sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 9: Zmiennymi dniami upojeni


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 8: Okres burz i wichrów

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Za oknami zaczęło się ściemniać. Restauracje jak i korytarze domu państwa Montenegro zaczęło oświetlać skąpe światło świec. Julia potknęła się i przeklęła własną matkę.
Po cholerę kazała oszczędzać, po to by się człowiek zabił we własnym domu, na własnym dywanie? – zapytała w myślach, przypominając sobie, że to, by zapalać tylko dwie z pięciu świec umiejscowionych na każdym kinkiecie było pomysłem Marty. Jak na złość za zakrętem wpadła właśnie na nią.
Widziałaś Hektora? – zapytała pośpiesznie.
Tak, właśnie odjechał. – Kobieta wyminęła córkę, po chwili jednak zawróciła. – Oddaj przyszłemu mężowi. – Podała Julii marynarkę Bastiana.
Dziękuje, ale dokąd on pojechał?
Do siebie. – Kobieta szła dalej, bardzo szybko przebierając nogami i pomimo, że Julka nie mogła za nią nadążyć ani myślała zwalniać czy się zatrzymywać. – Wrócił tam gdzie jego miejsce – burknęła.
Ale, matko, co ty wygadujesz?
Kobieta w końcu przystanęła i spojrzała córce w twarz. Miała zagniewaną minę i zmarszczone czoło.
Wiedz jedno, jeśli Rodrigez zostanie mężem twojej siostry, a ja się do tego przyczynię, to nie zrobię tego z własnej woli.
Ale stało się coś? – dopytywała zdezorientowana.
Więcej niż myślisz. On jest nieobliczalny, nienormalny, na dodatek dąży do celu po trupach.
Czyli macie kilka cech wspólnych. – Julia uśmiechnęła się.
Matka rzuciła jej zagniewane spojrzenie.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby on nie chciał leźć po mym własnym i osobistym trupie! – warknęła, chwyciła brzegi bordowej sukni w dłonie i pośpiesznie weszła na schody. Idąc po nich stąpała głośno, niczym maszerujący żołnierz.

Cyntia dalej siedziała przy łóżku z podkulonymi pod brodę kolanami. W takim stanie zastała ją Julia i dlatego wybiegła na poszukiwanie Hektora, ale jak się okazało, całkiem bezskutecznie. Julia wróciła więc do pokoju, by obudzić Bastiana. Chciała pomóc siostrze, ale też trochę zrobić na złość swojej rodzicielce.
Jeśli ona przegoniła Hektora, to my sprowadzimy go z powrotem – powiedziała pewnie i dumnie w stronę swojego leżącego i na nowo przymykającego oczy męża. – Nie zasypiaj! – wrzasnęła na niego i strzeliła w twarz. – Wstawaj, bo ci poprawie! – zagroziła.
Mężczyzna uniósł się na łokciach, był wyraźnie rozkojarzony, bo postanowił zrobić użytek z wina pozostawionego na komodzie przez Hektora.
Prosiłam byś nie pił – zaczęła z pretensją przyszła pani Brown.
Ale to wino było tylko, wino to nie alkohol, przecie. – Bastian uklęknął na łóżku i objął przyszłą żonę od tyłu zaraz po tym, gdy ta usiadła, wyraźnie miał ochotę na jakieś igraszki, bo jego spierzchnięte usta błądziły w okolicy młodej i aksamitnej, długiej szyi.
Śmierdzisz alkoholem – oznajmiła, gdy jej przyszły mąż dotarł do ucha i zaczął zataczać na nim okręgi własnym językiem.
Winem – poprawił.
Kobieta przymknęła oczy i otrząsnęła się z dotyku narzeczonego, zdradzając tym swoje zdenerwowanie.
No ale Julcia, ja się tak staram. Cały dzień spędziłem z Edwardem, musiałem wypić, bo inaczej to bym chyba…
Zamknij się i słuchaj. – Wstała i zaczęła tłumaczyć Bastianowi co ma zrobić, a kiedy wszystko już dokładnie wyjaśniła zapytała – zrozumiałeś wszystko?
Przecież nie jestem głupi – odpowiedział. – Zajmę się tym jutro. – Położył się ponownie do łóżka i odwrócił tyłem do żony.
Teraz! – warknęła.
Ale Julcia, dlaczego. Ja jestem taki zmęczony.
Jesteś pijany, nie zmęczony!
Nie jestem pijany – zaprzeczył.
To nie jesteś też zmęczony.
No dobrze, skoro tak mówisz. – Wstał z łóżka i zaczął ubierać spodnie, bo koszule miał nadal na sobie. Wiedział, że Julia jest kobietą, która gdyby tylko mogła i nie miała innego wyjścia, to oddałaby za niego własne życie. Jednak wiedział też, że jak się zdenerwuje, to potrafi być groźniejsza od własnej matki, a Marty Montenegro bał się tak, jak diabeł boi się święconej wody.
Bastian, na miłość boską, szybciej.
Brown przyśpieszył. Niecałe osiem minut i był gotowy do wyjścia. Wrócił się jednak spod samych drzwi po marynarkę przewieszoną przez ramę łóżka.
To na szczęście – wyjaśnił żonie, przełknął głośno ślinę w obawie, że będzie krzyczeć i pośpiesznie wyszedł z pokoju zanim zdążyła coś powiedzieć.

Bastian nie mógł nigdzie znaleźć szofera ani samochodu. Nie mógł wiedzieć, że ojciec z Martinem pojechali knuć przeciw Hektorowi w nieco oddalone i zaciszne miejsce. Ojciec z synem wiedzieli bowiem, że ściany w ich domu za często miewają uszy. Bastian chwile zastanawiał się co uczynić. Nie chciał iść na piechotę, ale bał się też powrócić do zmartwionej i przejętej przyszłej żony bez jakichkolwiek efektów, dlatego wziął rower. Po kilkunastu metrach, jak tylko drogi stały się bardziej nierówne, na dodatek zaśnieżone, uznał, że liczenie na dwuślad nie było najlepszym pomysłem. Nie miał siły pchać roweru, pozostawił więc go przy drzewie i poszedł dalej na dwóch dolnych kończynach.
Szedł i szedł, i szedł, tym ciemnym, nieoświetlonym lasem, bez jakiejkolwiek lampy, czy nawet świecy. Usłyszał szmery za plecami, przestał iść, zaczął biec.
Cholera, cholera, że też zawsze się dam w coś takiego wpakować! – krzyczał sam do siebie i biegł coraz szybciej.
Kiedy dopadł do furtki kamienicy Rodrigeza, zaczął nią potrząsać. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że tę furtkę można zwyczajnie obejść. Pośpiesznie więc ją obszedł i dopadł do drzwi. Szukał w ciemnościach kołatki, nie znalazł. Kopnął więc w drewno.
Ajć, niebezpieczne jesteście. – Pogroził palcem w stronę drzwi. W końcu uderzył pięścią. – Ajć po dwakroć.
Hektor otworzył, ubrany w satynową piżamę w bordowym kolorze i granatowy szlafrok. Pierwsze co się rzuciło w oczy Bastianowi to duże guziki piżamy, a dopiero potem światło w przedpokoju.
Jasność, dzięki Bogu jasność. – Wbiegł do środka.
Hektor za pomocą wzroku, zmierzył Browna od stóp do głów, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż musiało to wyglądać niezwykle niegrzecznie. Nie przejmował się tym. Zamknął za blondynem drzwi i zamrugał dwukrotnie z niedowierzaniem i lekką irytacją.
Co cię sprowadza w nocy, w moje skromne progi? – zapytał wprost zaspanym głosem, bo jak sądził, bez konkretnego pytania, Bastian nie będzie w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi.
Widziałem biedniejsze progi. – Blondyn zorientował się, że Hektor patrzy na niego jakby mu nie dowierzał. – Poważnie, nawet nie wyobrażasz sobie w jakich norach mieszkają dziwki.
Oszczędź mi szczegółów, por favor. – Hektor uniósł dwie dłonie wewnętrzną stroną ku Bastianowi, uczynił to na wysokość klatki piersiowej, jakby w geście pokoju.
No dobrze, skoro tak sobie życzysz. – Bastek zdjął z głowy czapkę i zaczął ją ściskać oraz miętolić w dłoniach, czym okazywał swoje iście wielkie zdenerwowanie, niczym mały chłopiec, który nie może wymyślić dobrej wymówki swego haniebnego czynu, czy też odpowiedniego usprawiedliwienia zwykłej nieobecności na lekcjach szkolnych.
Ty chyba zmarzłeś – wywnioskował Rodrigez.
A tak, faktycznie, nawet nie zauważyłem tak się spieszyłem. – Brown dostrzegł oświetlony salon, a w nim pokaźny barek. – Można? Pewnie, że można, nie krępuj się – sam sobie odpowiedział na zadane pytanie i ruszył napełnić szklaneczkę. Wypił jednym chlustem i wyraźnie się rozluźnił, więc szybko uczynił to samo z drugą szklanką, a potem z trzecią, następnie z kolejną.
Przyjechałeś się upić? Masz tremę przedślubną?
Nie, tak i nie. I chyba tak. Nie ważne to zresztą. Ja po ciebie, do ciebie, przez las pognałem.
Do mnie, po mnie, po lesie. Wybacz, ale choć nie mam problemów z słuchem, to albo czegoś niedosłyszałem, albo jestem za głupi, by cię zrozumieć. – Hektor wkroczył do pokoju i zasiadł w fotelu. Powrócił do poprzedniego zajęcia, jakim było czytanie gazety, czym jednocześnie okazał swojemu gościowi czystą ignorancję.
No bo Cyntia… – zaczął Bastian.
Hektor od razu, niczym oparzony w zadek, zerwał się na równe nogi.
Co z Cyntią!? – zapytał nad wyraz głośno, po czym doskoczył do Bastiana. – Mów, że co z nią!? – Potrząsnął blondynem, chwilę po chwyceniu za jego ubrania.
Żyje – wyszeptał Brown przelękniony. Wyszarpnął swoją szczęśliwą marynarkę, którą miał na sobie, z łapsk Rodrigeza.
Ale co jej się stało? – Hektor był tak zmartwiony, że aż krople potu wstąpiły na jego czoło i spływały po nosie oraz policzkach.
Nic.
Człowieku, bo ja za moment nie wytrzymam i obiję ci gębę! Co z nią!? Po coś tu przyszedł!?
No bo ona tak płakała strasznie i… Nie bij mnie! Bo ja to wcale nie chciałem tu przychodzić, bo byłem zmęczony, ale Julia uznała, że pijany. Wolałem przybiec tutaj niż się kłócić, o to czy wino jest alkoholem, czy też nie…
Bastian, szybciej. – Mężczyzna wykonał ruch dłonią znaczący streszczaj się.
Cyntia płacze i jest zrozpaczona. Jak to mówił mój dziadziuś, a potem ojciec, czym się strułeś, tym się lecz. Z tego powiedzenia, by wynikało, że chyba tylko ty możesz sprawić, by nie była Cyntia taka smutna i to miałem ci przekazać.
Bardzo płacze?
Tak, mówiła do Julii zostaw mnie, chcę być sama. Według Julki nie powinna być teraz sama.
Jedziemy – zadecydował Hektor i pobiegł na górę, gdzie szybko się przebrał, następnie chwycił za wcześniej czytaną gazetę i skierował do wyjścia.
Poczekaj na mnie! – zawołał Bastian biorąc z sobą jedną karafkę i szklankę. – Zawsze piję, gdy się denerwuję – wyjaśnił.
Hektor czekał aż mężczyzna wyjdzie za próg, by zamknąć za nimi drzwi.
Jeśliby zawierzać twojej teorii, to nigdy nie bywasz spokojny.
Ależ bywam, wtedy też pije, tyle, że spokojniej.
Brunet lekko się zaśmiał z tego pokracznego wyjaśnienia i zasiadł na miejscu kierowcy. Czekał, aż Bastian siądzie. Ten jednak stał przed drzwiami i dawał do zrozumienia, że brakuje mu rąk, by otworzyć sobie samemu. Hektor więc wysiadł, otworzył przed Brownem drzwi i poczekał aż blondyn zajmie miejsce, choć w rzeczywistości od wewnątrz roznosiła go ochota, by zostawić Bastiana samego sobie, na tym mrozie.
Dziękuję bardzo – usłyszał w odpowiedzi, gdy mężczyzna zajął miejsce. Oczywiście zaraz po tym napełnił szklankę i wypił do dna.

Kiedy panowie dotarli na plac posiadłości państwa Montenegro, Julia już na nich czekała.
Co tak długo? – zapytała, otwierając drzwi po stronie Bastiana.
Przybyłem najszybciej jak mogłem – odpowiedział Hektor i wysiadł. – Czekaj, pomogę ci z nim – zaoferował i szarpnął Browna za ramie, by ten wysiadł z samochodu.
Piliście?
Tylko on – odpowiedział.
Bo tylko ja jestem bofaterem – bełkotał blondyn.
Hektor przewiesił jego lewą dłoń przez swój kark, chwycił mocno i uznał, że da radę go dowlec na samą górę.
Na samą nie musisz, pierwsze piętro wystarczy.
Masz racje, na strychu niebezpiecznie. W końcu, im wyżej człowiek się wespnie, tym silniejsze uderzenie o dno, gdy już spadnie.
Ale za to duzej się spata – wybełkotał pijany.
Hektor się uśmiechnął.
W pokoiku na strychu też często bywa twa matka, a twa teściowa. Jest chyba jeszcze bardziej niebezpieczna, niż upadek z wysokości.
Jestem skora przyznać ci racje, przyszły szwagrze – przytaknęła Julia.
Rodrigez starał się wnosić Browna jak najciszej, ale oczywiście służba musiała usłyszeć i wyjść na korytarz, by z niego móc zerkać na to co się stało, w przeciwnym razie nie mieliby o czym plotkować.
Won mi stąd! – warknął niemiło Hektor w kierunku trzech pokojówek, które tak kukały zza filaru, że udało mu się je dojrzeć.
Przepraszamy pana. – Jedna z nich się nawet skłoniła.
Rodrigez spojrzał jej w oczy, były ładne, kojarzyły mu się z kwietniową zielenią. Kąciki jego ust, jakby mimowolnie, uniosły się ku górze. Podobały mu się kobiety i chyba w każdej potrafił dostrzec jakiś atut, i zaletę. Za młodu lubił też flirtować, po latach ograniczał się już tylko do płatnej lub wręcz narzucanej na niego, przypadkowej rozkoszy. Wiedział, że po ślubie będzie musiał z tego zrezygnować. Był zbyt prawy i odpowiedzialny pod tym względem, by zdradzać żonę. Wcześniej obawiał się, że nie będzie w stanie dochować wierności jednej kobiecie, zwłaszcza po tym, gdy tak długi czas, bez obawy o piekło po śmierci, jego dusza hulała na prawo i lewo. Teraz, po ostatniej wizycie w Lagunie był pewny siebie i tego, że nawet będąc z chętną kobietą tak blisko, dotykając ją, i pieszcząc, będzie potrafił pozostawać obojętny na jej wdzięki, i zachować się jak należy, jak na przyzwoitego mężczyznę przystało.
Hektor rzucił Bastiana na łóżko. Podszedł do kołyski i zerknął na Edwarda. Mały spał i ssał kciuk. Hektor sięgnął po jego rączkę, i wyjął cały pomarszczony paluszek z buzi niemowlaka.
Dasz sobie sama z nim radę? – zapytał.
Oczywiście, że dam sobie z nimi dwoma radę. Codziennie to robię.
Hektor rzucił jej miłe, choć zasmucone spojrzenie, z delikatnym uśmiechem współczucia wymalowanym na ustach.
Pójdę do Cyntii.
Hektor! – krzykiem zatrzymała mężczyznę, którego dłoń już zaciskała się na pozłacanej klamce.
Tak Julio?
Pamiętasz co mi obiecywałeś?
Wiedział o co może jej chodzić, więc pokornie spuścił głowę.
Pamiętasz, a więc weź pod uwagę, że ona jest bardzo młoda. Ma prawo być jeszcze niedojrzała i...
I to znaczy, że mam się z nią obchodzić jak z jajkiem? – zapytał gniewnym tonem.
To znaczy, że masz być delikatny… spokojny...
Postaram się – uciął szybko tym sposobem dyskusję i spuścił klamkę ku dołowi.
Dowiedz się jak najszybciej, czego dotyczyła rozmowa moich rodziców.
Dowiem – zapewnił. – Obiecałem ci już, że to sprawdzę. Dobrej nocy wam życzę.
A ja wam spokojnej. – Julka zamknęła pokój na klucz, zaraz po tym, gdy Rodrigez go opuścił.

Hektor delikatnie zapukał do drzwi sypialni Cyntii.
Chcę być sama – usłyszał w odpowiedzi.
Nacisnął więc na klamkę. Na jego szczęście, drzwi nie były zamknięte na klucz, ale nie otworzył ich ostentacyjnie.
Cyntio, to ja – powiedział delikatnie, wiedząc, że wiele ryzykuje, bo przecież kobieta mogłaby wcale nie chcieć go oglądać.
Jak wielkim zaskoczeniem było dla niego, gdy drzwi szeroko się otworzyły, a w efekcie tego klamka dosłownie została wyszarpnięta z jego dłoni. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać. Cyntia dosłownie wybiegła mu na przywitanie, rzuciła się na jego szyje i pocałowała w policzek.
Myślałam, że nigdy nie przyjdziesz, że jesteś na mnie zły, bo pojechałeś sobie – wytłumaczyła stojąc przed nim niczym mała dziewczynka.
Hektor wykonał dwa kroki na przód, zmuszając ją tym samym, by nieco się cofnęła. Przestąpił próg i zamknął delikatnie za sobą drzwi.
Cyntio, ja tylko wróciłem do domu, to normalne, bo przecież nie tutaj mieszkam.
Nie pożegnałeś się – zrzuciła winę na jego barki.
Tak, nie pożegnałem. Przepraszam za to, bo powinienem, ale wzywały mnie ważne sprawy. – Kręcąc gazetą w dłoni, minął Cyntie i usiadł w fotelu, tuż przy łóżku.
Powinnam cię przeprosić – zaczęła. – Nie ważne kto zaczął, czy ty, czy mój ojciec. To sprawa między wami i Julia wyjaśniła mi, że nie powinnam była się do tego wtrącać, bo wy się potem pogodzicie, a ja wyjdę na histeryczkę. – Cyntia sama otulała się ramionami i przechadzała powoli po pokoju.
Brunet wyciągnął dłoń po dziewczynę.
Chodź tu do mnie. – Chwycił za jej rękę, nieopacznie za to zasinione miejsce.
Cyntia aż się skuliła i syknęła z bólu, a Hektor w chwilę stał się delikatniejszy.
Pokaż, proszę. – wyszeptał i poprowadził ją w swoją stronę.
Oczom Rodrigeza ukazał się opuchnięty nadgarstek i spore zasinienie. Przybliżył swoje usta do tego miejsca, delikatnie musnął.
Przepraszam – rzekł cichutko, ale pewnie zarazem.
Cyntia wykonała krok w jego kierunku. Teraz znajdowali się tak blisko siebie, że niemal stykali się kolanami.
Nie powinnam była cię policzkować. Gdybym tego nie zrobiła, to ty byś nigdy mnie tak nie potraktował. Wiem o tym, Hektorze.
Ciii. – Jego usta ułożyły się w taki kształt, że twarz Cyntii z tego powodu się rozpromieniła.
Hektor ponownie wyciągnął po nią dłoń i naprowadził na swoje kolana. Usiadła na jednym z nich, oparła się prawym bokiem o męską, twardą pierś, a głowę położyła na szerokim ramieniu.
Spokojnie – wyszeptał, pogłaskał ją po miękkich włosach i złożył pocałunek, wplatając go w te brązowo-blond kosmyki. – Jak na kogoś, kto nie znosi przemocy, to całkiem sprawnie się nią posługujesz – zażartował, by rozładować nieco atmosferę.
Przestań – odparła nieco zawstydzona. – Obiecuję, że nigdy więcej się tak nie zachowam. Nigdy więcej cię nie uderzę – zapewniła.
Mam taką nadzieję, bo nie pozwolę się policzkować. I za te podnoszenie na mnie rąk, to powinnaś dostać porządnie po… – Uderzył zwiniętą gazetą w okolicę jej uda i pośladka. – Porządnie – powtórzył.
Hektor – jęknęła zawstydzona.
Czerwienisz się – zauważył. – Zdradzę ci coś w tajemnicy, ale masz nigdy tego nie wykorzystać na moją niekorzyść, zgoda?
Przytaknęła ruchem głowy i słodkim, radosnym ehe. Potem ponownie położyła swoją głowę na muskularnym ramieniu.
Zasłużyłem sobie. Choć nie powinnaś mnie bić, to muszę ci przyznać rację. I wiedz, że gdybyś wymierzyła mi jeden policzek, a potem usiadła i na spokojnie porozmawiała, to nie zareagowałbym tak jak zareagowałem. Jednak ty zachowałaś się jak typowa kobieta.
Cyntia ponownie się zarumieniła.
Czyli jak? – zapytała.
Pozwoliłem tobie na jeden, to już cię gnało do drugiego – odpowiedział poważnym, nieco ostrym tonem.
Przeprosiłam – przypomniała, a drobinki łez zatrzymały się w jej oczach.
Wiem, już się tym nie martw. Po prostu, nigdy więcej tego nie rób.
Hektor, to był odruch.
Cyntio, ja cię nie chcę strofować ani ganić. Chcę tylko zapytać, co by się stało, gdybym ja miał odruch oddawania?
Nie byłoby Cyntii – odrzekła tak uroczo, że nie mógł się zachować inaczej, jak tylko bardziej przygarnąć ją do siebie za pomocą jednego ramienia, otulić drugim i powtórzyć nie byłoby Cyntii, po czym pocałować w jej gładkie czoło.
Dziewczyna położyła lewą dłoń na zarośniętym policzku i nakierowała twarz przyszłego męża w taki sposób, by móc go pocałować. Hektor posłusznie rozwarł wargi, a gdy pocałunek zaczął stawać się bardziej intensywny, zaangażował się na tyle, by przejąć nad nim panowanie. Wstał z fotela, trzymając Cyntie w objęciach. Czuła jego jedną dłoń pod swoim ramieniem, a drugą pod lewym udem. Nogi bezwiednie jej wisiały, pomachała nimi, zrzucając buty. Hektor okręcił się wokół własnej osi, a potem położył narzeczoną na środek łóżka. Zawisnął nad nią i całował namiętnie, jakby stracił kontrolę i poczucie czasu. Zaczął od szyi, po przez dekolt, by ponownie powrócić do ust.
Zapięcie jest z tyłu –warknęła, trzymając jego dolną wargę między zębami.
Odwrócić się – polecił ledwie słyszalnym szeptem.

Po tej nocy spędzonej wspólnie, bez żadnych zahamowań i powstrzymań, oboje doszli do wniosku, że ich ślub musi odbyć się znacznie wcześniej niż z początku planowali. Hektor nie chciał, by ewentualne dziecko urodziło się bękartem albo, by Cyntia szła do ołtarza z widocznym brzuchem.
Jutro podczas bankietu z okazji zaślubin twojej siostry, wykorzystamy fakt, że będzie cała twoja rodzina i zaprosimy ich osobiście podczas jednego z toastów.
Uważasz, że to grzeczne?
Bardziej niegrzeczne byłoby wysłać im telegramy z informacją odnośnie naszych zaślubin. Postaramy się uczynić to w taki sposób, by nikogo tym nie urazić.
Ale nie mamy daty – przypomniała z uśmiechem radości i okręciła się na brzuch, łokcie podparła na poduszce i zaczęła bawić się pierścionkiem zaręczynowym, kręcąc nim we wszystkich kierunkach.
Mamy, datę oświadczyn. Zawsze możemy w tym dniu zorganizować wesele.
Tort zamówiliśmy różowy.
To zamówimy drugi, a ten damy służbie. Czyżbyś zmieniła zdanie? Już nie chcesz za mnie wyjść? – zapytał, kładąc dłoń na jej plecach i korzystając z okazji, że ramiączko jej halki nieco się opuściło, złożył szybkie muśnięcie na nagiej łopatce.
Chcę, oczywiście, że chcę. – Odwróciła twarz w stronę przyszłego męża i pozwoliła, by skradł jeden pocałunek.
To skąd tyle wątpliwości? – dopytywał.
Boję się, że możemy ze wszystkim nie zdążyć.
Zdążymy. Odłożę wszystkie inne sprawy na bok. Przełożę wszystko w terminie na dalsze tory. Nasz ślub będzie najpiękniejszy i jest najważniejszy dla mnie. Pojutrze zajmiemy się przygotowaniami – postanowił.
Cyntia uśmiechnęła się, przygryzając swoją dolną wargę. Hektor uśmiechnął się szerzej niż zazwyczaj, odsłaniając zęby. Dopiero teraz dostrzegła, że miał krzywą szczękę. Zupełnie tak jak Martin, który doznał tego uszczerbku, spadając z samego szczytu niewysokiego drzewa i uderzając o jedną z dolnych gałęzi. Co do Hektora, była bardziej skora zawierzać teorii, że się z kimś pobił i dostał w zęby, niżeli, że spadł z wysokości.
Rodrigez przerwał jej rozmyślania, otulając ją swoimi ramionami i przytulił mocno do siebie, mówiąc:
Będziesz moją królewną i będę cię rozpieszczał na wszystkie możliwe sposoby, przyrzekam.
A dzieci?
Będziemy mieli co najmniej trójkę. Wszystkie będę rozpieszczał. Będą to nasze królewiątka – odpowiedział.
Chłopcy czy dziewczynki? – dopytywała.
Obojętnie, byle były podobne do ciebie. Choć przyznam szczerzę, że prawdziwy ojciec, to powinien mieć i tego, i tego, co najmniej, po dwoje – zażartował.
Ale dwa plus dwa, to cztery, a nie trzy.
Tak? Naprawdę? Jakoś nie zauważyłem. – Niespodziewanie zmienił pozycje tak, że jej uda znajdowały się między jego kolanami. Był cały nagi i wpatrzony w kobietę okrytą delikatną, króciutką halką. Zdawał się pożerać ją wzrokiem. – Zawsze marzyłem, by mieć liczną rodzinę – wyznał niespodziewanie, bo bardziej niż takich słów, spodziewała się pocałunku.
Może nie przesadzaj tak z tą liczebnością – szepnęła, zarzucając swoje ręce na jego szyję. Poczuła muśnięcie na ręce, nieopodal łokcia. Zaśmiała się, bo nadal nie nawykła do jego zarostu, który nieustannie ją drapał i to w różne części ciała.
A w czym panienka dostrzega przesadę, panienko Montenegro? – zapytał żartobliwym tonem.
Otóż, za bardzo się pan rozpędził, panie Rodrigez. Z trzech do czterech, z czterech do licznej, jak tak dalej pójdzie, dobrniemy do tuzina, a ja nie mam zamiaru spędzić najlepszych lat młodości... najlepszych lat małżeństwa na ciągłym zachodzeniu w ciąże i rodzeniu dzieci.
Może pozwól, że Bóg o tym zdecyduje.
Nigdy nie wydawałeś mi się szczególnie wierzący.
To zależy o którą kwestię wiary chodzi. Jeśli mowa o budowaniu rodziny, to jak najbardziej zgadzam się z tym co mówi pismo święte. – Przybliżył usta do jej przedramienia i delikatnie musnął, by za chwile wessać się ostro i zachłannie w to samo miejsce.
Ta pieszczota trwała zaledwie chwilę, ale nawet pomimo tego Cyntia zdążyła się naprężyć jak struna i syknąć pod wpływem delikatnego bólu.
Zabolało? – zmartwił się i zdawał się wręcz podziwiać zaczerwienienie na jej ciele.
Odrobinę – przyznała. – Będę miała ślad – dotarło do niej i dłonią nakryła fragment, który jeszcze był wilgotny od śliny jej przyszłego męża.
Maluteńki. Przykryjesz ubraniem. Poza tym do wesela się zagoi – stwierdził, chwytając za jej podbródek i zmuszając, by na niego spojrzała.
Rodrigez kciukiem otarł o dolną wargę narzeczonej i zachęcił, by nieco rozwarła usta. Czubkiem języka sunął po jej podniebieniu i to w taki sposób, że niewygodne łaskotanie w buzi sprawiało, że dreszcze podniecenia biegły po jej plecach, wzdłuż kręgosłupa. Po chwili ich języki złączyły się w namiętnym pocałunku, który mógłby trwać znacznie dłużej, gdyby Hektor go nie przerwał. Odchylił głowę nieznacznie w tył, a ręce wyprostował w łokciach.
To tuzin czy jedna czwarta tuzina? – zapytał rozbawiony.
Na twarzy przyszłej pani Rodrigez pojawił się szczery uśmiech.
Kocham cię – wypowiedziała pewnie, pewniej niż kiedykolwiek dotąd.
Ponownie połączył ich pocałunek, tym razem taki na dobranoc. Zasnęli wtuleni w swoje niemal nagie ciała, by rano mógł ich obudzić wschód słońca.

Hektor starał się opuścić dom państwa Montenegro bez zakłócania ciszy pozostałym gościom i mieszkańcom. Z marynarką na jednym ramieniu upewniał się czy wszystko zabrał. Chwycił za gruby krawat pozostawiony na stoliku nocnym. Nachylił się do śpiącej Cyntii, musnął swoimi wargami jej policzek i wyszedł cicho, zamykając za sobą drzwi. Gdy tak szedł nad ranem w rozpiętej marynarce i w pomiętej, do połowy rozpiętej koszuli, oraz krawacie przewieszonym niechlujnie przez kark, natrafił na nikogo innego, jak na Juliana Montenegro. Rodrigez z niedowierzaniem przetarł oczy brzegami obu dłoni.
Nie jestem zjawą – wyjaśnił Julian.
W pana wieku, powinien pan jeszcze spać. Jednak witam. – Uśmiechnął się cynicznie. – I żegnam. – Wyminął przyszłego teścia i skierował w stronę schodów.
Wyśpię się po śmierci.
To może nadejść szybciej niż sądzisz – wymruczał pod nosem.
Coś mówiłeś, Rodrigez?
Tak, wspominałem o tym, że nikt nie zna dnia ani godziny – wyjaśnił, odwracając się. Potem zaczął schodzić bokiem po schodach, tak by nie tracić Juliana z oczu, jakby się obawiał, że przyszły teść gotowy jest go z nich zepchnąć.
Moja żona pozwoliła ci zostać na noc?
Mało tego, pana żona sama mi to zaproponowała.
Julian spojrzał na Hektora okazując pełne zdziwienie, ale i niepokój. Hektor przypomniał sobie o gazecie zwiniętej w rulonik, trzymanej w dłoni.
Proszę. – Podał przyszłemu teściowi szeleszczące czytadło. – Proszę, weź. Nie ubrudzisz sobie opuszków, zapewniam. Jest prasowana. – Znów ten cyniczny uśmiech wstąpił na jego twarz.
Julian ze sporą obawą chwycił za dziennik miejski.
Pierwsza strona, prawy, dolny róg.
Ogłoszenie zaręczyn hiszpańskiego przedsiębiorcy z córką… co to ma być? – Starszy mężczyzna spojrzał na Hektora wyczekująco. – To żart?
Nie, to poszło do druku i dziś rano przeczyta o tym każdy mieszkaniec.
Jaki miałeś w tym cel?
Zależy czy pan pyta o cel… chwalebny czy ten ukryty?
O oba.
Hektor zaczął gestykulować prawą dłonią. Raz przyłożył palec wskazujący do nosa, innym razem potarł brodę i ponownie chwycił się poręczy schodów na wszelaki wypadek jakby Julianowi przyszło do głowy go zepchnąć.
Chwalę się całemu miastu tym, że poślubię piękną kobietę. Pańską córką należy się chwalić, jest jedyna w swoim rodzaju…
Skończ, skończ, dalej.
Niech się pan zastanowi. Mam skończyć czy mówić dalej?
Jaki jest ukryty cel?
Hektor przybliżył się do Juliana.
Jakby pan chciał przerwać nasze zaręczyny, opowiadając niechwalebne fakty mojej przeszłości, niech pan się liczy ze skandalem. A przede wszystkim z krzywdą, jaką wyrządzi pan swojej kochanej córeczce. Całe miasto będzie się śmiało, że ślub nie doszedł do skutku. Teraz już nie ma odwrotu. – Położył swoją dłoń na ramieniu przyszłego teścia. – Zostaniemy rodziną. – Poklepał po tym ramieniu z uśmiechem. – Do zobaczenia na weselu panie Julianie Montenegro.

Hektor opuścił posiadłość, by samochodem udać się do domu i przygotować do uroczystości ślubnej Julii i Bastiana. Jadąc lasem o mało nie uległ wypadkowi, wpadłby na rower pozostawiony nocą przez Browna, wskutek czego wymówił pod nosem hiszpańskie przekleństwo, wysiadł, odrzucił dwuślad na pobocze i ponownie zasiadł za kierownicą, by kontynuować podróż.
Laura akurat stała na balkonie, tyłem do krajobrazu i przodem do drzwi balkonowych. Kończyła palenie. Zaciągnęła się ostatnie dwa razy i wyrzuciła niedopałek za siebie. Na jej nieszczęście niedopałek spadł centralnie przed but jej brata. Rodrigez ruszył więc czym prędzej na górę, wszedł na balkon i usłyszał:
Braciszku, piłeś?
Mężczyzna zbity z pantałyku zapomniał o swoim pierwotnym zamiarze. Zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na siostrę.
Wyglądasz tak… wygnieciony jesteś.
Nie ja, tylko ubrania. Papierosy. – Wystawił rękę przed siebie.
Miałam tylko jednego. – Uśmiechnęła się i poruszyła brwiami w zabawny sposób.
Hektor roześmiał się lekko, pogroził palcem, by po chwili podrapać się po czole.
Dobrze, dziś mam dobry humor, więc ci daruje, ale jeśli jeszcze raz cię przyłapię, to…
Nie groź. Obydwoje dobrze wiemy, że nie spełniłbyś tej groźby. Nie uderzysz kobiety.
Odeślę cię, Laura. Mam dość własnych kłopotów i problemów na głowię, nie mogę jeszcze chodzić za tobą krok w krok, i cię pilnować.
W takim razie ja dopilnuje byś więcej razy mnie nie przyłapał.
Ja proponuje rzucić ten niewygodny nałóg. Nie baw się zapałkami siostrzyczko, bo łatwo o oparzenie – rzekł poważnie, lodowatym, niemal grobowym tonem.
Hektor, nie bądź zły. – Uwiesiła się na jego kamizelce, ściskając ją obiema rączkami, niczym ostatnią tratwę ratunkową. – Ja nie chcę z powrotem do ciotki, Hektorku, proszę.
Nie zdrabniaj mojego imienia – wysyczał przez zęby. – I nie bierz mnie na litość. Dobrze wiesz, że tej cechy akurat nie posiadam. – Chwycił za nadgarstki dziewczyny i zdjął jej ręce z siebie. – Dostosuj się do zasad jakie tu panują i przyszykuj na wesele, dostałaś zaproszenie.
Ja? Dlaczego mówisz mi tak późno!? Przecież to trzeba...
Laura, błagam, ciszej. – Hektor aż się skrzywił, gdy usłyszał jej piskliwy głos.
Dooobrzeee – wyszeptała. – Jednak piłeś! – krzyknęła wesolutko i czym prędzej uciekła przed jego gniewnym spojrzeniem. Hektor nawet się zamachnął, gdy siostra go wymijała, ale nie dał rady strzelić jej w tyłek, bo umknęła zwinnie przed tym uderzeniem, wyginając się do przodu.
Kobiety… z nimi źle, bez nich gorzej – wypowiedział złotą myśl i prawdę ponadczasową, opierając się szeroko o murowaną barierkę balkonową.

Julian w tym czasie siedział przy biurku i czytał po raz dziesiąty tę samą gazetę, a właściwie jedną informacje.
Jak on tego dokonał? – pytał na głos. – Jak!?
Coś się stało? – zapytała wybudzona Marta. – Tylko nie mów, że Bastian…
Nie, on jest na swoim miejscu. Sprawdzałem cztery razy. Kocha Julię nad życie, nie ucieknie sprzed ołtarza.
Poddałabym pod wątpliwość, czy mężczyźni w ogóle są zdolni do miłości.
Mogłabyś mi w końcu wybaczyć.
Wybaczyłam, ciężko jednak zapomnieć. – Wstała z łóżka, zaciągnęła podomkę na ramiona.
Do niczego cię nie zmuszałem, dokonałaś wyboru, sama.
Bo nie byłeś zdolny do poświęceń! – krzyknęła.
Dobrze, że ty zawsze jesteś zdolna do poświęceń. – Wstał. – Właściwie to powinno dać mi do myślenia. Jaka kobieta pozbywa się własnego dziecka dla otrzymania nazwiska i utrzymania pozycji. Tylko taka jak ty – powiedział.
Marta wymierzyła mężowi policzek. Ten się tylko uśmiechnął i ponownie usiadł.
Nie kłóćmy się. To nie ma najmniejszego sensu. Żadne z nas nie cofnie czasu. Zastanówmy się lepiej jak pomóc Cyntii.
Musimy znaleźć jej innego męża.
Julian słysząc takie słowa z ust małżonki był zaskoczony, ale i przerażony. Nie rozumiał co takiego się stało, iż Marta nagle zapałała taką nienawiścią do przyszłego zięcia.
Jest nieobliczalny i wydaje się być niebezpieczny. Nie chcemy go w naszej rodzinie. Mamy wystarczająco dużo kłopotów i bez jego osoby – wyjaśniła.
Zgadzam się, jak nigdy się z tobą w pełni zgadzam. Tylko okazuje się, że to nie będzie takie łatwe. Jego trudno się pozbyć.
O czym ty mówisz?
Sama przeczytaj. – Podał kobiecie gazetę otrzymaną wcześniej od Hektora.
Nie, teraz to już się nie da nic zrobić. – Marta się załamała.
Powinnaś coś wymyślić.
Dlaczego ja? To ty nosisz spodnie.
Bo Hektor Rodrigez był twoim pupilem, to ty jego sprowadziłaś do naszej rodziny.
Twoja córeczka sama go sobie sprowadziła. Na dodatek jest w ciąży.
Jest w czym? – zapytał Julian, po czym zamrugał trzykrotnie oczami.
W ciąży.
Z Hektorem?
Nie, z Williamem, ale to żadna różnica.
Jak to żadna różnica!? Co ty do mnie mówisz, kobieto!? Trzeba znaleźć ojca tego dziecka.
Szukaj igły w stogu siana, jeśli masz taki kaprys. Ja wolę znaleźć Cyntii innego męża, to będzie znacznie prostsze, choć i tak trudne, to jednak wykonalne.
Wiem gdzie go szukać – warknął Julian, wstając i zmierzając w kierunku drzwi.
Nowego męża?
Williama – wyjaśnił i wyszedł z pokoju.

Marta nie dała rady dogonić męża, skręciła więc do pokoju służby. Wyciągnęła jedną ze starszych pokojówek do kuchni na tajemne pogaduszki.
Wiem, że kilkanaście lat temu poroniłaś. Wiem, że to było planowane. Powiedz mi jak? Potrzebuję twojej pomocy. – Marta Montenegro jak zawsze postawiła na konkrety, a po dowiedzeniu się o niezwykłych właściwościach pewnego, trującego zioła, od razu przyrządziła Cyntii jedną z jej ulubionych herbat, a pokojówce wcisnęła kilka banknotów w dłonie, licząc na jej dyskrecje.
Marta udała się na górę do pokoju córki, nieświadoma tego, że Martin ukryty za filarem, słyszał całą wcześniejszą rozmowę. Nie poszedł od razu za matką. Odczekał kilka minut. Gdy zobaczył, że jego rodzicielka wraca do swojej sypialni, ruszył czym prędzej do pokoju siostry.
Nie pij! – krzyknął, otwierając drzwi.
Dlaczego? – spytała, trzymając filiżankę przy ustach.
Piłaś? – Podbiegł i wyrwał jej naczynie z dłoni.
Kilka... łyżeczek. Czekałam aż ostygnie – wyjaśniła przerażona zachowaniem brata.
Nie pij tego więcej! Nie pij nic co poda ci matka! Najlepiej nic nie pij! – wykrzyknął.
Martin, o co chodzi? – zapytała patrząc w wyjątkowo gładką tego dnia twarz dwudziestojednolatka. Doszła do wniosku, że musiał się ogolić. Przyznała w myślach, że bez brody bardziej mu do twarzy i nagle zaczęła się zastanawiać, jakby Hektor Rodrigez wyglądał bez zarostu albo William Oldman z zarostem. Wspomnienie tego ostatniego powoli już się zacierało, jakby pogodziła się z losem, który sama sobie zgotowała.
To z alkoholem, miało być dla mnie. Wybacz. – Mężczyzna nagle się opanował i postanowił skłamać, bo nie chciał skłócać już i tak bardzo niezżytej z sobą rodziny. Opuścił pokój siostry z filiżanką niesioną na podstawku.
Julian w tym czasie dobijał się do drzwi chatki zamieszkiwanej przez rodzinę Oldmanów. Walił ile sił, ale nikogo nie było w domu.
Co pan tak walisz? – zapytał jeden ze sąsiadów, był pod wpływem alkoholu.
Gdzie jest rodzina, która tutaj mieszka? Wie pan gdzie ich szukać?
Ryby łowią, przecież to rybak, a żona na kuchni.
A Willi?
Kto?
William, ich syn? – niecierpliwił się Julian.
Na cmentarzu pewnie. Opłakuje ukochaną. Pił ze mną wczoraj, bo załamał się bardzo. – Mówił bardzo niewyraźnie i przez zęby brodaty, zapuszczony mężczyzna.
Jak to opłakuje ukochaną?
Jakąś Cyntię. Zmarłą na jedną z tych panujących epidemii.
Julian nie wiedział czy to mu się śni, czy ten pijak bredzi, czy może jego żona zastawiła kolejną z tych swoich pomysłowych pułapek. Tak naprawdę Marta Montenegro, nie miała nic wspólnego z nagrobkiem własnej córki postawionym na świętej ziemi. Tym razem to ojciec Williama pragnął, by syn zapomniał o niemożliwej do spełnienia miłości, a że przy okazji Julia w zamian za pomoc, zaproponowała mu na początek trochę swojej biżuterii, którą łatwo można było spieniężyć, a potem obiecała jeszcze dopłacić czystą gotówką, to bez namysłu i żadnych wątpliwości, poprosił znajomego grabarza i kamieniarza o postawienie nagrobku. Wmówili Williemu, że Cyntia nie żyje, że teraz już naprawdę musi o niej zapomnieć. William jednak nie zapomniał, nie potrafił, nawet alkohol mu w tym nie pomagał.
Odnalazłeś Oldmana? – zapytała Marta, szykując się do uroczystości ślubnej swojej starszej córki.
Nie, wyjechał, bo ktoś powiedział mu, że Cyntia nie żyje – warknął, siadając na łóżku.
Nie żyje?
Po minie żony, Julian wywnioskował, że śmierć Cyntii nie była jej sprawką.
Nie żyje, ktoś postawił jej kosztowny nagrobek na świętej ziemi i wmówił chłopakowi, że ma jej nie szukać i skończyć o niej myśleć. Nie miałaś nic z tym wspólnego?
Nie – odpowiedziała szczerze, wpinając wsuwki we włosy. – Ale chętnie poznałabym tego kto tak uczynił. Pomysłowy mężczyzna.
Skąd wiesz, że to mężczyzna?
Zazwyczaj to wy miewacie tak przebiegłe pomysły, tylko nasza rodzina jest wyjątkiem. – Odwróciła się w stronę męża. – Na tobie, Martinie i Bastianie w ogóle nie można polegać – dodała i skierowała swoje kroki w stronę szkatułki z biżuterią, by dokonać wybory dodatków.
W takim razie, teraz w rodzinie będziesz miała Hektora Rodrigeza, zobaczymy czy na nim będziesz mogła polegać. – Julian wydał się oburzony, wstał i zmierzał do wyjścia.
Hektor Rodrigez przynajmniej zasługuje na te spodnie, które nosi! – krzyknęła za mężem, gdy drzwi się już zamknęły.
Po chwili jednak się otworzyły i do pokoju wparował niczym po ogień Martin. Stanął przed matką i po raz pierwszy w życiu podniósł na nią głos.
Jak mogłaś!? – Położył filiżankę na stole z takim hukiem, iż to dziw, że ta się nie potłukła.
To nie ona, synu – wtrącił się Julian, który zaniepokojony krzykami wycofał się z powrotem do pokoju. Mężczyzna myślał, że chodzi o płytę nagrobkową.
Sam słyszałem. Chciałaś otruć własną córkę! – powiedział z niedowierzaniem.
Chciałaś otruć Cyntię? – zdziwił się Julian.
Nie – odpowiedziała mężowi Marta. – Chciałam się tylko pozbyć dwóch problemów jednocześnie, zarówno tego bękarta, jak i Hektora.
I co takiego wymyśliłaś? – zapytał Julian, siadając na łóżku. Poczuł jak robi się mu duszno, ale postanowił się nie skarżyć, bo chciał usłyszeć prawdę.
Naparzyła jej trujących ziół poronnych – rozjaśnił sytuacje Martin.
Chciałam dobrze i wyszłoby dobrze, gdybyś nie podsłuchiwał! – warknęła na syna.
Co z tego wynikłoby dobrego? – dopytywał brunet z załamaniem. Patrzył na matkę już nie ze złością, a z politowaniem.
Cyntia nie miałaby już w brzuchu tego Oldmanowskiego bękarta. Ślub z Hektorem zostałby odwołany z powodu tego, że panna młoda źle się czuje. Dałabym jej tym czas do przemyśleń, czy chce z tym mężczyzną związać swoje życie. Jestem pewna, że by zrezygnowała – wyliczyła na palcach Marta.
Nie mam słów. – Martin opuścił pokój, zabierając z sobą filiżankę.
Mnie także brak słów. – Julian skierował swoje kroki za synem.
Chciałam dobrze, sam mówiłeś, że mam coś zrobić! – krzyknęła za mężem rozhisteryzowana kobieta.
Tak, coś, ale coś dobrego. Choć raz zrób coś dobrego.
Czyli co? Co teraz zamierzasz zrobić?
Zdam się na los. Niechaj sprawy biegną swoim torem. Nie jest mnie to ani trochę na rękę, ale nie przyczynię się do śmierci własnego wnuka.
Nie byłeś tak szlachetny, gdy za ciebie wychodziłam – wypomniała.
Byłem, chciałem potem odnaleźć to dziecko, które oddałaś, ale przepadło bez śladu. – Julian wyszedł i zamknął za sobą drzwi, tym razem po cichu, bez trzaskania.
I ja mam w to uwierzyć? – zapytała samą siebie z powątpiewaniem w głosie. Nawet prychnęła pod nosem i powróciła do przygotowań.

Hektor Rodrigez zjawił się przed domem państwa Montenegro, ale wyjątkowo nie wszedł do środka, a przeszedł ogrodem. Obszedł budynek i stanął przed fontanną, przy której niedawno się oświadczył.
Ja jestem od Julii – odezwał się starszy mężczyzna. Wyraźnie zmęczony pracą, ale trzeźwy i schludnie ubrany.
Pan...?
Eryk. Masz pieniądze?
Jeśli mam płacić, chciałbym wiedzieć za co – oznajmił.
Nic nie stoi tobie już na drodze do poślubienia tej małej od Montenegrów.
Czyżby pan i moja przyszła szwagierka, pogrzebali żywcem matkę mojej ukochanej? Może w takim rodzinnym grobie, wraz z jej mężulkiem i synalkiem do kompletu?
Proszę tak nawet nie żartować, nie jesteśmy mordercami.
Wielka szkoda, sam nie miałbym serca zabić kobiety, a Martę chętnie chciałbym zlikwidować, zanim mi zaszkodzi.
Ona dużo mówi, ale mało robi. Będzie pan pewny siebie, to nie zaszkodzi – zapewnił Eryk.
Hektor uśmiechnął się krzywo.
Zatem skoro mój przyszły teść i teściowa nadal są na swoim miejscu, cali i zdrowi, to za co mam wam płacić?
Za usunięcie konkurencji – odezwała się Julia zachodząc Hektora od tyłu. – Poświęciłam swoją biżuterie, poza tym ta inwestycja w twoją przyszłość trochę nas kosztowała i jesteśmy pod kreską. – Julka położyła swoje dłonie na ramionach ojca Williama, była od mężczyzny o pół głowy wyższa.
Jaka inwestycja?
Hektor, nie tak się umawialiśmy. Miałeś nie zadawać pytań.
Ciężko nie pytać, gdy żądacie ode mnie pięciu tysięcy w żywej gotówce.
Ta gotówka jest martwa, jak moja siostra dla pewnego kawalera.
Co?
Postawiliśmy jej nagrobek, by…
Jesteście nienormalni!? – warknął. – Co jeśli się dowie?
Zakochany głupiec skończy opłakiwać niemożliwą do zdobycia wybrankę, a pan nie będziesz miał konkurenta. Pańskiej przyszłej żonie usunęliśmy z drogi pokusę, jaką byłby młody kochaneczek. Chyba coś nam się za to należy, prawda?
Święta racja panie Eryku, święta racja – przytakiwała starszemu mężczyźnie przyszła pani Brown.
Hektor patrzył to na pomarszczoną twarz Eryka, to na rozanieloną i przebiegłą twarzyczkę swojej przyszłej szwagierki. Rozpiął niemal wszystkie guziki swojego płaszcza, następnie kilka górnych guzików marynarki i sięgnął do wewnętrznej kieszeni po gotówkę. Zaczął odliczać.
Jesteście znacznie brutalniejszymi w swoich działaniach piraniami, niżeli ja, gdy chodzi o mego największego wroga – pochwalił oboje i wcisnął pierw Juli, a następnie Erykowi po dwa i pół tysiąca.
Został mu jeszcze tysiąc w dłoni. Julia pośpiesznie mu go wyrwała, zwinęła banknoty w pół i schowała do swojej torebeczki.
Co ty wyprawiasz? Nie bądź harpią bez serca. Zostawisz tak przyszłego szwagra bez grosza na przyszły tydzień?
Masz pełną spiżarnie, głodówka ci nie zagraża. Poza tym byłam pomysłodawczynią i realizatorką zarazem. Coś mi się za to bez wątpienia należy. – Zaśmiała się przebiegle.
Nie potrzebnie obawiałem się twej matki, Julio. – Hektor spojrzał kobiecie głęboko w oczy. – Teraz wiem, że tak naprawdę z tej rodziny, to winienem obawiać się tylko i wyłącznie ciebie, moja droga. – Cmoknął ją w policzek. – Do zobaczenia na twym ślubie, przyszła pani Brown. – Odszedł z rękoma wciśniętymi do kieszeni popielatego płaszcza, którego nawet już nie zapinał.

Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 10: Czym prędzej do ołtarza

38 komentarzy:

  1. Jej Julia widać wdała się w mamusie. Tylko naprawdę zrobiła to tylko dla pieniędzy? Przecież do biednych nie należy.
    Fajna zmiana akcji teraz Hektor od początku wie, że w życiu Cyntii był ktoś inny kogo trzeba było się pozbyć. Ojciec Willa jest wredny sprzedał szczęście dziecka na 2,5 tys.
    Teraz jakoś można wytłumaczyć zachowanie Willa, bo skoro postawili kosztowny pomnik i Julia zaświadczyła o śmierci siostry to Willowi nie zostało nic innego jak tylko uwierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hektor jest bezbłędny niby twierdzi,że nie miałby serca zabić kobiety a do jednej strzelał,ciekawa logika.
    Julia jest identyczna jak mamusia,taka sama suka.Wogóle nie liczą się dla niej uczucia siostry.Ojczulek Willa też udany wycenił szczęście dziecka jednak już jego bardziej rozumiem do najbogatszych nie należy,brakuje mu pieniędzy,jego rodzina ledwo wiąże koniec z końcem.
    Hektor teraz ma świadomość,że przed nim był ktoś dla Cyntii ważny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hektor to chyba stara się zniechęcić do siebie wszystkich członków rodziny po kolei. Już chyba tylko Bastek no i Cyntia pozostali nie zrażeni. Julia jako pomysłodawczyni postawienia nagrobka mnie zadziwiła. Nie sądziłam że może mieć takie pomysły i przed wszystkim, że jest taka łasa na pieniądze. Może i lepiej, że jej przebiegłość ukazuje się już teraz na początku powieści. Jej pomysły są mega ciekawe. Najpierw radziła Cyntii udawać cnotkę, teraz pochowała ją w oczach Willa. Śmiem twierdzić, że to ona jest w głównej mierze odpowiedzialna za małżeństwo Cyntii i Hektora. Szkoda, że później ona i Bastek na tyle znikają. Da się odczuć ich brak.

    OdpowiedzUsuń
  4. W tej wersji Hektor od początku wie, że był ktoś przed nim w życiu Cyntii i dzięki pomocy Julii i chciwości ojca Williama udało mu się wyeliminować konkurencję. Jego miłość do Cyntii jest obsesją, która pcha go do robienia złych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bastian zdecydowanie za dużo pije, ale jak był trzeźwy to nie za bardzo za nim przepadałam, na niego akurat % bardzo dobrze działają, bo można się uśmiać, chociaż odrobina stanowczości by mu się przydała. Liczę na to, że nie będzie we wszystkim słuchał się Julii bo to mu nie pasuje.
    Julian niby chce dobrze dla córki, ale tak naprawdę działa we własnym interesie. Mógł wcześniej pomyśleć, że Will mógłby być dobrym kandydatem dla niej. Ale jak to zazwyczaj bywa, człowiek budzi się po fakcie. Chociaż patrząc na jego małżeństwo to nie wiem czy jest dobrym doradcą od spraw małżeńskich.
    Po Marcie jakoś się wszystkiego spodziewałam ale zszokowało mnie to co chciała Cyntii zrobić. Nie przemyślała jednak, że Hektor nawet gdyby ona poroniła to nie odpuściłby sobie małżeństwa.
    Cyntia za to dopięła swego, teraz będzie ze spokojem wciskała Hektorowi kit, że to jego dziecko. Szkoda jednak, że w tym przypadku on nie jest na tyle bystry, ale co się dziwić, miłość ogłupia.
    No i Julia, która mnie kompletnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że zaplanuje taką intrygę, ale od razu też widać, że zależy jej, jak każdemu w tej rodzinie, na pieniądzach. Wdała się w matkę i chyba uczeń przerósł mistrza, a to źle wróży na przyszłość/
    Zastanawia mnie też Martin, bo raz dolewa oliwy do ognia i czerpie satysfakcję z kłótni i wydawałoby się, że lubuje się w tych rodzinnych intrygach, ale jednak przeszkodził w planie Marty. Ciekawi mnie czy on ma jakiś interes czy działa ot tak po prostu, bo jednak jako jeden z niewielu w tej rodzinie ma sumienie.
    Jedno jest pewne, każdy z nich ma jakiś cel, mniejszy lub większy ale będzie walczył o to by się ziścił

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest coraz bardziej pokręcone..
    Spiski, tajemnice, jedni ukrwają coś przed drugimi, którzy też coś ukrywają.
    Laura jest najnormalniejsza, no i Martin nie jest najgorszy, nie dał otruć Cyntie, przez jej matkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. First of all, co zawsze wydawało mi się oczywiste, skoro u kogoś nie ma zakładki na spam, to znaczy, że ten ktoś go sobie nie życzy. Ja nie życzę go sobie bezwzględnie, nie toleruję wyjątków od tej zasady, bo wychodzę z założenia, że jeśli będę chciała rzucić okiem na czyjegoś bloga, to trafię sama. Proszę więc o nie pozostawianie linków do swoich blogów w komentarzach, moje umiejętności poruszania się w sieci są na tyle zaawansowane, że potrafię wejść w profil osoby komentującej i stamtąd iść dalej.
    Miło mi słyszeć, że moje opko zainteresowało Cię po samym prologu. Czytam komentarze do wszystkich rozdziałów, odpowiadam, kiedy mam coś do powiedzenia, a zwykle mam. Raz jeszcze dziękuję za wyrażenie zainteresowania i bardzo proszę o powstrzymanie się od pozostawiania spamu, jeśli spotkamy się na moim blogu jeszcze raz. Nie obiecuję, że w zamian za czytanie mojego opka zrewanżuję się tym samym, bo ostatnio mam dużo na głowie, ale kto wie, może w maju, kiedy złapię oddech, przeczytam Twojego bloga od deski do deski (pewnie skończy się na tym, skoro to romans, jakoś nigdy nie potrafię wczuć się w fantasy czy obyczajówki).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bastian wprowadza bardzo komiczny nastrój. Hm, chyba zaczęłam nawet odczuwać do niego sympatię, choć nadal uważam go za życiową ofermę. Alkoholik, hazardzista, pantoflarz. Hektor jaki zatroskany, jejku on potrafi być tak zmienny... Pokrzyczy, pokrzyczy i przyjdzie w główkę pocałować - irytowałabym się strasznie na miejscu jego narzeczonej.
    Same tajemnice i intrygi - oprócz Hektora zaczęłam uwielbiać Julkę. Zarówno pomysł z ogłoszeniem ślubu w gazecie, jak i postawienie pomnika Cyntii to dość... kreatywne rozwiązania, że tak powiem. William, William, oby się odnalazł, będzie jeszcze więcej problemów w rodzinie Montenegro. Chociaż śmierć Cyntii została mu bardzo wiarygodnie przedstawiona... No ciekawa jestem. Ach, no i partners in crime - Julia i Hektor, cudowne połączenie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za dodanie kolejnego rozdziału i dedykację :)
    Namieszałeś mi w głowie po tym rozdziale. Miałam Julię za siostrę, którą obchodzą uczucia Cyntii, a jednak trochę się pomyliłam. Jest równie podła jak jej matka (niezłe intrygantki – obie..)
    Standardowo wypisuję pomyłki z tekstu:
    Dziękuje, ale dokąd on pojechał?
    Dziękuję
    Położył się ponownie do łóżka i odwrócił tyłem do żony.
    przyszłej żony
    Ale Julcia, dlaczego. Ja jestem taki zmęczony.
    dlaczego?
    bo koszule miał nadal na sobie.
    koszulę
    Nie całe osiem minut
    Niecałe
    Bastian chwile zastanawiał się co uczynić.
    Tylko chwilę Bastian… – tak moim zdaniem będzie lepiej :)
    Nie ważne to zresztą
    Nieważne
    Szarpnął Bastiana za ramie by ten wysiadł z samochodu.
    ramię
    Masz racje, na strychu niebezpiecznie.
    rację
    Jestem skora przyznać ci racje, przyszły szwagrze
    rację
    rzuciła się na jego szyje i pocałowała w policzek.
    szyję
    Nie ważne kto zaczął, czy ty, czy mój ojciec
    Nieważne
    rzekł cichutko, ale pewnie za razem.
    zarazem
    Choć nie powinnaś mnie bić, to muszę ci przyznać racje.
    rację
    Zaczął od szyi, po przez dekolt,
    poprzez
    Uważasz, że to grzeczne.
    grzeczne?
    Chcę, oczywiście, że chce.
    chcę
    to jak najbardziej zgadzam się z tym co mówi pismo święte.
    Pismo Święte
    delikatnie musnął by za chwile
    chwilę
    Dobrze, dziś mam dobry humor, więc ci daruje,
    daruję
    Mam dość kłopotów i problemów na głowię,
    głowie
    W takim razie ja dopilnuje byś więcej razy mnie nie przyłapał. – Ja proponuje rzucić
    dopilnuję, proponuję
    a właściwie jedną informacje.
    informację
    Kocha Julie nad życie,
    Julię
    Potrzebuje twojej pomocy.
    Potrzebuję
    kilka banknotów w dłonie licząc na jej dyskrecje.
    dyskrecję
    rozjaśnił sytuacje Martin.
    sytuację
    Poświęciłam swoją biżuterie,
    biżuterię
    Masz pełną spiżarnie, głodówka ci nie zagraża.
    spiżarnię
    Poza tym byłam pomysłodawczynią i realizatorką za razem.
    zarazem
    Nie potrzebnie obawiałem się twej matki, Julio
    Niepotrzebnie
    serdecznie dziękuje
    dziękuję :P

    Wszyscy spiskują - Martin z Julianem, Julian z Martą, Marta z Hektorem, a Hektor z Bastianem i Julią, która spiskuje z Cyntią. Niezła telenowela, a jaka wciągająca hehe :)
    Ciekawa jestem co to za dziecko, które oddała Marta. Niezła hipokrytka, taka zła jest na córki, że zaszły w ciążę przed ślubem, a tak naprawdę to wdały się w nią :P To dziecko, które teraz jest już dorosłe, musi być najstarsze z rodzeństwa, ale pewnie jeszcze go nie poznaliśmy, prawda? Bo to nie będzie ani William ani Hektor, mam rację?
    Myślę, że Cyntia zapałała prawdziwym uczuciem do Hektora, już nie chodzi tylko o przyszłość jej dziecka. Inaczej nie przeżywałaby „rozstania” tak bardzo i nie zależało jej na uczuciach Hektora. Myśli, że William ją zostawił (nie wie, tego co my – czytelnicy) więc pozbyła się wątpliwości czy postępuje słusznie, pierwsza miłość zawiodła ją. Rozdrigez w sumie jest dla niej dobry, zapewni jej przyszłość, da jej opiekę, miłość, także nie dziwię się Cyntii, że go obdarzyła uczuciem. Czy jest to miłość, nie wiem, dowiem się w dalszych rozdziałach, ale logiczne wydaje mi się to, iż nie pozostał jej obojętny.
    Jak zwykle czekam na kolejny rozdział.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje oko, to Hektor w pewien sposób Cyntię osaczył. Nagle stał się często obecny w jej życiu, otaczał ją troską, opieką, zainteresowaniem. Myślę, że żadna kobieta (zwłaszcza młoda i niedoświadczona) nie byłaby odporna na takie zabiegi i każda wcześniej czy później coś by poczuła do takiego mężczyzny. Na chwile obecną chyba sam bym nie umiał stwierdzić czy jest to miłość, czy tylko przyzwyczajenie zmieszane z lubieniem i pożądaniem (bo on ją fizycznie pociąga, podoba jej się w jakiś sposób, a przynajmniej chciałem by to było widoczne, a czy widoczne jest, to już nie wiem).
      Uśmiałem się przy "Rodrigez w sumie jest dla niej dobry" - to znaczy, że dokonałaś takiej tabelki podzielnej na plusy i minusy i jednak ich relacje wyszły na plus? Ja bym to określił nieco inaczej, ja bym stwierdził, że Rodrigez bywa dla niej dobry, momentami aż za dobry, a z drugiej strony umie też być zły, bo jak wszyscy wiemy potrafi się unieść, poszarpać, przekląć. I tak, zapewni jej przyszłość, bo ma pieniądze, dom, perspektywy na tę przyszłość (ja bym powiedział, że osiągnął już pewien status społeczny i jego wiek też jest idealny do tego by być ojcem i sprawdzić się w tej roli). "Da jej opiekę" - momentami chyba aż za dużo tej opieki, on aż patologicznie się o nią troszczy, jakby na każdym kroku miało/mogło jej się coś stać (ty nawet przytoczyłaś kiedyś moment jak schodziła po schodach, że ją podtrzymywał, bo jego zdaniem źle szła i mogła spaść) - tylko ja to zachowanie Hektora w przyszłości w pewien sposób usprawiedliwię, a przynajmniej wytłumaczę. Natomiast co do miłości jego do niej, to na pewno nie będzie to miłość łatwa, czysta, przejrzysta jak łza. Ja bym ją nazwał trudną miłością (Hektor lubi jak wszystko jest pod jego dyktando, a to nie wróży niczego dobrego na przyszłość - sama kiedyś tak stwierdziłaś, że przy nim kobieta będzie musiała chodzić jak w zegarku). Kolejna sprawa, to Rodrigez ma pewien mankament na charakterze, albo raczej nie na charakterze a na upodobaniach (o tym jest w 10 rozdziale).
      Pozdrawiam i czekam na aktualizacje twojego bloga :)
      Jeszcze raz dziękuje za rozpisywanie moich błędów. Aż się dziwię, że też ci się chce...

      Usuń
    2. Aktualizacja już jest :)
      Hektor, jak każdy człowiek, ma wady i zalety (póki co dla mnie - więcej wad), ale Cyntia jako, że jest niedoświadczona, a on ją "osaczył" może nie przykładać do nich aż tak wielkiej wagi. Dla mnie to, że mężczyzna się unosi jest wielkim minusem, ona to akceptuje.

      Usuń
  10. Biedna matka Cyntii została zaszantażowana i musi teraz zagrać jak Rodrigez każe. Sama chciała córkę mu wydać a teraz mówi, że jak się przyczyni do tego ślubu to tylko dlatego, ze została zmuszona. Julia to jednak dobra siostra i troszczy sie o siostrę. Za to Bastek to nie dość, że alkoholik to jeszcze pantoflarz ma szczęście facet, że sympatyczny jest. Widać, że Hektorowi zalezy na Cyntii biedny przestraszył się, że cos sie jej stało. W końcu doszło do stosunku, który skończyli i Cyntii to chyba kamień z glowy spadł. Cyntia wydaje się co najmniej zauroczona Hektorem co najmniej dla mnie ale jeszcze sie przed tym broni no chyba, że jest tak niesamowitą aktorką i to wszystko to piękna gra.
    Przeczytałam tylko część i chyba mniejszą niż większą ale juz nie mam sily wiec stwierdziłam, że skomentuje to a w najbliższym czasie nadrobię dalszą część. ;)
    Tak pozatym czy tylko ja nie mogę zapamiętać imienia matki Cyntii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczytałam w końcu rozdział do końca.
      Hektor coraz bardziej wydaje się mniej bezinteresowny.
      Za to matka Cynti to straszna suka. Nie dość, że sama namówiła ją do ślubu i chce sie jej pozbyć to po tym jak poczuła się zagrożona, ze strony Hektora to zaczęła siać intrygi. Kto chciałby potajemnie spowodować poronienie swojej córki? Przeciez jej moglo się coś stać.
      Nie wiedziałam, że Hektor wiedział o Williamie i że aż tak poczuł sie zagrożony, że też zamieszał w tym wszystkim. Teraz tylko czekać na ślub i na to jak William się dowie, że Cyntia żyje.

      Usuń
  11. Hejo! :3
    No to się porobiło! Mogłam się spodziewać, że rodzice Cyntii nie będą chcieli mieć Hectora w rodzinie, jak bliżej go poznali. W końcu przebywać w pobliżu takiej osoby jak on to naprawdę można się bać! Wciąż wybucha. To taka chodząca bomba zegarowa xD
    Czyli po tym całym incydencie Marta postanowiła poszukać Cyntii innego męża ... A Julian chce, by wrócił William.
    Jejku. Jak można być tak okrutnym? Ja nie rozumiem. Marta mogła nie pomyślała, jak czułaby się Cyntia, gdyby straciła dziecko. Bo wątpię, że czułaby się z tym dobrze. Jest to wrażliwa osoba. Dobrze, że Martin zjawił się o odpowiedniej porze.
    Zdziwiło mnie, że udało im się oszukać Willa. Nie sadziłam, że uwierzy, że Cyntia nie żyje. Był w ogóle pogrzeb, skoro uwierzył?
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślałam, że Julia jest za siostrą... za jeh szczęśxiem a tu proszę. Taka niespodzianka. Rozumuem, że chcw dla siostry dobrze, aby jej dziecko nie było bękartem i wgl, ale moim zdaniem przesewszystkim powinna postawić na jej szczęcie i uczucia a nie organizować jej nagrobek!!! Gdyby tylko William wiedział, że Cytia żyje to z pewnością by jej szukał.
    Ojciex Eryka jest tak samo zginiły jak matka i siostra Cytii.
    Martin i Julian bardzo przypadli mi do gustu - w sensie są dobrymi bratem i ojcem. Chcą szczęścia dla dziewczyny. I w pełni pochwalam pomysłu Juliana, aby pójść i poszukać Wiliego, szkoda tylko, że pn wyjechał :(
    Mam wielką nadzieję, że Wili i Cytia skrzyżują jeszcze swe drogi. Chociaż sądząc po prologu to raczej, chyba nie. A może się mylę? Z tego co pamiętam to synek Cytii miał 4 lata, więc można pojąć, iż cztery lata byli małżeństwem. Jednak Cytia uciekła. I tu zradza się moje pytanie: Czy do Williego? Czy się odnaleźli?
    Liczę, że matka Willa szybo zorientuje się w sytuacji; spotka Juliana i ten jej wszystko opowie.
    ok. Lecę czytać następne rozdziały.
    Naprawdę cudowny pomysł na powieść :) losy bohaterów i liczne intrygi niezwykle wciągaja i nie chcą oddać z powrotem ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra Cytii - Julia uważa, że działa na pożytek siostry.Sądzi, że Cyntia z Williamem nie miałaby przyszłości, a więc uważa, że kieruje nią dobro siostry, a przy okazji także zysk.
      Ojciec Williama - Eryk *
      Martin i Julian też nie są tacy do końca czyści i przejrzyści, ale o tym sama się przekonasz za kilka rozdziałów albo za kilkanaście czy kilkadziesiąt ;-)
      Droga Cyntii i droga Williama się skrzyżują, ale najpierw droga Willa przetnie drogę Hektora i w ten oto sposób... Cyntia spotka Willa bardzo prędko, bo gdy Marselek będzie miał zaledwie kilka miesięcy.
      Jeśli Marsel miał cztery lata, to Rodrigezowie byli małżeństwem blisko pięć lat, ale też ucieczka Cyntii to nie rozwód, a więc małżeństwem byli też po jej ucieczce i powrocie (bo jak wiemy policja ją przyprowadziła gdzie jej miejsce czyli do męża).
      Powieść była tworzona latami i zaczęło się od krótkich miniaturek o małżeństwie Rodrigezów, potem była przeszłość Hektora Rodrigeza też jako miniaturki pisane na kartce, Bastian był postacią z zupełnie innego opowiadania, które kiedyś stworzyłem jeszcze za czasów liceum ku rozbawieniu kolegi i koleżanki z ławki (tak wyglądała moja matematyka i godzina wychowawcza), a potem połączyłem to w całość, wymyśliłem iż Cyntia mogłaby mieć młodzieńczą miłość i serial z którego zaczerpnąłem zdjęcia i fragmenty do stworzenia teledysku zainspirował mnie z pojedynkiem, opium, oraz tamtejsza donia Teresa jest niemal identyczna jak moja Marta Montenegro. No i w ten sposób powstała powieść.
      PS. Oglądałaś zwiastuny?

      Usuń
  13. terpsychorka1 lipca 2015 15:31

    Spiski, spiski wszędzie!
    Nie wiedziałam, ze Julka jest taka przebiegła! Żeby własną siostrę pogrzebać? ;)) Ale to dobrze, działa w końcu na korzyść Hektorka.
    Marta gra na dwa fronty (albo nawet więcej), raz wspiera Hektora, zaraz go pogrąża... W sumie nie dziwię się, ze po ostatniej akcji i szantażu ze strony przyszłego zięcia działa przeciw niemu. Tak, kobiety Montenegro zdecydowanie zasługują na to, by nosić spodnie (poza Cyntią, ona jeszcze musi nad sobą popracować ;))).
    Ach ten Bastian! "Wino to nie alkohol!". Pocieszny chłopina. Może faktycznie gdzieś skrywa w sobie pokłady inteligencji?
    Uwielbiam Laure za drażnienie starszego braciszka. Hektor nie może się chyba pogodzić z tym, ze nie nad wszystkimi ma władzę.
    A Williama mi żal, tak tęskni za Cyntią, nigdy nie miał szans na szczęśliwy związek z nią. I jeszcze myśli, ze ukochaną nie żyje.
    Ciekawa jestem czy pojawi się jeszcze wątek z już dorosłym dzieckiem Marty...? Mogłoby być ciekawie.
    PS Jestem niezalogowana, bo czytam i piszę na telefonie, wybrałam sobie tylko opcję, żeby napisać nazwę przy komentarzu. :))
    PPS Niedawno zaczęłam oglądać właśnie Gran Hotel i zauważyłam, ze tamtejsi bohaterowie użyczyli wizerunków Twoim postaciom - super! Chociaż muszę przyznać, że dziwnie mi z tym, ze Twojego Hektora naprawdę lubię, a Diego Murqía to taki kawał chama. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie Gran Hotel zmęczył. Pierwszy i drugi sezon, a nawet początek trzeciego był taki logiczny, z ładnymi ujęciami, a ostatnie chyba 10-12 odcinków to moim zdaniem jakieś totalne nieporozumienie.
      Cóż ja muszę przyznać, że Javier (z GH) użyczył trochę swojego humoru mojemu Bastianowi i Damianowi. Marta i Teresa są podobne, tylko tamtejsza Teresa taką suką była moim zdaniem bez powodu, a Marcie ja starałem się nadać jakieś głębi. Natomiast co do Diega to ja faceta lubiłem i moim zdaniem był dobrym mężem i tak naprawdę to, że się między nimi nie układało to zasługa (czyt. wina) w większości Alici. Oczywiście on występował przeciw jej rodzinie (tu ją ranił), ale ta rodzina też występowała przeciw niemu, a ona sama tak naprawdę nigdy nie dała Diegowi szansy. W ogóle reżyserowi i scenarzyści potraktowali wątek małżeństwa Murqiów (pewnie źle odmieniłem) po macoszemu - on się starał, ona go odtrącała, jednak jak to mówią "nawet kota można zagłaskać na śmierć".
      Powiem tak - GH obejrzałem, trzy wątki z niego zapożyczyłem - pojedynek, opium i podmienione dziecko (choć to miałem w planach nim obejrzałem ten odcinek GH). Serial mnie się podobał, ale co mnie wkurzało i nadal wkurza w serialach (w większości z nich), to fakt iż postacie są przerysowane - jak dobry to do cna, jak zły to do szpiku kości - ja u siebie pragnę to zrównoważyć. Póki co chyba mi się udaje, skoro niektórzy potrafią darzyć Hektora sympatią, a do Cyntii mieć jakieś zarzuty i nawet obwiniać ją o awantury. Serial jednak naprawdę godny polecenia, bo ja uwielbiam gdy akcja toczy się w przeszłości, a większość seriali o przeszłości jest do dupy (próbowałem obejrzeć wiele, ale większość po kilku odcinkach nudziła, przede wszystkim brytyjskie nudziły).
      Wracając do Diega, to mnie kiedyś żona przez niego z sypialni wywaliła (nie wiem czy dotarłaś już do momentu jak uderzył Alicję?). Ja się śmiałem gdy do tego doszło i uznałem, że poniekąd sama jest sobie winna. Cieszyłem się jednak nie z powodu, że dostała, a z tego że mi taki moment do trailera był potrzebny i się w końcu doczekałem xD.
      A użyczając wizerunku aktorów jako bohaterów musiałem zmienić w opowiadaniu kolor włosów niektórym postaciom, bo mój William był blondynem o niebieskich oczach, a Cyntia była brunetką w lokach (początki tworzenia opowiadania). Natomiast Hektora zawsze wyobrażałem sobie podobnie do Diega, z tą różnicą, że w moich wyobrażeniach był większy - wyższy, masywniejszy, szerszy w barach, lepiej zbudowany po prostu. Julię też widziałem jako młodszą... no ale nie dało się tak wszystkiego dopasować by się zgadzało, tak więc patrząc na trailery i tak jestem zadowolony, że udało mi się trafić na ten serial i zdobyć choć takie wizerunki bohaterów ;-)

      Usuń
    2. Jestem na bodajże 18 odcinku 3 sezonu i jak boję się, co będzie, jak już skończę oglądać. Tak się zżyłam z tym serialem...
      W sumie nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale teraz tak myślę i masz poniekąd rację, 1. i 2. sezon były takie spięte, akcja szybko szła do przodu, był ważniejszy, interesujący wątek (np. sprawa Cristiny czy zabójca ze złotym nożem), a w trzecim właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Niby jest wątek z prawdziwą tożsamością Diego (Diega? Nie wiem, czy to się odmienia?), ale strasznie go rozwlekli.
      Tak, zgadzam się, nie rozumiem do tej pory, czemu Teresa zachowuje się tak sukowato. Chyba ma po prostu zły charakter? Chociaż nigdy nie pobije Belen - jej to już w ogóle nie mogę zrozumieć.
      Faktycznie, Twoje postacie mają więcej głębi.
      Nie lubię Diego, bo patrzę na jego małżeństwo inaczej niż Ty, bardziej okiem Alicii, która nie kocha go, a mimo to musi z nim być (no, w sumie w tamtych czasach to nic niezwykłego). Poza tym kibicuję Alicii i Julio. ;)) Chociaż w sumie nie dziwię się, że Diego nerwy puściły, bo faktycznie facet się stara, a Ala ma go gdzieś.
      Hehe, tak, wiedziałam już, jak Diego uderzył Alicię, ale Twojego zwiastunu jeszcze nie widziałam, boję się, że natrafię na jakieś spoilery z Gran Hotelu, więc jak skończę serial, obejrzę zwiastun i zwrócę uwagę na to sławetne uderzenie. ;))
      Próbowałam obejrzeć Downtown Abbey, ale odpadłam po drugim odcinku. W porównaniu z GH tam się kompletnie nic nie dzieje.
      Cieszę się, że znalazłam "serialową bratnią duszę". :D

      Usuń
    3. Ja w ogóle nie rozumiałem tej miłości Alicji do Julia. Diego robił wszystko dla niej, nigdy jej nie opuścił, ukrył że przeczytał list o odejściu, a Julio? Wybrał szukanie mordercy siostry, niż wyjazd z ukochaną. Nie na darmo jest powiedzenie "martwmy się o żywych, martwym już nic nie pomoże". Poza tym jego fochy w trzecim sezonie, o to, że Alicja spała z mężem... mnie to poraziło, no bo co w tym dziwnego, że spała z mężem? On sam lata tak jak Diego mu zagra, w życiu się mu nie postawił jako pracownik, a jej kazał co? Odmówić i oberwać z drugi policzek, czy drugi raz miał brać siłą? Naprawdę to by wolał?
      Ja zawsze patrzę na postacie z dwóch perspektyw i staram się we wszystkim widzieć zarówno dobre jak i złe strony i w ten oto sposób potrafiłem dostrzec dobre strony Diega i złe strony Julio.
      Andresa lubiłem - taka sierotka Marysia xD Ilekroć go pokazali to się śmiałem i tu też mnie żona chciała wywalić i powiedziała, że ze mną więcej serialu nie obejrzy, bo jej było Adrzejka szkoda, a ja się śmiałem i ją dekoncentrowałem.
      Co do tego puszczenia nerwów, to on był przede wszystkim pijany i myślę, że na trzeźwo w życiu by jej wtedy nie uderzył nie mając pewności, a tylko jakąś głupią karteczkę. Ja tam go szanowałem za te przeprosiny, że jednak starał się to naprawić, wytłumaczyć, zaufać jej, a ona kłamała go w żywe oczy. Poza tym oddałby za nią życie. I tu mi się nie skleja sezon drugi i początek trzeciego sezonu z tym co po wybuchu. Diego nagle z drania, z sercem tylko dla Alicji (tu się chyba zgadzamy) staje się okrutnikiem także dla niej i co gorsza jakiegoś wariata z niego zrobili. Moim zdaniem strasznie tu spłycili i rozwalili jego postać. Tak samo rozwalili postać Javiera tym ślubem, no i był wątek z tą błękitnooką co za Andresem latała (była i zniknęła, nagle wyjechała), pojawienie się Maite mnie wcale nie jara. Ten ostatni sezon (ja nazywam go czwartym - czyli ten od wybuchu) wcale się kupy nie trzyma i to mnie cholernie irytowało. Te zagadki takie na siłę... Jedno co mi się podobało, to że Diego w końcu utarł Teresce nosa - śmiałem się z jej nieszczęścia, jak w tym pokoju biednym wylądowała, bez pieniędzy. No i Diego powiedział też Teresce prawdę, gdy mu zarzuciła, że znęca się nad Alicją "Skoro masz o mnie takie zdanie to dlaczego się tyle czasu temu przyglądałaś i nic nie zrobiłaś?" - jakoś tak brzmiało jego pytanie, sens zachowałem (to było wtedy gdy nią szarpnął).
      A tak w ogóle to ta tożsamość Diega też wypłynęła tak znikąd, nagle... od początku nic nawet nie zapowiadało, że on ma taki sekret. Umownie nazwany przeze mnie czwarty sezon był zrobiony na siłę, by przeciągnąć serial. Już bym chyba wolał by zrobili z tego dramat i by na końcu Diego chciał zabić Julia, albo Julio chciał zabić Diega i by Alicja podeszła i oberwała kulkę (w sumie kulka mogłaby przejść na wylot i mogliby z Julio umrzeć w swoich ramionach).
      Trailer z piosenką "Perfect - Niepokonani" śmiało możesz obejrzeć, gdyż z tego co pamiętam nie ma w nim nic z tego 'czwartego sezonu'.

      Usuń
    4. Co do Downtown Abbey to ja wytrzymałem do odcinka chyba 4, podobnie było z serialem, z którego zaczerpnąłem zdjęcie małego Hektora Rodrigeza i jego brata, nie pamiętam jak serial się nazywał, ale chyba Miasteczko.
      Polskich seriali za to wcale nie lubię, bo większość nie ma końca i też jest przedłużana na siłę i w sumie o dupce Maryni są.
      Jeszcze jedno co mnie denerwuje w serialach i filmach, to właśnie przedstawienie miłości, to taki idealny obraz zazwyczaj bez skaz i hołdujący stwierdzeniu, że "kocha się raz". Dlatego ja tworząc Jabłka i śniegi nie chciałem by Hektor był z góry skreślany, a William wynoszony na wyżyny prawości, dlatego dałem Hektorowi czas - te 20 rozdziałów bez Williama by czytelnicy mogli zobaczyć ten inny obraz i przekonać się do bohatera (od początku przez większość Rodrigez był skreślany i tłumaczenie było jedno "bo Cyntia i Willi się kochają"). Ja nie przeczę, że Cyntia i William się kochają, czy też kochali, czy nawet będą kochać - jest to miłość pierwsza, szalona, młodzieńcza, ale kto mówi, że nie można pokochać kogoś innego i to zupełnie innym wymiarem miłości? Być może mniej spontanicznym, bardziej rozsądnym, przemyślanym, nie tak szalonym, ale kto powiedział, że słabiej? Trzeba spojrzeć na to też tak, że w życiu spędzając z kimś ponad rok i mając zainteresowanie tego kogoś, świadomość że ta osoba pragnie nam przychylić nieba, to nie ma opcji by nic do takiej osoby nie poczuć - choćby wdzięczność, lubienie, sympatię, a w przypadku Cyntii i Hektora jest jeszcze pożądanie (przynajmniej bywa, gdy ona nie ma humorków). Dlatego ja bardzo jestem ciekaw komu będziecie kibicować (wy czytelnicy) Williamowi czy Hektorowi i który tak naprawdę chwyci za wasze serducho, bo oni są zupełnie inni i żadnego z nich nie chciałem zrobić krystalicznym, czystym, dobrym jak łza.

      Usuń
    5. Wow, podziwiam, że tak trzeźwo oceniasz wszystkich bohaterów i wszystkie sytuacje. Ja, stety niestety, jak to stereotypowa kobieta, od razu patrzę przez pryzmat własnych uczuć i emocji, No, nie zawsze, ale faktycznie dość często mi się to zdarza, tym bardziej w serialach i filmach, w książkach prawie nigdy.
      No dobra, co ja będę ukrywać, jakkolwiek pusto by to nie zabrzmiało - dużą rolę w moim kibicowaniu parze Julio-Alicia odgrywa wygląd Julia, bo, nie oszukujmy się, jest naprawdę przystojny. Źle mi z tym, ale co poradzę? Proszę o wyrozumiałość. xd Ale na swoją obronę dodam, że to chyba pierwszy i (mam nadzieję) ostatni przypadek, kiedy kieruję się aparycją jakiegoś bohatera!
      Tereski nie lubię, ale jako że uważam, że hotel powinien pozostać w rękach Alarconów, to zachowanie Diega mnie zirytowało, szczególnie jak chciał sprzedać hotel, nie mówiąc o tym nikomu. No nie do końca fair. Ale w sumie tam mało kto jest fair. Poza Andresem. Andres jest taki pocieszny, zawsze daje się wrobić we wszystko, o co prosi go Julio. Czyli Camila już nie wróci? No jak to tak? Wielka miłość, w ciąży przecież nawet z Andresem była i nagle koniec, słuch o niej zaginął? Ale bezsens.
      Nie podoba mi się też naciągany romans wyniosłej och! ach! Teresy z tym "głównym kelnerem" - Jesusem. No proszę, on powie dwa mądre aforyzmy, uśmiechnie się i przyniesie ziółka i ona już mu do łóżka wskakuje? Coś to wszystko naciągane jakieś.
      A w ogóle stanowisko maitre (tak to było?) jest tak samo niebezpieczne jak stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią w Harrym Potterze - albo zabójca, albo tajemniczo znika, albo jest wspólnik porywaczki i na tym etapie oglądania nie wiem kogo jeszcze. Jakaś klątwa normalnie. xd
      Postać Laury też nierealistyczna - dopiero po ślubie włączył jej się moduł wariatki? Dziwne to wszystko.
      Ale najbardziej mi żal Alfredo (Alfreda?) - taki dobry człowiek, honorowy, z zasadami (no, przynajmniej do "sezonu czwartego"), a wszyscy go ciągle w dupę kopią i tyle ma ze swojej szlachetności.
      Takie dramatyczne zakończenie by mi pasowało, podpisuje się pod tym.
      Co się tyczy Twoich bohaterów, to przedstawiasz ich wielowymiarowo, tak, że sama mogę ocenić, czy dana postać jest dobra, czy zła, a nie z góry ma przyszytą etykietkę "ten zły, masz go hejtować!" albo "to trulof, ten dobry!". Podoba mi się to. Ciekawe czy po którymś rozdziale zmienię moje nastawienie do Hektora albo do Cyntii...?
      A co do innych seriali - hm, trochę w podobnym stylu są "Tajemnice Hotelu Adlon", znasz może? Jak nie, to polecam, choć niektóre sprawy są, moim zdaniem, nieco kontrowersyjne. No i ja jestem fanką polskiego "1920. Wojna i miłość" (serial! bo o filmie z Nataszką lepiej nie wspominać), na którym wszyscy wieszają psy, ale trudno, co tam, mnie się podoba. Znasz?
      Jakbyś chciał, to proszę, mój mail: terpsychorka@gmail.com

      Usuń
  14. Bastian sporo pije, ale działa to u niego na plus. Zdecydowanie jest to nadal najlepsza postać w całej tej historii. Nie sposób się do niego zniechęcić.
    Te spiski sprawiają, że całe opowiadanie staje się coraz ciekawsze. Fajnie :)

    zapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Na samym początku chcę przeprosić. Już dawno obiecałam, że tutaj zawitam i skomentuję. Przeczytałam rozdziały do tego momentu, ale nie pozostawiłam po sobie śladu aż do dzisiaj. Bardzo dziękuję za podlinkowanie tej historii u mnie. Ogromnie lubię czytać zawiłe historie rodzinne, oparte o przelotne miłostki i prawdziwe miłości, zdrady, intrygi itp., więc na pewno tej nie odpuszczę.
    Na samym początku miałam Hektora za sympatycznego, prawego mężczyznę. Jednak wspaniały charakter i hiszpańskie pochodzenie razem wydały mi się po chwili zbyt perfekcyjne. Wiadomo, że ideałów nie ma, więc nie zdziwiła mnie jego nerwowość. Tyle, że nie liczyłam z jego strony na nic więcej. Gdy zaczął pokazywać swoją ciemną stronę, chciałam wierzyć, że to przez swego rodzaju presję, jaką wywiera rodzina Cyntii i ich osobowości, że wgłębi duszy jest dobry. A teraz stwierdzam, że jak najbardziej pasuje do Montenegrów. Ma równie mocną głowę do knucia i pewnie niemniej do ukrycia.
    Nie jest on jedyną postacią, która mnie zaskoczyła. Jeśli wykluczyć Hektora, do tej pory pałałam sympatią do ojca Cyntii i jej siostry. I nie mogłam się nadziwić, że Julia w swoich poczynaniach tak bardzo zaczyna przypominać matkę, której (mówiąc łagodnie) nie toleruję. Boję się co wyrośnie z Edzia, skoro jego najbliżsi dają mu przykład taki, a nie inny.
    Zastanawiam się jak wiele mnie jeszcze zaskoczy i ile tajemnic skrywa każdy z bohaterów z osobna.
    Przepraszam raz jeszcze i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi. Opowiadanie nie ucieknie, a więc zdążysz przeczytać. Ja też od nikogo nie wymagam bycia na czas, czyli na bieżąco, bo wiadomo, że każdy ma też swoje prywatne życie i inne sprawy.
      Skąd takie zamiłowanie do Hiszpanów? (nie jesteś jedyna, która takowe żywi).
      Hektor i ciemna strona mocy... ja bym nazywał tę stronę nie ciemną, a mroczną. Nerwowy faktycznie jest, jak to choleryk i jeszcze nie raz to udowodni, choć Cyntia nie będzie mu pozostawała dłużna.
      Jeśli się boisz co wyrośnie z Edwarda, to sobie pomyśl co wyrośnie z Marsela (synka Cyntii)? W końcu ten drugi się będzie chował pod jednym dachem z Hektorem Rodrigezem.
      Również pozdrawiam i mam nadzieję, że dalej także będzie ci się podobała ta historia.

      Usuń
  16. To okropne, co zrobili Williamowi, ale skuteczne. Trochę zdziwił mnie Hektor, ja na jego miejscu nie zapłaciłabym aż tyle, przecież nie mieli dowodów, a on, w ogóle nie pytając o szczegóły, oddał im tyle forsy.
    Bastian-alkoholik, chyba go lubię :D Chociaż jest ciapą. Ale przynajmniej kocha Julię i stara się dla tego dziecka. Co prawda nie jest idealny, jak wszyscy w tym opowiadaniu, ale myślę, że ma w sobie jasne odcienie.
    I w końcu Cyntia i Hektor na chwilę się uspokoili! Dobrze, że znalazła się ta romantyczna chwila, w nich Hektor jest taki spokojny i zrównoważony. Tylko szkoda, że nie poświęciłeś uwagi zbliżeniu, które dla Cyntii powinno być przełomowe, w końcu właśnie miała okazję odetchnąć z racji dopełnionego seksu.
    A, jakby co, to Cyntię dalej uważam za głupiutką. Bobas. Czy Hektor ma jakieś zapędy do małych dziewczynek? Już wolę jak się drze i tupie nóżką niż słodko przeprasza i prosi.
    Marta... ona w ogóle nie ma moralności! Dobrze, że Martin zareagował i nie pozwolił wypić Cyntii herbaty.
    "– Nie byłeś tak szlachetny gdy za ciebie wychodziłam – wypomniała." - jakie zarzuty! Ho, ho. No tak, lepiej wziąć ślub z draniem. Zabawna ta Marta.
    Moment, w którym Cyntia rozmyślała nad ogoloną twarzą brata znalazł się w złym miejscu. Martin właśnie ostrzegał, żeby nie piła nic od jej matki, a ona myśli o brodzie. W mojej głowie raczej pierwsza pojawiłaby się myśl, czy matka chce mnie otruć, a nie jak Hektor wyglądałby bez zarostu.
    Brakuje mi trochę głębszych uczuć, na przykład, co Cyntia przeżywa przy ciąży, co myśli, jak się czuje. Uczucia, które kierują Hektorem, gdy knuje, by zatrzymać przy sobie Cyntię. A tu tylko dialogi, dialogi... Gdyby tak więcej porozwijać, byłoby świetnie.
    Julia jaka dobra dla siostrzyczki. Marta też. Biedna Cyntia, nie ma komu ufać. Może rzeczywiście byłaby szczęśliwa z Willem, który szczerze ją opłakuje? A nie z kimś, kto twierdzi, że nie skrzywdziłby kobiety, wówczas, gdy jedną zabił...
    Szalona ta rodzina, powtórzę :D Ale to fajnie. Jest coraz ciekawiej. Ja Cię podziwiam, że jesteś zdolny tworzyć tak zawiłą historię i że się w niej nie gubisz, to naprawdę wielka rzecz. Bo ja wszystko ogarniam, ale nie wiem czy dałabym radę przedstawić tyle różnych spojrzeń na sytuację i tyle intryg. Naprawdę doceniam i podoba mi się to bardzo.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Skoro nawet Marta dojrzała, jaką osobą jest Hektor to chyba jest gorzej niż myślałam. Szkoda, że dopiero teraz, gdy większość spraw jest już przesądzona, a pan Rodrigez porozsiewał w jej domostwie swoje wpływy.
    Bastian w roli posłańca? Komiczna sprawa. Wyobrażałam sobie, jak zasuwa na tym rowerku przez las, a potem ucieka co sił w nogach, bo usłyszał niepokojący szmer. Cóż, gdybym była tyle dłużna takim ludziom, też bym panikowała i bała się swojego cienia.
    No i jednak doszło do pełnego zbliżenia, więc Cyntia bez skrupułów może wmówić swojemu przyszłemu mężowi, że to jego dziecko urodzi w niedługiej przyszłości. To może być jej gwóźdź do trumny, ale co ja tam wiem.
    Może i te plany o dużej rodzinie były urocze, ale ile razy można dawać się nabierać... Ja się nie nabrałam zwłaszcza po tym, jak mężczyzna rozegrał to dalej, ogłaszając swoje plany w gazecie. Przyparł Juliana do ściany i chyba teraz już nie ma odwrotu. Nie żeby wcześniej był. Cwany skurczybyk i dobry strateg - to trzeba przyznać Hektorowi.
    Dobrze, że Martin był na posterunku. W sumie nie wiem, co chciała osiągnąć Marta pozbawiając dziewczynę dziecka. I szkoda, że Martin nie wyznał całej prawy siostrze, ale może to i lepiej...
    Biedny Willy. Okłamywanie go w żadnym wypadku nie jest lepsze, ale może bezpieczniejsze, a przynajmniej byłoby bezpieczniejsze, gdyby Julian wciąż chciał go zabić za próby zbliżenia się do jego córki. Teraz to się zdecydowanie zmieniło, ale chyba już za późno.
    Eh, więc to siedziało w głowie Marty, gdy siliła się na próby otrucia córki i zabicia wnuka. Nie wiem, czy to by poskutkowało. Hektor nie da już raczej spokoju biednej Cynti.
    A miałam takie dobre zdanie o Juli! Zmieniam zdanie. Od kiedy ona gra po stronie Hektora? Chyba od zawsze. Biedna ta jej siostra, oj biedna. Wśród swoich najbliższych ma więcej wrogów niż sprzymierzeńców. To smutne i brutalne.
    Cóż, biegnę czytać dalej, bo na tym przerwałam mój nocny maraton lektury twojego opowiadania. Niebawem przybędę z resztą komentarzy, bo czuję, że mam wenę na ich pisanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta rodzina to chyba ma jakieś powiązanie z diabłem... Tyle kłamstw, tyle intryg...
    Marta napawa mnie obrzydzeniem - ziółka na poronienie. Czy ona ma w ogóle mózg? To mogłoby się skończyć w istocie utratą dziecka, ale jak np. uszkodziłoby coś wewnątrz i Cyntia stałaby się bezpłodna? Zero myślenia, zero myślenia krytycznego!!! Co za baba!!!

    Julia też ma pomysły jak z kapelusza... Nagrobek... Sprawienie takiego bólu Williemu... Masakra!
    Ten człowiek stanie się pewnie alkoholikiem i to przez całą rodzinkę Montenegro.
    Współczuję mu...

    Julian też jest dziwny. Dużo gada, dużo chce, a robić nie ma komu. To taka pizda chodząca w sukience - ot, co!

    W tym rozdziale przedstawiłeś Rodrigeza znowu jako tego czułego i w ogóle. Ja jednak nie czuję do niego sympatii. To człowiek, który jak będzie trzeba poświęci innych i sam okaże się czysty! Brzydzą mnie jego praktyki!

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  19. Cześć Tysiu :)
    Julia na początku wydawał mi się nigroźna, no dobra może to od niej wyszedł ten pomysł z wrobieniem Hektora w dziecko, ale w życiu bym nie przypuszczała, ze posunie sie aż tak daleko, zeby stawiać nagrobek siostrze tylko po to, żeby mógł go zobaczyć Will? Coraz bardziej przypomina matkę. I wiesz tak mi się jakoś skojarzyło. Oglądałeś może "Wyjście awaryjne"? Marta to taka druga pani naczelnik, w której rolę wcieliła sie Bożena Dykiel. Tamta może tyle nie knuła, a już na pewno nie w takich sprawach, ale też chciała wszystkimi dyrygować i uchowaj Boże jeśli coś miało być nie po jej myśli. Ot, takie luźne skojarzenie :)
    W tym rozdziale bardzo podobał mi się Hektor, kiedy dowiedział sie od Bastka, choć lepiej pasuje tu słówko wydusił z niego, że Cyntia płacze i jest smutna od razu do niej pojechał no i ta rozmowa o dzieciach, ale zaraz zaraz czy ja dobrze rozumiem? Doszło do skonsumowania ich związku w pełni, skoro tak się spieszą ze ślubem? Wybacz opóźnienia, mimo szczerych chęci ciężko znaleźć czas, ale wiedz, ze nie zapomniałam o moim wiernym czytelniku :)
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Julia może i wypadła tutaj sukowato, a mimo to nadal przekonuje mnie bardziej niż cholernie rozkapryszona, irytująca, nieudana i niewzbudzająca już mojej sympatii Cyntia. Jako że piszę ten komentarz, będąc już o kilka rozdziałów do przodu, śmiem twierdzić, że ja jej chyba już nie polubię. Hektor też bardzo stracił w moich oczach. Te ich słowne przepychanki zaczęły mnie lekko męczyć i mam coraz większe wątpliwości, czy zdołam pójść dalej. Prawdopodobnie zrobię sobie małą przerwę od "Jabłek i śniegów" i wrócę do nich po pewnym czasie (jak już opanuję niechęć do Cyntii xD), a zamiast tego zacznę "Sierociniec przy cmentarzu", którego opis mnie bardzo zainteresował.

    Ale nie ma tak, że się skupiam tylko na tym, kto mnie irytuje i dlaczego. Jest przecież Bastian, którego bardzo polubiłam. Wprost go uwielbiam, naprawdę :D Jego poczucie humoru, niezdarność i zdolność do wpadania w kłopoty, a przy tym ta przebiegłość i umiejętność dokonania całkiem szybkiej i trafnej oceny sytuacji mnie przekonują. Powiem więcej – jest on o wiele bardziej wiarygodny niż niby bezwzględny, a jednak miękki, Hektor – na przestrzeni rozdziałów wyrobił sobie u mnie opinię człowieka, który niby chce być groźny, a tak naprawdę w taki czy inny sposób złagodnieje pod wpływem gówniary, jaką mentalnie pozostaje Cyntia. Oczywiście jest to moja subiektywna opinia, na dodatek różna od początkowej, być może nawet pochopna.

    Nie ulega jednak wątpliwości, że fabuła, jaką stworzyłeś, jest bardzo dopracowana, a stopniowo ujawniane tajemnice rodów oraz poszczególnych bohaterów składają się na coś, co mimo jakichś moich wewnętrznych sprzeczności zachęca do pójścia dalej. Ale tak jak wspomniałam, dam sobie czas na ogarnięcie całości, a w międzyczasie skupię się na "Sierocińcu…". :))

    Pozdrawiam,
    Hagiri
    Rozmowy Międzymiastowe
    Ulicznice

    OdpowiedzUsuń
  21. No i kolejny rozdział za mną. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym odkrywam nowe cechy osobowości Twoich bohaterów. Okazują się oni zupełnie inni, niż ich sobie na początku wyobrażałam. Na przykład teraz nie wiem, czy przypadkiem nie polubiłam bardziej Bastiana, niż Julię. Nie sądziłam, że dziewczyna okaże się taką harpią. Przyznaję, że mnie to zaskoczyło, mimo iż już wcześniej nie zachowywała się wzorowo. Te jej podsuwanie niemoralnych planów siostrze... Teraz jednak przebiła samą siebie. Ten nagrobek. Szczerze? Współczuje Willowi. Niemniej jednak mam wrażenie, że z czasem odkryje prawdę. Teraz jednak przechodzi niepotrzebną żałobę, a tak dowiedziałby się, że zostanie ojcem... Jestem ciekawa, w którym rozdziale dojdzie do wspomnianego ślubu. Zastanawia mnie również, czy Hektor uwierzy w to, że to on jest ojcem dziecka, którego spodziewa się Cyntia. W końcu trochę czasu minęło...
    Do napisania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jedna lekcja mniej, więc od razu zabrałam się za rozdział. Piszę to z telefonu wiec od razu przepraszam za wszystkie błędy.
    Też uważam, że Julia nie wypadła wzorowo, tak sukowato troszeczkę, przez to teraz stawiam ją na równi z Cyntią pod względem irytowania mnie. A nie sądziłam, że to zrobię, mimo iż Cyntia zaczyna u mnie punktować. Czas cudów jak widać. Willowi szczerze współczuję, bo nie zasłużył sobie na to wszystko. Ale z czasem pewnie odkryje prawdę.. oby szybciej niż później.
    "Teraz wiem, że tak naprawdę z tej rodziny, to winienem obawiać się tylko i wyłącznie ciebie, moja droga." << to jest tak prawdziwe, trafiłeś w samo sedno.
    Hektorku, o jak słodko :D Ale jakoś to zdrobnienie mi do niego nie pasuje.. za bardzo cukierkowe dla faceta, który przeżywa prawdziwe wahania nastrojów.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie do końca rozumiem ostatnią scenę. Nie wiem, kto co mówi, bo nie zaznaczasz tego, a przez to się gubiłam...
    Ja bym ci doradziła, żeby przy dialogach zaznaczać, kto co mówi. Oczywiście nie przy jasnych dialogach, gdzie są tylko dwie osoby, ale jak już więcej, to już o wiele lepiej. :-)
    Ogólnie te obrazki na początku bardzo spoilerują, w tym wypadku akurat ten zdradzał dużo. Nie spodziewałam się takiego szybkiego pogodzenia. :-D Może na końcu? No ale to już mój problem. ;-P
    Cóż, w rozdziale poszło na przód, że Cyntia wreszcie złapała Hektora. Może jej się uda... xD Reszta raczej, moim zdaniem, to takie przedłużenie tych problemów, które tworzy Hektor. A on chyba tworzy je na każdym kroku.
    A mam pytanko; skąd pomysł na opowiadanie? Czemu akurat taki czas akcji? Jakieś inspiracje? Bo mnie to szczerze ciekawi. ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inspiracji było sporo, a zaczęło się od nauczycielki co zadała pracę domową by napisać opowiadanie osadzone na przełomie XIX i XX wieku. To było wiele lat temu, potem napisałem kilka krótkich opowiadań o rodzinie Rodrigezów, potem jej dałem kochanka, ale coś mi nie pasowało więc cofnąłem się w jej lata młodości i tam tego kochanka osadziłem (był blondynem wtedy). Przeczytałem wiele powieści osadzonych w tamtych czasach, obejrzałem dużo filmów i seriali. Jakie mógłbym polecić? Myślę, że najbardziej mi pomógł serial, z którego są obrazki i nawet mu ukradłem z cztery wątki, czego nigdy nie ukrywałem, które pomogły mi uściślić fabułę, ale równie pomocny był też Sekret, czy Dama w czarnym welonie, albo nawet Schodami w dół, schodami w górę, był też Hotel Aldon (chyba Aldon). A serial, z którego są obrazki to Gran Hotel.
      Postacie też były inspirowane niektórymi osobami, które znam, czy gdzieś mi się mignęły, choćby taką osobą jest Laura, tylko jej poglądy teraz są normalne, a przeniesione w tamte czasy były... no były... po prostu były, ale żaden mężczyzna nie chciałby ich słuchać.
      Ta opowieść jest strasznie przedłużana, to monotonny tasiemiec i ja się do tego w pełni przyznaje xD
      Pozdrawiam.

      Usuń
  24. Dobrze że Hektor przyjechał do Cynti i z nią porozmawia.Ciekawe czy Hektor domyśli sie że nie jest ojcem jej dziecka.A co Wiliama to troche mi go szkoda .

    OdpowiedzUsuń
  25. Bastian to bardzo śmieszna osoba, a już po alkoholu to całkiem :D
    Rozdział mi się bardzo podobał. Nadal wielbię Hektora i coś czuję, że nie prędko się to zmieni.
    Bardzo ciekawie i interesująco piszesz, i można sobie wszystko dokładnie wyobrazić.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Marta zareagowała na zachowanie Hektora tak, jak się tego spodziewałam. Myślałam jednak, że kobieta do końca zmanipulować się nie da – a tu proszę, nawet Marta potrafi się podporządkować.
    Przy Bastianie dostałabym momentami szału, ale i tak go lubię. Jest taki uroczy, jak mały chłopczyk, taki, oj, tylko tulić i głaskać po włoskach.
    Co jak co, ale powitanie Hektora przez Cyntię, to mnie z nóg zbiło. Wiesz, co sobie o niej myślę, w efekcie tego spodziewałam się płaczu i lamentu i nie, oj, Hektorek, odejdź, zrobiłeś mi krzywdunie, nie chcę cię widzieć, blablabla. A tu mu się rzuciła na szyję i jeszcze się ukorzyła, i przeprosiła. Jestem w szoku, ale takim całkowicie pozytywnym. To chyba jej najbardziej dorosłe zachowanie, jak do tej pory – mimo, że dalej ta dziecinność się wplatała, chociażby w sposób, jaki mówiła. Na „nie byłoby Cyntii” się szczerze roześmiałam, bo tego, że tak lekko podejdzie do sprawy, tym bardziej się po niej nie spodziewałam. Mamy postęp, bo zaczynam myśleć o Cyntii coraz lepiej(dopóki czymś mnie znów nie wpieni) :)
    Rozmowa o ślubie i dzieciach mnie urzekła. Takie planowanie jest zawsze urocze – zazwyczaj jednak w praktyce wychodzi nieco inaczej :)
    Mam nadzieję, że Cyntiowe kocham cię nie jest rzucone na wiatr, tak o, jak dużo słów wypowiadanych do Hektora. Jasne, że coś czuć do niego musi, że to nie żadne wyrachowanie do końca, jednak wiem, że dalej jej ten William siedzi i to mnie wkurza, bo przez to, to ja się nie mogę doszukać żadnej rzeczy, w której do Hektorka jest całkowicie szczera.
    Muszę powiedzieć, że sprytny ten Rodrigez – choć, czy Julian przełoży opinię publiczną nad swoją ukochaną córeczkę? Ja bym swojej za wszelką cenę broniła, a jeśli Julian uważa, że przy Hektorze stanie jej się krzywda, to jak dla mnie, powinien zrobić wszystko, żeby ją ochronić – nie zważając na konsekwencje, jakie go za to dotkną.
    Nie lubiłam Marty od początku, ale teraz, przeszła samą siebie. Gdybym była na miejscu Cyntii i dowiedziałabym się, co chciała zrobić… Jej postać jest dla mnie skreślona. Spodziewałam się u niej jakichkolwiek skrupułów, ale nie ma ich – jest nawet gorsza, niż myślałam.
    Co do Williama… Chociaż za nim też nie przepadam, to szkoda mi go. Na początku myślałam, że ta śmierć Cyntii, to nic dosłownego, tylko facet dowiedział się, że wychodzi za mąż i z rozpaczy po złamanym sercu, uznał ją za „martwą”. Ale skoro nie, to ciekawa byłam, kto mu tak naściemniał, do tego kosztując się na pomnik i jaki miał w tym cel – chyba domyślasz się, jak bardzo byłam zdziwiona tym, że to jedna z moich ulubionych postaci wymyśliła coś tak przebiegłego. I muszę się zgodzić, że to Julia jest tą, która mogłaby człowiekowi naprawdę krzywdę zrobić – ale w przeciwieństwie do Marty, jej pobudki nie są samolubne, a robi to dla ukochanej siostry. Przez co mogę jej to chyba wybaczyć…

    OdpowiedzUsuń
  27. Nieźle się ubawiłam na samym początku. Nie ma to jak pijany Bastian :-) A ten rower zostawiony w krzakach bardzo przypomina mi widok, jaki widuję, gdy rano idę na przystanek. Bardzo często gdzieś w roie albo wręcz na drodze lezy sobie orzucony, rozklekotany rower, zostawiony przez jakiegoś naszego wiejskiego pijaczynę.
    Nie spodziewałam się, że Cyntia rzuci się na Hektora, cieszac się z jego powrotu.
    Marta nadal mnie wnerwia, ale przybajmniej jest zgodna z mężem, że należy wyeliminować Hektora. Tylko teraz to już trochę za późno. Oboje nie wiedxą, że mają godnych przeciwników, jeśli chodzi o knucie intryg. W życiu nie wpadłabym na to, że to Julia z pomocą ojca Williama wymyśliła to, by wmówić biednemu zakochanemu facetowi, że jego ukochana nie żyje. Jak mogli?! Co by się stało, gdyby Cyntia się dowiedziała, że zsotała uśmiercona i ma nawet nagrobek?
    Wciąż nurtuje mnie historia Marty. Miała dziecko, które oddała.... Ale kim w takim razie jest Cyntia, skoro nie jest jej rodzoną córką? Tak bardzo powolutku cokolwiek się tutaj wyjaśnia, ale dzięki temu moja ciekawość stale wzrasta :-)

    OdpowiedzUsuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/