Pierwsze
miłostki są najpiękniejsze – tak mawiają ludzie starej
daty, którzy jakimś cudem wyplenili z siebie już te dawne uczucia,
albo ci, których marzenia o wielkiej, niezachwianej miłości się
ziściły i miały dobre zakończenie. Pierwsze miłostki zazwyczaj
zaczynają się niespodziewanie. Nie są planowane, ani kojarzone
przez rodziny. Tak też było z tymi dwojga.
Piękna,
młoda dama mająca wtedy nieco ponad metr w kapeluszu, krążyła
dumnie w okolicach pobliskiego sadu. Miała nienagannie białą,
skrojoną na miarę suknie z posrebrzanymi zdobieniami. Kroczyła
pewnie i kobieco, choć jeszcze dziecięco i tak bardzo niewinnie.
Trzymała w rękach książkę – swoją ulubioną – o chłopcu,
który nie potrafił dodawać. Usiadła pod dużym drzewem,
rzucającym spory cień. Otworzyła książeczkę i przeczytała
najpierw dedykacje. Kochała swojego ojca z wielu powodów, ale
najbardziej za prezenty jakie jej dawał, za to, że zawsze przy niej
był kiedy tylko zapłakała lub go wezwała, a wtedy kochała go
jeszcze za dedykacje. Dedykował jej wszystko co tylko mógł. Na
każdym prezencie zaznaczał datę i dodawał coś od siebie. Na
pierwszej stronie książki pisało – Dla mojego, Aniołka,
którym zawsze będę się opiekował. Dziewczynka zaczytała się
w pierwszą stronę i wtedy wystraszyły ja szmery, jakby ktoś
chodził za jej plecami. Czuła jakby ten ktoś się skradał,
zbliżał się, już był tuż, tuż. Odskoczyła wtedy i ujrzała
chłopca.
– Cześć,
jestem Willy. Co porabiasz? – zapytał i uśmiechnął się ciepło,
pomimo braku w uzębieniu. W tamtym okresie gubił ostatnie mleczaki.
Odgarnął swoje kruczoczarne włosy z oczu, przeczesując je
palcami. Nie były długie, ale grzywka wstępowała na czoło i
strasznie mu dokuczała.
– Czytam
– odburknęła Cyntia. Nie chciała się zaznajamiać. Matka zawsze
jej mówiła by unikała obcych.
– Umiesz
czytać? – zdziwił się chłopiec i podszedł bliżej.
Dziewczynka
na powrót oparła się o konar drzewa i rozpoczęła czytanie od
początku.
Chłopczyk
zerkał jej przez ramie i nie dawał za wygraną.
– Co
tu pisze? – zapytał i wskazał palcem na dedykacje.
– Jest
napisane – poprawiła go. – To bardzo osobiste – wymądrzała
się i zatrzasnęła przed nim książkę. Wtedy sobie przypomniała
słowa ojca, mówiące o tym, by nie była dla innych niemiła, w
stosunku do nich uprzedzona i przede wszystkim bawiła się ze
wszystkimi dziećmi, bez wyróżnień. – Jestem Cyntia –
przedstawiła się.
– William
– powtórzył, potarł wewnętrzną część brudnej od piasku dłoń
o spodnie i dopiero podał ją dziewczynce siadając obok niej.
Rozpromienił się.
– Ile
masz lat?
– Prawie
jedenaście – pochwalił się dumnie.
– A
ja tylko dziewięć – posmutniała. – Ale za to umiem czytać –
wymądrzała się znowu.
– A
umiesz zrobić tak? – dopytywał. Nie zamierzał jej wyjaśniać.
Po prostu wspiął się na drzewo pod którym siedzieli, zerwał dwa
dorodne jabłka i wrócił na ziemie. – Trzymaj – podzielił się
z nią.
– Też
mi coś, każdy tak potrafi. – Cyntia podskakiwała przy drzewie,
ale nie mogła dosięgnąć gałęzi. Miała też za krótkie rączki
by objąć konar i się po nim wspiąć. W końcu ze zdenerwowania
wymierzyła kopniak drzewu. – Ała! Wszystko przez ciebie! –
krzyknęła.
– Ja
nic nie zrobiłem – wytłumaczył chłopiec. Schylił się na
ziemie, wziął z okładki książki jabłko i ponownie podał
dziewczynce.
– Naucz
mnie tej sztuczki – zażądała.
Cyntia
oczami wyobraźni już widziała jak starszy brat i siostra jej
zazdroszczą nowo nabytych umiejętności. Nie lubiła swojego
rodzeństwa. Martin miał trzynaście lat i miał swój marynarski
świat. Marzył o tym by zostać kapitanem. Natomiast jedenastoletnia
siostra ciągle się stroiła i wyprawiała przyjęcia dla lalek,
których nie kazała Cyntii dotykać, a wszystko przez to, że kiedyś
raz jedną upuściła, przez całkowity przypadek i lalka z porcelany
się potłukła.
– A
dostanę coś w zamian? – zapytał Willy.
– Mogę
ci zapłacić. Mam kilka peset w mojej nowiutkiej torebeczce.
– Nie
potrzebuje pieniędzy – wyjawił mrużąc oczy. – Naucz mnie
czytać.
– Dobrze,
nauczę.
– Umowa?
– upewniał się i zrobił gryzka swojego jabłka. Ona ugryzła
swoje.
– Umowa
– odpowiedziała i zaproponowała zamianę owocem. Chłopiec od
razu się zgodził. To wtedy pierwszy raz poczuła namiastkę smaku
jego ust na swoich ustach.
Cyntia
i William spotykali się regularnie co sobotę. Dziewczyna kłamała
rodzicom, że idzie na spacer do kapliczki, albo do sadu. W
rzeczywistości chowali się na strychu starej, opuszczonej chatki z
książką, albo siadali na gałęzi drzewa i jedli jabłka. To
właśnie smak tego owocu zawsze będzie się jej kojarzył z
ukochanym. Były też dni gdy kąpali się w pobliskim jeziorze,
całkowicie nago. To właśnie Willy nauczył ją pływać, by kilka
lat później podczas wspólnej kąpieli pierwszy raz dotknąć
nagiej piersi kobiety.
– Co
ty robisz? – oburzyła się z początku. – Zacznę krzyczeć –
zagroziła kiedy dłonie nastoletniego Williama błądziły po jej
ciele, aż w końcu znalazły się na jej pośladkach.
– Krzycz,
ale wtedy mnie zabiją – wyjaśnił śmiertelnie poważnie.
Cyntia
nie krzyknęła. Zamiast tego pocałowała kolegę w usta i wplotła
drżące z zimna i ociekające wodą palce w jego włosy.
Lata
mijały, a dzieci rosły. Stawały się młodymi dorosłymi. Ich
pocałunki nabrały na intensywności, a noce mijały im na
potajemnych spotkaniach. To właśnie jednej z takich nocy Cyntia
czekała na Williego w stajni pełnej siana. Zjawił się zaraz po
pracy, najszybciej jak mógł. Od razu porwał ją na ręce i
zakręcił się w kółko.
– Gdybyśmy
żyli w innym, lepszym świecie, ożeniłbym się z tobą – wyznał
z ciepłym choć smutnym uśmiechem.
– Ucieknijmy
– zaproponowała.
– Dokąd?
– Położył kobietę na sianie, a sam upadł obok niej i podparł
głowę na zgiętej w łokciu ręce, w taki sposób, by móc patrzeć
na nią z góry.
– Do
innego, lepszego świata. Musi gdzieś taki być. – Usiadła.
– Nie,
lepszego świata nie ma. Nie możemy…
Pocałowała
go, ale nie dał sobie przerwać. Odepchnął ją na odległość
wyprostowanych dłoni.
– Jesteśmy
różni, nie powinniśmy byli…
Wtedy
okazało się, że mężczyzna nie ma żadnej władzy nad swoim
pożądaniem w obliczu pięknej i gotowej na swój pierwszy raz,
młodej kobiety. Także William nie dał rady się oprzeć takiej
pokusie.
– Będę
delikatny – deklarował na głos.
Był
biedny, ale był też człowiekiem honoru i zawsze spełniał
deklaracje. Tak jak przyrzekł Cyntii delikatność, tak ją od niego
otrzymała w tę pierwszą, wyjątkową noc, jak i w każdą kolejną.
Jedna z takich właśnie nocy miała być ich ostatnią, być może
takie właśnie było ich przeznaczenie.
Młodzi
kochankowie potrącili drabinę, ta spadła i narobiła hałasu.
Zjawił się ojciec dziewczyny, który właśnie przygotowywał się
do polowania. Miał przy sobie strzelbę. Kiedy zobaczył Williama i
swoją córkę pół nagą, pokazał jak dużą hipokryzją kierował
się przez całe życie i na zawsze stracił w oczach Cyntii. Nagle
różnice okazały się za duże, chłopak był za biednie ubrany i
za młody dla jego córki. Pewnie dlatego wystrzelił. Na szczęście
tylko jeden raz, nie do końca trafiony, choć też nie całkiem
chybiony, bowiem Cyntia rzuciła się na ojca i pocisk zboczył z
kursu. William uciekł do domu, nazajutrz jego ojciec został
zwolniony, a sadem zajął się ktoś inny. Rodzina Williama była
więc zmuszona się przeprowadzić w miejsce, gdzie będą mieli
możliwości zarobku. Oczywiście o romansie dwojga młodych z
różnych sfer wiedzieli tylko sami młodzi i rodzice Cyntii, oraz
Williama. Figiel natury jednak sprawił, że z czasem o tym
niechwalebnym związku miał się dowiedzieć cały świat, bowiem
dziewczyna była w ciąży.
Cyntia
znienawidziła rodziców całym sercem, lecz oboje zdawali się tym
nie przejmować. Ojciec uważał, że postąpił słusznie, tak jak
postąpić należało, a matka była zbyt zajęta przygotowaniem do
ślubu starszej córki, która pół roku wcześniej urodziła
zdrowego, ślicznego chłopca o jasnych jak pszenica włosach.
Rodzina ledwie co podniosła się po tym skandalu, a znalezienie
kandydata na ojca dla maleńkiego bękarta o imieniu Edward
graniczyło z cudem i wszyscy radowali się, że cud się ziścił.
Środkowe dziecko państwa Montenegro – córka Julia, miała
poślubić współwłaściciela dobrze prosperujących, angielskich
hoteli. Bastian nie był dużo starszy od swojej wybranki, a nawet
był uznawany przez kobiety za przystojnego. Był bowiem wysoki, miał
płaski brzuch, szczupłą lecz muskularną sylwetkę, a kolor jego
włosów dorównywał pszenicy muskanej letnim słońcem.
– Za
kilka lat nikt nie będzie pytał czyje to dziecko. Wszyscy uwierzą,
że jego. – Zacierała ręce w geście zwycięstwa pani Marta
Montenegro, matka Julii i babcia małego, nieślubnego dzieciątka
imieniem Edward.
Cyntia
nie wiedząc jeszcze, że sama jest przy nadziei, wykorzystała
moment nieuwagi rodziny i wymknęła się z domu w pewną ciemną
noc. Osiodłała konia i wyruszyła w kierunku, w którym, jak jej
się zdawało, ruszyła przed dwoma tygodniami rodzina Williama. Nie
mogła jednak przewidzieć burzy, ani tego, że jej klacz wystraszy
się piorunów. Kiedy Cyntia zeszła z konia i chciała go uwiązać,
piorun właśnie uderzył gdzieś niedaleko, a zaraz po tym było
słychać odgłos łamiącego się i upadającego drzewa. Klacz
zerwała się czym prędzej i pognała przed siebie. Cyntia została
więc sama, w środku lasu, bez jedzenia, wody i ciepłych ubrań,
przemoczona do ostatniej suchej nitki. Przez ułamek sekundy, z
powodu zrozumiałego załamania chciała zawrócić do domu, ale
wydawało jej się, że znajduje się on niezwykle daleko, i że na
piechotę zajęłoby jej to co najmniej dzień, a ona już czuła się
wycieńczona. Stąpała więc z lękiem i nadzieją przed siebie,
trzęsąc się z zimna i strachu na przemian.
Dziewczyna
nie wiedziała ile przeszła, nie umiała odliczać mil na podstawie
pokonanych kroków, nie liczyła więc także stąpnięć. Las zdawał
się zmniejszać, a deszcz padać lżej niż jeszcze godzinę temu.
Nagle Cyntia dostrzegła bladoniebieski kolor. Barwa ta wyraźnie
odznaczała się na tle zgniłej, przemoczonej zieleni drzew i traw.
Ruszyła więc w kierunku koloru niebieskiego ostrożnie i z
podejrzliwością. W ten sposób dotarła pod starą kamieniczkę, z
płaskorzeźbami umiejscowionymi w regularnych odstępach. Widać
było, że budynek wymaga odrestaurowania, ale nie zabytki teraz były
jej w głowie, ani też miejsca mieszkalne. Ona chciała się po
prostu najeść i ogrzać. Przez małe piwniczne okienko zakradła
się do spiżarni. Dopisało jej szczęście, w piwniczce stały
pełne skrzynie jabłek, słoje przetworów i gotowych kompotów.
Poczuła się uratowana, dopóki nie usłyszała znaczącego
chrząknięcia:
– Grrry,
egre.
Wystraszyła
się. Pragnęła wierzyć, że to tylko wyobraźnia płata jej figla.
– Odwróć
się. – Polecenie wypowiedziane barytonem rozeszło się po
pomieszczeniu i odbiło złowrogo od ścian.
Dziewczyna
nadal stała tyłem do mężczyzny dzierżącego w dłoniach długi,
elastyczny kij i świecznik z pięcioma zapalonymi świecami. Hektor,
bo tak było na imię temu panu, podszedł bliżej i przyjrzał się
ociekającej wodą kobiecie. To jakaś biedna i głodna
wieśniaczka – pomyślał wtedy. Wtargnęła do jego
posiadłości bez zaproszenia, włamała się, a wiec miał prawo ją
nawet wychłostać i wywalić z powrotem na ulice. Nie nawykł jednak
do bicia kobiet i szczerze choć popierał rządy trzymane twardą
ręką, to zawsze wolał, by to nie jego ręka czyniła tę
powinność. W tym przypadku było podobnie.
– Nie
zrobię ci krzywdy – zapewnił. Silił się na uprzejmy ton, ale
nie potrafił takim mówić. Miał twardy, męski głos z
zabarwieniem naturalnej, złowrogiej chrypy. Głos, który zupełnie
nie pasował do charakteru. – Odwróć się, proszę – nalegał.
Cyntia
wiedziała, że nie ma wyjścia. Ze strachu i z powodu wstydu jabłko,
trzymane w jej dłoni, upadło na drewnianą podłogę, i potoczyło
się w kierunku schodów. Odwróciła się powoli w stronę Hektora.
Kiedy dostrzegł jej piękną, młodą twarz w świetle świec,
zamarł na chwilę w bezruchu. Kąciki jego ust uniosły się ku
górze, jakby się uśmiechał. Bardzo rzadko zdradzał swoją
wesołość poprzez uśmiech. Być może nawet tego chciał, ale
zwyczajnie nie potrafił. Tej młodej damie postanowił jednak dodać
otuchy. Wysilił się na uroczą minę, lekko kwaśną i pełną
zdziwienia.
– Chyba
nie było aż tak strasznie, prawda? – zapytał normalnym tonem,
choć jego słowa ponownie zabrzmiały groźnie z winy nietypowej,
silnej, bardzo męskiej barwy głosu.
Wystraszyła
się, zrobiła krok w tył. Nie zauważyła skrzynki i o mały włos
nie poleciała do tyłu. Hektor w ostatniej chwili wypuścił cienki
kijek z dłoni i chwycił kobietę za nadgarstek, chroniąc tym samym
przed upadkiem. Kiedy jednak ona już stała stabilnie, to on nadal
nie wypuszczał jej ręki z uścisku swoich palców. Wzrok sunął po
jej dorodnych, młodych piersiach. Materiał sukni był mokry i mocno
przylegał do ciała dziewczyny przez co odznaczały się sterczące
sutki.
– Może
mnie pan puścić? – zapytała, jąkając się niemal przy każdym
słowie. Głos jej drżał.
Hektor
jednak nie puszczał, sunął oczami ku górze, na łańcuszek z
zawieszką i broszkę z masy perłowej. Albo jest złodziejką
luksusową, albo nie jest wieśniaczką – uświadomił sobie.
Przypadkowo zacisnął palce mocniej na jej nadgarstku.
– To
boli – wyjęczała, a łzy pokazały się w jej oczach. – Proszę.
Mężczyzna
potrząsnął głową na boki i wypuścił jej rękę jakby go
parzyła.
– Przepraszam,
nie chciałem cię skrzywdzić.
Dziewczyna
potarła drugą dłonią obolałe miejsce, jakby chciała w nim
wzbudzić wyrzuty sumienia.
– Bardzo
boli? – dopytywał.
– Znośnie,
proszę pana – odburknęła i przyjrzała się jego dziełu czy
czasami nie będzie za dużego, i widocznego siniaka.
– Jeszcze
raz przepraszam, naprawdę jest mi przykro. Zapomniałem, że
kobiety, to bardzo kruche istoty.
– Nie
przesadza pan czasami?
Uśmiechnął
się szczerze i potarł brodę z niedowierzaniem. Pierwszy raz w
całej historii swojego życia przydarzyło mu się coś takiego.
Wcześniej nigdy nie trafił na złodzieja, który by się z nim
droczył i usiłował sprzeczać o mało znaczącą sprawę.
Wcześniej nigdy nie trafił na złodzieja, który byłby kobietą i
to odwzajemniającą jego uśmiech.
– Z
pewnością jesteś delikatniejsza ode mnie – sprostował swoją
wypowiedź. – Zapraszam na górę, do kuchni. – Wskazał
dziewczynie drogę.
– Nie
jestem pewna czy…
– Jest
noc, zimno i leje jak z cebra. Jeśli sądzisz, że wypuszczę
kobietę z mojego domu na taką pogodę, to tylko potwierdza fakt, że
mnie nie znasz.
– Wolałabym
jednak już odejść.
– Odejść?
Na taki ziąb? W tej przemoczonej sukience? – pytał z drwiną. –
Chodź na górę. – Zabawnie przewrócił oczami, czym złagodził
nieco obraz swojej osoby w jej oczach.
– Pójdę
w czym będę chciała i kiedy…
– Choć
na górę – polecił i chwycił ją za ramie. Zważał bardzo na
to, by tym razem uczynić to delikatniej niż poprzednio.
Dziewczynie
natomiast delikatność wcale nie była w głowie. Zamierzyła się
drugą ręką na mężczyznę. Hektor obdarzony był jednak
znakomitym refleksem i pochwycił za nadgarstek Cyntii zanim ta go
spoliczkowała.
– Eee
ee. – Pokręcił głową. – Nawet o tym nie myśl. Nie wydaje mi
się dobrym pomysłem nagminne spoufalanie.
– To
ty się spoufalasz. Pierwszy mnie tknąłeś – wytknęła i
otrząsnęła się byleby ją wypuścił.
Nie
trzymał mocno, zerwała się więc bez problemu. Odstąpiła o krok
w tył.
– Chciałem
tylko zapobiec twojemu upadkowi – wytłumaczył się.
– A
teraz czemu chcesz zapobiegać, panie zapobiegawczy?
– Twojej
chorobie – wyjawił i schylił się po wcześniej upuszczone
narzędzie.
– Po
co ci to? – zapytała z przestrachem.
Hektor
dopiero po słowach Cyntii, spojrzał na metrowej długości kij,
którym miał zamiar pogonić złodziei. Wtedy przyszedł mu do głowy
wredny i nieco chytry plan, jednak dla osiągnięcia swojego,
krótkoterminowego celu był w stanie go wcielić w życie. Zamachnął
się i uderzył kijkiem o jedną ze skrzynek, delikatnie, a odgłos
uderzenia nie był nazbyt głośny, ale nawet pomimo tego dziewczyna
się zatrzęsła.
– Na
górę, nie będę się powtarzał! – warknął i wymierzył
kolejny raz skrzyni, tym razem znacznie mocniejszy.
Cyntia
w popłochu rzuciła się w kierunku schodów i wbiegła nimi na
górę. Hektor udał się za nią w znacznie wolniejszym tempie.
Jednak gdy znalazł się już na pierwszym stopniu odrzucił rózgę
na sam środek spiżarki i wrócił się by zdmuchnąć wszystkie
pięć świec. Kobiety, nawet jak chcesz być dla nich łagodny,
to i tak któraś zawsze cię zmusi do ostrzejszej reakcji –
powiedział sam do siebie lekko zmartwionym głosem. Trudno,
widocznie tak już musi być – dodał w myślach sobie otuchy
tym usprawiedliwieniem. Podążył za Cyntią, która już się
znajdywała w kuchni, chciała nawet z niej uciec, ale było ciemno i
nie wiedziała dokąd ma zmierzać i którędy wyjść. Hektor jednym
pstryknięciem sprawił, że zapanowała jasność. Dziewczyna się
wystraszyła.
– To
elektryczność – wyjaśnił. – Proszę. – Rozebrał się ze
swojej marynarki i podał ją Cyntii. – Przebierz się, koniecznie
zdejmij te mokre ubrania. Nie będę patrzył – zapewnił
odwracając się do niej tyłem.
– A
gdybym teraz zechciała uciec?
– Zatrzymałabyś
się – odpowiedział.
– Na
pańskie żądanie?
– Schlebiasz
mi, ale prawdą jest, że to woda, by cię zatrzymała. Zalewa ląd
podczas każdej burzy. Droga przez las jest nie do przebycia, błoto
po szyję – odpowiedział. Pocierał łokieć swojej prawej dłoni
lewą. – Mogę się już odwrócić. – Zdawał się być bardzo
niecierpliwy.
– Tak.
Uczynił
to bardzo powoli. Z uśmiechem zauważył, że jego czarne okrycie
sięga dziewczynie do połowy ud. Oczywiście szczelnie zapięła się
pod samą szyje. Nie przepuściła żadnego z guzików.
– Jestem
Hektor Rodrigez, miło mi panienkę poznać – przedstawił się.
– Cyntia.
– Wyciągnęła dłoń przed siebie.
Hektor
ujął ją delikatnie i zgiął się niemal w pół by ją pocałować,
dżentelmeńsko przy tym chowając drugą dłoń za plecy.
– Z
pewnością jesteś głodna – zgadł. – Nie mam jeszcze służby,
przybyłem o kilka dni wcześniej do kraju. Zadowoli cię jajecznica?
– zapytał i bez słowa podszedł do murowanej kuchni obitej w
kafle. Położył wielką patelnie na palenisko do którego uprzednio
dorzucił nieco węgla.
– Gotujesz?
– Nie,
to za dużo powiedziane. Ledwie sobie radzę ze sztućcami przy
stole. Nie porywałbym się na coś bardziej pracochłonnego niż
jajka z bekonem – wyjaśnił. – Nie chcę pomrzeć z głodu
dopóki kucharz się nie zjawi w moich skromnych progach.
– Masz
niecodzienny akcent. Jesteś Włochem? Może Hiszpanem?
– Zgadła
panienka, to hiszpański akcent – Odwrócił się i spojrzał na
nią przez ramie. Uśmiechnął się, by za moment ponownie
spoważnieć. – Sama panienka dała mi do zrozumienia, że nie
powinniśmy się spoufalać. Dlaczego więc tak młoda dama, jaką
panienka niewątpliwie jest, zwraca się do o ponad połowę
starszego od siebie mężczyzny na ty?
– Bo
mi na to pozwolił. Uczynił to przedstawieniem się.
– Poinformowanie
kogoś o sowim nazwisku. czy też tytule, nie sugeruje jeszcze
przejścia na ty.
– O
tym przejściu decyduje kobieta – wykłócała się.
– Dobrze,
niech zatem tak będzie. Twoja jajecznica Cyntio. Jak dalej? –
podpytywał o nazwisko, stawiając przed nią talerz z posiłkiem.
Nie
odpowiedziała mu na pytanie. Jednak to w jaki sposób jadła,
sztuka i precyzja z jaką posługiwała się sztućcami, upewniły go
tylko co do jej pochodzenia.
Na
pewno nie jest wieśniaczką – pojawiło się w jego myśli, a
raczej w jego pewności, bo niczego innego nie był w chwili obecnej
tak pewny, jak tego, że Cyntia pochodzi z dobrego domu, z którego z
jakiegoś powodu uciekła, albo się po prostu zgubiła. Uznał za
sprawę honoru dopilnowanie, by wróciła do rodziny bez choćby
najmniejszego zadrapania. Patrzył na nią jak na dziecko, z
wyższością i ojcowską troską w oczach, w końcu był od niej
sporo starszy.
Hektor
poprowadził dziewczynę do jednego z pokoi gościnnych. Niestety już
po otwarciu drzwi, zrezygnował z tego pomysłu. Blade, wyniszczone
ściany błagały się o odmalowanie, tynk z nich odchodził, ponadto
wszędzie były pajęczyny, a jak były pajęczyny, to zapewne też
pająki. Hektor wiedział, że kobiety boją się tych stworzeń,
dlatego pośpiesznie zamknął drzwi z powrotem.
– Prześpi
się panienka w mojej sypialni – rzekł lekko się przy tym
uśmiechając, jakby z zażenowania. Otworzył pokój naprzeciwko
wcześniejszego, dając Cyntii do zrozumienia, że może się
rozgościć, a sam odwrócił się na pięcie. – Przyniosę świeże
ręczniki – wyjaśnił pośpiesznie.
Cyntia
weszła do wskazanego przez mężczyznę pokoju. Izba była bardzo
skromnie urządzona i skryta w półmroku, oświetlona jedynie lampką
nocną, co nieco ja odstraszało. Najbardziej przeraziło ją łożę
małżeńskie. Było inne niż wszystkie jakie dotychczas widziała.
Zarówno u samego szczytu, jak i w okolicach stóp, ramę tworzyły
metalowe wywijasy, symetryczne po obydwóch stronach. Uśmiechnęła
się groteskowo i odwróciła na pięcie. Miała zamiar dać nogę
czym prędzej, ale zjawił się właściciel włości z białymi
ręcznikami na dłoniach.
– Znalazłem
tylko to. – Uniósł brwi do góry, uśmiechnął się. – Musi
się panienka zadowolić tym co jest i nie ma co liczyć na świeżą
pościel. Może panienka zaczerpnąć ciepłej kąpieli. W komodzie
powinna panienka znaleźć kilka moich, świeżych koszul. Nie obrażę
się, jeśli panienka jedną sobie przywłaszczy. Czy mogę pomóc w
czymś jeszcze? – starał się być aż nadto uprzejmy, czym
nieświadomie wzbudził jej nieufność.
– Nie,
bardzo panu dziękuję. – Przejęła ręczniki od mężczyzny. Ręce
jej drżały.
Wyczuł
jej strach albo niepewność, sam się zastanawiał jakie uczucia nią
miotają w chwili, gdy spoglądał głęboko w barwę zieleni jej
oczu.
– Ciepła
woda stoi jeszcze w tych wysokich naczyniach, powinno wystarczyć.
Będę spał w gabinecie, znajduje się na pierwszym piętrze. –
Sądził, że te słowa ją uspokoją, ale nic z tego.
Wyglądała
pozornie na opanowaną, ale jej wzrok był rozbiegany. Hektor jednak
postanowił nie zdradzać swoich przypuszczeń, pożegnał się
delikatnym ukłonem w jej kierunku i opuścił pokój. Nie udał się
jednak do gabinetu. Oddalił się tylko nieco od pokoju i ukrył we
wnęce, tuż przy marmurowej kolumnie i glinianym wazonie oblepionym
brudem i kurzem.
Cyntia
wciągnęła powietrze przez zęby, odrzucając ręczniki na ozdobny
szezlong, okryty tkaniną powstałą z brązowej wełny. Przez chwile
zachwyciły ją duże i częste frędzle kocyka, ale ostatecznie nie
miała czasu na ich podziwianie. Dopadła do komody, niczym
pozbawiona powietrza osoba domagająca się tlenu. Przejrzała
niewielką garderobę pana Rodrigez i wybrała coś idealnego dla
siebie. Były to bufiaste spodnie zwężane przy nogawkach, które
zapewniały jej ten komfort, iż nie musiała ich podwijać, bo
zatrzymywały się na butach służących do jazdy konnej. Z
koszulami było znacznie łatwiej, wzięła pierwszą z brzegu, białą
i marynarkę z pagonami. Idealnym dodatkiem był kapelusz, pod którym
mogła ukryć warkocz. Nie chciała, by nocni wędrowcy widzieli w
niej kobietę, zwłaszcza jeśli miała podróżować pieszo.
Pośpiesznie
wyszła z pokoju, zamknęła delikatnie za sobą drzwi i ruszyła
schodami w dół. Szła wolno, stąpała delikatnie, nie chciała, by
Hektor ją usłyszał. Mężczyzna obserwował wszystko zza wnęki. W
końcu ruszył za nią w bezpiecznej odległości, tak by nie mogła
go zauważyć. Jednak kiedy jej dłoń położona została na klamce
od drzwi wejściowych, uznał, że koniec przedstawienia. Chrząknął
w podobny sposób, jak wtedy, gdy znajdowali się w spiżarni.
– Mówiłem
już pani, że drogi są nieprzejezdne z powodu burzy. Trzeba
poczekać aż się osuszy. W dzień możemy spróbować wydostać się
stąd samochodem. Chętnie pani potowarzyszę w drodze powrotnej –
wyjaśnił spokojnie.
Cyntia
spoglądała przez ramie i nie dowierzała. Odpuściła sobie
ucieczkę, wiedziała, że Hektor dogoniłby ją w kilku susach,
zanim ona uporałaby się z zamkniętymi na trzy łańcuchy
drzwiami.
– Do
twarzy panience w tym stroju – rzekł poważnie, choć Cyntia
mogłaby przysiąc, iż skrycie i cynicznie się uśmiechnął.
Wykonał kilka kroków w stronę dziewczyny. – Mogę prosić o
oddanie kapelusza, to mój ulubiony – wyjawił i wyciągnął dłoń
po cylindryczne okrycie głowy. – Poza tym nikt z przechodniów, by
nie uwierzył, że panicz wysokiego urodzenia przywdziewa za duże
ubranie. Ponadto spaceruje samotnie, bez nadzoru, bez konia lub
samochodu i szofera. W tym stroju na zewnątrz stałaby się pani
smakowitym kąskiem tutejszych złodziejaszków.
– Bez
tego stroju byłabym kąskiem dla grzeszników, mających brudne
myśli. – Oddała mu kapelusz.
– Sam
nie wiem, która wersja prawdopodobnych wydarzeń jest gorsza. Myślę,
że najbezpieczniejsza jest panienka tutaj, ze mną.
– Wcale
pana nie znam.
– Jeśli
nie wyrządziłem ci żadnej, nawet najmniejszej krzywdy do tej pory,
to już nie wyrządzę. Zaufaj mi, por favor.
Cyntia
minęła Hektora i udała się na górę. Mężczyzna poszedł za nią
mocnym, pewnym krokiem.
– Ciężko
panienkę upilnować – zaczął temat mówiąc do jej pleców.
– Dostrzegam,
że nie sprawia to panu najmniejszego problemu.
Uśmiechną
się i powściągnął brwi jednocześnie, jak ktoś rozbawiony,
starający się na siłę przyjąć surową pozę.
– Uznajmy,
że jest pani niczym otwarta księga, w pani oczach widać zamiary.
– Od
teraz będę się do pana zwracała z zamkniętymi oczami. – Na
dowód swoich słów zerknęła przez ramię i przymknęła powieki.
Bufiaste
spodnie nie zdały rezultatu, zwężane nogawki idealnie utrzymywały
się na szerokiej męskiej kostce, ale nie kobiecych butach
jeździeckich. Cyntia zaplątała się w materiał i poleciała do
tyłu, wprost na Hektora. Mężczyzna zrobił pośpiesznie dwa kroki
pokonując po dwa schody i złapał kobietę wprost w swoje ramiona,
wsuwając ręce pod jej pachy. Pomógł jej wstać.
– Miał
się pan nie spoufalać! – nawrzeszczała na niego, pokonując
dystans jaki dzielił ją do półpiętra.
– Wolałaś
spaść ze schodów niż poczuć na swoim ciele dotyk mężczyzny? –
nie dowierzał.
– To
nie pańska sprawa – odburknęła.
– Oczywiście,
że nie – odrzekł z pokorą. – Panienki ojciec nie jest surowym
człowiekiem.
– Zna
pan mego ojca? – Cyntia wydała się zaciekawiona i pozwoliła
Hektorowi na to by zrównał z nią swój krok.
– Nie
muszę, wystarczy, że poznałem panienkę.
– Cynik.
– Przez
grzeczność nie zaprzeczę.
Chwilę
milczeli, jednak gdy znaleźli się przy drzwiach izby, Cyntia
odważyła się zadać mężczyźnie jedno pytanie:
– A
czy pan jest surowy panie Rodrigez?
Spojrzał
jej w oczy, następnie na szczelnie ukryte pod koszulą i marynarką
piersi. Ponownie jego rozbiegany wzrok powrócił na twarz kobiety.
– Nieszczególnie
panienko – odpowiedział zgodnie z prawdą.
– Co
to znaczy nieszczególnie? – dopytywała, przygryzając
delikatnie dolną wargę.
– To
znaczy Cyntio, że jeśli kiedyś ożenię się z damą o podobnym
charakterze do twego charakteru, to istnieje duże
prawdopodobieństwo, że ta kobieta wejdzie mi na głowę i będzie
ze mną robić co tylko, żywnie jej się spodoba. Jednak mam do
panienki prośbę. – Przychylił się do kobiety, palec wskazujący
zbliżył do swoich ust. – Ciii, proszę by panienka milczała w
tym temacie.
– Woli
pan uchodzić za groźnego?
– Nie
chcę, by kobiety zjeżdżały się do moich włości i zakradały
drzwiami oraz oknami. Wszakże mężczyzna, którego można owinąć
sobie wokół palca byłby rozchwytywany przez płeć żeńską, a ja
cenię sobie w życiu spokój i mały, własny, uporządkowany świat.
– Uśmiechnął się ciepło i wyprostował. Otworzył przed
dziewczyną drzwi i wszedł zaraz za nią.
– Nie
nabrałam się na tę bajkę o pantoflarzu. – Rzuciła Hektorowi
przeciągłe spojrzenie.
Mężczyzna
zamknął za sobą drzwi z hukiem. Cyntia aż podskoczyła w
przestrachu.
– Oczywiście,
że to była bajka. Zostanę przy tobie do rana, a potem dostarczę
całą i zdrową, bezpiecznie do domu. Będę spał na kanapie.
Ostrzegam mam bardzo lekki sen. Obudzi mnie każdy, nawet najmniejszy
szmer.
– Wiercę
się w nocy – odrzekła.
– Mam
nadzieję, że czyni to panienka w łóżku. Nie mam ochoty zarywać
nocy na bieganie za lunatyczką, usilnie starającą się wyjść na
ten ziąb i ulewę.
– Przecież
już nie pada.
– Milcz
– delikatnie wypowiedział, a jego głos wskazywał na to, iż jest
już zmęczony całą sytuacją. – Idealna kobieta powinna wiedzieć
kiedy należy milczeć i starać się w odpowiednim momencie nic nie
mówić.
– Nie
jestem idealna.
– Idealność
w moich oczach, to naprawdę wymógł tego co konieczne. Nie mam
wygórowanych wymagań.
– Lubi
mieć pan ostatni zdanie – zauważyła.
– Niewątpliwie
tak. Dobranoc. – Chwycił za koc z frędzlami, zdjął go z
szezlonga i udał się w róg pokoju, w którym umiejscowiona była
bladoniebieska kanapa ze złotymi zdobieniami.
– Dobranoc
– odpowiedziała, gdy mężczyzna poprawiał sobie poduszkę.
Noc
minęła tej dwójce spokojnie. Niestety nie można było tego
powiedzieć o rodzinnym domu panny Montenegro. Poszukiwania Cyntii
trwały bowiem caluteńką noc, oczywiście bez wiedzy ojca, ze
względu na jego problemy z sercem.
Julian
dowiedział się dopiero nad ranem, że jego córeczki nie ma w domu
i to przez całkowity przypadek. Chciał jej wytłumaczyć swoje
zachowanie, to, że strzelił do Williama i że zwolnił jego ojca.
Mężczyzna chciał się odwołać do rozsądku siedemnastolatki.
Swojego oczka w głowie jednak nie zastał w pokoju, ani nie
dostrzegł jej na śniadaniu. Pomyślał, że Cyntia jeździ konno i
to właśnie wtedy jeden ze stajennych poinformował go nie tylko o
zniknięciu klaczy, należącej do Cyntii, ale też o poszukiwaniach
dziewczyny.
Julian
złapał się wtedy oburącz za lewą stronę klatki piersiowej,
zaczął nabierać nerwowo powietrza, po czym upadł na ziemie i
straci przytomność. Na szczęście w domu od niedawna znajdował
się telefon, a znajomy lekarz mieszkał w pobliżu. Nie pozostało
więc nic innego jak czekać na ratunek.
– Myślisz,
że dziś drogi są już przejezdne? – zapytała Cyntia
przeciągając się i ziewając.
Hektor
stał przy oknie, patrzył w dal. Powoli odwrócił się w stronę
kobiety i rzucił jej karcące spojrzenie.
– Nie
wiem, jeśli dojedziemy do wąwozu będziemy wiedzieli czy damy radę
pokonać zabłocony odcinek drogi. Z takiej odległości nie jestem w
stanie nic oszacować – wyjaśnił.
– Może
lepiej będzie jeśli wrócę sama?
– Ależ
nie ma takiej potrzeby. Odprowadzenie ciebie, to dla mnie przyjemność
i obowiązek. – Hektor wyprostował się, coś strzeliło mu w
krzyżu, następnie w karku. Skrzywił się nieco, ale po chwili nie
dał już nic po sobie poznać.
Cyntia
jednak zauważyła jego zmęczenie.
– Niewygodnie
było na kanapie? – zapytała z uroczym uśmieszkiem.
– Ta
w gabinecie jest o wiele wygodniejsza, przede wszystkim szersza, ale
okazało się, że nie można panienki spuścić z oka. Przygotuj się
do wyjścia, czekam przy drzwiach.
– Wyjeżdżamy
już?
– Tak.
– Hektor sięgnął do swojej kieszeni po zegarek kieszonkowy na
złotym łańcuszku. – Dokładnie za dwie i pół minuty. –
Powagę w jego głosie zastąpiło delikatne rozbawienie. –
Żartowałem z tym czasem, ale ja dziś powinienem jeszcze wrócić
do domu. Zbiera się na deszcz, tak zwiastują ciężkie chmury i
ciemne niebo. Postaraj się więc pośpieszyć. – Schował zegarek
na powrót do kieszeni i opuścił izbę.
Cyntia
dotknęła prawą dłonią swojego lewego ramienia i potarła je.
Było zimne. W ogóle było jej zimno. Dostrzegła, że drży, ale
nie była pewna czy to z powodu chłodu jaki wdzierał się przez
nieszczelne okna, czy z powodu koloru wnętrza i gustu właściciela
kamienicy, który jej zdaniem wcale nie miał gustu jeśli chodzi o
wyposażenie i dobór barw. Cyntia więc chcąc uchronić swoje ciało
przed niegroźnym zmarznięciem, otuliła je szczelnie pościelą,
następnie kocem i położyła głowę na poduszce jeszcze na
niewinne dziesięć minutek. Jednak nie umknęło to uwadze Hektora.
Zniecierpliwiony mężczyzna zapukał dwa razy, następnie otworzył
drzwi, wsunął przez nie głowę.
– Cyntio,
czy długo mam jeszcze na ciebie czekać? – zapytał. Był już w
pełni ubrany, miał na sobie nawet ten cylindryczny kapelusz, w
którym zastał ją usiłującą się wymknąć w środku nocy.
Jednym słowem Hektor był gotowy do wyjścia podczas, gdy Cyntia
nawet nie miała pomysłu co na siebie włożyć. – Pozwalam ci
założyć coś mojego – powiedział głosem bez wyrazu.
Jednak
nawet pomoc w dokonaniu wyboru co do odpowiedniego stroju, nie
zachęciły kobietę do ochoczego wstania na dwie równe nogi.
Przeciągnęła się jeszcze dobre pięć razy, pomarudziła pod
nosem, a nawet zaklęła i dopiero położyła stopy na zimnym
parkiecie.
– Panienko,
naprawdę powinniśmy już wychodzić. – Hektor po raz kolejny
pojawił się w progu pokoju. Właściwie to znów tylko zerknął.
Tym razem jednak kobiecie się wydawało, że zrezygnował z
uprzedniego, grzecznego stukania w drzwi.
– Już
się ubieram – zapewniła.
– Mam
taką nadzieję. Naprawdę nie chcę utknąć w środku lasu –
odparł zirytowany, opuszczając sypialnie.
– Czemu
on taki niecierpliwy? – zadała pytanie sama sobie, nachylając się
do komody w celu wybrania jakieś koszuli i spodni należących do
mężczyzny, ale jednocześnie takich, które mogłyby pasować i na
nią.
Cyntia
ubierając się, usiłowała jeszcze wymyślić jakiś sposób na
wyrwanie się z nadopiekuńczości nieznajomego. Tak naprawdę wcale
nie chciała wracać do domu. Okna jednak były za wysoko, a gzyms
zdawał się być za wąski. Z resztą, przejście do pokoju obok na
niewiele by się zdało. Nie mając więc wyjścia zeszła starymi,
zakurzonymi schodami aż na sam dół. U drzwi oczywiście stał
Hektor i od razu zauważył, że coś ją trapi.
– Strach
przed powrotem, panienko? – zapytał otwierając przed nią drzwi.
– Nie
lubię gdy ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy. Po prostu zgubiłam
się podczas spaceru.
– Oczywiste,
jakże mogłem na to nie wpaść? – rzucił sam do siebie, pod
nosem, tak by nie mogła tego usłyszeć. Ruszył za kobietą, by
otworzyć przed nią kolejne drzwi, tym razem te od samochodu.
– Ma
zadaszenie. – Cyntia była zaskoczona.
– Jeden
z nowszych modeli. – Hektor poprawił ocieplaną marynarkę,
przeszedł do przodu pojazdu, pokręcił korbką w celu rozruszania
silnika. Następnie zasiadł za kierownicą i delikatnie wcisnął
kluczyk.
Samochód
wydał z siebie dźwięk znaczący, że silnik został uruchomiony
jak należy, nie pozostało nic innego jak drewnianą gałkę
przesunąć w przód i ruszyć.
Cyntia
zaraz po wyruszeniu odwróciła wzrok i patrzyła w boczną szybę.
Jednak szybko znudził ją krajobraz lasu. Ciągłe drzewa i
drzewa... jej zdaniem nie było na czym oka zawiesić. Odwróciła
więc głowę w drugą stronę i spojrzała na prowadzącego w
skupieniu Hektora. Nagle jej wzrok padł na kierownice i dłonie
mężczyzny.
– Patrzysz
mi na ręce. – Hektor dosłownie poczuł na sobie jej wzrok. Cały
czas patrzył przed siebie.
– Nie,
przepraszam. – Potrząsnęła głową i znów wbiła spojrzenie w
mijane drzewa, z których nieustannie opadały liście, jak zwykle o
tej porze roku.
– Jeżeli
nie, to za co przepraszasz?
– Trochę
się wejrzałam – wyjaśniła zmieszana.
Mężczyzna
uśmiechnął się pod nosem.
– Nawet
jeśli patrzyłaś, to czy to powód do przeprosin?
– Nieładnie
się gapić – odpowiedziała pośpiesznie.
Mężczyzna
lekko się roześmiał. Po chwili zamilkł i ponownie skoncentrował
się w pełni na prowadzeniu pojazdu, nawet nieco przyspieszył.
– Jak…
albo nie…
– Nie
krępuj się, zapytaj – zachęcał.
– Nie,
nie mam powodu. Nie powinnam pana pytać.
– Chcesz
wiedzieć jak to się stało? – Spojrzał na młodą dziewczynę, a
ta odpowiedziała twierdząco ruchem głowy. – Brałem udział w
pojedynku.
– Na
szable czy miecze?
– Na
rewolwery.
– Ktoś
nie miał celności, skoro celował w serce, a trafił w dłoń.
Przepraszam, nie powinnam była…
– Nic
nie szkodzi. Ten ktoś nie celował w serce, Cyntio.
Samochód
niespodziewanie zatrząsnął się i stanął. Hektor zrobił
skwaszoną minę, za moment jednak ponownie przyjął skoncentrowaną
pozę. Zdjął dłoń z czterema palcami z kierownicy, przesunął
korbkę w tył. Po uruchomieniu wstecznego, ponownie zmienił
kierunek jazdy, wybrał mniej zalaną stronę drogi.
– Damy
radę przejechać? – dopytywała.
– A
potrafi panienka pływać? – zażartował.
Uśmiechnęła
się.
– Nie
sądziłam, że stać ciebie na dowcip.
– Znamy
się niespełna dobę, nie dziwne więc, że mało rzeczy o mnie
wiesz. Gdzie mam się kierować? Nie zdradziła mi panienka swojego
nazwiska, zresztą nawet z jego znajomością, miałbym trudności
zatrafić. Nie znam jeszcze wszystkich sąsiadów.
– A
ilu znasz?
– Ciebie
– odpowiedział. – Nazwisko proszę.
– Możesz
mnie wysadzić w mieście, dalej już…
– Nazwisko
proszę – rzekł wymowniej.
– Ale
ja naprawdę…
– O
nazwisko proszę – warknął.
– Nie
wierzysz, że sobie…
– Nazwisko,
do cholery!
– Montenegro
– rzekła z rezygnacją Cyntia. Posmutniała.
– Aż
tak bolało? – zapytał Hektor z delikatnym uśmiechem.
– Nawet
nie wiesz jak bardzo.
– To
już nic nie zmieni. Wracasz do domu, panno Montenegro – nazwisko
wypowiedział z lekką odrazą.
Parze
nieznajomych jakoś udało się pokonać drogę wąwozem i wyjechać
na nieco bardziej osuszone tereny. Cyntii, która zazwyczaj była
gadułą zaczynała doskwierać nuda. Poczęła więc rozglądać się
po samochodzie, pierw po kokpicie, następnie zerknęła na tylne
siedzenie. Przeraziła się, bowiem skórzana kanapa zdawała się
ociekać krwią. Nie potrafiła spuścić z niej wzroku, ani
wypowiedzieć choć jednego słowa. Po chwili jednak spojrzała na
Hektora, który bacznie jej się przyglądał.
– Chcesz
o coś zapytać?
– Te
plamy i ta kałuża, to krew? – Miała drżący, przestraszony
głos.
– Tak
– odpowiedział. – Byłem na polowaniu.
– Samochodem?
– nie dowierzała.
– To
było niezaplanowane polowanie. – Hektor choć odpowiadał na
pytania dziewczyny, to mówił pod nosem, jakby do siebie, w wielkim
zamyśleniu wspominanych wydarzeń.
Cyntia
pośpiesznie oparła się o fotel, w którym siedziała. Dosłownie
wbiła się w siedzenie i postanowiła milczeć całą drogę. Jednak
jej wzrok padł też na kartki leżące na kokpicie. Chwyciła za
nie.
– Nuty?
– zdziwiła się na głos.
– Tak,
to są nuty, jest też pięciolinia i klucze wiolinowe – wymądrzał
się.
– Jesteś
kompozytorem?
– Byłem
marnym.
– Na
czym grasz?
– Już
na niczym – odpowiedział z wyraźnym bólem w głosie.
– Grałeś
przed stratą palca?
– Trochę.
– Na
czym? – nie ustępowała.
– Na
skrzypcach, wiolonczeli, fortepianie i pianinie
– Fortepian
to taka większa i droższa wersja pianina, prawda?
– Mówisz
jak każdy jeden ignorant – oburzył się. – Podstawowa różnica
tkwi już w nazwie forte i piano. Fortepian wybrzmiewa
głośniej i ma czystszą barwę dźwięku. Pianino jest znacznie
cichsze. Ponadto w pianinie struny ułożone są poziomo, a w
fortepianie pionowo. Mogą się też różnić ilością klawiszy i
pedałów. Fortepian posiada trzy podstawowe pedały: una corda,
sostenuto, oraz forte – wyjaśnił. – A taka rada
ode mnie na przyszłość, po prostu głoś, że fortepian jest
bardziej koncertowy, a pianino domowe i bardziej kameralne. Nie
wyjdziesz wtedy na ignorantkę muzyki i sztuki.
– Nie
jestem ignorantką. – Oburzyła się. – Tylko grywałeś, czy
także śpiewałeś?
– Czasami
także śpiewałem.
– Zademonstruj
– poleciła i przyjrzała się baczniej nutom.
– Cyntio,
dawno tego nie robiłem, poza tym znajdujemy się w samochodzie.
Teraz mam skręcić w lewo czy w prawo?
– Wskażę
drogę jeśli zaśpiewasz – zaszantażowała.
– Nie
jestem zwierzęciem w cyrku – odburknął i skręcił w lewo.
– Dobrze,
przepraszam. Nie chciałam ciebie urazić. Chciałam tylko usłyszeć.
Masz mocną barwę głosu. Ciężko wyobrazić sobie piosenkę,
wyśpiewaną tak niskim tonem.
– Za
moment zapewne będziemy na miejscu, nie mamy czasu na śpiewy.
– Mamy
czas, źle skręciłeś – oznajmiła i uśmiechnęła się pod
nosem.
Zerknął
na nią jedynie ruchem oczu, jego głowa nie zmieniła położenia.
– Choler
– szybko zaklął po hiszpańsku i zawrócił.
– Zdenerwowałam
cię? – dopytywała niewinnie.
– Skądże,
to niedorzeczne, jak w ogóle taki pomysł mógł pannie Montenegro
wpaść do głowy? – ironizował, gestykulując przy tym prawą
dłonią.
– Czyli
jednak cię zdenerwowałam. To teraz już na pewno nie zaśpiewasz. –
Zawiesiła głowę i wygięła usteczka w podkówkę.
– Cyntio
nie jestem rozśpiewany, nie mam już takiego słuchu…
– Jestem
ignorantką muzyczną, nie pamiętasz? Nie zauważę różnicy. –
Rzuciła szerokim i śmiałym uśmiechem w stronę bruneta.
Hektor
przystanął na poboczu, usiadł nieco bokiem i z niedowierzaniem
patrzył na dziewczynę.
– Mam
pustkę w głowie, nawet jak bym chciał... – Przyłożył dwa
palce do czoła.
– Cokolwiek,
proszę, postaraj się – nalegała.
Gallia
est omnis divisa in partes tres
Quarum
unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam
qui ipsorum lingua Celtae nostra Galli appellantur
Ave
Caesar morituri te salutant!*(2)
Cyntia
była naprawdę pod dużym wrażeniem barwy jego głosu. Nie sądziła,
że dźwięk będzie aż tak głęboki i niski.
– Wystarczy?
– zapytał ze zniecierpliwieniem i lekką irytacją.
– Tak.
– Znowu się uśmiechnęła, tym razem odsłaniając swoje małe,
dolne ząbki. – Dlaczego akurat zaśpiewałeś słowa zaczynające
Wojnę Galijską?
– Dostrzegam,
że na historii znasz się lepiej niżeli na muzyce.
– Rządy
Cezara były bestialskie i…
– Ciii,
Cyntio. Trudno nie dostrzegać krwi i cieni epoki Cesarstwa
Rzymskiego, jednak gdyby nie tamten brutalizm i bestialstwo, chęć
podbojów, wojowniczość, chciwość i zachłanność, to obecny
świat zachodni nie byłby w takim kształcie w jakim dziś istnieje.
My nie powinniśmy oceniać tamtych wydarzeń z punktu widzenia
dzisiejszych kryteriów moralnych. Świat biegnie na przód ile tchu
w piersiach. Już teraz pojedynki są nielegalne, a jeszcze
dziesiątki lat temu były niezwykle popularne i policja się miedzy
nie nie mieszała, jeśli tylko były prowadzone za zgodą obydwóch
przeciwników. Moralność ludzi jak widzisz często ulega zmianie, a
wszystko podburza chwilowa moda.
– Uważasz,
że pojedynki są czymś dobrym? – oburzyła się.
– Zależy
co jest ich powodem. Jeśli mąż broni godności swojej żony, bo
sama ją naruszyła, posiadaniem kochanka, to sprawą honorową jest
stanięcie do pojedynku z tym właśnie kochankiem. Taki pojedynek ma
moim zdaniem sens.
– Moim
nie. Pojedynek to przemoc, a przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem.
Konflikty się łagodzi, a nie je rozdmuchuje.
– Przemocą,
moja droga, byłoby, gdyby ten mąż stanął do pojedynku z własną
żoną i to do pojedynku na pięści. Nie można go jednak winić za
chęci zabicia kochanka i podjęcie próby ratowania małżeństwa.
– Nie
da się kobiety nakłonić do bycia wierną. Serce nie sługa.
– Jednak
można ją zmusić. Odebrać jej możliwość zdradzania, uśmiercając
kochanka.
– Bardzo
to wszystko uproszczasz – zarzuciła.
– Niewątpliwie
tak, wszakże jestem mężczyzną, a to wy, kobiety zazwyczaj nad
wszystkim się zbytecznie rozwodzicie. Teraz w lewo, czy prawo?
– Prosto!
– burknęła i zaprzestała dyskusji z Hektorem Rodrigezem. Czyniła
tak zawsze, gdy ktoś się z nią nie zgadzał. Była bowiem
przyzwyczajona do tego, że nikt się jej nie sprzeciwia, a ludzie
zazwyczaj podzielają jej zdanie.
*(2)
Słowa rozpoczynające Wojnę Galijską, w piosence Jacka
Kaczmarskiego – Lekcja historii klasycznej
Zakładka Informowani, zmieniła nazwę na Czytelnicy. Gdzie pozwoliłem sobie zapisać tych, którzy czytają tego bloga, oraz dodać linki do ich blogów (jeśli takowe posiadają i jeśli chcą być informowani o nowościach), by było mi wygodniej ich informować o nowych postach. Dlatego jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, to niech da mi o tym znać nawet w komentarzu, obiecuję, że zauważę.
Zapraszam także do kolejnego postu – Rozdział 2: Rodziny nie wybierasz
Hektor na początku tej powieści wydaje się sympatyczniejszy niż w późniejszych rozdziałach.Potem zaczął zmieniać się na gorsze.
OdpowiedzUsuńMoże gdyby Cyntia jakimś cudem znalazła wtedy Willa wszystko byloby odrobinę mniej skomplikowane.
Chociaż dziecko z synem ogrodnika,jeszcze jakby do tego był ślub z synem ogrodnika... nie Marta Montenegro by tego nie przebolała.
Tak tutaj Hektor był sympatyczny, troskliwy i nie w głowie mu było bicie kobiety.
OdpowiedzUsuńHmm gdyby znalazła Willa? Marta pewnie by się go jakoś pozbyła, bo w życiu nie zezwoliłaby na zszarganie opinii rodziny Montenegro. Może lepiej by było gdyby Will się nie odnalazł bo w sumie całkiem dobrze im się układało dopóki on się nie zjawił z powrotem w jej życiu.
Znalazłam parę drobnych błędów:
OdpowiedzUsuńNumer akapitu nie jest podany super dokładnie bo trochę nie mogłam się doliczyć przez dialogi.
1.8 akapit który zaczyna się "Cyntia nie wie ile przeszła" 5 linijka
Brak jest literki "ę" powinno być "więc" a jest "Ruszyła wic w kierunku..."
2. 9 akapit który zaczyna się "Kobieta nadal stała tyłem do mężczyzny" wypowiedź Hektora "– Nie zrobię ci krzywdy" i później ten opis "Miał twardy, męski glos"
zamiast "głos"
3. 15 akapit który zaczyna się "Cyntia wciągnęła powietrze przez zęby". 6 linijka oraz dialog po następnym akapicie 10 wypowiedź (chyba)
Pojawia się tam epitet "bufoniaste spodnie" a chyba powinno być "bufiaste spodnie"
4. 16 akapit który zaczyna się "Kobieta patrzyła przez ramie i niedowierzała."
20 akapit, dialog wypowiedź Hektora "– Wolałaś spaść ze schodów niż poczuć na swoim ciele dotyk mężczyzny? - niedowierzał "
3 akapit od końca, dialog wypowiedź Cynti "– Samochodem? – niedowierzała."
Ostatni akapit dialog, wypowiedź Cynti "– Uważasz, że pojedynki są czymś dobrym? – niedowierzała."
Powinno być pisane oddzielnie nie dowierzał / nie dowierzał bo to czasowniki.
I tu już jest zmiana charakteru Cyntii trochę bez powodu. Przynajmniej powód nie został nazwany. Ona najpierw dumna anienka z zadartą główką, wywyższa się przed synem ogrodnika, a później nagle wrażliwa, dobra, no i w kolejnych częściach szanująca służbę, dobra dla niej. Kiedy i dlaczego zaszła ta zmiana? dosłownie kilka zdań, ale by się przydało.
OdpowiedzUsuńNie z przymiotnikami piszemy łącznie, z czasownikami osobno. Pod tym kątem trzeba by poprawić. I jest jeszcze kilka literówek.
Maja
Minęły lata, ale masz racje, tam przydałoby się napisać, że przez znajomość z Williamem zaczęła doceniać biedniejszych i widzieć w nich równych sobie. Dopisze w PDFie, gdy zajmę się na końcu czytaniem od początku i wyłapywaniem literówek, które wcześniej musiałem pominąć.
Usuń„Dla mojego, Aniołka, którym zawsze będę się opiekował”. - nie potrzeba przecinka po mojego.
OdpowiedzUsuńCo do sceny, gdy Hektor wypytuje o nazwisko - rozbawiła mnie. Była świetna. On nieustępliwy i pewny siebie, ona... no cóż, jeszcze nie taka irytująca jak w dalszej części powieści ; )
Jestem za, jeżeli chodzi o dopisanie fragmentu, dlaczego w postępowaniu itd Cyntii zaszły zmiany.
Często tak jest, że jak się rodzice wtrącają w związki to nic dobrego z tego nie wynika. Nie wiem jak będzie w tym przypadku, ale spodobała mi się para Cyntia- William. Przynajmniej dziewczyna spróbowała walczyć o swoje i chciała jechać do Willa, a nie żyć tak jak rodzice sobie tego życzą. Chociaż tak naprawdę postępowała według zasad ojca, który uczył ją że wszyscy są równi, że biedniejszy nie znaczy gorszy. Szkoda tylko, że rodzice nie stosują się do tych zasad.
OdpowiedzUsuńHektor tutaj też wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Z pewnością przypadnie do gustu rodzicom Cyntii, którzy szybko zaplanują jej przyszłość właśnie z nim
Boże długie te rozdziały.
OdpowiedzUsuńHektor nie jest zły, większość facetów w tamtych czasach za wtargnięcie na ich posesję, zrobiłoby Cyntii krzywdę. A on nakarmił ją, do domku odwiózł.
Wiliam, szkoda go, wydawał się taki normalny, przyjaciel, może trochę więcej niż przyjaciel.
Hektor wydaję się bardzo sympatycznym facetem myślę , że da się go polubić no ale to sie okaże w dalszych częściach co do Cyntii na razie nie mam zdania szkoda mi jej , że zakochała się w chłopaku z niższej sfery co w tamtym okresie było nie do zaakceptowania przez jej rodziców ciekawe czy będzie w stanie być jeszcze z jakimś facetem szczęśliwa
OdpowiedzUsuńno no, robie sie ciekawie szkoda mi tej dwujki wiele dla siebie znacza a niestety przez zwoje rodziny i pochodzenie z innych klas nie moga byc ze soba , cieke jak zareaguje ojciec Cynity gdy sie dowie o dziecku . Hektor wydaje mi sie bardzo miły jednak niepokojace sa te,plamy krwi w samochodzie mam dziwne przeczucie ze to,jednak nie bylo polowanie . Jestem tez przekonana ze Hektor i Cyntia benda razem po poprzednim poscie . Tylko zastanawiam sie jak cynita mu wkreci ze to jego dziecko
OdpowiedzUsuńHektor jest sympatyczny i bardzo opiekuńczy ale wydaje się być tez bardzo zasadniczy..
OdpowiedzUsuńWidzę, że Cyzia nie jest dobrą uciekinierką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rosisi7
Twój styl jest naprawdę dobry! Historia mnie wciągnęła, masz lekkie pióro, ale w tekście są literówki, gubisz ogonki, brakuje kilku przecinków, co trochę utrudnia płynne czytanie.
OdpowiedzUsuńTeraz już rozumiem, co miała na myśli Cynthia w prologu. Tamten malec to dziecko Willa. Myślałam, że kochanka "nabyła" w trakcie małżeństwa, albo że chce tylko rozjuszyć Hektora. Zresztą, jej mąż wydaje się tutaj taki uprzejmy i życzliwy, chociaż trochę nachalny, ale z pewnością jest dobrym człowiekiem - nie mogę zrozumieć, czemu potem stał się tym, kim się stał. Mam nadzieję, że wyjaśni się to w późniejszych rozdziałach, bo fabuła wydaje się być intrygująca. Mógłbyś mnie o nich powiadamiać? Byłabym wdzięczna :)
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli!
Dziękuje za ocenę. Nigdy nie byłem za dobry z interpunkcji i gramatyki, tak więc wiem że zanim to opublikuje choćby w ebooku to musiałbym zdobyć Bete i kogoś kto za mnie poprawi kilka niedociągnięć. Ja się po prostu zazwyczaj koncentruje na fabule i bohaterach i przez to te literówki, bo chyba nie jestem wzrokowcem i własnych błędów nie potrafię wyłapać.
UsuńCo do Hektora Rodrigeza i jego zmiany, to wszystko się wyjaśni w kolejnych rozdziałach. Co prawda rozdział 2 jest jeszcze owiany nudą i poznawaniem rodzinki, ale już 3, 4 i przede wszystkim 6 wprowadzają nieco smaczku i pikanterii do całości.
Pozdrawiam i także życzę miłej niedzieli - jeśli to możliwe to także leniwej, w końcu od tego jest niedziela, by być "Leniełem". O nowych rozdziałach będę cię informował :)
Witaj, wreszcie znalazłam chwilę, więc postanowilam, że wpadnę :)
OdpowiedzUsuńJa również wyłapałam mnóstwo literówek i drobnych błędów, typu:
W prologu
Wciąż miała nadzieje... wciąż liczyła na pojawienie się towarzysza, ale ten się spóźniał.
nadzieję
Takich literówek jest mnóstwo, dlatego nie wypisywałam ich wszystkich, tylko podaję przykład
Wiedział, że musi podołać. Jego żona zniknęła wraz z ich wspólnym synem.
Wiadomo, że wspólnym, jeśli ich, wystarczy: "zniknęła wraz z ich synem"
Choć po 1 rozdziale wiem, że nie ich, bo Hektor nie jest ojcem malca :P
W 1 rozdziale:
Poinformowanie kogoś o sowim nazwisku
swoim
Najbardziej przeraziło ją łożę małżeńskie
łoże
Przez chwile zachwyciły ją
chwilę
Kobieta patrzyła przez ramie i nie dowierzała
ramię
Uśmiechną się i powściągnął brwi
Uśmiechnął
po czym upadł na ziemie i straci przytomność
ziemię i stracił
Nagle jej wzrok padł na kierownice
kierownicę
Opowiadanie bardzo mi się podoba, lubię historie przenoszone w czasie, lata XX są bardzo ciekawe :)
Hektor wydaje się być wspaniałym, troskliwym ojcem. Po prologu miałam nawet żal do Cyntii, że go zostawiła. Cały czas zastanawiałam się nad powodem odejścia od męża, może był dla niej niedobry, że znalazła sobie kochanka? Dopiero po 1 rozdziale zrozumialam, że kochanka miała o wiele wcześniej, to mąż pojawił się później. I takie rozwiązanie jak najbardziej potrafię zrozumieć - zakochana w swoim pracowniku panienka, zmuszona (możliwe, tego dowiem się w kolejnych rozdziałach) by wyść za mąż - historia bardzo podobna do Wichrowych Wzgórz, czytałeś może? :)
Szkoda, że chłopiec nie jest synem Hektora, to złamie mu serce, a dobry z niego człowiek i trudno będzie mi o tym czytać :(
Ciekawa jestem czy William wie, że ma syna. Podejrzewam, że tak, to dlatego chciał uciec i narazić na szwank imię mężatki, którą kocha. Chciał stworzyć rodzinę dla swojego dziecka.
Tworząc to opowiadanie wykazujesz znajomość historii i tradycji rozdzinnych w XX wieku, co bardzo doceniam. Nie wszyscy potrafiliby opisać to wszystko zachowując sens, Tobie się udało, także gratuluję :)
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Kolejny rozdział jest już opublikowany. Dziś postaram się opublikować jeszcze trzeci i bardziej go poprawić, ale te ogonki to nigdy nie była moja specjalność ;-)
UsuńZgodzę się, że Hektor jest wspaniałym i troskliwym ojcem, co z resztą będzie najlepiej widoczne, gdy mały będzie jeszcze takim niemowlaczkiem. To bardziej Cyntia nie spisze się jako matka (nie będzie aż taka zła), będzie żądała opiekunki dla małego.
Czy Hektor był niedobry dla Cyntii zostawię pod znakiem zapytania, bo to zależy od indywidualnego spojrzenia. Gdy publikowałem tę powieść na blogu zamkniętym to według jednej czytelniczki był najgorszym mężem, wręcz sennym koszmarem, a dla innej ideałem. Ciekaw jestem jaki będzie dla ciebie.
Zdradzę ci, że nikt jej siłą nie zmusił by wyszła za mąż, choć ją do tego przekonywali.
Czytałem "Wichrowe Wzgórza", podobnie jak "Dumę i uprzedzenie" i wiele, wiele innych oddalonych w czasie historii.
Zastanawiam się skąd pomysł, że z Hektora dobry człowiek? Ja ci zdradzę, że jak na mój gust, to on nie jest taki kryształowy i przejrzysty. Jest bardzo specyficzny i to jednak choleryk.
Lecę do siebie przeczytać z 2-3 rozdziały. Wykorzystam nieco wolną chwilę.
Fajnie ta Cyntia poznała swojego przyszłego męża.
OdpowiedzUsuńBohaterowie są fajnie scharakteryzowani. Hektor wydaje się sympatycznym i ogólnie w porządku mężczyzną, ale nie są to ciepłe kluchy, dobrze, że umie czasem warknąć zwłaszcza na Cyntię, która wydaje się tez być możliwa do polubienia choc denerwuje mnie to, że chce zrobić wszystko po swojemu nawet jesli jest to w tym momencie niewykonalne. Ciekawi mnie jak potoczą sie ich dalsze losy i jak dojdzie di tych zaręczyn bo w końcu ona zostanie jego żoną.
Cyntie chyba czeka niemiła niespodzianka w domu, bo zakładam, ze poczuje wyrzuty sumienia, ze jej ojciec sie przez nią doprowadził do takiego stanu.
A co do Williamia to takie pierwsze zauroczenie, czy miłość, jednak szkoda, że to czasy niepozwalające na takie związki. Za to mam nadzieję,,ze z Hektorem bd szczęśliwi bo ja lubię Happy miłości.
O ile prolog był doskonały, tak pierwszy rozdział miał małe mankamenty. Przede wszystkim nie podobała mi się spójność tekstu, a raczej jej brak w niektórych momentach. Skoro narrator jest 3os wszystkowiedzący ma wgląd zarówno w uczucia bohaterów jak i całą historię. Powinien przedstawiać całą sytuację w sposób ciągły i mimo wszystko bardziej ekspresywny (przede wszystkim zwracać uwagę na uczucia bohaterów.) Moim zdaniem akcja przeskakiwała z jednego zdarzenia do drugiego w zbyt szybkim tempie. Zbyt szybko dostałam odpowiedzi na pytania jakie zrodziły się w mojej głowie, a taki zabieg może źle wpływać na czytelnika. Jeśli coś dostaję zbyt szybko brakuje mi wtedy czegoś co wręcz każe mi zostać przy danym opowiadaniu. Jeśli mam jeszcze jakieś zastrzeżenia to o ubogi opis przede wszystkim ręki Hektora i jego tylnej części samochodu. W przypadku tego pierwszego musiałam się zastanowić co jest z tym nie tak i dopiero po chwili było napisane dość ogólnikowo o co chodzi. Lepiej byłoby opisać jak jego dłoń wygląda i dlaczego tak zaciekawiła Cynthię. Jeśli chodzi o tylne siedzenie, nie oddałeś tej małej aury grozy, którą pragnęłabym tu zobaczyć.
OdpowiedzUsuńMiałeś rację, że nie polubię Hektora. Po jednym rozdziale nie będę definitywnie przesądzać czy nie przepadam za nim w stu procentach, ale już przeczuwam, że jego charakter będzie mnie zwyczajnie drażnił. W tej notce zachowywał się jak jakiś prześladowca. Rozumiem, że wynikało to z troski o tę kobietę. Mimo to w pierwszym wrażeniu można było pomyśleć, że jest to bohater o niepokojącym przysposobieniu. Schował się we wnęce w swoim domu... to pewnie dlatego. Z drugiej strony jednak jestem w pełni świadoma dlaczego tak postąpił. Coś podpowiadało mu, że kobieta zechce uciec. Chciał być wobec niej dobry i uczynny, chociaż prawdę mówiąc jego despotyczne zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Despota i dżentelmen? Ciężkie połączenie.
Z innych spraw nie ma się do czego doczepiać. Podobał mi się sposób w jaki Cynthia i William rozpoczęli swoją znajomość. To ciekawy układ, nauczania przydatnych rzeczy w zamian za naukę czytania. W sumie całkiem nawet sprawiedliwe, z drugiej strony każde z nich zyskało nowego przyjaciela. Szkoda, że tak to się potoczyło. Współczuję im, ale takie byłby czasy i trudno się dziwić, że różnice społeczne nie pozwoliły im być razem.
Jakby nie brać (nawet jeśli mam mieszane uczucia co do Hektora) wymyśliłeś ciekawy sposób na jego spotkanie z Cynthią. Wydaje się, że to niemożliwe, żeby ta dwójka miała być w przyszłości mężem i żoną, a jednak.
Przytłoczyła mnie nieco mnogość dialogów, ale wymiany zdań pomiędzy Hektorem a Cynthią są po prostu urocze. Nawet się nie znają a już przekomarzają się jak stare dobre małżeństwo.
Hektor potrafi grać na instrumentach... tą informację przyjęłam spokojnie. Ale śpiew? To mnie w pewnym stopniu zaskoczyło. Tym bardziej, ze nie uchodzi on za największego wrażliwca. Ciężko też było mi wyobrazić sobie jak brzmiał jego głos kiedy śpiewał tą piosenkę. Dobór utworu, tez wydał mi się... no, niecodzienny.
Ciekawa jestem co wydarzy się dalej, kiedy Cynthia pojawi się w domu (z obcym mężczyzną!) po nocnej nieobecności. Już sam fakt, że jej ojciec dostał ataku serca nie wróży niczego dobrego. Pytanie pojawia się w tym miejscu, czy stanie się z nim coś poważnego, no i jak zareaguje na to co zaszło. Coś czuję, że nie będzie przyjemnie.
Jestem ciekawa co wydarzy się dalej, więc do następnego.
Pozdrawiam :)
Ale mnie wciągnął ten rozdział! W ogóle nie odczułam jego długości. ;))
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo polubiłam Hektora - na razie jest cynicznym dżentelmen, w prologu za to był już bardziej zimny i, z braku lepszego słowa powiedzmy, że "niemiły". Lubię go w obydwóch odsłonach. Wydaje się na razie bardzo tajemniczy. I jeszcze jest Hiszpanem, co dodatkowo mnie cieszy. Po cichu liczę na jakieś hiszpańskie wstawki. XD Jego nazwisko to Rodriguez czy Rodrigez?
Rozmowa o nazwisku Cynthii (Cyntii?) genialna, chyba najlepszy fragment rozdziału. :))
Faktycznie, zdarzają się literówki i braki przecinków, ale myślę, że łatwo je wyłapiesz, no i nie utrudniają one czytania.
Lecę czytać dalej.
Niezalogowana terpsychorka
Na początku pomyślałam- Hektor jednak niezawsze był taki niepokojący, ale kończąc czytanie rozdziału zmieniłam zdanie. Mimo, iż wydał mi się czarujący to jednak nie jestem do niego przekonana. Widać że szanuje kobiety, ale jednocześnie... no nie wiem jak to opisać:)
OdpowiedzUsuńCynthia jest bardzo odważna - ruszyła w taką pogodę za ukochanym, a mimo, że uciekła jej klacz nadal parła naprzód. Lubię tą bohaterkę :)
Lecę do następnego rozdziału
Pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to jestem zachwycona! Teraz wciągnęło mnie jeszcze bardzie, niż po przeczytaniu prologu! Świetnie to wszystko przedstawiasz ( ja raczej bym tak nie umiała ) i z miłą chęcią to mi się czyta ^.^
Fajnie, że na początku została przedstawiona przyjaźń pomiędzy Cyntią, a Willem. Heh. Nie ma to jak dawanie pieniędzy w zamian za naukę. Taa. Pieniądze wszystko załatwiają xD Ale jak się uśmiałam, jak to przeczytałam! :D
Och! Zaskoczyło mnie, że Hektor był taki... inny. W prologu był przedstawiony w zupełnie inny sposób ( bynajmniej mi się tak wydaje ), a tutaj nawet taki pogodny ^.^ Nie zaprzeczę, ale spodobało mi się, jak zwracali się do siebie per pan, panienka :D
Haha! Musiało to zabawie wyglądać, jak Cyntia usiłowała uciec! :3
No nie spodziewam się, że Hektor mógłby grać! A do tego śpiewać! :D Szczerze? Chciałabym go posłuchać (:
Maggie
Jestem jak obiecałam! :))
OdpowiedzUsuńWspaniale, że pokazałeś nam wczesne lata Cyntii! Ciekawiło mnie jaki początek miała jej znajomość z Willem i teraz już wiem! Na początku wydawała mi się być zarozumiała. Co ona to nie jest bo potrafi czytać... Aż zazkoczyło mnie, że dopuściła do siebie ogrodnika! To zasugerowało mi, że może nie ma tak wielkiego poczucia wyższości. Trochę zabrakło mi opisu ich miłości. Młodzieńcze uczucia z reguły są gorące, przedstawiłeś je odrobinę "na sucho", ale w sumie da się przeżyć. :)) Może bardziej skupiłabym się na tym wątku, jednak rozumiem, że ważniejsza jest relacja Cyntii z Hektorem.
Z niego to naprawdę niezły cynik. Mam awersję do aroganckich typów, dlatego dałabym mu nieźle popalić! :)) Zawsze musi być tak jak on chce, jest takim panem i władcą. Zmusił Cyntię, aby u niego została, troska o zdrowie damy go nieusprawiedliwia. Teraz już jasne, dlaczego Cyntia chciała się od niego uwolnić. Nie wiem, może to kwestia sporej różnicy wieku, ale ta dwójka zwyczajnie się nie rozumie. Są z dwóch różnych planet. Dla mnie absurdem jest stwierdzenie, iż przeciwieństwa się przyciągają. Sądzę, że zawarli małżeństwo z rozsądku.
W dodatu ona zaciążyła... U nich rodzinne jest współżycie przed ślubem.
Muszę również zwrócić uwagę na ojca Cyntii. Najpierw myślałam, że go polubię, ale gdy postrzelił chłopaka zmieniłam o nim zdanie. I jeszcze udaje troskliwego? Nie przejmował się, jak córka cierpiała, kiedy przeganiał jej ukochanego?
Podoba mi się Twój styl! Taki lekki! Rozdziały jak dla mnie za długie! Z jednego zrobiłabym trzy! :D
Jest ciekawie, a to najważniejsze! :)) Dlatego niebawem tu powrócę!
Pozdrawiam serdecznie! ♥
Zdarza się wiele literówek.
OdpowiedzUsuń"Trzymała w rękach książkę, swoją ulubioną, o chłopcu, który nie potrafił dodawać. " Lepiej byłoby "Trzymała w rękach swoją ulubioną książkę o chłopcu, który nie potrafił dodawać. "
"Dziewczyna kłamała rodzicom, że idzie na spacer do kapliczki, albo do sadu. " przed albo nie stawiaj przecinków.
"Choć na górę" *chodź
I proponowałam zastąpić jakoś słowo "panienka" które dosyć często się tu pojawia.
"będzie ze mną robić co tylko, żywnie jej się spodoba" tutaj nie powinno być przecinka.
"i straciŁ przytomność."
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że zaczęłam od wymieniania błędów. Nie bierz tego do siebie, potraktuj to jako dobre rady. :) Co do opowiadania, dobrze, że napisałeś taki rozdział. Wiele wyjaśnił. Od prologu mam wątpliwości co do Hektora. Może minie z biegiem rozdziałów? Polubiłam Cyntię.
Piszesz lekko, interesująco. Masz ciekawy styl. :)
Pozdrawiam.
Nie mam pretensji o wypunktowanie błędów, przecież Sorciere Lúthien także je wyłapuje, a nawet jej za to podziękowałem. Tylko w twoim przypadku, niekiedy chciałbym się dowiedzieć dlaczego coś jest twoim zdaniem błędem i gdzie dokładnie w zdaniu tkwi błąd (oczywiście nie chodzi mi o interpunkcje), bo np powtarzanie słowa "panienka", "panie", itd jest charakterystyczne dla tamtych czasów. Do niezamężnej kobiety nie zwracano się inaczej niż "panienko" i było to nagminnie powtarzane. W takim wypadku nie ma sensu tracić na autentyczności i na siłę wyszukiwać synonimów, zamienników.
UsuńDobrze, że masz wątpliwości co do Hektora, bo jest to postać, którą zbudowałem tak by czytelnik odczuwał co do niego niepokój. Chyba mi się to udało, bo większość czytelniczek ten niepokój odczuwała.Tak więc te wątpliwości co do jego osoby powinni się potęgować z rozdziału na rozdział.
Dziękuję za komentarz.
Związek Cyntii i Williama pewnie by przyszłości nie miał, bo bogata z biednym nie byliby dobrze widziani. Chyba że by uciekli ze wsi w której mieszkali.
OdpowiedzUsuńDobrze z Hektora strony, że dał przenocować Cyntii. Nie musiała iść w tym deszczu. Ale jak chciała wyjść to mógłby ją wypuścić.
Będę czytać dalej.
Tak, tutaj Hektor wydaje się sympatyczniejszy, choć też pokazał swój humorek. Jest taki... powiedzmy wzbudzający wątpliwość. Dobrze, że Cyntia znalazła schronienie. Trochę nieodpowiedzialnie postąpiła wyruszając sama na koniu, ale mogę ją zrozumieć, bo zrobiła to "w imię miłości". ;p Rozdział dobrze napisany, i albo jestem ślepa, albo nie ma żadnych błędów, a to i to może być prawdziwe. :D
OdpowiedzUsuńpisze z tel wiec bedzie krotko.
OdpowiedzUsuńZaluje,ze Cyntia nie odnalazla Willa, to by wiele wyjasnilo, a moze wprost przeciwnie, skomplikowalo? Hector nawet mi sie tu podobal, byl zartobliwy i przez wiekszosc czasu uprzejmy, za toCyntia pokazala ze ma "pazura"
Hektor wydaje się tutaj być w porządku. Szkoda jednak, że to się zmieni, chociaż nie mogę go do końca winić. Cyntia uciekła z, prawdopodobnie, jego dzieckiem. Nie powinno tak być.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Willa. Mogłaby być z niego i Cyntii fajna para.
Szczerze ten rozdział podobał mi się dużo bardziej niż prolog. Nie chodzi nawet o samą akcję, ale o harmonijność, głębie i jakoś płynniej mi się czytało, ciekawiej. Zwłaszcza początek przypadł mi do gustu, słodkie dzieciaczki przy drzewie. O Willu jeszcze niewiele wiem, ale lubię jego imię i czarne włosy.
OdpowiedzUsuńZa to Hektor... ekhe... Na początku pomyślałam "no dobra, może nie jest taki zły?", ale później znów zaczął mnie irytować. Gratuluję Ci, bo żaden bohater dawno mnie tak nie odpychał :D Serio, jak czytam jego wypowiedzi, to jestem w szoku, że można tak bardzo nie lubić postaci z liter. A to dopiero początek! :D Chyba jednak będę sympatyczką Williama, ale, ale na razie wstrzymam się przed opinią o nim.
Uważam za to, że komentarz Charlie S. trochę pokrywa się z moimi odczuciami - chodzi o te poprzecinanie sceny, które można by było nieco wzbogacić opisami.
Swoją drogą, nasunęło mi się takie skojarzenie... Jabłka - William, Śniegi - Hektor...?
Czytam dalej.
Właśnie ja nie chciałem się za bardzo rozwodzić nad przeszłością Cyntii i Williama, bo ona będzie wspomniana też później, choć przyznaje, że opisy mogłyby być bardziej obrazowe, ale ja chyba od zawsze mam z nimi problem ;-)
UsuńO Willu długi czas niewiele będzie wiadomo, gdyż gdyby on był obecny w opowieści od samego początku i nigdy nie został pominięty, to czytelniczki nie dałyby Hektorowi szansy, a zależało mi na tym by panowie mieli równe szanse.
Haha, ubawiłem się przy czytaniu jak bardzo go nie lubisz ;-) Naprawdę to dobrze, że udało mi się stworzyć tak żywego bohatera by go aż tak mocno nie lubić! Choć po cichutku liczę na to, że nieco się do niego przekonasz, choćby tak odrobinkę.
Komentarz Carlie S * - wybacz, że poprawiam, ale ja naprawdę z początku nie wiedziałem o kim mowa i szukałem też Charlie S xD
Swoją drogą dobrze ci się nasunęło, choć to nie jedyne wyjaśnienie. Jednak tak Williamowi przypisywane są Jabłka, a Hektorowi Śniegi.
To czytaj, czytaj, a ja już właśnie mam luz i wpadam do ciebie.
Na początku akcja szła w zastraszającym tempie. Od pierwszego spotkania Cyntii i Williama do jego ucieczki. Opisy są napisane moim zdaniem dobrze, ale chyba raczej wolałabym ślamazarne tempo, w którym mogłabym odczuć to, co czuje Cyntia. W końcu to romans, nie?
OdpowiedzUsuńAczkolwiek nadrobiłeś Hektorem :) Willy to taki sympatyczny, wiejski chłopak, a Hektor... Czy ze mną jest coś nie tak, że bardzo lubię te postać? Nie wiem, czy chcesz go wykreować w taki sposób, by czytelnik odczuwał do niego sympatię czy wręcz przeciwnie, ale ja go wręcz uwielbiam! Te przekomarzanki Cyntii i Hektora były przecudowne. Super, że Cyntia pokazała, że umie używać języka. Dalej obstaję przy tym, że ma dziewczyna charakterek!
Podobało mi się też, że tak bardzo dbasz o autentyczność tamtej epoki. Choćby wywód Hektora na temat co by było, gdyby Cyntia wyszła do ludzi w takim a nie innym stroju. Chociaż wydawało mi się, że obaj bohaterowie jakoś tak często przechodzili z "pana" i "panienki" na "ty" i z powrotem. A może mi się to tylko przyśniło?
W każdym razie przygotowywałam się do tego, że nie będę słodzić, tylko dowalę czymś, ale nic jakoś nie potrafię znaleźć jak na razie, więc nie będę krytykować na siłę :)
Wkrótce zabiorę się za kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam,
Naiada
Oni tak naumyślnie przechodzili z pana i panienki na ty ;-) Tak im po prostu wychodziło, bo nie mogli się jakoś zdecydować xD
UsuńCieszę się, że lubisz Hektora, ale cieszę się też, gdy ktoś go nie lubi - on miał wzbudzać emocje w czytelnikach, a by to robić nie musi się każdemu podobać. Mam tylko cichą nadzieję, że dalej się nim nie zawiedziesz (choć szczerze wątpię by tak było, bo zawiedziesz się na pewno).
Przeczuwam, że jeszcze trochę i przeżyję to samo, co miałam przy czytaniu i oglądaniu "NANY". Tyle że tam nie mogłam wybrać między Nobu a Takumim, a tutaj będę się miotać między Hektorem a Williamem.
OdpowiedzUsuńCiekawie się czytało o utarczce między Cyntią a Hektorem, chociaż przyznam, że to wymienne stosowanie "pana", "panienki" i "ty" trochę mnie irytowało. Nie wątpię, że było celowe, ale nie ułatwiało :)
Przyznam, że literówki były, ale nieszczególnie mnie irytowały, bo kiedy pracowałam jako korektor, tak się do nich przyzwyczaiłam, że przestałam już na nie zwracać uwagę i jakoś mnie to już nie rusza.
Tak czy inaczej, rozdział 1 zachęcił mnie do czytania dalej [dlatego jestem na trzecim, ale stwierdziłam, że skomentuję, co się da :D] i bardzo jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy Cyntii, o której coś więcej napiszę w kolejnych komentarzach.
Pozdrawiam,
Hagiri z Rozmów Międzymiastowych
Historia poznania się Hektora i Cyntii jest niezwykle interesująca. Można by rzec, że los spotkał ich ze sobą przez Williama i konserwatywnych rodziców. To oni zmusili ją do tej 'wycieczki'.
OdpowiedzUsuńHektor wydaje się być tutaj miłym i zabawnym człowiekiem, lecz nie brakuje mu też stanowczości i surowości... a może i brutalności? Hej, nasadzał się z jakimś biczem na złodzieja, a potem dopadła go myśl o chłoście. Dobrze, że Cyntia swoim charakterkiem go opanowała.
Tylko teraz nie rozumiem. Więc dziecko Cyntii i Hektora jest jednak dzieckiem Williama? Muszę przeczytać więcej, żeby się połapać w tym wszystkim.
Zabawne, że tak szybko zauważyłaś jakie Hektor ma... upodobania (umownie określmy to upodobaniami).
UsuńTak, mały Marsel Rodrigez jest wynikiem romansu swojej matki z synem ogrodnika (Marsel jest dzieckiem Cyntii i Williama), ale to wszystko się jeszcze wyjaśni w rozdziale "ojciec potrzebny od zaraz", gdzie Cyntia będzie intrygi plotła by wrobić Hektora w to dziecko.
Wooo czyli pan "masz się mnie słuchać bo pożałujesz " jednak kiedyś miał mózg. Brawa, brawa. Jak ja cie cieszę że chłopczyk jest Williama. Cyntia ty głupiutka dziewczynko przydałby ci się dar przewidywania przyszłości, bo te twoje gadu gadu doprowadzi do mojego załamania nerwowego. Facet nie przypadł mi do gustu. Williamie Williamie czemuś ty jesteś Williamem ? Nadal jestem za podpisaniem paktu żeby tego kolesia spalić na stosie !! Hektora oczywiście. Spać mi się trochę chce ale ide czytać dalej !
OdpowiedzUsuńTytułowy przypadek w tym przypadku był zwykłym chichotem losu, jeżeli chodzi o dalszą przyszłość Cynti. Wiele elementów złożyło się na tę jej późniejszą tragedię. Bo mogła uciec wcześniej z ukochanym Williamem, gdy był na to jeszcze czas, choć to pociągnęłoby za sobą inne konsekwencje. Gdyby nie deszcz, nie odcięłoby to jej drogi powrotu i może nie poznałaby Hektora. Może on nie zaciągnąłby ją do domu, może potem nie odwiózł do domu i nie zauroczył (początkowo) jej matki. Jedynie biedny ojciec dziewczyny chyba od początku był świadomy z kim ma do czynienia. Szkoda, że nie mógł wpłynąć na dalszy rozwój wypadków. To takie gdybanie, które nic już nie zmieni.
OdpowiedzUsuńChociaż muszę przyznać, że w tym rozdziale Hektor nie zdradził jeszcze tak do końca tej swojej sadystycznej natury dupka. Jakieś przebłyski jego władczego charakterku już były, ale chyba to jeszcze nie to. Bądź co bądź, on wie jak sprawić "dobre" wrażenie i oczarować innych swoją osobą.
Uwielbiam Tu Hektora, nie wiem jak bardzo się później zmieni, ale tutaj mnie zauroczył i jakoś tak wyczułam między nimi chemię, może chodziło o te słowne przepychanki? Nie wiem, ale podobało mi się to i choć już jest dużo napisane, to mam nadzieję, że Hektor aż tak bardzo się nie zmieni (prosi).
OdpowiedzUsuńhttp://tyranniezgodny.blogspot.com/
"Chłopiec od razu się zgodził. To wtedy pierwszy raz poczuła namiastkę smaku jego ust na swoich ustach." - to mnie rozczuliło, a raczej jestem pełna podziwu. Urzekło mnie to zdanie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa ta różnica między pianinem, a fortepianem. Sam wiedziałeś, czy korzystałeś z pomocy Internetu? Tak tylko pytam. Ja często jak czymś chcę zabłysnąć, to szukam właśnie w Internecie, albo książkach :)
Zdumiewa mnie Hektor. To bardzo złożona osobowość. Nie za bardzo się potrafię wymądrzać na jego temat, bo go dopiero poznałam. Na szerszą ocenę jego jeszcze przyjedzie czas, kiedy przeczytam resztę rozdziałów :)
Ale chyba lubi od czasu do czasu wstrząsnąć kobietą (w każdym tego słowa znaczeniu) :P
Czy ja go polubiłam? Ciężko stwierdzić... Póki co, Cyntia jest dla mnie mega dziecinna. Niby dama z dobrego domu, a wychodzi z niej diabeł :D
Czasami się wydaje taka nieokrzesana. No cóż, to chyba jednak jedna z jej uroczych zalet niż wad :)
Więc jestem niezmiernie ciekawa jak to będzie z tą odwózką... Hektor wstąpi do rezydencji, czy jednak odwiezie i z powrotem od razu wróci? No intryguje mnie to, nie powiem, że nie :P
Pozdrawiam :))
Ps. Często te romanse z osobami z niższym statusem tak się właśnie kończyły. Ludzie bali się uciec, bali się zaryzykować i woleli podeptać swoje szczęście i spełnić oczekiwania wobec swojego społeczeństwa/sąsiadów/rodziny. Czy to dobrze? Nie oceniam, bo jak wspominałeś moralność się na przestrzeni wieków zmienia :)
To tak: próbowałam dziś dodać rozdział, ale mi nie wyszło. Namęczyłam się przy nim, gdyż po raz pierwszy pisałam go na telefonie, a gdy przyszło co do czego: ja tu chcę go dodać, a on mi się kasuje. Niestety takie rzeczy sprawiają, że człowiek momentalnie się poddaje. Niemniej jednak, jak widać, postanowiłam tu wrócić.
OdpowiedzUsuńNa razie przeczytałam z tej historii niewiele. Wcześniej przedmowę i prolog, dziś natomiast zabrałam się za pierwszy rozdział. Myślę, że z czasem nadrobię więcej, ale piszesz na tyle treściwe notki, że trochę to potrwa. Poza tym będę starała się komentować każdy rozdział, jednak nic nie obiecuję. Na pewno zdarzy się tak, że czasem moje opinie będą dotyczyć większych partii tekstu - szczególnie, gdy wezmę się za czytanie na telefonie - nie mam zamiaru po raz kolejny tracić wymęczonych zdań i uwag, tylko dlatego, że moja komórka ma taki kaprys.
Przechodząc do rzeczy. Masz naprawdę świetny styl pisania. Płynny, wciągający. Człowiek nie męczy się zagłębiając w tekst, co biorąc pod uwagę jego ilość, jest jak najbardziej pozytywne.
Cyntia (z góry przepraszam, jeśli przekręcę jakieś imię) wydaje się nieco nieokrzesana. Nie zmienia to jednak faktu, że jest jednocześnie urocza. Poza tym dzięki Willowi miała dosyć ciekawe dzieciństwo. Chłopak dostarczył jej wiele pierwszych razów. Zastanawia mnie tylko, czy kiedykolwiek dowie się on, że jest ojcem. Co prawda jeszcze nikt o tym nie wie, nawet dziewczyna, ale zdążyłeś już wtajemniczyć w to czytelników, tym samym sprawiając, że w mojej głowie wykwitły tez przemyślenia na ten temat. Tym bardziej, że jeszcze w tym samym rozdziale poznałam innego przedstawiciela płci męskiej, który zapewne będzie się ubiegał o względy pięknej dziewczyny. Swoją drogą Hektor wydaje się takim osiłkiem o groźnym charakterze, a okazuje się całkiem przyjemnym gościem, który interesuje się muzyką! Tak to mnie nieco zaskoczyło, tym bardziej, że wytknął Cyntii, że jest laikiem pod tym względem... W sumie też chciałabym usłyszeć, jak on śpiewa. Nie łatwo jednak tego doświadczyć jedynie przez czytanie. A szkoda!
Jestem ciekawa, jak rodzina dziewczyny zareaguję na jej powrót do domu z tajemniczym nieznajomym? Coś mi się wydaje, że nie będzie to najmilsze powitanie. Tym bardziej, że jej ojciec najprawdopodobniej dostał zawału słysząc, że zniknęła. Oj będzie się działo. Na pewno, gdy znajdę czas wezmę się za kolejny rozdział. Tymczasem pozdrawiam! :)
PS: Zapędziłam się. Na początku zamiast "rozdział" powinno być "komentarz" :D
UsuńRelację Cyntii i Williama można śmiało nazwać prawdziwą miłością. Tych dwoje darzyło się nieprawdopodobnym uczuciem i zostało rozdzielone przez głupie różnice klasowe. To okropne, jak status majątkowy dawniej rządził ludzkimi emocjami, doprowadził do wielu nieszczęść. Automatycznie przypomina mi się moja ulubiona lektura, czyli "Lalka" Prusa <3
OdpowiedzUsuńPoza tym... przeraziła mnie nagła reakcja ojca dziewczyny. Rozumiem, że się zdenerwował, ale dlaczego musiał akurat strzelać?
Cynthia ma niezwykle silną osobowość. Niestety, nieco zbyt silną jak na tamte czasy, przez co pewnie niejednokrotnie będzie czuła się stłamszona przez mężczyzn, do których teoretycznie należy ostatnie słowo.
Bardzo podobał mi się opis spotkania Hektora z Cynthią. Wyraźnie czuć chemię między tą dwójką, dlatego nie dziwi mnie, że szybko się pobrali, zwłaszcza ze względu na chęć ukrycia ciąży dziewczyny. Nie mniej jednak nie podobają mi się poglądy mężczyzny dotyczące przemocy i zdaje mi się, że negatywnie wpłyną na losy potencjalnego ojca chłopca.
Pozdrawiam: )
Jeśli chodzi o lektury to "Lalka" też jest jedną z moich ulubionych.
UsuńJulian to już taki typek, że lubi sobie postrzelać, zresztą Hektor Rodrigez także ;-)
Cyntia nie ma aż tak silnej osobowości. Zapewniam cię, że w tym opowiadaniu pojawią się silniejsze osobowości, choćby Laura, a potem Sabina. Choć faktycznie Cyntia będzie czuła się niekiedy stłamszona i niesprawiedliwie potraktowana, ale to też wina tego, że ona i Hektor to dwa silne charaktery i gdy mają takie samo zdanie, to jest dobrze, ale gdy różne, to skaczą sobie do gardeł.
Hektor i jego poglądu... to temat rzeka i o tym jeszcze będzie nie raz.
Także pozdrawiam.
Przybyłam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba sam opis do tej historii (i nazwa bloga, co za tym idzie). Dwa szczególiki, niepozorne jabłka i śniegi, które były obecne (i będą, bo do śniegów jeszcze nie doszłam) przy ważniejszych momentach dla bohaterów. Bardzo przemyślane.
Ogólnie widzę, że lubisz zwracać uwagę na szczegóły, nawet te najdrobniejsze. Szczerze mówiąc, często mnie to męczy w wielu opowiadaniach, takie bezsensowne rozwodzenie się nad kolorem paska od spodni albo ilością mijanych po drodze kamyczków. Dobra, może trochę przesadzam... Do rzeczy. U Ciebie za to te szczegóły były mi bardzo potrzebne. Akcja dzieje się w zupełnie innych czasach (epoce?), więc żeby dobrze wczuć się ten klimat muszę znać tę całą otoczkę. Mamy tu zupełnie inne stroje, zwyczaje, poglądy, nawet elektryczność jest czymś wow. Super, że cały tekst stylizujesz na te czasy, nie tylko same dialogi bohaterów, ale też (zwłaszcza) wypowiedzi narratora. Często spotykałam się z opowiadaniami, gdzie tylko dialogi brzmią starodawnie, a cała reszta jest normalnie jak na nasze czasy. No ludzie, bądźmy konsekwentni, bo inaczej wyjdzie kicz :/ U ciebie za to wyszło świetnie, oddałeś tę atmosferę i nic nie jest przesadzone :)
A co do samej fabuły.
Eh, Cyntia. Buntowniczka z bogatej rodziny. Ma charakterek ;) Uparta i ma swoje zdanie. Przy całej tej scenerii, zwyczajach i epoce w jakiej przyszło jej żyć, z taką osobowością nie będzie jej lekko. No i prawidłowo! xD
Nooo, tak. Z charakterów swoich postaci rzeczywiście masz prawo być dumny. Są wyraziści, a jeśli można to powiedzieć już po pierwszym rozdziale, to bardzo dobry znak :D
Choć chciałabym więcej Williama (nie wiem, jak dużą rolę odegra w historii, ale mam nadzieję, że sporą!). Ankieta na blogu już jest dla mnie małym spojlerem, że rywalizacja o serce Cyntii będzie zaciekła i nieoczywista, co bardzo mnie cieszy :)
Hektor jest jakiś podejrzany. Maniery manierami, ale to jednak obca kobieta, a on tak o nią dba. Na miejscy Cyntii też bym zwiewała.
Nie umiem pisać krótkich komentarzy, eh :/ A i tak zapomniałam o połowie, co chciałam napisać.
Do weekendu postaram się nadrobić jeszcze kilka rozdziałów, a resztę od października, bo teraz wyjeżdżam na miesiąc. No nieważne. Czytać i komentować będę w każdym razie, z opóźnieniem, ale będę ;)
Pozdrawiam i lecę do następnego!
Oj nie, nie lubię zwracać uwagi na szczegóły, chyba, że te najistotniejsze lub takie, na które inni uwagi nie zwracają. Tylko pierwsze rozdziały są takie opisowo rozbudowane, bo sam za długimi i do bólu dokładnymi opisami nie przepadam, więc i sam takich staram się nie tworzyć.
UsuńCyntia to nie do końca buntowniczka, ale jest uparta i lubi tupnąć nóżką, byleby postawić na swoim. Gorzej, że trafi jej się mąż co nie toleruje tupania nóżką ;-)
William miał być taką tajemnicą, zwłaszcza, że on się będzie pojawiał we wspomnieniach, retrospekcjach, dialogach, a także sam się ujawni od jak się nie mylę rozdziału 21.
Hektor miał być od samego początku taką postacią, która wzbudza niepokój. Z początku bez konkretnych powodów, ale miał go wzbudzać.
Możesz pisać długie komentarze, ja tam lubię paplaninę.
Pozdrawiam.
Wątek z dzieciństwa Cynti był bardzo dobry i mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńPoznajemy Hektora. Zaczynam go lubić coraz bardziej :)
Opowiadanie też wciąga i zaczyna mnie interesować coraz bardziej :)
Cyntia wydaje mi się teraz lepszą osobą niż z prologu, ale mam nadzieję, że to się prędko nie zmieni :)
Dziękuję za komentarze u mnie, na które zdążyłem już odpowiedzieć. Jednocześnie zapraszam na nowy rozdział mojego opowiadania :)
Twoje rozdziały postaram się nadrabiać w weekendy, za co przepraszam :/
truelifebydamien.blogspot.com
A proszę bardzo i nie ma problemu byś czytał sobie swoim tempem, gdy masz czas i możliwości. Dla mnie liczy się opinia, a nie bycie na bieżąco. Ogólnie fajnie, że ktoś rzuci na to opowiadanie męskim okiem.
UsuńPozdrawiam i na pewno zajrzę na twój blog, ale dopiero, gdy u reszty nadrobię takie długie zaległości (u jednej osoby 4, u drugiej 6 rozdziałów), bo wtedy będę wracał do tych co już nadrobieni, by było w miarę sprawiedliwie.
wyplenili z siebie już te dawne uczucia, albo ci < błędny przecinek, bo przed albo nie stawiamy go. Przynajmniej nie tutaj.
OdpowiedzUsuńnie są planowane, ani kojarzone przez rodziny. < tutaj też błędny przecinek. Wyjaśnienie notkę wcześniej.
Piękna, młoda dama mająca wtedy nieco ponad metr w kapeluszu krążyła < Piękna, młoda dama, mająca wtedy nieco ponad metr w kapeluszu, krążyła < mająca [...] w kapeluszu to wtrącenie.
niej był kiedy tylko zapłakała > przecinek przed kiedy. Zdanie złożone jakieś tam. xD
Na pierwszej stronie książki pisało < napisane było
ja szmery < ją
na drzewo pod którym siedzieli, < przecinek przed pod, bo przecinki stawiamy przed słowem który, a pod którym to człon
Trzymaj – podzielił się z nią. < Trzymaj. - Podzielił się z nią. << didaskalia tutaj nie oznaczają żadnego słowa oznaczającego wypowiedź bohatera, dlatego zapis powinien być taki.
których nie kazała Cyntii dotykać < dziwnie to brzmi. Może po prostu zakazała?
kapliczki, albo do sadu. < to samo
zagroziła kiedy dłonie < przecinek przed kiedy
ciepłym choć smutnym uśmiechem. < przecinek przed choć. Z reguły stawiamy przed nim przecinek. :-)
rodzice Cyntii, oraz Williama. < błędny przecinek. Nie powinien tu stać.
Resztę później. *_*
sercem lecz oboje zdawali > przecinek przed lecz http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-lecz
Usuńdorównywał pszenicy muskanej > o pszenicy była mowa wcześniej. Powtórzenie.
nieślubnego dzieciątka imieniem Edward. > ale już wiemy, jak ma na imię, bo akapit wcześniej o tym wspomniałeś
Cyntia nie wiedząc jeszcze, że sama jest przy nadziei wykorzystała < czy jest sama, czy jest sama przy nadziei? PRZECINKI! Jeśli to pierwsze, to szyk zdania: jest sama, przy nadziei wykorzystała...
w którym jak jej się zdawało ruszyła < jak jej się zdawało to wtrącenie, przecineczki
burzy, ani > błędny przecinek
uwiązać piorun > przecinek
z powodu zrozumiałego załamania > to wtrącenie, po załamania też przecinek
głowie, ani > błędny przecinek
szczęście, w piwniczce > zamiast przecinka myślnik lub półpauza
Hektor, bo tak było na imię temu panu podszedł bliżej > przecinek po panu, bo kończy wtrącenie.
szczerze choć popierał rządy trzymane twardą ręką, to zawsze wolał by to nie jego ręka czyniła tę powinność. > szczerze, choć popierał rządy trzymane twardą ręką, to zawsze wolał, aby to nie jego ręka czyniła tę powinność.
Zapomniałem, że kobiety, to bardzo kruche istoty. > błędny przecinek przed to. że kobiety to nie wtrącenie.
polecił i chwycił ją za ramie. > ramię
– Eee ee. > a co to ma znaczyć? xD
Pokręcił głową na boki. > pleonazm https://pl.wikipedia.org/wiki/Pleonazm
Czemu tak nagle przeszli na ty?
akcent – Odwrócił > kropka po akcent.
ramie > ramię
Twoja jajecznica Cyntio. > przecinek przed Cyntio
szczytu, jak i w okolicach stóp ramę > przecinek po stóp, bo wtrącenie
odwróciła na pięcie. > powtórzenie, patrz akapit wcześniej
kilka moich, świeżych > nie rozumiem, dlaczego stoi tu przecinek
starał się być aż nadto uprzejmy czym nieświadomie wzbudził jej nieufność. < przecinek przed czym
cylindryczne okrycie głowy. > wystarczy samo okrycie głowy
– A czy pan jest surowy panie Rodrigez? > przecinek przed panie
– Nieszczególnie panienko > przecinek przed panienko
– To znaczy Cyntio, > przecinek przed Cyntio, wtrącenie
tylko, żywnie > tu też niewłaściwy przecinek
Ostrzegam mam bardzo > przecinek przed mam
straci przytomność > stracił
ciebie, to dla mnie > błędny przecinek
z resztą > zresztą
powrotem panienko? > przecinek przed panienko
która zazwyczaj była gadułą zaczynała > przecinek przed zaczynała, bo to kończy wtrącenie
Zaczęła więc > powtórzenie, patrz zdanie wcześniej
– Cyntio nie jestem > przecinek po Cyntio
uśmiechnęła tym razem odsłaniając > przecinek przed tym, imiesłów
chęć podbojów, wojowniczość, chciwość i zachłanność > przecinek po zachłanność, to kończy wyliczanie
Moralność ludzi jak widzisz > otocz jak widzisz przecinkami
Przemocą moja droga, > przecinek przez moja
zdradzania uśmiercając > przecinek
a to wy, kobiety zazwyczaj > przecinek po kobiety
Teraz w lewo, czy prawo? > błędny przecinek
Cyntia jest zbytnio rozpieszczona, co już pokazujesz w pierwszym rozdziale. Pyskata i pewna siebie. Hektor takie jej przeciwieństwo. Mimo wszystko jednak wolę Hektora. Chociaż trochę go idealizujesz. Żeby na tylu instrumentach grać? To chyba wynik nudy w tamtych czasach. No i mam nadzieję, że zamieścisz coś więcej o jego >wypadku< z dłonią.
No i aż muszę zacząć drugi rozdział od razu, żeby wiedzieć, jak zareagują rodzice na ich przybycie. xD
Fajnie że Cyntia poznała swojego przyszłego męża .Jednak wole Hektora niż Wiliama
OdpowiedzUsuńJak dla mnie dużo się dzieje w tym rozdziale. Brakuje mi rozwinięcia wydarzeń w wątku Cyntii i Wiliama. Uciąłeś tam większość emocji, a takie surowe przedstawienie wydarzeń na mnie nie działa. Nie potrafię ich zrozumieć. Dobrze, Cyntia (chociaż pozornie) była uczona tolerancji, a William? Może spotykając (na razie odnoszę się do ich dziecięcych lat) łamał polecenia ojca/matki?Albo, wprost przeciwnie? Poza tym, tak się zastanawiam, ile Cyntia miała lat podczas pierwszego zbliżenia? Nie mówiąc o tym, że sam William był trochę nachalny, wprost spragniony jej ciała podczas ich pierwszego razu.
OdpowiedzUsuńPoza tym, wszechobecne błędy.
Dobrze, ale już się nie będę czepiać. Przejdę do samej fabuły. Hector jest takim rodzajem bohatera, którego lubię najbardziej. Uwielbiam, gdy ktoś z człowieka staje się diabłem w ludzkiej skórze.
Co do Cynti, współczuję jej. Teraz ona będzie musiała zadbać, by to jej dziecko nie było wytykane. Tak to już jest, że czasem nasze decyzje rodzą nieprzewidziane konsekwencje.
Pozdrawiam!
Witaj! Jak obiecałam, tak zrobiłam, przeczytałam pierwszy rozdział. Wiesz, na początek może wyrażę swoją opinię. Jest to dosyć ciekawe, jednak czuję się jak bym czytała jakąś telenowelę. Kojarzy mi się to, z serialem jakimś, takim tasiemcem. Proszę, nie obrażaj się, nie mam nic złego na myśli, jest okej, podob a mi się rozbierzność tematów, podoba mi się również postawa Hektora. Silny charakter, ale sądzę, że coś się za tym kryje. No oczywiście czytając prolog już wiem, że to, co mói o sobie, że jest łagodny dla kobiet to nie prawda, ale nawet, gdybym go nie czytała to również bym to wiedziałą. Intrygujący jest fakt, że nic jej nie zrobił, nie ukarał, oraz co najważniejsze, nie zgwałcił. Szczerze mówiąc byłam pewna, że to uczyni. Jeżeli chodzi o krew, to myślę, że to nie była krew zamordowanego zwierzęcia.
OdpowiedzUsuńCo do twojej osoby. Jestem zdumiona różnorodnością rozmów wsród bohateró. interesujesz się muzyką?
Bo to jest telenowela. Ja sam się z tego śmieję, że z czegoś co miało być króciutkim opowiadankiem, wyszedł mi taki tasiemiec. Nie mogę się więc obrazić o prawdę.
UsuńNie, nie interesuję się muzyką. Dużą ilością rzeczy się nie interesuję, a w moich opowiadaniach są poruszane, ale to albo wyszukałem tych informacji, albo gdzieś zasłyszałem.
Pozdrawiam.
Hej :) Na wstępie dziękuję bardzo za komentarz u nas pod prologiem, mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej. Widać od razu, że pisanie nie jest dla Ciebie nowością - wszystko jest tak składne, że nie będę się nawet nad tym rozwodził. Lubię opowiadania, które mają w sobie retrospektywę. Daje to możliwość, żeby od początku szerzej spojrzeć na całą sytuację. Jestem historykiem i mówi się, że w historii pisze się o przyczynach z perspektywy znajomości skutków, nie można dostrzec przyczyn, nie znając wcześniej skutków. I właśnie dzięki retrospektywie można poznać skutki pewnych wyborów Cyntii, chociaż pytanie, na ile to będą jej własne wybory, a na ile decyzje narzucone z zewnątrz. Mam ogólnie wrażenie, że w jakiś sposób polubiłem Hektora, chociaż jednocześnie mam ochotę się za to spoliczkować. Wydaje się, że różne jego decyzje są powodowane troską o Cyntię. Z drugiej strony jestem świadomy, że nie znam jeszcze kontekstu całej sytuacji więc ze wszelkimi osądami poszczególnych postaci wolę poczekać :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno zostanę na dłużej u was, bo mi się podobał nie tylko prolog, ale także pierwszy rozdział, który został przeze mnie przeczytany dziś w pracy, a skomentowany zostanie jutro, najprawdopodobniej wraz z drugim.
UsuńNie, pisanie nie jest dla mnie nowością, ale akurat to opowiadanie powstawało kilka ładnych lat i to z przerwami także rocznymi, czasami dwuletnimi, tak więc pierwsze rozdziały są znacznie gorzej napisane od ostatnich, przynajmniej moim zdaniem.
Masz na myśli, że skutkiem będzie to nieudane małżeństwo z prologu, tak? Natomiast przyczyny dzieją się teraz - miłość do syna ogrodnika, postrzelenie Williama, niechciana ciąża...? Tak faktycznie, Cyntii decyzje... nie tylko jej decyzje, ale decyzje całej rodziny mają znaczny wpływ na przyszłość.
Dlaczego masz ochotę się spoliczkować za lubienie jednego z głównych bohaterów? Przecież by kogoś lubić nie trzeba się z nim zgadzać, nie trzeba go popierać.
Trochę wredny ten Hektor. Taki cwaniak, który zawsze lubi postawić na swoim. Nie mam pojęcia jak to możliwe, że kiedykolwiek Cyntia zostanie jego żoną, ale spodziewam się, że raczej nie zrobi tego do końca z własnej woli. Ogólnie ich charaktery wydają się bardzo do siebie podobne - oboje lubią postawić na swoim, nie znoszą sprzeciwu i można mieć pewność, że dogadanie się takiej dwójki przysparza trudności. Jednak z tego, co pisałeś w prologu wynika, że jednak zostaną małżeństwem. Zapewne będzie to miało związek z ciążą Cyntii, więc niedługo będzie musiało między nimi do czegoś dojść. A tajemniczy kochanek z prologu? Czyżby Cyntii udało się jednak odnaleźć Williama? Cóż, będę czekała na odpowiedzi na moje pytania. Przy okazji dziękuję za komentarz u mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Sky
igrajac-z-przeznaczeniem.blogspot.com
Z góry większość zakłada, że to wina Hektora, że małżeństwo jego i Cyntii stanie nad przepaścią. Czas pokaże czy mieliście racje.
UsuńWilliam niech na razie zostanie pod znakiem zapytania.
Nie umiem w żaden sposób ocenić tego rozdziału .Bardzo fajnie piszesz ,tak że zrozumiem :D Cyntia wydaje się być mocnym charakterem tak samo jak Hektor a wiadomo co się stanie jak dwa takie same charaktery się spotkają :D Nie zgaduje co będzie dalej na pewno mnie zaskoczysz. Jakoś JUŻ wolę Hektora od Williama czemu nie wiem .Może dlatego że lubię takich bohaterów jak Hektor. . .Wszystko się okaże, czekam na rozwój wydarzeń ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i się przekonasz, że nie mają takich samych charakterów. Odebrali różne wychowanie, przez co są różni. Ona jest znacznie delikatniejsza.
UsuńPowtórzę to co pisałem wiele już razy. Hektor to taka postać, że można go albo lubić albo nie znosić. Podobnie jest z Williamem, albo ktoś czuje do niego sympatię, albo uważa że jest irytujący. Zobaczymy jak będzie z twoim zdaniem na temat bohaterów, być może się utrzyma to jakie masz teraz.
Hej!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA :D
Więcej informacji znajdziesz tutaj -->http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/2016/02/lba-po-raz-trzeci-ciekawostki-z.html
Dziękuję. Jutro postaram się odpowiedzieć.
UsuńNie musiałam długo czekać na rozdział - co mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńTa część z dzieciństwa Cyntii wiele wyjaśnia. Dziewczyna była zakochana w Williamie od dziecka, dlaczego teraz w takim razie jest z Hektorem? Rozumiem, że to zapewne było małżeństwo z przymusu lub Cyntia była na tyle sprytna, że sama chcąc jakoś wyjść z twarzą, usidliła Hektora mówiąc, że jest właśnie z nim w ciąży(co mi jednak do jej postaci nie pasuje).
Podoba mi się, że jest taka harda, w życiu prywatnym jestem bardzo podobna, przez co w pewnym sensie utożsamiam się z tą postacią(jak na razie). Nie dała sobie do końca wejść Hektorowi na głowę, mimo jego władczości.
Cieszę się, że mogłam i jego ujrzeć w innym świetle. Z jednej strony, był zatroskany o Cyntię, przyjął ją pod swój dach, nakarmił, oddał łóżko i ubrania, a z drugiej wpatrywał się w jej biust i okazywał nie lada gniew, kiedy tylko się mu sprzeciwiała. Rozumiem, że w tamtych czasach to było coś naturalnego(mimo tego - kolejny raz o tym wspomnę - Cyntia nie dała się stłamsić, co mi bardzo imponuje), teraz jednak wszyscy wiemy, jak to wygląda.
Ojciec Cyntii, mimo, że bardzo ją kochał i była jego oczkiem w głowie, jednak uciekł się do postrzelenia Williama - miłości swojej córki. Na drugi dzień szukał jej, żeby wytłumaczyć swoje zachowanie - co nie stawia go z mojej strony w aż tak złym świetle.
Ciekawi mnie, jak skończyła się ta podróż i wizyta w domu Cyntii, skoro po latach wylądowała w kamienicy Hektora, jako jego żona - wraz ze swoim synkiem, który naprawdę okazał się nie być jego. W takim razie czy owy obecny kochanek Cyntii to William? Jeśli tak, to jak się odnaleźli i czy jest świadom, że to on począł tego malucha?
Dostałam w tym rozdziale odpowiedzi na część moich pytań, jednak teraz doszły kolejne. To chyba będzie niezamknięte koło, nawet po skończeniu powieści. :)
Pozdrawiam i proszę nie zapomnieć o mnie, gdy tylko pojawi się rozdział drugi. :)
Tu w ogóle nie trzeba będzie długo czekać na kolejne rozdziały, bo ludzie (wcześniejsi czytelnicy) czekają na jak się nie mylę 53 rozdział, bo ja do tego rozdziału właśnie już tutaj wcześniej opublikowałem, ale z powodu zmiany szablonu jestem zmuszony zmniejszyć czcionkę po przez program edytowania tekstów, a nie ten panel nawigacji bloggera i bawię się w "kopiuj-wklej" gdy mam czas, przy okazji poprawiam też interpunkcje na tyle na ile daję radę sam. Choć wiem, że błędów pewnie nadal jest sporo. Opowieść ta też jest już cała napisana i ma chyba 100, albo 101 rozdziałów pierwszej części, podobną ilość drugiej i trzecia póki co ma 11 i utknąłem. Chyba będzie miała tyle samo co poprzednia. Czwartej nawet nie ma w drodze, ale jest w planach, bo ma to być taka Saga Rodów, zaczynająca się od początku XX wieku, a kończąca niemal na współczesności ("Jabłka i śniegi IV - Nim włosy będą siwe" dzieje się jeśli mnie pamięć nie myli i dobrze policzyłem w 1988 roku).
UsuńCzy Cyntię ktoś zmusił do małżeństwa, czy to tylko spryt, to się jeszcze okaże. Może pokochała Hektora, co? Może ją jakoś zaintrygował i była skora związać z nim swoje życie bez przymusu?
Cyntia jest i harda i delikatna. Kłóci się, walczy o swoje, ale też będą momenty płakania do poduszki czy po kątach.
Oczekujesz, że zdrowy facet nie będzie się gapił na prześwitujące sutki? Każdemu jednemu normalnemu wzrok zleci w dół - zapewniam xD
O Julianie zapewne jeszcze zmienisz zdanie ;-) Tak myślę.
Myślę, że William pojawi się w momencie, w którym nikt się go nie będzie spodziewał. Jego pojawienie się po prostu jest całkiem inne, niż wszyscy sobie wyobrażali. I on też wraca całkiem inny niż znamy go z retrospekcji.
Tak już jest z Jabłkami i śniegami - na jedno pytanie pada odpowiedź, a przy okazji tworzą się kolejne pytania.
Pozdrawiam.
Zacznę od tego, że jestem odrobinę zdumiona. Rzadko spotyka się bloga pisanego przez mężczyznę. A jak już takiego znajdziesz, to zwykle okazuje się wielkim niewypałem. Ale twój blog...
OdpowiedzUsuńJest jak książka. W ogóle nie czuję, jakbym czytała to na komputerze. Wszystko się ładnie składa w całość, czyta się lekko i z przyjemnością. Masz piękne opisy, fabuła też bardzo ciekawa, podobnie jak bohaterowie. Tyle, że... To niestety nie moje tematy. Nie przywykłam do czytania takich opowiadań. Jeśli gust mi się zmieni, co dość często się zdarza, to z pewnością tutaj wrócę. Jednak na razie mam wrażenie, jakbym musiał dorosnąć do takich romansów (jak właściwie klasyfikować twoje opowiadanie?).
Więc, niestety, raczej nie zagłębię się w tę historię, choć jest cudownie napisana i z pewnością czekają w niej niesamowite wydarzeni, zwroty akcji i dramaty. Ale zachowam ją w pamięci, a adres bloga w komputerze, aby za jakieś dwa lata może zajrzeć.
Pozdrawiam,
Mentrix
Opowiadanie jest romansem historycznym, ale też kryminałem, dramatem i erotykiem.
UsuńOczywiście nie mam za złe, bo szanuje ludzi, którzy odchodzą, gdy im się coś nie podoba lub zwyczajnie nie jest w ich guście. To jednak nie jest jedyne opowiadanie jakie tworze, więc gdybyś miała ochotę, to możesz zajrzeć na inne.
Pozdrawiam.
Tak jak obiecałam, zajrzałam. Powiem Ci zże jestem zachwycona tym opowiadaniem. Mimo że to nie są ani trochę moje tematy, to bardzo mnie to zaciekawiło i na pewno będę śledzić Twojego bloga. Aczkolwiek kiedy go nadrobie, aby czytać na bieżąco... Nie mam pojęcia, bo czasu wolnego mam tylko szczyptę, a zajęć i obowiązków kilka garści. Tak czy siak będę czytać, powoli bo powoli, ale będę. Piszesz naprawdę dobrze. Miałam wrażenie, że to jest Książka, a nie wpis blogowy.
OdpowiedzUsuńPrzez długi czas nie śmiem nazwać się blogerką...
Tak czy siak, obserwuje Twojego bloga i już nie mogę się doczekać, aż znajdę czas na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, KatieKate
Czytania na bieżąco nigdy od nikogo nie wymagałem.
UsuńCo do zajęć i obowiązków i czasu wolnego, to mamy podobnie, u mnie też panuje taka dysproporcja.
Starałem się by było to nie opowiadanie, a powieść, ale do książki to mu wiele brakuje, przede wszystkim profesjonalnej korekty, poprawy literówek, pracy nad interpunkcją... itd, itp.
Zapraszam zatem do zapoznania się z kolejnymi rozdziałami.
Pozdrawiam.
Ta historia bardzo mnie wciągnęła. Czytam twoje rozdziały zamiast lalki którą mam omawiać we wtorek a nie jestem nawet w połowie
OdpowiedzUsuńAle wracając to rozdziału. Historia jej dzieciństwa miłości z tym Willem była poruszająca. To urocze jak wiele można oddać dla miłość, może inaczej może ile można chcieć oddać dla miłości. Na początku myślałem że ten Hektor potraktuje ją jak wieśniaczka i jakoś ukarze ale to dobrze ze tego nie zrobił. Wydaje mi sie ze ona go jednak pokocha. Ze to nie bedzie małżeństwo dla korzyści czy zatuszowania grzechów przeszłości. Cyntia wydaje się byc niedostępna, oschła ale coś czuje że właśnie to przyciąga Hektora.
Opisy które się tu pojawiają są wspaniale napisane. Sam pomysł jest świetny
Na gratuluje
"Lalka" jest całkiem dobrą lekturą, osobiście uwielbiam, ale cieszę się, że moje opowiadanie z nią wygrało.
UsuńCyntia była młoda, głupia i nie do końca świadoma tego co czyni. Nie jestem pewny, czy umiałaby wyrzec się wygód i pieniędzy dla miłości do Willa, choć wtedy jej samej wydawało się, że byłaby w stanie to zrobić.
Ja sam, osobiście uważam, że William był dla Cyntii młodzieńczym zauroczeniem, zaś Hektor stanie się dojrzałą namiętnością. Miejsce na miłość więc jeszcze pozostaje, być może dla któregoś z nich, albo dla trzeciego kandydata.
Dziękuję za tyle ciepłych słów.
Niezwykle wciągający pierwszy rozdział. Mamy tu całkiem sporo informacji i poznajemy bohaterów.
OdpowiedzUsuńHistoria dzieciństwa Cyntiii i Williama była urocza, a potem opis rodzącego i rozkwitającego uczucia dopełnił wszystkiego. Szkoda, że zakończenie nie było już takie piękne, lecz tragiczne...
Jeśli zaś chodzi o Cyntię i Hektora, mam mieszane uczucia. Sytuacja, w której się poznali była dość dziwna. Hektor zachowywał się okropnie. Momentami był nawet przerażający. Nie jestm nawet pewna, czy on do końca był tego świadom. Rozumiem, że Cyntia mogła trafić gorzej, ale jego zachowanie... No, na pewno nie było zachęcające. Dobra, nie chcę go zbyt pochopnie oceniać.
Nie mogę też powiedzieć, żebym szczególną sympatią zapałała do Cyntii. Właściwie nie wiem dlaczego.
W ogóle to mamcoraz większą ochotę zapaść się pod ziemię razem z tym, co piszę na swoim blogu. Tutaj wszystko jest takie dopracowane. Pojawiajà się nawet fragmenty wyjaśniające tajemnice instrumentów muzycznych czy elementy polityki. Chylę czoła!
Cieszę się, że spodobał ci się opis rozkwitającego uczucia Cyntii i Williama, bo o nich jeszcze będzie w różnych retrospekcjach.
UsuńNatomiast co do Hektora. Jemu do domu włamała się obca baba, chciała coś być może ukraść, a on mimo wszystko, nie pozwolił jej wyjść na ziąb. Może nie był szczególnie przyjemny i przyjaźnie do niej nastawiony, ale jednak... on już ma taki charakter.
Cyntia jest rozpuszczona i to widać już od pierwszych rozdziałów.
Tajemnice instrumentów zaczerpnąłem z rozmowy, którą sam kiedyś z kimś toczyłem, a elementy polityki starożytnych Rzymian czy polityki Niemiec na początku XX wieku... jestem z zawodu historykiem sztuki, więc nie było to dla mnie trudne, o wiele gorzej jest z przecinkami, składnią, tymi romantycznymi opisami, bo romantyk ze mnie marny.
Bardzo sympatyczny ten Hector. W ogóle niesamowite, że poznała go, jak zrozumiałam, w tym samym dniu, co została nakryta z Willem. Miała dziewczyna naprawdę szczęście, jeśli chodzi o ukrycie ciąży. Chociaż żeby nikt się nie domyślił, muszą się z Hectorem kochać lub pobrać w ciągu miesiąca. Hector jest dość władczy, ale to tylko dodaje mu męskości. A Cyntia... Trochę takie rozpuszczone, niezbyt wychowane dziecko. Chyba miała dość pobłażliwych rodziców jak na tamtą epokę. Podoba mi się w każdym razie interakcja między nimi. Jest jak ogień.
OdpowiedzUsuńDzień później go poznała, bo to jednak noc już była :) Miała szczęście w nieszczęściu, zwłaszcza, że mężczyzna wydaje się być nią zainteresowany.
UsuńZ tym kochaniem się - zaciąganiem do łóżka, to będzie dalej sporo śmiechu, bo jak to Cyntia powie "przeklęta przyzwoitość".
Czyli jednak twój typ męskich bohaterów w opowiadaniach to ten władczy, stanowczy, męski, a więc jest duża szansa, że Hektora polubisz.
Cyntia miała bardzo pobłażliwego ojca i Hektor nieraz jej to wypomni na zasadzie "tatusiowi mogłaś skakać po głowie, mnie nie będziesz".
Pozdrawiam i tak jak obiecałem, powracam do twojego opowiadania i ostatnich dwóch rozdziałów. Mam nadzieję, że trzeci masz już w drodze.
Muszę przyznać, że naprawdę ciekawie się zaczyna. Sporo się dzieje w tym pierwszym rozdziale i już nie mogę się doczekać, by znaleźć chwilę na przeczytanie kolejnego. Zastanawiam się, czy Will pojawi się później (proszę nie spoilerować) i jak to wszystko się potoczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Hej, ciesz mnie, że wpadłaś/eś i że ci się podoba. Nie wiem czy czytałaś/eś wprowadzenie i prolog, bo są one bardzo ważne i odnoszą się do całości.
UsuńPozdrawiam.
Jestem dziewczyną jak coś :)
UsuńCzytałam, czytałam, ale nie miałam wcześniej chwili, by skomentować.