Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 2: Rodziny nie wybierasz
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Cyntii
zawsze się wydawało, że życie jest proste. Była przekonana o
tym, że można je przejść bezboleśnie, że można być
szczęśliwym jeśli tylko się zechce. Gdy była mała z wielką
wyższością patrzyła na zafrasowanych dorosłych. Miała wrażenie,
że ich zmartwienia są spowodowane ich głupotą i bezmyślnością.
Przekonywała samą siebie, że życie jest łatwe, tylko że ludzie
sobie je komplikują. Teraz sama stała przed trudnym wyborem. Jej
życie już było skomplikowane, a ona miała tylko zadecydować w
stronę, której komplikacji wykonać krok.
– Nie
krwawię – wyznała siostrze.
Julia
z wrażenia usiadła na łóżku i o mało co się z niego nie
ześlizgnęła.
– Ile
czasu? – zapytała z przerażeniem.
– Kilka…
– Młoda dziewczyna zdawała się liczyć na palcach. – Tygodni –
dokończyła.
Julia
wypuściła powietrze jednym dmuchnięciem, by potem mocno się nim
sztachnąć. Kilka razy zamknęła i otworzyła oczy. Zawsze tak
robiła będąc w panice.
– Nie
wzdychaj, tylko nie wzdychaj, proszę cię. – Usiadła obok, na
łóżku i zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu.
Przytłaczał ją niebieski kolor, który gościł nie tylko na
ścianach, ale także w dodatkach, takich jak zasłony i obrusy. Nie
lubiła niebieskiego.
– Myślisz,
że jesteś w ciąży? – Julia spojrzała na swoją młodszą
siostrzyczkę z nadzieją, że odpowiedź będzie negatywna.
– A
skąd ja mam to wiedzieć, nigdy nie byłam w ciąży.
– Czujesz
mdłości?
– Myślę,
że na to byłoby za wcześnie. – Cyntia miała łzy w oczach. W
końcu z bezsilności łokcie oparła o kolana i chwyciła się
dłońmi za czoło. – Nie wiem co robić. Mam czekać?
– Czasu
nie cofniesz.
– Wymyśl
coś. Nie mogę być w ciąży. Ojciec umrze na zawał, a matka wtedy
mnie zabije. Na dodatek nie wiem gdzie jest William.
– William!?
– wykrzyknęła Julia. Wstała z łóżka i stanęła naprzeciw
siostry.
– A
ty myślałaś, że kto? – Podniosła na nią pełen pretensji
wzrok.
– Miałam
nadzieję, że Hektor… właśnie, Hektor.
– Nie.
– Cyntia pokręciła przecząco głową. – Nie spędziłam nocy z
Rodrigezem. Byłam w jego domu, w jego łóżku, ale spał na
kanapie.
– To
komplikuje.
– W
czym ty dostrzegasz komplikacje, siostro? Wiem kto jest ojcem mego
dziecka.
– Ale
nie wiesz gdzie przebywa.
– W
roli pocieszycielki jesteś doprawdy niezastąpiona. – Cyntia już
miała wstać i skierować się do wyjścia. Żałowała że przyszła
po radę do siostry, lecz ta nie pozwoliła jej wstać, chwyciła za
oba ramiona i siłą usadziła z powrotem, a potem ponownie usiadła
przy jej boku.
– Coś
wymyślimy – rzekła nieprzekonująco.
Cyntia
poczuła łzę na swoim policzku, następnie kolejną.
– Nic
nie wymyślimy.
– Wymyślimy
– zapewniała.
Cyntia
poczuła jak wodospad spływa z jej oczu i odbija się o piękną,
bladożółtą sukienkę.
– Tutaj
nic się nie da wymyślić – zawodziła.
– Dziecko
musi mieć ojca – stwierdziła Julia i przytuliła siostrę do
piersi. – To teraz najważniejsze.
– Nie
chcę, by moje dziecko wychowywał obcy mężczyzna. – Cyntia
odskoczyła na bok niczym oparzona.
– Spójrz
na mnie. – Kobieta przykucnęła i chwyciła siostrę pod brodą,
zmuszając tym samym, by na nią spojrzała. – A gdyby ten
mężczyzna nie wiedział, że dziecko nie jest jego?
– To
niemożliwe, jak?
– Żaden
mężczyzna, nawet biegły w rachunkach, nie będzie liczył miesięcy
ciąży własnej żony z dokładnością co do tygodnia. Zdarzają
się dzieci urodzone za wcześnie.
Cyntia
kręciła głową coraz intensywniej.
– Pomyśl.
Dziecko potrzebuje ojca, ty męża. Kolejna panna z dzieckiem, to
splami honor naszej rodziny do cna, a wtedy ojciec w gniewie
wydziedziczy całą naszą trójkę, zostawiając nam tylko jakieś
marne grosze na dożywotnie utrzymanie.
– Martwisz
się o mnie i o moje dziecko, czy o spadek?! – wykrzyknęła,
wstając. Była oburzona.
– Martwię
się o całą rodzinę, w tym też o ciebie i twojego bękarta.
– Nie
mów tak na nie!
– Nie
muszę. Inni będą mówić – odparła lodowatym, ostrym tonem. –
Chcesz dla swojego dziecka takiego losu, jaki ja zgotowałam
Edwardowi?
– Nie,
nie chcę. – Cyntia usiadła na łóżku z rezygnacją i przyjęła
chusteczkę, którą siostra wyjęła z pobliskiej komódki.
– Hektor?
– On
jest stary, za stary.
– Zdrowy,
silny i inteligentny mężczyzna koło trzydziestki i zdaje się być
tobą zauroczony. Masz innego kandydata?
– William.
– William
nie może być brany pod uwagę z racji niskiego urodzenia. Hektor
czy ktoś inny? Z kim jeszcze byłaś tak blisko jak z nim w ciągu
ostatnich tygodni?
– Tylko
z Willim.
– Pytam
o bliskość przyjacielską – sprostowała. – Który mężczyzna
patrzył ci w oczy i zdawał się rozbierać ciebie wzrokiem?
– Nie
wiem. Ostatnio nigdzie nie wychodzę, nigdzie nie bywam.
– A
więc Hektor.
– Jak
sama zauważyłaś jest inteligentny. Domyśli się, że nie był
pierwszym, a tym samym nigdy nie będzie jedynym. Będzie mi to
wypominał, doszukiwał się w tym dziecku braku podobieństw,
podejrzewał.
– Udasz,
że jest inaczej. Zagrasz przekonywująco.
– Przekonująco
– poprawiła z przyzwyczajenia, a dopiero potem do niej dotarł
sens słów, jakie Julia wypowiedziała. – Nie będę… –
zaczęła podniesionym tonem i z szeroko rozwartymi oczami.
– Będziesz
– zapewniła. – Dam ci torebeczkę z krwią, w odpowiednim
momencie ją naciśniesz, a ona pęknie.
– Nie
mogę, to byłoby nieuczciwe i…
– Robisz
to dla dziecka.
– Mam
budować małżeństwo z niemal obcym człowiekiem, na dodatek
jeszcze na kłamstwie?
– Poznacie
się po ślubie, będziecie mieli czas aż do śmierci. A co do
kłamstwa, matka powinna być zdolna do poświęceń.
– Ty
nie byłaś.
– Ucz
się na moich błędach.
– To
się nie uda. Sama widzisz jak przeciągają się wasze zaręczyny, a
tym samym zaślubiny. Zanim doczekam się nocy poślubnej będzie już
widać, o ile nie będzie już po rozwiązaniu – rozpoczęła
litanie czarnych myśli młodsza z pań i wstała, by podejść do
kołyski i rzucić okiem na maleńkiego siostrzeńca. Samej siebie
nie wyobrażała sobie w roli matki. Co prawda chciała mieć dzieci,
jako dziewczynka o tym marzyła i bawiła się zabawkowym wózkiem
oraz lalkami, udając, że już jest matką. Potem te pragnienia
ucichły, albo raczej zostały odłożone na później, na dużo
później. Nie chciała wydać na świat takiego maleństwa przed
dwudziestym piątym rokiem życia. Wolała się uczyć, kształcić w
jakimś zawodzie, być może nawet studiować i podjąć pracę, by
samej zarobić na swoje utrzymanie, a wtedy przestać być zależną
od rodziców i związać się z Williamem.
– Teraz
robisz z siebie cnotkę? Chyba trochę za późno – zarzuciła jej
Julia po pewnej chwili. Potem zdając sobie sprawę ze swych słów i
ich chłodu, zagryzła wargi i wbiła spojrzenie w jasny parkiet oraz
brzeg biało-błękitnego dywanu.
– Co
masz na myśli? – zapytała wyrwana z rozmyśleń.
– Oddaj
się Hektorowi przed ślubem, nawet przed zaręczynami.
– Wyjdę
na dziwkę! Zostawi mnie. Nawet nie pomyśli o zaręczynach.
– Zrób
to tak, by nie ujść za dziwkę.
– Nie
wiem czy potrafię.
– Może
się nie udać, ale tak naprawdę nie masz nic do stracenia –
Wzruszyła ramionami. – Sama pomyśl, co możesz stracić? Dobre
imię? Jak urodzisz to dziecko panną, ono i tak już zniknie na
zawsze, i nikt już o tobie dobrze nie pomyśli.
– Tak
więc nic – podsumowała. – Nie mam nic do stracenia.
– A
zyskać? Co możesz zyskać?
– Nie
wiem.
– Zyskać
możesz dobre nazwisko dla siebie i dziecka. Bezpieczeństwo. Cyntia,
bezpieczeństwo jest bezcenne. To coś czego ja przy Bastianie nigdy
nie zaznam. Twój syn czy córka znajdzie akceptacje u ojca, bo
Hektor będzie jego ojcem, choć go nie spłodził. Wystarczy, by
myślał że dziecko jest jego.
– Co
mam zrobić? – dopytywała, powoli będąc już zdecydowaną na
podjęcie odpowiednich kroków.
– Odwiedzić
go. Zaprosić na moje jutrzejsze przyjęcie zaręczynowe. Możecie
też iść na spacer. Możliwości jest wiele. Jest tobą zauroczony,
ale przyzwoity. Daj mu do siebie dostęp, okaż, że może sobie
pozwolić na więcej. Muśnij jego policzek, połóż dłoń na jego
sercu czy ramieniu. Poradzisz sobie. – Uśmiechnęła się
pokrzepiająco.
– A
co z Williamem?
– A
czy on się martwi co z tobą? – zapytała ostro. Tak naprawdę
nigdy nie lubiła Oldmana i była zła, gdy zaczął się kręcić
przy jej siostrze. Przewidywała, że nie wyniknie z tego nic
dobrego, jedynie same problemy. – William nie wróci. Niczym szczur
podkulił ogon i zwiał. Tchórzliwy szczur. Nie myśl o nim, bo on
nie myśli o tobie. Myśl o sobie i dziecku. Załóż dla tego
maleństwa rodzinę.
– Muszę
to jeszcze przemyśleć – wyznała Cyntia i opuściła pokój
siostry.
Ledwie
zamknęła za sobą drzwi, a Edward zapłakał.
Cyntia
poszła za radą swojej siostry, choć początkowo sądziła, że
idzie tylko na spacer, by przemyśleć całą sprawę. Po drodze nad
jezioro dotknęła jednak swojego brzucha, pogładziła go czule i
szepnęła:
– Nie
pozwolę byś urodziło się bękartem. Będziesz miało tatę.
Zawróciła
do domu, ale nie weszła do środka. Odnalazła tylko szofera i
poprosiła, by zawiózł ją do posiadłości pana Rodrigez. Szofer
był nauczony wykonywać polecania, dlatego o nic nie pytał.
– Dziękuję,
możesz odjechać. Dam radę wrócić sama – zapewniła wysiadając.
Mężczyzna
zamknął drzwi samochodu, te od strony pasażera, po czym ponownie
zasiadł za kierownicą i odjechał.
Cyntia
stała przed kamienicą, która wtedy, w środku nocy napawała ją
strachem. Dziś także się bała, ale to był zupełnie inny rodzaj
strachu. Dziś bała się o przyszłość. Zebrała się jednak na
odwagę i dotknęła lekko pordzewiałej kołatki z motywem anioła.
Szybko zorientowała się ta kołatka na nic się zda, była bardzo
stara i miała poluzowane śruby, w efekcie czego została jej w
dłoni. Drzwi jednak były uchylone, więc pozwoliła sobie wejść
do środka.
– Witam.
Hektor? Jest tu ktoś? – pytała nie krzycząc, raczej cichutko
dopytywała, dlatego nikt jej nie usłyszał. W końcu tknięta
ciekawością, wkroczyła do kuchni i ujrzała mężczyznę w
rozpiętej koszuli, klękającego na podłodze ze ścierką w dłoni.
Hektor
był niezwykle zaskoczony gdy ją ujrzał. Natychmiast wstał.
– Panienka
wybaczy, ale mam brudne ręce. – Wyjaśnił w ten sposób brak
serdeczniejszego powitania, jednocześnie pocierając wewnętrzną
stroną dłoni o spodnie.
– Nic
nie szkodzi. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Chyba zepsułam
kawałek twych drzwi. – Pokazała kołatkę, na co Hektor lekko się
zaśmiał.
– Nic
się nie stało. Była stara. Tu się większość rzeczy sypie.
Pewnie gdyby nie fundamenty, to... – nie dokończył, przejął od
niej tę drobną, choć ciężką rzecz i poczuł niezwykłe ciepło
kiedy ich opuszki się spotkały.
– Jest
piękna. Szkoda, gdyby miało jej zabraknąć. – Tymi słowami
powstrzymała go przed wyrzuceniem kołatki na śmietnik.
– Może
da się ją jeszcze przytwierdzić do drzwi. Zobaczymy? – zapytał.
– Teraz?
– Jeśli
chcesz?
– Dasz
radę sam, bez nikogo do pomocy?
– Nie
wiem, ale mogę spróbować. Nie wydaje mi się trudnym zajęciem
wkręcanie śrub. Znajdę tylko jakieś narzędzia. Wydaje mi się,
że w szopie muszą być.
Hektor
zapiął kilka dolnych guzików swojej białej, teraz już znacznie
przybrudzonej koszuli. Szelki od spodni zwisały bezwiednie, a on jak
gdyby nigdy nic wskazywał Cyntii drogę do schowka, który znajdował
się na zewnątrz.
– Będzie
ci zimno – stwierdziła.
– Nie
jestem chorowity – odparł, postępując o krok za nią,
jednocześnie podwijając rękaw, który się odwinął i zsunął aż
do nadgarstka. – Zaczekaj na zewnątrz, tam może być naprawdę
brudno, nie chcę abyś poplamiła sukienkę – wyjaśnił, kiedy
znaleźli się przed samą szopą.
– Martwisz
się o praczki w moim domu? – zapytała, wysuwając szyje jak
bardzo się tylko dało i zerkała czego to Hektor szuka w tym
składziku.
– Byłoby
to nieco dziwne, gdybyś po raz kolejny wracając ode mnie była w
moim ubraniu, a swoje miała zabrudzone, albo pozostawione w moim
domu. Boje się stryczka – zażartował. – Strzelby też
chciałbym uniknąć – dodał z uśmiechem wyskakując nagle tuż
przed nią. – Znalazłem śruby. Te powinny pasować. Potrzymasz i
będziesz podawać? – zapytał z lekkim uśmiechem.
Cyntia
z początku nie słyszała co mężczyzna do nie mówi, była
zapatrzona w jego twarz. Stwierdziła w myślach, że gdyby nie ta
broda, to byłoby widać jak się uśmiecha, a tak trzeba się
domyślać. Przez chwilę zastanawiała się jakby wyglądał bez
zarostu.
– Cyntio?
– A
tak, tak, oczywiście. – Wysunęła rękę przed siebie i
wyczekiwała.
– Pierw
zdejmij rękawiczkę – polecił.
Usłuchała
go. Pozbyła się rękawicy i dopiero skierowała dłoń wewnętrzną
stroną ku górze. Poczuła na niej chłód metalu. Wraz z Hektorem
wrócili się do drzwi wejściowych. Musiała przyznać, że
mężczyźnie całkiem sprawnie wychodziło przykręcanie kołatki,
zupełnie tak jakby tego typu zajęcia nie były mu obce.
– Prezentuje
się całkiem dobrze, ale trzeba by było ją odświeżyć –
powiedziała.
– Obiecuje
ją odmalować – odparł pośpiesznie. – Zapraszam do środka.
Nie wypada trzymać gości przed drzwiami.
Cyntia
przekroczyła próg. Następnie skręciła w lewo, przez co ponownie
znalazła się w kuchni. Przysiadła na taboreciku. Dopiero teraz
miała możliwość rozejrzeć się po pomieszczeniu i uznała, że
jest znacznie czyściej niż w dniu kiedy Hektor smażył dla niej
jajecznicę. Na podłodze stało wiadro do połowy pełne wody i
gruba ścierka. Wtedy Cyntia przypomniała sobie, że jak weszła, to
Hektor klękał na kolanach.
– Wiem
o co chcesz zapytać – uprzedził dziewczynę, podkładając ogień
pod drewno w kuchence.
– Mamy
gości czy mi się wydawało? – zapytała wesolutko Laura, zanim
jeszcze wpadła do kuchni. Jednak kiedy otworzyła szerzej drzwi od
razu zamilkła.
– Oto
odpowiedź na twoje pytanie – wyjaśnił Cyntii Hektor i wskazał
dłonią na siostrę.
Laura
miała na czole zawiązaną chustę, a ubrana była w najgorszą ze
swoich sukien, która i tak była piękna, choć teraz brudna i przez
to zdawała się być nieco zniszczona.
– Mogłeś
powiedzieć, że przeszkadzam – zwróciła się Cyntia do Hektora.
– Kobieta
o brązowo-blond włosach. – Laurka miała zachwycony głos.
Usiadła naprzeciw Cyntii, podparła brodę na dłoni i wlepiła w
nią maślane, rozmarzone spojrzenie. – Brat o tobie wspominał.
– Brat?
– Cyntia zerkała to na dziewczynę, to na bruneta. Szukała
podobieństw między nimi, ale żadnego się nie dopatrzyła.
Hektor
miał typowo męskie, mocne rysy twarzy i kruczoczarne włosy.
Kobieta natomiast była blondynką, o delikatnej, niemal dziewczęcej
urodzie, z gładką cerą i bez marsa na czole.
– Tak,
to moja siostra, Laura. – Hektor właśnie stawiał na kuchence
napełniony wodą czajnik.
– Cyntia.
Miło poznać. – Wyciągnęła dłoń w kierunku dziewczyny.
– Laura.
– To
ona zagoniła mnie do sprzątania. Uznała, że mogłoby to być
dobrą zabawą, ponieważ nigdy tego nie robiła – wyjaśnił
Rodrigez, wysuwając dla siebie taboret spod stołu. Zasiadł między
dziewczętami.
– Lubię
próbować nowych rzeczy. – Uśmiechnęła się szeroko blondynka.
Była bardzo rozradowana.
– Ja
chyba też. – Cyntia odwzajemniła uśmiech. Wstała i zdjęła
pelerynę.
Hektor
patrzył ze zdziwieniem na to co wyprawia ta kobieta.
– Ja
także nigdy nie sprzątałam. Pokażecie mi jak to się robi?
– Oczywiś…
– O
nie. Nie ma mowy! – warknął.
– Ale
dlaczego, daj jej spróbować! – Laura wsparła dłonie splecione w
koszyczek na prawym barku brata i wykrzyknęła tuż przy jego uchu:
– Skoro sama chce!
– Nie
zagania się gości do sprzątania, to nie przystoi – odpowiedział,
jednocześnie krzywiąc się na sam dźwięk głosu swojej młodszej
siostrzyczki.
– Ale
sama to zaproponowałam, nikt mnie nie zagonił – wtrąciła się
Cyntia.
– Odmawiam
twojej propozycji.
– Nie
bądź taki, ona sama chciała. Dzięki niej będziemy mieli mniej
roboty.
– Laura!
Trochę kultury, nie mówi się do gościa na ona i nie…
– Nie
marudź, braciszku. Ja ci wszystko pokaże. Została nam jeszcze góra
i poddasze, i trochę salonu, czyli dużo roboty – Laura zaczęła
wcielać w życie swój plan, zatrzymania Cyntii w domu możliwie jak
najdłużej.
Panienka
Montenegro wstała i zdjęła ocieplany kapelusz, odłożyła go na
parapet tuż przy rękawiczkach.
– To
na górę mam się skierować, tak?
– Tak
byłoby najlepiej – odpowiedziała rozpromieniona dziewczyna.
– Czy
ja nie mam w tym domu już nic do powiedzenia?! – wrzasnął za
kobietami lekko zirytowany.
– Ty
nam zrób herbatę! – poleciła jak zwykle krzykiem Laura.
Cyntia
wróciła się do kuchni, by jeszcze zostawić na parapecie niewielką
torebeczkę. Dotknęła lekko ramienia mężczyzny, dwoma palcami.
Delikatnie nimi sunęła po przez bark, aż do karku.
– Nie
denerwuj się tak, proszę.
Hektor
przymknął oczy. Poczuł niezwykłe ciepło bijące z dłoni Cyntii,
ale także z jej głosu. Mówiła niemal szeptem. Pokręcił głową
z niedowierzaniem.
– Lepiej
już idź na górę. – Odwrócił się przodem do dziewczyny, nie
wstając z taboretu. – Zanim się rozmyślę – rzekł spokojnie,
ale stanowczo.
Cyntia
posłała mu pobłażliwy, delikatny uśmiech i poszła szybkim
krokiem w stronę schodów. Przemierzyła je z niezwykłą gracją i
znalazła się przy Laurze, której uśmiech nie schodził z twarzy.
Zaczęła zastanawiać się czy ta dziewczyna zawsze jest taka wesoła
i rozradowana. Po godzinie z nią spędzonej była pewna, że jeśli
nie zawsze, to na pewno często taka jest.
Cyntia
właśnie podstawiała taboret, by móc na niego wejść i zetrzeć
kurze z wysokich szafek, do których nie dosięgała stojąc na
podłodze. Hektor spojrzał na kobietę i zmartwił się, że
przecież może spaść.
– Poczekaj,
przyniosę ten stołek z salonu, jest stabilniejszy.
Spojrzała
na mężczyznę. Niósł blaszaną, dużą miskę z brudami do
wywalenia.
– Dziękuje
– wyznała, ale gdy mężczyzna zniknął za ścianą spełniła
swój pierwotny zamiar i wspięła się na taboret.
Hektor
nauczony poprzednimi doświadczeniami z panienką Montenegro, odłożył
trzymany w rękach ciężki, wypełniony po brzegi przedmiot na
komodę i wychylił się zza futryny.
– Zejdź
– polecił i podszedł bliżej. Zadarł głowę do góry.
– Już
prawie skończyłam – odrzekła niewinnie i uśmiechnęła się
spoglądając w dół.
On
natomiast wciąż wpatrywał się w górę i nerwowo poruszał
ustami.
– Powiedziałem,
żebyś zeszła. – Nawet stanowczy ton nie zrobił na Cyntii
najmniejszego wrażenia.
– Ale
jeszcze tylko tutaj i…
– Na
dół, powiedziałem! – warknął.
Spojrzała
na Rodrigeza. Uśmiechnęła się niemal kpiąco.
– Ale
ja tylko… aaa! – zaczęła krzyczeć, gdy poczuła dłoń
mężczyzny na swoim brzuchu.
Hektor
używając swojej siły jedną ręką zagarnął ją do siebie i
postawił na podłodze.
– Nie
miałeś…
– Zamilcz,
na krótki moment – zaczął spokojnie. – Daj sobie coś
powiedzieć – niemal nalegał.
– Może
nie mam ochoty byś… – Już miała mówić dalej, gdy usłyszała
huk przyłożenia w ścianę, która znajdowała się tuż za jej
plecami.
Hektor
nie wyżywał się na starych murach, on po prostu położył na nich
otwartą dłoń ze znaczną siłą, ale Cyntię i tak sparaliżował
strach, bowiem uderzenie w jej głowie zdawało się być znacznie
głośniejszy niż było w rzeczywistości.
– Już
mogę? – zapytał spokojnie. – Spójrz – polecił i prawą
stopę położył na taborecie, na którym jeszcze nie tak dawno
stała dziewczyna. Nieco mocniej nacisnął, jakby chciał na niego
wejść, a noga taboretu się znacznie wyłamała i sprawiła, że
stołek stał się krzywy. Nacisnął jeszcze mocniej i sprawił, że
mebel dosłownie zdawał się kruszyć.
– Mogłam
spaść – wywnioskowała Cyntia. Spojrzała z lekkim przerażeniem
na mężczyznę, a potem na jego nagą klatkę piersiową, pokrytą w
znacznym stopniu ciemnym owłosieniem.
– Właśnie.
– poruszył nerwowo brwiami. Oddalił się od kobiety, czując, że
jego bliskość napawa ją lękiem. Chwycił za jedną z nóg
taboretu i podniósł zniszczony mebel. – Wrzucę to do drewutni,
nada się do spalenia.
Cyntia
stała tak blisko ściany, że niemal opierała się o nią plecami.
Nerwowo poruszała się jej klatka piersiowa, choć starała się
unormować oddech.
– Czy
coś się stało? – zapytała Laura, która nagle się znalazła
nieopodal. Podeszła bliżej i uważnie lustrowała każdy minimetr
twarzy siedemnastolatki.
– Twój
brat… – zaczęła panna Montenegro. Wyglądała na przestraszoną.
Pocierała nerwowo jedną dłonią swoje ramie.
– Co
takiego zrobił mój brat? – Dziewczyna wydawała się
zainteresowana. Jednocześnie jednak była zaskoczona, że jej brat
wprawił tę drobną kobietę w taki stan.
– Chyba
mnie skrzyczał – poskarżyła się.
– Zaczekaj
tutaj i nie denerwuj się. – Laura dotknęła ręki swojej nowej
przyjaciółki, by dodać jej nieco otuchy, następnie wyszła na
podwórko, gdzie znajdował się Hektor. Zastała go z siekierą w
dłoni i przed pniem drewna, na którym ustawiony był stary taboret.
– Hektor! – zawołała.
Rodrigez
wbił siekierę w pień, wyprostował się i spojrzał na siostrę.
– Już
posprzątane poddasze? – zapytał z przyjaznym uśmiechem. –
Powinnaś coś na siebie założyć, nie wychodzi się w tak letniej
sukience późnojesienną porą.
– Dlaczego
to zrobiłeś? – Blondynka przyjęła wojowniczą postawę, a usta
ścisnęła tak bardzo, że stworzyły wąską kreskę.
– Co
takiego zrobiłem? – Był zdezorientowany co dało się zauważyć
nie tylko w tonie, ale także w mimice twarzy.
– Nie
wiesz?
– Nie
bardzo. – Wzruszył ramionami od niechcenia i zrobił przezabawną
minę jakby był rozkojarzony. Potem jednak zmarszczył brwi i
wyczekiwał odpowiedzi. Wyglądał nawet na groźnego.
– Krzyczałeś
na Cyntie.
– Ja?
– zapytał i wskazał na samego siebie dłonią. Zaśmiał się z
niedowierzania.
– Jak
mogłeś?!
– Laura,
ale ja na nią…
– Idź
i ją przeproś! – rozkazała bratu.
– Chyba
żartujesz.
– Nie,
ani trochę nie żartuję. Przyszła tutaj żeby nam pomóc, a ty na
nią nawrzeszczałeś. Tak się nie robi.
– Laura,
ale ja naprawdę… mogła spaść, martwiłem się o nią, nic
więcej.
– Mógłbyś
nauczyć się okazywać troskę innym inaczej niż wrzaskiem. To
rada, którą liczę, że weźmiesz sobie do serca. – Dziewczyna
odwróciła się na pięcie i z powrotem wróciła do domu.
Hektor
patrzył na plecy swojej siostry i jak zamykają się za nią drzwi.
Nie poszedł jednak za radą kobiety i nie zamierzał przepraszać
Cyntii. Powrócił do rąbania mebli, które nie nadawały się już
do użytku, a których wcześniej zdawał się nie zauważać.
Panienka
Montenegro się nieco uspokoiła. Wycierała kurze z niższych mebli,
ale w głowie nadal zdawała się słyszeć tamto zdanie, wykrzyczane
przez Hektora. Na dół, powiedziałem! – nieustannie
dźwięczało jej w uszach.
– Nie
martw się tak. Hektor czasami się unosi, ale nie umie być zły
dłuższy czas o jakąś błahostkę – odezwała się Laura.
– Nikt
nigdy tak na mnie nie krzyczał – wyznała nieco skrępowana. –
Żaden mężczyzna – sprostowała, co akurat było prawdą, bo
nawet ojciec nigdy nie podniósł na nią głosu.
– Powiedz
to jemu.
– Nie,
wyśmiałby mnie.
– Jestem
pewna, że nie, ale jak wolisz. Zajmę się znajdywaniem czystych
serwet i obrusów.
– Ja
umyję witraże, te w drzwiach wejściowych jak i te w regałach.
Cyntia
wyszła na zewnątrz z małą miseczką pełną ciepłej wody i
szmatką. Przecierając kolorowe szkiełka z kurzu i lepkiego brudu,
nie potrafiła odmówić sobie zerknięcia raz czy dwa na Hektora
rąbiącego drewno. Widziała jak mięśnie jego ramion są do granic
napięte, a kilka włosków wystających spod niedokładnie zapiętej
koszuli pobudzało jej zmysły. Pamiętała, że William na torsie
był całkowicie gładki, niczym chłopiec… Willi był przecież
chłopcem.
Hektor
skończył, pośpiesznie wrzucał kawałki drewna do drewutni, po
czym zamknął ją na kłódkę i schował klucz do kieszeni swoich
ciemnobrązowych spodni. Skierował się w stronę Cyntii. Przecisnął
się między nią a otwartym wejściem bez słowa. Jednak kiedy ją
minął, przystanął i zdawał się jej przyglądać. Jego wzrok
sunął po smukłych dłoniach i szczupłych kłykciach.
– Jest
zimno, stoisz w przeciągu, załóż coś na siebie.
– Nie
chciałam zabrudzić peleryny – wyjaśniła.
– Zatem
proszę. – Odszedł na chwilę, po czym wrócił, by otulić jej
barki swoją marynarką, zdjętą z wieszaka znajdującego się
nieopodal.
– Dziękuje.
– Proszę
– odrzekł chłodno, potarł o jej ramiona i zabrał dłonie. Zajął
się wynoszeniem kolejnych zbędnych rupieci.
Cyntia
zdjęła z siebie odzienie Hektora, odwiesiła je na miejsce.
Zmieniła wodę w miseczce na czystą i cieplejszą. Zajęła się
wycieraniem kurzy z witraży umiejscowionych w regałach i
kredensach.
– Ta
szyba przy szafie wypada – uprzedził ją Hektor, stawiając
znaleziony w piwnicy i umyty wazon na stół. Był niemal pewny, że
Laura nazwie go maszkarą, gdyż tak nazywała niemal wszystko co
miało różowy kolor.
– Dziękuje
za uprzedzenie. Obiecuje nie potłuc.
– Nie
o to chodzi – zapeszył się. – Szybka ma niespiłowane brzegi,
są ostre, łatwo się skaleczyć.
– Dobrze,
zapamiętam.
Hektor
zdał sobie sprawę, że przez jego uniesiony ton podczas sprawy z
taboretem Cyntia zmieniła się, a ich relacja stała się jedynie
poprawna, a przy tym niezwykle chłodna. Zastanawiał się jak to
zmienić nie musząc przepraszać, jednocześnie zachodził też w
myśl, dlaczego dziewczyna została, czemu się po prostu nie
obraziła i nie opuściła jego domu.
– Pomiń
witraże będące częścią szafy, sam je potem wytrę – rozkazał
i skierował swoje kroki do kuchni, by napić się kieliszek wina.
Odnalezienie butelki zajęło mu nieco więcej czasu niż się
spodziewał. Ledwie zasiadł przy dębowym stole, otworzył wino i
zaczął nalewać czerwonej cieczy do kielicha, gdy usłyszał ałć.
Zerwał
się na równe nogi w takim tempie jakby parzyło go siedzenie
krzesła. Wbiegł do salonu i dostrzegł Cyntie siedzącą w fotelu,
i trzymającą w dłoniach zakrwawioną ścierkę. Przyciskała ją
do swojej smukłej dłoni. Podszedł więc do niej.
– Skaleczyłaś
się – zgadł nadal nad nią stojąc.
Pokiwała
twierdząco głową. Tylko raz na niego spojrzała, a to jednorazowe
wejrzenie wystarczyło, by dostrzec jego wściekłość.
– O
co? – zapytał dla jasności, choć doskonale znał odpowiedź na
to pytanie.
– O
szybkę – odpowiedziała poprzez łzy.
– O
którą?
– A
czy to ważne?
– Tak.
– Boli
mnie ręka, a ty mnie przesłuchujesz jak jakiegoś przestępcę –
poskarżyła się.
Mężczyzna
przykucnął przy kobiecie, wejrzał na jej dłonie i pokrwawioną
szmatkę. Po plamach czerwieni wiedział, że rana nie może być
głęboka. Miał więc pewność, że skaleczenie jest tylko
powierzchowne, dlatego nie zajął się od razu opatrzeniem.
– O
którą szybkę się skaleczyłaś? – zapytał wymownie.
– Nie
powiem, bo znowu będziesz krzyczał.
– Nie
będę krzyczał. Pytam o którą? O tę, której nie kazałem ci
ruszać?!
– I
już krzyczysz.
– Nie
krzyczę. Uniosłem się tylko. Choć powinienem krzyczeć. Pokaż tę
rękę. – Chwycił za nadgarstek kobiety i pociągnął delikatnie
dłoń w swoją stronę. Drugą dłonią zabrał szmatkę z rany. –
Trzeba było mnie posłuchać – powiedział już znacznie
spokojniej, wręcz przygaszonym tonem.
– Wiem.
– A
więc, Cyntia Montenegro przyznała mi rację. Szkoda, że po fakcie.
– Miał nieuprzejmy i nieprzyjemny głos. – Laura! – krzyknął.
– Podaj mi jakieś bandaże i coś do odkażania ran!
– Tylko
nie alkohol. – Cyntia poczuła kolejne łzy na swoich policzkach.
– Wątpię
bym miał coś innego – postraszył.
– Co
się stało? – zapytała blondynka, podając bratu bandaże i
kubeczek z wodą. Mężczyzna urwał kawałek bandaża, używając na
początku do tego zębów i zamoczył go w wodzie. Przetarł ranę po
wewnętrznej stronie dłoni Cyntii.
– Nic
takiego, to mała ranka – wyjaśnił siostrze. Wrzucił mokry
bandaż do kubeczka i chwycił za słuchy. Zwinął go na cztery by
był węższy.
– Znowu
mi krew leci. – Cyntia wydawała się zmartwiona skaleczeniem. Była
niezwykle delikatna.
Hektor
ujął ją za nadgarstek, przybliżył jej dłoń do swoich ust i
delikatnie scałował czerwoną ciecz.
– Już
nie krwawi – powiedział i przytknął bandaż do zranionego
miejsca nim krew ponownie zaczęła wypływać. Owinął dłoń
najlepiej jak umiał i zawiązał bandaż, by ten się nie zsuwał.
– Drapałeś.
Spojrzał
na Cyntie jakby nie wiedział o czym mówi.
– Brodą
– wyjaśniła.
– A
tak, bardzo możliwe. Nic ci nie będzie. Jak to mawiają, do
wesela się zagoi. – Uśmiechnął się ciepło i usiadł na
niewielkiej kanapie naprzeciw dziewczyny.
– Zostawię
was samych. – Laura postanowiła się ulotnić.
Cyntia
podążyła wzrokiem za blondynką, Hektor natomiast cały czas
wpatrywał się w twarz Cyntii. Mężczyzna miał zaciśnięte zęby
tak mocno, że jego kości, widoczne pod skórą policzków okalanych
zarostem, zdawały się nerwowo drgać.
– Tylko
nie krzycz – zaczęła niespokojnie.
– Aż
tak się boisz mojego krzyku? Z jakiego powodu? – dopytywał. –
Masz złe wspomnienia, wiążące się z awanturami?
– Nie,
ale czułam się nieswojo gdy krzyknąłeś. Nikt wcześniej na mnie
nie krzyczał.
– Ja
nie krzyknąłem, ja się uniosłem – sprostował. – A więc
panienka Montenegro, słynąca z nienawiści do polowań i przemocy,
ustawiła całą rodzinę pod tupnięcie swoich nóżek, bo na nią
nie wolno krzyczeć.
– Nie
wiem czy nie wolno, ale nie krzyczeli. – Wzruszyła ramionami i
zrobiła niezwykle słodką minką, niemalże aniołka.
Hektor
się uśmiechnął, nawet delikatnie zaśmiał na głos i potarł o
swój zarost otwartą dłonią. Cyntia spojrzała na niego
zaskoczona, bo wcześniej wydawał jej się bardzo rozgniewany, a
teraz był rozbawiony.
– Czasami
krzyczę – przyznał. – Zwłaszcza gdy się nie robi tego o co
proszę.
– Tak?
– Tak,
bo czuje się odpowiedzialny i nie chcę, by ktoś zrobił sobie
krzywdę, gdy jest przy mnie i w ogóle, by się nie pokaleczył.
– Dlaczego?
– Taki
przejaw troski – odpowiedział poważnie. – Na Laurę też
czasami krzyczę.
– Laura
jest twoją siostrą, to normalne, że się o nią martwisz.
– Poza
tym wydaje mi się, że mam prawo czegoś wymagać od mojej rodziny.
– Od
rodziny tak, ale ja nie jestem twoją rodziną – przypomniała. –
Nie możesz ode mnie… właściwie, to nie, bo ty możesz mieć
wymagania, ale ja nie muszę ich spełniać. Nie możesz zmuszać
mnie do spełniania twoich oczekiwań podniesionym głosem.
Hektor
niespodziewanie wyciągnął dłoń przed siebie. Uśmiechnął się
smutno i poruszył nerwowo brwiami. Cyntia nie wiedziała o co mu
chodzi tym razem.
– Uściśnij
– polecił.
Wykonała
jego polecenie pomimo pewnej obawy, niewyjaśnionej i
niesprecyzowanej.
– Chciałbym
ci złożyć gratulacje. Doskonale dobrałaś argument do sytuacji.
Wygrałaś ze mną. Przyznaje ci racje. Nie mam prawa w żaden sposób
na ciebie wpływać i nie powinienem był podnosić na ciebie głosu.
Masz racje, że nie jesteś moją rodziną, ani siostrą, ani
narzeczoną. Nie moja więc sprawa jak się zachowujesz i czy sobie
szkodzisz. – Puścił dłoń dziewczyny, wyprostował się, by na
moment oprzeć łokcie na swoich lekko rozchylonych kolanach.
– Dziękuję.
– Cyntia uśmiechnęła się do niego wielce zadowolona.
– Proszę.
Nie powiedziałem, przecież nic nadzwyczajnego. Jednak pozwól mi
dokończyć wypowiedź. Choć nie mam prawa od ciebie wiele wymagać,
to chciałbym cię o coś prosić. Chciałbym byś na siebie uważała,
bo nie chcę, by stała ci się krzywda. Chciałbym też cię
przeprosić na zapas, jeśli kiedyś na ciebie krzyknę, bo wiem, że
nie mam do tego prawa, ani że to nie jest nic przyjemnego dla
kobiety, gdy ktoś większy od niej na nią pokrzykuje, ale wiedz, że
nie robię tego w złej wierze. Ja po prostu się o ciebie troszczę
i staram się cię przestrzec przed błędami.
Po
wypowiedzi Hektora zapanowało milczenie. W pokoju zrobiło się
cicho, a w całym domu słychać było tylko podśpiewywanie Laury,
która wycierała wszystkie parapety na piętrze.
– Nie
wiem co mam powiedzieć – przyznała Cyntia.
– Może
ja powinienem coś powiedzieć. Wyczuwam, że się mnie boisz, więc
wypadałoby bym zapewnił cię o czymś jeszcze. Tylko spójrz mi w
oczy byś wiedziała, że mówię prawdę.
Cyntia
zerknęła na Hektora, który teraz przybliżył swoją twarz do jej.
Siedział już na samym brzegu kanapy.
– Co
chcesz mi powiedzieć? – zapytała patrząc w jego ciemne tęczówki.
– Że
nigdy, naprawdę nigdy w życiu, nie uderzyłem żadnej kobiety.
– Dlaczego
mi to mówisz?
– Abyś
się nie bała. Z mojej strony nigdy ci to nie grozi. Ja mogę
krzyczeć, mogę się złościć, mogę nawet w coś trzasnąć
pięścią, ale nigdy nie uderzyłbym istoty słabszej ode mnie.
Gdybym podniósł rękę na kobietę lub dziecko, to nie potrafiłbym
spojrzeć na własne odbicie w lustrze, rozumiesz?
Cyntia
pokiwała twierdząco głową. Hektor wstał i sięgnął z regału
umyte już kieliszki oraz przyniósł wino z kuchni.
– Chyba
powinniśmy wypić za nasze wspólne dzieło. Czysty dom od razu
wygląda przytulniej i przyjemniej w nim przebywać. – Mówił
cicho, delikatnie i do Cyntii dotarł fakt, że uwielbia go słuchać,
że podoba się jej w nim ten męski baryton, którego kiedyś się
lękała.
– Laura,
chodź tu do nas! – krzyknęła Cyntia w kierunku schodów.
Blondynka
oczywiście niemal natychmiast zbiegła do salonu i chwyciła za
kieliszek stojący na stole.
– Rozumiem,
że ten jest dla mnie, bo wy swoje już trzymacie w dłoniach –
wywnioskowała z wesołymi iskierkami w oczkach.
– Podsłuchiwałaś?
– zapytał mężczyzna podejrzliwie.
– Ja?
Bracie, przecież mnie znasz. Nie umiałabym nic podsłuchać,
byłabym za głośno i od razu byście mnie zauważyli. Wtrąciłabym
się wam w dyskusje, jestem tego pewna.
– Czyli
nie podsłuchiwałaś? – upewniał się
Laura
wypuściła głośno powietrze z ust.
– To
pijemy? – zapytała. – Za co pijemy? – zmieniała temat.
– Za
wspólną pracę i jej efekty. – Hektor nie trącił kieliszkiem o
kieliszki dziewczyn, a jedynie delikatnie wskazał nim w stronę
każdej z nich po kolei. Odpowiedziały mu tym samym, a potem cała
trójka wypiła do dna.
Laura
chwyciła za butelkę i już miała polać po jeszcze jednym
kieliszku, ale brat ją powstrzymał, kładąc swoją dłoń na jej
nadgarstku.
– Już
wystarczy – rzekł stanowczo.
– Ale
mamy jeszcze jeden powód do świętowania.
– Jaki?
– zapytał.
– Pada
śnieg.
– Poważnie?
– dopytywał rozweselonym głosem.
– Tak,
widziałam w oknie.
Hektor
puścił nadgarstek siostry i pozwolił jej na napełnienie
kieliszków. Cyntia niespodziewanie chwyciła go za rękę i
pociągnęła za sobą. Był zdziwiony i zdezorientowany jej nagłą
reakcją.
– Miałam
pokazać ci śniegi, już zapomniałeś? – zapytała wesolutko,
biegnąc w kierunku drzwi wyjściowych.
Przystanęli
dopiero, gdy znaleźli się na podwórku. Mężczyzna jakby
instynktownie objął ją ramieniem, kładąc swoją dłoń na jej
barku. Już zbliżał swoje usta do jej policzka, gdy niespodziewanie
pojawiła się Laura. Stanęła przed nimi z dwoma kieliszkami.
– Zapomnieliście
alkoholu. – Podała obojgu szkło do ręki. – To ja lecę po swój
– dodała. Zaczęła pocierać dłoń o dłoń, potem wbiegła do
salonu, wychyliła jeden kieliszek w samotności, nalała sobie
kolejny i dopiero dołączyła do swojego brata i nowej przyjaciółki.
Dochodziła
godzina dwudziesta pierwsza. Hektor postanowił odwieź Cyntie do
posiadłości Montenegro. Pierw otworzył przed kobietą drzwi
samochodu, następnie przeszedł na przód pojazdu, by zakręcić
korbką. Zasiadł po prawej stronie za kierownicą i wcisnął
kluczyk. Cyntia spojrzała na niego, uśmiechnęła się. Odwzajemnił
uśmiech.
– Hektor
– zaczęła delikatnie. Położyła dłoń na męskim kolanie.
Rodrigez
spojrzał na jej rękę, następnie na jej twarz.
– Czy
coś się stało? – zapytał bez wyczuwalnej troski w głosie,
chociaż czuł się zmartwiony jej smutną minką.
– Usiłuje
zrobić coś czego nie potrafię, bo nigdy wcześniej tego nie
robiłam – przyznała.
– To
że nigdy nie robiłaś danej rzeczy, nie znaczy, że nie umiesz
wykonać jej dobrze. – Sięgnął po jej dłoń, podniósł ją do
góry w stronę swoich ust i delikatnie musnął jej wierzch. –
Śmiało. – Wypuścił jej rękę i położył obie dłonie na
kierownicy.
– Nigdy
na mnie nie krzyczano...
– Masz
mnie to za złe i zamierzasz wypominać?
– Nie,
skądże? To nie to.
– W
takim bądź razie o co chodzi?
– Nigdy
nikt na mnie nie krzyczał, ale ja nigdy nikogo nie przepraszałam.
Nie wiem czy potrafię, ale chciałbym spróbować, bo czuje, że
powinnam. Hektor czy mógłbyś na moment zatrzymać samochód?
– Mam
przystanąć?
– Tak,
proszę.
Zatrzymał
automobil zjeżdżając na pobocze. Oparł prawy łokieć o
kierownice i usiadł pół bokiem.
– Masz
pełną moją uwagę. Proszę mów, wysłucham.
Cyntia
spojrzała w dół na swoje kolana. Bawiła się dłońmi. Hektor
chwycił za nie delikatnie.
– Nie
denerwuj się, proszę. Nie ma ku temu powodów. Wbrew pozorom jestem
bardzo wyrozumiałym człowiekiem i nie noszę w sobie długo urazy.
– To
dobrze, to bardzo dobrze. – Uśmiechnęła się.
Hektor
zabrał swoją dłoń z jej rąk.
– Powinnam
była cię usłuchać od razu, nie wystawiać twojej cierpliwości na
próbę. Przepraszam.
– Dobrze.
– Pokiwał potakująco głową, przełknął ślinę. – Czy mogę
już jechać dalej?
– Tak,
albo nie...
Hektor
ponownie zatrzymał samochód po pokonaniu nawet nie metra.
– Słucham,
co jeszcze masz mi do powiedzenia? – Uśmiechnął się, by dodać
jej otuchy.
– Czuje
że jest inaczej. Jesteś inny.
– Inny?
– Trochę
zagniewany. Nie zaprzeczaj z powodu zachowania sztucznej uprzejmości,
i tak nie uwierzę. Jesteś na mnie zły i masz do tego prawo. Nie
powinnam była postępować ci na przekór, zwłaszcza że nie
postępowałam mądrze i sama siebie narażałam.
– Już
mnie za to przepraszałaś. Przyjąłem przeprosiny – przypomniał.
– Wiem,
ale pozostało jeszcze coś.
– Co
takiego?
– Skrzyczałeś
mnie słusznie. Powinnam była przyjąć to z pokorą i się nie
uskarżać na ciebie twojej siostrze.
Hektor
mimiką twarzy sam siebie zdradził. Wyglądało tak jakby dokładnie
na te słowa czekał. Sam jednak temu zaprzeczył usprawiedliwiając
zachowanie młodej kobiety:
– Byłaś
w emocjach, rozumiem cię. Możemy już jechać dalej?
– Rozumiesz,
ale tego nie akceptujesz?
– Nie
popieram, ale rozumiem – w końcu przyznał. – Wydarł się na
ciebie obcy mężczyzna, miałaś prawo się zmartwić i pożalić.
Prawie się nie znamy.
– A
gdybyśmy się lepiej znali? Gdybym poskarżyła się wtedy?
Hektor
uśmiechnął się z zakłopotaniem, odchylił głowę do tyłu.
– Gdybyśmy
byli tylko przyjaciółmi, to nie mógłbym nic zrobić jak tylko to
zrozumieć i przejść z tym do porządku dziennego.
– A
gdybyśmy... albo nie... albo gdybyśmy byli razem. Gdyby twoja
narzeczona albo żona się na ciebie skarżyła?
Hektor
uśmiechnął się szerzej, przetarł twarz dłońmi i spojrzał
ponownie na Cyntię. Patrzyła na niego wyczekująco i niecierpliwie.
– Jesteś
zakłopotany – zauważyła.
– Odrobinę.
– To
z powodu mojego pytania, przepraszam.
– Cyntio,
przestań w końcu przepraszać. Wcześniej ponoć tego nigdy nie
robiłaś, a teraz czynisz na wyrost. Nie gniewam się na ciebie.
Jesteś kobietą, na którą żaden mężczyzna nie potrafiłby się
długo gniewać.
– Ale
moje pytanie wprawiło cię w zakłopotanie – rzekła smutno.
– Tak,
masz racje, ale to nie z twojej winy.
– Kto
ponosi winę?
– Ja
i tylko ja, z powodu odpowiedzi na to pytanie, które zadałaś.
– Jak
brzmi odpowiedź?
Hektor
zamilkł, włączył silnik samochodu i położył obie dłonie na
kierownicy. Cyntia zakryła jego dłoń swoją.
– Proszę,
odpowiedz mi. – Wychyliła się, by spojrzeć mężczyźnie głęboko
w oczy.
– Moja
odpowiedź może się tobie nie spodobać – odpowiedział ledwie
otwierając przy tym usta, przez co mówił trochę niewyraźnie. –
Z pewnością ci się nie spodoba.
– Trudno,
to nie zmienia faktu, że i tak chcę ją usłyszeć. Usłyszeć od
ciebie. Hektor, proszę, powiedz mi jak byś wtedy zareagował?
– Lubisz
stawiać na swoim – stwierdził oczywiste i rzucił kobiecie
gniewne spojrzenie.
Cyntia
nie przejęła się jego reakcją, właściwie to takiej oczekiwała.
Nie znała go długo, ale na tyle dobrze by wiedzieć, że nie lubi,
gdy ktoś mu się przeciwstawia. Uśmiechnęła się delikatnie i
zrobiła minkę niewiniątka.
– Odpowiesz?
– Nie
muszę. Doskonale znasz odpowiedź na zadane pytanie.
– Nie
chcesz odpowiedzieć z powodu tego, że zestawiłam nas jako parę w
przypuszczeniach?
– Nie,
to nie to. Właściwie schlebia mi fakt, że zestawiłaś nas jako
parę, nawet jeśli jest to tylko przypuszczenie i gdybanie. Nie
umiałbym być zły z tego powodu. – Hektor wydawał się
rozbawiony, a Cyntia pomyślała, że ten mężczyzna niezwykle
szybko przechodzi z danego nastroju w zupełnie inny.
– Nie
odpowiesz, bo uważasz, że znam odpowiedź?
– Bo
nie chcę cię w niej utwierdzać.
– Krzyczałbyś
– stwierdziła. – Zdenerwowałbyś się i skrzyczał tę kobietę,
prawda?
Odwrócił
głowę tak, by nie patrzeć na Cyntię, chociaż ona usilnie
próbowała zerkać w jego oczy.
– Zapewne
tak – przyznał w końcu, w taki sposób jakby wyciągała to z
niego za pomocą koła czy innego narzędzia inkwizycyjnego.
Zaśmiała
lekko, więc spojrzał na nią zaskoczony.
– Tak
właśnie myślałam. Nie rozumiem tylko dlaczego bałeś się do
tego przyznać. To nic złego, że skrzyczałbyś kobietę, która
żaliłaby się na ciebie twojej siostrze, będąc twoją żoną.
– Po
prostu uważam, że sprawy małżeńskie zostawia się za drzwiami
sypialni i tam też je rozwiązuje, bez angażowania w to osób
trzecich – wyjaśnił.
– Masz
racje. Ja też byłabym zła, gdyby mój przyszły mąż skarżył na
mnie do mojego rodzeństwa. Nawet jeśli miałby słuszność, to i
tak nie powinien.
– Masz
całkowitą racje.
– Możemy
już ruszać. Bardzo się niecierpliwiłeś kiedy to nastąpi, teraz
ci pozwalam.
– Pozwalasz
mi? – zapytał z rozbawieniem.
– Tak.
– Ty
mnie? – dopytywał z niedowierzaniem.
– Owszem.
Proszę do posiadłości Montenegro, panie szoferze – zażartowała.
– Jak
sobie panienka życzy – odpowiedział i uczynił delikatny pokłon
w jej stronę, następnie ruszył.
Cyntia
się zaśmiała.
– Panienka
widzę dziś w dobrym humorze – zagadnął.
– Tak,
bo odkryłam, że jednak gdzieś tam w głębi, kiełbi się w tobie
krzta poczucia humoru.
– Mam
w sobie bardzo duże pokłady poczucia humoru, zapewniam panienkę.
– A
lubisz przyjęcia? – zapytała nagle zmieniając temat.
– Zależy
na jaką część są wydawane.
– Zaręczyn
mojej siostry z tym padalcem.
Hektor
nie mógł powstrzymać śmiechu. Tak się śmiał, że nie był w
stanie prowadzić i musiał zatrzymać automobil ponownie na poboczu.
– Dostrzegam,
że przyszły szwagier nie przypadł ci do gustu. Muszę przyznać,
że bardzo trafne, choć jednak nieco udelikatnione wybrałaś dla
niego określenie.
– Ty
nazwałbyś Bastiana Browna gorzej?
– Zapewne
tak.
– Jak?
– To
są Cyntio słowa, których nie używam przed północą i nie w
obecności dam. A teraz bardzo cię proszę, zamilcz, bo jeśli
będziemy musieli co parę metrów stawać, to nigdy nie dotrzemy na
miejsce.
– Ale
zgodzisz się mi towarzyszyć w tej farsie?
– Oczywiście,
że tak. Nie mógłbym ci odmówić.
– Bo
miałbyś cholerne wyrzuty sumienia?
– Ej,
ej, ej. – Pogroził dziewczynie palcem z rozbawieniem w oczach.
Cyntia
natomiast przygryzła dolną wargę ząbkami i uśmiechnęła się
łobuzersko.
– Nie
ładnie gdy dama przeklina.
– Doprawdy?
– dopytywała z miną niewiniątka.
– Tak,
doprawdy. Nie odmówiłbym tobie towarzystwa nie z powodu wyrzutów
sumienia, a z powodu, że nie lubię niczego żałować. Nigdy bym
sobie nie darował, gdybym przepuścił okazje stania przy boku tak
pięknej kobiety.
– Czasami.
przypadkiem udaje ci się być nawet miłym.
– Może
to wcale nie jest przypadek, Cyntio?
– Może
nie. Jedźmy już, obiecuję milczeć.
– Możesz
mówić, bylebyś mnie nie rozbawiała do łez, ani nie irytowała do
istnej furii.
– To
trudne zadanie, Hektorze.
Parze
przyjaciół w końcu udało się dotrzeć na miejsce pod posiadłość
państwa Montenegro. Hektor wysiadł jako pierwszy, tylko po to, by
otworzyć przed Cyntią drzwi. Już miał zasiadać z powrotem za
kierownicą, gdy na progu pojawiła się matka dziewczyny.
– Gdzieś
ty była, myślałam, że znowu…
– Dobry
wieczór, pani – przerwał Hektor wywód Marty.
Montenegro
spojrzała na niego zaskoczona, zaprzestała się unosić.
– Dobry
wieczór – odpowiedziała uprzejmie. – Może wstąpi pan na
filiżankę wieczornej herbaty.
– Bardzo
chętnie, ale nie dziś. Mam w domu gościa, który gdy zostaje sam
może narobić licznych szkód.
– To
cóż to za gość?
– Rodziny
się nie wybiera – odpowiedział z lekkim rozbawieniem Hektor. –
Młodsza siostra przybyła na ferie, zostanie aż do nowego roku.
Jednak jeśli istnieje taka możliwość, to innym razem skorzystam z
pani zaproszenia.
– Oczywiście,
że istnieje. Zawsze jest pan tutaj mile widziany.
– Zatem
dziękuję. Mam do pani prośbę. Proszę nie robić córce wymówek
i nie unosić się gniewem. Była ze mną, to ja ponoszę winę, bo
to ja zatrzymałem ją do tak późnej godziny. Zapomniałem o tym,
że w miłym towarzystwie czas o wiele szybciej płynie.
Marta
wydawała się oczarowana słowami Hektora. Stała na drugim stopniu
schodów wejściowych, dzięki czemu była niemal z nim równa.
Uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Dobrze,
spełnię pańską prośbę. Jeśli jednak ma pan na nią jakikolwiek
dobrotliwy wpływ, proszę jej przypomnieć od czasu do czasu, że ma
dom i rodzinę, która się o nią martwi, dlatego wypadałoby
przynajmniej powiedzieć, że wybiera się na dłuższy spacer i nie
zjawi się na obiedzie ani kolacji.
Hektor
oblizał koniuszkiem języka dolną wargę, a swój wzrok przeniósł
z Marty na Cyntie.
– Proszę
się nie martwić obiadem, ani kolacją. Nakarmiłem ją.
– Właśnie,
zmuszał mnie do jedzenia jajecznicy dwa razy w ciągu dnia –
wtrąciła się Cyntia.
Matka
się zaśmiała.
– Niestety
mam ograniczone zdolności kulinarne do minimum – przyznał.
– Dobrze
pan wie, że to nie o braki jedzeniowe mi chodzi.
– Oczywiście,
domyślam się. Proszę mi wybaczyć żartobliwy ton i proszę mi
wierzyć, że następnym razem jeśli pojawi się u mnie pani córka,
to od razu zapytam czy państwo wiedzą gdzie jest, a jeśli
odpowiedź będzie negatywna, to natychmiast przywiozę ją z
powrotem.
– Dobrze,
uwierzę panu, ale pod jednym warunkiem.
Hektor
przyjrzał się kobiecie z zaciekawieniem.
– Jutro
odwiedzi nas pan wraz z siostrą i zasiądzie z nami do śniadania.
Nie mogę pozwolić na to, by przyjaciele mojej córki odżywiali się
tylko i wyłącznie jajecznicą.
– Proszę
się nie martwić. Jutro już przybędzie część służby, wraz z
kucharką. Dlatego odmówię zaproszenia na ten dzień, bo nie chcę
dawać personelowi dnia wolnego pierwszego dnia pracy. Jednak
skorzystam z zaproszenia w innym terminie, o ile to możliwe?
– Proszę
nie zapomnieć o siostrze. Chciałabym ją poznać.
– Oczywiście,
nie zapomnę o Laurze. O niej nie da się zapomnieć. Do widzenia.
– Do
zobaczenia – odpowiedziała Marta swojemu ulubieńcowi.
Hektor
zbliżył się do Cyntii i musnął delikatnie jej policzek.
– Do
jutra – rzekł.
– Do
jutra – odparła z uśmiechem.
– Do
jutra? – zapytała matka córkę, gdy Hektor już znajdował się w
samochodzie i wyjeżdżał za bramę. Nie ukrywała swojego
zadowolenia ze zasłyszanych słów.
Hektor
wrócił do domu i z samego progu otrzymał od Laury całusa w
policzek. Spojrzał na siostrę z niedowierzaniem, zdejmując odzież
wierzchnią jednocześnie.
– Czym
sobie zasłużyłem? – zapytał niezwykle poważnie.
– Przeprosiłeś
Cyntię. Jestem z ciebie dumna.
– Oj,
Laura, Laura, Laura. – Mężczyzna pogroził dziewczynie palcem,
ale z wyrazem pobłażliwości w oczach. – Jednak podsłuchiwałaś
– wywnioskował.
– Nie,
ja nie chciałam niczego słyszeć, ale słyszałam, a potem to już
nie mogłam się powstrzymać i słuchałam dalej, ale to wszystko
wyniknęło tak przez przypadek. Po prostu za głośno mówiliście,
tak przypadkiem.
– A
butelka wina także się opróżniła przypadkiem? – zapytał,
podnosząc puste naczynie do góry.
– Przecież
wszyscy piliśmy.
– Pytanie,
ile ty wypiłaś?
– Oj,
nie złość się, Hektorku… – zaczęła obejmując jego ramię
swoimi rękoma, dosłownie na nim zawisnęła.
Zgromił
ją wzrokiem.
– Nie
zdrabniaj mojego imienia, błagam.
– Dobrze,
dobrze, już dobrze. Nie będę, skoro ci się nie podoba, ale wiedz,
że mnie się nie podoba gdy na mnie krzyczysz i mi czegoś
zabraniasz, a co gorsza, gdy jesteś zły o coś, gdy czasu nie można
już cofnąć. Postarajmy się więc nie robić sobie nawzajem tego
co nam się nie podoba.
– Zamotałaś
się – zauważył.
– Ale
zrozumiałeś co chciałam ci przekazać.
– Tak,
starałaś się mnie omotać i przekabacić na swoją stronę bym nie
krzyczał, nie był zły i się nie denerwował z powodu twojego
nadużywania mojego dobrego nastroju, zgadza się? – powiedział
nienaturalnie szybko.
– Ja
bym to ujęła inaczej. Lepiej, znaczy się łagodniej. Bardziej
przystępnie – przy ostatnim słowie podniosła wskazujący palec
do góry na wysokość nosa, jakby chciała dać do zrozumienia, że
odkryła idealnie pasujący zwrot do zaistniałej sytuacji.
Hektor
spojrzał groźnie na siostrę, a gdy się przybliżył ta wydała
się przy nim taka malutka i bezbronna.
– Ja
się nie zmieniłem, Laura – zapewnił. – A teraz na górę i
spać – wycedził przez zęby. – Zanim się naprawdę zdenerwuje!
– warknął i wskazał lewą dłonią kierunek schodów.
Laura
przecisnęła się miedzy nim, a ścianą i pobiegła na górę,
mocno przy tym tupiąc nogami.
– Siostro!
– zawołał za nią.
Odwróciła
się do niego i zapytała:
– Słucham?
– Zanim
położysz się do łóżka, w miękką pościel, to prosiłbym byś
oddała mi drugą papierośnicę.
– Miałam
tylko…
– Tylko
nie kłam! – wrzasnął.
– Dobrze,
nie chciałam przecież skłamać. Miałam tylko dwie, za moment
przyniosę drugą. Jesteś gorszy niż nadzorcy we więzieniu.
– Zabawne,
że mówi to osoba, która nigdy nie była w zamknięciu i nie ma
nawet pojęcia jak jest we więzieniu. Papierośnice połóż w moim
gabinecie, schowaj w biurku i radziłbym nie wyjmować z niej kilku
papierosów na zaś.
Laura
przewróciła oczami z powodu irytacji w jaką wprawił ją jej brat.
Spełniła jednak jego żądanie bez zbędnych protestów, które
doprowadziłyby tylko do kłótni. Zrozumiała, że Hektora
cierpliwość nie udźwignie już ani grama więcej, dlatego
postanowiła mu oszczędzić nerwów, a w papierosy zaopatrzyć się
w dniu jutrzejszych podczas spaceru po pobliskim miasteczku.
Przyjęcie
zaręczynowe było typowym jak wszystkie przyjęcia tego typu.
Przyszła panna młoda chwaliła się pierścionkiem z kamieniem
wielkości orzecha laskowego, pan młody napominał wszystkim o
zakupie nowego samochodu. Wszyscy składali gratulacje, by potem
zasiąść do stołu. Oczywiście obowiązkowy był także taniec.
– Nie
wiedziałam, że jesteś tak dobrym tancerzem – pochwaliła Cyntia
Hektora, gdy ten trzymał ją w swoich objęciach.
– Cyntio,
byłem muzykiem, mam wyczucie rytmu. Nie tańczę doskonale.
– I
tak tańczysz lepiej niż większość mężczyzn jakich znam.
– A
z iloma tańczyłaś? – zapytał szeptem, z uśmiechem, który
wyczuła w okolicy swojego policzka.
– Z
kilkoma.
– To
niewiele – przyznał.
– Z
iloma kobietami ty tańczyłeś?
– Cyntio,
z wieloma – odpowiedział, oddalił się na długość swoich rąk
ugiętych w łokciach. – Jednak z żadną nie było mi tak
przyjemnie jak z tobą – dodał i pokierował kobietą tak, by
zrobiła obrót. Poczuł jak ktoś delikatnie trąca go w ramie.
Spojrzał więc na lokaja.
– Pan
Montenegro, chciałby z panem porozmawiać na osobności.
Hektor
zerknął na Cyntie, uśmiechnął się, zdradzając swoje
zaskoczenie i całkowitą niewiedzę.
– Proszę
przekazać, że za moment przyjdę, tylko odprowadzę partnerkę do
stołu.
– Oczywiście
proszę pana – odpowiedział młody chłopak o imieniu Jeremiasz.
Cyntia
znała go od dziecka, ale nie służący był w tamtej chwili dla
niej ważny.
– Nie
wiem czego może od ciebie chcieć mój ojciec – powiedziała do
Hektora.
– Cokolwiek
to jest, zaraz się dowiem. – Odstawił krzesło od stołu, by
niczym dżentelmen pomóc Cyntii zająć miejsce. Wziął ze stołu
swoją szklankę napełnioną do połowy jakimś mocnym trunkiem i
skierował swoje kroki w kierunku schodów, wcześniej skłaniając
się uprzejmie i przepraszająco w kierunku Cyntii. Ten ukłon był
także niewerbalną obietnicą, że do niej powróci.
U
góry schodów czekał na towarzysza córki Julian. Wskazał
mężczyźnie kierunek w stronę swojego gabinetu. Zamknął
szczelnie drzwi, utwierdzając się tym samym w przekonaniu, że nikt
nie podsłucha ich rozmowy.
– Doszły
mnie słuchy, że zna się pan na przypisach notarialnych – zaczął
pan Montenegro. – Proszę zająć miejsce.
Hektor
zasiadł naprzeciw Juliana, po czym zrobił spory łyk alkoholu.
Panów dzieliło ciężkie biurko, pokryte lakierem w ciemnym,
rudobrązowym kolorze.
– Znam,
to o wiele za dużo powiedziane. Miałem z nimi do czynienia. Ma pan
jakiś problem? Potrzebuje porady? Jeśli tak, mogę zatelefonować
do przyjaciela, on…
– Nie.
Nie chcę do tego mieszać obcych ludzi niegodnych zaufania.
– Ja
także jestem dla pana obcym człowiekiem.
– Ale
panu można zaufać, bo nie jest pan prawym człowiekiem i przekręty
oraz machlojki nie są panu obce, czyż nie?
Hektor
nie okazał zdenerwowania, wypił nieco trunku ze swojej szklanki.
– Proszę
zatem powiedzieć w czym tkwi pański problem, może będę w stanie
coś na niego zaradzić.
– Moim
problemem jest Bastian Brown i jeden z najgłupszych pomysłów mojej
małżonki.
– Kobiety
nie słyną z trzeźwości umysłu, dlatego nie powinny pochopnie
podejmować decyzji.
– Tyle,
że ona rzekomo podjęła przemyślaną decyzję.
– Rzekomo
– zaznaczył Hektor. – Jaka to decyzja?
– Dwadzieścia
pięć procent udziałów.
– To
niewiele. Raptem jedna czwarta dochodów restauracji – wywnioskował
Hektor i ponownie zbliżył swoje usta do szklanki. Ledwie ją
przechylił, a Julian znowu się odezwał, doprowadzając mężczyznę
do zachłyśnięcia się.
– Jedna
czwarta naszego majątku.
Hektor
odkaszlnął i otworzył szeroko oczy, pokręcił głową na boki w
niedowierzaniu.
– Oddali
państwo ćwierć swoich dochodów, majątku, posiadłości, wpływów
i akcji na rzecz Browna? – Lekko się zaśmiał, nadal czynił to w
wielkim zaskoczeniu. – Proszę mi wybaczyć, ale miałem państwa
za nieco mniej naiwnych i lepiej strzegących swoich interesów. –
Tym razem zaśmiał się z wyższością.
– Mógłbyś
powstrzymać swoje rozbawienie i znaleźć wyjście z tej idiotycznej
sytuacji?! – uniósł się ojciec Cyntii.
– Nie
wiem.
– Ile
czasu ci trzeba, by się dowiedzieć, Hektorze Rodrigezie?
– Pan
mnie nie zrozumiał. – Hektor wstał z krzesła i zmienił miejsce.
Usiadł na biurku naprzeciw Juliana. – Ja nie mówię, że nie wiem
jak zmienić akt notarialny, ja mówię, że nie wiem czy mam ochotę
i czy w moim interesie jest go zmieniać.
– Zażyczysz
sobie ćwierć dochodów dla siebie? – zapytał z wielkim
zdenerwowaniem Julian.
– Spokojnie,
panie Montenegro, ma pan słabe serce. Proszę się tak nie
denerwować. Z przyjemnością panu pomogę. Muszę jednak wiedzieć
dlaczego pan, inteligentny człowiek, pozwolił żonie na przepisanie
ćwierci majątku na Bastiana Browna?
– Kocham
tę kobietę.
– Nawet
jeśli wpędzi rodzinę do bankructwa? Fakt, miłość potrafi
ogłupiać znacznie wolniej od alkoholu, ale za to ile skuteczniej.
– Zamierzasz
ironizować, czy zachwycisz mnie jakimś mądrym pomysłem?
Przypominam, że jestem ojcem Cyntii.
– Oczywiście,
że zamierzam ironizować. – Hektor wstał z miejsca i przeszedł
się po gabinecie jakby był u siebie. – Mało tego ja zamierzam
wysnuć pewne przypuszczenia. Skoro państwo w posagu oddajecie
ćwierć swojego całego majątku, to jeśli ja otrzymałbym tyle
samo jako mąż pańskiej młodszej córki, mógłbym wtedy wpędzić
Browna w tak zwane maliny, jakimś podstępem zdobyć jeden procent i
miałbym pakiet większościowy. Reasumując, to ja zarządzałbym
państwa majątkiem. – Hektor uśmiechnął się z wyższością. –
Dlaczego więc miałbym panu pomagać, skoro tym samym zaszkodziłbym
moim interesom możliwym w przyszłości?
– Ktoś
taki jak ty nigdy nie zostanie mężem Cyntii. – Julian ze
zdenerwowaniem wstał z miejsca i uderzył pięścią w biurko.
Hektor
podszedł bliżej i nie pozostał mu dłużny. Nachylił się nad
biurkiem, trzaskając w nie oboma dłońmi.
– A
co znaczy ktoś taki jak ty w pana rozumowaniu?
– Właśnie
pokazałeś, że twoja chciwość nie ma granic. Z resztą czego
mogłem się spodziewać po kimś, kto stanął do pojedynku o
majątek z własnym, rodzonym bratem.
– Widzę
plotki o walczących braciach Rodrigez dotarły nawet do Niemiec i
przy okazji też do pana. Proszę jednak zwrócić uwagę na fakt, że
plotki przekazywane z ust do ust, mają to do siebie, że zazwyczaj
znacznie mijają się z prawdą.
– Nie
zaprzeczysz, że stanąłeś z Javierem do pojedynku. Skłamiesz mnie
w żywe oczy?
– Nie,
nie skłamie, stanąłem z moim bratem, Javierem do pojedynku.
– Jaką
wartość miał ten majątek, skoro był pan w stanie postawić
własne życie i chcieć odebrać życie własnemu bratu?
– Wartość
majątku była bezcenna. Chodziło o kobietę. – Hektor zasiadł na
krześle, uśmiechnął się. – Tam gdzie jest walka o każdy pens
z posagu, majątku, udziału, tak naprawdę tam nie ma miejsca na
prawdziwą miłość. Dlatego bardzo mnie pan zawiódł, że oddał
pan córkę w ręce Browna, mężczyzny, któremu z powodu nadużyć
alkoholowych i hazardowych z całego majątku rodzinnego pozostał
sam tytuł, i dobre nazwisko. Ani się obejrzeć jak przetraci całą
ćwierć dorobku, który państwo żeście mu ofiarowali. Jeśli
przetraci pieniądze, to tak naprawdę nie ma powodów do zmartwień,
łatwo państwo je na nowo zdobędą. Jednak jeżeli będzie na tyle
głupi, by sprzedać swoje udziały w państwa inwestycjach, możecie
mieć państwo problemy, bo inny udziałowiec może mieć inną wizje
rozwoju firm, a co za tym idzie, stać murem i zabronić wam
wykonywać jakikolwiek ruch.
– Brown
ma dwadzieścia pięć procent, nie ma prawa do głosu decydującego.
Decyduje większość, czyli ja i żona.
– Pańska
żona nie ofiarowała tej ćwierci Brownowi jako posag wnoszony przez
waszą córkę, a jako zapłatę za to, że da nazwisko nieślubnemu
dziecku Julii, co za tym idzie, wasz majątek nie ma prawowitego
spadkobiercy, bo Martin, z tego co zdążyłem się zorientować,
wybrał życie w celibacie. Reasumując, po państwa śmierci wasz
dorobek zostanie rozdzielony na równą połowę i ofiarowany obu
córkom po równej części. To da Brownowi jako mężowi Julii
pakiet większościowy w wysokości sześćdziesiąt dwa i pół
procenta. Przekroczenie połowy o dwanaście i pół procent daje mu
głos decydujący. Wie pan co pański zięć, Bastian wtedy uczyni?
– Biegle
liczysz i wiedz, że tę zdolność doceniam, ale czy możesz się
już zamknąć?
– Ja
mogę milczeć, ale to nie zmieni faktów i nie zmaże pańskich
czarnych scenariuszy o tym jak Brown wysprzedaje maszynę po
maszynie, ziemie, kawałek po kawałku, udział po udziale. Aż
strach pomyśleć co wtedy stanie się z majątkiem i nazwiskiem
rodziny Montenegro.
– Tylko
pan mi nie pozostawia wyboru, bo jaki mam wybór? Co to za wybór
między panem, a Brownem?
– Ale
ja nie nakazuje panu podejmowania takich wyborów. Jeśli poślubię
pańską córkę, to nie dla jej posagu.
Julian
aż usiadł z wrażenia.
– A
więc po co było to całe gdybanie i przepowiadanie swojej
świetlanej przyszłości kosztem mojej rodziny?
– Dla
pokazania panu jak łatwo można wszystko stracić.
– Ma
pan jakiś pomysł jak wybrnąć z tego problemu?
– Na
mój pomysł jest już za późno. Gdyby pan zapytał mnie wcześniej
o zdanie, doradziłbym powstrzymanie szaleńczych zapędów pańskiej
małżonki.
– Nie
wierzę, że mężczyzna stający do pojedynku z własnym bratem i
mnożący swój majątek w krótkim czasie o dziesięciokroć, nie
umiałby w mojej sytuacji wyciągnąć asa z rękawa.
– Ja
rozumiem, że pańska żona zapłaciła Brownowi, ale czemu aż tyle?
– Bo
tyle zażądał. Właściwie to zażądał więcej, ale do takiej
sumy ostatecznie udało się zbić jego żądania.
– Zbijać
to można gorączkę. Majątek się pomnaża, a nie go pozbywa. Gdyby
pan go przekazał porządnemu i prawemu człowiekowi, który naprawdę
kocha pańską córkę i chce uznać pańskiego wnuka, to potrafiłbym
to zrozumieć. Taki człowiek byłby kompletnie niegroźny dla
państwa interesów, mało tego mógłby okazać się nawet czasami
przydatny. Jednak państwo oddali ćwierć w ręce nic niewartego
idioty. – Z rozpędu nieelegancko pstryknął palcami.
– Moja
żona dbała o nazwisko wnuka, by miał jakiekolwiek nazwisko. Sądzi
pan, że jakikolwiek mężczyzna dałby swoje nazwisko nieślubnemu
dziecku swojej żony, tak kompletnie bezinteresownie?
– Oczywiście,
że tak. Gdyby chodziło o dziecko Cyntii, ja postąpiłbym bez
najmniejszego zastanowienia się czy warto, czy też nie, choć dla
takiej kobiety bez wątpienia warto.
– Mówi
pan jak zakochany idiota.
– Jak
już sam panu mówiłem, miłość ogłupia. Zmienia człowieka na
tyle, że w skale rzeźbi się serce, nabiera rumieńców i jest na
tyle ciepłe, że byłoby w stanie dać dziecku ukochanej nie tylko
nazwisko, ale także coś o wiele cenniejszego, ojcowskie uczucia.
– Sądzi
pan, że byłbym skory uwierzyć w bezinteresowność kogoś o
nazwisku Rodrigez?
– Nie
jestem całkowicie bezinteresowny i za moment się pan o tym
przekona. Oferuje panu moją pomoc w wyeliminowaniu Browna…
– Nie
przed ślubem Julii. Mój wnuk musi mieć nazwisko. Inaczej moja żona
nigdy mi tego nie wybaczy.
– Dobrze.
W takim razie znajdę sposób na odebranie Bastianowi majątku zaraz
po tym jak uzna dziecko i da mu swoje nazwisko. Może tak być?
– Ile
oczekuje pan w zamian? Mam nadzieję, że mniej niż Bastian.
– Nie
oczekuje niczego co ma wartość pieniężną. Oczekuje ręki
pańskiej młodszej córki.
– Mamy
dwudziesty wiek, Cyntia powinna sama zdecydować za kogo chce wyjść
i z kim dzielić życie.
– Zatem
nie mamy o czym rozmawiać. – Hektor uśmiechnął się chytrze,
wstał i skierował do wyjścia.
– Dobrze,
zaczekaj! – krzyknął Julian kiedy mężczyzna naciskał już na
klamkę.
– Tak?
– Jak
miałbym to zrobić? Mam ją zmusić by za ciebie wyszła?
– Nie.
– Hektor pokręcił głową i zasiadł ponownie na swoim miejscu. –
Wymuszone małżeństwo nie ma większego sensu. Nie chcę żony,
która zgodziła się wyjść za mnie tylko po to, by uniknąć batów
od własnego ojca. Wystarczy, że nie będzie pan jej odradzał tego
małżeństwa i udawał, że mnie lubi, a nawet darzy tak wielką
sympatią, jakbym był co najmniej pańskim synem.
– Chce
pan ją pojąć tak całkowicie bez posagu?
– Jeśli
chce pan ofiarować córce jakiś posag, to brakuje mi w domu
sztućców i talerzy. Tak więc porcelana i srebrna zastawa byłyby
mile widziane, ale nie potrzebuje udziałów w państwa interesach,
mam własne fabryki i pomysły na przedsięwzięcia, oraz pieniądze
na sfinalizowanie ich.
– Jest
pan bezczelny.
– Tylko
dlatego, że to zbyt grzeczni bywają ordynarni.
Na
dłuższą chwilę w pokoju zapanowała cisza. Słychać było
jedynie postukiwanie palców Hektora o blat ciężkiego biurka.
Julian zdawał się rozważać propozycje Rodrigeza, świadczył o
tym nieobecny, lekko zamglony wzrok. Jego rozum pragnął wydać
pozwolenie na zaślubiny Cyntii i Hektora, ale serce i troska o
najmłodsze dziecko, nakazywały zakazać takowych zaręczyn. Tym
razem to serce wygrało.
– Nie
oddam w pańskie ręce mojej córeczki.
– Zatem
nie może pan liczyć na moją pomoc, żegnam. – Hektor wstał i
wyszedł. Schodząc schodami w dół do sali jadalnej i bankietowej
był niezwykle pewny siebie, jakby wiedział że i tak Cyntia będzie
jego. Tak naprawdę to nie ma się co dziwić Rodrigezowi, w końcu
on należał do tej grupy ludzi, którzy zawsze zdobywali to co
obiorą za swój cel... którzy zawsze zdobywają to co postanowią
zdobyć.
Tak patrząc z perspektywy czasu to Bastek chyba jako jeden z nielicznych zmienił się na lepsze.Na początku Julka i Edek byli dla niego chyba tylko dobrym biznesem,miał się dzieciakiem nawet nie zajmować a jednak spędzał z nim czas,chociaż trochę to go Julka do tego zmusiła ale to zawsze coś.
OdpowiedzUsuńHektor nawet nie dał się polubić Julianowi,pokazał się od złej strony.Julek chyba już po usłyszeniu nazwiska był negatywnie nastawiony.
Błędów jako takich nie ma. Przynajmniej ja nie wyłapałam. Jest parę drobnych literówek, ale już ich wytykać nie będę, sam na pewno je zauważysz czytając.
OdpowiedzUsuńCo do treści to patrząc z perspektywy późniejszych rozdziałów to treść jest bardzo dobrze zbudowana. Jest ciąg przyczynowo skutkowy, nie ma jakichś niewyjaśnionych przeskoków czy zmian w bohaterach. Chociaż część jest trochę nudnawa. Nic się za bardzo nie dzieje. Za to bardzo podoba mi się przedstawienie Juli w tym rozdziale. Jest taka konkretna, inaczej tego ująć nie mogę.
Hektor jest ukazany świetnie taki miły i z klasą, a jednak budzi taki dziwny niepokój. Chociaż pod koniec mi się nie podoba. Nagle dla Juliana robi się niemiłosiernie bezczelny i chamowaty. Kpina tu pasuje, ale chyba jest jej trochę za dużo.
Tutaj jeszcze lubiłam Hektora i rozumiałam jego troskę, nawet krzyk, bo był czymś uzasadniony, nie sprowadzał się do czysto furiackiego wybuchu. No i ta deklaracja, że nie mógłby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby uderzył kobietę. Urocze. Szkoda, że przez tyle lat wyznawał takie zasady, a później je porzucił w imię własnej wygody. Bo inaczej nie potrafię tego nazwać. No, chyba że jednak zostawisz mu tę namiastkę honoru i klasy. O ile mówił prawdę, bo z tym może być różnie. Hektor często jedno mówi, adrugie jest prawdą.
OdpowiedzUsuńMiły, zabawny, z poczuciem humoru, troskliwy, z odrobiną surowości, no czego nie lubić w Hektorze?:D Może i nie pokazał się z najlepszej strony podczas rozmowy z Julianem, ale nie dziwię mu się, w końcu Julian jasno powiedział jakie ma o nim zdanie.
OdpowiedzUsuńWiązać się z kimś tylko ze względu na nazwisko to jedno, ale wchodzić z kimś w związek z zaplanowanym już kłamstwem to całkiem inna sprawa. Każde kłamstwo kiedyś wyjdzie na jaw, a tym bardziej takie. Nie wiem jak Cyntia będzie mogła z tym żyć i za każdym razem mu kłamać, bo do ślubu z pewnością dojdzie. Wiem, że tłumaczy to sobie tym, że robi to dla dobra dziecka, ale czy na pewno tak jest... Pozytywną wiadomością jest to, że Hektor zaakceptowałby nieswoje dziecko, więc może nie będzie tak źle jak się kiedyś dowie( o ile się dowie)
Rozumiem, że to są inne czasy, ale nie mogę pojąć jak można nie umieć sprzątać, jak można nigdy tego nie robić. Zdecydowanie za dobrze tam mieli :)
Na Cynie nigdy nie krzyczano, ale tak myślę czy na pewno? Cynti chodziło pewnie o to że mężczyzna nigdy na nią nie krzyczał, bo jakoś nie mogę uwierzyć, że jej matka nigdy na nią nie krzyczała.
OdpowiedzUsuńZarazdny , z poczuciem humoru jak na razie calkiem sympatyczny troszczacy sie o innych Hektor hmmmm ideal??? Sama nie wiem co o tym myśleć na razie taki się wydaje ale czytajac inne komentarzr mam wrażenie , że nie jest taki idealny najwyraźniej ja jeszcze do jego zlego oblicza nie doszłam ale przez te komentarzr jestem nie ufna co do jego osoby:-)
OdpowiedzUsuńLaura jest bezbedna bardzo,ja lubie ni i umie sobie poradzic z Hektorem i wymusic na nim prawie wszytsko. Cynita jak,juz,pisalam to rozpieszczona ksieżniczka i moim zdanie starasznie przesadzila z powodu uniesionego glosu Hektora, za to on jak zawsze jest miły nomoze nie zawsze ale jakos,mnie kupil , a swoja opiekunczoscia jeszcze bardziej zyskuje w moich oczach
OdpowiedzUsuńUuuu...
OdpowiedzUsuńco za ******** z Bastiana. interesowny, głupi słaby.
Hektora lubię coraz bardziej, i chociaż znam zakończenie... mam nadzieję ze wypali pomysł Julii :D
chociaż wszystko na to wskazuje ;)
cieszę się że rozdział pojawił się tak szybko,
czekam na kolejny :)
życzę weny
~A
Świetne! Hektor potrafi być czuły delikatny odpowiedzialny.. a przy tym myśli trzeźwo mimo zauroczenia...
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział za mną :) Całkiem długie są te rozdziały, dlatego tak powoli mi idzie, ale pomału je przeczytam. Na początek kolejny zestaw poprawek, ktoś napisał, że nie widzi błędów, ja za to wyłapałam wiele:
OdpowiedzUsuńTwój syn czy córka znajdzie akceptacje u ojca
akceptację
zapytała wysuwając szyje jak bardzo się tylko dało
szyję
Boje się stryczka
Boję
Obiecuje ją odmalować.
Obiecuję
Ja ci wszystko pokaże.
pokażę
Delikatnie nimi sunęła po przez bark
poprzez
Dziękuje – wyznała, ale gdy mężczyzna zniknął za ścianą
Dziękuję
Pocierała nerwowo jedną dłonią swoje ramie.
ramię
– Dziękuje. – Proszę – odrzekł chłodno.
Dziękuję
Dziękuje za uprzedzenie. Obiecuje nie potłuc.
Dziękuję, obiecuję
Ledwie zasiał przy dębowym stole,
zasiadł
choć doskonale znał odpowiedź na to pytani.
pytanie
Wrzucił mokry bandaż do kubeczka i chwycił za słuchy.
suchy
i zrobiła niezwykle słodką minką, niemalże aniołka.
minkę
Tak, bo czuje się odpowiedzialny
czuję
Przyznaje ci racje.
Przyznaję
Masz racje, że nie jesteś moją rodziną,
rację
Nie powiedziałem, przecież nic nadzwyczajnego.
Bez przecinka
Laura oczywiście niemal natychmiast zbiegłą do salonu
zbiegła
Hektor postanowił odwieź Cyntie do posiadłości Montenegro.
odwieźć
Usiłuje zrobić coś czego nie potrafię,
Usiłuję
Masz mnie to za złe
mi, nie mnie
ale chciałbym spróbować, bo czuje, że powinnam
czuję
Oparł prawy łokieć o kierownice i usiadł pół bokiem.
kierownicę
Czuje że jest inaczej. Jesteś inny.
Czuję
Tak, masz racje, ale to nie z twojej winy.
rację
Masz racje. Ja też byłabym zła,
rację
Masz całkowitą racje.
rację
Zależy na jaką część są wydawane.
cześć
Nie ładnie gdy dama przeklina.
Nieładnie
Nigdy bym sobie nie darował gdybym przepuścił okazje
okazję
Jedźmy już, obiecuje milczeć.
obiecuję
Może wstąpi pan na filiżankę wieczornej herbaty.
Może wstąpi pan na filiżankę wieczornej herbaty?
Zanim się naprawdę zdenerwuje!
zdenerwuję!
Jesteś gorszy niż nadzorcy we więzieniu.
w więzieniu
i nie ma nawet pojęcia jak jest we więzieniu.
w więzieniu
a w papierosy zaopatrzyć się w dniu jutrzejszych podczas spaceru po pobliskim miasteczku.
jutrzejszym
Hektor poczuł jak ktoś delikatnie trąca go w ramie.
ramię
Skłamiesz mnie w żywe oczy?
mi
bo inny udziałowiec może mieć inną wizje rozwoju firm
wizję
Nie oczekuje niczego co ma wartość pieniężną. Oczekuje ręki pańskiej młodszej córki.
oczekuję, dwa razy
ale nie potrzebuje udziałów w państwa interesach
potrzebuję
Julian zdawał się rozważać propozycje Rodrigeza
propozycję
Teraz komentarz odnośnie rozdziału, gdyż nie chciało mi wrzucić razem :)
UsuńNie rozumiem czemu Julian ma takie uprzedzenia względem Hektora, pomijając oczywiście tą całą rozmowę – Rodrigez się popisał… Rozumiem, że słyszał iż stoczył on potyczkę z własnym bratem, jednak powinien zapytać o to samego zainteresowanego. Zresztą ojciec, który rozmawia po raz pierwszy z kandydatem o rękę swojej córki, powinien odbyć z nim inną rozmowę, niż taka która miała miejsce. Dziwne to było, żadnych grzeczności, tylko od razu walą sobie z mostu :/
Widzę Cyntia uległa środowisku i zaczęła martwić się o swoje dziecko – może rodzice ją nie zmusili do tego ślubu, ale miałam rację, że generalnie została zmuszona. Nie wiedziałam tylko przez co/kogo – przez okoliczności i czasy. Gdyby był William pewnie uciekłaby z nim, gdyby były inne czasy, nasze przykładowo, nie byłoby problemu. Też jest dobra… Wykazuje się niezłą hipokryzją kiedy mówi, że nie chce by jej dziecko zostało wychowywane przez obcego mężczyznę, to potem zmienia zdanie jak słyszy słowo: bękart. Ciekawa jestem w jaki sposób wmówi Hektorowi, że to jego dziecko. Póki co jest na dobrej drodze – mężczyzna jest mocno nią oczarowany.
Widzę cechy charakteru Rozdrigeza całkiem wyraźnie teraz – rzeczywiście nie jest najlepszym kandydatem na męża :( Wszystko trzeba robić pod jego dyktando, więc i on jest hipokrytą gdyż powiedział Cyntii, że jego przyszła żona owinie go sobie wokół palca, co jest nieprawdą. Kobieta będzie chyba musiała chodzić jak w zegarku…
Na razie nie krytykuję Julii, gdyż myśli, że doradza dobrze swojej siostrze, nauczona na swoich błędach, także nie winię jej. Cyntia przyszła po poradę i ją dostała, jak ją wykorzystała to zależało tylko i wyłącznie od niej. A moim zdaniem wykorzystała ją źle, no ale może jeszcze zmienię zdanie z czasem.
Jak znajdę chwilę przeczytam czwarty rozdział i ja również będę na bieżąco :)
amandiolabadeo.blogspot.com
Julian ma uprzedzenie do każdego o nazwisku Rodrigez - dlaczego tak jest, to będzie wyjaśnione później. Kluczowe znaczenie ma tutaj imię Dorian, bo Julian już na samym początku zareagował z przerażeniem, gdy Marta poinformowała go, że koło Cyntii kręci się Rodrigez. Od razu była reakcja "Dorian Rodrigez?".
UsuńZdradzę ci, że Rodrigez się jeszcze nie raz wyzbędzie kurtuazji i popisze bezczelnością oraz arogancją.
Panowie się nie lubią i jeszcze sobie dowalą.
Cyntia to dziewczynka, naiwna i w głębi duszy romantyczka, dlatego jej też nie jest łatwo (przynajmniej moim zdaniem). Ona ma dopiero 17 lat, spodziewa się dziecka i chce właśnie dla tego dziecka jak najlepiej - tu widać wyższość matczynych uczuć (szczęście dziecka ważniejsze od jej szczęścia).
Przy wpieraniu Hektorowi maluszka będzie trochę groteski, albo przynajmniej specyficznego humoru.
Hektor mówiąc Cyntii podczas pierwszego spotkania, że jest typem pantoflarza żartował i myślę, że ona sama odebrała to za żart. Choć z drugiej strony moim zdaniem nie do końca kłamał, bo w pewnym sensie on da się owinąć Cyntii wokół paluszka, ale pomimo tego nie da się wepchnąć pod pantofel (zresztą sama zobaczysz jak to będzie i wtedy sama ocenisz).
Gdy przeczytałem zdanie o chodzeniu jak w zegarku to zacząłem się śmiać, uświadamiając sobie, że chyba nie ma na świecie kobiety, która z własnej woli chodziłaby jak w zegarku i to na polecenie faceta. Mój śmiech też był wywołany zdaniem, które Hektor będzie wielokrotnie powtarzał "O niepunktualności Hiszpanów krążą legendy" ;-)
Twoim zdaniem źle wybrała, to znaczy, że co powinna wybrać? Gonić za Williamem? Szukać go? Wymóc na ojcu by ją do niego zawiózł? Czy bardziej kieruje tobą moralność, że takie oszukiwanie przyszłego męża jest złe?
Spokojnie, rozdział nie ucieknie, będzie na ciebie czekał, więc na pewno kiedyś zdążysz przeczytać. Ja u ciebie też z jednym opowiadaniem nie jestem na bieżąco, bo zostały mi aż trzy rozdziały, a one też nie są najkrótsze.
Fajna ta Laura, zagoniła brata do roboty a potem jeszcze Cyntie. Ten to jednak nie umie jej odmawiać. Cyntia jest jak kot idzie własnymi ścieżkami nie patrząc na konsekwencje. Dobrze, że Hektor potrafi warknąć czy krzyknąć na Cyntie bo ja trochę trzeba utemperować, no ale niekoniecznie powinien to teraz robić bo nawet nie wiem czy oni są juz przyjaciółmi. Biedna Cyntia nie wie co robić jest w ciąży i potrzebuje ojca dla dziecka. Na szczęście Hektora padło na niego. Szkoda tylko, że nie słyszała rozmowy jego z ojcem wtedy może nie musiała by kłamać.
OdpowiedzUsuńCo do rozmowy Hektora z ojcem to ja tam nie widziałam nic złego przecież nie bd oszukiwał Juliana i mówił, że sie nic nie stało jak sie stało, a czasem takie słowa cos dadzą na przyszłość. Nie rozumiem tylko dlaczego on tak bardzo jest uprzedzony do niego jak go nawet dobrze nie poznał.
Kolejny rozdział za mną. Akcja zaczyna się zagęszczać - Cyntia już wie, że jest w ciąży, Hektor nie ukrywa, że zależy mu na Cyntii i na ich małżeństwie. Bastian może doprowadzić majątek rodziny Montenegro do ruiny, mam nadzieję, że mimo wszystko Julian zmądrzeje i posłucha Hektora (co wyjdzie też przecież na dobre Cyntii i jej dziecku).
OdpowiedzUsuńLaura nadal jest genialną postacią, Hektor również, chociaż w tym rozdziale pokazał trochę swojej egoistycznej natury. Urocze były przeprosiny jego i Cyntii. :))
Na razie tyle, lecę czytać dalej.
Hektor jest cholerykiem, więc często będzie się unosił i krzyczał (czasami z rozpędu po hiszpańsku). Będzie też miewał inne hiszpańskie wstawki, głównie "por favor".
UsuńBastiana myślę, że jeszcze polubisz, bo z czasem on i Hektor staną się takimi wspólnikami - niczym dwa bratanki i do szabli i do szklanki (Hektor też dużo popija - musiałaś to zauważyć).
Pytałaś wcześniej o imiona:
Cyntia - Cynthia - spolszczyłem naumyślnie, podobnie jak Rodrigez - Rodriguez, czy Hektor zamiast Hector (z tą kreseczką nad "c"). Poza tym mnie Cyntia lepiej brzmi niż Syntia (a tak się czyta Cynthia, chyba).
Laury będzie dużo i powiem ci, że dziewczyna się w końcu doigra i braciszka rozjuszy, ale to trochę jego wina, bo na bardzo długo zostawi ją samą. No a kto przy zdrowych zmysłach zostawiłby Laurkę samą?
Jestem pełen podziwu, że tak szybko nadrabiasz ;-)
Dziękuję za komentarze.
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńHeh. Tak trochę dziwnie było jak czytałam, że Cyntia jeszcze nigdy nie sprzątała xD Ale fajnie to wszystko opisałeś ( jak zawsze ) :D
Ha! To teraz siostra Hektora szczęśliwa, bo ma nową przyjaciółkę! I widać, że świetnie się ze sobą dogadują. Mam nadzieję, że ich relacje się nie pogorszą.
Och. Nie spodziewam się, że Cyntia będzie w ciąży. Zapewne będzie teraz chciała wrobić w ciążę Hektora i będzie ta sytuacja z prologu, kiedy to Cyntia wspominała, że Marsel mógłby nie być synem Hectora.
Ej... Bo ja na początku myślałam, że bohaterka zdradzi męża, jak już będzie z nim po ślubie, a ona zdradzała go od samego początku... Tak jakoś mnie olśniło xD
Mogłam się spodziewać, że tata Cyntii będzie chciał wezwać do siebie Hectora, ale... Nie pomyślałam o tym. Widać, że jego nazwisko kojarzy mu się źle. No, ale w końcu to plotki. Ludzie zawsze coś pokręcą.
Maggie
Cyntia zawsze miała pokojówki, lokajów, itd. Pochodzi z bogatej rodziny, można wiec rzec, że miała szczęście się w takiej urodzić, choć nie wiem czy ja na jej miejscu bym był szczęśliwy zważywszy na to iż wiem jak potoczą się jej dalsze losy.
UsuńCyntia i Laura będą w różnych relacjach, najpierw przyjacielskich, potem neutralnych, a przez moment nawet będzie można uznać je za wzajemnych wrogów.
O tym, że Cyntia będzie w ciąży było już wiadomo po pierwszym rozdziale, tam była wzmianka, że była już brzemienna, ale jeszcze o tym nie wiedziała.
Skąd pomysł, że Cyntia zdradzała męża? Zaszła w ciąże przed ślubem, Hektora oszukiwała, ale nie jest powiedziane, że od samego początku będzie miała kochanka na boku i ojca Marselka gdzieś przy sobie.
Ja bym radził nie bagatelizować tej sprawy nazwiska Hektora, bo Julian ma powód być do niego uprzedzonym i zapewniam cię, że nie chodzi tu tylko o plotki i ploteczki.
Pragnę zaznaczyć, że to nie jest opowiadanie o miłości, nie jest to słodka i spokojna opowieść, choć przyznaje, ze zawrotnego tempa to ona nie ma i wszystko rozwija się bardzo powoli.
W powieści jest dużo zagadek, dużo tajemnic, a nawet i zbrodni. Jest też dużo erotyki, momentami bardzo ostrej i opisanej niezwykle obrazowo (a przynajmniej się starałem, że tak było). Mam cichą nadzieję, że to wszystko cię nie razi.
Co myślisz w tej chwili o Cyntii i Hektorze jako parze? Hektor twoim zdaniem jest w porządku wobec Cyntii? Nie wzbudza niepokoju?
Gdzieś tam pisałaś, że chciałabyś posłuchać jak Hektor śpiewa. JA zawsze wyobrażałem sobie jego głos zbliżony lub niemal identyczny jak głos w poezji śpiewanej "Ave inspira" w wykonaniu Mieczysława Czyżykiewicza (jeśli masz ochotę wysłuchać to bardzo polecam). Nawet chyba wrzucę ten utwór kiedyś do któreś części by i inni sobie posłuchali.
Przepraszam nie Mieczysław tylko Mirosław Czyżykiewicz - Ave (inspira) / dokładnie tak brzmi tytuł.
UsuńPo prostu brak mi słów- mam bardzo mieszane uczucia co do Hektora. Na początku tego rozdzialu bylam oczarowana jego zachowaniem (nawet kiedy nakrzyczal na Cynthie). A pozniej zleciała taka bomba w postaci rozmowy Hektora z ojcem Cynthii.
OdpowiedzUsuńCzytając miałam usmiech na twarzy i naprawdę ten rozdział mnir wciągnał.
Lecę do nastepnego :)
Komentarz będzie krótki bo spać mi się chce XD
OdpowiedzUsuńHektor od samego początku wydawał mi się kopułą, w której szaleje burza, i która z każdym dniem się rozszczelnia. Czasami wydaje mi się sensownym człowiek a czasami zwykłym no... egoistą. Tak to nazwę :)
Cynthia jest moją ulubioną postacią. Dosłownie ją kocham :D
Było parę momentów, które mnie rozśmieszyły m.in. te w aucie ;P
Bardzo spodobała mi się również postać Laury. Szkoda tylko, że pali. Takie młode płuca i już na znarnowanie...
Ale szczerze to najbardziej urzeka mnie postać ojca Cynthii. Mam nadIeję, że on nie umrze choc mam takie przeczucie...
Postanowienie noworoczne (bo wakacje XD ) jeden rozdział na dzień. Bardzo przyjemnie mi się je czyta, ale że znajduję czas o północy tylko bo dzień zajęty, to po jednym już mi się przed oczami zamazuje XD
Tak, więc raz jeszcze powtórze: wspaniały rozdział a ta kłótnia Hektora z ojcem dziewczyny... Powalily mnie argumenty. Dosłownie.
Z zadowoleniem odpływam do Morfeusza :D
Pozdrawiam serdecznie!
No to Cyntia wpadła. Nadal tutaj podoba mi się Hektor, szkoda tylko, że to się musiało zmienić. No i Bastian... Uwielbiam go, już od samego początku :)
OdpowiedzUsuń"Nie możesz zmuszać mnie do spełniania twoich oczekiwań podniesionym głosem." - Dokładnie! Pan Hektor mógł przecież najpierw powiedzieć, że taboret jest uszkodzony i ją ostrzec, a gdyby nie zeszła, dopiero się drzeć. Tuptuś się znalazł.
OdpowiedzUsuńCynta w chwili flirtu - zupełnie inna kobieta. Ciekawe czy Hektor zwrócił uwagę na te niby przypadkowe muśnięcia i takie tam szepciki. No, na pewno zwrócił, pytanie czy nie miał podejrzeń.
Biedna Cyntia, wszyscy kierują jej przyszłością. No ale też jej wina, mogła pomyśleć o konsekwencjach namiętnych chwil z Wiljamem.
Wydaję mi się, że główni bohaterowie jakoś wyolbrzymili ten krzyk przy sprzątaniu, ich dialog się rozwlekał trochę niepotrzebnie, przeciez to nie było takie od razu straszne. Oczywiście rozumiem mały szok Cyntii, bo takie wybuchy zwiastują nieprzyjemne sytuacje w przyszłości, ale takie sytuacje raczej w życiu gdzieś się spycha i wyrzuca, przeprasza, a nie rozgrzebuje na świeżo jak ta dwójka.
"Laura zaczęła pocierać dłoń o dłoń, potem wbiegła do salonu wychyliła jeden kieliszek w samotności, nalała sobie kolejny i dopiero dołączyła do swojego brata i nowej przyjaciółki." No, no. Dziewczyna pali i pije w samotności. Źle to wróży, ale pokazuje również, że nawet taka pozytywna i fajna postać ma jakieś słabostki.
Przyjęcie zaręczynowe gdzie było? Bo był jakiś stół i tańczyli, ale nie wiem gdzie, więc wyobraziłam sobie, że na dworze, na trawie. Pewnie inaczej było w zamyśle (jeśli coś było :D)? Jeszcze opisy reakcji, mimiki, bohaterów - to wszystko jest i dobrze, ale nie ma w ogóle nawet skromnych opisów pomieszczeń, nawet jednego zdania, z którego mogłabym wywnioskować czy są nad gołym niebem, czy nie. Rozumiem, że starasz się skupiać na postaciach i bardzo Ci to wychodzi, kreacja jest świetna. No ale żeby nie było jednego zdania o otoczeniu?
Hektor był znośny. Nie lubię go. Ale był ok. Lubię jego włosy na klacie, ale wspomnienie gołej klaty Williama też lubię.
No i jeszcze trochę brakuje mi opisów uczuć, wiem, powtarzam się. Ale u Hektora podobała mi się tajemnica emocji, tego, że tak do końca nie wiadomo, co myśli o Cyntii. Coś tam czasem rzucał w słowach, że jest piękna, albo całował ją po rękach, ale o uczuciach było niewiele, dlatego trochę zdeprymowała mnie jego chęć na małżeństwo z nią. Niby była mowa, że się zakochał, ale tego nie czuć. Ja raczej widzę to tak, że chce ją przelecieć i to nawet jakoś nieszczególnie. A jeśli nie chcesz skupiać się na uczuciach Hektora, to poświęć więcej uwagi Cyntii. Niech Twoje postacie więcej przeżywają, bo chociaż po tym, co mówią, słychać, że myślą i czują, to jednak to, co dzieje się w ich głowach jest bardzo wyciszone i ich spłyca.
Rozdział mi się podobał, mimo spokoju. Opowiadanie zaczyna nabierać barw i coraz bardziej się w nie wtapiam.
Pozdrawiam :)
Okey, mam troszkę czasu, więc zabrałam się do czytania :)
OdpowiedzUsuńNo, zaczynają się schody. Cyntia zdała sobie sprawę, że jest w ciąży i teraz ma problem, z którego ratunkiem będzie Hektor :D Kurczę, na ogół nie przepadam za takimi gwałtownymi ludźmi, co to lubią sobie pokrzyczeć, ale on jakoś wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jak ryknął na Cyntię, by zeszła z taboretu to aż się gorąco zrobiło… Ale mimo wszystko to chyba jednak powinien nieco bardziej panować nad emocjami. A Cyntia przy nim jest jak taka przestraszona myszka. W sumie to się nie dziwię, choć były momenty, w których dawała radę.
Podoba mi się Laura. Ja w ogóle lubię takie wesołe postacie (byle by nie było ich za dużo), które wprowadzają trochę radości.
Rozmowa Hektora z Julianem. Łał… Widać, że znasz się na rzeczy. A Bastek zachodzi za skórę nawet tatusiowi. Pomysł, żeby pozbyć się go zaraz po ślubie nie wydaje mi się taki zły. Tak, wiem, jestem okropna, ale brakuje mi przelewu krwi ;) Julian serio ma jakiś problem z tymi Rodrigezami, że marnuje taką okazję. Ja już nie wiem, o co chodziło w tym pojedynku między braćmi, o majątek czy kobietę, ale niech się to w końcu wyjaśni! Ja już bym nawet oddała Cyntię Hektorowi, żeby tylko pozbyć się Browna, tak więc widzę, że niechęć pana Montenegro jest przeogromna. Poza tym, on i tak nic nie wskóra, przecież Hektor i Cyntia będą razem tak czy siak. A może właśnie Julian zejdzie na zawał, gdy się dowie, z kim jego ukochana córeczka bierze ślub? To już chyba wolałby Williama :D
No nic, lecę czytać dalej ;)
Pozdrawiam,
Naiada
Hektor, Hektor, Hektor... to ja w końcu zaczynam cie lubić a ty mi tu robisz takie rzeczy, że ja już nie wiem czy cie Lubie czy nie. Oczywiście wole Williama, ale to odrębny temat. Bastian. Miałam cie za pożądanego człowieka a ty co ? Ty też mi nie przypadłeś do gustu. Martwi mnie rozumowanie Cynti. Mimo iż wiem, że wyjdzie za Hektora to czemu ona nie pójdzie szukać Williama ? Kocha go i .a z nim dziecko więc powinna rozpocząć poszukiwania. On napewno też ją kocha, ale pragnie dla niej kogoś lepszego. Siostra Hektora to moja ulubienica. Do niej nie mam się do czego przyczepić. Życzę im żeby wszystko się jakoś poukładało i te udziały Bastiana jednak trafiły tam gdzie powinny być. Czyli u starego ich właściciela.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie brakowało tutaj jeszcze ciąży i to w tym momencie. Hektor nie jest dobrym materiałem na ojca! Gdyby Cyntia spojrzała na to z perspektywy czasu, pewnie wołałaby zostać samotną matką, a tak? Zaczęły się knowania i jeszcze z takim entuzjazmem poparte przez siostrę dziewczyny. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
OdpowiedzUsuńLubię Laurę. Jest taką pozytywną iskierką i wydaje mi się, że jako jedyna ma chociaż malutki wpływ na swoje brata. Nie duży, taki maluteńki. Aż wprost nie mogę uwierzyć, że może mieć cokolwiek wspólnego z tym typkiem Hektorem. Przecież różnią się jak ogień i woda. Jakoś nie potrafię doszukać się między nimi podobieństw.
A Hektor... Dyktator jeden się znalazł. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałam człowieka, który w taki sposób wyrażałby troskę o kogoś bliskiego. Wrzaskiem i agresją? Ciekawe i przerażające. Cyntia nie jest przyzwyczajona do krzyku oraz podobnej brutalności i jest to zrozumiałe. Jednak, na litość boską, czemu ona go przeprasza? Za co? To znaczy rozumiem. Nie posłuchała go, chociaż ją ostrzegał, ale to nie powód, aby się tak kajać. Myślę, że to może ją w przyszłości zniszczyć. Ostatecznie.
Naprawdę lubię Hektora, jest taki pewny siebie i uwielbiam czytać jego rozmowy z Cyntią, jak dla mnie to oni są dla siebie stworzeni, a Co do Williama, to według mnie nie był i nie jest on miłością Cyntii, zwykłe zauroczenie i nic więcej.
OdpowiedzUsuńCo do zachowania Hektora, to widać po nim, że jest troskliwy, może okazuje to w zły sposób, ale ja czytając wyczuwam tę jego troskę. Mi się to podoba!
http://tyranniezgodny.blogspot.com/
Witaj Darku! Mogę się tak zwracac do ciebie? Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza:)
OdpowiedzUsuńObiecałam, ze wrócę i nadrobię zaległości i właśnie się za to zabieram. Oczywiście sporo mi to zajmie czasu, ale mam nadzieję, ze do końca września będę juz na bieżąco, och gdynbym tylko miała wiecej czasu!
Od razu mówię, ze moje komentarze mogą chyc nieco pozbawione logiki czy spójności, bo wiesz już tak mi się utarło, ze komentarz piszę w trakcie czytania, aby potem na samym końcu niczego nie pominąc co nasunęło mi się na myśl.
Cyntia jest w ciąży, o kurczę :/ niby jeszcze nie ma pewności, ale skoro tak jak wyznała siostrze od tygodni nie krwawiła, więc pewnie tak jest. Pomysł Julii wydaje mi się naprawdę poroniony, ale patrząc z perspektywy czasu w jakim osadzone jest to opowiadanie to taki spisek może faktycznie nie był najgorszym pomysłem. Kiedyś panna z brzuchem była wytykana palcami i wyszydzana, teraz to coś raczej na porządku dziennym.
"– Tylko z Willim." dodaj końcówkę -em i będzie oki :)
a jeśli już mowa o nim to ciekawe gdzie on się podziewa i jak zareaguje na wieśc o ciąży Cyntii, czy w ogóle mu sie przyzna, ze dziecko jest jego? Podejrzewam, ze minie sporo rozdziałów zanim do tego dojdzie, ale lubię sobie porozmyślac.
Troszkę brakowało mi opisów przy rozmowie sióstr, same dialogi a ja bym chiała wiedziec jak się zachowywały, jakie miny czy gesty.
Idźmy dalej!
Cyntia pojechała do Hektora :) niemal natychmiast, rozumiem, ze wzięła Laurę za jego partnerkę, albo kochankę? skoro tak bardzo się zdziwiła kiedy dziewczyna wyznała, ze jest jego siostrą, to chyba faktycznie nie brała takiej możliwości pod uwagę, tym bardziej, ze jak sama wspomniała nie było między nimi podobieństwa!
Cynti zaczęła swoja grę, przelotnie go dotyka, niby przypadkiem i szepcze, a Hektor zaczyna wpadac w jej sidła, napisałeś, ze poczuł przyjemne ciepło.
Laura jest taka radosna i aż bije od niej ciepło:) mam nadzieję, ze będzie jej duuuużo w pozostałyc rozdziałach!
Podoba mi się jej charakterek i to, ze ochrzaniła go za to, ze skrzyczał Cyntię. Przy niej staje się potulny no nie całkiem jak baranek, ale nie jest juz taki stanowczy jak w stosunku do Cyntii.
Hektor niby jest taki chłodny i zdystansowany, a jednak troszczył się o nią kiedy mogła spaśc z krzesła i dął jej swoja marynarkę by nie zmarzła. I to jak się skaleczyła o szybkę której nie powinna ruszac. Jednak ma jakieś uczucia :)
Dlaczego Laura weszła w tak nieodpowiednim momencie, kiedy patrzyli na padajacy snieg??? Obejmował ją i mało brakowało a pocałowałby ją w policzek. W tamtych czasach to znaczyło naprawdę sporo!
Rozmowa w aucie bardzo mi się podobała, nie wiem tylko czy Cyntia była szczera czy faktycznie przeprasała z czystym sumieniem,może to była gra by przypodobac się mężczyźnie na którego postanowiła zarzucic sieci?
Zgodził się pójśc z nią na przyjęcie, ojej ciekawe co też przyniesie ten wieczór?
Hektor niczym żandarm rozliczajacy Laure z papierosów wprawił mnie w rozbawienie :)
Ojej fajny z niego brat nie powiem, ze nie.
Marta chyba ma słabośc do niego, co ja mówię? Jakie chyba? to razi po oczach na kilometr. Od razu zaczęła robic Cyntii wymówki a kiedy zobaczyła kto ją przywiózł spuściła z tonu. Chyba sama ma na niego chrapkę:)
Rozmowa z Julianem.
"– Ale panu można zaufać, bo nie jest pan prawym człowiekiem i przekręty oraz machlojki nie są panu obce, czyż nie?" - to pierwsze"nie" jest raczej zbędne.
Końcówka świetna, co ja mówie cały rozdział jest świetny, ale przyznam że rozmowa z ojcem Cyntii i ich potyczki słowne bardzo mi się podobały!
Widac Hektor ma względem dziewczyny bardzo poważne plany i nie liczy na jej posag. Ciekawe czy dojdzie z Julianem do porozumienia?
spędziłam nad tym jednym rozdziałem blisko 40min, muszę się bardziej sprężac bo zimy się nie wyrobię :)
Pozdrawiam i może uda mi sie przeczytac jeszcze jeden rozdział :p
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Możesz Darku, możesz Tychon, Tysio, Tyś tylko Dariusz nie lubię jak do mnie mówią.
UsuńCyntia jest w ciąży i tym dzieckiem będzie ten mały chłopczyk z prologu (nie wiem czy pamiętasz Marselka?)
Panna z dzieckiem w niektórych miejscach nadal jest wytykana palcami, podobnie jak życie na kocią łapkę. Szczególnie na wsi panuje taki pogląd, że jak wpadka, to od razu szybki ślub.
Czemu do "Willim" em dodać? On często będzie tak skracany - Willi, Will, a nawet Wilhelm (wiem, że to dwa inne imiona, ale będzie taki Charlie co na Marsela mówi Marcin...)
Opisy to moja pięta achillesowa, podobnie jak przecinki i ogonki, ale ogonki i większość przecinków w ebooku poprawiłem, tylko nie miałem już czasu zmieniać na blogu.
Między Laurą i Hektorem nie ma podobieństwa (z wyglądu) i jest duża różnica wieku. Myślę, że Laurę polubisz, za jej świeżość i taką energiczną młodość, beztroskę.
Laura i Hektor to takie dosyć specyficzne połączenie. On się daje młodszej siostrzyczce ochrzaniać, ale do czasu. Przyjdzie też czas, że ona zbierze ochrzan od niego.
Cyntia jest taka "zawsze po swojemu!", dlatego ja patrząc na charakterek Hektora bym stwierdził, że oni do siebie pasują jak pięść do nosa.
Laura to faktycznie, takie młode płuca, a już zmarnowane.
Marta i Hektor... to dziwny związek będzie i dziwna relacja teściowej z zięciem. Będzie też czas gdy zaczną skakać sobie do oczu.
Które "nie" zbędne? Którekolwiek pomijam to źle brzmi.
Hektor i Julian nigdy nie dojdą do porozumienia.
Nie dziwię się, że czytałaś 40 minut, bo te rozdziały są strasznie długie.
" - Ale panu można zaufać, bo nie jest pan prawym człowiekiem..." skoro można mu zaufac to jest prawym człowiekiem czyli bez tego "nie":)
Usuńfaktycznie rozdziały troszkę długie, ale to dobrze Tysiu :) nie lubię jak jest zbyt krótko i po łebkach. Mam zamiar jeszcze dziś przeczytac kolejne rozdziału u ciebie mam nadzieję, że nic mi po drodze nie wyskoczy i się nie okaże że jednak nie mam czasu, nie lubię takich rozczarowań ;p dlatego za chwilę się za to zabieram:*
Właśnie o to chodzi, że można mu zaufać w takiej sprawie, bo nie jest prawym człowiekiem i nie doniesie... w sensie - zna się na przekrętach.
UsuńGdy pisałem tę powieść (latami i ratami), to rozdziałów było więcej, były inaczej podzielone i nie chcę cię załamywać, ale było ich 2 tysiące 527 :) Obecnie jest 100 + wprowadzenie, prolog, epilog i słowem zakończenia. Wyszło tak bo połowę przeniosłem do drugiej i trzeciej części (czwartej nie będzie bo już by zakrawała o współczesne czasy), a pozostałe inaczej podzieliłem i teraz w jednym rozdziale są zazwyczaj umieszczone 6-16 części.
Mam nadzieję, że się nie zanudzisz, bo początki są bardzo nudne i gdzieś tak od czasu powrotu z miesiąca miodowego akcja nabiera tempa. William też się pojawia dosyć późno w życiu Cyntii i Marsela bo od rozdziału 22... tak więc cierpliwości ci życzę i obawiam się, że w którymś momencie znielubisz głównych bohaterów, bo ich w sumie ciężko lubić.
Ta niechęć ojca Cyntii do Hektora… Coś mi tu śmierdzi. Jakieś sprawy z przeszłości rodziny? Bo zwykłe uprzedzenie to by jednak trochę za mało było.
OdpowiedzUsuńBastian (który swoją drogą mnie intryguje) może zrobić świetny biznes na tym ślubie. Pytanie tylko, czy może zrobić zamieni na zrobi, a jeśli tak, to co on zrobi, jak już to zrobi xD
Próbowałam pomyśleć o sprawie z dzieckiem w sposób „Co bym zrobiła na miejscu Cyntii”… Cóż, może to kwestia tego, że czasy są inne i na wiele spraw patrzy się obecnie inaczej, ale ja chyba jednak jestem zbyt honorowa na coś takiego. Dla mnie to akurat by było nie do przyjęcia. Bo nawet będąc tym jej dzieckiem, wolałabym znać prawdę o sobie. Nawet jeśli gorzka, bolesna i ogólnie do kitu.
Pozdrawiam,
Hagiri z Rozmów Międzymiastowych
Laura zdobyła moje serce! I wiem, że to inne czasy, ale ja dalej nie potrafię zrozumieć, jak kobieta (już na dodatek ciężarna!) nawet raz na krótki moment nie miała w rękach chociażby szmatki do kurzu. No nic, byli równi i równiejsi. Ale Cyntia moim zdaniem odrobinę przesada. Okej, może i Hektor nie powinien tak podnosić głosu, ale ona z kolei nie musiała od razu biegnąć na skargę do jego siostry xd
OdpowiedzUsuńMimo to jej współczuję... nie chce dla dziecka, by podzieliło los Edwarda, więc nie powinnam jej winić, ale w gruncie rzeczy sama jest sobie winna. Mogła rozegrać to inaczej, a teraz musi męczyć się z całym tym cyrkiem.
Lecę dalej ;3
+ pisałam już, że przepraszam za krótkie komentarze? Zależy mi na czasie:)
Dobrze powiedziane: "Zbijać to można gorączkę. Majątek się mnoży, a nie go pozbywa."
OdpowiedzUsuńRodrigez to chyba jednak taki święty nie jest. Coś mi się wydaje, że to naprawdę cwany lis!
Poza tym, trochę mi szkoda naszej Cyntii. Biedna, boi się swojego przyszłego męża - Hektora - który nawiasem mówiąc i we mnie budzi lęk. Gdyby nie zaszła w ciążę nie miałaby takiego problemu. Jak to dobrze, że w XXI wieku mamy antykoncepcję! To naprawdę dar losu! :)
Mało tego... Śmiać mi się chciało jak Laura zagoniła swojego braciszka do pracy xD Szmata, wiadro i do roboty - konkretnie :D
Żywię nadzieję, że mimo wszystko Cyntia poczuje coś w rodzaju miłości do Hektora. Byłoby straszne, gdyby tylko go lubiła. Każde intymne zbliżenie okazałoby się dla niej koszmarem. Mam nadzieję, że tego jej nie zafundowałeś ;)
Ach, no i sprawa Bastiana i Marty... Chryste! Dlaczego ta kobieta zapisała mu aż tyle procent?! Ja z jednej strony to rozumiem - nazwisko i przyszłość dla Edwarda - ale czy nie mogli poszukać jakiegoś bardziej odpowiedniego kandydata? Mógłby już być brzydki, ale ważne, że miałby złote serce.
Dlaczego ludzie tak bardzo upodobali sobie piękno? A na serce to każdy pluje z wyższością? ;/
Pozdrawiam ;)
No to pan Rodrigez stracił w moich oczach. Nie podobają mi się typy, które myślą, że będą mieć wszystko, czego tylko zapragną. Chociaż w sumie i tak Hektor jest lepszy od tego całego Browna. Coś mi się wydaje, że Cyntia z nim może mieć lepiej, a niżeli Julia ze swoim przyszłym mężem. Zresztą, jak się okazuje, nie tylko facet podejmuje starania o rękę najmłodszej córki. W tym przypadku nie można jej uznać za całkowite niewiniątko. Jakoś tak mi się zdaje, że aby zapewnić różaną przyszłość swojemu dziecku, Cyntia okaże się bezwzględna. Co prawda ten "arcygenialny" pomysł padł z ust jej siostry, ale pójście z facetem do łóżka, tylko po to, aby wmówić mu rodzicielstwo? Nie przekonuje mnie to. Przecież gdyby spotkała naprawdę porządnego mężczyznę, zaakceptowałby on jej dziecko bez słowa, wychowując jak swoje. Zresztą Hektor w pewnym sensie zdaje się do takich należeć - w końcu sam zasugerował to jej ojcu. Ciekawe tylko, jakby zareagował, gdyby dowiedział się, że w jego słowach jest więcej prawdy, niż gdybania? Coś mi się wydaje, że nawet jeśli plan Cyntii i Julii się powiedzie, to i tak prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Wtedy to dopiero rozegra się istny dramat i akcja. Krótko mówiąc: będzie ciekawie!
OdpowiedzUsuńCyntia wydaje mi się być dziwną bohaterką...
OdpowiedzUsuńHektor coraz bardziej mi się podoba :)
Ogólnie Twoje opowiadanie jest bardzo realistycznie i przyjemnie się czyta :)
Gratuluję pomysł :)
truelifebydamien.blogspot.com
Laura jest rewelacyjna .Ciekawa jestem czy plan Juli i Cyndi wypali i czy nie wyjdzie na jaw.
OdpowiedzUsuń"Zbijać to można gorączkę. Majątek się mnoży, a nie go pozbywa." - Uwielbiam Cię za to powiedzenie.
OdpowiedzUsuńTen fragment rozmowy Cynti z siostrą wydaje mi się nieco dziwny, ale może to tylko moje odczucie.
Fajnie, że pokazałeś materializm Hectora. Na razie jego demony kryją się gdzieś we wnętrzu, ale ja ciągle czekam aż wyjdą na światło dzienne.
Sama nie wiem, która z sióstr ma lepiej. Na pewno, obie mają własne dramaty. Chociaż, wydaje mi się, że Hector będzie lepiej traktował swojego przybranego syna niż Brown (jeśli przekręciłam, przepraszam) Edwarda.
Pozdrawiam!
Jestem bardzo ciekawa brata bohaterek-Martina. Nie pojawił się jeszcze w żadnym z rozdziałów, były o nim jedynie krótkie wzmianki. Musi być jednak ciekawą postacią, biorąc pod uwagę drogę, jaką obrał, mimo powodzenia.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że to Julia wpadła na pomysł, aby wmówić Hektorowi, że dziecko jest jego. To wariactwo, Cyntia jest w kilkutygodniowej ciąży. Nawet jeśli teraz prześpi się z Hektorem, objawy będą występowały po upływie czasu, a do tej pory, brzuszek będzie już widoczny, bo Cyntia jest szczupła. Julia musi mieć Hektora za straszliwie ślepego(i chyba taki jest, skoro dopiero po latach dowie się, że dziecko jest Williama).
Zdziwiła mnie taktyka Cyntii i sprawność, z jaką zbliżała się do Hektora, mimo poprzednich oporów. Zaczynam się zastanawiać czy aby dziewczyna na pewno tak obojętnie podchodzi do mężczyzny. Może jednak zrobił na niej jakieś wrażenie, dlatego tak dobrze jej to wychodzi. Cóż, w każdym bądź razie, Hektor nabiera się na to bardzo dobrze, bo tak jak wspomniałam w poprzednim rozdziale(teraz z większą pewnością) - zauroczył się w dziewczynie.
Cyntia jest bardzo młoda i niektóre zachowania ma iście nieodpowiedzialne i dziecinne, dlatego rozmowa między nią a Hektorem, kiedy to nie posłuchała go, co do taboretu - przypomina mi tłumaczenie małemu dziecku, dlaczego nie może czegoś robić, na co ono odpowiada gromkim protestem i nie chce nawet słuchać.
Laura budzi moją ogromną sympatię. Nie boi się władczego brata, pozwala sobie nawet na ganienie go, a on zdaje się nic sobie z tego nie robić. Takie ciepłe siostrzano-braterskie relacje są przyjemne, zarówno w praktyce, jak i wtedy, gdy się o takich po prostu czyta. To jak obroniła Cyntię było bezbłędne. Chwilą myślałam nawet, że zaraz mu przywali, taka była rozjuszona. Bardzo dobrze, niech sobie nie myśli, że na każdego może podnosić głos bez konsekwencji.
Rozmowa w samochodzie po części mnie rozbawiła, po części wywołała wiele sprzecznych emocji. Cyntia jest bardzo bezpośrednia, co w niej lubię. I tak jak ja, ma Bastiana za kompletnego dupka. Jak się okazuje - Hektor także.
On jest taki zmienny. Jest poważny, stanowczy i rozgniewany, za chwile się śmieje, po czym jest znów poważny i bardzo dostojny. Nie wiem czy działa tak na niego Cyntia, czy jest taki cały czas, ale odpowiada mi to, mimo takiej huśtawki.
Rozmowa Hektora z ojcem Cyntii wprawiła mnie chyba w największą konsternacje jak do tej pory. Hektor okazał się sprytny, bezczelny i potrafiący postawić na swoim. Myślałam, że będzie chciał "podlizać" się ojcu Cyntii, aby naprawdę zmienił o nim zdanie i zapałał do niego jakąkolwiek sympatią - on jednak postanowił użyć pewnego rodzaju szantażu. Pomogę Ci, ale w zamian za Twoją córkę. Myślę, że Julian prędzej zgodziłby się na przepisanie mu części majątku, niż na "oddanie" w jego ręce ukochanej córki. Choć kto wie, może jeszcze zmieni zdanie? Tak czy tak, Cyntia przecież ma zamiar uwieźć Hektora, aby nie rodzić nieślubnego dziecka. Ciekawa jestem, co na to powie Julian. I czy Hektor w ostateczności mu pomoże, chociażby dla samego utarcia nosa Bastianowi.
I tak jak zawsze - na część pytań dostałam odpowiedź, ale zamiast nich pojawiła się fala kolejnych. Pozostało mi tylko czekać do kolejnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się już niedługo. :)
Pozdrawiam!
Martin się pojawi, choć jest raczej postacią poboczną, przynajmniej do czasu. Nie jestem jednak pewny czy chłopak spełni twoje oczekiwania. Przyjęcie ślubów kościelnych, wcale nie oznacza wyzbycia się kobiet. Pomyśl ilu księży ma kobiety i dzieci xD
UsuńCo do tej ciąży, to nie u każdej kobiety jest ją od razu widać. Poza tym zawsze może urodzić się wcześniak. Trzeba brać pod uwagę, że gdy Cyntia jechała na poszukiwania Williama, to jeszcze nie wiedziała, że w ciąży jest, potem minął z tydzień, domyśliła się, a więc mogła być dopiero w 5-6 tygodniu. Jeśli by założyć, że w ciągu kolejnych 2-3 tygodni zaciągnie Hektora do łóżka, to będzie raptem drugi miesiąc ciąży. Zawsze może urodzić się wcześniak, siedmiomiesięczny xD Marselek nawet sam będzie o sobie mówił "nie ksyc, bo ja jestem siedmiomiesięcny!".
Poza tym zakochany... zauroczony mężczyzna, to i głupiec. Hektor sam przyznaje, że miłość ogłupia wolniej od alkoholu, ale za to o ile skuteczniej.
O tym czy Cyntia podchodzi do Hektora obojętnie czy też nie, to ja się wypowiadał nie będę. Zostawię to do dowolnej interpretacji.
Tak, Cyntia jest młoda. Ma raptem 17 lat, a Hektor ma jakiś syndrom ojcowski i nad swoimi bliskimi roztacza taki klosz i im tatusiuje. Kiedyś się dowiesz dlaczego tak jest, o ile oczywiście będziesz czytała dalej.
Laura jest bardzo pozytywną postacią, ale to też do czasu, bo i ona kiedyś dorasta, a przyszłość nie będzie dla niej łaskawa.
Hektor też umie być bezpośredni, tylko gdy się rozkręci i gdy wie, że może sobie na to pozwolić.
Być może Hektor zamiast pomóc Julianowi, to pomoże Bastianowi, co? Tak na złość i na przekór?
Hektor w rozmowie z Julianem pokazał tak naprawdę swoją prawdziwą twarz. Jak widzisz jest to zupełnie inna twarz, niż ta jaką przybiera w rozmowie z damską częścią rodziny xD
Bardzo wciągnęło mnie twoje opowiadanie. Czytam partiami ale jestem na prawdę pod wrażeniem. Hektor pokazuje swoją prawdziwą twarz ale ja nadal go lubię. Nawet mi go szkoda bo jednak padł ofiarą intrygi. Myśle że dla Cynti to i tak dobre rozwiazanie. Ogólnie ona wydaje mi się bardzo podobna do matki. Chociaż maja rożne pobudki to obie są tak samo przebiegle, zakłamane, chytre. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim biednego Juliana. Mieć tyle a jednocześnie nie móc tego nikomu dać. Do końca myślałem że przystanie na warunki Hektora ale może jeszcze to się stanie.
OdpowiedzUsuńSwoją droga fajnie że powieść osadziłes w takich czasach. Fajna odmiana. Chociaż otoczenie jest inne to te problemy niczym nie różnią się od tych współczesnych. Jestem ciekawy ci wydarzy się dalej, i ogólnie postaci Martina bo wydaje mi się że on dużo wniesie.
Coraz bardziej zaczynam się angażować w tę historię. Z każdym przeczytanym rozdziałem, dlatego żałuję, że nie mogę tak od razu przeczytać wszystkich opublikowanych do tej pory rozdziałów. Wszystko przez cholerny brak czasu. A i teraz powinnam robić coś zupełnie innego, ale nie potrafiłam sobie odmówić przeczytania kolejnego fragmentu :-)
OdpowiedzUsuńCyntia powtórzyła błąd siostry, ale ma zamiar lepiej z niego wybrnąć. No ciekawe... Zastanawia mnie, jak wielka jest jej miłość do Williama, skoro na wzmiankę siostry, aby zainteresowała sobą Hektora, zaczęła patrzeć na niego w inny sposób i automatycznie porównywać z obecnym ukochanym. A w porównaniu tym zdecydowanie lepiej wypadał Hektor.
Laura to taka aparatka :-) U Hektora wkurza mnie, że zawsze musi postawić na swoim w taki irytujący sposób. Choć szczerze, dobrze zrobił, że nakrzyczał na rozpieszczoną panienkę. Przepraszam, ale Cyntia wyszła tutaj na taką.
Co do rozmowy Hektora z Julianem. Było ostro! Na razie Julian nie przystał na propozycję Hektora, co nie znaczy, że nie może jeszcze zmienić zdania. Wtedy to i ja musiałabym zmienić zdanie o ojcu Cyntii. Miałam go za człowieka, który nie zmusi córki do poślubienia jakiegoś mężczyzny. Pominę to, że pewnie w tym przypadku nie musiałby jej aż tak zmuszać ;-)
Pozdrawiam!
Wattpad to jednak bardzo praktyczna opcja. Zwłaszcza jak się ma mały ekran netbooka, więc czytając na blogu obrazek z tła jest dokładnie pod literkami i dostaje się oczopląsu. Gdy próbuję to dopasować, to literki się zmniejszają w czarne kropeczki. Także czytam na wattpadzie, komentuję tu.
OdpowiedzUsuńSiostrunia kombinatorka, nie ma co. Ale dobrze, że chce pomóc Cyntii, by nie popełniała jej błędów (Bastian, grr). Na szczęście Hektora nie będzie musiała do siebie specjalnie przekonywać, bo i bez tego go do niej ciągnie.
Rozbroił mnie tekst o tym, że Cyntia nigdy nie sprzątała. Jeju, ci arystokraci to prawdziwe kaleki były :/ Nieporadne to, nieprzystosowane do życia, umarliby z głodu, bo nikt by im nie podstawił pod nos gotowego obiadu na srebrnej tacy. Najlepiej jeszcze nakarmić, bo rączki pewnie zmęczone. Tragedia.
Dobrze, że Hektor chociaż pracy nie unika. I jego siostra też. Jedyna nadzieja w nich.
Ciekawie się czytało tę rozmowę Hektora i ojca Cyntii na końcu. Argumentacja i dobór słów mistrzostwo świata! Chciałabym mieć gadane tak jak Rodrigez. A rodzinka faktycznie zdesperowana, skoro tak łatwo pozbawili się dobytku na rzecz tego buca. Szczerze mówiąc spodziewałam się innej odpowiedzi od pana Juliana. Mnie Hektor przekonał. Myślałam, że decyzja jest oczywista i, co ważniejsze, rozsądna, korzystna dla obu stron. A tu proszę. Nie i koniec, córuni nie odda. Ewidentnie mu nie leży nazwisko Hektora. Już trochę nakreśliłeś sytuację, że był pojedynek, w efekcie którego stracił palec, spór o kobietę. Ale czekam aż poznamy więcej szczegółów.
Jednak to mnie dziwi. Nie mieli specjalnych hamulców, żeby migusiem wydać starszą córkę w ręce przypadkowego gościa z nazwiskiem. Byle nie było skandalu. Fakt, tu jeszcze nie wiedzą o ciąży Cyntii, ale tak czy siak mieli mocny argument, żeby zeswatać ją z Hektorem.
Swoją drogą miałam wrażenie, że Hektor jest starszy, dużo starszy. A tu nagle bum, 30. Nie no serio, emerytura, pamięta jak dinozaury przeganiał z ogródka ;) Także miłe zaskoczenie.
Hm. Nie wiem, czy czytasz takie historyczne książki/oglądasz filmy, ale styl jakim piszesz swoją powieść jest bardzo realistyczny. Nie jest sztucznie, jakbyś na siłę wpuścił bohaterów w tamte czasy. Klimat oddany świetnie. Czasem tylko mam wrażenie, że niektóre dialogi ciągną się w nieskończoność i to takie gadanie o niczym. Ale skoro to z założenia powieść, to akcja nie musi pędzić, wiadomo. A może takie pozorne przedłużanie też właściwie wpływa na klimat, bo pokazuje jakim tempem, problemami, wartościami i potrzebami żyli wtedy ludzie? Takie mam rozkminy, hah.
Pozdrawiam