sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 32: Zdradliwe wspomnienia


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 31: Powrót z Francji i Hiszpanii

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Ci, którzy już czytali poprzedni rozdział, proszę by zajrzeli do niego jeszcze raz, bo nastały tam pewne zmiany. Został dodany jeden fragment, bardzo ważny. Jest to rozmowa Hektora Rodrigeza i Damiana Montenegro w gabinecie mężczyzny. Fragment następuje po tym jak Hektor obiecuje Cyntii, że wymyśli coś, by dziewczyna mogła studiować. Po tym fragmencie z gabinetu, następuje też wzmianka o licytacji bransoletki. Dalsza część jest bez zmian. Pozdrawiam i przepraszam za kłopot.

Laura przysłuchiwała się jak Sambor rozmawia z Oldmanem. Była pod dużym wrażeniem tego jak Willi szefuje. I choć niemal od zawsze była przeciwna instytucji małżeństwa, to w głębi duszy zawsze marzyła o kimś pewnym siebie, odważnym i męskim, a właśnie takim w jej oczach był William.
Co pan myśli, panie Erneście? – dopytywał kelner, pokazując mężczyźnie znalezione przez Laurę dokumenty i fotografie.
To bardzo dziwne, swoiście bardzo dziwne. Ma panienka inne zdjęcia z dzieciństwa?
Oczywiście… znaczy Hektor, mój brat je ma. Porozmawiam z nim i przyniosę jutro albumy do koszar.
Bylibyśmy wdzięczni, prawda, panie Williamie?
Tak, wręcz nie do opisania byłaby nasza wdzięczność. – Puścił oczko do dziewczyny i uśmiechnął się w sposób tak łobuzerski, że jej kolana zdawały się mięknąć.
Laura wstała, pewnym krokiem podeszła do obydwóch mężczyzn.
Ja chcę po prostu wiedzieć kim jestem, ale chcę mieć pewność, że nie zaszkodzicie memu bratu i że będziecie ze mną szczerzy.
A czy panienka będzie z nami szczera?
Będę, ale nie chcę tego potem żałować. – Opuściła pomieszczenie, bo musiała udać się na obiad. Chciała też móc dokładne przyjrzeć się bratu.
Piękna – szepnął Sambor do Williego. – Piękna i władcza, taka kobieta onieśmiela.
I irytuje – dopowiedział brunet.
Widziałem jak na nią patrzysz.
Młodzieniec odpalił papierosa i spojrzał podejrzliwe na detektywa. Poczuł uderzenie w bok głowy.
Jak ty lubisz te kobiety Rodrigeza, nie? Wybij sobie chłopcze z łba te Rodrigezowe panny.
W roli ścisłości, panną jest już tylko jedna, ta druga to mężatka.
Detektyw pogroził Williamowi palcem.
Na Boga, to już sobie nawet pooglądać nie można? – oburzył się.
Dobrze wiemy, że z twego oglądania, to tylko zamieszania wychodzą. Wiesz jak ciężko jest udowodnić, że Javierowi pomagał ktoś z zewnątrz?
Dla chcącego nic trudnego – odpowiedział radośnie chłopak i zmierzwił swoje włosy dłonią.
Abyś ty chłopcze za swój swawolny stosunek do życia kiedyś na garotę nie trafił.
Willi przechylił szklankę z herbatą, wypił jednym duszkiem, zaciągnął się papierosem i spojrzał na Ernesta.
A pana, to powinni wynajmować do strzeżenia cudzych cnót, może wtedy pan by się od mojej odpier…
Oj, uważaj chłopcze, bo pójdziesz o słowo za daleko. – Ernest ponownie pogroził amatorskiemu tajniakowi palcem.
Wieczorem wraz z panienką Prevost zjawię się w koszarach, może w tym czasie przyjdzie już list z Hiszpańskiej policji na temat Rodrigezów.
W takim razie do zobacz…
Jeszcze jedno! – krzyknął William i zeskoczył z parapetu. – Cyntia…
Pani Rodrigez – poprawił go Sambor.
Dziwka Rodrigeza, a nie żadna pani! – warknął Oldman.
Ernest pokonał dzielący ich dystans i starał się spojrzeć na Williama najgroźniej jak tylko potrafił. Wyglądało to bardzo zabawnie, gdyż był od młodzieńca o prawie dwie głowy niższy.
Chłopcze, ja dam ci dobrą radę. Podejdź do zadania z dystansem, nie kieruj się emocjami i nie zdradzaj swoich uczuć. Możesz mieć tej kobiecie wiele za złe, ale to żona twego szefa, a ty by rozwiązać zagadkę i zostać uniewinnionym potrzebujesz tej pracy. Trochę pokory.
Kanonber – powiedział Will po przewróceniu oczami. – Dziw… Pani Rodrigez. – Uśmiechnął się uroczo i spojrzał ponad głowę detektywa, gdzie właśnie w drzwiach stanęła kobieta o ni to blond, ni jasnobrązowych włosach.
Oldman, jesteś zwolniony – powiedziała i weszła głębiej do pomieszczenia.
Ernest, mimo swojego już w pełni dojrzałego wieku, wpatrywał się jak oniemiały w jej pełne, płynne i niezwykle kobiece ruchy, gdy stąpała na niskich obcasikach, stukając przy tym co niemiara o podniszczony parkiet.
Twoja trzymiesięczna odprawa. – Położyła kopertę na stół i wyszła, skłaniając się wcześniej detektywowi, mówiąc dzień dobry i do widzenia panu.
Gratuluję Williamie, gratuluję – pochwalił sarkastycznie Sambor.
Taa... ciekawe ile dostałem premii? – William przytrzymał papierosa samymi ustami i dopadł do koperty. Otworzył ją i zaczął liczyć. W zabawny sposób dwukrotnie się pomylił, więc zaczął od nowa. – Ależ ta pani Rodrgez hojna.
Pani Cyntia Montenegro de Rodrigez właśnie cię zwolniła – rzekł stanowczo policjant.
A co tam ona może? – William machnął dłonią bez przejęcia. Schował kopertę do kieszeni marynarki i wyciągnął papierosa ze swoich ust. Uśmiechnął się do policjanta jak mały, niesforny chłopiec.
Jest pan lekkoduchem, panie Oldman. Z pewnością to pana kiedyś zgubi. – Detektyw założył melonik na swoją siwiznę i opuścił pokój młodzieńca.

Laura, siedząc w jadalni, obok Hektora, cały czas starała się jemu przyglądać jak najdokładniej. Właściwie, to nie spuszczała go z oczu. Dosalała rosół i uśmiechała się do braciszka. Ten chwycił za jej dłoń i zabrał z niej solniczkę.
Bo za moment to będzie sól doprawiona rosołem, a nie rosół doprawiony solą.
A… lubię słone – skłamała.
Wiedziała, że tak przesolonej zupy nie przełknie. Zastanawiała się co by z nią uczynić. W końcu nadarzył się odpowiedni moment, bo Hektor został przywołany przez recepcjonistę. Panienka Prevost odwróciła się więc w tył i zobaczyła, że na sąsiednim stoliku kelner właśnie rozkłada talerze z rosołem.
Toż to normalnie przeznaczenie – zapewniła samą siebie w myślach.
Nie wiedząc kto zasiądzie do tamtejszego obiadu, zamieniła jeden z talerzy na swój tak szybko, by nikt tego nie przyuważył.
Szczęśliwa Laura rozpoczęła jedzenie. Hektor powrócił na miejsce obok niej i ponownie się do niej uśmiechnął. Popijał herbatkę. Był niezwykle zadowolony, tak bardzo beztroski, że Laura nie mogła się nadziwić.
Niespodziewanie Cyntia i Julia do nich podeszły. Hektor kulturalnie wstał i zaczekał aż jego żona, i jej siostra zajmą miejsca.
Kelner się pomylił – powiedziała Julia.
Mateo jest nowy, nie wie jeszcze przy którym stole zawsze siadamy – usprawiedliwiła młodzieńca pani Rodrigez i przywołała chłopca do siebie. Poprosiła o to, by przeniósł talerze z sąsiedniego stołu na ich.
Mężczyzna pośpiesznie naprawił swój błąd, przeprosił i obiecał następnym razem być bardziej uważny.
Koniecznie – rzuciła z dezaprobatą Julia i chwyciła za solniczkę.
Daj spokój, nic się nie stało – wstawił się za pracownikiem sam Rodrigez, co nawet Laurę wprawiło w zdumienie. Jej brat zazwyczaj ostro traktował służbę, zwłaszcza jej męską część. Nie mogła zrozumieć dlaczego to uległo aż takiej zmianie.
A dla pana panie Rodrigez, czy…
Porządny obiad, bez zupy. Niech kucharz da co ma najlepszego w dzisiejszym menu. – Uśmiechnął się, a potem skierował swój uśmiech na żonę, tak jakby to ona miała być deserem, swoistą wisienką na torcie.
Kobieta nieco się zawstydziła, ale odwzajemniła uśmiech.
Zaraz się porzygam, aż mnie mdli na ich widok – pomyślała panienka Prevost, ale oczywiście nie wypowiedziała tych słów na głos.
Cyntia nabrała odrobinę rosołu na łyżkę. Chwile przytrzymała płyn w ustach, po czym chwyciła za serwetkę rozłożoną na swoich kolanach i wszystko w nią wypluła. Hektor spojrzał zaskoczony, Julia poszła w jego ślady, a Laura, nie przejmując się stanem bratowej, zajadała dalej.
Co się stało? Dlaczego plujesz?
Spróbuj – odpowiedziała mężowi.
Hektor zerknął na Julię, która zaczęła paplać jak to, gdy była w ciąży z Edwardem, nie mogła patrzeć na żadne płynne dania z makaronem i jak wszystkie zmieniały smak na gorzki.
To nie jest gorzkie – odwarknęła. – Poza tym, nie mogę być teraz w ciąży.
Dlaczego? – zainteresowała się Laura tematem, który zdaniem Hektora, wcale nie powinien tak młode panny interesować.
Za młoda jesteś, by zadawać takie pytania – powiedział nie przemyślanie Rodrigez.
Dlaczego? – kontynuowała dalej Laura.
Właśnie, wcale nie jest za młoda – wtrąciła się Julia. – Poza tym, jakby iść tym tropem, to twoja żona, gdy za ciebie…
Julio. – Hektor poczekał aż szwagierka skupi na nim swoją uwagę. Przyłożył wskazujący palec do ust i zrobił ciii. – A ty daj łyżkę – polecił Laurze i nie czekając na jej reakcję, sam zabrał przedmiot z jej dłoni.
Zawsze jak jest ciekawy temat, to ty…
Lauro, daj spokój bratu. Widzisz, że się zaczerwienił – zauważyła Cyntia.
Jest takie mądre zdanie, przypisywane Juliuszowi Cezarowi I ty Brutusie przeciwko mnie.
Brutus, to imię jak dla psa, nie określaj mnie takim mianem, bardzo cię proszę, mężu. Próbujesz czy będziesz tak wisiał z łyżką nad moją zupą?
Dobrze, kochanie, momencik. – Zamoczył łyżkę rosole, a potem połknął jej zawartość. – Sama sól – wywnioskował, krzywiąc się, po czym spojrzał znacząco na siostrę.
No co? – zapytała beztrosko panienka Prevost. – Ubrudziłeś mi łyżkę w niedobrej zupie. Każ kelnerowi przynieść mi nową.
Hektor zmienił się na twarzy. Z jego uśmiechu nic nie zostało. Przychylił się do Laury i szepnął jej na ucho:
Ledwo wróciłaś i już robisz wszystko, by wyprowadzić mnie z równowagi?
Cyntia i Julia spojrzały po sobie. Niczego nie rozumiały z zachowana mężczyzny, ale też niewiele słyszały. Wzruszyły więc ramionami.
To był niewinny psikus – wytłumaczyła się Laura na głos.
Niewinny? A jakby tą zupę dostał, któryś z gości?
To by się opluł? – rzekła pytająco i sama zaśmiała ze swojego żartu.
Hektor odsunął się od siostry zapobiegawczo, by nie uczynić jej krzywdy. Przymknął oczy i wypuścił powietrze z irytacją. Cyntia wbiła pytające spojrzenie w męża. Nadal niczego nie rozumiała.
Nieważne – rzucił od niechcenia. Przywołał kelnera, chwycił nerwowo za talerz żony i położył go na tacy. – Proszę przynieś inną… znaczy, tę samą, ale inną – warknął. Po chwili otrzymał swój obiad i starał się w spokoju, i skupieniu zjeść, bez zbędnych dyskusji na poprzedni temat.
Kobiety też w końcu odpuściły.
Masz coś na włosach – powiedziała nagle Laura i wstała. Wzięła nieistniejące i nieokreślone bliżej coś z włosów brata, starając się dopatrzyć blond odrostów, ale nic nie zauważyła.
Już? – zapytał.
Ehe, już nie masz – odpowiedziała, siadając. – Ja już skończyłam jeść, drugiego dania nie chcę, więc…
Więc posiedzisz i poczekasz aż ja skończę – warknął Rodrigeza.
Cyntia i Julia ponownie spojrzały po sobie, a Laura wbiła wzrok i oburzoną miną w Hektora.
Muszę z tobą potem porozmawiać i nie chcę cię w tym celu szukać po całym pensjonacie.
No dobrze, skoro musisz, ale teraz to możemy powrócić do tematu tych dzieci? Dlaczego nie…
Dość! – warknął.
To mogę odejść?
Nie! – wrzasnął.
Hektor! Unosisz się – zwróciła uwagę Cyntia i zaczęła rozglądać się po restauracji, by zobaczyć ile twarzy jest zwróconych w ich kierunku.
A dziwisz się, do cholery!? – zapytał, upuszczając sztućce trzymane w dłoniach na stół, tuż przy talerzu. Te zadźwięczały złowrogo.
Nie krzycz na mnie.
Perdona – odrzekł i spuścił głowę, wsparł ją na swoich dwóch palcach, a łokieć położył na stole.
Co on powiedział? – dopytywała Julia.
On jest tu obecny – ostro zakomunikował.
No importa – odpowiedziała Cyntia Hektorowi, nie zważając na słowa siostry.
Przeprosił – wyjaśniła Laura.
A moja siostra co powiedziała?
Nie słyszałam.
Co powiedziałaś? – dopytywała Julia.
No importa – powtórzyła Cyntia.
Co to znaczy?
Nieważne – odpowiedział Hektor.
Ale ja chcę wiedzieć. Powiedzcie mi. Niby inteligentni, wykształceni i dobrze wychowani ludzie, a nie wiedzą, że w towarzystwie nie wypada rozmawiać w niezrozumiałym języku.
Kiedy to naprawdę znaczyło nieważne – wtrąciła się Laura.
Tak? – Julia spojrzała najpierw na Hektora, a potem a Cyntię. Ta z kpiną na twarzy przytaknęła ruchem głowy. – No to w takim razie nie o to mi chodziło, a o to co powiedziałaś wcześniej.
To samo – przemówił Hektor, zerkając na Julię, a następnie spojrzał na Cyntię i uśmiechnął się. – Powiedziała dokładnie to samo.
Nie mówcie już nie po mojemu – zażądała Julia z ni to zasmuconą, ni zagniewaną minką.
No siempre las cosas salen como se quiere – odpowiedział jej Hektor złośliwie.
Co takiego? – zapytała się szwagra, a potem podobne pytanie zadała swojej rozbawionej siostrze.
Ja nie wiem. Nie znam tak dobrze hiszpańskiego.
Laura?
Nie jestem twą tłumaczką.
A kto ci każe mnie tłumaczyć? Jego tłumacz.
Zaczekaj – poprosiła. – Hektor, powtórz – zażądała takim tonem, że jej brat nie mógł opanować śmiechu.
Dobrze, ale masz jedną szanse. No siempre las cosas salen como se quiere.
Nie… wszystko?
Też tak można. Nie zawsze wszystko czy Nie wszystko zawsze, nie ma większej różnicy.
W takim razie Nie zawsze wszystko jest takim, jakim się wydaje? – rzekła pytająco, zadowolona z siebie.
Eee. – Hektor pokręcił głową.
Teraz ja – zgłosiła się na ochotnika Cyntia.
Mąż wpatrywał się w nią zaskoczony.
Hektor, powtórz – poleciła zirytowana, iż sam się nie domyślił, że ma powiedzieć zdanie po hiszpańsku jeszcze raz.
Boże, kobiety. No siempre las cosas salen como se quiere.
Czekaj, czekaj…
Nigdzie się nie ruszam, kochanie.
To było Nie wszystko zawsze… tu jest dobrze tak?
Nie zawsze wszystko brzmi lepiej, ale tak, do tego momentu jest dobrze.
Dalej jest idzie?
Uchu – przytaknął burknięciem.
– …idzie myślą naszą?
Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli! – krzyknęła Julia i aż zaklaskała dłońmi, gdy Hektor wskazał na nią i ogłosił mamy zwycięzcę. – Widzicie, jestem najbystrzejsza, najszybciej się uczę! – dalej komplementowała samą siebie, a reszta towarzystwa, siedzącego przy stole, wprost składała się w pół ze śmiechu.
Cyntia po zjedzonym obiedzie, postanowiła się wybrać z siostrą i dziećmi na dłuższy spacer. Marsel jakby tylko na to czekał. Był coraz starszy i w zdumieniu podziwiał cały świat dookoła, a właściwie tyle świata, ile pozwalała mu dostrzec pozycja leżąca. Nie bardzo mu się ona podobała, dlatego co jakiś czas popłakiwał, zmuszając tym swoją mamę do zatrzymania się i wzięcia go na ręce. Cyntia nie miała tyle siły co jej mąż, by jedną ręką pchać wózek po nierównym terenie, a w drugiej nieść syna. Marsel jednak nie przejmował się losem matki, dla niego najważniejsze było, że w końcu więcej widział, a był bardzo ciekawym świata chłopcem.

W restauracji należącej do pensjonatu, kelner zbierał talerze i szklanki, a Laura i Hektor nadal siedzieli przy stole. Mężczyzna wpatrywał się w siostrę wyczekująco.
Już? Twojego uporu nadszedł kres?
Nie, ja chcę tu siedzieć.
Zaśmiał się.
Tu nie będę z tobą rozmawiał.
Gdzie indziej ja nie będę z tobą, bo będziesz na mnie krzyczał.
Sprytna jesteś, ale zapomniałaś siostrzyczko o jednej rzeczy.
Jakiej?
Jestem silniejszy.
Ośmieszysz nas, jeśli mnie stąd wyszarpniesz.
Chcesz bym cię ośmieszył?
Jeśli chcesz ośmieszyć siebie?
Hektor irytował się coraz bardziej, a Laurze uroczy uśmieszek nie schodził z twarzyczki.
Siostro, przesadzasz.
Też nowina. Może cię zaskoczę, ale tym stwierdzeniem, toś ty Amerykanów nie odkrył.
Ameryki, się mówi – poprawił i zamlaskał ustami.
Chciałam być oryginalna, powinieneś docenić me starania.
Zamierzasz siedzieć w restauracji do końca dnia czy także w nocy? – Zmienił taktykę, siląc się na spokój.
Tak długo, jak tylko będzie trzeba.
Mianowicie?
Dopóki ty nie pójdziesz spać.
Nie jestem szczególne zmęczony. – Założył nogę na nogę, rozsiadł się wygodnie na krzesełku i zamówił kawę. – Mocna, czarna i bez cukru, wyjątkowo pobudza. – Posłał siostrze złośliwy uśmieszek.
W takim razie dla mnie dwie takie właśnie kawy – złożyła zamówienie panienka Prevost i ponownie uśmiechnęła się do brata, tym razem jeszcze sympatyczniej.
Rodrigez splótł ręce na piersi, potem je rozplótł i zrobił łyk kawy z filiżanki, następnie wstał i rzekł stanowczo:
Dość tej szopki. – Chwycił siostrę za ramię i szarpnięciem zmusił, by wstała.
Sama pójdę – wycedziła przez zęby.
Proszę bardzo – cedził słowa, właściwie prawie wcale nie otwierając przy tym ust. Czynił tak zapobiegawczo, bo nie chciał publicznie krzyczeć.
Kiedy przekroczyli próg pokoju panienki Prevost, ta od razu starała się zmienić temat. Paplała o albumach rodzinnych, które chciałaby bardzo zobaczyć i może stworzyć z nich drzewo genealogiczne rodziny, ot tak, na pamiątkę, także dla Marselka.
Dobrze, dam ci albumy do przejrzenia, ale teraz chcę byśmy sobie coś wyjaśnili. Restauracja to jeden z naszych zysków, nie wolno nam psuć renomy, a twój rzekomo niewinny psikus mógł do tego doprowadzić, to jest pierwszy powód mojej złości, a drugi jest taki, że po prostu, nie marnuje się jedzenia.
Nie zmarnowałam. Ja swój obiad zjadłam, to twoja żona kazała kelnerowi zabrać talerz i pewnie…
Milcz! – warknął.
Laura bez przejęcia usiadła na łóżku.
Słucham. – Uśmiechnęła się uprzejmie. – Mów co masz do powiedzenia i…
Laura!
Tak mam na imię! – Ponownie się uradowała.
Dla Hektora tego już było za dużo, nie potrafił znieść takiego zachowania. Uznał, że tak rozpieszczonej kobiety jak Laura, to nigdy nie widział, i że nawet Cyntia nie mogła się z nią równać. Podszedł pewnym krokiem, chwycił za jej ramię i uniósł do góry, tak wysoko, że aż była zmuszona, nie tylko wstać z łóżka, ale także stanąć na palcach.
Radzę skończyć nim zaczniesz.
Co?
Następnym razem, radzę zakończyć przedstawienie nim zaczniesz podobną szopkę! – warknął.
A jak nie, to co? – odwarknęła hardo, a chwilę po tym zderzyła się z miękkim materacem. Spojrzała na swojego brata, jak na zupełnie obcego człowieka.
Hektor usiadł na łóżku, chwycił dziewczynę za rękę i szarpnięciem wciągnął na swoje kolana. Pojawiły się krzyki i piski oraz wymachiwanie nogami we wszystkich możliwych kierunkach. W końcu Laurze udało się wyrwać i odpychając się nogami, cofała się, jeżdżąc na tyłku po podłodze. W ten sposób wylądowała pod samą ścianą.
Wyswobodziłaś się, bo ci na to pozwoliłem – rzekł poważnie, ale niezwykle spokojnie. Wstał. – Nie chcę cię poniżać w taki sposób, ale… dlaczego ty mnie do tego zmuszasz? Tak dużo wymagam? Odrobiny odpowiedniego zachowania, szacunku, to aż tak wiele? – zapytał, podchodząc do drzwi i kładąc dłoń na klamce. – Za wiele jak na córkę Prevosta, prawda? Właściwie, co w tym dziwnego? On, przecież też nigdy nikogo nie szanował. Ja nie muszę się tobą zajmować, mogę cię odesłać, jednak wiedz, że wtedy, jak skończysz osiemnaście lat, u mnie już nie znajdziesz schronienia, nie pod tym dachem. Pozbyłem się już Javiera, własnego brata. Co za różnica, jak pozbędę się jeszcze przyrodniej siostry? Będzie do pary. – Hektor wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Zdenerwowany zbiegł na dół, aż do służbówki, nieopodal spiżarni.

Kiedy Cyntia kładła Marsela spać, Hektor właśnie upijał się w samotności. Rozpamiętywał stare dzieje przy wódce, ale nie pił z kieliszka, jak dostojny pan, a ze szklanki, takiej typowej, nieoplecionej koszyczkiem… takiej szklanki, z której pija się herbatę w pospolitych domach. Nagle wyczuł czyjś ruch za plecami, zaniepokoiło go to, ale na tyle lekko, by się nawet nie odwrócić. Czyjeś dłonie znajdowały się tuż przy jego szyi, jakby zamierzały go udusić.
Nie próbuj – przemówił. – Nie próbuj, bo pożałujesz – posunął się do groźby.
Hektor jak zwykle na posterunku. Ani na moment nie tracisz czujności – zażartował Martin i odsunął jedno z krzeseł, by zasiąść obok.
Czego chcesz?
Dlaczego pałasz do mojej osoby taką niewyjaśnioną nienawiścią?
Hektor rzucił mężczyźnie spojrzenie godne bazyliszka. Widać w nich było czystą, z niczym niezmąconą, niesłychanie wyrazistą, lodowatą nienawiść. Zaraz potem przykrył ją codziennym uśmiechem.
Źle interpretujesz moje zachowanie.
Nie sądzę, Rodrigez? Tak się nazywasz?
Hektor świdrował mężczyznę wzrokiem, jakby doszukiwał się blefu.
Co z ciebie za brat, skoro ty nawet nazwiska własnej siostry nie znasz?
Dobrze, że ty znasz nazwisko swojej.
Prevost.
Na pewno?
Jestem o tym święcie przekonany. Pamiętam dzień gdy się rodziła. – Hektor uśmiechnął się do Martina.
Padało?
Świeciło słońce.
Ale był śnieg?
W Hiszpanii…
Tak, już to słyszałem. W Hiszpanii nie padają śniegi, może kiedyś mi je pokażesz… chwyciłeś na tę gadkę moją siostrę, niczym rybkę na haczyk. Popełniłeś tym błąd.
Ciekaw jestem jaki? Czyżbyś aż tak nie doceniał własnej siostry, iż uważasz, że nie jest dla mnie odpowiednią żoną?
Jak nazywa się Laura? – zmienił temat Martin.
Prevost.
Kim był jej ojciec?
Francuzem, Markizem – odparł z taką odrazą, jakby go coś w klatce piersiowej zabolało.
Gdzie mieszkaliście?
Hektor spojrzał na Montenegra zaskoczony.
Chcesz mi coś powiedzieć, prawda, Martinie? – zapytał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Tak, bardzo bym chciał, ale widzę, że już nie muszę. Doskonale wiesz co takiego mam ci do powiedzenia.
Nie uwierzysz, ale nie mam bladego pojęcia – odbił piłeczkę i tak grali dalej w grę, który zdradzi się pierwszy.
Martin wstał i zaszedł Hektora od tyłu. Ten jednak był spokojny, nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Martin przychylił się i szepnął mu do ucha:
Dobrze to rozegrałeś, jestem pod dużym wrażeniem, ale zapomniałeś o tym, że szczegóły są ważne i choć zazwyczaj odgrywają trzeci plan, to są chwile, gdy stają się najważniejsze. Śniegi cię zdradziły, Hektorze Rodrigezie. Śniegi cię zdradziły. – Martin poklepał mężczyznę po klatce piersiowej i ramieniu. Opuścił służbówkę i udał się do pokoju zajmowanego przez Williama.
Zdradził się? – zapytał chłopak z nadzieją.
Nie, nic nie powiedział i nic nie powie, a ja więcej nie wejdę mu w drogę, bo to jakby samemu diablęciu wyjść naprzeciw.
Nie sikaj. – Oldman zaśmiał się i sięgnął po papierośnicę.
Bo ty nie widziałeś jak on się patrzył. Miał wzrok jak moja matka, dosłownie jakby chciał kogoś zamordować.
To jak twoja matka czy osoba pragnąca mordu?
A to jakaś różnica?
Ostatecznie, chyba niewielka. Marta Montenegro, to taki seryjny morderca w spódnicy. Morduje uczucia najbliższych. Papierosa? – William nawet nie wstał, dalej siedział na łóżku, ale wyciągnął papierośnicę w stronę bruneta.
Dzięki, ale rzuciłem. Posuń się.
William zrobił miejsce przyjacielowi, a Martin usiadł obok niego.
Jesteście przekonani, że on nie jest Rodrigezem?
Szczerze, to nie mamy pewności, ale z rejestru urodzeń tak by wynikało. Poza tym sam się dokopałeś, że Prevost mieszkał kilka lat z rodziną we Francji. Nie ma więc możliwości, by przez tyle lat nie spadł tam śnieg.
A ile razy widziałeś Francję?
Nigdy, bracie, ale… zawierzam w opowieści twe i Laury. Poza tym z rejestru urodzeń wynika, że wszyscy przodkowie Hektora Rodrigeza, to bruneci albo kruczoczarni, jak na Włochów i Hiszpanów przystało. Tak też wynika z albumów, tak? Wdziałeś je?
Nie widziałem całego albumu, rzuciłem tylko okiem, gdy Cyntia wkładała zdjęcia Marsela.
Rodrigez jest blondynem, Martin, rozumiesz to?
Wiem kto to blondyn.
W dzień, w który zaginęła pokojówka był tutaj, a kłamał, że był z twą matką. Z resztą ona też kłamała. Miał żonę i córkę, o czym wie twój szwagier, mąż twej siostry, Julii, jednak on także milczy. Julia postawiła nagrobek własnej siostrze, jestem pewny, że i Rodrigez maczał w tym palce. Być może Bastiana Browna zastraszył, twą siostrę kupił, Cyntię omotał pozorną dobrocią, ale na cholerę, czemu Marta Montenegro wybacza mu tyle błędów? Przecież ta kobieta nie znosi skandali, błędów i przyciągania kłopotów, a Rodrigez przyciąga ich co niemiara.
Myślisz, że tego nie zauważyłem? Doskonale widzę, że moja matka darzy go jakimś niezrozumiałym sentymentem. – Martin się skrzywił i westchnął wypuszczając przy tym powietrze przez nos. Zmarkotniał, jakby nagle zazdrość uderzyła go pięścią w nos. – Nie pytaj mnie czym on jest spowodowany. Ona może się na niego złościć, prowadzić z nim boje i toczyć zimne wojny, ale za każdym razem, kiedy Hektor ma kłopoty, ona go z nich wybawia, czasami kosztem narażania samej siebie. Wiesz co by było, gdyby wyszło na jaw, że składała fałszywe zeznania? Ona wie co by było, dlatego dla żadnego ze swoich dzieci nie byłaby zdolna do takich poświęceń, a dla właściwie obcego faceta…
A jeśli on nie jest jej obcy? – zapytał szybko William, przerywając koledze, bo nie chciał, by uciekła mu ta myśl.
Jak to nie jest…
A jeśli twa matka go znała wcześniej? – zapytał ponownie, przerywając brunetowi. – Pomyśl skąd mogłaby go znać?
William, ja naprawdę nie wiem, ale mogę zapytać Aurelii – główkował Martin wstając. Zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.
Aurelia zna Rodrigeza?
Z przeszłości. Była siostrą Mirelli, kobiety która zginęła w pojedynku. Rodrigez strzelał.
Ile miał lat?
Poniżej dwudziestu, chyba.
Gdzie odbył się pojedynek?
Pod Madrytem.
Co było powodem? – William spojrzał podejrzliwie na Martina.
Do publicznej oceny poddano motyw chciwości obydwóch braci. Prawdziwym motywem…
Była kobieta! – wywnioskował William. – Hektor zabił pierwszą miłość z zazdrości, potem poszedł po niteczce dalej. Jego żona i córka nie żyją. Jestem niemal pewien, że motyw był ten sam, także zazdrość. Być może uznał, że dziecko nie jest jego.
Co? Jak to… – Martin był przerażony. Usiadł na skraju łóżka Antka. – Skąd taki…
Otello. Maur zabija kobietę, bo podejrzewa ją o romans.
Co z mężem mej siostry ma wspólnego ta nieudana sztuka?
Widzę, że twe znienawidzenie do opery, rozciąga się aż na teatr, synu – zażartował William, parodiując przy tym Martę Montenegro.
Nie przypominaj mi. Całe życie dawała mi do zrozumienia, że jestem krzywym odbiciem w zwierciadle jej pragnień macierzyńskich i wielkich oraz szerokich planów rodzicielskich. – Zagestykulował nerwowo mężczyzna i poczuł jak łzy wdzierają mu się do oczu.
To nie twoja wina, po prostu jesteś za uczciwy i zawsze takim byłeś. – William starał się pocieszyć kolegę.
Gdybym był jak Hektor byłaby…
Co ci jest? Dlaczego się… urwałeś w połowie. Martin! – Uderzył przyjaciela w ramię z taką siłą, że ten się ocknął.
Nic, po prostu moja matka zawsze uważała, że są sytuacje w życiu, gdy mężczyzna nie może mieć skrupułów. Hektor Rodrigez taki jest. Gdybym ja taki był, byłaby ze mnie dumna. Mów o tym Otellu.
William na krótką chwilę się zamyślił. Dopiero teraz zaczął dostrzegać podobieństwo między Hektorem Rodrigezem a Martą Montenegro. Nie chciał jednak zdradzać przyjacielowi jedynie swych przypuszczań. Wiedział, że musi zdobyć dowód.
Otrzymałem książkę. Jest w szufladzie. Jeśli chcesz, to do niej zajrzyj. Ja muszę już iść. – Wskazał brodą na otwarte drzwi i Laurę, która w nich stała.
Pewnie, idźcie, i miłego spaceru. – Martin uśmiechnął się do nich ciepło w chwili, gdy William stanął obok dziewczyny. Uznał, że niezwykle do siebie pasują.
Oldman jednak zawrócił, gdyż miał do brata Cyntii jeszcze jedną sprawę.
Przykucnął i zapytał:
Zrobisz coś dla starego przyjaciela z dzieciństwa?
Jeśli tylko nie będę musiał po raz kolejny ryzykować swojego życia.
Zadaj matce trzy pytania.
Mówiłem, że chcę ujść z życiem – przypomniał Martin znacząco. – Jakie to mają być pytania? – zapytał zrezygnowany, patrząc w pełne nadziei oczy Willa.
Czy była kiedyś na koncercie w filharmonii w Madrycie? Czy pobierała nauki… albo może twój ojciec… ktokolwiek wam znany, czy pobierał nauki w akademii Paryskiej, na której wykładowcą był Prevost? O Prevoście jednak nie wspominaj. No i najważniejsze pytanie, czy znała ciotkę Rodrigeza, która rzekomo zamieszkiwała ten gmach przed śmiercią?
Właśnie, bo ja w życiu nie słyszałam, byśmy my w tych stronach mieli jakąkolwiek ciotkę – dopowiedziała Laura.
Dobrze, te pytania mogę jej zadać. Filharmonia w Madrycie, Akademia w Paryżu i ta kamienica. Zapamiętałem. Dlaczego akurat te pytania?
On szuka związku twej matki z mym bratem, bo że jakiś związek jest jesteśmy święcie przekonani.
Dlaczego akurat z mą matką? Może on ma związek z Julią… jest w podobnym wieku co Bastian.
Jest starszy – wtrąciła Laura.
Hektor Rodrigez jest starszy, ale czy twój brat, to pewności…
Tak, wiem, pewności nie mamy. Teraz to nawet nie wiemy czy on w ogóle jest moim bratem. Być może wcale nie jesteśmy spokrewnieni. – Wzruszyła ramionami i posmutniała.
Z pewnością jesteście – rzucił z uśmiechem William. – Podobnie marszczycie czoło.
Laura przewróciła oczami niemal od razu się rozpromieniając i wtedy przypomniała sobie o albumach.
Zaczekaj na mnie w samochodzie. Albo nie! Pójdziemy pieszo – dodała, przypominając sobie jak ostatnim razem dojechali w pewne miejsce, ale wrócić już nie mogli, bo kupa żelastwa się zepsuła i nie chciała jechać dalej. – Za pięć minut wrócę. – Pognała na górę do pokoju Rodrigezów, zapukała i wtargnęła do środka.

Cyntia właśnie czytała książkę, siedząc wygodnie w fotelu bujanym. Był on prezentem od jej męża. Marsel tamtego dnia także otrzymał od ojca prezent, był to miniaturowy, drewniany konik na biegunach, który mieścił mu się w dłonie. Chłopiec lubił obserwować jak zabawka się kołysze, postawiona na blacie stołu albo komody.
Pani Montenegro de Rodrigez spojrzała na swoją szwagierkę i zaznaczyła tasiemką, na której stronie skończyła. Jej wzrok zdawał się aż iskrzyć znakami zapytania, ale usta uniesione były w delikatnym uśmiechu.
Hektor mówił, że mogę pożyczyć albumy ze zdjęciami, chciałabym wykonać drzewo rodzinne. Mogłabyś dać też jakieś zdjęcia swojej rodziny. Byłaby to taka pamiątka dla Marsela i waszych przyszłych dzieci.
Cudowny pomysł. Zaczekaj, zaraz znajdę… – Cyntia wstała i zaczęła przeszukiwać półki. Nagle poczuła jak zakręciło jej się w głowie, na dodatek zbierało jej się na mdłości. Przełknęła ślinę, odczekała chwilę i za moment wszystko już było w porządku. – To album mojej matki, są tam rodzice moich rodziców, oni sam i my wszyscy. A tu masz… ale tego dużo. Wasza rodzina chyba lubiła się fotografować. – Cyntia postawiła na stół wszystkie cztery grube klasery, w tym dwa z nich były bardzo zakurzone.
Za to pokojówki nie lubują się w ścieraniu kurzy. – Laura otworzyła jeden z albumów na pierwszej lepszej stronie. – Myślisz, że to ja? – zapytała bratową, widząc zdjęcie małej dziewczynki na kolanach Javiera i stojącego za nimi Hektora.
Czy ja wiem? Słaba jakość, ale chyba tak.
Zabawne, nie pamiętam tego.
Miałaś z dwa lata, nie możesz pamiętać. Ja też nie pamiętam wiele z mojego dzieciństwa.
Hektor jest na niewielu zdjęciach – zauważyła panienka Prevost, podczas przewracania sztywnych kart.
Może nie lubił jak go fotografowano. – Cyntia wzruszyła ramionami i sama zabrała się za oglądanie. – To wasza mama?
Nie wiem, prawie jej nie pamiętam, a tu jest bardzo młoda. Ja ją znam zupełnie inną.
Piękna kobieta. Mała bardzo gęste włosy i pracochłonne uczesanie. Myślisz, że Hektor jest do niej podobny? Bo ja... szczerze to chyba Javier się w nią wdał – stwierdziła z radosnym uśmiechem.
Faktycznie. Javier jest bardzo do niej podobny – przytaknęła dziewczyna.
A ty? Jesteś podobna do swojego ojca?
Skąd mam to wiedzieć? Nie mogę się porównać, bo śmiał umrzeć.
Wybacz, że pytam, ale jak umarł? Wiesz jak zmarł mój ojciec, policja winnych tej tragedii nie osądziła do dnia dzisiejszego. Już pogodziłam się z tym, że prędzej ta sprawa zostanie przedawniona, niż że oni natrafią na chociażby poszlakę. Chociaż, po części, to każdy z nas jest winny, włącznie ze mną, tobą, mym mężem, wujem.
Co prawda, to prawda – przyznała Laura. – Lubiłam twego ojca, był dla mnie miły. Mój umarł naturalnie, miał słabe serce.
Ty byłaś jeszcze dzieckiem, współczuję.
Nie ma czego, to był straszny człowiek. Nie mam z nim wielu wspomnień. Zajmowały się mną opiekunki, miałam aż dwie. Właściwie nawet tego nie pamiętam. Javier z Hektorem mi opowiadali.
Nie pielęgnowałaś wspomnień, dlatego masz ich tak niewiele. Jak człowiek nie wspomina regularnie, to potem nagle się okazuje, że po opuszczeniu powiek widzi same czarne plamy. – Cyntia nagle wbiła wzrok w album. Pokazała dłonią na zdjęcie swojego męża i jakieś kobiety. – Bardzo ładna, młodziutka.
Dlaczego są tak ubrani? – zapytała Laura.
Jak?
Biednie.
Twój brat czasami lubi poudawać kogoś kim nie jest – rzekła z przekonaniem Cyntia.
Słucham? – Laura wbiła pytające spojrzenie w bratową.
Nie robi niczego strasznego, po prostu ubiera się mniej dostojnie, jak szary człowiek z ubogiej rodziny się wywodzący i idzie do karczmy. W Hiszpanii często tak czyniliśmy i udawaliśmy się na bale dla pospólstwa. Takie taneczne zabawy wiejskie i małomiasteczkowe.
Chadzaliście po zwykłych tancbudach?
Cyntia zaśmiała się wesoło.
Nie wiedziałaś?
Nawet się nie spodziewałam.
Pani Rodrigez przewróciła jeszcze kilka stron, ale nie natrafiła na nic ciekawego. Zamknęła album. Jednak gdyby okazała choć odrobinę więcej cierpliwości… starczyłoby przewróciła jeszcze jedną kartę klasera z fotografiami, a natrafiłaby na zdjęcie wyjawiające najmroczniejszą z tajemnic jej męża.

Laura Prevost i William Oldman wstąpili w ponure mury koszar policyjnych. Panienka czuła się bardzo nieswojo w takim miejscu, ale i tak postanowiła trzymać fason i być twarda. Detektyw w skupieniu przeglądał najstarszy album ze zdjęciami, z którego wynikało jednoznacznie, że Hektor Rodrigez podaje się za tego kim jest. Miał zdjęcia z Javierem, matką, ojcem, Laurą, a nawet Prevostem. Policjanci, ale także Laura i William obserwowali z pomocą lup wyraźniejsze fotografie.
Jesteś pewna, że to on? – pytał Willi.
Tak, a ty tego nie zauważasz?
Ale on jest blondynem, a na zdjęciach jest czarny. Dlaczego ktoś miałby farbować włosy kilkuletniemu chłopcu? – gdybał, niezwykle się przy tym irytując.
By ukryć jego tożsamość – powiedział detektyw. – Spójrzcie. – Sambor pokazał parze amatorów zdjęcie kilkunastoletniego blond chłopca z małym, około rocznym dzieckiem, posadzonym na jego kolanach. Był roześmiany i elegancko ubrany. To maleństwo także przystrojone było w śliczne, kosztowne koronki.
To chyba dziewczynka – wyznała Laura po głębszym przyjrzeniu się. – Myślicie, że to ja?
Patrz na chłopca – polecił Will. – I przyjrzyj mu się uważnie. Kogo widzisz?
Mojego brata, ale to się kupy nie trzyma. Jako kilkulatek był brunetem, potem blondynem tylko na jednym zdjęciu, by ponownie być… Po co to wszystko? Po co ukrywanie tożsamości, skoro się potem fotografuje w jasnych włosach?
Dobrze by było gdybyście się tego dowiedzieli.
Dowiedzieliśmy się już wiele. Ciekaw jestem czego pan się dowiedział?
Aby panu o tym opowiedzieć, musiałbym poprosić panienkę Prevost, by wyszła na moment wraz z Rupertem. On ją przypilnuje.
Ale dlaczego mam…
Lauro, proszę. – Willi spojrzał na dziewczynę błagalnie. – Ja mam dziś nocną zmianę. Nie mamy za wiele czasu.
Dobrze, ale potem masz mi wszystko opowiedzieć i to ze szczegółami, panie agencie.
Agencie? – zapytał detektyw Sambor, gdy Laura wyszła na zewnątrz w asyście dwóch pracowników policji.
A co jej miałem powiedzieć? Opowiedzieć o tym jak jestem podejrzany o morderstwo, o tym jak byłem złodziejem? Czy może o tym jak sowicie chędożyłem z jej bratową w sadzie, którym, na zlecenie Marty Montenegro, opiekował się mój ojciec?
Tu ma pan rację. Im dziewczyna mniej wie, tym lepiej śpi. – Detektyw wstał z krzesła i oddalił się w stronę akt. Szukał jednej z teczek.
A pan dlaczego ją wyprosił?
Z tego samego powodu, z którego pan skłamał. Nie chcę, by dziewczyna miała koszmary po nocach. – Sambor rzucił otwartą teczką na albumy, wprost przed oczy Williama. Ten zszokowany odwrócił głowę.
Co to jest? – zapytał po chwili i zaczął się bliżej przyglądać fotografii zmarłej kobiety.
Ktoś zalał archiwum nie tylko w Londynie, ale także w Hiszpanii. Jednak na nasze szczęście akurat planowano remont i cześć dokumentów zdążono już przenieść na piętro.
Kim jest ta kobieta?
To pani Solcman de Rodrigez.
Pierwsza żona tego gnoja?
Pierwsza żona tego gnoja, jak i innego drania. Arthur Solcman, którego zabił przyjaciel Hektora Rodrigeza, był pierwszym mężem tej pani. – odpowiedział Ernest, zajmując ponownie miejsce za biurkiem. – Jednak na moment proszę porzucić temat więzów rodzinnych, bo tym zajmiemy się później. Proszę się przyjrzeć jej szyi. To zdjęcie zrobiono już po śmierci.
Zauważyłem, że jest na nim martwa – warknął William. – Dlaczego ma sińce?
Proszę się przyjrzeć uważniej. Lewej i prawej stronie. Ma pan fotografie obydwóch stron.
William rozpoczął liczenie.
Pięć i cztery, ale czego to dowodzi?
To ślady duszenia.
Zmarła na skutek uduszenia? – dopytywał Will.
Nie, prawdopodobne na skutek upadku. Jednak bez wątpienia była duszona tuż przed śmiercią. Czynił to człowiek, który nie miał jednego palca. O tego. – Ernest pokazał swoją dłoń i zaczął uginać serdeczny palec swojej lewej dłoni.
Hektor Rodrigez nie ma… o kurwa! O kurwa! – wrzasnął. – Czyli Otello mówił prawdę!?
Tak chłopcze. Dzień wcześniej Rodrigez pobił cukiernika, który odwiedzał jego żonę podczas jego nieobecności. Tak wynika z zeznań pokojówek, jak i sąsiadki cukiernika.
Dlaczego go nie skazano?
Był młody, miał nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, mieli dziecko. Może przez wzgląd na córkę są przychylniej na niego…
Od kiedy dzieci dają ojcom przepustki na wolność, gdy ci ojcowie zabili mamusie!? – zapytał krzykiem Oldman i z nerwów aż przywalił pięścią w ścianę.
W sprawie był dowód, który skutecznie uniewinnił Hektora Rodrigeza.
Jaki dowód?
Nie wiem, dopiero go szukają. Miejmy nadzieję, że nie został zalany i do nas go przyślą.
On jest niebezpieczny – wycedził przez zęby młody brunet.
Wiem to chłopcze od dnia, gdy spojrzałem mu w oczy.
Dlaczego więc pan go nie zamknie!? – Pretensje Williama sprawiały, że aż trzaskał palcem o blat biurka.
Bo nie mam wystarczających dowodów, by go skazać.
A do wyjaśnienia sprawy? Nie można zastosować aresztu?
Kpi sobie pan? Areszt to mogę zastosować wobec pana, ale pana Rodrigeza obejmuje zupełnie inne prawo. Jego teściowa zna wielu sędziów. Na skutek tego, przy zniknięciu Violetty Molins, musieliśmy wypuścić go na wolność. Pani Marta Montenegro skutecznie utrudniała pracę policji, w końcu stała się alibi swojego zięcia… niepodważalnym alibi.
Ale teraz mamy dowody, mamy to wszystko. – Oldman wskazał na albumy.
I za co mam go zamknąć? Farbowanie włosów w tym kraju nie jest karalne.
A jego żona?
Sąd go uniewinnił.
Pytam o obecną żonę! Czy nie należy jej się od was jakaś opieka? Jakaś ochrona!?
Jeśli poczuje się zagrożona niech do nas przyjdzie, póki co nie mamy nawet jej zeznań…
On ją uderzył!
Jest pan tego pewien?
Tak. Słyszałem rozmowę jej matki i Rodrigeza.
To jakiś klan czy co to, do cholery, jest? – zapytał podirytowany Sambor. – Zawsze jak i Hektor, to i ta przeklęta Marta Montenegro. Przepraszam, ale ta kobieta wyjątkowo działa mi na nerwy. Postaram się pomówić z panią Cyntią, ale nie wiem czy tym cokolwiek zdziałam. Proszę więc, by pan ją miał możliwie jak najwięcej na oku, tak by jej włos z głowy nie spadł. Szkoda tak pięknej i młodej dziewczyny, gdyby miała skończyć jak ta Solcman. – Wskazał na fotografię Isabel.
Lepiej już pójdę. – William wyszedł pośpiesznie na zewnątrz, oparł się plecami o zimne mury i zaczerpnął powietrza. Ze stresu i nadmiaru wrażeń zaczynało ciemnieć mu przed oczyma.
Laura stojąc przy Willim, dopytywała o wszystko, ale mężczyzna ją skłamał, że musiał tylko podpisać jakieś papierki, i że nie dowiedział się niczego nowego. Nie potrafił jej powiedzieć tak prosto w twarz, że jedyna bliska jej osoba, która jeszcze jest na wolności, była kiedyś bestią, która zamordowała własną żonę. Nie umiał wyznać jej prawdy, bo jak sądził prawdą były jego przypuszczenia. Nie umiał, albo też nie chciał tego uczynić.

Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 33: Czyste intencje

16 komentarzy:

  1. Haha Laura jest niemożliwa :)
    Cyntia to ma pecha zawsze to co złe jej się trafia,no prawie zawsze.
    Will widzę jest na nią nieźle wkurzony,ale cóż trudno mu się dziwić.Chyba nikt nie byłby zadowolony gdyby jego młodzieńcza miłość spędziła 3 tygodnie w ramionach innego.Cyntię niewątpliwie musiało zaboleć jak ją nazwał.Jestem ciekawa czy jednak uda mu się utrzymać posadę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Laura jest nie możliwe, ale też trochę mało odpowiedzialna. Skoro już sama nie wie kim dla niej jest Hektor to logiczniej by było go nie drażnić, a ona traktuje to jak jakąś grę. Oby się na tym nie przejechała. Nie bardzo rozumiem tą zmianę Willa w stosunku do Cyntii. Ok jest zły, że na niego nie zaczekała, ale ile niby miała na niego czekać? A nazywanie dziwką swojej byłej "rzekomo" wielkiej miłości jak dla mnie jest poniżej pasa. W ogóle jakoś kretyńsko się ostatnio zachowuje, jak jakiś wielki pan. Jeżeli chodzi o Hektora to może i ma jakąś ciemną przeszłość i parę trupów w szafie, ale nie wydaje mi się, żeby mógł skrzywdzić Cyntie czy Laure. Jestem strasznie ciekawa skąd ta niezwykła więź pomiędzy Martą, a Hektorem. No i co jest na tej fotografii do której nie dotarła Cyntia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale drażniła go przez 16 lat i nadal żyje, więc... no uznała dziewczyna, że można drażnić dalej, by czasami nie nabrał podejrzeń. Ona się po prostu zachowywała tak jak zawsze. William jest zły że jemu się Cyntia stawia, jego policzkuje, a z Hektorem sypia nawet po tym jak ją zbił. Willem kieruje czysta zazdrość.

      Usuń
  3. Ciekawe co zobaczyłaby Cyntia gdyby przewróciła jeszcze jedną kartę albumu i co to za tajemnica.Może ta była żona Hekta po prostu się z nim ostrzej bawiła w łóżku,stąd te siniaki.A może rzeczywiście rzucił się na nią w wściekłości. Dlaczego on udaje kogoś kim nie jest? Jaki jego rodzice mieli cel w ukrywaniu jego tożsamości?

    OdpowiedzUsuń
  4. Laura daje nie źle popalić Hektorowi. Ciekawe co mają ze sobą wspólnego Marta i Hektor. I dlaczego ktoś ukrywał tożsamość małego chłopca. Ciekawe czy Hektor rzeczywiście poduszał swoją byłą żonę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Laurka dopiero wróciła i już rozrabia, psotnik jeden i że akurat musiało trafić na Cyntię, ale przecież ostatecznie nic się takiego nie stało.
    William jakiś za bardzo pewny siebie się zrobił, tak bardzo kochał Cyntię, że teraz nazywa ją dziwką?
    Ciekawe co było na zdjęciu na następnej stronie w albumie, Cyntia jej nie zobaczyła, ale może wtedy by się coś wyjaśniło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś się dzieje, czyli Hektor to nie Hektor, ale Laura to nadal jego córka? Pokręcone to jest. Wreszcie Cyntia i Hektor się dogadują,

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli Hektor to nie Hektor, a Laura to i tak jego siostra. Yyy...
    Wreszcie Cyntia dogaduje się z mężem. William stał się dziwny, kieruje nim odrzucenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki William jest wkurzający... nie cierpię go normalnie. Ma za wysokie mniemanie o sobie.
    Akcja z przesoloną zupą była śmieszna. Już wyobraziłam sobie tą sytuacje jak Cyntia pluje zupą to musiało być widowiskowe :D Jednak młoda trochę przesadza, zbyt jawnie próbuje wyprowadzić Hektora z równowagi. Mogła by to robić jakoś delikatniej, w sensie nie pokazywać aż tak bardzo swoich zamiarów. Zachowanie Julii strasznie do niej nie pasuje... Tak radość i klaskanie w rączki... to już bardziej w stylu Laury. Julia to taka zołza do której mi to nie pasuje.
    Tak jak stwierdziłam Laura ciut przesadziła tymi odzywkami, ale podobało mi się to że na wszystko ma odpowiedź. Na prawdę w tym jest dobra.
    A groźby Hektora mnie trochę zniesmaczyły... mówić młodszej siostrze, że może jej się pozbyć tak samo jak brata... przesada jak dla mnie.
    Nie rozumiem już kto jest kim. Kompletnie się pogubiłam.Laura z Hektorem są spokrewnieni ale nie są tymi za kogo się podają ? Czy raczej Hektor ich podaje, bo Laura jest nieświadoma niczego ? Martina lubię. Jest jak dla mnie jedną z lepszych męskich postaci. Nie ma go dużo, ale podoba mi się u niego logiczne myślenie połączone ze sprytem i klasą którą niewątpliwie ma. Tekst o tym, że Marta jest seryjnym mordercą w spódnicy jest moim zdaniem jednym z lepszych w całej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku Sambor rozmawia z Rodrigezem czy z Willem? Zobacz pierwsze zdanie.

    Will się strasznie rozzłościł na Cyntię. Próbuje ją bronić, a z drugiej strony chyba jest paskudnie zazdrosny, więc ją obraża.
    Zastanawia mnie postawa Hektora wobec Laury. Pozwala jej na wszystko, nie wyciąga konsekwencji, straszy, ale nie chce poniżać. Natomiast z przylaniem żonie nie miał problemu. Zupełnie nie rozumiem tej podwójnej moralności i różnego traktowania. Tym bardziej, że to Laura jest pod jego opieką, jest nieletnia i powinna być posłuszna. Cyntia nie jest dzieckiem, tylko dorosłą kobietą. Hektorowi się coś pomieszało :) I jeszcze rozmawiał z Martą, że ją uderzył? Mój Boże, ten układ między nimi jest chory. Zdecydowanie mi się nie podoba. Mąż to nie ojciec, nie powinien rozmawiać o takich rzeczach z matką żony. Czy o ekscesach w łóżku też jej opowiada? Zero wyczucia i tajemnicy w tym małżeństwie. Mam nadzieję, że Marta i Hektor nie okażą się rodzeństwem.
    Nadal nie rozumiem, dlaczego on nie lubi Marty,a stanął po jej stronie przeciwko żonie. To wygląda trochę tak, jakby cyntia była kozłem ofiarnym i płaciła za jakieś błędy. Czyje? Nie mam pojęcia. Matki, ojca? W każdym razie ona niby jest harda, ale wciąż jest ofiarą losu, z którą każdy robi, co chce. Bo nie jest konsekwentna. Za szybko wybacza. Jej nikt nie wybacza bez konsekwencji.

    Martin mnie drażni. Niby starszy brat, ale ma siostrę w nosie. Liczy się jego osobista rozgrywka z Hektorem. I mam w pamięci prolog, że zdradzi Cyntię.

    Akcja z włosami i tożsamością Hektora bardzo ciekawa, morderstwo byłej żony i jeszcze w tym Laura... Miodzio :) Chociaż te zagadki nakładają się na siebie i ostatecznie się mylą. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się poukłada w całość zanim się kompletnie zgubię.

    OdpowiedzUsuń
  10. W rodzinie Rodrigezów jest coraz więcej tajemnic.
    A jednak Hektor miał żonę. Ciekawe dlaczego ją zabił. No i jaki to był dowód że go nie zamknęli, bo Marty Montenegro mógł wtedy jeszcze nie znać. Ale z drugiej strony jak znał ją bardzo długo to może wtedy też, więc mogła pomagać w uniewinnieniu go.
    A Cyntię może niech lepiej William chroni, bo nie wiadomo czy któregoś dnia tak samo nie skończy jak pierwsza żona.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że jest tutaj tak dużo Laury. Coraz bardziej mnie powala.
    "Marta Montenegro, to taki seryjny morderca w spódnicy. Morduje uczucia najbliższych." - zgadzam się z tym :D
    Hektor i jeszcze jedna żona. A uwierzyłam, że nigdy nie miał.
    Wygląda na to, że William i Martin dobrze się bawią. Przy nich ja także :)

    miecwlasnezycie.blogspot.com
    http://amanna-crua.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejo! :3
    No no! Sporo tajemnic się porobiło! A prawie na nic nie było odpowiedzi xD
    Cóż... Czyli Hektor zabił swoją pierwszą żonę? Hm. Za wiele to nie mówi, bo i tak nie wiadomo, kim tak naprawdę jest.
    Hehe. Trochę uśmiałam się przy tym psikusie Laury. Już mówiłam, ale powtórzę: Uwielbiam ją! :D To jest jedna z tych pozytywnie nastawionych do świata ludzi ;)
    Heh. Jak Hektor wziął ją na rozmowę to chwilami miałam wrażenie, że ją zbija. A Laura nawet w takich chwilach nie traci pogody ducha :P
    Pozdrawiam cieplutko! :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  13. O nie, niech Laura już nie doszukuje się w Willu wspaniałego kandydata na męża. To by pokomplikowało zbyt wiele spraw. Sambor ma rację - chłopak nie powinien się tak wpatrywać w te kobiety Rodrigeza, bo źle na tym wyjdzie. Beztroska go zgubi prędzej czy później - oby później, bo zdążyłam go polubić.
    Laurka jest genialna. Świetnie ją wykreowałeś. Jest przebojowa, a przede wszystkim zabawna i błyskotliwa. Uwielbiam takie postaci. A ten rodzinny obiadek był przekomiczny. Ubawiłam się niesamowicie.
    No i oczywiście pojawiły się kolejne tajemnice, a odpowiedzi zero, a moze one są tylko ja ich nie widzę? Lecę dalej.


    OdpowiedzUsuń
  14. No i w sumie nie dowiedziałam się niczego nowego. No prawie - dowiedziałam się, że Hektor przyduszał swoją byłą żonę, ale jej nie zabił gdyż nie uduszenie było powodem jej śmierci. Nie sądzę, że Rodrigez byłby aż takim potworem żeby zabić matkę swojego dziecka. Więc ktoś inny maczał w tym palce. Może nawet Javier.
    Choć czasem Hektor bywa okropny. Jak mógł zagrozić Laurze, że się jej pozbędzie? Chory z niego człowiek.
    Dowiedziałam się również, że Hektor lubi pospólstwo, skoro zabierał Cyntię nie na bale a zwykłe potańcówki. Ale w sumie to wiedziałam już wcześniej.
    Ciekawa jestem jak skończy się dochodzenie wspaniałej trójki :) William i Laura to zgrany duet, muszę przyznać. Niestety, William ciągle mnie złości. Wyzywać Cyntię od dziwek... Głupi, zazdrosny z tego Williama chłopak. Chyba ma jakiś kompleks niższości, czy coś.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja bym sie naprawdę, nie zdziwiła jakby sie okazało, ze Laura to córka Hektora, który udaje tego brata który zginął, a z prawdziwą Laurą co sie stało. W końcu tylko oni sa blondynami. Hektor chciał sie na nich mścić tylko nie wiadomo za co na pewno znali sie wcześniej ale musiał sie odciąć od tej rodziny zanim Cyntia go zapamiętała. To on miał cos wspólnego z nagrobkowe Cyntii tylko w jakim celu? A Marta napewno ma cos wspólnego z rogrigezem, pewnie z jego ojczymem ale kto wie. To opowiadanie zdecydowanie jest Zbyt skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/