
Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 11: Miesiąc miodowy
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Państwo
Rodrigez powrócili do swojej posiadłości, czyli kamieniczki
Hektora, gdzie Laura wybiegła im na przywitanie. Pierwsze słowa,
jakie wymsknęły się z ust nastolatki były skierowane w stronę
bratowej i brzmiały:
– Ale
jesteś gruba!
Hektor
przymknął oczy, wiedząc, że to dla jego żony wrażliwy temat,
gdyż ta nieustannie martwiła się, że po ciąży może nie wrócić
do poprzedniej figury, Cyntia natomiast zrobiła niezadowoloną minę
i wyraźnie wyczekiwała przeprosić. Doczekała się jedynie:
– Znaczy
masz ładny, duży brzuch, ale bardziej ładny niż duży, więc w
ogóle się tym nie przejmuj. Miałam was przywitać tam, ale tutaj
wolałam się wszystkim zająć i dopilnować. Kiedy narodzi się mój
bratanek? Wolałabym bratanice, mogłabym ją stroić w sukienki i
dobierać do nich kapelusze. – Laura jak zwykle paplała jak
najęta.
Hektor
objął w pół lewą ręką żonę, a prawą siostrę i wprowadził
obie panie do środka.
– Wybraliście
już imię? – dopytywała piętnastolatka.
– Nadamy
takie, jakie będzie pasowało do dziecka, gdy już się urodzi –
wyjaśniła Cyntia. – Póki co, przypadło nam do gustu Fabian,
Henry…
– William
– wtrącił Hektor całkiem zwyczajnym tonem i z uśmiechem na
ustach podszedł do stołu, gdzie od razu chwycił w dłonie za
maślane ciastko i wrzucił je niemal całe do ust.
– Nie
podoba mi się to imię. – Cyntia nie rozumiała jak ze wszystkich
imion na świecie, Hektorowi mogło się podobać akurat to jedno,
przeklęte... dla niej przeklęte.
– A
dla dziewczynki? – dopytywała dalej Laurka.
– Julita,
Sofia, Natalia, może Nadia.
– Dla
chłopca jeszcze Brian. Jednak imię zależy też od dziecka –
powiedziała Cyntia, która ani razu nie brała Nadii pod uwagę,
jeśli chodziło o imię dla jej córeczki. Miała bowiem w
dzieciństwie koleżankę o takim imieniu, a konkretnie to siostrę
koleżanki, która wszędzie się za nimi włóczyła i robiła na
złość, na dodatek strasznie skarżyła.
– Dlaczego?
– zapytała Laura z zaciekawieniem.
– Jeśli
dziecko wda się w ród Montenegro wybierzemy jedno z niemieckich
albo włoskich imion.
– Moja
rodzina ma niemieckie i włoskie korzenie – wtrąciła pani
Rodrigez, zanim jej szwagierka zdążyła zadać kolejne pytanie.
– Jeśli
jednak okaże się urody hiszpańskiej, nadamy mu imię pasujące do
mojej narodowości.
– Już
rozumiem. – Uśmiechnęła się promiennie.
A
Cyntia mając dosyć jazgotania siostry swojego męża, postanowiła
się ulotnić i odpocząć. Męczyły ją bowiem tego dnia straszne
migreny.
– Pójdę
się przebrać i wezmę kąpiel – oznajmiła.
Hektor
pokiwał głową na znak, że przyjął do wiadomości i że nie ma
nic przeciwko. Jego żona zniknęła więc zaraz za rogiem, tuż po
pokonaniu schodów.
– Ja
też…
– Ty
zaczekaj! – warknął Rodrigez i zasiadł w fotelu.
Laura
zatrzymała się w półkroku.
– Słucham?
– Przybrała minkę niewiniątka i wyczekiwała.
– To
ja słucham. Co miało miejsce podczas mojej nieobecności? –
zapytał niezwykle poważnie.
– Julia
naskarżyła? – bardziej wywnioskowała niż dopytywała.
– To
bez znaczenia kto! – ryknął i pod wpływem krwi, która mocniej
zawrzała w jego żyłach, wstał. – Ważniejsze jest co mi
obiecywałaś, gdy wyjeżdżałem. Co mówiłaś?!
– Że
masz się nie martwić – odpowiedziała spuszczając głowę,
licząc na to, że tym pokornym, choć udawanym gestem, nieco go
udobrucha.
Hektor
pokręcił swoją z niedowierzaniem.
– Zapewniałaś,
że mogę ci ufać – przypomniał. – Mogę?
– Nie
wiem – odpowiedziała smutno. – Dopiero wróciłeś, nie ma co
się tak złościć od progu – rzekła z uśmieszkiem niewiniątka.
Hektor
nie podzielał nastroju siostry, ani, tym bardziej, jej zdania.
Chwycił prawą dłonią za ramię dziewczyny, mocno ścisnął i
przyciągnął do siebie.
– Boli
– poskarżyła się cichutko.
Spojrzał
na nią z góry, gdyż był sporo wyższy, a w jego oczach ani przez
moment nie zatliły się drobinki litości.
– Nigdy
więcej nie życzę sobie takiego zachowania – wycedził przez
zęby. – Śmierdzisz tytoniem – warknął i agresywnie wypuścił
jej ramię z uścisku. – Nie mogłaś się powstrzymać nawet przed
naszym powrotem?! Tak bardzo nie chcesz wracać do wuja i ciotki, a
robisz wszystko bym cię do nich odesłał!
– Nie,
Hektor, proszę… ty nie wiesz…
– Wiem
i uważam, że odrobina ciężkiej ręki ci nie zaszkodzi.
– Nie
możesz jej odesłać! – wtrąciła się Cyntia, schodząc
jednocześnie po schodach.
– Miałaś
wziąć kąpiel – przypomniał z niezadowoloną miną.
– Krzyknąłeś
to zawróciłam. Nie pozwolę ci…
– W
tej sprawie nie masz nic do powiedzenia – stanowczo uciął wywód
żony.
– Ależ
mam i właśnie zamierzam…
– Zamilcz
i się nie wtrącaj, do cholery! – krzyknął na tyle głośno, że
Cyntia miała wrażenia jakby mury się zatrzęsły w przestrachu
przed jego barytonem.
Kobieta
zalała się łzami i pobiegła na górę.
– Idź
do niej – poleciła Laura, przerywając niezręczną ciszę, która
nagle zapanowała w salonie.
– Proszę?
– Idź
do niej – powtórzyła. – Jeśli muszę, to się spakuje, ale nie
krzycz na żonę, gdy jesteś wściekły na mnie.
– Nie
mów mi co mam robić. Nie musisz się pakować, ale zapewniam cię,
że jeszcze jeden, choćby najmniejszy wyskok z twojej strony, a
stracę cierpliwość. Tylko nie myśl sobie, że to koniec, ja przez
noc wymyślę dla ciebie odpowiednio surową karę – zapowiedział
i oddalił się z salonu. Poszedł w kierunku, w którym wcześniej
udała się jego żona.
Wszedł
do sypialni niezwykle cicho i powoli. Zastał Cyntię leżącą na
łóżku, twarzą do ściany, tyłem do drzwi. Zsunął but o but i
położył się obok żony. Dłuższy czas patrzył w sufit,
nasłuchując tego jak młoda kobieta pociąga nosem. Przymknął
nawet oczy i starał się nie reagować, ale nie potrafił.
Delikatnie obrócił się na bok i dotknął opuszkiem palców
ramienia ukochanej.
– Kochanie
– zaczął. – Cyntio, proszę, spójrz na mnie.
– Nie
mam ochoty – usłyszał w odpowiedzi.
– Chciałbym
z tobą porozmawiać.
– Ja
nie chcę z tobą.
– Cyntio,
por favor.
– Nie
zmienię zdania. Zostaw mnie.
– Dobrze
– ustąpił i położył się znowu na plecach. Znów patrzył w
sufit i zbierał myśli. – Cyntio…
– Nie,
Hektor, nic nie mów.
– Nie
mogę milczeć. Widzę, że jesteś smutna, wiem że z mojej winy.
Nie potrafię przejść obok tego obojętnie.
– Będziesz
musiał – odburknęła, otarła łzy wierzchem dłoni i
przymierzyła się do zaśnięcia. Tak bardzo pragnęła być głucha
na jego słowa.
– Kochanie,
wiem, że się uniosłem, wiem, że… Cyntio… Nie powinnaś była
się wtrącać – oznajmił cierpliwie.
– Oczywiście,
przepraszam panie wszystkich i wszystkiego co do ciebie należy.
– Zmień
ton – warknął rozkazującym tonem.
– Znów
się unosisz.
– Sama
mnie do tego zmuszasz! – krzyknął i gwałtownie obrócił się w
jej stronę. Po chwili złagodniał, pogładził żonę po ramieniu.
– Przepraszam.
Odwróciła
się do niego. Spojrzała w jego oczy swoimi zagniewanymi.
– Dlaczego
przepraszasz? Jaki to ma cel, skoro nie minie dzień, a ty znów
zrobisz to samo?
– Cyntio,
Laura jest pod moją opieką, nie mogę pozwolić na to, by włóczyła
się po tawernach. Odpowiadam za nią, poza tym nie przeżyłbym,
gdyby jej albo tobie się coś stało. Możesz postarać się mnie
zrozumieć?
– Nie
muszę! – uniosła się i poprawiła pozycję w taki sposób, że
teraz siedziała na łóżku, a nogi miała wyprostowane i przykryte
jasną, letnią kołderką. – Doskonalę cię rozumiem. Też bym
sobie nie wybaczyła, gdybym mogła zapobiec nieszczęściu, a bym
tego nie zrobiła, ale krzyk i wrzask nic nie zmieni.
– Mężczyzna
czasami powinien…
– Nie
prawda! – przerwała mu.
– Nie
strój fochów!
– Dlaczego?
– Bo
przeciągniesz strunę!
– I
co wtedy zrobisz? – zapytała kpiąco, a potem spojrzała na
zaciętą twarz męża, w którego oczach pobłyskiwały piekielne
ognie czystego gniewu. – Przepraszam – dodała szybko. – To się
za daleko posunęło.
Wypuścił
powietrze jednocześnie przez nos, jak i przez zaciśnięte zęby i
patrząc w sufit, wystrzelił brwiami do góry.
– Nie
to się za daleko posunęło, a ty się za daleko posunęłaś
i jeśli myślisz, że będę takie zachowanie nieustannie tolerował,
to jesteś w błędzie – wyjaśnił siląc się na to, by nie
wybuchnąć, tylko ciągle w miarę spokojnie mówić. –
Zrozumiałaś?
Cyntia
milczała, a nawet odwróciła twarz w przeciwną niż jego stronę.
Uczyniła tak tylko po to, by nie mógł zobaczyć jej łez, ale
skończyło się na tym, że mocno szarpnął ją za ramie i
powtórzył pytanie, tym razem bardzo się przy tym unosząc.
– Boje
się ciebie gdy wrzeszczysz – wyznała niewyraźnie, poprzez łzy.
– Ty naprawdę tego nie widzisz? A może tego właśnie chcesz?
– Nie,
nie chcę tego – odpowiedział cicho, ale ciągle trzymał ją za
ramie, tyle, że teraz nieco lżej. – Kiedyś, fakt, przez moment
chciałem tego, bo sądziłem, że tylko tak mogę utrzymać cię w
ryzach, ale po naszym miesiącu miodowym, trochę przydługawym,
wszystko się zmieniło i uznałem, że nie będzie takiej potrzeby.
– Uśmiechnął się ciepło. – Chodź do mnie, por favor.
Wtuliła
się w jego objęcia, bardziej z chęci załagodzenia konfliktu, niż
potrzeby przytulenia. W tamtym momencie prawie wcale nie chciała, by
ją dotykał. Jednak uśmiechnęła się mimo woli, gdy znów
dosięgnęło ją znajome łaskotanie przy uchu i na policzku.
Poczuła jak Hektor otwiera usta.
– Perdona
– wyszeptał. – Czasami nie umiem być inny – przyznał. – Lo
siento.
– Naprawdę
jest ci przykro? – zapytała, po wydobyciu się z jego męskich
ramion.
– Rozumiesz
po hiszpańsku? – zdziwił się. Lekko uśmiechnął, jakby z
niedowierzaniem.
– Jesteśmy
pół roku małżeństwem, byliśmy w Hiszpanii. Nie wszystko, ale
niektóre zwroty rozumiem.
– Racja,
przecież jesteś bardzo zdolna, inteligentna, a w dodatku piękna. –
Trzymał dłoń przy jej policzku i pocierał o niego kciukiem. – I
nie płacz, nie lubię gdy płaczesz.
– Nie
odpowiedziałeś, czy naprawdę jest tobie przykro, czy tylko tak
mówisz, by mnie uspokoić.
– Naprawdę,
zawsze jest mi przykro, gdy widzę twoje łzy. To uczucie wzrasta,
wręcz potraja się, a nawet więcej, jeśli wiem, że te łzy są z
mojej winy. Cyntio, lo siento, naprawdę. – Teraz już
trzymał jej twarz w obu swoich dłoniach i oboma kciukami zataczał
delikatne, spokojne okręgi.
– Pocałuj
mnie – zażądała z lekkim, przyjaznym uśmiechem.
– Con
mucho gusto. – Spełnił jej prośbę, ale już po krótkiej
chwili Cyntia przerwała pocałunek.
– Co
to znaczy?
– Ale
co?
– To
co powiedziałeś? – dopytywała.
– Odpowiedziałem
na twoje żądane.
– Jak?
– Z
przyjemnością – wyjaśnił.
– Jak
to powiedzieć?
– Con
mucho gusto – powtórzył.
– Con
mu…
– …cho
gusto – podpowiedział.
– Mucho
gusto.
– Właśnie
tak, Cyntio. – Poruszył w zabawny i uroczy sposób brwiami, nieco
przy tym mrużąc powieki, a Cyntia zauważyła coś jeszcze.
– Gdyby
nie zarost, widać by było dołeczki w policzkach.
– Wara
od mojej brody – warknął żartobliwie.
– Dobrze.
– Dotknęła palcami wskazującymi zmarszczek przy kącikach jego
oczów. – Zadowolę się kurzymi łapkami.
– Zatem,
pocałuj mnie, żono.
– Con
mucho gusto – odpowiedziała, wprawiając męża w rozbawienie.
Hektor
pozwolił kobiecie na zawładnięcie nim i prowadzenie w tym
pocałunku. Tak naprawdę Cyntia już dawno miała nieco kontroli nad
mężem. Można by rzec, że nauczyła się nim manipulować. Co
prawda, jeszcze nie opanowała tej sztuki do perfekcji, ale była na
dobrej drodze. Po pocałunku, Hektor oddalił się nieco do tyłu i
oparł o ramę łóżka. Cyntia usiadła między nogami męża i
oparła swoje plecy o jego klatkę piersiową. Położył dłonie na
jej dużym, okrąglutkim brzuchu.
– Mam
coś dla ciebie – przypomniał sobie nagle i sięgnął do szuflady
stolika nocnego.
– Dla
mnie? – wydała się zaciekawiona i zafascynowana.
– Nie
do końca dla ciebie. Właściwie to dla dziecka, ale można by rzec,
że także dla nas, przynajmniej dopóki samodzielnie nie nauczy się
czytać. Czekała tutaj od momentu naszego ślubu.
– No
tengas miedo – przeczytała napis widniejący na okładce.
– To
znaczy nie bój się.
Cyntia
otworzyła na środku i zaczęła podziwiać kolorowe obrazki.
– Książeczka
dla dzieci – zdziwiła się.
– Dostałem
ją od dziadka. Po śmierci ojca bałem się ciemności – wyjaśnił
i złożył pocałunek na policzku żony.
– Musiał
cię bardzo kochać – wywnioskowała.
– Mój
dziadek kochał wszystkie dzieci, niezależnie czy były częścią
rodziny czy dziećmi służby. Babcia się na niego złościła, że
ma za dobre serce. Wszystkim pomagał, wszystkim pożyczał
pieniądze, odraczał spłaty, gdy ktoś nie miał na czas i nie
naliczał z tego tytułu odsetek.
– To
był ojciec twojego ojca?
– Tak.
Mój dziadek Marsel.
– Marcel?
– Tak,
u nas wymawia się Marsel – wyjaśnił.
– Ma
śliczne brzmienie. – Cyntia złapała się za brzuch i pogłaskała
po nim. – Jeśli to będzie chłopiec, chcę by miał na imię
Marsel.
– Naprawdę
aż tak ci się podoba?
– Oczywiście,
ma piękne brzmienie, a co najważniejsze, to fakt, że mój syn
będzie nosił imię po dobrym człowieku.
– W
takim razie córkę nazwijmy Marta, po twojej matce.
– Nawet
tak nie żartuj. – Cyntia odwróciła się i uderzyła męża
delikatnie w ramie.
– Dlaczego?
Przynajmniej umiałaby sobie w życiu zawsze zaradzić. – Hektor
przytrzymał podbródek żony i delikatnie musnął jej usteczka
swoimi wargami. – Te quiero – powiedział niemal szeptem i
ponownie złączył swoje usta z ustami żony.
Cyntia
zasnęła bardzo późno, gdyż pozwoliła sobie jeszcze w środku
nocy na kąpiel. Hektor doskonale sprawdził się w roli myjącego
plecy oraz masującego skronie, podczas mycia głowy. Miał całe
dłonie w pianie i można by rzec, że był naprawdę szczęśliwy.
Teraz gdy siedział w fotelu i patrzył na śpiącą żonę, nie
żałował swojej decyzji, i tego, że połączył swoje życie z
życiem tej pięknej kobiety, już na zawsze. Nie wiedział tylko jak
w takiej sytuacji ma wybrnąć z wcześniejszego planu, w sposób oby
go tylko nie znienawidziła. Postanowił odsunąć tego typu
wątpliwości na dalszy plan i na chwilę obecną cieszyć się z
żony i z dziecka, które niedługo przyjdzie na świat.
Mimo,
że widok śpiącej Cyntii był niezwykle przyjemny dla oczu
mężczyzny, to Hektor i tak w końcu wstał z fotela, i skierował
swoje kroki do kuchni. Był ranek i nastał czas na pełnienie
przykrego obowiązku. Zastał Susanę stojącą przy oknie i
płaczącą. Podszedł do młodej kobiety, która była jakieś osiem
lat starsza od jego żony. Położył swoje dłonie na jej ramionach
i delikatnie potarł.
– Nie
płacz – rzekł delikatnie. Czuł się winny. Pomimo usilnych prób
i zatrudnieniu najbardziej zaufanych ludzi, to nadal nie otrzymał
żadnej informacji o wciąż zaginionej Violetcie Molins.
– Nie
wiem gdzie jest, Gracjan się martwi. Czuję, że coś się stało –
wychlipała. Odwróciła się przodem do pracodawcy i pozwoliła się
objąć, a konkretniej, to sama wpadła w jego ramiona.
– Ciii,
wszystko będzie dobrze – szeptał tuż przy jej uchu słowa, w
które sam, tak bardzo, pragnął uwierzyć.
Dziewczyna
pociągnęła nosem. Spodziewała się, że Hektor był jedynym,
który mógł mieć jakiś interes w pozbyciu się jej matki, jednak
kiedy poczuła jego zapach, jakby się nakrapiał whisky albo innym
drogim alkoholem, a do tego doszło ciepło i delikatność jego
dłoni, zaprzestała już wierzyć w przedśmiertny list swej
siostry. Była niezwykle blisko mężczyzny, bliżej niż
kiedykolwiek i nie czuła obaw, ani lęku. Podniosła wzrok nieco ku
górze, zerknęła w jego czarne jak węgiel oczy, oparła kłykcie
na męskiej, owłosionej klatce piersiowej i poczuła, że jej oddech
przyspieszył. Hektor natomiast był niezwykle spokojny i opanowany,
choć tylko pozornie. Wzrokiem błądził po jej dekolcie. Długi
czas nie miał kobiety, od jakiś trzech miesięcy, gdy tylko brzuch
Cyntii stał się wyraźniejszy, bo nie chciał zaszkodzić dziecku.
Susana wspięła się na paluszkach i dosięgnęła swoimi ustami
warg pracodawcy. Ledwo ich dotknęła, a Rodrigez obrócił głowę w
bok. Chwycił za jej nadgarstki i zdjął je ze swojego nagiego
torsu. Odsunął kobietę od siebie.
– Zapnij
się – wycedził przez zęby.
– Oczywiście,
przepraszam. – Susana wydała się zmieszana i wystraszona zarazem.
– Nic
się nie stało, a właściwie stało się, ale to też jest moją
winą. Właściwie tylko moją. – Usiadł na krześle przy stole. –
Podasz mi wino, por favor.
Dziewczyna
czym prędzej przyniosła świeżą, nieotwartą butelkę czerwonego
wina. Postawiła dwa kieliszki do wyboru przed Hektorem. Mężczyzna
zauważył drżenie jej rąk. Zakrył jedną z nich swoją dłonią.
– Spokojnie,
nic się nie stało.
– Otworzy
pan? – zapytała.
– Tak,
sam się obsłużę. Idź już do siebie – polecił i chwycił za
butelkę.
– Oczywiście,
przepraszam pana. – Susana skierowała się do drzwi.
– Zaczekaj!
– krzyknął.
– Słucham
pana?
Spojrzał
na nią z dziwnym zamyśleniem w oczach i rzekł:
– Nie
martw się o mamę, odnajdzie się, a jeśli nie, to nigdy nie
stracisz pracy. Nie wywalę ciebie ani Gracjana, zapewniam.
– Dziękuję.
– Mam
jeszcze jedną prośbę – powiedział pośpiesznie.
– Tak,
proszę pana?
– Potrzebuje
trochę grochu albo fasoli.
– Dużo?
– Poszewkę
od małej poduszki – odpowiedział szybko i bez cienia skrępowania.
– W
jakim celu? – zapytała i po chwili, gdy tylko na nią spojrzał,
zrozumiała swój błąd. – Przepraszam, nie powinnam była pytać,
to pańska prywatna sprawa. Zmartwiłam się tylko, bo pańska żona
jest w ciąży i chyba pan nie zamierza… z resztą za dużo mówię.
– Nie,
nie zamierzam. I masz racje, czasami za dużo mówisz. – Odkorkował
butelkę, napełnił winem kieliszek na ozdobnej nóżce i delektował
się smakiem trunku.
Hektor
wszedł do pokoju siostry z poduszką w dłoni i bez pukania. Rzucił
trzymany przedmiot na podłogę, w jeden z kątów. Następnie
chwycił za oparcie krzesła i wysunął je spod biurka. Zasiadł na
nim spokojnie i chwilę przyglądał się reakcji swojej siostry.
Laura patrzyła na niego niczym oniemiała.
– Chodzenie
do tawerny nocami to głupota – w końcu przemówił.
– Nie
byłam sama – starała się wybronić.
– Wiem,
byłaś z Bastianem. Z nim policzę się później. Wiesz czym to
groziło? Wiesz co mogło się stać!?
– Krzyczysz…
– I
będę krzyczał! Klęknij – polecił.
– Hektor
nie możesz...
– No
me importa nada! (tłum. Nic mnie to nie obchodzi!) Rób co
mówię! – wrzasnął. – Jestem silniejszy – uprzedził już
spokojnie, licząc na to, że dzięki temu nie przyjdzie jej do głowy
nic tak głupiego jak stawianie się i nie wykonywanie jego poleceń.
– Groźba
godna twojej osoby – dogryzała bratu.
Kąciki
ust Hektora uniosły się lekko ku górze.
– Nie
chcę dla ciebie źle, siostro. Dobrze wiesz, że gdybym tylko chciał
mógłbym być o wiele surowszy.
– Nie
powinieneś…
– Nie
mów mi co mam robić! Powinienem i to już dawno powinienem. –
Wstał i uderzył dłonią blat komody. – Nie słuchasz tego do
mówię, robisz co chcesz, z niczym się nie liczysz… – wyliczał
przez zęby. – Sądziłaś, że będę to latami tolerował, a ty
nigdy nie poniesiesz żadnych konsekwencji!?
– Nie,
ale to był jeden raz… – dziewczyna poczuła łzy na policzkach i
przeklinała samą siebie w duchu za ten gest słabości.
– Zakończ
dyskusję, nie jest na twoją korzyść. Chcesz ze mną mieszkać, to
dostosuj się do zasad jakie tutaj panują. – Doskoczył do niej,
chwycił za oba ramiona, okręcił tyłem do siebie i pchnął w
stronę kąta gdzie leżała poduszka z grochem. – Jeśli ci się
nie podoba, że wyciągam jakieś konsekwencje, i że wymierzam kary,
to proszę bardzo, spakować walizkę i osobiście odwiozę cię na
dworzec. Nie akceptujesz moich zasad, to może wujka pas
zaakceptujesz, a przynajmniej on może da radę te twoje głupoty z
łba wybić.
Laura
poczuła jak kolejne łzy zbierają się w kącikach jej oczu.
– Dobrze,
niech już będzie – odpowiedziała nieprzekonana, widząc, że nie
ma z bratem w tej chwili żadnych szans.
Dziewczyna
mogła jedynie liczyć na to, że zmięknie mu serce po kilku
minutach. Jego mina i postawa jednak na to nie wskazywały. Podeszła
więc do tej nieszczęsnej poduszki z grochem. Zebrała całą
butność w sobie i odepchnęła ją na dalszy plan, by móc wykonać
polecenie starszego brata, by poddać się karze, z którą się ani
trochę nie godziła i nie podejmować już na ten temat żadnych
dyskusji, wiedząc, że te jedynie mogą jej zaszkodzić.
– Suknie
unieś – polecił.
Spojrzała
na niego z niekrytą nienawiścią w oczach, że jeszcze utrudnia jej
sprawę.
– To
ma być kara, a nie odpoczynek. Jeśli już masz klękać to gołymi
kolanami – wyjaśnił swoje postępowanie.
– Oczywiście,
jak pan rozkaże – zadrwiła. Chciała mu dociąć, chciała by go
też zabolało, choć troszeczkę.
Hektor
zacisnął dłoń w pięść, tak mocno jak tylko umiał i tym
sposobem przekonał samego siebie do pohamowania gniewu.
– Zmuszasz
mnie, by kara trwała dłużej – odparł spokojnie. Wstał i
zbliżył się do Laury. – Sama pogarszasz swoją sytuacje. To co
teraz się dzieje, dzieje się tylko na twoje życzenie. Ja byłem
cierpliwy, ale nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Klęknij.
Laura
w końcu wykonała polecenie brata. Uklękła na tej przeklętej
poszwie pełnej twardego grochu. Pierwsza minuta była znośna, ale
potem poczuła jak twarda tekstura wbija się w jej delikatne kolana.
Hektor nie mógł patrzeć na łzy siostry. Zbliżył się do okna i
spojrzał na krajobraz rozchodzący się za nim. Lato mieniło się w
słoneczny blasku. Mężczyzna zapatrzył się na zielony las, wolał
to niż podziwiać ból, który sam zadał.
Niespodziewanie
Cyntia zapukała do drzwi i nieproszona wtargnęła do środka.
Hektor odwrócił się w jej kierunku. Podszedł szybkim krokiem i
trzymając mocno za ramie, wyprowadził żonę na korytarz, zanim
zaczęła urządzać awanturę.
– Co
się dzieje? – zapytała, patrząc mężowi prosto w oczy. –
Dlaczego ona klęczy? Coś ty wymyślił!?
– Nie
krzycz, por favor.
– Robisz
jej krzywdę. – Cyntia usiłowała odwołać się do wyższych
uczuć Hektora.
– Jeśli
krzywdą nazywasz ponoszenie konsekwencji swojej głupoty, to tak,
robię jej krzywdę – odrzekł nieprzyjemnym tonem.
Do
Cyntii dotarło, że przyjętą metodą niczego nie zdziała, a
pragnęła przede wszystkim pomóc Laurze. Jej celem nigdy nie było
wywoływanie sprzeczek z Hektorem, tylko pomimo chęci, nie zawsze
umiała im zapobiec. Tym razem postanowiła spróbować inaczej...
delikatniej. Dotknęła więc swoją dłonią jego ramienia,
pogładziła je i spojrzała głęboko w oczy.
– Wiem,
że możesz mieć racje i wiem też, że jesteś rozsądnym
człowiekiem, sprawiedliwym. Nie zrobisz siostrze krzywdy, kochasz ją
i chcesz dla niej jak najlepiej.
– Po
co to wszystko mówisz?
– Bo
chcę byś to wiedział – odrzekła. – Wiedział, że cię
rozumiem. Nie popieram w pełni tego co robisz, ale potrafię to
zrozumieć – dodała.
– Jaki
masz w tym cel?
Dotknęła
dłonią policzka męża, pogładziła zarost. Już dawno dostrzegła,
że to lubił, że wtedy się uspokajał i łatwiej mogła mu
narzucać swoją wolę.
– Nie
neguję twoich racji. Miałeś prawo… wyciągnąć konsekwencje. –
Cyntia spuściła wzrok jakby słowo konsekwencje ledwie
przechodziło jej przez gardło. – Proszę tylko byś skrócił tę
męczarnie.
– To
żadna męczarnia, to zwyczajna kara. – Zaśmiał się, choć nie
było mu do śmiechu. Nie lubił gdy ktoś usilnie starał się nim
manipulować, na dodatek nieudolnie.
– Tak
masz rację. – Położyła dłoń z powrotem na jego ramieniu. –
Jednak czy już nie wystarczy?
W
odpowiedzi jedynie pokręcił głową.
– Hektor
proszę cię, zrób to dla mnie. – Cyntii łzy stanęły w oczach.
Przez ten czas, ośmiu miesięcy, znajomości z Rodrigezem, do
perfekcji opanowała płakanie na życzenie.
Hektor
jednak nie nabrał się na jej sztuczki i ponownie pokręcił głową.
– Dobrze.
– Cyntia postanowiła wziąć męża na litość jeszcze większą
pokorą. – Sam wiesz najlepiej co należy robić. – Uśmiechnęła
się smutno. – Nie powinnam była się wtrącać. Jednak ja wiem,
że nie jesteś taki. Tobie też jest ciężko w tej sytuacji.
Dlaczego wstydzisz się to okazać?
Hektor
zwęził oczy, zmarszczył czoło.
– Rób
co uważasz za słuszne, nie będę się wtrącała, nie przeszkodzę
ci więcej, ale wiedz, że moim zdaniem przesadzasz.
Chciała
odejść, ale zatrzymał ją chwytając delikatnie za ramię.
– Naprawdę
twoim zdaniem przesadzam? – zapytał z wyraźnym bólem w głosie.
– Tak,
jesteś stanowczo za surowy. Jednak to twoja siostra i ty jesteś
panem tego domu. Przysięgałam ci posłuszeństwo, dlatego pójdę
do siebie. Rób jak uważasz za słuszne, nie znienawidzę cię przez
to, ale nie chcę też być tego świadkiem. Szczerze, to chcę być
od tego jak najdalej. – Wysunęła rękę z jego uścisku, gdy ten
jeszcze bardziej zelżał.
Parzył
za kobietą w niebieskiej sukience, jak odchodzi, skręca za rogiem i
kieruje swoje kroki do ich wspólnej sypialni albo na dół do
salonu, bo tego nie mógł do końca przewidzieć. Wszedł do pokoju
Laury. Dziewczyna nadal klęczała i była cała zapłakana, tym
razem nie przejmując się już tym, że w ten sposób okazuje
słabość. Chciała jedynie, by ta męczarnia jak najszybciej
dobiegła końca.
Hektor
poczuł jakby coś chwyciło go za serce i ścisnęło, chcąc
wycisnąć z niego ostatki współczucia, niczym wyciska się wodę z
gąbki. Zasiadł na krześle i spojrzał na zegar. Dochodziła
godzina dziewiąta. Postanowił, że odczeka w cierpliwości jeszcze
te dziesięć minut, a potem zakończy karę.
Państwo
Rodrigez zasiedli do późnego śniadania. Laura uznała, że zje u
siebie. Bolały ją kolana, wolała odpocząć i pogodzić się z
losem w samotności. Hektor spokojnie siedział przy okrągłym
stole, wraz z ukochaną. Kelnerzy napełniali kieliszki i podawali
lekki posiłek. Cyntia pochwyciła męża za dłoń.
– Dziękuję
– rzekła patrząc mu w oczy. Hektor zdawał się nie rozumieć
tych podziękowań. – Wiem, że zrezygnowałeś z dalszej kary
tylko ze względu na mnie, bo cię o to prosiłam. Nie zaprzeczaj –
dodała pośpiesznie, gdy dostrzegła, że chce jej przerwać. –
Doceniam to i dziękuję. Nie musiałeś mnie słuchać, tym
bardziej, że się ze mną nie zgadzałeś. Naprawdę jestem ci
wdzięczna.
Hektor
pokiwał porozumiewawczo głową, uśmiechnął się smutno.
– Zjedz
coś – polecił. – Jest już późno, a ty wczoraj mało zjadłaś
na kolację. W ogóle jadasz mniej niż wróbel.
– Oczywiście
– odrzekła i chwyciła za kieliszek z jajkiem na miękko. –
Jeśli chcesz mogę porozmawiać z Laurą, wyjaśnić, że nie dała
ci innego wyjścia. Załagodzić atmosferę między wami.
– Dziękuje,
ale nie trzeba – odburknął.
– Hektor,
daj sobie pomóc, proszę. – Ponownie nakryła jego dłoń swoją.
– Przecież jej nie powiem, że o tym wiesz. Tylko z nią
porozmawiam. Uwierz, przecież ja jestem twoją żoną. Jestem po
twojej stronie i zawsze będę po twojej stronie. – Cyntia ponownie
zajęła się obieraniem jajka ze skorupki. – Czy godzisz się więc
bym z nią porozmawiała? – zapytała zerkając na męża.
Potwierdził
ruchem głowy, choć w rzeczywistości było mu to całkiem obojętne.
W odpowiedzi żona uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił więc
uśmiech. Pomimo tych uśmiechów, oboje doskonale zdawali sobie
sprawę ze smutnej prawdy. Prawdy mówiącej, że naprawdę będzie
im trudno być rodziną, ponieważ byli całkiem innego usposobienia
i mieli tak różne od siebie poglądy. Na świecie jednak od wieków
głoszono, iż to przeciwieństwa się przyciągają.
Następnego
dnia Cyntia nie do końca wiedziała jak ma się zachować w
zaistniałej sytuacji. Idąc pod pokój Laury, wyrzucała samej
sobie, iż nalegała podczas śniadania na tę rozmowę. Czuła
jednak, że musi coś zrobić, była żoną Hektora i panią domu,
nie chciała, by domownicy byli z sobą skłóceni dłużej niż to
konieczne. Zacisnęła więc drobną dłoń w pięść i zastukała.
Czekała na proszę, a gdy to długo nie nadchodziło, ze
zdenerwowaniem i dłużą niecierpliwością zaczęła stukać
podeszwą buta o nabłyszczony, jasny parkiet. Na nic to się zdało.
Proszę nadal nie padło. Już miała chwycić za klamkę i
delikatnie uchylić drzwi, by dać szwagierce znać o swojej
obecności, ale wiedziała, że takie zachowanie byłoby nie na
miejscu. Zadecydowała się więc zastukać jeszcze raz. Tym razem
Laura przemówiła:
– Moment!
– To
ja, Cyntia! – odkrzyknęła.
Przedstawienie
się okazało się być naprawdę skuteczne, bo już w kilka sekund
po tym, drzwi szeroko się roztwarły. Pani Rodrigez jeszcze zanim
przekroczyła próg, omiotła wzrokiem całe wnętrze. Dopiero wtedy
do niej dotarło, że nigdy wcześniej nie była w pokoju Laury
Prevost. Teraz jednak nie miała czasu by zwracać uwagę na liczne
pamiątki i kapelusze, ani nawet na bałagan, który był dosłownie
wszechobecny.
Cyntia
zakasłała i szepnęła:
– Siwo.
Laura
przewróciła oczami, zamknęła za bratową drzwi i skrzyżowała
ręce na piersi. Uwagę o nadymieniu puściła mimo uszu.
– Co
cię tutaj sprowadza? – zapytała.
– Nie
bądź taka dla niego. On też to bardzo przeżywa.
– Wprost
wyrazić nie umiem jak bardzo go żałuję – odwarknęła szybko
Laura i nie zważając na obecność ciężarnej, wyjęła z szuflady
białej komody papierośnice. Usiadła na łóżku, wydobyła z tego
niewielkiego, metalowego przedmiotu jeden z papierosów i wsunęła
go między swoje wargi.
– Laura,
to twój brat – starała się przemówić do rozsądku Cyntia, ale
Laurka miała na wszystko już gotowe i niezwykle trafne argumenty.
– Właśnie,
brat, a nie ojciec.
– Stara
ci się go zastąpić.
– A
co, on nie słyszał o tym, że dobrymi chęciami, to piekło zostało
wymarmurowione?
– Wybrukowane
– poprawiła, nieco się przy tym krzywiąc.
– Jeden
pies. – Laura wstała z łóżka, podeszła do okna i zaciągnęła
się mocno, aż po brzegi płuc.
– Zrobił
to w dobrej wierze – niemal krzyknęła pani Rodrigez.
– Poniżył
mnie!
– Dla
twojego dobra!
Kobiety
spotkały się wzrokiem. Każda z nich zdradzał coś innego. Laura
była wściekła na całą sytuację, a Cyntia usilnie starała
doprowadzić do zgody.
– Niech
sobie to dobro w buty wsadzi, będzie wyższy.
– Nie
mówię, że masz jemu podziękować za tę lekcję...
– Jeszcze
tego by brakowało! – warknęła oburzona piętnastolatka. –
Dziękować, Hektorowi, pff. – Wypuściła szybko powietrze z ust,
otrząsnęła się, jakby samo wyobrażenie owych podziękowań, było
równe wylaniu litra lodowatej wody na głowę.
– Laura,
on naprawdę chciał dobrze. Poza tym, poniekąd sama sobie jesteś
winna.
– Winna
to jest twoja siostrzyczka, skarżypyta.
– Nie
o niej teraz rozmawiamy! – Poczuła za konieczne wzięcie siostry w
obronę.
– Nie
o niej? A tak, rozmawiamy o Hektorze i jego dobrych intencjach. –
Ugasiła niedopałek w porcelanowej popielniczce i spojrzała na
bratową. – Być może kiedyś poczujesz na własnej skórze jego
dobre intencje, a wtedy będziemy sobie mogły porozmawiać,
gdyż będziesz miała odpowiedni punk odniesienia.
– Laura,
Hektor to mój mąż, a twój brat, tak więc... jest twoim
opiekunem.
– Twoim
mężem, a więc ty także jesteś pod jego opieką.
– To
nie to samo.
– Łudzisz
się, że nigdy nie będziesz po drugiej stronie barykady?
– Nie
będę. – Starała się, by ta odpowiedź brzmiała pewnie, ale coś
w jej głosie wskazywało na powątpiewanie.
– Obyś
się nie zdziwiła – syknęła Laura. – Teraz jesteś w ciąży,
a tak poza tym okres miodowy dobiegł końca. Wyjdź, chciałabym
zostać sama.
Cyntia
nie chciała być nachalna, wycofała się więc zza próg.
– Rozumiem,
że potrzebujesz czasu, ale między nami...
– Ta,
nie mam do ciebie pretensji – odparła Laura i zamknęła drzwi
przed samym nosem bratowej. Chwilę po tym wyciągnęła z
papierośnicy kolejnego papierosa.
Panią
Rodrigez niezwykle zdenerwowała rozmowa z Laurą Prevost i choć nie
chciała jej roztrząsać, to słowa obyś się nie zdziwiła
rozbrzmiewały w jej głowie nieustannie, powracając wraz z
echem każdego skrzypnięcia starej podłogi prowadzącej do kuchni.
– Pani
Rodrigez? – zdziwiła się kobieta ubrana w biały uniform.
Była
to pomocnica kucharza, ale Cyntia nie znała jeszcze całej służby.
Właściwie, to niezwykle rzadko z nimi obcowała i wstyd się było
przyznać, ale pomimo, iż była panią tego domu, to naprawdę
niewielu pracowników znała choćby z imienia i nazwiska. Już dawno
postanowiła to zmienić, ale zazwyczaj zwyczajne lenistwo zabraniało
jej się do tego zabrać. Patrząc na zdziwioną kobietę, położyła
obie dłonie na brzuchu, pogładziła po nim delikatnie i
stwierdziła, że to dziecko, które nosi w sobie jest idealnym
usprawiedliwieniem jej rozleniwienia. W końcu ciąża powinna być
dla każdej kobiety czasem beztroski, braku zmartwień i dużej
ilości odpoczynku.
– Nie
powinna pani tutaj schodzić, jeszcze się pani ubrudzi, poza tym
jest parno, bo właśnie przygotowujemy rosół na dzisiejszy obiad.
– Przygotowujecie
obiad? Nie ma jeszcze nawet dziesiątej – zauważyła.
– Rosół,
podobnie zresztą jak każda zupa, powinien się długo gotować, by
dojść do siebie.
Cyntia
przez moment zastanawiała się jak rosół może dojść do samego
siebie. Nie chciała jednak wyjść na głupią, więc powstrzymała
się przed zadaniem tego pytania. Uczyniła to co wychodziło jej
najlepiej – przyjaźnie się uśmiechnęła.
– Poszukuję
truskawek – oznajmiła. – Najlepiej takich z bitą śmietaną i
kawałkami czekolady.
Kobieta
spojrzała na szefową niezwykle zdziwiona, ale także zmartwiona.
– Nie
mamy truskawek. Skończyły się dzisiejszego ranka.
– A
więc to była ostatnia porcja – wyznała z posmutniałą miną.
Jednak wspomnienie smaku ulubionego owocu, który Hektor pozostawił
w zgrabnym pucharku na wąskiej nóżce, tuż przy jej łóżku,
jeszcze o bladym świcie, nie dawał jej spokoju. – Dziękuję i do
widzenia – dodała i wyszła z kuchni.
Cyntia
skierowała się na górę, do gabinetu męża. Nie zapukała.
Uznała, że nie jest to konieczne. Weszła po cichutku, a on z
początku nawet jej nie zauważył. Trzymał wąskie cygaro w ustach,
nie zaciągał się nim, a w powietrzu nie unosił się słodkawo-mdły
zapach dymu. Cygaro nie było odpalone. Cyntia przestąpiła próg i
przyjrzała się uważnie własnemu mężowi. Temu jak stojący przy
oknie i wyprostowany, jedynie z lekko ugiętym karkiem, lustruje
wzrokiem jakieś dokumenty. Miał na sobie białą koszulę z
odpiętymi mankietami, ciemna kamizelka była rozpięta, a szelki
bezwiednie wisiały, uprzednio zsunięte z jego barczystych ramion.
Niespodziewanie zmienił pozycję i nie stał już bokiem do drzwi.
Odwrócił się do nich przodem i uśmiechnął. Wyjął cygaro z ust
i zdawał się rozpromienić jeszcze bardziej.
– Co
cię do mnie sprowadza, kochanie? – zapytał, wykonując kilka
kroków w przód, by znaleźć się przed biurkiem i móc o nie
oprzeć. Chwilę później usiadł na nim półbokiem.
– Truskawki
– odpowiedziała z banalną szczerością.
– Nie
smakowało ci śniadanie? – zapytał, odkładając kartki na bok.
– Wręcz
przeciwnie, bardzo mi smakowało i chcę kolejne.
– Śniadanie?
– zapytał i po zerknięciu na stojący w rogu pokoju zegarek z
kukułką, już miał powiedzieć, że za niecałe dwie godziny
będzie obiad, ale Cyntia go ubiegła.
– Truskawki.
– Trzeba
wezwać służbę i...
– Skończyły
się. Poza tym nie ma nawet karmelków – poskarżyła się. –
Pomyślałam, że wykorzystam te dwie godziny i pojadę do miasta.
– Sama?
– Wydawał się być zaskoczony, ale także przerażony.
– Z
Julią. Najpierw pojadę do domu i wyciągnę ją z dzieckiem na
spacer.
– Jeśli
taka jest twoja wola, dobrze, zgadzam się.
Cyntia
już miała odburknąć nie pytam cię o pozwolenie, a jedynie
informuje, że mnie jakiś czas nie będzie, abyś się nie martwił,
ale nie chciała tworzyć niepotrzebnych niesnasek. Uśmiechnęła
się i już chwyciła za klamkę, gdy mąż wydał polecenie:
– Weź
szofera.
– Słucham?
– zdziwiła się. – Przecież potrafię...
– Doskonale
wiem co potrafisz – przerwał jej ostro. – Weź szofera –
powtórzył i powrócił do przechadzania się po pomieszczeniu z
dokumentami w dłoniach, jednocześnie odwracając się do kobiety
tyłem.
Cóż
za brak manier, chciała wytknąć mężowi, ale po raz kolejny
udało jej się ugryź w język.
– Doskonale
prowadzę – syknęła zamykając za sobą drzwi.
Hektor
nie czekał na to aż jego żona postąpi po swojemu. Chwycił
za telefon, połączył się z pomieszczeniem dla służby i nakazał
szoferowi zaczekać na Cyntię w samochodzie. Przez okno obserwował
jej zdziwienie na widok mężczyzny w charakterystycznej czapce i
kompletnym stroju. Zaśmiał się kpiąco pod nosem, wsunął
nieodpalone cygaro do ust i ponownie spojrzał na kilka kartek, które
był zmuszony przeczytać zanim naznaczy je swoim podpisem.
Nadal nie podoba mi się ta kara. Jestem ciekawa kto w ogóle wymyślił taką torturę. Ja wiem że swego czasu ta kara była dość popularna, ale tak w ogóle to to jest bezpieczne?
OdpowiedzUsuńCyntia tutaj fajnie pokazała zdolności manipulacyjne. Nie jest to jeszcze idealne, ale całkiem nieźle sobie radzi i oby tej zdolności nie utraciła bo zapewne jej się przyda.
Dziadek Hektora musiał być naprawdę dobrym człowiekiem.
Czy jest bezpieczne? Ponoć tak, o ile nie klęczy się za długo i nie ma się chorych stawów. No i kobiety powinny klękać krócej - tak kiedyś słyszałem, ale nie wiem od czego to jest zależne.
UsuńTo chyba jedna z najgorszych kar jakie on mógł wymyślić,istna tortura.Podziwiam dziewczynę,że to wytrzymała.
OdpowiedzUsuńDobrze,że Cyntia wkroczyła do akcji i go trochę udobruchała bo naprawdę mogłoby być z Laurą źle.
Cyntia fajnie manipuluje mężem. Taką ją lubię. Przyznając Hektorowi rację daje mu na tyle do myślenie, że to on robi tak jak ona chce. Laura zasłużyła sobie na karę. Włócznie się nocą po tawernach nie jest zbyt mądre, ale klęczenie na grochu to faktycznie jakaś masakra. Dobrze, że Cyntia te tortury ukróciła, bo co za dużo to nie zdrowo. Myślę, że taka kara w zupełności jej wystarczy.
OdpowiedzUsuńBiedna Laura, tu w kwestii pomysłowości kar wymyślanych przez Hektora nic się nie zmieniło. Dobrze, że Cyntia się wtrąciła i tak go podeszła bo nie wiem jak to by się skończyło dla Laury.
OdpowiedzUsuńWidzę po komentarzach, że mnie jako jedynej manipulacja jaką stosuje Cyntia wobec Hektora się nie podoba. To raczej jest wykorzystywanie jego miłości do niej i igranie z jego uczuciami.
OdpowiedzUsuńLubię Laurę ale jak sobie za dużo pozwoliła to niech teraz cierpi, na własne życzenie. Może i mógł coś innego wymyślić ale sugerując się czasami, to w tamtym okresie inna kara byłaby pewnie bardziej bolesna.
Rozbawiło mnie to, że się nie kochają kiedy zauważyli, że Cyntia jest w ciąży. Biedny Hektor. Mam nadzieję, że jej nie zdradzi, chociaż było blisko. No i chyba się też obudziło jego sumienie skoro pozwolił jej i Gracjanowi zostać.
Nie wyobrażam sobie Cyntii w umoralniającej rozmowie, więc wątpię, że taka ona będzie, raczej sobie z Laurą porozmawiają o podróży poślubnej :D
Hektorowi przynajmniej było żal później siostry. Kara, karą, ciekawie mnie jak długo klęczała.
OdpowiedzUsuńJa się zgadzam z Renata P mi też się nie podoba manipulacja Hektorem ona go wykorzystuje i tyle ok zgadzam sie każda kobieta czasem manipuluje facetem ale akurat w tej sytuacji mi tez się to za bardzo nie podobalo...Laura no cóż napewno na jakąś karę zasłużyła czy to kleczenie na grochu było słuszne i najbardziej adekwatnie do przewinienia nie wiem ale napewno były dużo gorsze opcje
OdpowiedzUsuńHejo! :3
OdpowiedzUsuńRozdział mimo kary, jaką musiała odbyć Laura bardzo mi się podobał ( jak każdy ).
Nie dziwię się, że Cyntia nie chce dla dziecka imię i William. W końcu chce unikać wszystko, co jest związane z jego osobą. Tylko szkoda, że musieli się rozstać. W końcu ,,Serce nie sługa’’. Nie jej wina, że się zakochała. Tak wyszło xD Choć ja na jej miejscu uciekłabym z domu.
Brian - od razu skojarzyło mi się z jednym z blogów xD
Och. Hektor zaczyna mnie coraz bardziej przerażać :/ Trudno jest mi uwierzyć, że na początku był to inny facet. Ta agresja nie ujawniała się w nim tak bardzo. Zaczęło się to wtedy, jak zbliżył się do Cyntii. Czy to jej osoba tak na niego działa...?
Laura to siostra Hektora. Mimo to nie powinien tak jej karać. Ja rozumiem, że zachowywała się źle... No ale to nie znaczy, że musi się tak wyżywać. Mimo, że widział jej łzy nie zaprzestał. Jest bezduszny -.- Gdyby nie był taki agresywny, to Laura pewnie by uciekła.
Hm. Czy tylko mi się wydaje, że Hektor jest nadopiekuńczy? Nigdzie nie pozwala pójść Cyntii samej. Pewnie czuje się jak jakiś więzień. Ja bym nie wytrzymała. Skoro umie prowadzić samochód, to czemu nie mogło obejść się bez szofera? Hm. Może Hektor obawiał się, że Cyntia mogłaby pójść zupełnie gdzie indziej...?
To ja czekam na kolejny rozdział ^.^ Standardowo życzę potopu weny twórczej! Pozdrawiam! :***
Maggie
To był początek XX wieku, takie kary były wtedy normą i nie wydaje mi się, by Hektor się na siostrze wyżywał, to była tylko poniesiona konsekwencja, a że był surowy... pewnie po to by lepiej zapamiętała.
UsuńNa początku XX wieku mało która kobieta prowadziła samochód, a Cyntia jest w ciąży więc Hektor się obawia, że jej zdolności kierownicze (chodzi o prowadzenie pojazdu) mogłyby nie wystarczyć.
Proszę, nie patrz na tę powieść pod kątek naszych czasów, bo to co się tam dzieje osadzone jest na ponad 100 lat wstecz.
Hektor trochę przesadził z tą karą, ale Laura też nie jest bez winy. Musiała ponieść jakieś konsekwencje, a że bolesne... Cóż, może nauczy się, że nie należy sprzeciwiać się bratu.
OdpowiedzUsuńW głowie nie mieści mi się, że Bastian zaprowadził ją do tawerny. Choć może to ona bardzo chciała tam iść, a że Bastian o tym wiedział, chciał przy niej być, jako, że to nieodpowiednie miejsce dla młodej panienki. Sama nie wiem, pewnie w następnym rozdziale Hektor pogada o tym z Bastianem i dowiem się jak to było :)
Błędy, literówki poniżej:
Chwycił prawą dłonią za ramie
ramię
Nie, Hektor, proszę… ty nie wesz…
wiesz
Jeśli muszę to się spakuje, ale nie krzycz na żonę, gdy jesteś wściekły na mnie.
spakuję
Hektor wypuścił ramie siostry z uścisku
ramię
Doskonalę cię rozumiem.
Doskonale
Cyntia odwróciła się i uderzyła męża delikatnie w ramie.
ramię
Susana wydała się zmieszana i wystraszona za razem.
zarazem
I masz racje, czasami za dużo mówisz.
rację
Sama pogarszasz swoją sytuacje.
sytuację
Lato mieniło się w słoneczny blasku
słonecznym
Podszedł szybkim krokiem i trzymając mocno za ramie
ramię
Wiem, że możesz mieć racje i wiem też,
rację
Tak masz racje. – Położyła dłoń
rację
Chciała odejść, ale zatrzymał ją chwytając za ramie.
ramię
Jest już późno, a ty wczoraj mało zjadłaś na kolacje.
kolację
Dziękuje, ale nie trzeba – odburknął.
Dziękuję
a jedynie informuje, że mnie jakiś czas nie będzie abyś się nie martwił
informuję
Cieszę się, że Hektor oparł się pokusie i odepchnął służącą. Spał z jej matką, to wystarczy :/ Tu zachował się na plus.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ pewnością moją ulubioną bohaterką pozostaje Cynthia - jest inteligentna i sprytna, chociaż czasami naiwna. Podoba mi się to, że w każdej sytuacji potrafi postawić na swoim i zdobywa się również na manipulację swoim meżem - swietnie rozegrała sprawę Laury. Ponad to mimo wszystko wydaje się być szczęśliwa- nawet jeśli trochę boi się męża. Tyle tu dowcipnych sytuacji, mieszajacych się z poważnymi chwilami - to naprawdę świetnie odzwierciedla prawdziwe życie.
OdpowiedzUsuńA teraz Hektor. Po przeczytaniu dotychczasowych rozdziałów muszę przyznać że tyle samo by mnie pociągał, i tyle samo bym się go bała . Jest taki męski i dominujący - kontrast pomiędzy nim, a Willim jest ogromny. Mimo jego wad naprawdę go polubiłam (choć na początku mnie denerwował) - poza tym kocha Cynthie a to sie liczy najbardziej.
Jednak w Twoim opowiadaniu jest tyle intryg, tyle akcji, że jestem pewna, że jeszcze nie raz zmienię zdanie o bohaterach :)
Serdecznie pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCyntia próbuje manipulować Hektorem ale mi się wydaję, ze on o tym dobrze wie. I kiedy może sobie pozwolić na ta manipulacje to pozwala ale jesli widzi, ze za daleko to idzie to juz do tego nie dopuszcza.
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, ze Hektor to brat Laury i nie powinien jej wychowywać a rozpieszczać, ale ona jest pod jego opieką żyje u niego wiec to tak jakby rodzina zastępcza jakiegoś dziecka była zła bo dala kare dziecku a to przeciez nie rodzice. Mi się wydaje, ze i tak lepsza taka kara niż jakby miał ja uderzyć albo odesłać.
Biedny Hektor żyje bez seksu, jak on sobie rade daje?
To ja :D
OdpowiedzUsuńTa dawno mnie nie było, ale nadrabiam wpisy ;)
Bardzo spodobał mi się ten blog, więc ten czytam c:
Chcuałam tylko powiadomić, że czytam ;)
PS: Super było ,,wprowadzenie - na zły początek". Takie prologi (aczkolwiek uznaje to za prolog) zawsze najlepsze XD
Tak, więc jutro albo hm... do poniedziałku powinnam wszystko nadrobić ;)
Pozdrawiam serdecznie i mnóstwoooo weny życzę c;
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Spokojnie, nie trzeba być na bieżąco. Możesz sobie czytać powolutku. I nie musisz komentować pod ostatnim postem, możesz pod tym co czytasz, gdyż mam funkcje powiadamiania o komentarzach.
UsuńWprowadzenie to wprowadzenie. Prolog jest później (po wprowadzeniu).
Pozdrawiam.
A to spoko :D
UsuńAle super to jest i bardzo mnie wciągnęło, więc chyba noc zarwe XD
Potem ogarnęłam, że jest właśnie prolog XD
Ale wprowadzenie było zajebiste (sorka za wylgary (; ) super opisane i wgl. A tematyka moja ulubiona :D
Serio pięknie piszesz. Planujesz wydać tę powieść? Mam nadzieję, że tak c:
Pozdrawiam
Chyba Laura będzie się musiała dostosować do zasad jakie panują w domu Hektora. Bo pewnie nie będzie chciała kolejnej takiej kary. A może następna by była gorsza.
OdpowiedzUsuńI Laura myśli, że jak Cyntia urodzi to za nieposłuszeństwo Hektor też będzie ją tak samo karał?
Będę czytać dalej.
Szkoda mi Laury. Najbardziej pozytywna postać (na równi z Bastianem) i została tak surowo ukarana przed swojego brata. Coraz mniej lubię Hektora.
OdpowiedzUsuńHektorek pokazał pazurki i prawdziwy temperament. Powoli przestaje mnie zaskakiwać ta jego zmienność. Od spokojnego gdybania na temat imienia dziecka do błyskawicznego wymierzania kary siostrze za nieodpowiednie zachowania. Od kochającego męża i przyszłego tatusia, przez okrutnego tyrana, po kolejną wersję niby uległego mężczyzny, Już nie wiem której z kobiet bardziej współczuję. Najpierw była to biedna Laura. Zdążyłam ją polubić i przywiązać się do jej obecności, a brutalność Hektora wobec tej postaci wciąż jest dla mnie czymś nowym. Potem jednak na scenę znowu weszła Cyntia ze swoją naiwnością i to jej zrobiło mi się bardziej żal. Może i w jakimś stopniu to ona nim manipuluje poprzez te łzy, ale on jest lepszy w tej grze. I to o dużo.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że Cyntia go broni, po tym co zrobił Laurze. Przecież to było okrutne. Jasne, on się martwił, ale kara chyba nie była adekwatna do rozmiarów zbrodni. Przynajmniej mi się tak wydaje.
Dzisiaj będzie krócej, bo jakoś nie mogę pozbierać za bardzo myśli i napisać więcej o rozdziale.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie mi się czytało jak zwykle.
Kara Laury pewnie bolała, pamiętam klęczenie w kościele, też bolało, a bez grochu. Pewnie gdyby Hektor nie dawał jej u siebie mieszkać, to by tego nie zrobiła, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo jednak nie widzę powodów, żeby wykonywać jego polecenia z innych względów. Może nie jest dorosła, ale bez przesady, żeby była mu aż tak posłuszna. No ale skoro mieszka u brata, on jej robi przysługę, to niech się go słucha. Niech klęczy na tym grochu jak chce mieszkać u Króla Hektora.
Cytnia i Hektor czasem mnie dziwią. Cyntia tym, że broni swojego męża, mimo, że wie, że bywa gorszy, a Hektor tym, że chce, żeby wszyscy sie go słuchali. Pewnie mają swoje powody.
Lubię bardzo ich słodkie scenki. Hektor się zmienił, jest dla Cyntii czulszy. Moment na łóżku uroczy, oni są czasem jak puzzle, że w jednym momencie się łaczą, a gdy się obracają to zupełnie do siebie nie pasują. Ale to fajne.
Co do manipulacji Cynti... Hm... Jeszcze nawiązując do tego, że robisz swoich bohaterów ze sprzecznościami, skompilikowanych i czasem bez solidnych ram (Julia na przykład, Cyntia) to u Hektora wychodzi Ci to fajnie i dobrze, zachowując przy tym jego charakter i smak, a u Cyntii - moim zdaniem - nie do końca. To, co mówiła, chcąc zmanipulować męża, nie pasowało mi do niej, równie dobrze mógłba by mówić to zupełnie inna postać, a nie ona i tak naprawdę wciąż nie wiem czy ta Cynita jest głupia czy nie, no ale chyba mądra, bo głupi ludzie mądrych nie umieją udawać. W każdym bądź razie raz zachowuje się jak kobieta, a raz jak dzieciak... ja nie wiem czy taka chwiejność zachowań jest dobra w literaturze, ale to tylko moje zdanie.
Truskawki :D Widzę, że ciąża się odzywa. Nie wiem czy rzeczywiście podczas niej kobiety mają różne zachcianki, ja tam mam bez ciąży heh. Hektor jaki nadopiekuńczy, aż miło. Szkoda mi go, tak się stara dla Cyntii, dla dziecka, a ona... ech. Nie czuć, żeby miała wyrzuty sumienia. Ale jestem w stanie ją zrozumieć, ciąża w tamtych czasach... coś trzeba było uknuć.
Polubiłam Hektora, jest naprawdę fajny. Powoli zaczynam rozumieć jego złość z prologu. I Laurę bardzo lubię, taka żywa, nastoletnia. Obie postacie moim zdaniem jak na razie najfajniej wykreowane.
Pozdrawiam :)
Powiększyłeś czcionkę - super :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę zdumiewający. Jak to się mówi: w życiu nie ma przypadków i oto proszę. Hektor wybiera imię dla dziecka - William xD Aż się zaśmiałam pod nosem.
Hektor chyba nigdy się nie zmieni, a jak już, to na gorsze. Jest chamski, władczy i bardzo twardy. To źle, że nie potrafi czasami swojego ego schować w kieszeń. Zawsze musi postawić na swoim, to go kiedyś zgubi.
Ta jego przesadna troska o żonę mnie aż razi. Nawet biedna nie mogła się przejechać do miasta.
Aj, aj, aj...
Siostry mi szkoda... Karny jeżyk - normalnie jak w "Super niani" xD
:)
Hektor ma charakterek, pisałam to już chyba milion razy, ta kara cóż najwyraźniej i tak była zbyt łagodna bo nie odgoniła Laury od nałogu. I tak paliła i tak. Cyntia była w tym rozdziale taką Cyntią, która bardzo lubię. Manipulowała nim z uśmiechem na ustach. Och, kobiety :)
OdpowiedzUsuńCo do kwestii wyboru imion to Hektor dwukrotnie miał niezły pomysł: William i Marta. Ojej jest tyle imion a on akurat trafił w tej najgorsze :)
Szkoda mi troche Laury wiem że zasużyła na kare ale Hektor przesadził.
OdpowiedzUsuńAch ten Hektor... A dopiero co przy poprzednim rozdziale pisałam, że przestał mnie wkurzać. Jak widać nie na długo. Ta jego chęć dominacji i rządzenie wszystkim wokół - no cóż, po prostu wkurzają mnie. Tym bardziej, że nie należy on do łagodnie usposobionych ludzi.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak będzie się zachowywał wobec żony, po narodzinach dziecka. Coś mi się wydaje, że słowa Laury mogą okazać się prorocze. Oczywiście wolałabym, aby tak nie było, ale wszystko na to wskazuje. Cóż pan domu ma charakterek i nie potrafi przetrawić tego, że coś mogło by pójść nie po jego myśli. Nawet szofera nie mógł Cyntii darować. Taki to już typ człowieka. Tak swoją drogą zastanawia mnie, jak będzie wyglądało dziecko dziewczyny. Mam ogromne obawy, że najbardziej to ono będzie przypominać Willa. Może są bezpodstawne, ale jakoś trudno mi się ich pozbyć. Zresztą odkryję, co i jak czytając ciąg dalszy. Tymczasem pozdrawiam! :)
Nie patrzeć przez pryzmat naszych czasów, powiadasz. Okej, nie patrzę, ale i tak stosowanie takiego typu kar jest dla mnie nie do pomyślenia i naprawdę dziwię się, jaki inteligent po raz pierwszy wpadł na coś takiego. Nie ma to jak przemocą zmuszać do uległości, niesamowicie dobrze przemyślane. Ale w sumie jakby tak o tym pomyśleć.. Hektor na swój sposób chciał dobrze. Może na przyszłość nałóg będzie kojarzył się z perspektywą kolejnej kary. To ja chyba nie mam zdania na ten temat.
OdpowiedzUsuńGdyby dziecko nazywało się William, a Hektor w przyszłości poznałby prawdę, jego reakcja mogłaby być ciekawa;) Poniekąd przez niego samego. Co do Cyntii to jestem pod wrażeniem, tak długo wodzić człowieka za nos...
L x
Ten rozdział czytałam już jakiś czas temu, więc nie zagłębię się w to dokładnie, ale mam kilka uwag i chcę podzielić się swoimi odczuciami!
OdpowiedzUsuńNo więc zaczynając, to brakuje mi opisów emocji. Są opisy, ale według mnie za bardzo sztuczne czy nawet suche. Nie wiem, może to specyficzność czasu akcji, narrator musi być umiejscowiony stosownie? W każdym razie jeśli by tak było; nie rozumiem tego. Przecież opisywane jest to teraz, już sto lat później.
Druga rzecz to dialogi i szybkość posuwania akcji. Dialogi niekiedy nic do fabuły nie wnoszą, akcja trochę się wlecze. No ja mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będę bardziej usatysfakcjonowana, bo może to tylko początki takie są. ;-)
W ogóle to charaktery Cyn i Hektora są zupełnie inne i to bardzo widać, jakby kreowane na siłę. Okej, rozumiem, Cyn to córeczka tatusia, Hektor to poważny mężczyzna, ale teraz tak myślę, że oni totalnie do siebie nie pasują (niby że przeciwieństwa się przyciągają, ale nie w tym przypadku). I nadal świetnie wykreowana postać Bastka i Marty!
No dobrze, kończę od strony technicznej i się żegnam do następnego rozdziału, który w sumie już przeczytałam, ale wolałam skomciać ten. :-D Pozdrawiam cieplutko!
Uwielbiam Laurę. To świetna postać, do której nawet jeszcze nie mam żadnego „ale”(cud). Cyntia dostała od niej piękne przywitanie. Chociaż ja bym pewnie na jej miejscu zamiast się poprawiać, na piękny, duży brzuch, to pewnie dolałabym jeszcze oliwy do ognia jakimś „czemu się tak patrzysz, przecież jesteś gruba”. Gdyby Cyntia była moją bratową, to na 90% załamałaby się po miesiącu i nie chciała mnie już więcej widywać. Choć… Moja trzyma się już tyle czasu, a przecież są takie podobne.
OdpowiedzUsuńNo i szkoda mi się tej Laurki zrobiło, że Hektor tak na nią naskoczył. Straszny z niego nerwus. To logiczne, że jak nastolatkę zostawił na tyle czasu, to na tyłku dwadzieścia cztery na dobę nie siedziała, prawda? Jeszcze się na Cyntię wydarł, że się wtrąciła. W końcu to jego żona, więc co on, to i ona, też ma coś do powiedzenia. A on ją odprawił jak gówniarę, jakby to ona czymś zawiniła.
Tylko wrócili do domu, to już sobie jakieś problemy facet wynajduje.
Ale żeby nie było za bardzo na stronę Cyntii, to denerwuje mnie, że taka z niej histeryczka. Krzyknął na nią i już płacz, lament i obraza. Mam nadzieję, że niedługo wyrośnie albo po urodzeniu dziecka chociaż trochę dojrzeje, bo to musi Hektora poważnie męczyć(chociaż nie pokazuje tego jak na razie, nie licząc wyczuwalnej irytacji).
Widzę już skąd Marselek i o ile mi się wcześniej imię podobało, o tyle teraz podoba mi się jeszcze bardziej, przez to, że to właśnie Hektorka dziadek, który był dla niego taki dobry, je nosił.
Szkoda mi Susan i sama jestem niesamowicie ciekawa co stało się z Violettą. Bo chyba kobieta nie zostawiłaby jej i Gracjana samych, prawda? Więc coś musiało się jej stać, ale mam nadzieje, że wbrew pozorom, to nie za sprawą Hektora…
Ten pamiętny groch… tego się zapomnieć nie da. Hektor ma typowo chłopskie podejście do kar. Osobiście już lanie wolałam, niż to klęczenie nieszczęsne. Swoją drogą, to Hektor zachowuje się naprawdę jak ojciec Laury, niżeli brat.
Szczerze, to myślałam, że Hektor, gdy Cyntia zastosowała nową taktykę i próbowała go tak emocjonalnie zaszantażować, przerwie kare Laury od razu. W końcu kobieta ma na niego spory wpływ. Wytrzymał jednak jeszcze dziesięć minut. I nie wiem czy cieszyć się, że nie jest aż tak jej uległy, czy dalej współczuć Laurze. Chyba jedno i drugie.
Laura myślę, że po części wylała na Cyntię taki kubeł zimnej wody, razem ze swoim żalem do Hektora. W końcu ma racje, że Hektor będzie stosował na niej różne kary, a Cyntia łudzi się, że zawsze będzie traktowana jak księżniczka. Wydaje mi się momentami, że ona zaszywa się w takim swoim umalowanym na różowo świecie, gdzie nawet Hektor nie ma ciężkiego charakteru i twardej ręki.
A co do tej jazdy, to Hektor jest bezczelny. Kobiety za kółkiem są świetne, jak on więc może tak w umiejętności swojej żony wątpić? :)
Początkowo było mi szkoda Laury, że Hektor tak od razu przystąpił do wymierzania kary, ale potem, gdy dziewczyna rozmawiała z Cyntią, stwierdziłam, że jej się należało. Kara może była zbyt okrutna, ale zachowanie Laury nie jest odpowiednie. Jeśli Hektor teraz nie daje sobie z nią rady, to już na pewno nie będzie lepiej. Tak się zastanawiam, czy ta kara w ogóle coś dała? Laura pewnie już myśli co by tu zrobić wbrew woli brata.
OdpowiedzUsuńCyntia doskonali się w sztuce manipulacji, lecz wciąż jeszcze coś jej umyka. Tak jak z tym wyjazdem do sklepu po truskawki. Chciała jechać sama, a wylądowała w samochodzie z szoferem. Nie wiem czy Hektor wątpi w umiejętności żony, czy boi się o nią ze względu na jej stan? Czy może po prostu nie chce, żeby jechała sama, b ta mogłaby to wykorzystać i udać się gdzieś indziej niż mu powiedziała. A on przecież musi cały czas mieć ją pod kontrolą.
Pozdrawiam!