Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 3: Ojciec potrzebny od zaraz
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Rodrigez
zmierzał w stronę drzwi i klął pod nosem: po co do cholery
człowiekowi służba, skoro i tak musi wszystko robić sam?.
Chwycił za klamkę i szarpnął nią energicznie, przez co przedmiot
pozostał w jego dłoni. Pośpiesznie zanotował w swojej głowie, by
w pierwszej, wolnej chwili przytwierdzić klamkę do drzwi, albo
rozkazać, kamerdynerowi to uczynić. W progu stała młoda kobieta,
o czarnych włosach i błękitnych oczach…
– Ten
kolor – wymsknęło mu się na głos.
– Pan
Rodrigez? – zapytała inna kobieta, która stała za tą
błękitnooką.
Hektor
z początku jej nie zauważył, bo za bardzo zapatrzył się w
dobrze mu znaną barwę tęczówek.
Mężczyzna
patrzył się tak intensywnie jak jeszcze nigdy dotąd na nikogo.
Miał w oczach strach, pomieszany z lękiem i przerażeniem oraz
świadomość: to nie może być prawda. Można więc uznać
iż Hektor patrząc na kobietę stojącą przed nim, widział w niej
ducha, zjawę przeszłości i nic więcej. Łudził się, że gdy
tylko zamknie oczy, to dziewczyna zniknie, a więc gdy otworzy je
ponownie, to jej już nie będzie. Mylił się, bo ona wciąż była
i nie miała zamiaru nigdzie znikać.
– Jestem
Susana Molins. – Podała rękę gospodarzowi.
Ten
jednak nie wyciągnął swojej. Wiedział, że brak palca może go
zdradzić. Po chwili jednak naprawił swój błąd, przypominając
sobie, że prawą dłoń ma całą.
– Zapraszam.
– Otworzył drzwi szerzej i postanowił pomóc nowym pokojówkom z
ciężką walizką.
Wzrok
starszej z kobiet padł na jego prawą dłoń. Hektor dostrzegł to
spojrzenie. Zamierzał je szybko spławić, bo nie nawykł do
przyjmowania pod swój dach kłopotów.
– Noszą
panie tam kamienie? – zapytał, maskując swoje uczucia pod lekkim,
przyjaznym uśmiechem.
– Mamy
dużo rzeczy.
– Przykro,
że…
– …w
pokoju służby nie mamy tak dużych szaf i komód – wtrąciła się
Laura, zaraz po tym gdy pojawiła się w przedpokoju.
Hektor
miał wrażenie jakby siostra wyrosła spod ziemi, a jej obecność w
zaistniałej sytuacji wcale nie była mu na rękę.
– Siostro,
mogłabyś…
– Nie
wtrącać się? Nie, nie mogę, bo też tu mieszkam i chcę mieć
młodą, prywatną pokojówkę. Chcę ją! – pokazała palcem na
Susanę.
– Przepraszam
za zachowanie siostry. – Rodrigez chwycił dziewczynę za ramie i
siłą wyprowadził z przedpokoju.
– Co
ty mnie robisz!? Nie rób mi tak!
Hektor
nie zważając na krzyki siostry, ani na jej opieranie się, wszedł
do salonu, następnie do pierwszego z wolnych pokoi i zamknął za
sobą drzwi.
– Jeśli
natychmiast się nie uspokoisz to ukarzę cię tak, że więcej nie
zechcesz mnie odwiedzić.
– Ale…
– Dość,
bo kara będzie na cały pobyt – wycedził przez zęby.
Laura
zrobiła oburzoną minę, wyrwała się z uścisku Rodrigeza, splotła
ręce na piersi i tupnęła nóżką.
– Zakaz
włóczenia się po miasteczku do odwołania.
– Jesteś
bezduszny – zarzuciła jego osobie, gdy już chciał wyjść.
– Jeszcze
słowo, a nakaże ci chodzić spać zaraz po podwieczorku. – Rzucił
Laurze cyniczny, złowrogi uśmieszek.
– On
nas nie zatrudni – wywnioskowała z przerażeniem Susana.
– Jesteś
podobna do swojej siostry. Zrób coś – poleciła matka
dziewczynie.
– Mam
do niego iść?
– Przekonaj
go, że go nie poznajesz.
– Bo
ja go nawet nie znam. Z resztą nie mamy pewności czy to on.
– On
myśli, że go znasz. Wyczuwam jego strach. Wykorzystajmy to –
nalegała matka dziewczyny.
– Mnie
się wydaje, że taki ktoś jak on. Drań z wyższych sfer, niczego
się nie boi. – Uniosła jedną brew do góry. Zawsze tak czyniła,
gdy była święcie przekonana o tym, że ma rację.
– Co
nam szkodzi zaryzykować? – wyraźnie podpuszczała ją matka.
Faktem było iż to starszej z kobiet bardziej zależało na
pozostaniu w posiadłości.
– Nie
chcę umrzeć młodo jak moja siostra.
– Wiem,
ale…
– Już
lepiej nic nie mów, matko. Wiem, że jestem jej to winna.
– Obie
jesteśmy.
Susana
przekroczyła próg salonu i dosłownie wpadła na Rodrigeza.
Mężczyzna się zmieszał, przez chwilę nieuwagi wyjął dłoń z
kieszeni. Kobieta zerknęła szybko na jego palce. Dostrzegła też
zmieszanie w jego oczach.
– Długo
pan kazał na siebie czekać, obawiam się, że nie zechce nas pan…
– Mam
wystarczająco dużo służby – postawił sprawę jasno. –
Musiała więc zajść jakaś pomyłka – dodał już grzeczniej.
– Proszę
nam chociaż pozwolić zostać dopóki nie znajdziemy innego miejsca
zatrudnienia. Nie mamy się gdzie podziać.
– Przykro
mi, ale…
– Panie
Rodrigezie, nie może pan być aż tak bezduszny jak o panu mówią
plotki.
– Słyszała
pani plotki o mnie? – Uśmiechnął się, licząc jednocześnie na
to, że tym uśmiechem zamaskuje swoje wszystkie inne odczucia, które
toczyły w nim zaciętą walkę.
– Tak,
oczywiście, że tak. Poza tym mieliśmy się okazje już spotkać. –
Susana nagle postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.
Hektor
spojrzał w bok. Poczuł, że ślina nie chce przejść mu przez
gardło, a krawat ciężko go tego dnia uwiera w krtań. Obudziły
się w nim niewygodne wspomnienia dawnych namiętności, a błędy
przeszłości odbijały się echem od jego lata temu pogrzebanych
wyrzutów sumienia.
– Tak?
Nie przypominam sobie.
– Moja
siostra była zatrudniona w domu państwa…
– Panienki
siostra? – Zmarszczył brwi, a jego czoło przeszył wyraźny mars,
wskazujący na niewiedzę.
– Tak,
bliźniaczka. Raz czy dwa ją zastępowałam. Przepraszam, że trochę
pana oszukiwałyśmy. – Uśmiechnęła się łobuzersko, aczkolwiek
przyjaźnie.
– Gdzie
teraz jest twoja siostra?
– Nie
żyje. Targnęła się na własne życie, potem ojciec zaczął pić…
nich pan zrozumie, nie mamy się gdzie podziać. Czy możemy…
– Zatrudnię
was – przerwał dziewczynie w sposób bardzo niepewny. Czuł się
winy i choć spodziewał się kłopotów, nie umiał postąpić
inaczej. Był zupełnie innym człowiekiem niż ten Hektor Rodrigez
sprzed lat. Tamten za dużo stracił, ten zamierzał wiele zyskać.
Uświadomił sobie to, więc postanowił szybko sprostować swoją
decyzję. – Zatrudnię tylko do czasu aż nie znajdę dla pań
innego miejsca zatrudnienia, być może na lepszym stanowisku i za
dogodniejszą pensje. Wasz pokój to drugi od kuchni. Przyjdę z
umową, ale teraz muszę się oddalić, mam coś do załatwienia. –
Jak powiedział tak zrobił. Skierował się do pokoju znajdującego
się na drugim piętrze. Wyjął album ze zdjęciami. Spojrzał na
kobietę, której pociągającego spojrzenia nie oddawał poszarzały
kolor fotografii.
– Proszę
się uśmiechnąć – przypomniał sobie swoje słowa, gdy stał z
aparatem w dłoni. To było w Hiszpanii i miało miejsce jakąś
dekadę wcześniej.
– Kochanie,
tu jesteś. Nie baw się w fotografa. Ojciec dał ten prezent
Anastazji. Nie odbieraj dziecku zabawki. – Kobieta w białym,
szykownym kapeluszu i wyjściowej sukience, pogładziła go po
gładkim policzku.
– Dokumentuje
tylko dla przyszłych pokoleń…
– Nie
tłumacz się. – Chwyciła za oba jego policzki i pocałowała.
Mała
dziewczynka zjawiła się wtedy przy nich, zaczęła wesoło
podskakiwać i wykrzykiwać:
– Moje!
Moje! Daj!
Mężczyzna
ze wspomnień nie zwracał uwagi na dziecko, ani na kobietę, która
obdarowywała go pocałunkiem. Jego wzrok uciekał w bok i zdawał
się gonić za pokojówką.
Nagle
nastało pukanie do drzwi, a Hektor był zmuszony przerwać podróż
po retrospekcjach swojego życia. Z uśmiechem powitał siostrę, bo
pomimo różnych niesnasek nigdy nie potrafił być na nią dłuższy
czas rozgniewany.
– Skoro
nie mogę iść sama do miasteczka, to chodź ze mną – rzekła ze
smutną minką uformowaną w podkówkę.
– Nie,
Laura, kara to kara.
– Miała
trwać do odwołania. Odwołaj ją. – Zdawała się posmutnieć
jeszcze bardziej.
Rodrigez
wstał i stanął przed siostrą. Spojrzał na nią z wyraźnym
politowaniem.
– Kupimy
kwiaty, Cyntia je lubi.
– Tak?
– Oczywiście,
że tak. Każda kobieta lubi kwiaty, nie wiedziałeś, że przynoszą
szczęście?
– Nie,
ale skoro już wiem, że przynoszą szczęście, to zabiorę sobie
kilka z twojego kapelusza i schowam do kieszeni. – Ściągnął z
niej okrycie głowy.
Dopiero
wtedy zauważył, że Laura jest już gotowa do wyjścia, co
znaczyło, że nawet na moment nie wzięła kary nałożonej przez
niego na poważnie.
– Moje!
Moje! Daj! – krzyczała usiłując podskoczyć do jego ręki, którą
wyprostował w górze, na dodatek jeszcze stanął na palcach, by nie
mogła sięgnąć. Sprytna Laura wdrapała się na biurko i odebrała
swoją własność. – Następnym razem przytwierdzę go wsuwkami do
głowy… znaczy do włosów.
Biel
przykryła niemal każdy skrawek ziemi, a Cyntia z radością
odebrała trzeci w tym tygodniu upominek. Za pierwszym razem były to
srebrne kolczyki w kształcie stożków, ponieważ na spacerze z
Hektorem wyznała, że właśnie o takich zawsze marzyła, od
dziecka, jednak jej matka mówiła, że wyglądają okropnie, niczym
rogi i nigdy takich nie dostała. Z radością więc odebrała od
posłańca małe, szafirowe pudełeczko z liścikiem:
Rogi
dla najpiękniejszego Aniołka bez skrzydeł stąpającego po tej
ziemi.
– Wygląda
na to, że w głębi duszy to romantyk – stwierdziła Julia,
popijając poranną herbatkę.
– Bardzo
możliwe.
– A
jak sprawy między wami? No wiesz… powinnaś się spieszyć.
– Wiem,
ale on wydaje się być za bardzo przyzwoity. Mam wrażenie, że
nawet nie pocałuje mnie przed ślubem. Chyba, że w policzek.
– A
kiedy odbędzie się wasz ślub? Ustaliliście już datę?
– Nawet
się nie zaręczyliśmy – odpowiedziała wymownie, zmartwiona,
odkładając jednocześnie swoją filiżankę na podstawek.
– Oj,
to nie dobrze, nie dobrze. – pokręciła głową Julia i sięgnęła
do salaterki po maślane ciasteczko.
– Wiem.
– Cyntia wydawała się być załamana całą sytuacją. Na co
dzień starała się o tym nie myśleć, ale były dni, gdy
nieuniknione ściskało ją za gardło i odbierało swobodny dostęp
do powietrza, a tym samym uniemożliwiało dalszą, spokojną
egzystencję.
Drugim
prezentem od Hektora był kosz pełen owoców importowanych z innych
krajów, ponieważ gdy ostatnim razem odwiedził Cyntie, ta nie czuła
się najlepiej i zakręciło jej się w głowie. Oczywiście powodem
była ciąża, a to były jej pierwsze objawy, ale Hektorowi
powiedziała, że po prostu za szybko się poderwała. Kilka godzin
później posłaniec stał w progu z wielkim koszem jabłek,
pomarańczy, bananów, melonów i grejpfrutów.
Słyszałem,
że cytrusy są dobre na wzmocnienie, a owoce to witaminy. Tak więc
dbaj o siebie, najlepiej odpoczywaj dopóki nie poczujesz się
lepiej.
Oczywiście
Cyntia zignorowała pisemną prośbę Hektora, nie wiedząc, że ten
ją odwiedzi. Hektor zjawił się w posiadłości Montenegro przed
kolacją i dostrzegł swoją ulubienice zbiegającą po schodach na
dół. Dosłownie wpadła przypadkowo w jego ramiona.
– Tu
cię mam – powiedział wesoło. Szeroko się uśmiechnął, ale coś
w jego spojrzeniu było niepokojącego.
– Przepraszam,
powinnam była uważać. – Odsunęła się od mężczyzny, gdy
tylko wypuścił ją z objęć. Wygładziła suknie dłońmi.
– Masz
racje, powinnaś była – odparł niezwykle poważnie i lodowato
zarazem.
– Dlaczego
taki jesteś? – zapytała Cyntia zaraz po tym jak usłyszała u
niego ten ostry, nieprzyjemny ton. – Przecież przeprosiłam, że
na ciebie wpadłam, naprawdę nie chciałam i…
– Ciii.
– Przyłożył palec wskazujący do swoich ust. – Nie mam tobie
za złe tego, że na mnie wpadłaś, to był wypadek, chociaż nie
popieram biegania po domu.
– Przecież
u was też Laura biega po schodach. Wielokrotnie byłam tego
świadkiem.
– Laura
zazwyczaj robi takie rzeczy, których ja nie popieram. Chodź, nie
rozmawiajmy w progu. Odprowadzę cię do twojego pokoju. – Chwycił
dziewczynę powyżej łokcia i skierował swoje kroki w kierunku
schodów.
Nie
miała innego wyjścia jak tylko posłusznie iść przy jego boku, bo
gdyby usiłowała się wyrwać, to tylko wywołałaby tym
niepotrzebną scenę.
Zatrzymali
się przed drzwiami. Hektor nacisnął na klamkę, po czym pchnął
delikatnie, uderzając w drzwi, by te otworzyły się szerzej.
– Zapraszam
– wskazał dziewczynie ruchem brwi, że liczy na to iż przekroczy
próg pokoju jako pierwsza.
– Chcesz
mnie skrzyczeć, prawda? Dlatego nie chcesz mieć na to świadków,
czy tak? – zapytała patrząc w górę, na jego twarz. Oczy jej się
nagle zeszkliły.
Hektor
widząc jej strach, oraz niczym nieuzasadniony niepokój pokręcił
głową na nie.
– Chcę
tylko z tobą porozmawiać. Nie będę krzyczał, bez obaw. –
Położył swoją dłoń na drobnych plecach dziewczyny i delikatnie
pchnął.
Cyntia
zajęła miejsce na łóżku, usiadła na jego brzegu i wyczekiwała
słów Hektora, które bardzo szybko nadeszły.
– Ja
chcę cię tylko prosić byś o siebie dbała. Jesteś wyraźnie
osłabiona. Ostatnio wyglądasz blado, na dodatek te zawroty głowy.
Może powinien odwiedzić cię lekarz?
– Nie
sądzę, już mi lepiej – skłamała, bo choć faktycznie jeszcze
przed chwilą czuła się dobrze, to teraz jakby cała wcześniejsza,
pozytywna energia z niej uleciała. Coraz częściej dopadały ją
takie zmiany nastrojów i samopoczucia.
Hektor
usiadł w fotelu dokładnie naprzeciwko dziewczyny.
– Jesteś
pewna?
– Tak,
naprawdę, nie martw się. – Pochyliła się do przodu, by móc
dotknąć swoją dłonią jego kolana, sądząc, że nieco go tym
uspokoi, ale także się do niego zbliżyć.
– Cyntio,
ale chyba możesz dwa, czy trzy dni poleżeć i wypocząć, prawda?
Moim zdaniem właśnie tego ci teraz trzeba. Odpoczynku, a nie
bieganiny.
– Dobrze,
może masz racje. Obiecuje się dzisiaj wcześniej położyć. Czy
już jesteś spokojniejszy?
– Wcześniej
się położysz, ale pierw zjesz kolację, dobrze?
– Dobrze,
z przyjemnością zjem kolacje zwłaszcza, że ominął mnie obiad –
ledwie wypowiedziała to zdanie do końca, a już zamknęła oczy,
zdając sobie sprawę z tego jak brzmi.
Hektor
spojrzał na nią z lekką irytacją i szczerze nie była tym
zaskoczona. Nie spodziewała się po nim niczego innego w takiej
sytuacji.
– Mam
nadzieję, że chociaż syte śniadanie zjadłaś. – Spojrzał na
dziewczynę podejrzliwie.
Cyntii
wzrok stał się rozbiegany.
– Tylko
nie kłam – uprzedził. – Widzę kiedy kłamiesz mnie prosto w
oczy – dodał.
Opuściła
głowę, spojrzała na swoje lakierowane, beżowe, buciki. Nie
nadawały się do chodzenia po dworze w późno jesienną czy
wczesnozimową porę, ale do domu były idealne, bo niezwykle wygodne
i ładne.
– Na
śniadanie zaspałam, a potem nie miałam do tego głowy, ani czasu –
wyjaśniła.
– Cyntio
i co ty sobie wyobrażasz!? – uniósł się znacznie.
Dziewczyna
złożyła dłonie jak do pacierzu i przystawiła do swoich ust.
– Nie
krzycz, proszę cię, tylko nie krzycz.
Hektor
odetchnął głębiej, powstrzymał nagły napływ swojego gniewu i
zastąpił go uśmiechem, który spowodowała.
– Dobrze,
nie będę krzyczał. Jednak wiedz, że lekceważysz swoje zdrowie, a
tak nie może dłużej być. Wstawaj. – Sam stanął na równe nogi
i chwycił dziewczynie za ramie, zmusił ją do wstania jednym,
delikatnym szarpnięciem w górę. – Idziemy coś zjeść. Wolisz
tutaj, w restauracji, czy pojechać do mnie?
– Tutaj,
bo tutaj nie będziesz na mnie krzyczał – odpowiedziała z
wesołymi iskierkami w oczach i uśmiechem, który nagle rozpromienił
jej twarzyczkę.
– Ja
wcale tak często nie krzyczę, zwłaszcza na ciebie.
– Wczoraj
na spacerze krzyknąłeś – wypomniała.
– Bo
mogłaś wpaść do zamarzającego stawu.
– Nieprawda.
– Prawda,
barierka jest niestabilna, chwieje się.
– Całe
lata się o nią opieram i jeszcze ani razu…
– Koniec
dyskusji, masz się więcej o nią nie opierać.
– Ale
ja wiele… – Dziewczyna przerwała, gdy Hektor nachylił się
znacznie i jego twarz znalazła się centralnie przed jej twarzą.
Zrobił
minę jakby się przysłuchiwał jej słowom, tylko ich niedosłyszał.
– Mówiłaś
coś? – w końcu zapytał.
– Nie,
jednak nic. – Wycofała się z poprzednio wypowiedzianego zdania,
które Rodrigez jej przerwał swoją gwałtowną reakcją.
– Cyntia,
naprawdę powinnaś unikać niebezpieczeństw, a nie jeszcze wybiegać
im na przywitanie. Proszę miej na względzie swoje zdrowie i
bezpieczeństwo. A w temacie zdrowia, na co masz ochotę? –
Otworzył przed kobietą drzwi, a gdy już oboje przekroczyli ich
próg, to on je zamknął.
– Chyba
na pół kanapki z serem.
– Na
co najmniej trzy.
– Jedną
– powiedziała wymownie.
– Dwie
i dam ci spokój.
– Co
najwyżej półtora.
– Dobrze,
niech będzie półtora. – Przewrócił oczami, co oczywiście nie
uszło jej uwadze, a nawet wprawiło w lekkie rozbawienie.
– Muszę
zapamiętać ten dzień – wyznała i stanęła na palcach, by
musnąć Hektora w policzek. – To pierwszy raz kiedy przystałeś
na kompromis.
– Nieprawda,
wiele razy godziłem się na kompromisy.
– Nieprawda,
ani razu. Jak się na coś uprzesz, to zazwyczaj musi być po
twojemu.
– Zazwyczaj,
to nie to samo co zawsze – zauważył. – Uważaj, bo spadniesz ze
schodów. – Przytrzymał kobietę za ramie, gdy ta schodziła w dół
w sposób bardzo jego zdaniem nieuważny i nieostrożny, wiercąc się
na wszystkie możliwe strony i rozglądając przy okazji w każdym z
kierunków.
Trzecim
prezentem była książka, owinięta w szary papier z niewielką
czerwoną wstążką. Cyntia roześmiała się po przeczytaniu samego
tytułu Poskromienie złośnicy. Julia właśnie zerkała jej
przez ramie, trzymając jednocześnie Edwarda na rękach. Kobiety
spędzały z sobą coraz więcej czasu, co było nietypowym
zjawiskiem, gdyż w dzieciństwie za sobą nie przepadały, a to nie
zmieniło się nawet po osiągnięciu przez nie wczesnej młodości.
Można było więc uznać, że sekret jakim była ciąża młodszej z
nich, zbliżył je do siebie i sprawił iż wreszcie zapałały do
siebie czysto-siostrzanymi uczuciami.
– No
i proszę. Hektor ma nawet poczucie humoru – skomentowała przyszła
pani Brown.
– Proszę
cię, przestań. Ja tego wcale nie uważam za zabawne.
– Ma
dobry gust, to sztuka Szekspira. Williama Szekspira.
Cyntia
po usłyszeniu imienia William, wydała się nagle zamyślona,
jakby nieobecna.
– Nie
chcę tej książki! – krzyknęła, odkładając ją z hukiem na
komodę.
– Cyntia,
zaczekaj! – Julia położyła synka na środku dużego łoża,
znajdującego się w pokoju siostry i pobiegła za nią.
– Ty
nic nie rozumiesz! – krzyknęła dziewczyna, odwracając się po
otwarciu drzwi. – Całymi dniami, godzinami... ja naprawdę staram
się o nim nie myśleć! Ale to nic nie daje. Chcę wiedzieć gdzie
teraz jest, co robi, czuć pewność, że jest bezpieczny –
wyjaśniła ze łzami w oczach.
– A
czy on martwi się o twoje bezpieczeństwo!? Twoje i dziecka? –
zapytała już ciszej Julia. – Chodź do mnie. – Przygarnęła
płaczącą, młodszą siostrzyczkę do siebie. – Wszystko będzie
dobrze, wszystko się ułoży. Tylko musisz zapomnieć o Williamie i
przy Hektorze jestem pewna, że ci się to uda. Ten mężczyzna jest
w ciebie zapatrzony.
– Tak
myślisz? – zapytała z nadzieją Cyntia, oddalając się nieco od
siostry i tym samym kończąc ciepły uścisk.
– Tak,
jestem tego pewna. Nie możesz tylko płakać. – Starła łzę z
rumianego policzka. – I przede wszystkim, jesteś za dobra. Nie
wolno ci martwić się o mężczyznę, który uciekł jak zwykły
kundel z podkulonym ogonem. On się o ciebie nie troszczy, ani razu
nie zatelefonował, nawet nie napisał, nie wysłał nikogo, by
sprawdzić co u ciebie i czy nie miałaś z jego powodów jakiś
nieprzyjemności. Jest nic nie wart. Nie marnuj ani sekundy na
myślenie o tej imitacji prawdziwego mężczyzny.
– Postaram
się. – Cyntia już nieco spokojniejsza weszła do pokoju i usiadła
na łóżku, obok, tego dnia, wyjątkowo spokojnego Edwarda. Dotknęła
malca za brzuch i połaskotała.
Chłopic
zdawał się uśmiechać.
– Będziesz
cudowną matką.
– Boje
się, że samotną.
– Jeśli
nie wykonasz żadnego kroku w kierunku Hektora, to zapewne tak
właśnie będzie.
– Próbowałam
wszystkiego. Starałam się być dla niego wyjątkowo miła,
dotykałam go przy każdej możliwej okazji, muskałam w policzki z
serdecznością, raz nawet zbliżyłam się do jego ust, ale się
wycofał.
– Może
był akurat w złym nastroju.
– Może,
ale już nie wiem co robić – wyznała z nadmierną gestykulacją.
– Przybędziesz
z nim na mój ślub, a następnie na chrzest małego?
– Tak,
oczywiście.
– Cyntia,
a może ty pokaż jemu, że tobie też zależy, ale nie w taki
zwyczajny i prosty sposób. Spróbuj go podejść.
– Jakieś
konkretne rady?
– Jest
zima, wpraw go w dobry nastrój, potem doprowadź do dwuznacznej
sytuacji i wykorzystaj okazje.
– Mam
go wziąć siłą? – zapytała z rozbawieniem.
Julia
nagle podzieliła jej dobry nastrój.
– Nie,
nie przesadzajmy. Z resztą wątpię byś dała mu radę. To silny
mężczyzna. Wczoraj gdy na ciebie wyczekiwał, to mierzył się z
naszym kucharzem na rękę.
– Z
Maksymilianem? – zdziwiła się.
– Tak,
właśnie z nim.
– Biedny
Hektor.
– Biedny
Maksymilian – poprawiła siostrę Julia. – Hektor wygrał,
zarówno z nim, jak i z każdym z kelnerów, a na koniec pokonał
okolicznego drwala. Wszyscy byli zaskoczeni, wydawał się zawsze
taki niepozorny.
– Widziałam
go w rozpiętej koszuli. Wyglądał na silnego. Pomożesz mi go
zdobyć?
– To
nie jest chłopiec, Cyntio. Mężczyźni tacy jak Hektor nie są do
zdobycia, to oni lubią zdobywać. Musisz mu tylko stworzyć ku temu
odpowiednie warunki.
– Jak?
– Mam
pewien plan. Zaraz ci wszystko objaśnię.
Cyntia
posłuchała rad siostry. Udała się spacerem do posiadłości
Rodrigeza. Zastukała kołatką, przypominając sobie jak mężczyzna
ją przykręcał. Otworzył jej w pełnym ubraniu, takim jak
zazwyczaj eleganckim. Miał wysoko postawiony, sztywny kołnierzyk i
krawat zawiązany na samym jabłku Adama, który przykuł uwagę
Cyntii na dłuższy moment.
– Czy
mogę go na moment pożyczyć? – zapytała z progu i wskazała na
dodatek męskiej garderoby.
– Mój
krawat? – zdziwił się. – Oczywiście, jeśli potrzebujesz.
Tylko nie rozumiem do czego on mógłby ci się przydać.
– Zdejmij
– poleciła z uśmiechem.
Hektor
poruszył brwiami, odwzajemnił uśmiech i oddał kobiecie do rąk
ten bordowy dodatek.
– Usiądź
na krześle, jesteś za wysoki, a chcę czegoś spróbować.
Hektor
po raz kolejny okazał się posłuszny dziewczynie, ale kiedy zaszła
go od tyłu i przewiązała krawatem jego oczy, zawiązując
delikatny pęk z tyłu głowy, cały się spiął.
– Bez
obaw, nie zrobię ci krzywdy – wyszeptała wprost do jego ucha.
– W
takim razie po co taka farsa? – zapytał warkliwie i bardzo
nieprzyjemnie.
– Hektor,
po prostu chcę ci sprawić przyjemność.
– Jaką?
– Jego głos niepewnie zadrżał, jakby był nieco przelęknięty.
W rzeczywistości Hektor był jednak tylko podejrzliwy i dopóki miał
wolne, niczym niespętane ręce, nie obawiał się drobnej i
średniego wzrostu kobiety.
– To
niespodzianka. Wstań, pomogę ci się ubrać.
– Jestem
ubrany – odrzekł pośpiesznie, wstając na równe nogi.
– Będzie
ci potrzebny płaszcz i szalik. Masz gdzieś czapkę? – Cyntia
zaczęła pomagać mężczyźnie w ubieraniu, ale uparł się, że
guziki zapnie sam pomimo chwilowej utraty zdolności widzenia. –
Daj rękę, poprowadzę cię – zaproponowała.
– Będziemy
wychodzić na zewnątrz? – dopytywał.
– Tak,
będziemy.
– To
niedobrze, tam są stopnie i dużo drzew, na dodatek jest ślisko.
Cyntia
nie mogła powstrzymać rozbawienia.
– Będę
cię tak prowadziła byś na nic nie wpadł i o nic się nie potknął.
– Oczywiście,
gdzież bym śmiał wątpić w twoje zdolności przywódcze?
– Hektor!
– krzyknęła.
– Za
dużo czasu spędzasz z moją siostrą, przejmujesz już jej nawyki.
Coraz częściej się unosisz, Cyntio.
– A
ty za dużo czasu spędzasz z moją matką, coraz częściej brzmisz
jak ona.
– Brzemię
jak twoja matka? – nie dowierzał.
– Marudzisz
identycznie – odpowiedziała i ciągnęła go dalej do przodu,
przez lasek, między drzewami, aż dotarli do niewielkiej polanki na
wzgórzu, w dole której rozchodziła się biała łąka.
Cyntia
nakazała Hektorowi, by się zatrzymał, wspięła się na palcach i
zdjęła krawat, którym mężczyzna miał przewiązane oczy.
Wcisnęła go do swojej niewielkiej torebeczki, przewieszonej przez
ramie na skos.
– Pięknie
– zachwycił się. – Jakby wszystko było przykryte puchową
pierzyną – porównał.
– Tak,
ale mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę
– Jaką?
Dopytywał przygarniając ją ramieniem.
– Pomyślałam,
że wychowałeś się bez zimy i zabaw na śniegu, a ja jako dziecko
najbardziej uwielbiałam zabawy na dworze właśnie zimą.
– Chcesz
mnie zepchnąć na dół? – udał przerażenie.
– Chce
nas zepchnąć na dół. – Przełożyła jego rękę przez swoją
głowę, by uwolnić się z jego objęcia. Przeszła nieco na bok,
zniknęła za drzewami. – Czemu odchodzisz? – zapytał.
– Poczekaj
chwilkę, proszę! – odkrzyknęła i już za moment pojawiła się
z powrotem z masywnymi, drewnianymi sankami, idealnymi do zjeżdżania.
– Nie,
nie wierzę. Chcesz zjechać?
– Sam
prosiłeś bym pokazała tobie śniegi. Chcę ci także pokazać, co
w tej porze roku jest najcudowniejszego. Ta niewinność i beztroska.
– No
dobrze. Uznajmy, że doceniam starania, ale czy tutaj nie jest
czasami za wysoko i przede wszystkim za stromo?
– Gdy
byłam dzieckiem, spędzaliśmy tu z rodzeństwem całe dnie, dopóki
palce nam nie skostniały na tyle, że nie byliśmy w stanie trzymać
za sznurek służący do skręcania. Jako dziecko się nie bałam i
teraz także się nie boję.
– Czyli
nadal brak ci wyobraźni – powiedział cicho, jakby mówił sam do
siebie. – Dobrze, zatem co mam robić? – zapytał, rzucając
kobiecie pytające i nieco podekscytowane spojrzenie.
– Siadasz
za mną – odpowiedziała siadając na przedzie długich sanek. –
I ty sterujesz, ja nie potrafię skręcać – wyjaśniła, wciskając
mężczyźnie sznur w dłonie, gdy tylko zajął wskazane przez nią
miejsce.
– Ale
ja nigdy tego nie robiłem – przypomniał.
– Wierzę,
że sobie poradzisz. – Oparła swoje plecy o jego klatkę
piersiową.
– To
ma jakiś silnik? – zapytał żartobliwie.
Cyntia
się roześmiała.
– Już
wiem! Należy odepchnąć się nogami, zgadłem?
– Właśnie
tak.
– A
co gdy ulegniemy wypadkowi?
– Liczę,
że zapewnisz mi miękkie lądowanie.
– Mam
służyć za amortyzacje podczas upadku?
– Zawsze
lepsze spotkanie z tobą niż z twardą ziemią.
– Dobrze,
zatem trzymaj się.
Hektor
odepchnął się nogami na tyle mocno, że dosłownie wyskoczyli z
początku wzgórza, a prędkość jaką osiągnęli, przekroczyła o
dużo prędkość jaką Cyntia pamiętała z dzieciństwa. Pewnym
było, że nie zdążą wyhamować przed rozpoczynającym się
laskiem pełnym drzew. Hektor objął Cyntie jedną ręką, ściskając
swoją dłonią jej drobne ramie. Przy samym drzewie zakręcił
sankami na tyle ostro, że przewaliły się na bok, a oni wylecieli i
znaleźli się dobry metr od drewnianego pojazdu.
– Zrobiłeś
to specjalnie – zarzuciła Hektorowi, leżąc na nim plecami.
– Przecież
chciałaś na mnie wylądować, czyż nie? – zapytał z
rozbawieniem, leżąc na zimnej ziemi pokrytej białym puchem.
Cyntia
zmieniła pozycję, odwróciła się przodem do mężczyzny, oparła
swoje drobne łokcie na jego masywnej klatce piersiowej i sprawiła,
że ich usta znajdowały się dosłownie centymetr od siebie. Hektor
pokonał ten nic nieznaczący dystans i musnął delikatnie swoimi
wargami usteczka dziewczyny. Kiedy Cyntia otworzyła się na ten
pocałunek, poczuła dłoń Hektora znajdującą się w okolicy jej
karku, a potem palce wplatane w jej włosy. Pocałunek stał się
intensywniejszy. Mężczyzny klatka piersiowa unosiła się i opadała
w takim tempie, że wskazywała wyraźnie na jego niemiarodajny
oddech. Cyntia poczuła zaangażowanie, na tyle silne, że zaczęła
dominować, przyciskając swoje usta jak najbardziej do warg
Rodrigeza. Mężczyzna jednak w końcu się oparł jej wdziękowi,
położył głowę na mokrym i zimnym śniegu, by choć trochę
ochłonąć.
– Przepraszam,
nie powinienem był – zaczął.
– Przepraszam,
bo nie powinnam była, ale… – Zbliżyła ponownie swoje wargi do
jego. – Nie mogę się powstrzymać – dokończyła i pocałowała
Hektora ponownie.
W
tamtym momencie mężczyzna postanowił wyjść na prowadzenie i
podparł się na łokciach. Jedną swoją dłoń położył na
przedramieniu kobiety i delikatnie pchnął, by opadła plecami na
ziemię. Przez cały ten czas nie odrywał od niej ust. W końcu to
on znalazł się nad nią i to on panował nad intensywnością ich
pocałunków. Dzięki temu czuł się bezpieczniej i miał pewność,
że z powodu namiętności nie posuną się za daleko. W końcu
zaprzestał całować dziewczynę. Wstał i podał jej rękę.
Podniósł ją na równe nogi jednym szarpnięciem.
– Wracamy,
przemarzłaś na kość – polecił i wyjaśnił swoją motywacje. –
Ja wezmę sanki. – Chwycił za sznureczek i pociągnął drewniany
pojazd. – Wsiadaj.
– Wciągniesz
mnie na samą górę? – zapytała zaskoczona.
– Szczerze
to nie wiem czy właściwie zmierzyłem siły na zamiary, ale liczę,
że docenisz chęci, nawet jeśli mi się nie uda – odpowiedział,
po dokładniejszym przyjrzeniu się górce na jaką muszą się
dostać.
Cyntia
bez wahania zajęła miejsce, a Hektor wziął duży rozbieg, by
szybciej znaleźć się u szczytu wzgórza.
Rodrigez
otworzył drzwi przed panienką Montenegro i pozwolił jej jako
pierwszej wejść do środka. Sanki pozostawił przed kamieniczką i
rozpoczął rozbieranie się z mokrych ubrań. Dziewczyna podała mu
swoją pelerynę. Odwiesił ją na srebrny, stojący wieszak i bez
słowa wszedł do kuchni. Wyjął wielkie garnki, napełnił je wodą
i położył na murowanej kuchence.
– Co
robisz? – zapytała, wchodząc za nim do pomieszczenia.
– Ciepłą
herbatę i ciepłą kąpiel. – Zaszedł ją od tyłu i objął,
przyciskając do swojej klatki piersiowej tak mocno jak się tylko
dało. Pocierał swoimi dłońmi jej ramiona. – Jesteś skostniała,
musisz się rozgrzać.
– U
ciebie? – zapytała zaskoczona, odwracając się do niego twarzą.
Ciągle
delikatnie pocierał jej ramiona po przez ciepłą narzutę z wełny,
co jakiś czas jednak jego palce wkradały się pod nią.
– W
wannie – objaśnił. – Nie martw się, zapewnię ci należytą
prywatność. Napełnię tylko wannę wodą i zniknę dopóki się
nie osuszysz.
– Dlaczego
uważasz, że się zmartwiłam?
– Jesteś
bardzo młoda, Cyntio – odpowiedział, jednocześnie pozbywając
się mokrej koszuli.
Dziewczyna
podeszła, położyła swoją dłoń na jego klatce piersiowej i
pogładziła futerko jakie się tam znajdowało. Hektor stał
nieruchomo, jakby bał się wykonać jakikolwiek krok, a ona tak
sunęła po jego owłosieniu aż dobrnęła do pępka. Mężczyzna
zacisnął zęby i po minie można by wnioskować, jakby coś go
bolało. Nagle zrobił krok w tył, odwrócił się do Cyntii
plecami.
– Zaparzę
herbatę – wyjaśnił.
Po
tych słowach zasiadła na krześle przy stole i obserwowała jego
poczynania. Zdawało jej się, że trzęsą mu się ręce. Na to
wszystko pojawiła się Laura, jak zwykle uśmiechnięta od ucha do
ucha.
– Herbatki
bym się napiła – zakomunikowała.
– Poproś
kucharza, albo pokojówkę.
– Hektor,
przecież i tak robisz – zaczęła Cyntia i otworzyła szeroko oczy
ze zdziwienia.
– Tak,
ale nam.
– Coś
się stanie jak zrobisz jeszcze jedną? – zapytała, całkowicie
nie rozumiejąc o co jemu może chodzić.
– Tak
Cyntio, bo nie będę usługiwał komuś kto mnie notorycznie
okłamuje.
– Ja
cię wcale nie okłamuję! – wykrzyknęła Laura.
Mężczyzna
do niej podszedł, zbliżył się na krok, a ona zrobiła dwa do
tyłu, w końcu przed cofaniem się przeszkodziła jej futryna i
zamknięte drzwi. Hektor uśmiechnął się złowieszczo, wyciągnął
prawą dłoń przed siebie.
– Oddaj
– polecił.
– Ale
ja…
– Nie
kłam – ciche polecenie, ale na tyle groźne, że zarówno Cyntię
jak i Laurę przeszedł dreszcz.
– Nie
mam nic! – wrzasnęła i już miała się przecisnąć i zniknąć
u siebie, gdy brat brutalnie chwycił za jej ramie i spojrzał w
oczy.
– Na
pewno – zapytał wymownie i zacisnął swoje palce nieco mocniej na
jej drobnej rączce.
– No
dobra, już, starczy. Położę w szufladę biurka w twoim gabinecie!
– krzyknęła wyszarpując się z jego uścisku i pognała na górę.
– Przesadzasz
– zaczęła Cyntia. – Nie znam osoby, której palenie by
zaszkodziło.
– Jest
na to stanowczo za młoda.
– A
ty palisz? – postanowiła dopytać.
Hektor
chwycił za metalowe rączki garnka, oczywiście uczynił to po przez
ścierkę, by się czasami nie poparzyć. Skierował kroki na górę
w stronę swojej sypialni.
– Czasami
– odpowiedział, odwracając głowę w tył. – Chodź ze mną –
polecił.
Cyntia
bez słowa wstała i poczłapała za Rodrigezem aż do łazienki.
Obserwowała jak mężczyzna wlewa wrzątek do dużej wanny, a potem
odkręca kurki i sprawdza temperaturę wody.
– Jakby
była za gorąca, to…
– Poradzę
sobie – odpowiedziała gdy już się odwrócił. – Ale mógłbyś…
– Czy
co bym mógł?
– Sukienka,
ma guziki na plecach – wyjaśniła.
– Oczywiście.
– Obszedł dziewczynę, by stanąć za jej plecami. Pusty garnek
postawił na podłodze i zajął się rozpinaniem odzienia Cyntii.
Robił to niezwykle delikatnie, jakby starał się ze wszystkich sił,
nie dotykać jej nagiego ciała.
Cyntia
niespodziewanie sprawiła, że ramiączka sukni zaczęły powili
opadać i zsuwać się z jej ramion. Hektor wykonał krok w tył i
odwrócił się do niej plecami.
– Dalej
myślę, że już sobie sama poradzisz. – Zamierzał wyjść, ale
zatrzymała go w półkroku.
– Hektorze.
– Tak?
– Nadal na nią nie patrzył. Słuch jednak go nie zwodził, więc
doskonale słyszał jak suknia Cyntii opadła na ziemie.
– Czy
mogę prosić cię o to byś przyniósł mi herbatę? – zapytała.
– Pozostanę w halce – dodała pośpiesznie.
– Oczywiście.
Ile słodzisz?
– Dwie
płaskie.
Hektor
nachylił się po garnek, wziął go z sobą, by po chwili wrócić z
filiżanką herbaty. Kiedy wchodził do łazienki spodziewał się,
że Cyntia będzie na niego czekała w skąpym ubraniu przy wannie, a
nie naga w niej. Zawiódł się, bo młoda kobieta leżała w ciepłej
wodzie i pocierała swoje ciało żółtą gąbką. Zmrużył więc
oczy, okazując w ten sposób swoje niezadowolenie. Miał też lekko
rozwarte usta, jakby zastanawiał się co powiedzieć. Wszedł i
położył filiżankę z podstawkiem na taborecie. Nachylił się do
wanny, tuż nad dziewczyną.
– Czy
czegoś jeszcze sobie panienka życzy?
– Ciebie
– odpowiedziała prosto w oczy.
– Tego
nie ma w karcie menu, panno Montenegro – odrzekł nieuprzejmym
tonem, ze złością uderzył dłonią w wodę tuż przy jej nodze,
przez to lekko zachlapał łazienkę, odwrócił się na pięcie i
wyszedł czym prędzej.
Cyntia
pomimo odrzucenia i łez w oczach, które pojawiły się właśnie z
tego powodu, postanowiła nie dać za wygraną. Czuła, że jest to
jej jedyna szansa, by wrobić Hektora w to dziecko. Sądziła, że
kolejnej takiej okazji już nie będzie, dlatego wyszła z wanny,
otuliła lekko osuszone ciało wyłącznie halką i to takką, która
miała wiązania z boku, tym razem oczywiście były one rozwiązane.
Poszła do pokoju pana Rodrigeza. Nie zastała go tam, dlatego
skierowała swoje kroki do gabinetu. Nie chciała być niekulturalna
więc zapukała.
– Wejść
– usłyszała.
Hektor
myślał, że przyszła jedna z pokojówek, albo lokaj, ewentualnie
Laura. Nawet nie spojrzał w stronę drzwi. Stał na środku, już w
pełnym ubraniu, z lekko wilgotnymi od zabawy na śniegu włosami i
czytał jakiś dokument.
– To
ja – rzekła delikatnie Cyntia i nieśmiało zrobiła jeszcze jeden
krok w przód.
Hektor
odwracał się pytając:
– Już
skończyłaś? Mam nadzieję, że kąpiel była… – W tamtym
momencie dostrzegł, że kobieta jest niemal naga. Natychmiast
odwrócił się do niej tyłem, przetarł twarz dłońmi. – Choler
– zaklął. – Wróć ubrana – polecił.
Cyntia
ani trochę nie rozumiała takiej reakcji. Wykonała jeszcze jeden
krok w jego kierunku. Z jednej strony nie chciała mu się narzucać,
z drugiej nie chciała by miał na tyle silną wolę, by móc
odmówić.
– Czy
coś nie tak? – zapytała przemiłym głosikiem.
Hektor
odwrócił się w jej stronę, chwycił ją za ramie i w mniej niż
sekundę, brutalnie przystawił plecami do ściany.
– Cyntio,
powiem to tylko raz i nie chciałbym się powtarzać. – Przychylił
się, ciągle ściskając jej drobną rączkę w swoim stalowym
uścisku. – Masz w tej chwili się ubrać, odwiozę cię do domu.
– A
jeśli nie? – zapytała, wspinając się na palcach, by dosięgnąć
swoimi usteczkami jego dolnej wargi.
Hektor
podniósł jednak głowę do góry, by jej to uniemożliwić.
– Przestań,
por favor. – Brzmiał jakby go coś bolało.
– Hektor…
– Cyntio!
– warknął. Po raz kolejny się do niej nachylił. Zacisnął
mocno szczęki, by po chwili je otworzyć i powiedzieć: – Jeszcze
moment i zapomnę, że jestem dżentelmenem.
– I
co wtedy zrobisz? – prowokowała, kokieteryjnie się uśmiechając.
– Przyłożę
ci. – Powaga w jego głosie podziałały na nią jak kubeł zimnej
wody. Wydała się być przerażona po usłyszeniu tych słów.
– Przecież
mówiłeś, że nigdy nie uderzyłbyś kobiety – przypomniała.
– Tak,
dokładnie tak mówiłem, że nigdy nie uderzyłbym kobiety, ale ty
się teraz nie zachowujesz jak kobieta, a jak ladacznica. – Puścił
jej ramię, odwrócił się do niej tyłem i podszedł do biurka. –
Ubierz się, poproszę Roberta, by cię odwiózł. – Powrócił do
przeglądania dokumentów, podczas kiedy Cyntia ocierała łzę z
policzka.
Obszedł
biurko i zasiadł za nim dopiero, gdy kobieta opuściła jego
gabinet, a on usłyszał odgłos zamykanych drzwi. Podniósł
słuchawkę telefonu i wybrał połączenie do pokoju służby.
– Tak,
panie Rodrigez? – zapytał lokaj.
– Proszę
powiedzieć Robertowi, by odwiózł panienkę Montenegro do jej domu.
– Czy
coś jeszcze panie Rodrigez?
Hektor
rozejrzał się po pokoju, dostrzegł pogrzebacz kominkowy.
– Tak,
proszę przysłać pokojówkę do mojego gabinetu. Stłukł się
wazon. – Rozłączył się, wstał od biurka i schylił po
pogrzebacz. Następnie podszedł do stolika, na którym umiejscowione
były kwiaty w porcelanowym wazonie. Uderzył pogrzebaczem w
porcelanę ze złością i tak dużą siłą, że wazon rozpadł się
na maleńkie kawałki. Odnalazł w szufladzie biurka papierośnice
siostry, wyjął z niej jednego papierosa, odpalił i podszedł do
okna, chowając srebrną papierośnicę w wewnętrzną kieszeń
marynarki.
– Ja
oszalałem – przemówił z niedowierzaniem do samego siebie.
William
leżał na jednoosobowym łóżku z kompresem na czole i zakrwawionym
bandażem na ramieniu. Lekarz właśnie wychodził z jego pokoju,
pozostawiając przy jego łóżku zapłakaną kobietę, mającą
około czterdziestu lat. Miała zmarszczki na twarzy i zniszczone
dłonie od ciężkiej pracy.
– Pan
wie, że nie mamy z czego panu zapłacić? – zapytał starszy
mężczyzna lekarza, gdy ten stał już w przedpokoju skromnego,
dwupokojowego mieszkanka.
– Wiem,
ale pan Montenegro obiecał pokryć każdą należność, zarówno za
leki, jak i moje wizyty.
– Proszę
mu podziękować. Pomimo, że nas wyrzucił okazał się być dobrym
człowiekiem.
– Tak,
Julian, mój przyjaciel, bez wątpienia jest dobrym człowiekiem.
Ponadto czuje się bezpośrednio odpowiedzialny za zakażenie, które
wdarło się do rany pańskiego syna. Zardzewiała kula, która
trafiła chłopca pochodziła z jego broni. Będę odwiedzał państwa
co kilka dni i sprawdzał czy William powraca do zdrowia.
– Dziękuję.
– Mężczyzna uścisnął dłoń lekarza i zamknął za nim drzwi.
– Co z nim, lepiej? – pytanie skierował do swojej żony, zaraz
gdy wkroczył do pokoju.
– Przebudził
się, na krótką chwilę. Wspominał o Cyntii.
– Trzeba
mu ją wybić z głowy, zanim naprawdę ktoś go zabije.
– Eryku,
ale on ją kocha. Z miłością nie wygrasz.
– Chyba
z głupotą! – warknął i uderzył pięścią o stół.
– Przestań,
Willi potrzebuje teraz spokoju.
– Spokoju?!
On potrzebuje spokoju? Przez niego straciliśmy ładne mieszkanie i
porządną, nieciężką pracę, ale to on potrzebuje spokoju,
jakżeby inaczej. – Eryk wyszedł z pokoju syna trzaskając
drzwiami.
– Nie
zależy ci na własnym synu! – krzyknęła za mężem kobieta.
Nawet odważyła się za nim pójść.
– Zależy.
– Nie
chcesz aby był szczęśliwy.
– Czasami
trzeba dokonać wyboru, czy chce się widzieć dziecko zakochane, ale
martwe i w trumnie, czy nieszczęśliwe, ale żywe. Ja wolę by był
cały i zdrów, a nie uganiał się za śmiercią. Koniec tematu, jak
wróci do zdrowia będzie ze mną łowił ryby, może pracą wybije
się mu tę dziewuchę z głowy.
Hektor
wypełniał ważne dokumenty, podczas gdy służąca zamiatała
stłuczoną przez niego w drobny mak pokojową ozdobę.
– Panie
Rodrigez. – Blondyn wszedł do gabinetu swojego pracodawcy. Na
głowie miał czapkę szofera.
– Słucham,
Robercie.
– Panienka
Montenegro odmówiła, nie chciała abym odwoził ją do domu.
– Czeka
na dole? – zapytał, zrywając się jednocześnie na równe nogi.
– Nie,
poszła sama, na piechotę – odpowiedział.
Brunet
nie namyślał się długo. Chwycił za marynarkę, oraz dodatkowe
kluczyki i wybiegł z kamienicy. Zasiadł za kierownicą samochodu.
Jechał powoli rozglądając się na boki. W końcu dojrzał Cyntię.
Przyśpieszył tylko po to, by zrównać z nią tempo, ale ta zdawała
się nie zwracać na niego uwagi. W końcu nie wytrzymał i zajechał
jej drogę. Bez słowa ominęła jego samochód i ruszyła dalej,
przed siebie. W końcu Hektor otworzył drzwi i zapytał:
– Mogłabyś
wsiąść?
Nie
odpowiedziała.
– Cyntio,
temperatura jest na minusie, bądź rozsądna. – Wysiadł z
samochodu, wyprzedził ją. Ponownie wyminęła go bez słowa. –
Przeziębisz się, a ja będę czuł się winny! – krzyknął za
nią. Przyśpieszył kroku, by ją dogonić. Chwycił za ramię. –
Nie pozwolę byś się pochorowała, zdrowie jest najważniejsze.
– Puść
mnie! – warknęła i usiłowała się wyszarpnąć.
Usłuchał
jej i zwolnił uścisk.
– Będę
całą drogę milczał. Nie odezwę się ani słowem, przysięgam.
Daj się tylko odwieź do domu.
– Nie
mam ochoty.
– Cyntio,
por favor. – Ponownie ją wyprzedził i zaszedł jej drogę, choć
szczerze miał już dość tej nieudanej zabawy w ganianego. – Nie
puszczę cię samej. Zaczyna się ściemniać, poza tym jesteś po
kąpieli, a na dworze jest zimno. Wsiądź w tej chwili do samochodu!
– nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy jego głos podniósł się
na tyle, że zamienił się w krzyk.
– A
jeśli nie wsiądę to co? Zabierzesz mnie siłą? – Wyraźnie mu
się postawiła.
– Tylko
jeśli będzie trzeba – wyjaśnił warkliwym tonem.
– Nie
masz prawa! – zaprotestowała, gdy postanowił nie zwlekać,
chwycił ją za ramie i szarpnął w tył.
– Mam
obowiązek – wyjaśnił już nieco spokojniej, choć nadal był
zdenerwowany. Otworzył przed kobietą drzwi. – Wsiądź –
polecił wymownie.
Cyntia
uniosła sukienkę delikatnie w górę, zajęła miejsc i postanowiła
całą drogę się nie odzywać, ani nie patrzeć na Hektora
Rodrigeza.
Panienka
Montenegro wysiadła z samochodu i pożegnała się trzaśnięciem
drzwi samochodowych. Następnie trzasnęła drzwiami wejściowymi, a
potem tymi od swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i zaniosła
płaczem. Jej stan nie uszedł uwadze starszej siostry.
Julia
zapukała delikatnie, następnie bez zaproszenia wtargnęła do
pokoju Cyntii.
– Co
się wydarzyło? – zapytała delikatnym głosikiem, choć takiego
dobrotliwego tony nie miała w zwyczaju. Usiadła na łóżku i
odgarnęła niesforny kosmyk włosów z policzka siostry.
– On
mnie nie chce. Rozumiesz to? Nie chce mnie, odrzucił, potraktował
jak szmatę! – Łzy lały się po jej policzkach niczym woda z
wodospadu.
Julia
z początku nie rozumiała o czym jej siostra mówi, ale po chwili
zrozumiała, że chodzi o Hektora. Była jednak zaskoczona, bo nie
rozumiała jak to możliwe, że Rodrigez nie uległ. Dlaczego?
Przecież wydawał się być Cyntią zainteresowany.
– Niemożliwe
– skwitowała.
– Właśnie,
a jednak możliwe.
– Może
coś poszło nie tak?
– Robiłam
wszystko co mogłam, a on nie chciał nawet na mnie patrzeć.
– Może
jest wiesz… chory?
– Chory?
Sądzisz, że nie chciał mnie zarazić? – zdziwiła się i nawet
wykrzywiła przy tym pytaniu twarzy.
– Nie,
nie chory w tym znaczeniu. Bo pomyśl... on ma dobry kontakt z
kobietami, gorszy z mężczyznami, jest szarmancki i niezwykle
delikatny, a nawet wrażliwy na sztukę. Może on nie lubi kobiet.
– Zapewniam
cię, siostro, że nie jest chory w ten sposób. Na pewno nie.
– Skąd
ta pewność?
– Bo
to niemożliwe.
– Sprowadził
się znikąd, jest tajemniczy i jest kawalerem. W jego wieku powinien
być już żonaty od co najmniej pięciu lat.
– Przecież
nawet nie wiesz ile on ma lat! – Cyntia wstała podirytowana i
przeszła się do pokoju, by znaleźć sole trzeźwiące, bo czuła
jak robi jej się coraz słabiej i ciemnieje przed oczami.
– Ale
mam dobry wzrok i potrafię oszacować...
– Julio,
on mnie pocałował. Całował jak mężczyzna, znacznie mocniej niż…
– William?
– dokończyła za siostr.ę
– Tak.
Hektor całował pewniej, bardziej stanowczo.
– Całowaliście
się jednak, więc co się stało, że nie przeszliście o stopień
wyżej?
– Nie
wiem. Zrobił mi kąpiel, rzekomo bym się ugrzała. Uznałam, że to
taka wymówka z jego strony, by zobaczyć mnie nago, ale nie, okazało
się, że on po prostu jest opiekuńczy i troskliwy.
– Jedno
drugiemu nie wadzi. Można być troskliwym i namiętnym za razem.
– Widocznie
u niego nie można. – Cyntia nie mogła odnaleźć soli
trzeźwiących, więc otworzyła szerzej okno i wpuściła chłodne
powietrze do wnętrza pokoju.
– Było
trzeba się czymś zamówić. Nie wiem, może ciepłą herbatką.
– Wyobraź
sobie, że próbowałam i tak. Powiedział, że jego nie ma w karcie
dań.
– Łajdak
– wyakcentowała Julia. – I co zrobiłaś? Dałaś mu w twarz?
Zignorowałaś?
– Wyszłam
z wanny i poszłam niemal naga do jego gabinetu.
– Nie?
– Tak.
– Nie!
– Julia się załamała. – Cyntio, ty go miałaś kokietować, a
nie się przed nim obnażać.
– A
co miałam zrobić jeśli sam nie chciał mnie obnażyć!
– Z
pewnością nie powinnaś chodzić w negliżu po jego domu. Tam już
zapewne jest służba. Wiesz coś ty narobiła?
– No
co?
– Zachowałaś
się jak…
– No
jak? Jak się zachowałam twoim zdaniem!? – wrzasnęła i spojrzała
na siostrę z pretensją wypisaną na całej twarzy.
– Jak
desperatka.
– To
delikatne określenie. On nazwał mnie ladacznicą.
– Nie…
– Ależ
tak.
– Wiesz
co? Nic się nie martw. – Julia podeszła do Cyntii i położyła
swoje dłonie na jej ramionach. – Może ty po prostu jeszcze nie
wiesz jak z nim postępować.
– Tego
na pewno nie wiem. Jest dziwny.
– Dziwny?
– Tak.
Jest dziwaczny – odpowiedziała dziewczyna i oddaliła się od
siostry. Oparła pupę o parapet i patrzyła w piwne oczy Julii.
– Dlaczego
uważasz, że jest dziwny?
– Niby
nie dał mi powodów bym tak uważała. Zawsze był kulturalny, z
wyjątkiem tego choler, które powtarza gdy jest w emocjach.
Był uprzejmy, przyzwoity, po prostu dobry, ale ten głos i wzrok,
gdy się zdenerwuje… wtedy przechodzą mnie dreszcze…
– Podniecenia?
– przerwała z nadzieją.
– Strachu.
– Boisz
się Hektora?
Cyntia
pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem. Zbierała myśli,
szukała odpowiedniego argumentu i odpowiedzi na zadane pytanie.
– Czasami
– odrzekła z przekonaniem i wyraźnym przygaszeniem.
– To
niedobrze. Jednak nie mamy innego kandydata na ojca dla twego
dziecka.
– Hektor
także nie zgłosił swojej kandydatury – przypomniała.
– Jednak
został przez nas wybrany. Przecież ci się podoba, prawda?
– Tak.
Co prawda to nie jest William, ale…
– Przestań
o nim myśleć. Trzeba wymyślić jak podejść Hektora. Jeśli mam
coś radzić, to Hektora musimy uważać za mężczyznę, a nie
chłopca i tak go też traktować. Mężczyźni wolą zdobywać
niżeli być zdobywani.
– To
dlaczego zdobywca podwinął ogon i uciekł?
– Nie
wiem, może się przestraszył, albo zbytnio na niego naciskałaś? –
Julia wzruszyła dwukrotnie ramionami.
– Sama
mówiłaś, że mam go nieco przycisnąć.
– Tak
mówiłam, bo nie mamy czasu i sama o tym najlepiej wiesz. Jednak
mówiłam trochę przycisnąć, ale ty jak zwykle nie znasz
umiaru.
– Dobrze,
od teraz słucham twoich rady, tylko i wyłącznie. Co mam zrobić?
– Przede
wszystkim uświadomić sobie, że przy Hektorze nie możesz
zachowywać się jak przy Williamie, bo Hektor od lat nie jest już
chłopcem.
– William
zachowywał się jak mężczyzna, a nie chłopiec.
– Być
może, ale zaraz po tym utracił swoją męskość bezpowrotnie,
zachowując się jak szczur, uciekający z pokładu statku, gdy
statek idzie na dno.
– Nie
mówmy o Willim. Myślisz, że powinnam przeprosić Hektora?
– Nie.
Powinnaś na niego poczekać. Jeśli mu zależy, to sam przyjdzie.
– A
co jeśli nie przyjdzie?
– To
znaczy, że nie jest ciebie wart.
– Albo
ja jego.
– Nie
samobiczuj się. To nie twoja wina. Poza tym zaufaj starszej
siostrze, on przyjdzie.
– A
co gdy już przyjdzie?
– Bądź
taką jaką lubi gdy jesteś. Delikatną, subtelną, ale nieco
zasmuconą.
– A
co dalej?
– Dalej
to daj jemu się wykazać. Pójdę sprawdzić do robi Edward. Chcesz
może soku z kuchni?
– Tak,
z chęcią.
Julia
właśnie wracała z sokiem, gdy natrafiła na Hektora,
rozmawiającego z jednym z kelnerów. Chciała czmychnąć obok
mężczyzny niezauważona, ale odwrócił się gdy była akurat przy
nim.
– O,
Julia. Witam. – Uśmiechnął się ciepło.
– O,
Hektor. Co tu robisz? – Była zmieszana, co nie uszło jego uwadze.
– Szukam
twej siostry.
– Myślałam,
że ją przywiozłeś i odjechałeś.
– Tak,
przywiozłem i odjechałem, ale wróciłem. Dziękuje, Sewerynie,
przygotuj wszystko tak jak prosiłem, na wpół do ósmej. – Hektor
odprawił kelnera i odwrócił się całkowicie w stronę Julii.
Dopiero wtedy kobieta zauważyła bukiet kwiatów w jego lewej dłoni.
– Cyntia jest u siebie? – zapytał.
– Tak.
Właśnie niosłam dla niej sok…
– Ja
zaniosę – przerwał z uśmiechem i zabrał wysoką szklankę z
pomarańczową cieczą z dłoni Julii.
– Hektor,
zaczekaj! Po co do niej idziesz?
– Doceniam
twoją troskę o siostrę, ale to w jakim celu chcę się z nią
zobaczyć już nie jest twoją sprawą – odpowiedział z błyskiem
pewności w oczach i w szybkim tempie pokonał stopnie schodów.
Kiedy
Hektor wszedł do pokoju Cyntia nadal stała przy oknie. Patrzyła w
dal i wdychała chłodne powietrze, które wpadało przez uchylony
lufcik.
– Ja
nie wiem już sama co myśleć. Może to ze mną jest coś nie tak? –
żaliła się Cyntia myśląc, że do jej pokoju weszła Julia z
obiecanym sokiem. – Jeden ode mnie uciekł, drugi nie chciał
tknąć. To może zabrzmi zabawnie, ale ja naprawdę zawsze myślałam,
że jestem ładna. Może się pomyliłam?
– Masz
racje, pomyliłaś się – zabrzmiał dobrze jej znany baryton.
Z
początku samą siebie utwierdzała w przekonaniu, że ma omamy
słuchowe.
Hektor
odłożył kwiaty na stolik, a szklankę położył na parapecie,
jednocześnie stając za dziewczyną. Cyntia zerknęła na dłoń
mężczyzny, tę bez jednego palca. Wtedy miała już pewność, że
to on.
– Jak
już mówiłem. – Chwycił dziewczynę za ramiona i obrócił
przodem do siebie. – Myliłaś się. Ty nie jesteś ładna. Cyntio,
ty jesteś piękna, naprawdę.
Hektor
pogładził kobietę po policzku wierzchem dłoni, lecz ta odepchnęła
jego rękę.
– Wyjdź
stąd! Nie wiesz, że należy pukać!?
– Nie
złość się, było otwarte – odpowiedział, zupełnie nie
rozumiejąc o co jej chodzi.
– Nie
dla ciebie!
– Daj
mi się chociaż wytłumaczyć.
– Powiedziałeś
już wszystko co miałeś do powiedzenia. Jestem piękna, ale
niewystarczająco piękna dla pana Rodrigeza. Z resztą nazwałeś
mnie dziwką, nie pamiętasz? Wyjdź!
– Nie
nazwałem cię…
– Wyjdź!
– Wskazała dłonią na drzwi.
– Cyntio,
ja naprawdę rozumiem twoje oburzenie, ale daj mi się wytłumaczyć.
– Dobrze,
tłumacz – syknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego, że on nigdy
nie da za wygraną. Chwyciła się za biodra dłońmi i wyczekiwała
jego słów.
– Dziękuję
za pozwolenie. – Schował prawą dłoń do kieszeni.
– Byle
szybko – uprzedziła. – Co chcesz mi powiedzieć? Że jestem
piękna ale nie w twoim typie? Że jestem ładna, ale ty masz inny
gust? No dalej, proszę, mów. Zniosę wszystko i będziemy mieli już
wyjaśnione.
Hektor
spojrzał na podłogę, pokręcił głową i to kilkakrotnie, jakby
zbierał myśli.
– Czemu
nic nie mówisz!? – krzyknęła na niego.
– Czekam
aż ty skończysz. Wychowano mnie z poszanowaniem dla kultury, nie
chciałbym więc przerywać kobiecie.
– Jesteś
w tej chwili bezczelny, bo wcześniej przerwałeś mi nieraz.
– Być
może, ale nie w takiej sytuacji. Skończyłaś już? Już mogę?
– Proszę
– wydała polecenie w niezwykle zrezygnowany, ale jednocześnie w
nieobojętny sposób.
– Nie
jesteś ładna, jesteś piękna. Nie jesteś w moim typie, bo jesteś
o wiele lepsza niż mój typ. Nie odrzuciłem cię, nie chciałem
jedynie się spieszyć, dlatego, że cię szanuję. Z kwiatami możesz
zrobić co uważasz za słuszne, albo je wywalić, albo wstawić do
wazonu. Nie będę zabierał ci więcej cennego czasu. – Odwrócił
się na pięcie i wyszedł. Doskonale wiedział, że Cyntia za nim
wybiegnie.
– Hektor!
Hektorze, zaczekaj!
Przystanął
w pół kroku na szerokim korytarzu, wyłożonym czerwonym dywanem.
Odwrócił się nieśpiesznie do kobiety. Pokonał szybko dystans
jaki ich dzielił i wbił się swoimi wargami w jej delikatne usta.
Chwycił kobietę pod pośladkami, wykonał z nią w ramionach kilka
obrotów, a ona wplatała dłonie w jego włosy, jakby chciała
zatrzymać go na dłużej przy sobie. Hektor jednak odchylił głowę
do tyłu, przerywając te chwilową namiastkę namiętności. Nie
postawił Cyntii na ziemi, a wraz z nią zaczął pokonywać kolejne
stopnie schodów.
– Dokąd
mnie niesiesz?
– Chciałbym
panienkę lepiej poznać, panno Montenegro. Zapraszam więc panienkę
na kolacje, dziś wieczorem, o godzinie… – Udał zamyślonego. –
Ta godzina właśnie wybiła. – Postawił kobietę dopiero, gdy
znaleźli się przed drzwiami prowadzącymi na taras.
Taras
był pięknie ozdobiony, dosłownie tysiącem świec. Gruby, puchowy
płaszcz Cyntii był już przygotowany i wisiał na wieszaku zaraz
przy drzwiach.
– Załóż,
jest mróz – wyjaśnił, pomagając kobiecie się ubrać.
Cyntia
patrzyła na tace, z których para unosiła się pomimo przykrycia.
Niewielki, okrągły stół i dwa krzesła otulone czerwonymi
narzutami dały jej do myślenia.
– Nie
wierzę, że sam to przygotowałeś.
– Ja
to wymyśliłem. Przygotowanie to robota służby, twojej służby.
– Mój
ojciec się na to zgodził? – Cyntia nie dowierzała.
– Nie,
ale twoja matka wyraziła zgodę. Pozwolisz? – zapytał wyciągając
lewą dłoń w jej kierunku.
Ujęła
ją bez słowa.
– Uznałem,
że powinniśmy więcej czasu spędzać razem, rozmawiać, poznawać
się. Myślę, że kolacja jest odpowiednim krokiem na przód. –
Odsunął przed kobietą krzesło i pomógł jej zająć miejsce.
Jeden
z kelnerów znalazł się przy nich by usługiwać im przy stole,
jednak Hektor odprawił go zaraz po podniesieniu przykrywki.
– Dziękujemy
Sewerynie – zwróciła się uprzejmie Cyntie do kelnera.
– Nie
ma za co, Cyntio.
– Ze
wszystkimi służącymi jesteś po imieniu? – zapytał lekko
podirytowany Hektor.
– Co
się stało? Wydajesz się rozgniewany?
– Nie
gniewam się. – Opanował się niemal w ostatniej chwili. –
Jednak uważam, że muszą być jakieś granice.
– Zapewne
masz racje, ale zrozum mnie. Ja się wychowałam z tymi ludźmi. Gdy
przyszli do pracy byłam dzieckiem…
– Wydaje
mi się, że już dorosłaś i nie wypada, by twoi pracownicy
zwracali się do ciebie per ty.
– Obiecuje,
że postaram się to zmienić, ale proszę byś ty zmienił w tej
chwili ton.
– Naturalnie
– przyznał jej racje spuszczając wzrok. – Przepraszam.
– Hektor.
Nie rozumiem. Przed godziną mnie odrzuciłeś, a teraz organizujesz
to… – wskazała dłonią na stół.
– Musiałem
wszystko przemyśleć. Nie kryję, że potrzebowałem czasu. Nadal go
potrzebuje.
– Zatem
ta kolacja nie jest wstępem do miłej rozmowy o nas, mam racje?
– Nie,
nie masz racji. Ja właśnie chcę pomówić o nas. Chcę byś
wiedziała, że do tego kraju przyjechałem po spokój, po
odpoczynek, ale zjawiłaś się ty.
– Utrudniłam
twoje życie, jakże mi przykro z tego powodu.
Hektor
uśmiechnął się krzywo.
– Jesteś
zdenerwowana, Cyntio. Nie dajesz mi wyjaśnić. Unosisz się.
– Unoszę
się? Nie zauważyłam. Najczęściej to ty tego nie zauważasz i
najczęściej to ty się unosisz. Cóż, raz jest inaczej. –
Uśmiechnęła się, chwyciła za kieliszek wina i wzrokiem rzuciła
Hektorowi wyzwanie.
– Zmień
ton, Cyntio.
– Czyżby
ci się nie spodobał?
– Zmień
ton, powiedziałem, albo za moment wcale nie będziemy rozmawiali.
– To
ma być groźba?
– Nie,
Cyntio. Tylko delikatne przywołanie do porządku. – Sięgnął po
swój kieliszek i stuknął o ten, który ona trzymała w dłoni.
– Aż
strach pomyśleć jaki jesteś, gdy jesteś niedelikatny – wyznała
patrząc mu w oczy.
– Obyś
nigdy nie musiała się o tym przekonać. Twoje zdrowie.
– Zatem
moje zdrowie. – Tym razem to ona stuknęła swoim kieliszkiem o
kieliszek mężczyzny.
Obydwoje
wypili do dna. Hektor postanowił nałożyć na talerze.
– Umiem
się sama obsłużyć – przerwała mężczyźnie wykonywanie
czynności.
– Więc,
proszę, ty nakładaj. – Zabrał ręce ze stołu, jedną podparł
się na oparciu krzesła, a drugą położył na swoim kolanie.
Cyntia
napełniła swój talerz sałatką i daniem głównym.
– Powiedziałam,
że umiem siebie sama obsłużyć. Ty obsłuż się sam.
– Naturalnie,
nie ma najmniejszego problemu, przecież nie chcę z ciebie zrobić
służącej. – Zaśmiał się ironicznie. – Cyntio, czy już
skończyliśmy się wygłupiać, czy jeszcze nie masz dość tej
absurdalnej sytuacji?
– Jednego
dnia dałeś mi do zrozumienia, że ci się nie podobam, że dla
ciebie jestem ladacznicą oraz, że przerwałam ci twój spokój
swoim wtargnięciem do twojego życia. Co jeszcze chcesz mi
powiedzieć? Jak jeszcze chcesz mnie obrazić?
– Nie
chcę cię obrażać. Chcę ci powiedzieć, że od kiedy cię
poznałem pragnę nie mieć tego spokoju. Cyntio, ja nie byłem nigdy
wylewny w uczuciach, dlatego nie oczekuj ode mnie, że teraz taki
będę. Jesteś piękną kobietą i jak najbardziej jesteś w moim
guście, ale nie o tym chciałbym z tobą porozmawiać. Problem nie
tkwi w tobie lecz we mnie.
– Jesteś
chory? – wypaliła nagle, bo przypomniały jej się słowa Julii i
po prostu nie zdążyła ugryź się w język.
Hektor
przyglądał jej się zaskoczony. Zmarszczył brwi.
– Chory?
Na co? Skąd taki pomysł?
– Zapomnij
o tym pytaniu. Uznajmy, że nigdy go nie zadałam.
Roześmiał
się, widząc wyraźne zakłopotanie u panienki Montenegro.
– Zapewniam
cię, że jestem całkowicie sprawnym mężczyzną.
– Prosiłam
byś zapomniał o tym pytaniu – przypomniała, a jej policzki
nagle, bardzo wyraźnie się zarumieniły.
– Przed
godziną chciałaś mi się oddać, a teraz krępuje cię ten temat?
– Krępujesz
mnie ty, twój wzrok.
Hektor
po raz kolejny się uśmiechnął.
– Cyntio,
przecież przed godziną też na ciebie patrzyłem i widziałem o
wiele więcej.
Dziewczyna
odwróciła głowę w bok, by choć na trochę uciec od jego
spojrzenia.
– Proszą
cię, przestań.
– Dobrze,
nie będę cię zawstydzał, nie taki mam cel.
– Dziękuję
za twoją dobrotliwość – zakpiła w nerwach.
– Dziękuję
za twoje fochy.
– To
był sarkazm, zgadłam?
– W
rebusach i zagadkach nie masz sobie równych.
– Dlaczego
ze mną rozmawiasz w taki sposób?
– To
ty Cyntio narzuciłaś takie tempo i kierunek rozmowy. Sądziłaś,
że pozwolę ci stroić fochy, pozostając ci dłużnym? Cóż,
myliłaś się, intuicja cię zawiodła, albo po prostu mało mnie
znasz. Stawiam na to ostatnie. Mało się znamy i aby cokolwiek
między nami było, poza fascynacją i namiętnością, musimy zacząć
od poznania się.
– Chciałam
się poznawać z tobą przed godziną, ale mi odmówiłeś –
przypomniała.
– Tylko
i wyłącznie z przyzwoitości.
– Jak
mam to rozumieć?
– Chęci
to jedno, a to co należy to drugie. Gdybyśmy byli chociażby
zaręczeni, może wtedy bym się ugiął, ale jesteśmy parą
znajomych… może nawet parą przyjaciół. Z tego co mi wiadomo
przyjaciele z sobą nie spędzają nocy w jednym łóżku.
– Może
mam życzenie abyś był dla mnie kimś więcej?
– Może,
ale nie jestem od spełniania twoich życzeń i nigdy od tego nie
będę, nawet jako twój narzeczony – odpowiedział bardzo ostrym
tonem. – Jesteś bardzo młoda Cyntio i masz bardzo naiwną wizję
związku między dwojgiem ludzi. Ja wyzbyłem się już złudzeń.
Nie może być idealnie, nigdy tak nie jest.
– Dlatego
zamierzasz mi utrudniać?
– Ale
ja nie chcę niczego utrudniać. Informuje tylko, że nie każdy jest
taki jak twój ojciec.
– Co
masz nagle do mojego ojca? – niemal się oburzyła.
– Prócz
tego, że nie darzy mnie sympatią i jest na każde pstryknięcie
palców twojej matki, to chyba nic.
– Ty
nie byłbyś na pstryknięcie palców żony?
– Znasz
mnie już na tyle, by samej sobie udzielić odpowiedzi na postawione
pytanie.
– Oczywiście,
nie byłbyś i nie mam złudzeń. Widzę jaki potrafisz być. Zimny,
wyrachowany, bez uczuć.
– Obrażasz
mnie? – zapytał.
– Nie,
skądże? Ja tylko podkreślam twoje negatywne cechy charakteru.
– Nie
zapominaj o tych dobrych. Wszakże każdy człowiek ma zalety.
– Dostrzegam
twoje zalety, ale sam nakierowałeś mnie na wady. Do kogo masz teraz
pretensje?
– Do
nikogo, Cyntio. Jednak z miłej kolacji przeszliśmy do sprzeczki, ze
sprzeczki do kłótni, za moment wytworzymy karczemną awanturę.
– I
to z mojej winy?
– Z
mojej, bo nie umiem tego przerwać. Właściwie umiem, ale nie chcę.
– Nie
rozumiem – przyznała.
– Masywne
macie meble na tarasie? – zapytał z gniewem w oczach.
– Raczej
tak, ale nie rozumiem dlaczego o to pytasz i to w takim momencie. –
Cyntia wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
– Ponieważ
nie chciałbym, by na przykład stół załamał się pod siłą
mojego uderzenia.
– Zdenerwowałam
ciebie aż na tyle byś bił meble? – zapytała z wyczuwalną nutką
strachu w głosie.
– Jeszcze
nie, ale jesteś niezwykle blisko. Cyntio, ja naprawdę chcę
spokojnie porozmawiać, wszystko wyjaśnić, a nie się sprzeczać.
Nie bądź więc do mnie uprzedzona z powodu tej mojej jednej,
jedynej odmowy. Daj nam szanse, por favor. – Chwycił za butelkę
czerwonego wina i przybliżył ją do kieliszka, tego należącego do
kobiety. Coś jednak powstrzymało go przed napełnieniem. – Dasz
nam szanse, Cyntio? – Najwidoczniej oczekiwał pierw odpowiedzi.
Ten wstawiony początek gładko wprowadza powoli w wątek Susan bo tak to pojawiała się nagle nie wiadomo skąd. Fajnie, że jest więcej o Hektorze i Laurze - oni fajnie się sprzeczają, a przynajmniej na początku mieli interesujące dialogi i sprzeczki ;)
OdpowiedzUsuńHektor zaczyna tu pokazywać pomału swój wybuchowy charakterek, ale nadal zachowuje przy tym klasę. Tu raczej Cyntia zachowała się głupio, ale jeszcze ma swoje zdanie i potrafi o nie walczyć. Dobrze by było, żeby tego nie straciła wtedy będzie mniej wkurzająca :D
Początek bardzo fajny, wyjaśnia kim była ta cała Susanna.Jestem ciekawa jak bardzo zagraża Hektorowi i czego od niego chcę .
OdpowiedzUsuńHekt już tutaj pokazywał swoją groźną stronę dobrze,że Cyntia nie dała mu się tak do końca zdominować.
Podoba mi się początek. Jest ciekawy i rozpoczyna wątek Susany, nie ma tego przeskoku tylko gładkie przejście do nowych wydarzeń. Pojawiło się to czego mi wcześniej brakowało, czyli Susana rozpoznała Hektora, a ta zmiana, że Hektor nie jest oprawcą jej tylko jej siostry tylko wyjdzie na lepsze.
OdpowiedzUsuńDalej raczej bez zmian. Czyli na razie nuda. Chociaż Julia nadal jest super i niezwykle mi się podoba. Nie pasuje mi tylko moment o tym drugim prezencie (owocach) kiepsko to się czyta, bo schodzą na dół, nagle się urywa, po takim rozbudowaniu gdzie człowiek myśli, że ten wątek zostanie pociągnięty. A tu zaczyna się o trzecim prezencie, o którym jest bardzo krótko i ten ciągnie dalszą część. Jakoś tak gubię się w tym. Nie jest to źle zrobione, tylko tak jakoś łatwo się zamotać w tych prezentach.
Dopisany początek ujawnia więcej szczegółów dotyczących Susany, przynajmniej tego jak się pojawiła w domu Hektora razem ze swoją matką. I w tej wersji to nie Susana jest skrzywdzona przez Hektora, a jej siostra bliźniaczka, która popełniła samobójstwo. Hektor przestraszył się jak zobaczył dziewczynę, musi mieć coś na sumieniu. Czy one w tej ciężkiej walizce schowały Gracjana?
OdpowiedzUsuńOpiekuńczość Hektora jest straszna, zdecydowanie przesadza ze skakaniem wokół niej. Trochę mnie tym irytował.
OdpowiedzUsuńDeterminacja, a raczej desperacja Cyntii powalająca.
Nie mogłeś wcześniej napisać co z Williamem się dzieje, tak źle o nim myślałam w poprzednich rozdziałach.
Jeśli "budzi się" własnie prawdziwe oblicze Hektora, to niech się bardziej ono nie rozkręca. Te jego zmiany humorów są delikatnie mówiąc dziwne i trochę przerażające. Zdecydowanie wolę jego łagodniejszą wersję.
Patrząc na charakter Cyntii i Hektora to będzie mieszanka wybuchowa.
Niepotrzebnie Hektro ją przepraszał, to ona zachowała się jak napalona, u niego w domu, mógł z nią porozmawiać ale nie przepraszać, ma swoje zasady, i się ich trzyma.
OdpowiedzUsuńCzyli tajemnicze kobiety z poczatku będą odgrywały jakaś znaczaca rolę hmmm w takim razie muszę je zapamiętać...Hektor widać nie jest typem pantoflarza ciekawe jak ułoży im się życie Cyntia jest przyzwyczajona z domu do innych relacji żona mąż Hektor chyba jej tak łatwo nie ulegnie jak Julian swojej żonie
OdpowiedzUsuńNo i znowu moj biednu Hektor ahh najpierw pcha mu sie do luzka potem nie chce z nim rozmawiac a gdy on jest romantyczny iwq to ona strzela fochy.Jula ma cis z matki umie sobie poradzic chodzby sie miala rekami i nogami rozpychac.
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wczoraj o godzinie 23 coś...
OdpowiedzUsuńWybacz fakt, iż nie skomentowałam wtedy, jednak zaraz po tym jak skończyłam... zasnęłam :D
Rozdział jest przecudny, Hektor jest okropnym dżentelmenem.
Broni się tym. Jakby to była dobra obrona na każdą okazje.
Denerwuje Cyntie lub krzyczy na nią a jak mu przejdzie idzie przepraszać z kwiatami i ogólnie wszystko w nim krzyczy " Jestem uroczym dżentelmenem! wybacz mi!".
i tak go lubię :D
Szkoda mi Cyntii, stara się jak może, a Hektor ciągle na nią krzyczy... wiem że robi to z troski, ale i tak to niezbyt przyjemne.
Cieszę się iż wreszcie pojawiła się jakaś wzmianka o Williamie.
Mam nadzieję, iż niedługo mu się polepszy.
czekam niecierpliwie na następny rozdział,
pozdrawiam
~A xx
Nie jestem pewna czy te pokojówki z poczatku rozdziału przyjechały w dobrych zamiarach i jakos mam nadzieję, że Hektor szybko sie ich pozbędzie i ,że nie narobią problemów.
OdpowiedzUsuńCo do Cyntii to mam wrażenie, że ona sama próbuje sobie wmówić niekończącą się miłość do Williama na złość rodzicom.
Lubię ich razem, nie są identyczni on bywa wybuchowy ona zaś jest niesubordynowana więc nie bd się, ze sobą nudzić. Czy mogą być udanym małżeństwem tego nie wiem ale mam taka nadzieję. Wiadomo, że będą i te zle chwile ale jednak wolałabym żeby więcej było kwiatków.
Mam nadzieję, że się oboje dotrą i przestaną sie tak kłócić o wszystko.
Na sam początek literówki, błędy, niestety mimo starania trochę ich jest. A najczęstszym błędem to „ramie” :)
OdpowiedzUsuńRodrigez chwycił dziewczynę za ramie
ramię
Co Ty mnie robisz?
mi
że taki ktoś jak on. Drań z wyższych sfer niczego się nie boi.
że taki ktoś jak on, drań z wyższych sfer, niczego się nie boi.
Poza tym mieliśmy się okazje już spotkać.
okazję się
Czuł się winy i choć spodziewał się kłopotów
winny
i za dogodniejszą pensje.
pensję
Tu występuje część, którą skomentowałam na poprzednim blogu także nie będę się powtarzać :P
pocierał jej ramiona po przez
poprzez
gdy brat brutalnie chwycił za jej ramie.
ramię
Położę w szufladę biurka w twoim gabinecie!
szufladzie
oczywiście po przez ścierkę,
poprzez
doskonale słyszał jak suknia Cyntii opadła na ziemie.
ziemię
chwycił ją za ramie
ramię
Puścił jej ramie, odwrócił się do niej tyłem
ramię
Dziękuje. – Mężczyzna uścisnął dłoń lekarza i zamknął za nim drzi.
Dziękuję, drzwi
Chwycił za ramie dziewczyny.
ramię
Daj się tylko odwieź do domu.
odwieźć
postanowił nie zwlekać, chwycił ją za ramie i szarpnął w tył.
ramię
Można być troskliwym i namiętnym za razem.
zarazem
Dlaczego uważasz, że jest dziwny.
Dlaczego uważasz, że jest dziwny?
przerwała siostrę Julia.
siostrze
Dziękuje, Sewerynie, przygotuj wszystko tak jak prosiłem,
Dziękuję
Masz racje, pomyliłaś się
rację
– Dziękuje za pozwolenie.
Dziękuję
Zapraszam więc panienkę na kolacje
kolację
Myślę, że kolacja jest odpowiednim krokiem na przód.
naprzód
zwróciła się uprzejmie Cyntie do kelnera.
Cyntia
Zapewne masz racje, ale zrozum mnie.
rację
Obiecuje, że postaram się to zmienić,
Obiecuję
przyznał jej racje spuszczając wzrok.
rację
Nie kryję, że potrzebowałem czasu. Nadal go potrzebuje.
potrzebuję
nie jest wstępem do miłej rozmowy o nas, mam racje?
rację
Umiem się sama obsłużyć przerwała mężczyźnie wykonywanie czynności.
Umiem się sama obsłużyć - przerwała mężczyźnie wykonywanie czynności.
Informuje tylko, że nie każdy jest taki jak twój ojciec.
Informuję
Daj nam szanse, por favor.
szansę
Jaki ten Hektor wybuchowy… Ja nie mogłabym być z kimś takim, był całkowicie inny później, czyżby się zmienił? :)
Śmieszne są te próby Cyntii - rozbiera się przed facetem, który jest dżentelmenem (i pewnie przed ślubem do niczego nie dojdzie) i dziwi, że jest zły :P I gniewa za to, że ją odrzucił. Normalnie dobrze wychowana dziewczyna nie dopuściłaby nigdy do takiej sytuacji. Już samo kąpanie się w łazience Hektora gdy on przyniósł jej herbatę było karygodnym zachowaniem, a co dopiero flirtowanie z nim gdy jest prawie naga? Nie ma wstydu dziewczyna.
Wreszcie pojawił się William, ale szkoda, że jest nieprzytomny i nie może zawalczyć o Cyntię. Pewnie tak musiało być – w międzyczasie musiał pojawić się ktoś jeszcze, żeby był miłosny trójkąt i jego perypetie :)
Co do Twojego pytania - jasne, myślę, że mogliby stworzyć udany związek, ale oboje musieliby popracować nad sobą. Ona musiałaby przestać gniewać się o drobnostki, zapomnieć o byłym, on musiałby popracować nad agresją i przestać nią tak dyrygować.
Zaraz przeczytam kolejny rozdział i ja również będę na bieżąco :)
amandiolabadeo.blogspot.com
Na sam początek literówki, błędy, niestety mimo starania trochę ich jest. A najczęstszym błędem to „ramie” :)
OdpowiedzUsuńRodrigez chwycił dziewczynę za ramie
ramię
Co Ty mnie robisz?
mi
że taki ktoś jak on. Drań z wyższych sfer niczego się nie boi.
że taki ktoś jak on, drań z wyższych sfer, niczego się nie boi.
Poza tym mieliśmy się okazje już spotkać.
okazję się
Czuł się winy i choć spodziewał się kłopotów
winny
i za dogodniejszą pensje.
pensję
Tu występuje część, którą skomentowałam na poprzednim blogu także nie będę się powtarzać :P
pocierał jej ramiona po przez
poprzez
gdy brat brutalnie chwycił za jej ramie.
ramię
Położę w szufladę biurka w twoim gabinecie!
szufladzie
oczywiście po przez ścierkę,
poprzez
doskonale słyszał jak suknia Cyntii opadła na ziemie.
ziemię
chwycił ją za ramie
ramię
Puścił jej ramie, odwrócił się do niej tyłem
ramię
Dziękuje. – Mężczyzna uścisnął dłoń lekarza i zamknął za nim drzi.
Dziękuję, drzwi
Chwycił za ramie dziewczyny.
ramię
Daj się tylko odwieź do domu.
odwieźć
postanowił nie zwlekać, chwycił ją za ramie i szarpnął w tył.
ramię
Można być troskliwym i namiętnym za razem.
zarazem
Dlaczego uważasz, że jest dziwny.
Dlaczego uważasz, że jest dziwny?
przerwała siostrę Julia.
siostrze
Dziękuje, Sewerynie, przygotuj wszystko tak jak prosiłem,
Dziękuję
Masz racje, pomyliłaś się
rację
– Dziękuje za pozwolenie.
Dziękuję
Zapraszam więc panienkę na kolacje
kolację
Myślę, że kolacja jest odpowiednim krokiem na przód.
naprzód
zwróciła się uprzejmie Cyntie do kelnera.
Cyntia
Zapewne masz racje, ale zrozum mnie.
rację
Obiecuje, że postaram się to zmienić,
Obiecuję
przyznał jej racje spuszczając wzrok.
rację
Nie kryję, że potrzebowałem czasu. Nadal go potrzebuje.
potrzebuję
nie jest wstępem do miłej rozmowy o nas, mam racje?
rację
Umiem się sama obsłużyć przerwała mężczyźnie wykonywanie czynności.
Umiem się sama obsłużyć - przerwała mężczyźnie wykonywanie czynności.
Informuje tylko, że nie każdy jest taki jak twój ojciec.
Informuję
Daj nam szanse, por favor.
szansę
Jaki ten Hektor wybuchowy… Ja nie mogłabym być z kimś takim, był całkowicie inny później, czyżby się zmienił? :)
Śmieszne są te próby Cyntii - rozbiera się przed facetem, który jest dżentelmenem (i pewnie przed ślubem do niczego nie dojdzie) i dziwi, że jest zły :P I gniewa za to, że ją odrzucił. Normalnie dobrze wychowana dziewczyna nie dopuściłaby nigdy do takiej sytuacji. Już samo kąpanie się w łazience Hektora gdy on przyniósł jej herbatę było karygodnym zachowaniem, a co dopiero flirtowanie z nim gdy jest prawie naga? Nie ma wstydu dziewczyna.
Wreszcie pojawił się William, ale szkoda, że jest nieprzytomny i nie może zawalczyć o Cyntię. Pewnie tak musiało być – w międzyczasie musiał pojawić się ktoś jeszcze, żeby był miłosny trójkąt i jego perypetie :)
Co do Twojego pytania - jasne, myślę, że mogliby stworzyć udany związek, ale oboje musieliby popracować nad sobą. Ona musiałaby przestać gniewać się o drobnostki, zapomnieć o byłym, on musiałby popracować nad agresją i przestać nią tak dyrygować.
Zaraz przeczytam kolejny rozdział i ja również będę na bieżąco :)
amandiolabadeo.blogspot.com
Według mnie dobrze przedstawiłeś różnice między Cyntią a Hektorem. Hektor coraz bardziej pokazuje swoją naturę choleryka, nie ukrywa złości i zdenerwowania (i nadal jest moim ulubionym bohaterem ;))). Cyntia to delikatna panienka, nieco kapryśna, ale ma też w sobie nutkę pewnego szaleństwa. Trochę mu jej żal, bo jest naprawdę w nieciekawej sytuacji... Ich małżeństwo będzie bardzo... interesujące, ale przede wszystkim trudne. Ciężko zgodzić się im na kompromisy, żadne z nich nie da sobą rządzić.
OdpowiedzUsuńSusana pewnie trochę jeszcze namiesza, ciekawa jestem jej roli w tej historii...
Naprawdę bardzo wciągnął mnie Twój blog, staram się jak najszybciej dotrzeć do bieżących rozdziałów, żeby poznać dalsze losy Cyntii i Hektora.
Pozdrawiam. :))
terpsychorka
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńTym rozdziałem to zupełnie mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się takich sytuacji ze strony Cyntii i Hectora. Myślałam, że będzie to szło trochę wolniej... No ale trzeba w końcu wrobić niczego niewiadomego Hectora w to, że jest ojcem. Trzeba się śpieszyć dopóki nie widać, że Cyntia jest w ciąży. Choć ja na jej miejscu to czułabym się podle, gdybym miała okłamywać człowieka nawet dla dobra swojego dziecka. Nie wiem, czy bym potrafiła :/
Na poczatku zaskoczyło mnie, że Hector wcale nie reagował na.. Hm. Zaloty Cyntii? Spodziewam się, że tak nie będzie, bo wcześniej się całowali xD
Naprawdę oni to przeciwieństwa. Hector to taki stanowczy facet, a Cyntia rozpieszczona przez sowich rodziców :3 Myślę, że później to się zmieni. Oczywiście to z Cyntią (:
Jeszcze mnie ciekawi, czy William dowie się o dziecku...
Maggie
Krótko i na temat:
OdpowiedzUsuńCynthia nadal jest moja ulubioną bohaterką :)
Hektor jest... nie znam idpowuedniego okreslebia na jego osobe, lecz dla mbie jest z pewnością intrygujący. Charakter się zna, ale nigdy nie wiadono co nastąpi.
Takie przynajmniej są moje odczucia (:
Julia jest kochaną siostrą.
William przeżyje prawda?! (Jak nadrobię rozdziały to się dowuwm XD)
Wgl cieszę się, że była wzmianka o nim :) liczę, że kiedyś znów będą mogli być razem; Cynthia i William :)
Lecę do następnego i pozdrawiam serdecznie!
W tym momencie żałuję, że ostatnio krucho w Polsce ze śniegiem. Sama pojeździłabym sobie na sankach, jak bohaterowie. Nie robiłam tego już sporo czasu, a ten rozdział tylko przypomniał mi, jaka to frajda przy odpowiednim towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńDość szybko idą relacje pomiędzy Cyntią a Hektorem. Podoba mi się to
Zapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com
Świetny rozdział. Zwłaszcza początek, bardzo mnie wciągnął. Były też momenty, w których się uśmiechałam, ale już nie pamiętam które :D W każdym bądź razie rozdział super, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńAle Cyntia, o rany, co jej się stało? Mózg jej wypłynął przez tą ciąże? Zachowywała się tutaj, jakby miała 14 lat, a nie 17... Tak puściutka złośnica co ssie kciuka. Za to Hektor był tutaj no nawet, nawet, powiem ci...w miarę. Pocałunek w śniegu był słodki, a te nieporadne próby Cyntii w zaciągnięciu do do łóżka - bądź wanny - tak śmiesznie oddziaływały na Hektora. Speszył się trochę chłopak, czyż nie? A ta wrogość to taka maska :D Przynajmniej takie mam wrażenie. No to, że powinni się lepiej poznać i zuchwałość dziewczyny też pewnie go schłodziła, ale i tak widać było, że Cyntia na niego działa.
William! Wiedziałam, że on nie uciekł, tylko miał jakiś wypadek. Nie zawiódł mnie :)
Ogólnie dopiero przy tym rozdziale skapnęłam się, że różnica wieku pomiędzy głównymi bohaterami jest całkiem spora, co dodaje pikantności. Tylko ta Cynta... żal. Jako rówieśniczka mogę ją trochę zrozumieć, taki Hektor może onieśmielać, ale te scenki złości typu "nie chcem tej ksionżki bo william szekspir" albo że facet nakłada jej sałatkę. No bez przesady :D
Jeszcze co do władczego Hektora, tego co mnie wcześniej irytował, teraz mniej. Ogólnie czasem mam wrażenie, że mężczyźni tacy jak oni chcą mieć kobiety, które robią wszystko, co im się podoba, jak takie bobaski typu Cyntia i to się fachowo nazywa kompleks małego... przyrodzenia. Taka przesadna władczość, grożenie wiąże się chyba z kompleksami, a nie jedynie z męskością. Faceci, którzy boją się konkurencji, stłamszenia, kwestionowania męskości, czy orientacji... Oczywiście nie zawsze tak jest, ale bywa.
Wkurza mnie, że gdy tylko Cyntia i Hektor nawiązują rozmowę, to popadają w jakieś gryzące sprzeczki. I to wina obydwojga! I Cyntii, która prowokuje swoją dziecinadą i Hektor, którego ta dziecinada denerwuję. Moim zdaniem nie powinni być razem, na miejscu Cyntii bym uciekła od takiego choleryka, a na miejscu Hektora też bym się nie zbliżała do takiej dziewuchy kłamliwej zresztą.
W sumie jak teraz to wszystko sobie rozpisałam, to wyszło na to, że w tym rozdziale to Hektor był mi bliższy. Dobrze, że nie dał się zwieść dziewczynie, widocznie ma zasady i rzeczywiście jest dżentelmenem.
Mam nadzieję, że Cyntii niebawem wróci mózg, a Hektora z czasem może i polubię, bo tutaj wydał się chwilami całkiem fajny.
Jeszcze raz powtórzę: super rozdział! Wywołał wiele myśli i wciągnął mnie na tyle, że z głośników leciała mi jakaś okropna, gówniana muzyka, która w ogóle nie pasowała do tekstu :D
Pozdrawiam
Ajajaj, ja uwielbiam Hektora i Cyntię jako parę! Te ich słowne przekomarzanki są przecudowne i mam ubaw, gdy je czytam. Nieźle się też uśmiałam, gdy Cyntia chciała "uwieść" Hektora. W sumie to zastanawiające. Facet z jednej strony nie panuje nad wybuchami złości, ale gdy widzi rozochoconą dziewczynę, która na dodatek bardzo mu się podoba, to jakoś udaje mu się powstrzymać. Musi być naprawdę b a r d z o przyzwoity. Niewielu jest takich mężczyzn.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Cyntii, że nie udało jej się uwiedzenie Hektora. To musiał być naprawdę cios dla jej dumy. Chociaż Julia ma rację i w pewnym momencie po prostu przesadziła.
Co do tego czy mogliby stworzyć udane małżeństwo... Myślę, że gdyby na drodze Cyntii najpierw nie pojawił się Willy, byłoby to bardzo możliwe, bo widać, że iskrzy między nimi. W takiej sytuacji będzie to jednak trudniejsze. Hektor jest władczy i nie znosi sprzeciwu, a Cyntia czasem chadza własnymi ścieżkami, albo wręcz robi mu na złość. Nie, właśnie doszłam do wniosku, że nawet bez Williego byłoby to trudne. Ale wykonalne. Wszak powszechnie wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają.
Jeśli zaś chodzi o samego Williama... Nie sądziłam, że tak z nim źle. Myślałam, że faktycznie zwiał ze strachu, a tu okazuje się, że jest poważnie ranny. To zmienia moją opinię o nim. I jeszcze to, że woła Cyntię! A więc gdyby mógł, to by wrócił. Biedny Willy, wiem, że przeżyje i wykaraska się z tej rany, ale obawiam się, że gdy to się stanie, będzie już za późno :(
Pozdrawiam,
Naiada
Oho, wyczuwam kłopoty związane z przybyciem tych służących. Nie wiem jeszcze jakie, ale może będą one potrafiły w jakiś sposób zaszkodzić Hektorowi. Oby! Wiem, wiem jestem potworem. Jednak wciąż mniejszym niż wcześniej wspomniany pan. Zdziwiło mnie, że mężczyzna jednak zgodził się na pobyt tych pań w swoim domu. Może ma w tym ukryty cel?
OdpowiedzUsuńHektor i Cyntia mogliby uchodzić za wzorową parę, ale ja, po przeczytaniu dalszych rozdziałów, nie dam się tak łatwo nabrać! Nie sądziłam, że w dziewczynie czai się taka uwodzicielka. No, ale jednak ta desperacja nie pozwoliła jej dopiąć swego. Szkoda mi jej. W sensie mogę tylko wyobrażać sobie, jak musiała się poczuć po takim odtrąceniu. I chyba zaczęłam podziwiać Hektora. Przez to, że zdołał jej odmówić. W końcu nie jest on najbardziej opanowanym osobnikiem, o jakim przyszło mi czytać. Daje się ponieść złości, ale jeżeli o pożądanie chodzi potrafi trzymać je w ryzach. Tak, to zasługuje na pewien podziw.
Eh, nie wiedziałam, że stan Williama jest tak ciężki. Jego nieobecność tłumaczyłam sobie raczej właśnie tchórzostwem, a widać, że jemu wciąż zależy na dziewczynie i gdyby mógł, to chyba by po nią wrócił. Ale nie może. Po raz kolejny wielką sympatię zyskał u mnie Julian za tą pomoc, bo owszem postrzelił chłopaka i to przez niego jego stan jest tak potworny, ale umie przyznać się do błędu i chyba go... żałuje? Dobrze, że opłaca to leczenie, bo bez tego Willy chyba nie miałby szans.
Sama nie wiem. Wszystko tak szybko działo się w tym rozdziale...
OdpowiedzUsuńCzegoś mi zabrakło, może oddechu? Hmmm, dobrze, no cóż, idę czytać dalej.
http://tyranniezgodny.blogspot.com/
Dobrze, teraz będzie już szybciej i nie tak obszerniej :)
OdpowiedzUsuńTa służba... kiedy Hektor oglądał zdjęcia sprzed lat miałam wrazenie, ze czuł coś do tej pokojówki, siostry tej, która teraz starała się o posadę u niego, mam rację? czy to tylko jakies moje urojenia/ Jeśli źle zrozumiałam to mnie naprostuj, proszę. Późna pora robi swoje.
Hektor coraz bardziej się stara, widac nie na żarty chce ją poślubic. Och czemu w tych czasach nie ma takich romantyków. czemu mi nikt nigdy nie wysłał kwiatów, czekoladek czy chociażby pudełeczka z drobną błyskotką?
Gdybym była facetem na pewno adorowałabym w ten sposób swoją kobietę :0
lUBIĘ ICH RAZEM, TO JAK SIĘ PRZEKOMARZAJĄ, NP O TĄ KANAPKĘ ILE POWINNA ZJEŚC, TE LICYTACJE I DOCINKI. Wybacz, niechcący mi się wcisnęło :)
Tytuł książki idealnie pasujący do sytuacji.
A jeśli już mowa o Williamie to sama zastanawiam się co się z nim dzieje. To dziwne, mam przeczucie, ze mogło stac sie coś złego, ale nie będę się teraz nad tym rozwodzic.
Sanki, o kurczę to było naprawdę romantyczne i Cyntia była taka zdecydowana, tyle że ciągle nie wiem czy ona tego chce naprawdę, w sensie czy zaczyna go lubic czy to tylko jej niecny plan?
Chyba plan i podejrzewam, ze właśnie to kazała jej zrobic Julia. To ona to wymyśliła, prawda?
– Na pewno – zapytał wymownie i zacisnął swoje palce nieco mocniej na jej drobnej rączce.
brakuje ?
Cyntia jest coraz bardziej odważna w swoich podbojach, ale jak na razie Hektor jest twardym zawodnikiem, stawia opór i (z trudem) trzyma się w ryzach.
Trochę mi szkoda Cyntii, musiała czuc sie upokorzona, raz że jej odmówł, dwa wdzięczy się przed nim w wiadomym celu!
O jest i William, a przed chwila o nim wspominałam.
AAA już sobie przypominam, postrzelili go, no tak, kurczę takie długie przerwy w czytaniu nie wpływają zbyt korzystnie:/
– Nie wiem. Zrobił mi kąpiel, rzekomo bym się ugrzała. - ogrzała?
Hektor uznany za geja, nie no nie mogę :) Dobrze, że zdążył pocałowac Cyntię tym bezapelacyjnie zaprzeczył podejrzeniom Julii.
Nie sądziłam, ze tak wiele sytuacji mnie tu rozbawi, to jak wszedł do pokoju Cyntii a ona myślała, ze to Julia i żaliła się na odrzucenie z jego strony przypuszczajac, ze niejest tak ładna jak sądziła, rewelacja!
Jak już pisałam lubię te ich sprzeczki i przytyki, ale mam wrażenie, ze cała relacja, która między nimi zachodzi nie opiera sie na niczym innym tylko na docinkach i kłótniach.
Hektor mógłby trochę zmięknąc, nie tak na zawsze, bo straciłby swój charakterek, który bardzo lubię, ale tak na chwilę, od czasu do czasu? czemu nie?
Dochodzi pierwsza,czas do łózka :p
Ps literówek nie zauważyłam, ale często brakuje ogonków.
Nie wiem czy zauważyłaś, że Hektor we wspomnieniach miał rodzinę. Miał żonę i córkę i miał też pokojówki. I tak, siostra Susany, mu się podobała. Nawet bardzo.
UsuńA nie ma już takich romantyków w naszych czasach, bo dziś jest tyle feministek, że strach kobiecie dać kwiatka, bo zaraz oskarży, że jak róża to zamach na nią, bo się o kolce pokuje xD A tak na poważnie, to w dalszych rozdziałach Rodrigez będzie miał fajną teorie brzmiącą mniej więcej tak "za sto lat męskość zaniknie, bo kobiety będą panami w domach i w pracy, będą miały własne firmy i zatrudniały mężczyzn, a w domu szefowały, a to wszystko doprowadzi do tego że Don Juan odejdzie w niebyt, a nas czekają problemy z erekcją". Ogólnie to Hektora ciężko mi się tworzyło, bo to miał być szowinista, ale taki który jest na swój sposób uroczy i pociągający, a jak wiadomo szowiniści najczęściej odpychają.
Wracając do tematu, to wydaje mi się, że mężczyźni jeszcze czasami dają kobietom prezenty i to bez okazji, albo z okazji nietypowej. Trzeba tylko na takiego trafić ;-)
Czy Cyntia lubi Hektora - to trudne pytanie. Myślę, że każdej kobiecie trudno byłoby być obojętną na kogoś takiego jak Rodrigez, który ją w jakiś sposób osaczył. Ciężko nie lubić kogoś kto cały czas jest gdzieś obok, bo już samo przyzwyczajenie do lubienia przymusza. Ja myślę, że on na swój sposób ją pociąga i jednocześnie też onieśmiela, tylko w tym przypadku tutaj, to zadziałała desperacja.
A mnie Cyntii nie było szkoda xD Już bardziej jego żałowałem, bo się biedny musiał powstrzymać by wiesz... jej nie zabrudzić. Czystość do ślubu i takie tam...
Ugrzała czy ogrzała, jest różnica? Zważ na to, że kobieta w emocjach to mówi, więc w takiej sytuacji nawet podgrzała by mnie nie zdziwiło xD
A ty byś go nie uznała za geja? Odmówił takiej chętnej i nagiej i pięknej kobiecie, no to jak nie gej, to kto? xD
Relacja między Cyntią i Hektorem jest bardzo toksyczna i chyba cały czas taka będzie, ale spokojnie, będą mieli też dobre momenty. Poczekaj do podróży poślubnej, tam będzie tak szczęśliwie i bez kłótni.
Cieszę się, że podoba ci się charakterek Rodrigeza, bo jego można tylko albo polubić, albo już na całego znielubić.
Ty o pierwszej szłaś do łóżka, a ja o pierwszej to już jakiś dobre trzy godziny spałem.
Kiedy w grę wchodzą sanki, wszyscy stają się na chwilę dziećmi xD Albo prawie wszyscy.
OdpowiedzUsuńCynthia jest, moim zdaniem, podstępna i przebiegła. Na dodatek bardzo emocjonalnie zareagowała na zachowanie Hektora. Zastanawia mnie tylko, ile w tym było prawdziwych uczuć, a ile desperacji. Wszak „Ojciec potrzebny od zaraz”, jak głosił poprzedni rozdział.
W tej części bardzo przyjemnie żyło mi się z Julią – też niby podstępna, ale mimo wszystko doświadczona i taka jakaś… skrzywdzona? Nie wiem, czy to słowo jest najodpowiedniejszym, ale niech będzie. Tak czy inaczej, na pewno jest bardziej trójwymiarowa niż jej rozpieszczona siostra.
Z rozdziału na rozdział mniej lubię Cyntię. Aż się boję, co będzie dalej i kiedy pojawi się Wiliam (akurat na samą myśl o nim się cieszę).
Hagiri z Rozmów Międzymiastowych
Po raz pierwszy, sama nie wiem jakie odczucia towarzyszą mi względem Hektora.
OdpowiedzUsuńTo tak złożony i dziwny bohater, że nawet nie potrafię stwierdzić, czy go lubię, czy nie...
Nie wiem. Po prostu nie wiem.
Cyntia na pewno jest rozpuszczona, ale czy uważam to za jakąś straszną jej wadę? Nie.
O wiele bardziej wkurza mnie Hektor z tymi swoimi ciągłymi krzykami i upomnieniami.
Nie potrafi wrzucić na luz, tylko się ciągle czepia i czepia... Co za zgred!
Julia naprawdę jest dobrą siostrą. Cyntia by przepadła gdyby jej nie miała.
Czy dobrze postąpiła narzucając się Rodrigezowi? Cóż... Nie robiła tego z przyjemności, a z musu - dla dziecka. Więc nie poddam jej swojej ocenie.
Więc Willi żyje, ale ma się kiepsko...
Czy oni się jeszcze spotkają?
Podejrzewam, że tak.
Nawet jeśli Cyntia miałaby patrzeć na jego ciało w trumnie, to się zobaczą.
Pozdrawiam :))
Powoli powoli, ale jakoś to nadrabianie mi idzie. Postaram się tak rozdział dziennie... albo kilka weekendowo, zobaczymy, jak stanę z czasem. Przepraszam za moje krótkie komentarze, ale rozpisywać się będę na bieżąco. Czyli według planu na początku października. Poczekasz? :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba! Wątek Susany mnie zaciekawił, ale coś czuję, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Co do Cyntii.. - maksymalnie powiało desperacją. Ja rozumiem, że ten ojciec niby potrzebny no ale bez przesady, spłoszysz Hektorka:) On z kolei mógłby już stać się tym cholerykiem nieco szybciej, bo teraz ma gorsze zmiany nastroju od babki w ciąży:) Przedsmak zachowania Cyntii?
William :O Jestem na samym początku opowiadania, ale zdążyłam wywnioskować, ze chłopak przeżył, więc chyba nie muszę się martwić.
Do jutra! ;3
Ta dwójka zdecydowanie ma charakterek. Mam wrażenie, że ostatnio ich spotkania nie mogą się obejść bez nadmiaru emocji. Co prawda saneczkowe spotkanie w "białym puchu" nie było złe, zapowiadało się na domiar optymistycznie, później jednak... No cóż, nie mogę zaprzeczyć, że Hektor mnie wkurza. No i wcale nie tym, że odmawia dziewczynie! Co to, to nie! (W zasadzie to za to dostaje ode mnie nawet "plusa"). Wkurza mnie raczej ta jego chora troskliwość. Jego podnoszenie głosu sprawia, że troska wręcz znika z jego postawy. W sumie to mam wrażenie, że jeszcze trochę, a zakaże dziewczynie wszystkiego, co zwiastuje choć najmniejszy cień niebezpieczeństwa. Jeśli zostanie ona jego żoną, to zdecydowanie nie będzie miała łatwego życia. Tym bardziej, że Cyntia działa na Hektora niczym zapałka na lont. Skuteczna, zapalona zapałka...
OdpowiedzUsuńA ja jestem już na czwóreczce.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie spodziewałam się, że to opowiadanie tak bardzo mi się spodoba! Mimo że nie jarzę zbytnio kultury i w ogóle tych obyczajów, jakie kiedyś panowały, to mimo wszystko bardziej podoba mi się jak było dawniej (no może nie wszystko).
Nie przesadzasz w rozdziałach i znasz umiar; kiedy co napisać, żeby nie było za szybko etc. Brakuje mi tak bardziej opisów emocji innych osób niż Hektor czy Cyntia. Ale może dostanę to, o co proszę, trochę później? Tyle rozdziałów przede mną, a tak mało czasu! Pochłonęłabym to w jeden dzień, gdybym mogła. :-)
Zastanawiam się, coby tu napisać, żeby nie wyszło jakieś masło maślane czy totalne bzdury, ale rozdział czytałam wcześnie i szczegóły mi wypadły, dlatego ograniczę się do pisania o ogóle, a nie o wątkach w rozdziale.
Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. :-)
Wspaniale piszesz! :)
OdpowiedzUsuńHektor podoba mi się coraz bardziej ( chyba mówię o tym w każdym komentarzu), ale tak jest...
Jest opiekuńczy, i pełny swojego uroku osobistego, co bardzo na plus :D
Cyntia niestety nadal nie przekonała mnie do siebie...
truelifebydamien.blogspot.com
Super piszesz
OdpowiedzUsuńHektor wydaje mi sie że jest troskliwy i opiekuńczy.A co do Cynti to troche zachowuje sie jak rozpuszczona księżniczka.
Przepraszam, że tAK długo mnie nie było. Zaczęłam czytac wcześniej, ale czytałam na raty i dopiero teraz komentuje. Chciałam podziękować za komentarze u mnie i wg.
OdpowiedzUsuńNie lubię Hektora. Po prostu go nie trawię. Czasem mam takie wahania, że jest słodki itd. Ale nie, nie cierpię dziada. Wcześniej nie miałam nic do Cynti, ale teraz jakoś zdziwiła mnie. Teraz zauważyłam, że nie zachowuje się jak "kobieta" tylko jak 13-letnia dziewczynka. Jeśli jest kobietą, to pewnie ma od 20 lat. Nie powiedziałabym, że zachowuje się jak rozpuszczona córeczka tatusia. Jest miła i nie lubi krzyku oraz gdy się ją obraża. Gdyby mnie ktoś tak nazwał u traktował zachowywałabym się dużo gorzej. Ona to lekko po prostu przyjęła. Bardzo podoba mi się jak zwraca się do służby. Traktuje ich jak przyjaciół, rodzinę. Bardzo mi się nie podobało to że ona obiecała mu to zmienić. Liczę w głębi duszy, że będzie z Williamem a Hektora coś rozjedzie, czy może jakiś psychopata do zabije, błagam niech dostanie jakiegoś zawału czy cos.
Może uda mi się przeczytać dzis dalej, ale nic nie wiadomo. Jeśli Hektor zginie będę ci bić pokłony ;)
Zapraszam do mnie opowiadanie sf, akcja, romans
Kasyczi.blogspot.com
Przepraszam, że tAK długo mnie nie było. Zaczęłam czytac wcześniej, ale czytałam na raty i dopiero teraz komentuje. Chciałam podziękować za komentarze u mnie i wg.
OdpowiedzUsuńNie lubię Hektora. Po prostu go nie trawię. Czasem mam takie wahania, że jest słodki itd. Ale nie, nie cierpię dziada. Wcześniej nie miałam nic do Cynti, ale teraz jakoś zdziwiła mnie. Teraz zauważyłam, że nie zachowuje się jak "kobieta" tylko jak 13-letnia dziewczynka. Jeśli jest kobietą, to pewnie ma od 20 lat. Nie powiedziałabym, że zachowuje się jak rozpuszczona córeczka tatusia. Jest miła i nie lubi krzyku oraz gdy się ją obraża. Gdyby mnie ktoś tak nazwał u traktował zachowywałabym się dużo gorzej. Ona to lekko po prostu przyjęła. Bardzo podoba mi się jak zwraca się do służby. Traktuje ich jak przyjaciół, rodzinę. Bardzo mi się nie podobało to że ona obiecała mu to zmienić. Liczę w głębi duszy, że będzie z Williamem a Hektora coś rozjedzie, czy może jakiś psychopata do zabije, błagam niech dostanie jakiegoś zawału czy cos.
Może uda mi się przeczytać dzis dalej, ale nic nie wiadomo. Jeśli Hektor zginie będę ci bić pokłony ;)
Zapraszam do mnie opowiadanie sf, akcja, romans
Kasyczi.blogspot.com
Muszę przyznać, że piszesz świetnie ^^
OdpowiedzUsuńI ten dopasowany szablon... super! cudo *_*
http://link-do-mojej-glowy.blogspot.com/
Źle zrozumiałam ten powrót do przeszłości Hektora, czy mężczyzna miał już żonę i dziecko? Jeśli tak - co z nimi teraz jest i dlatego Suzan wywołuje u mężczyzny aż takie emocje? Rozumiem, że jest podobna do jego pokojówki, z którą miał zapewne romans. Dlaczego ta kobieta się zabiła? Hektor został z końcu sam - bez żony i bez kochanki, dziecka najwidoczniej też - co takiego mogło się stać, że mężczyzna stracił tyle osób na raz?
OdpowiedzUsuńZaskoczyły mnie liściki Hektora - tego poważnego, dostojnego mężczyzny, którego jak widać jednak stać na romantyzm.
Hektor chce wszystko kontrolować, doprowadza mnie tym czasami do szału. Ja nie dałabym sobą tak na miejscu Cyntii rządzić. Facet miałby ze mną piekło. Mam nadzieję, że później, kiedy Cyntia nie będzie już zdana na jego łaskę, nie będzie mu tak we wszystkim ulegała. Rozumiem, że boi się krzyku - nic dziwnego, ale czasami jej reakcje są zbyt gwałtowne(jednak to zapewne wina ciąży i hormonów buzujących w jej trakcie). Jestem więc ciekawa, jaka okaże się być po ciąży, kiedy jej zachowanie nie będzie można usprawiedliwić szalejącym organizmem. Na pewno będzie nieco odważniejsza, skoro uciekła od Hektora, zabierając przy okazji ze sobą synka.
Cyntia zachowuje się często lekkomyślnie jak dziecko(jest przecież w ciąży, powinna myśleć o swoim zdrowiu, dobrze się odżywiać, przede wszystkim nie głodzić. Nikt nie będzie za nią latał z miseczką prosząc, żeby zjadła - no chyba, że Hektor, jak widać), ale i Hektor ją tak traktuje. Rozumiem, troska, ale jednak to jest troska typowo o kogoś, kogo nie ma się za zbyt poważnego. Rozumiem, mężczyzna jest starszy od niej, więc chcąc nie chcąc, traktuje ją jednak z nutą wyższości, ale bez przesady. Ja bym nią trząchnęła, żeby się sama obudziła. Sympatia do Hektora jednak nie znika, choć dalej niektórych jego zachowań nie pochwalam.
[Cholera mnie bierze, że nie mogę wstawić jednego długiego komentarza, tylko kilka krótkich]
UsuńSwoją drogą, ja tu narzekam na Hektora, a największym łajdakiem jest jednak William. Wystarczyło tupnięcie nogą ojca Cyntii, a on zwiał i nawet się nie zainteresował swoją "wielką miłością". Tak, tak, wiem, później może się to zmienić, wytłumaczy się, zatrzepocze rzęsami, blablabla. Na ten moment jednak uważam, że to niezbyt poważne zachowanie(może dlatego, że był równie młody, co Cyntia - a w tym wieku trudno jest się przeciwstawić i podejmować słuszne decyzje. Górują impulsy, niestety.).
Jeden z dialogów Ci się skleił. W jednym akapicie są wypowiedzi obu osób, mniej więcej w połowie tekstu, kiedy to Cyntia pobiegła po sanki. W poprzednim zabrakło myślnika między wypowiedzią Hektora, a opisem tego, co robi. Przygarniał wtedy do siebie Cyntię, wpatrując się w śnieg, na pewno znajdziesz.
Jestem w szoku, że mężczyzna zgodził się na ten zjazd. Mimo, że już dawno dowiedzieliśmy się, że jakieś tam poczucie humoru ma, nie spodziewałabym się, że zgodzi się na takie szaleństwo.
Jestem zdziwiona, że Hektor odmówił Cyntii i tak otwarcie dał jej do zrozumienia, że zachowuje się jak panna lekkich obyczajów, tym bardziej, że pozwolił na pocałunek na polanie i okazywał jej sporą czułość(jak na niego) po powrocie. Byłam pewna, że dziewczynie uda się uwieźć Rodrigueza, jednak nic z tego.
Po owym incydencie, pojawiła się krótka scena z Williamem, którego tak wcześniej skrytykowałam. Jestem w szoku, że Julian mimo swoich wcześniejszych poczynań wysłał do rodziny lekarza, który zajmował się stanem zdrowia młodego Williama. Rozumiem więc, że nie sprawdza co u Cyntii przez swojego ojca. Jednak i tak jestem - jak na razie - nastawiona do niego sceptycznie. Z miłości można wiele rzeczy zrobić, szczególnie, jeśli jest prawdziwa - William jednak nie zadał sobie trudu sprawdzenia w jakikolwiek sposób, co z jego "ukochaną".
Nie sądziłam, że Hektor się ugnie tak szybko. Facet(no, przynajmniej faceci, z którymi ja miałam do czynienie) potrzebuje więcej czasu na przemyślenie co poważniejszych spraw. Hektor załatwił to jednak w ekspresowym tempie, do tego zjawiając się nie z awanturą, a kwiatami.
Zachowanie Cyntii w końcówce rozdziału mnie męczyło. Na siłę starała się zdenerwować Hektora - a przecież jej celem nie była kłótnia z nim, nie zmieniła przecież zdania co do tego, że ma zamiar wrobić go w dziecko, powinna więc być pokorniejsza. Te groźby Hektora, typu "Cyntio, lepiej zamilknij, bo połamię ci stolik" bardziej by mnie bawiły, niż przerażały. Samo to, że mężczyzna tak otwarcie mówi o tym, co może się stać, kiedy nerwy mu puszczą ogromnie mnie zadziwia.
Ten facet jest dla mnie jedną, wielką zagadką. Gdyby już teraz na blogu były kolejne rozdziały, na pewno od razu bym do nich przeszła(mimo tego, że jest pierwsza i za jakieś cztery godziny będę musiała zwlec się z łóżka), z wypiekami szukając każdego "Hektor", żeby tylko dowiedzieć się czegoś więcej o tej intrygującej postaci.
Nie było w tym rozdziale Bastiana, więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w tym rozdziale wszyscy bohaterowie dostali po trochu mojej sympatii. Julia za to, że zaczęła tak dbać o siostrę - może w niezbyt przyzwoity sposób, ale jednak, Laura za to, że nie poddaje się aż tak Hektorowi(chociaż w tym rozdziale bardziej, niż zazwyczaj), Julian za swoje dobre serce, a Cyntia i Hektor - za bycie Cyntią i Hektorem :) Ich postaci po prostu uwielbiam. Są od siebie tak różni, jednocześnie indywidualnie tak złożeni. Uwielbiam to, że co rozdział można odkrywać każdą postać coraz bardziej, a nie od pierwszego rozdziału wszystko jest wytłuczone jaki to jest, jaki nie jest. Jedyny neutralny pozostaje mi w tej chwili William, którego postać muszę poznać dużo lepiej - a przede wszystkim zobaczyć ten jego wielki powrót do życia Cyntii(które zgaduje, że będzie już wtedy w miarę poukładane).
UsuńWidzę, że kolejny rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu - pozostaje mi więc czekać na niego niecierpliwie, z nadzieją, że dowiem się czegoś więcej o przeszłości Hektora i oczywiście jego teraźniejszych relacji z Cyntią.
Pozdrawiam!
Faktycznie w przeszłości Hektora wiele tkwi, ale tutaj karty odkrywane są stopniowo i bardzo powoli.
UsuńOj tak, stać go na romantyzm, ale też chwile beztroski i na to najlepszym dowodem będzie przedłużony miesiąc miodowy.
Rodrigez lubi rządzić. Jest raczej mocno dominujący. Bez obaw, Cyntia nie da sobie wejść na głowę, zwłaszcza, że to ona lubi komuś po głowie skakać xD
Narzekaj na Hektora, narzekaj, on ma wiele wad. William też, ale fakt faktem jest taki, że on nie może Cyntii szukać, on leży, ledwie żyje. Może by walczył o miłość, gdyby sam nie walczył teraz ze śmiercią o każdy kolejny dzień.
Hektor jest szczery co do tego jaki jest i jaki potrafi być, by potem móc Cyntii wypominać "sama wiedziałaś za kogo wychodzisz".
Myślę, że kolejny rozdział da jeszcze więcej pytań. Kolejne nieco spauzują, aż do momentu Hektora odwiedzin w burdelu. No i będzie też nietypowy wieczór kawalerski, który będzie miał straszne konsekwencje.
Strasznie polubiłam Laurę i to od samego początku. Wniosła do tej historii jeszcze więcej uśmiechu i jakiejś takiej pogody. Hektor z kolei pokazuje tutaj coraz bardziej swoją despotyczną naturę. Ogólnie cały rozdział jest przemieszaniem dobrych i złych momentów pomiędzy głównymi bohaterami. Czy uda im się dojść do porozumienia? Jak wynika z prologu, w końcu zostaną oni małżeństwem. Zastanawiam się jednak czy Cynthia rzeczywiście będzie tego chciała czy może w jakiś sposób zostanie do tego zmuszona. No i dowiadujemy się w końcu co się dzieje z Williamem, który jednak nie jest tchórzem, jak wszyscy próbują go przedstawić. Mam wrażenie, że jak wydobrzeje to powróci wyraźnie do całej akcji i jeszcze da o sobie znać.
OdpowiedzUsuńJakoś tak po tym rozdziale znielubiłem Hektora wręcz wydał mi się irytujący. Ta jego ciągła troska i przejawy agresji, inaczej go sobie wyobrażałem. Czekam na rozwiniecie wątku Cynti i Willa, bo wydaje się ciekawy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najmocniejszą stroną rozdziału jest rozmowa sióstr, trochę im obu współczuje tego jak poświęcają się dla dobra swoich dzieci. Jedna wychodzi zamąż za idiotę a druga za choleryka tylko po to by dać nazwisko dziecku.
Powtarzam się ale powiem to znowu bardzo fajna historia.
Zachowanie Cyntii w tym rozdziale bardzo mnie irytowało. Rozumiem, że chce znaleźć ojca dla swojego dziecka, ale w taki sposób? Julia miała rację - wyszła na kompletną desperatkę. Kiedy widziała, że nie może nic wskórać, powinna trochę przystopować, a ona posuwała się o kolejny krok dalej. Hektor też trochę mnie denerwuje tymi swoimi wybuchami, jakąś taką agresją. Cyntia się go boi, ale on ma to gdzieś. Pokazuje swoją prawdziwą twarz, choć czy ona jest prawdziwa? Może w rzeczywistości on jest jeszcze gorszy? Cyntia pakuje się w kłopoty, chcąc go usidlić. I tak to on będzie panem i władcą w ich związku, o ile dojdzie między nimi do większych zażyłości. Chyba jednak tak.... Wydaje mi się, że Hektor nie jest głupi i byłby w stanie się zorientować, że dziecko, które urodziłaby mu Cyntia, nie jest jego.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że rozdział pokazuje nam sytuację, w jakiej się znajduje William. Jednak nie jest taki, za jakiego wszyscy go mają i jak go przedstawiają, próbując przekonać zakochaną w nim dziewczynę, by myślała tak samo...
Pojawiło się też coś dotyczącego przeszłości Hektora. Ta Susan i jej nie żyjąca już siostra bliźniaczka, którą coś z Hektorem łączyło.
Robi się coraz ciekawiej.