczo się
uśmiechnęła.
– W
takim razie będziesz miała ciężkie życie – wywnioskowała
Julia. – Takie zachowania nie wróżą niczego dobrego przed
zaślubinami, a po nich... – Pokręciła głową jakby jej słów
brakło. – Będzie cię trzymał na krótkiej smyczy, siostro.
– Albo
będzie tylko tak myślał. – Twarz Cyntii rozpromieniła się i
rozjaśniała za sprawą szerokiego uśmiechu. – W rzeczywistości
to ja będę o tym decydowała. Nie sztuką jest krzyczeć co się
myśli, sztuką jest sprawić, by ta druga osoba poczuła te myśli i
wyciągnęła odpowiednie, przychylne w twoją stronę wnioski.
Bastian uświadomił mi, że niektórymi ludźmi nie sposób nie
manipulować, jeśli chce się przetrwać. Czasami dobrze udać
szarą, pokrzywdzoną myszkę. Na Hektora bez wątpienia bardziej to
zadziała, niż jakikolwiek bunt.
– Zaraz,
zaraz. – Julia wyprzedziła siostrę i zaszła jej drogę.
Przystanęła. – Chcesz manipulować przyszłym mężem i tym
sposobem wstawić go pod swój pantofel?
– A
co w tym złego? – Zmarszczone czoło, jej ściągnięte brwi
idealnie wyrażały niezrozumienie.
Julia
zaczęła w głowie układać tabelkę z za i przeciw,
i bardzo szybko doszła do wniosku, że:
– Właściwie
to nic.
Obie
panie wkroczyły do sali jadalnej, gdzie Cyntia miała pomóc
siostrze zająć się nadzorowaniem ustawiania wazonów z kwiatami na
stołach restauracyjnych. Wszystko szło idealnie, gdy obie pochylały
się nad kartką papieru z rozplanowanym rozmieszczeniem. Julia
jednak niespodziewanie zapytała:
– A
gdzie teraz jest Hektor?
– Zapewne
w pokoju naszych rodziców – odpowiedziała kreśląc coś na
kartce i rysując strzałkę. – Ten stół powinien stać dalej, by
nie przeszkadzać kelnerowi, który ma za zadanie dbać o pełne
kieliszki.
Przyszła
pani Brown była zbyt zamyślona, by słyszeć do jakich wniosków
dotarła jej młodsza siostra.
– Co
twój przyszły mąż robi w pokoju naszych rodziców?
– Poszedł
po marynarkę.
– Przecież
Martin dał ci... – Julia otworzyła szeroko usta na kształt
litery o. – Jaki to ma cel siostro?
– Hektor
przestał zadręczać mnie pytaniami, bo uznał, że skoro i tak musi
skonfrontować się z moją matką, to przy okazji, to ją o wszystko
wypyta. Uznał, że być może tak więcej osiągnie, niż mnie
zmuszając do zwierzeń.
– I
on ci to wszystko powiedział?
– Głupiaś?
– Zaśmiała się. – To jest właśnie sztuka manipulacji.
– I
całe życie będziecie rozgrywali niczym partyjkę szachów,
przewidując ruch przeciwnika?
– Czemu
nie? Szachy to bardzo klasyczna, mądra i wyrafinowana gra.
– Chcesz
mieć wyrafinowane małżeństwo? Nie wystarczy ci już, że
wychodzisz za niego z wyrachowania?
– O
co ci chodzi!? – uniosła się Cyntia i z impetem odrzuciła ołówek
na stół.
– O
nic! Idę sprawdzić menu. – Odwróciła się na pięcie i
wymaszerowała do kuchni. Stamtąd czmychnęła tylnym wyjściem i
skierowała się schodami w górę, a następnie korytarzem, aż
dotarła pod pokój matki.
Brunetce
udało się dopaść Hektora jeszcze na korytarzu. Stał przed
drzwiami i delikatnie w nie postukiwał.
– Nikogo
nie ma? – zagadnęła.
– Sam
nie wiem – odparł, unosząc kąciki swoich ust znacznie ku górze.
Dokładnie zlustrował twarz kobiety. Jej spojrzenie... barwa oczu
zdaniem Hektora wyrażała niepewność, a znał kobiety i ich naturę
na tyle dobrze, że w takich sprawach niemal nigdy się nie mylił. –
Chcesz mi coś powiedzieć, Julio? – zagadnął.
– Że
możesz wejść. – Szybko sięgnęła do klamki.
Drzwi
zostały otwarte, a niedomówienia, pytania i niepewności pozostały.
Ciężka atmosfera, tak mocno dawała się we znaki, iż oboje mieli
wrażenie, że dałoby się zawiesić siekierę w powietrzu. Rodrigez
jak przystało na dżentelmena puścił kobietę przodem. Upewnił
się kilkakrotnym dopytywaniem, czy właściciele pokoju nie będą
mieli nic przeciwko takiemu wtargnięciu. Julia za każdym razem go
uspokajała, albo przynajmniej usiłowała się to czynić, choć z
marnym skutkiem. Brunetka przysiadła na brzegu fotela, a Hektor
sięgnął po marynarkę zawieszoną na drzwiach szafy. Począł ją
ubierać.
– Leży
jak ulał. Moja siostra miała racje, że ty i Martin macie taką
samą budowę i jesteście tego samego wzrostu.
– Twa
siostra często ma racje, ale ciii – przyłożył palec wskazujący
do swych warg. – Nie waż się jej nigdy tego powiedzieć. –
Uśmiechnął się ciepło, zagryzając przy tym na krótki moment
dolną wargę.
– Dlaczego?
– Kobiety
lubią wyolbrzymiać. Cyntia jest bardzo młoda. Tylko czekać aż z
często zrobi zawsze.
– Ciekawa
teoria. Boisz się wtrącenia pod pantofel?
– A
czy już pod nim nie jestem? – zapytał poprawiając rękawy i
kołnierzyk. – Tylko nie udawaj, że nie słyszałaś naszej nocnej
kłótni. To byłoby niemożliwe, skoro nawet wasza matka słyszała
ją stąd. – Pokazał palcami wskazującymi na podłogę. – Skoro
pozwoliłem na siebie krzyczeć kobiecie to chyba coś znaczy.
– Skoro
pozwoliłem na siebie krzyczeć kobiecie – powtórzyła po
przyszłym szwagrze z nieodgadnioną miną. – Ciekawa teoria bycia
pod pantoflem – dodała, wstając z miejsca, które wcześniej
zajmowała.
– Dziękuję,
zastanawiam się czy by jej nie opatentować. – Wyszczerzył zęby
w maskującym prawdziwe uczucia uśmieszku. – Choć może prędzej
Cyntia powinna patentować swoje metody, w końcu zaproszenia różowe,
tort różowy, dodatki różowe. Tylko zakochany głupiec mógł się
na to wszystko zgodzić – dopowiedział, świadomie obrażając tym
samego siebie. Potem jednak szybko zmienił wyraz twarzy z
rozbawionego na przenikliwy. – A teraz całkiem poważnie, Julio.
Powiemy sobie w końcu nawzajem, co komu leży na sercu, czy będziemy
tak dalej się do siebie uśmiechać i gawędzić o mało istotnych
sprawach? O ile w ogóle istotnych.
– To
jaki będziesz dla mojej siostry jest dla mnie niezwykle istotne.
– Doceniam
siostrzaną miłość. Obiecałem ci już, że jej nie...
– To
było zanim wyszło na jaw, że znaczenie twych słów zależy od
dowolnej interpretacji. Twojej własnej. – Wydawała się być
niezwykle naburmuszona. Doszło do tego, że nawet lekko podniosła
głos, choć bardzo tego nie lubiła.
– Nie
przewidzę naszego małżeńskiego życia, Julio. Nie mam daru
jasnowidzenia i nic nie mogę na to poradzić. Małżeństwo to droga
w niepewne.
– A
więc po co co ślub skoro sam przyznajesz, że jesteś niepewny? –
Była niezwykle zdenerwowana. Z początku zawierzała w jego szczere
intencje i prawdziwe uczucia, ale nagle dostrzegła w jego źrenicach
błysk... przerażającą iskrę, jakby był zupełnie innym
człowiekiem niż ten którego znała do tej pory.
Rodrigez
jednak się opanował przed wybuchem. Wcisnął dłonie do kieszeni,
ale tylko na krótki moment, by szybko zacisnąć i rozluźnić
pięści. Po wyjęciu rąk z kieszeni udzielił wymijającej
odpowiedzi:
– Czasami
tylko na końcu ciemnego tunelu, pełnego niepewności można
dostrzec światło. Wydaje mi się, że właśnie na tym polega
miłość. Na tym by uwierzyć na słowo... w zdrowiu i chorobie,
majętności i niedostatku, od tego dnia, aż po kres... aż po
śmierć. Czy nie tak, Julio?
Przyszła
pani Brown rzuciła uważnym okiem na narzeczonego siostry. Ten
magiczny i przerażający błysk, zauważalny wcześniej w jego
spojrzeniu teraz gdzieś znikł... odszedł w nieznane. Oboje
usłyszeli rozmowę dobiegającą z pokoju obok. Głosy były
podniesione, a Julia bezbłędnie odgadła, iż należą do jej
rodziców. Państwo Montenegro musieli wejść drugimi drzwiami,
prowadzącymi wprost do sypialni, a nie przez mały salonik. Hektor
jednak nie mógł tego wiedzieć bo nie znał układu pomieszczeń.
Już chciał wyjść kiedy usłyszał swoje własne imię. Dyskusja
ożywała, a on i Julia stali jak dwa słupy soli, nie potrafiące
wykonać ani jednego kroku, ni to w przód, ni w tył. Jednak kiedy
odgłosy dwójki ludzi zaczęły się zbliżać, to przyszła pani
Brown zadecydowała za nich oboje. Szarpnęła Hektora za materiał
na rękawie i lekko pchnęła w klatkę piersiową mężczyzny drugą
dłonią. Rodrigez wykonał kilka kroków w tył i ani się obejrzał
a już znajdował się w szafie, tak bardzo blisko swej przyszłej
szwagierki, iż nawet nazwanie tej sytuacji niezręczną było
stanowczo za delikatnym określeniem.
– Co
ty wyprawiasz? – chciał zapytać z niekrytą pretensją, ale
wiedział, że w takiej sytuacji musi zachować milczenie. Wytężył
więc słuch, uspokoił oddech i jakby ściszył bicie własnego
serca. Nasłuchiwał rozmowy przyszłych teściów.
– Sama
nie wiesz do czego doprowadzasz! – wrzasnął Julian. – Wydając
ją za Rodrigeza zniszczysz jej życie. To nie jest mężczyzna dla
niej. Cyntia zasługuje na kogoś lepszego. Zresztą ma jeszcze czas
aby wyjść za mąż.
– To
jej wybór, do niczego jej nie zmuszam. Nie zamierzam też
zniechęcać.
– Oczywiście,
bo ty chcesz się jej tylko pozbyć – zarzucił kobiecie.
– Tak
– przytaknęła ku zdziwieniu Julii i Hektora, które było
dostrzegalne nawet w tak egipskich ciemnościach, jakie panowały we
wnętrzu szafy. – Nie przeczę. Cyntia od zawsze sprawiała
problemy. Zawsze miała na wszystko własne zdanie, a ty skutecznie
utwierdzałeś ją w przekonaniu, że tak można. Wyjdzie za mąż,
to poczuje jak to jest nie zawsze móc postawić na swoim. I jeśli
będzie z tego powodu cierpieć, to z twojej winy. Niepotrzebnie ją
tak rozpuszczałeś.
– Ktoś
musiał skoro ty jej nawet nie kochałaś!
– Starałam
się – powiedziała łamiącym głosem, a para w szafie widziała
oczyma wyobraźni łzy w oczach kobiety. – Bóg mi świadkiem, że
się starałam, ale nie dałam rady. Darze ją uczuciem, jest tylko
dzieckiem... była nic niewinnym dzieckiem, ale... to nigdy nie
będzie uczucie tak silne jakie żywię do Julii i Martina. I każdego
dnia żałuję, że przyszła na ten świat, że zdecydowałeś za
mnie, nakazałeś ją wychować. Gdy na nią patrzę to boli mnie
serce. Niech odejdzie z Rodrigezem, niech ma męża i założy własną
rodzinę, to będzie dla niej najlepsze. Choć raz mi zaufaj, choć
raz to mnie pozwól zadecydować.
– Chciałem
dla niej czegoś innego. Marzyłem, że wyjedzie, kontynuuje naukę,
że w przyszłości to ona będzie zarządzała tym co po sobie
pozostawimy. Nie chcę dla niej takiego męża. To drań!
– Skąd
wiesz!? – wrzasnęła. – Nic na to nie wskazuje...
– Przejrzyj
na oczy! – Chwycił kobietę za ramiona i potrząsnął. – Za rok
albo dwa on zrobi z naszej córki wrak człowieka, a my nie będziemy
w stanie... nie będziemy mieli takiej mocy i władzy, by ją od
niego uwolnić.
– Rozumiem,
że ty dla niej zaplanowałeś staropanieństwo?
– Ma
czas – warknął. – Poza tym jej trzeba innego męża. Dobrego i
łagodnego.
– Bzura
– prychnęła Marta. – Wystarczy już, że miała łagodnego
ojca. Choć dobrocią nigdy nie grzeszyłeś.
– Ciągle
będziesz mi to wypominać? Przez te wszystkie lata nie możesz
zapomnieć!?
– Znasz
matkę, która zapomniałaby o własnym dziecku? – zapytała niemal
szeptem. – Ja takiej nie znam. – Słyszalne były delikatne,
coraz cichsze kroki, aż w końcu dźwięk zamykanych drzwi, a potem
trzask drugich.
– O
co chodzi? – chcieli zapytać równocześnie Julia i Hektor, ale
musieli zaczekać. Zdecydowali się na te słowa dopiero po
opuszczeniu ciasnej szafy, wcześniej upewniając się czy aby na
pewno żadne z małżonków nie pozostało w pokoju.
Hektor
postanowił dowiedzieć się prawdy, jakakolwiek by ona nie była.
Obiecał to Julii, a ta po raz kolejny mu zaufała. Czy słusznie
postąpiła? – Tego dopiero miała się dowiedzieć, w końcu nie
tylko małżeństwa nie da się przewidzieć. Całego życia, ni jego
namiastki, nie można być pewnym.
Rodrigez
przemierzał w wielkim zdenerwowaniu szerokie korytarze w
poszukiwaniu Marty Montenegro. Coś sprawiało, że krew w nim wrzała
i sam do końca nie był pewny, czy bardziej winne temu były słowa
jakie Marta wypowiadała, gdy na myśli miała jego przyszłą żonę,
czy te policzki, którymi ją uraczyła wczesnego ranka. Jedno było
pewne – mężczyzna nie zamierzał przyszłej teściowej tego
darować, a tym bardziej pozwolić, by podobny występek kiedykolwiek
się powtórzył.
Drzwi
zaniedbanego pokoju strychowego były uchylone, mimo tego Hektor
kulturalnie zapukał i poczekał na proszę wypowiedziane
przez wiadomą osobę. Wszedł. Odsunął sobie krzesło spod
stolika, zasiadł naprzeciw kobiety i założył nogę na nogę
wyczekując.
– Napijesz
się czegoś? – Wskazała na karafki.
– Dziękuję,
ale odmówię.
– W
jakiej sprawie przyszedłeś?
– Mojej
przyszłej żony – odpowiedział, a Marta poczuła jakby stanęło
jej serce na krótką chwilę, a potem zaczęło bić dwukrotnie
szybciej niż zazwyczaj. – Chciałbym wiedzieć co zmalowała? Może
pani nie uwierzy, ale nie chce mi się przyznać. – Zagrał, co
prawda w pół otwarte karty, ale jednak podjął wyzwanie. Sam nie
wiedział czy bardziej pragnie się dowiedzieć za co matka uderzyła
córkę, czy rozwikłać tajemnice tajemniczego dziecka, którego
straty Marta najwidoczniej nie potrafiła przeboleć.
– Mogę
w to uwierzyć, bo będąc na jej miejscu sama bym milczała.
Hektor
wydał się zaciekawiony i podejrzliwy. Usiadł wygodniej.
– Może
jednak się napijesz? – Marta grała na czas.
– Nie,
dziękuję. Proszę mówić.
– A
ja sobie naleję. – Wstała i napełniła swój kieliszek słodkim
winem, które było przelane do dzbana i spoczywało na srebrnej
tacy.
– Co
zrobiła Cyntia? – zapytał wprost.
– Dlaczego
tak o to dopytujesz?
– Ponieważ
wiem, iż nie jest aniołkiem, ale też nie wydaje mi się, by
zasłużyła aż na takie potraktowanie. – Hektor zdradził w
barwie głosu swoją irytacje.
– Przybyłeś
jej bronić? – Marta się uśmiechnęła, dopiero potem zajęła
miejsce i zrobiła spory łyk z kieliszka.
– Oczywiście,
że tak. Mam być jej mężem, nie pozwolę, by ktoś ją siniaczył
za moimi plecami, na dodatek robił z tego tajemnicę. – Wstał i
położył obie dłonie na blacie, przychylił się do Marty. – Nie
chcę, by moja żona się kogokolwiek bała, a tym bardziej własnej
matki – warknął przez mocno zaciśnięte zęby.
– Co
chcesz przez to powiedzieć?
– Że
jeśli jeszcze raz, pani podniesie rękę na moją Cyntie, to będzie
pani miała ze mną do czynienia, a potrafię być bardzo, ale to
naprawdę bardzo zdecydowany w swoich działaniach. Czy wyraziłem
się jasno!? – wrzasnął.
– Bez
wątpienia – odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – Twoja
przyszła żona piła w nocy z służbą. W jej męskim gronie. –
Marta uśmiechnęła się z wyższością.
– Następnym
razem proszę przyjść do mnie z takim problemem i mnie zbudzić.
Do
pokoju niespodziewanie wtargnął Martin, podszedł do przyszłego
szwagra i poklepał go po ramieniu.
– Cyntia
miała racje, mamy ten sam rozmiar, leży jak ulał. A co wy macie
takie grobowe nastoje? Jutro ślub i bankiet, trzeba się radować.
Tylko nie jestem przekonany co do słów wypowiadanych przez księdza
zawsze w dniu zaślubin.
– Do
jakich słów? – zapytał Hektor z pobłażliwym uśmiechem,
podając mężczyźnie dłoń na przywitanie. – Hektor.
– Martin.
Miło poznać. – Odwzajemnił uścisk.
– Mówiłeś
coś o słowach – przypomniała Marta.
– Co
Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela – odpowiedział.
Poczuł na sobie wzrok zarówno Hektora jak i swojej matki, więc
postanowił wyjaśnić. – Powinno się raczej mówić: Co Marta
Montenegro złączy tego niech nawet Bóg nie waży się rozdzielić.
– Skończ
się wygłupiać! – krzyknęła zirytowana kobieta, a Hektor w tym
czasie walczył ze śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Teraz
rozumiał dlaczego Cyntia tak bardzo tęskniła za bratem, gdy ten
był poza domem. W końcu mieli podobne poczucie humoru. Nie wiedział
jednak po kim mogli je odziedziczyć. Był pewny, iż nie po matce,
ale Juliana o żartobliwość także nie podejrzewał.
– A
kiedy wasz ślub? – zapytał brat przyszłej panny młodej.
– Nie
ustaliliśmy jeszcze daty, ale jestem skłonny wybrać
najwcześniejszą z możliwych, jeśli tylko Cyntia przystanie na
takie rozwiązanie.
– Rozumiem,
chcesz ją mieć jak najbliżej siebie.
– Drwisz
czy ironizujesz?
Przystojny,
postawny brunet, z przedziałkiem po lewej stronie włosów i z
idealnie wygładzoną fryzurą spojrzał na przyszłego szwagra.
– Nie
ma nic gorszego od decyzji podjętych zbyt pochopnie. Teraz wydaje ci
się, że nie możesz bez niej żyć, ale znam moją siostrę, bywa
bardzo absorbująca. Kilka miesięcy po ślubie możesz zapragnąć
samotności.
– Nie
sądzę, po za tym potrafię w życiu odpowiednio dobierać
proporcje.
– Jesteś
jej pewny – zauważył Martin. – To powód bym bliżej cię
poznał i przesłanka do tego, by cię polubić.
– Liczę
na to. Do zobaczenia na śniadaniu. – Hektor zerknął w swój
kieszonkowy zegarek, na złotym łańcuszku i opuścił pokoik.
Zmierzając
na śniadanie, Hektor dostrzegł na korytarzu Bastiana Browna,
stojącego przy oknie z Edwardem na rękach. Podszedł bliżej aby
przysłuchać się co tam też ten mężczyzna może pleść do
trzymiesięcznego dziecka.
– Widzisz
Edzio, a tam rozciąga się droga, i tam jest karczma. Jak będziesz
starszy też będziesz tam bywał, będziesz kochał tam bywać, ale
czasami nie będziesz mógł, bo jakaś okropnie wściekła baba,
wciśnie ci na rękę jakiegoś bachora i rozkaże go pilnować,
grożąc, że w przeciwnym razie zerwie zaręczyny i wywoła skandal.
Hektor
się lekko roześmiał.
– Z
czego się śmiejesz?– oburzył się Bastek. – Nie słyszałeś,
że do tak małych dzieci należy mówić?
Rodrigez
pogładził swoją brodę lewą dłonią.
– Obiło
mi się o uszy – przyznał.
– Kochany
Edwardzik – zachwycał się Brown nad swoim pasierbem, poprawiając
mu wiązanie od czapeczki robionej na szydełku.
Hektor
dotknął małego i pogładził opuszkiem palca po policzku, dołączył
się do spaceru z Bastianem po korytarzu. Nawet otworzył przed
mężczyzną drzwi do pokoju Julki. Brown włożył dziecko do
kołyski, ale małemu niezbyt spodobał się ten pomysł i sekundę
po odstąpieniu go na krok zaczął płakać.
– O
proszę, a jaki towarzyski – rzekł Rodrigez z cynicznym
uśmieszkiem na ustach, zaglądając do kołyski.
Bastian
z niezadowoloną miną podniósł się z kanapy i ponownie wziął
małego.
– Będziesz
tak stał nade mną i patrzył mi na ręce?
– Nie,
to Julii zadanie. Ja wpadłem dla towarzystwa. – Hektor rozsiadł
się wygodnie w fotelu, pomimo że nikt mu tego nie zaproponował.
– A
może tak w ramach naszej nietypowej przyjaźni, zmieniłbyś mu
pieluchę.
– Aż
tak to my się nie przyjaźnimy – odpowiedział, delikatnie się
śmiejąc.
– Pewnie
nie potrafisz – podpuszczał Bastian.
Hektor
wstał z fotela, podszedł do mężczyzny, który siedział bokiem na
łóżku i położył swoją prawą dłoń na jednym z jego ramion.
– Widziałem
kilka razy jak to się robi, ale nie mógłbym odebrać ci tej
przyjemności, zwłaszcza, że ta twoja nagła miłość do tego
dzieciątka, nie jest tak całkowicie bezinteresowna, co Brown?
– Oni
ode mnie chcą sześć i pół tysiąca marek, to dwa razy tyle ile
przegrałem i ile już dostali – poskarżył się Bastian, patrząc
z dołu na Hektora z nadzieją wymalowaną w oczach. – W
Angielskich barach bywa inaczej.
Hektor
ponownie się roześmiał i tym razem poklepał mężczyznę po lewym
policzku.
– Moje
gratulacje, ty nie tylko roztrwoniłeś dwa procent majątku, a
zadłużyłeś się na dwukrotnie więcej niż przegrałeś. Moje
gratulacje, Bastian, nie każdy by tak potrafił i to w jedną,
niepełną noc. Do zobaczenia na śniadaniu. Nie zapomnij Edwarda. –
Hektor wyszedł i zostawił załamanego Browna samego z problemem.
Brunet
odnalazł Cyntie w kuchni, jak rozmawiała z dwoma kelnerami. Śmiała
się i wyglądała na pogodną, przez to od razu przypomniały mu się
wyjaśnienia Marty Montenegro. Podszedł do niej, objął w pół od
tyłu i pocałował, jakby chciał zaznaczyć, że jest tylko i
wyłącznie jego własnością. Kelnerzy zawstydzeni sytuacją,
odeszli, by przygotować kwiaty na jutrzejszą uroczystość, tak jak
poleciła im Cyntia.
– Nie
pochwalam sposobów twej matki na wychowanie, ale nie spoufalaj się
tak ze służbą, zwłaszcza jej męską częścią.
– Jesteś
zazdrosny? – zapytała z niedowierzaniem. Położyła swoją dłoń
na jego policzku i delikatnie musnęła w kącik ust.
– Chodźmy
na spacer po ogrodach. Spacerowanie przed posiłkiem dobrze nam
zrobi.
– Zatem
chodźmy. – Pociągnęła go za rękaw marynarki. – Gdzie masz
płaszcz? – zapytała, ściągając z wieszaka swoją ciepłą,
wełnianą pelerynkę.
– W
samochodzie – odpowiedział, otwierając przed nią drzwi. –
Dlatego najpierw tam się udamy.
Spacerowali
wśród delikatnych płatków białego śniegu, spadającego prosto z
nieba. Trwało to już nieco ponad pół godziny, a oni w tym czasie
rozmawiali jakby się znali od lat i doskonale rozumieli, a biały
puch skrzypiący im pod stopami, dodawał tylko uroku tej wspaniałej
chwili. Nic więc dziwnego, że Hektor postanowił wykorzystać
okazje. Zatrzymał się przy zamarzniętej fontannie. Była piękna,
choć wyglądała na niezwykle starą. W niektórych miejscach kafle
były obtłuczone. Jednak kobieta w białej sukni nie zwracała uwagi
na miejsce, a na bruneta, który niespodziewanie przyklęknął na
jedno kolano.
– Hektor,
co ty…
– Ciii
– przyłożył wskazujący palec do ust, by po chwili wyjąć z
kieszeni płaszcza małe pudełeczko w popielatym kolorze. Otworzył
je, a oczom Cyntii ukazał się złoty pierścionek, z ładnie
połyskującym, przezroczystym kamieniem. – Brylanty są wieczne i
pragnąłbym, by taka była nasza miłość. Ja wiem, że nie wypada
wręczać kobiecie pierścionka zaręczynowego bez świadków, bez
towarzystwa rodziny i przyjaciół, ale postanowiłem złamać tę
niespisane nigdzie zasady, bo to powinna być przede wszystkim nasza
chwila. Moja propozycja i twoja decyzja. Dlatego pozwól, że zapytam
cię tu i teraz. Czy wyjdziesz za mnie?
– Wiesz,
że tak. – Chwyciła jego policzki w swoje dłonie. – Wstań –
poleciła.
Wykonał
jej polecenie i pozwolił się pocałować. Dał jej dominować w tej
sytuacji. Zrobił kilka kroków w tył, oparł się o murek
zamarzniętej fontanny, dostosowując się do jej wzrostu, tak by
było wygodniej... by nie musiała stawać na palcach.
– Cyntio
– niespodziewanie przerwał tę miłą chwilę.
– Czyżbym
była zbyt śmiała? – zapytała.
Hektor
się rozpromienił, rozejrzał dookoła.
– Nikt
nie widział – zapewnił. – Jednak czy pierw możemy przejść do
formalności? – Wyjął pierścionek z pudełeczka. – Prawą
dłoń, por favor.
Cynia
wysunęła dłoń przed siebie i położyła ją na lewej dłoni
przyszłego męża, by mógł wsunąć pierścionek na jej palec
serdeczny.
– Czy
teraz możemy przejść do tego co przerwaliśmy? – Łobuzerski
uśmieszek zagościł na jej twarzyczce.
– Oczywiście,
że tak. – Chwycił dłońmi za jej biodra i przyciągnął ją do
siebie. Lekko rozwarł uda, by jego kobieta znalazła się między
nimi i tym sposobem była jeszcze bliżej niego.
Ojciec
Cyntii obserwował całą tę scenę ze swojego gabinetu, zza firanki
i ani trochę jego oczu nie cieszył ten widok. Nie uradował się
także na pukanie do drzwi, ale i tak powiedział uprzejme:
– Proszę.
– Jestem
Aurelia Tetmajer – przywitała się kobieta, której widok
zaskoczył Juliana. Otóż z daleka było widać, że to panna
lekkich obyczajów.
– Co
pani tu robi? – Ściągnął zupełnie już siwe brwi, a jego
źrenice zwęziły się, co było oznaką całkowitego skupienia, ale
także zaskoczenia..
– Przynoszę
panu cenną informacje, na temat Hektora Rodrigeza. – Dziewczyna
śmiało przeszła się po gabinecie, zasiadła na krześle przy
biurku i czekała aż Julian zajmie miejsce, a potem zaczęła
opowiadać historie pewnego pojedynku.
Bastek jest uroczy jak się zajmuję Edwardem i jaki pomocny.Nikt chyba nie podejrzewałby go o to,że wpadnie na pomysł jak pomóc CyntiiNiby taki nierozgarnięty a jednak.
OdpowiedzUsuńBastuś jest aż przeuroczy jak zajmuje się Edziem, sama słodycz, poza tym jaki pomocny, tak bezinteresownie chce pomóc szwagierce, jaki dobry z niego człowiek.
OdpowiedzUsuńMoże ta rodzinka jest pokręcona ale z pewnością łączy ich parę spraw m.in.tajemnice, intrygi, kłamstwa. spryt i przede wszystkim dbanie o swój interes. Z tego wszystkiego najlepsze jest to, że o tym, że Cyntia jest w ciąży będzie wiedział prawie każdy wokół ale nie Hektor :D
OdpowiedzUsuńMoże w Bastianie rodzi się instynkt rodzicielski, aż nieprawdopodobne. I to wyzwanie zmiany pieluchy, dla takiego cwaniaka to nie powinno być trudne :D Taka bezinteresowna pomoc Cyntii to raczej nie w jego stylu, coś z pewnością planuje
Wielkoduszny Bastian, narazie nic nie chce, ciekawe co później wymyśli, pewnie będzie to dotyczyło małego Edzia. Ciekawe co Marta powie o siniaku Cynti Hektorowi.
OdpowiedzUsuńHmmm ciekawe czy Bastian pomaga Cynti bezinteresownie czy kiedyś jeszcze wróci do tej sytuacji żeby coś zyskać. Coraz wiecej osób wie o ciąży nie wiem czy uda im sie zachować sekret przed Hektorem.
OdpowiedzUsuńKłamstwo na kłamstwie, nieźle. Jestem naprawdę ciekawa jak oni wszyscy z tego wybrną. Jedno kłamstwo zamaskowane kolejnym aż do momentu, kiedy wszystko (niestety lub stety) się wyda. Moje zdanie o Hektorze znasz - nadal je podtrzymuję i myślę, że to się nie zmieni. Pomysł z udawaniem cnotki był dość... Nie do końca przemyślany przez Cyntię - gdyby Rodrigez znalazł woreczek byłoby po niej. Ponadto coraz więcej osób wie o ciąży, co również stawia ją w dość niebezpieczniej sytuacji.
OdpowiedzUsuńJaka ta Cyntia przekupna… Zobaczyła w nocy ładny pierścionek i złość jej już przeszła. Nie wiem już sama co myśleć o Hektorze. Ma w sobie cechy charakteru, które ceniło się w ich czasach. Wydaje się zaangażowany, prawy, broni swego, a jednak jest w nim coś co irytuje. Rzeczywiście, wolę już Bastiana od Hektora, jego intencje są przynajmniej jasne.
OdpowiedzUsuńWyłapane błędy poniżej:
Delikatnie pogładził jej ramie
ramię
Masz poplamioną koszule, od krwi
Masz poplamioną koszulę od krwi
Hektor z rezygnacją spojrzał na kobiet.
kobietę
Cyntia instynktownie pochwyciła za białą koszule Hektora
koszulę
aż był w stanie zdjąć ja przez jej głowę.
ją
Nie chcę jednak byś zaszła w ciąże przed ślubem
ciążę
Takiej sytuacji jaka zaistniałą w ogóle nie brała pod uwagę.
zaistniała
On nie dopuści do tego bym zaszła z nim w ciąże
ciążę
aż Cyntia i Martin opuszczą sypialnie Julii i Bastiana
sypialnię
daj mi samemu ocenić sytuacje.
sytuację
Nie potrzebuje twojej pomocy w tej sprawie.
potrzebuję
Hektor przewrócił oczami zdradzając swoją irytacje.
irytację
Moja siostra miała racje, że ty i Martin macie taką samą budowę
rację
Twa siostra często ma racje
rację
Hektor zdradził w barwie głosu swoją irytacje.
irytację
postanowiłem złamać tę niespisane nigdzie zasady,
te niepisane
Przynoszę panu cenną informacje,
informację
Ciekawa jestem jak było z tym pojedynkiem, sama chętnie dowiedziałabym się. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie opisana ich rozmowa :)
Kiedy do opowiadania wkroczy William? Bo również chciałabym o nim poczytać.
amandiolabadeo.blogspot.com
Cyntia przekupna... - oj nie powiedziałbym. Moim zdaniem ona zachowuje się tak jak wymaga od niej sytuacja i jak oczekują od niej inni. Działa na czuja, bo jest bardzo młoda i doświadczenia też za dużego nie ma. W kolejnym rozdziale jednak pokazuje nieco charakterku.
UsuńCo do Hektora to on właśnie miał taki był - taki trochę człowiek zagadka. Z jednej strony prawy, opiekuńczy i troskliwy, a z drugiej... z tej drugiej strony z tego co wiem on w czytelnikach wzbudzał niemal od samego początku niepokój. Jeśli i w tobie wzbudza cień niepokoju, a nie tylko irytacji, to będę z siebie dumny, bo to znaczy, że jednak coś mi się udało ;-)
Rozmowy Aurelii z Julianem nie będzie, bo Aurelia długi czas jest skryta w takim cieniu, by w końcu się z niego wyłonić w pełnym oświetleniu. Zdradzę ci, że to typ kobiety, która wszystko zdobywa przez łóżko.
William się pojawi, właściwie to już niedługo będzie się pojawiał, ale najbardziej intensywnie ruszy do akcji już po ślubie Cyntii i Hektora. Tak wiem, że to trochę za późno, ale nie miałem innego pomysłu jak pociągnąć jego wcześniejszy wątek, bo naprawdę to minęło niewiele czasu od postrzału, kiedyś ludzie nie zdrowieli tak szybko jak teraz, bo medycyna była na gorszym poziomie, a on jednak dostał rdzewiejącą kulką. Jednak wątpię, że Willi ci się spodoba, bo jest moim zdaniem bardziej irytujący niż Hektor, choć nieco w inny sposób. Między panami jest wyraźna różnica, taka linia graniczna, choć oboje są przebiegli, sprytni i cwani ;-)
Pozdrawiam. Wreszcie znalazłem chwilkę więc lecę nadrobić komentarz u ciebie, bo część już dawno przeczytałem.
Oj tak, niepokój wzbudza i to duży. Jest bardzo tajemniczy, momentami aż boję się o Cyntię... Także co zamierzałeś - udało Ci się, gratuluję :)
UsuńInaczej wyobrażałam sobie Williama - dla mnie to miły, delikatny chłopiec, który będzie zmuszony walczyć o ukochaną. Ciekawa jestem jaki będzie naprawdę.
Widzę, że dodałeś kolejny rozdział, postaram się go przeczytać jak najszybciej.
Oj to chyba Willi cię zawiedzie. Co prawda nie bywał on agresywny, ani chamowaty, ale nie określiłbym go mianem "delikatnego chłopca". Ja sam nie wiem jak go określić... jakimi słowami, krótko go opisać. Nazwałbym go raczej takim typowym młodzieńczym rozrabiaką, takim chłopakiem co cieszył się życiem i czerpał z niego pełną garścią. William nie był szczególnie odpowiedzialny, nie działał po skrupulatnym przemyśleniu każdego swojego kroku, nie planował na przód. Willi to taki wyznawca zasady "Carpe diem".
UsuńDlaczego boisz się o Cyntię (po kolejnym rozdziale by mnie to nie zdziwiło, ale na tym etapie nie jest jeszcze taki zły w stosunku do tej kobietki)? Rozumiem, iż to, że jest cholerykiem i krzykaczem cię tak przeraża i wzbudza twoje obawy?
Dodałem kolejny, ale myślę, że dobry tydzień może dwa będzie wisiał zanim dodam kolejny ;-) W ogóle te rozdziały jakieś takie coraz krótsze są... a to niedobrze, bardzo niedobrze.
Bo wzbudza niepokój, przewidywałam, że ma nieciekawą przeszłość. Miałam nieustanne wrażenie, że to jakiś uciekinier, galernik, a po rozdziale 8 wiem, że to morderca :/
UsuńCyntia nie jest chyba za bardzo zadowolona, że Hektor nie chciał zakończyć stosunku i biedna dalej musi sie starać żeby jak najszybciej doprowadzić do ukończenia tego co zaczęli. Ciekawa jestem czy wykona pomysł wspaniałomyślnego Bastka. Zrobił sie z niego teraz przykładny ojciec ale co sie dziwić jak musi biedny dlugi pospłacać. Plus dla Hektora za obronę żony.
OdpowiedzUsuńNie lubię matki Cyntii suka z niej. Ni dość, że jak gówno traktuje córkę to jeszcze chce się jej pozbyć.
Ciekawe kiedy te wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw i jak to się potem potoczy.
Mam nadzieję, że ojciec Cyntii kiedys sie do niego przekona.
Bastian serio jest taki uroczy, jak opiekuje się Edziem. :)) Ale tylko wtedy. Jakoś nadal nie przepadam za tym typem.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to hektorowe "por favor". :))
Jaki romantyk z tego Hektora - niekonwencjonalne oświadczyny tylko we dwoje, w pięknej scenerii zimowego ogrodu... A tu się okazuje, że prywatności nigdzie nie ma, Julian wszystko widzi zza firanki. :D
Cyntia zaczyna wzbdzać moją sympatię, oby tak dalej.
Takie jakieś niedokładne mi te komentarze zawsze wychodzą. Mam głębsze przemyślenia podczas czytania, a jak przychodzi do pisania, to skupiam się tylko na mojej sympatii czy antypatii, jaką czuję do bohaterów. Cóż... Postaram się to jakoś poprawić przy następnym komentarzu!
Zastanawia mnie jaki cel ma Aurelia... Lecę więc czytać następny rozdział.
Pozdrawiam,
terpsychorka
PS Rozdział u mnie mam nadzieję, że pojawi się jakoś na dniach. :))
Oj ja też mam taką nadzieję, że rozdział u ciebie na dniach. Co prawda mam dużo do nadrobienia u innych, ale i tak rzuciłbym wszystko by u ciebie rozdział przeczytać.
UsuńU mnie rozdziały są długie i wielu się skarży, że już na końcu nie pamięta jakie wzbudzał w nich emocje początek (nie przewidziałem takiego problemu, bo ja zazwyczaj piszę komentarze na bieżąco podczas czytania i czytając komentarz uzupełniam).
Pozdrawiam i jestem pod wrażeniem szybkości z jaką nadrabiasz to opowiadanie.
Postaram się dziś, ewentualnie jutro dodać tu kolejny rozdział (mam go już skończonego, ale muszę dopisać pewien fragment).
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńAkcja zaczęła się rozkręcać. Nie spodziewam się tylko, że pójdą tak szybko do łóżka... No ale Cyntia chce, by jej plan wypalił. Nie dziwię się jej, choć i tak uważam, że to nie fair. No ale bohaterka chce dla swojego jeszcze nienarodzonego dziecka jak najlepiej.
Bastian zdecydował się pomóc Cyntii. Z jednej strony to dobrze, ale nie wiem, czy czasem nie będzie chciał czegoś w zamian. Tylko na razie nic nie chce.
Ja też nie jestem za przemocą i skrzywiłam się, jak Maria uderzyła Cyntię. Tak naprawdę przemoc nic nie da. Wiem, że jej córka zawiniła, ale... Tego i tak już się nie odkręci.
Och. Nie spodziewam się Aurelii. Teraz wszystko może się pokomplikować.
Maggie
Miało być Marta, a nie Maria. Wybacz (:
UsuńCoraz wiecej intryg i klamstw... nie wyjdzie ro nikomu na dobre.
OdpowiedzUsuńCiekawe co dokladnie powie Aurelia ojcu Cynthi. I jak Hektor rozwiąże problem z Brownem.
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...
Muszę powiedzieć że zwykle nie czytam blogów innych niż fantasy, ale zaintrygował mnie Twój blog - chyba zacznę czytać również inne rodzaje blogów.
Całkiem szybko skończyli razem w jednym łóżku. Jestem nie wiele młodsza niż wtedy była Cyntia, a rodzice, a już szczególnie tata, nie pozwolili by mi na to. Dlatego nie dziwię się, że Julian się wkurzył :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com
Scena łóżkowa bardzo mnie zaskoczyła, ale pozytywnie. Była taka... naturalna, a nie sztuczne pieprzenie się jak w greju z ochami i achami. Z brudnym mężczyzną, po ciemku. Oczywiście wiem, że dalsze sceny pewnie będą ostrzejsze, ale ta właśnie była taka, jaka powinna przy "pierwszym razie". Hektor starał się być delikatny, Cyntia się zasłaniała (udawała tę wstydliwość, tak?), no i cała ta intryga z woreczkiem, hah. Na pewno była bardziej zestresowana niż podniecona. A Hektor bardzo zaskoczył wycofaniem się, w sumie to dość trudne, wymaga wolnej woli. Hektor niby wydaje się uczciwy ale jednak nie jest. Skomplikowana, ale świetnie wykreowana postać. Jest taki żywy!
OdpowiedzUsuńAle się Cyntia wrobiła... czułam jej przerażenie jak powiedział że nie chce zrobić jej dziecka. Ma problem dziewczyna, trochę jej współczuję, ale trochę mnie wkurza oczywiscie jak zawsze, tym swoim tupaniem nóżką :D
W ogóle ile się działo w tym rozdziale... Wczułam się :D Polubiłam Martina od razu, jest taki spoko i ma poczucie humoru.
Marta fajnie się wyżyła. a Bastian jak nie Bastian. W sumie to go lubię, ciekawe jakby wychował to dziecko, chyba wyrosłoby na mocno skrzywione :D
Koniec niepokojący. Bardzo fajnie mi się czytało, płynnie, lekko. Historia się rozwija.
Pozdrawiam!
No i wreszcie stało się! Ale ups... Hektor wciąż jest do bólu przyzwoity. Ja to bym się na miejscu Cyntii nieźle wkurzyła. No przecież ile można?
OdpowiedzUsuńNocna scena w pokoju Julii była dobra. Sekret Cyntii już nie do końca jest sekretem i wie o nim cała rodzina. Tak podejrzewałam, że Bastek nie śpi. Swoją drogą spodobał mi się w tym rozdziale. Może nawet go polubiłam. No i pomógł Cyntii z Hektorem. Nie bezinteresownie, ale i tak to się chwali. Za to na pewno lubię Martina. No przecież on jest boski! I to dosłownie ;) Wydaje się być taki zdystansowany, nieco odcięty od swojej rodziny. Trudno się dziwić, gdy ta rodzina jest taka jak ta.
Cóż to też mogło wydarzyć się w przeszłości, że pani Montenegro pała taką niechęcią do swojej najmłodszej córki. Jeżeli dobrze zrozumiałam, straciła dziecko, tak? Ale to nie tłumaczy jej zachowania wobec Cyntii.
Podoba mi się para Hektor&Julia, oczywiście nie jako typowa para, ale jako dwoje chowających się w szafie ludzi ;) Jakoś tak podoba mi się ich relacja. Widać, że Julia troszczy się o Cyntię.
Ha! Mówiłam, że przez Aurelię będą kłopoty! Ja to jednak mam łeb :P Generalnie, gdy ktoś podsłuchuje to potem chce w jakiś sposób wykorzystać zdobytą w ten sposób wiedzę. Ciekawe co Aurelia nagada Julianowi i czego sobie zażyczy w zamian...
Ojej, akcja naprawdę się rozwija i serio nie mogłam się oderwać od czytania (a to nieczęsto mi się zdarza). Będę teraz sukcesywnie wpadać w każdej wolnej chwili ;)
Pozdrawiam,
Naiada
I znowu to przepraszanie. Cyntia sama obsadza się w roli ofiary. Dobrze, że jeszcze nie zaczęła przepraszać za to, że oddycha. Chociaż może w całym tym szaleństwie jest metoda. W końcu doprowadziła do tego, na czym jej zależało. No może nie tak do końca... Ale jednak.
OdpowiedzUsuńEh, i cały niecny plan poszedł się bujać. Teraz cała rodzina zna już sekret Cyntii, a to jest niebezpieczne, bo prędzej czy później sam zainteresowany może się dowiedzieć, że został wykiwany i wrobiony w dziecko. Najbardziej bałam się tego, jak zachowa się Bastian, ale on jeden mnie nie rozczarował. Zachował się po prostu tak jak powinien się zachować, chociaż potem może się to zmienić i znudzi mu się ukrywanie sekretu tak zwyczajnie za darmo, co w jakimś tam stopniu zapowiedział.
Martin jest wspaniały. Chociaż duchownych nie darzę sympatią przez ich ogólne zakłamanie i hipokryzję, to jego polubiłam bez problemu. Jest niesamowicie pozytywny i chyba nie dziwię mu się tak bardzo, że wybrał takie życie. Mają to wyboru to albo życie pod dyktando takiej rodzinki... Też bym została księdzem! No dobra zakonnicą, mniejsza z tym.
Zastanawia mnie ta niechęć Marty do swojej najmłodszej córki. Wyraźnie zaznaczyłeś, że wydarzyło się coś, co wywołało takie uczucia. Może Cyntia nie jest tak naprawdę biologiczną córką Marty? Może mąż ją zdradził i adoptował dziecko, aby uniknąć skandalu? A może ja po prostu za bardzo kombinuję. Poczekamy, zobaczymy.
Dobra, niewielkie posumowanie tego wszystkiego, bo jak na razie to sypię miłymi komentarzami, a parę uwag też mam, więc, że się tak wyrażę, wyrzucę to z siebie tutaj.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze polubiłam niektóre postacie, ale wydają mi się bardzo płaskie, jednowymiarowe, a to sprawia, że trudniej mi się do nich zbliżyć np. Cyntia niby kocha Willa, ale ani tego nie widać ani tego wyczytać nie mogę. Sądzę, że brakuje tu przede wszystkim jakiegoś wglądu w myśli bohaterów, zdarza się coś pojedynczego, ale przecież człowiek większość uczuć chowa dla siebie, a ja nie wiem tak naprawdę co tam im w środku siedzi.
Po drugie, dla mnie Cyntia to niedojrzała dziewczyna, która miała wpadkę i, no cóż, coś z tym trzeba zrobić. Hektor, to surowo wychowany choleryk, który lubuje się we władzy (serio, to jakiś jego fetysz?) i nie powiem, są to postacie o jakimś charakterze, ale wydaje mi się to wszystko aż przesadzone. On jej rozkazuje, ona go nie słucha, okazuje się, że on miał rację, przez co krzyczy na nią i ona go przeprasza. Kiedy tylko pojawia się między nimi jakakolwiek kłótnia, to wiem, że taki będzie jej przebieg, raz czy może dwa razy było inaczej, a tak to podobnie to leciało. Chyba chciałabym żeby np. Cyntia przestała przepraszać, a Hektor krzyczeć, choć na chwilę.
Po trzecie ta cała akcja dzieje się tak szybko, że czasem mam takie totalne "Że niby co się dzieje?!", jak np. wtedy, gdy Cyntia go kusiła a on ją nazwał ladacznicą. W ciągu godziny on ją odwiózł do domu, zostawił tam, poszedł/pojechał po kwiaty (z tego co pamiętam), wrócił, pokłócili się, pogodzili, zjedli kolacje i JEB w następnym rozdziale są zaręczeni. A gdzie jest ta scena, w której on ją prosi o rękę? Może ją przeoczyłam, nie wiem, ale sprawdzałam i wcześniejszy post nie kończy się pytaniem "Czy wyjdziesz za mnie?". Byłam naprawdę zaskoczona i w sumie zasmucona, że nie mogłam przeczytać o takim momencie w ich życiu. W ogóle jak długo oni się tam znają? Wiem, że Cyntia chce szybkiego ślubu i w ogóle, ale Hektor, który nie ma za miłej historii jeśli chodzi o kobiety (tak zrozumiałam), czemu on się aż tak śpieszy? Chce ją mieć, to jasne, ale nie ma żadnych wątpliwości? Nie jest niepewny?
Do tego ta scena w łóżku, szczerze przyznam, nie podobała mi się, to było takie bezosobowe. Kłócą się, godzą, uprawiają seks (przynajmniej zaczęli), ona niby traci dziewictwo i znowu JEB, wychodzi z pokoju, od tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Brakowało mi w tym czegoś.
Takie same odczucia mam odnośnie sceny z wyjawieniem tajemnicy. Serio? Naprawdę? One sobie rozmawiają o rzeczach, które nie powinny wyjść na światło dzienne, a w tym samym czasie zjawia się brat i matka i nagle wszyscy już wiedzą? Nie ma co, zależało im by zachować sekret.
Kurcze, wiem, że strasznie się tu wyżalam i w ogóle, ale to nie tak, że mi się to nie podoba, bo dialogi są świetne i historia powoli mnie wciąga, ale mimo tego mam pewne myśli odnośnie wszystkiego. W sumie zażyczyłeś sobie ode mnie szczerej opinii. :)
http://tyranniezgodny.blogspot.com/
Oczywiście, że nie mam za złe, gdy ktoś pisze szczerze jakie ma naprawdę odczucia.
UsuńJednak co do Cyntii, i niewnikania w uczucia bohaterów i w ich myśli, to jest to zabieg zaplanowany. Wnikam w ich wspomnienia i rozmyślania, gdy jest to konieczne. Ja nie chcę żadnemu czytelnikowi niczego z góry narzucić, że tę osobę mają lubić, a tę nie, ten myśli tak i tak. U mnie czytelnik musi sam wyciągać wnioski, sam przypuszczać.
Tak, Cyntia jest niedojrzała. Ma siedemnaście lat, była chowana pod takim jakby kloszem, na dodatek ojciec ją rozpuszczał. Trudno od takiej osoby wymagać dojrzałości. Co do Hektora też masz racje, ale nie do końca, bo on z początku nie był surowo wychowywany, tylko potem trafił pod pieczę sadystycznego ojczyma (o tym będzie dalej, więc nie będę się tutaj rozpisywał). Jednak masz co do Hektora racje, ma on swojego rodzaju fetysz... albo inaczej... ma on w sobie pewnego rodzaju perwersje, bo lubi dominować (o tym też będzie później).
Nie martw się, będzie moment gdy ona przestanie przepraszać, a on krzyczeć, a potem znowu powrócą do przepraszania i krzyczenia, czasami samego krzyczenia, a czasami tylko przepraszania. Tacy już są, kłótliwi... niedobrani. Między nimi jest pewna odległość i nie tylko wiekowa (on jest dużo starszy). Poza tym trzeba brać pod uwagę, że opowieść osadzona jest na początkach XX wieku i Hektor jako mąż... jako mężczyzna będzie chciał mieć w domu ostatnie słowo, a Cyntia... no ona też będzie nieraz chciała mieć ostatnie słowo.
Tam gdy jedli kolacje, po tym kuszeniu, kwiatach, itd, to było na końcu takie zdanie, gdy on nalewał jej wino. Jak się nie mylę było to zdanie "czy dasz nam szansę Cyntio?". Szansę dała, więc zaręczyny ogłosili, bo przecież nie mogła chodzić za rączkę i często bywać u nieżonatego, dużo od niej starszego kawalera bez wstępnych zaręczyn, Byłoby to wtedy źle widziane.
Scena, w której on ją prosi o rękę będzie, bo oni się zaręczyli wstępnie. Pierścionka jeszcze nie otrzymała, bo przecież zaręczyny mają być publiczne.
Jest powód, dla którego Hektor także się śpieszy i to nie tylko taki, że jest już po trzydziestce i dla niego to taki ostatni dzwonek na ożenek i płodzenie dziedziców xD
UsuńNie mogłem jednak zdradzić tego powodu od razu, bo wtedy nie byłoby tej całej powieści. Jeszcze z 5-10 rozdziałów i się przekonasz, że wszystko jest bardziej zawiłe i nie jest takie proste jak się z początku wydaje. Ja chyba uprzedzałem, że zaczyna się nudno, a potem rozkręca, prawda?
Scena w łóżku miała być niesłodka, taka zwykła, prosta, nawet nieco brudna. Nie chciałem tam zbędnego romantyzmu, słodzenia, czułych słówek. Była za to niepewność, stres i łzy i jak najbardziej tak miało być. Jednak rozumiem, że mogło ci się to nie podobać. Są jednak tacy, którzy tę scenę bardzo chwalili, bo była właśnie taka szczera i niedoskonała.
To że wyszła to też nic dziwnego. On spał, to ona wyszła, a nie mogła zasnąć bo się biedna zestresowała. On nie jest jeszcze jej mężem, nie opuszcza więc w nocy małżeńskiej sypialni, a swoją własną.
Cyntia była zestresowana. Nie zamknęła drzwi na klucz. W stresie ludzie popełniają różne głupoty. Dziewczyna za wszelką cenę starała się znaleźć rozwiązanie swojego problemu, udała więc się do siostry, a brat... brat wszedł po cichu i też nie zamknął drzwi. Obie zajęły się tłumaczeniem Martinowi na czym rzecz polega i nadal nikt nie zainteresował się drzwiami. Postępowanie tutaj było głupie i nieprzemyślane, ale czy w życiu zawsze postępujemy mądrze i zawsze myślimy o konsekwencjach?
Ale nie wyżalasz się ani nic takiego tylko piszesz szczerze jakie masz odczucia. Ja sam jeszcze nigdy nie trafiłem na książkę czy blog, który podobał mi się w pełni, tak od a do z, od deski do deski. Mimo tego mam ulubione książki i ulubione blogi i także widzę ich nie tylko mocne, ale też te gorsze strony.
Moi bohaterowie nie są jednak płytcy, a przynajmniej nie chciałem by tacy byli. Mieli być różni, zmienni, a przy tym konsekwentni (w granicach rozsądku). Mieli dać się za coś lubić i dawać też powody do nielubienia ich. Tak jak ludzie - mają wady i zalety.
Ciekawi mnie co będziesz myślała o całości za kilka rozdziałów ;-)
O kurczę, już myślałam, ze plan Cynti uknuty z Julią sie powiedzie, a tu jednak nie. Hektor trochę mnie zaskoczy sądziłam, ze jednak dotrze do końca tym bardziej, ze był pijany, ale jednak nie. Więc jezszcze bedzie sie musiała postarac i jak najprędzej wyznaczyc date ślubu skoro wcześniej nie zamierza starac sie o dziecko, które dziwnym zbiegiem okoliczności już jest w drodze :p
OdpowiedzUsuńOświadczył się jej czym lekko mnie udobruchał. Tylko po jaką cholerę zjawiła sie Aurelia, nie wiem czy dobrze kojarzę, ale to ta kobieta z burdelu, prawda, która mówiła, ze było im razem dobrze i że go pocieszała wielokrotnie. Tak?
Błąd: "Nie wiedział jednak po kim mogli je odziedziczyć. Był pewny, iż nie po matce. – A kiedy wasz ślub? – zapytał brat przyszłej panny młodej. – Nie ustaliliśmy jeszcze daty, ale jestem skłonny wybrać najwcześniejszą z możliwych, jeśli tylko Cyntia przystanie na takie rozwiązanie." - chyba powinno być przyszłego pana młodego, nie? :P
OdpowiedzUsuńWięc tak... Ale zamotałeś... Ile tajemnic... Ja dziękuję! Być pracownikiem socjalnym w takiej rodzinie i im pomóc? Niemożliwe! :D
Julia będzie mieć podłego męża. Jednak raczej jej niczym podłym nie zaskoczy - w sensie niczym nowym. Bastian skupi się raczej na chlaniu, pieprzeniu z dziwkami i tyle...
Co do Rodrigeza to jednak bym się bała. Ten facet to szczwany lis.
Cyntia gdyby w ciąży nie była, na pewno zrezygnowałaby z takiego wybranka.
A dlaczego? Bo pierwsze co odczuła względem niego, to strach. Pierwsze wrażenie nigdy nie jest złudne.
Julian może i wysłucha Aurelii, wkurzy się, powie Marcie, ale żona i tak nie zrezygnuje z Hektora, bo przecie wie o słodkiej tajemnicy swojej córki. Aurelia pofatygowała się zatem do rezydencji na darmo. To moje zdanie.
A właśnie! Marta jest matką Cyntii, czy jednak nie? To jej macocha?
Na korytarzu dziwnie o niej z mężem dyskutowała. Hmmmmm....
Pozdrawiam ;)
"zapytał brat przyszłej panny młodej" - to jest poprawnie, bo w sensie "brat Cyntii". Gdyby pytał Cyntię, to byłoby "zapytał brat przyszłą pannę młodą", albo "zapytał przyszłą pannę młodą jej brat".
UsuńCo do Bastiana - męża Julii to jeszcze zmienisz o nim zdanie, zapewniam. O samej Julii też jeszcze zmienisz zdanie.
Co do Rodrigeza i twojego poprzedniego komentarze, to nie zdradzę Ci czy Hektor byłby w stanie oddać za Cyntię życie. Sama to ocenisz za kilka, albo kilkanaście rozdziałów.
Masz racje co do tego strachu, bo Cyntia jeszcze nie raz "zaboi" się swojego męża (wtedy będzie już mężem).
Czy Marta jest matką czy macochą Cyntii zdradzić Ci nie mogę, niestety, choć bardzo mnie korci by wyjawić Ci prawdę.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że pomimo iż nie lubisz bohaterów, to historia sama w sobie Ci się podoba.
Niezły rozwój akcji. Tak swoją drogą ten cały Bastian to jednak całkiem inteligentny facet. Wie, jak się ustawić. W zasadzie to wie, co robić, gdy jest w tarapatach i kiedy nie zasypiać po alkoholu. No cóż teraz prawie cała rodzinka wie o małym problemie Cyntii i mam przez to wrażenie, że lada moment, a obije się to też o uszy Hektora. Może i przesadzam, ale cóż za wiele osób może się wygadać. W tym szczególnie narzeczony Julii, chociaż nie powiem, okazał się naprawdę i niezaprzeczalnie pomocny. Poza tym wydaje mi się, że nawet zaczyna lubić swojego pasierba. On chyba w tym rozdziale nie odstąpił go na krok. Co prawda otrzymał przymuszenie od przyszłej żony, ale to i tak zawsze sukces jeśli o niego chodzi.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się oświadczyn. W zasadzie są one zapowiedziane i w ogóle, ale w tym przypadku chodzi mi o te, które były swego rodzaju niespodzianką dla Cyntii. Hektor stwierdził, w którymś rozdziale, że nie jest romantykiem (może być tak, że nawet w tym), ale mimo to już nie raz było go stać na romantyczne gesty. Jakby nie było kocha dziewczynę. Nawet jeśli jego charakter odstrasza i każe trzymać się od niego na baczności...
Ta cała rodzinka jest naprawdę pokręcona. Niemniej jednak polubiłam Martina. Tak jakoś. Wydaje się najbardziej pozytywną postacią.
Z racji tego, że to mój ostatni komentarz na dzisiaj (i prawdopodobnie na najbliższy tydzień, bo znów będę miała ograniczony dostęp do internetu, czy też laptopa), to po prostu muszę wspomnieć Ci o tym, że piszesz świetnie. Przedstawiasz wszystko tak obrazowo. Każdy bohater ma swój specyficzny charakter. Nikogo nie pomijasz (w przeciwieństwie do mnie, o czym się już przekonałeś). Naprawdę przyjemnie jest zapoznawać się z tą historią. No i myślę, że powoli uda mi się wszystko nadrobić. Tymczasem pozdrawiam! Do napisania! :)
Bastian zdominował ten rozdział. Już nawet pomijam, że facet ma łeb na karku. Po prostu jest jednym z Twoich bardziej dopracowanych i wyrazistych (przynajmniej póki co) bohaterów. A jego przemowa skierowana do Edka… XD
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, dlaczego Marta żywi takie, a nie inne uczucia do Cyntii. To, że ta rodzina powinna używać słowa "tajemnica" zamiast "dzień dobry", to już wiemy, niemniej jest to chyba najciekawszy wątek jak dotąd.
Jak dla mnie Cyntia popisała się w tym rozdziale głupotą. Taką 100%. Pomijam fakt mówienia przy śpiącym Bastianie (śpiący to nie zabity, a tu był to na dodatek Bastian. Bastian Brown. TEN Bastian Brown. Brawo, Cyntia, palnęłaś mnie w czoło!). Ale to niezamknięcie drzwi – najpierw usłyszał Martin, potem Marta… A służba? Też mogli się kręcić po korytarzach. A służba jak służba, jak to wszyscy ludzie – co ma sobie nie poszeptać, jak poszeptać może?
Muszę coś wymyślić z tym Twoim blogiem. Bo ciężko mi idzie to nadrabianie. mimo że historia mnie nie boli, że tak powiem. Jak dla mnie czcionka trochę za mała, zresztą taka jak w moich Ulicznicach, nad czym również ubolewam. Ale chyba mam jakiś pomysł. Także może nie będę jak kierowca Ferrari, jeśli chodzi o bycie na bieżąco, ale nigdzie się jak na razie nie wybieram i sobie nadrabiam, tyle że powolutku.
Pozdrawiam,
Hagiri
Rozmowy Międzymiastowe
Ulicznice
Brawa dla mnie za punktualność ;--; Miałam skończyć wieki temu, a tym czasem nie jestem nawet w jednej czwartej. Wybacz, że idzie mi to tak opornie, ale obiecuję, że skończę. Kiedyś na pewno, masz moje słowo.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - myślę chyba tak jak każdy. Bastian króluje. Ale Hektor teżmiał swoje pięć minut.
"Prawa dłoń, por favor" << nie wiem czemu, ale ten tekst podobał mi się najbardziej z całego rozdziału!
I znowu. Coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi. To takie typowe.
L x
Rozdzinka z nich widać bardzo ciekawa xD
OdpowiedzUsuńRozdziały jak i same opowiadanie bardzo mi się podoba :)
Postaram sie nadrabiać w wolnych chwilach :)
truelifebydamien.blogspot.com
Świetny rozdział, ku mojemu zaskoczeniu bardzo spodobało mi się to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie postać matki Cynthii, wydarzenia, które miało miejsce i nadal ją boli... Mimo tego i tak jej nie cierpię i chciałabym żeby umarła. No ale intrygująca jest mimo wszystko.
U mnie Nowy rozdział, byłabym wdzięczna,jakbyś zajrzał i skomentował, wzięłam wszystkie Twoje uwagi do siebie i naprawdę się starałam pisząc nowy post. Chciałabym poznać Twoją opinię i inne uwagi co do mojej twórczości. c:
http://bedifferentkatie.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam, KatieKate
To zadziwiające, że z każdym rozdziałem moje sympatie lub antypatie w stosunku do poszczególnych bohaterów potrafią się zmienić całkowicie. No, może wyjątkiem jest tu Marta - do niej jakoś trudno załapać sympatią przez cały czas, chociaż być może to się jeszcze zmieni. "Chytry" plan Cynthii coś się nie powiódł - ciekawe jak uda jej się w końcu go zrealizować. Być może skorzysta z rady Bastiana - wprawdzie Hektor nie wydaje mi się osobą, która łatwo da się spić swojej narzeczonej ale kto wie - może jej się uda. A może w końcu sam ulegnie? Jeśli chodzi o samego Hektora to wciąż mam co do niego mieszane uczucia. Wydaje się, że naprawdę kocha Cynthię i chce dla niej jak najlepiej, broni jej m.in. przed matką i chociaż jest stanowczy i skłonny do gniewu to stara się jakoś to hamować. Z drugiej strony tajemnice i jego agresywność trochę mogą przeszkadzać. Zaintrygowała mnie też historia pojedynku, która została opowiedziana na koniec. Może niedługo w końcu poznamy trochę więcej z przeszłości Hektora? Chętnie dowiedziałbym się dlaczego ojciec Cynthii jest mu tak bardzo przeciwny i jakie tajemnice Hektor skrywa. Pozostaje czekać na dalszy ciąg - pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO pojedynku już Hektor opowiada w kolejnym rozdziale, więc nieco się rozjaśnia, ale jeszcze nie do końca.
UsuńNatomiast Marta to już taka postać, co jest potrzebna, jest ciekawa i na swój sposób da się ją lubić, ale nie tak jak lubi się dobrych bohaterów. Ona jest taka anty, ale ma w tym moim zdaniem swój urok.
Wokół tajemniczej przeszłości Hektora, tak naprawdę toczy się większa część tego opowiadania ;-)
Pozdrawiam.
Cudowna rodzinka. Kłamstwa i manipulacja, to dla nich chleb powszedni. Jedna z moich ulubionych bohaterek - Julia, zaskoczyła mnie swoją przebiegłością w tym rozdziale. Marta nie jest dla mnie żadnym zdziwieniem, bo od początku pokazywała, że o co, jak o co, ale o uczciwość, to jej posądzić nie można. Pojawił się Martin, którego byłam tak ciekawa i od razu przypadł mi do gustu. Może nie było go zbyt wiele, ale i tak zyskał moją sympatię - co, mam nadzieję, nie się zmieni tak szybko, jak przy kilku innych postaciach.
OdpowiedzUsuńBastian i jego chęć pomocy wcale mnie nie przekonują. Zresztą, sam zaznaczył, że JESZCZE niczego nie chce. W takim razie oczekuje czegoś konkretnego czy po prostu chce mieć w zapasie wdzięczność Cyntii, bo może mu się przydać? Dziewczyna go jednak bardzo doceniła - i tu kolejne moje zdziwienie, bo na początku wydawała się być do niego sceptyczna. Jednak, jak widać, wiele można zyskać za jeden przebiegły pomysł, rzucony, aby samemu osiągnąć jakąś korzyść. Muszę jednak przyznać, że jeśli jego pomysł wypali, to będę pod wrażeniem. Chociaż Hektor może nie dać się w taki sposób zmanipulować. A może go przeceniam?
Jak tak popatrzeć, to rzeczywiście, Hektor jest, bądź co bądź, pod pantoflem Cyntii. Spełnia prawie wszystkie jej prośby, kaprysy, daje się często traktować tak, jak facet w tamtych czasach, nie pozwoliłby swojej kobiecie za żadne skarby. Krótko mówiąc, słodka, mała Cyntia, wchodzi Hektorkowi na głowę i wcale się z tym nie kryję.
To przykre, że Marta jawnie przyznaje, że Cyntii wcale nie kocha i nie chce, aby była dłużej w rodzinnym domu. Myślę, że dziewczyna wie, co sądzi o niej jej matka, dlatego ich sucha relacja działa w dwie strony.
W dalszej części, znów pojawił się Martin, który rozłożył mnie na łopatki swoim lekkim podejściem do matki. On jako jedyny wydaje się nie mieć takiego sztywnego respektu do niej, przez co lubię go jeszcze bardziej.
Z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię Bastiana. Hektor pastwi się nad nim, ale myślę, że tak czy tak, pomoże Brownowi spłacić dług. W ogóle, to ich relacja się cały czas zacieśnia i myślę, że jest możliwość, że oni naprawdę zaczną się przyjaźnić. Jeden i drugi mają nieczyste sumienie i przebiegłe charaktery, więc trudno będzie nazywać to normalną relacją, ale zawsze jakąś - przynajmniej jest zabawna.
Zaręczyny Hektora były urocze - zaimponował mi, że jednak złamał zasadę, która mówi, że prosić o rękę trzeba przy świadkach. Wolę wersję bez nich, bo zgadzam się w stu procentach z Hektorem - to powinna być chwila jego i Cyntii, bez zbędnego przedstawienia i poklasku.
Wizyta Aurelii zapewne nastawi Juliana jeszcze gorzej, do Rodrigeza... Czyżby między mężczyznami miało dojść do karczemnej awantury, przed samymi zaręczynami?
Wiem że trochę komentuje w kratkę I za to przepraszam. Ale jak czytam gdy jestem w szkole to nie bardzo mam jak.
OdpowiedzUsuńPrzejdę do historii
Coraz mniej lubię Hektora, w prologu wydawał się ciepły, rodzinny czuły troskliwy. Tu jest wybuchowy i ostry. Za to w moim oczach zyskał Bastian który chociaż wiem jaki cel ma w pomocy Cynti czy opiece nad Edwardem to wydaje mi się że pod arogancja znajduje sie coś więcej. Ze jednak pokocha tego malucha bo przecież zmuszenie do opieki nie równa się odnoszeniu do dziecka z troska. Ta cała rodzina ma więcej sekretów niż można sie było domyślać. Ja uważam że Marta była w ciąży ale urodzilo sie martwe albo szybko zmarło i dlatego by uniknąć skandalu podmieniono dziecko jedenej ze służących. Jej oddano to martwe a oni wzięli Cyntie. Albo po prostu sobie ją wzięli. Mam nadzieje że szybko poznam wyjaśnienie. Ciekawi mnie też co zrobi Julian z tymi informacjami bo przecież i wiemy że wezmą ślub. Jako jedyny w rodzinie nie wie o dziecku. I może gdy się do wie pozwoli na ślub.
Podsumowując bardzo podoba mi sie rozdział, nie wiem jak to zrobiłeś ale po prostu pochłaniałem tekst i ciagle chciałem więcej. Jestem pod dużym wrażeniem.
Udało mi się tu dotrzeć bez kilkudniowej przerwy!
OdpowiedzUsuńAleż ten rozdział był długi. moja cierpliwość zaczynała się wyczerpywać w trakcie opisu pierwszego razu Cyntii i Hektora, ale nie z powodu samego sposobu opisania tej sytuacji, tylko zachowania bohaterów. Miałam nawet zacząć liczyć ile razy Hektor upewniał się, że Cyntia jednak jest gotowa, ona potwierdzała, ale jakoś tego nie przejawiała. Może dlatego, że jej myśli były skupione na dokonaniu oszustwa. Worek z krwią? Fuj!
Potem Cyntia poszła się wyżalić siostrze i nagle prawie pół domu dowiedziało się, jaki dziewczyna ma problem. W tym wszystkim chyba najbardziej pomocny okazał się Bastian. Wiem, że pewnie nie robił tego bezinteresownie, ale i tak trzeba mu to docenić.
Interesujące jest to, co Hektor i Julia podsłuchali w rozmowie między państwem Montenegro. Czyżby Cyntia nie była córką Marty? To mogłoby wyjaśniać dziwne, oschłe i nawet okrutne zachowanie matki wobec córki.
Zaręczyny zaręczynami, ale po cóż Aurelia przylazła donieść na Hektora? No tak, korzyści...
Ale co Julian zrobi z tymi informacjami?
Naprawdę napisałam, że ten rozdział był długi? Bo w sumie to on był krótki, bo ja bym chciała więcej :-)