
Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 10: Czym prędzej do ołtarza
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
Cyntia
nie przejmowała się bojem hotelowym ani lokajem, od razu podbiegła
do balkonu, otworzyła duże, dwuskrzydłowe drzwi i stanęła,
opierając się na murowanej poręczy balkonowej.
– Podoba
ci się? – wyszeptał Hektor do ucha ukochanej, jednocześnie
muskając wargami jej szyję.
– Jest
piękna, a jaka duża – odpowiedziała uradowana. – Kiedy byłam
tu z rodzicami jej budowę zaczynali.
– Niemożliwe.
Zaczęto ją budować w tysiąc osiemset osiemdziesiątym siódmym,
nie było cię jeszcze na świecie – stwierdził Hektor.
– W
tysiąc osiemset osiemdziesiątym ósmym roku byłam w brzuchu matki.
Była tu z ojcem w podróży. Jak byłam mała, to mi opowiedziała
to raz, na dobranoc.
– Poczęli
cię we Francji? – zapytał rozbawiony Rodrigez, opierając się
jednym ramieniem o barierkę.
Cyntia
zdzieliła go w ramię otwartą dłonią.
– Myślisz
tylko o jednym – oburzyła się.
Mąż
objął ją w pół jedną ręką, chwycił nad biodrem i przyciągnął
do siebie. Nie wyprostował się, nadal niemal wisiał połową
siebie na tym balkonie, przez co wydawał się być niższy od swej
żony.
– A
może byśmy tak poczęli naszego szkraba we Francji? – zapytał i
pocałował Cyntie w brzuch, poprzez materiał sukni.
– Wiesz
o czym myślę?
– O
czym? – Wyprostował się.
– O
tym, że jest to jeden z twoich lepszych pomysłów – odparła.
Nie
musiała długo czekać na reakcje męża. Wziął ją niemal
natychmiast na ręce, chwytając obiema dłońmi pod pośladkami i
zaniósł do sypialni. Rzucił na łóżko.
– Poczekaj
na mnie. Tylko nigdzie się nie ruszaj – rozkazał i wyszedł do
salonu, chwycił klucz od jednego pana z obsługi i dosłownie
wypchnął go za drzwi. – Poradzimy sobie sami – wyjaśnił i
powrócił do żony.
– Zaczekaj!
– powstrzymała go, gdy zaczął zdejmować przez głowę swoją
białą koszulę. Kamizelkę porzucił już wcześniej wchodząc do
pokoju, a płaszcz i marynarkę zdjął już przy wejściu do hotelu.
– Słucham?
– Skąd
wiedziałeś ile mam lat? – zapytała wprost.
– Kierowałem
się zasadą, że kobiety o wiek się nie pyta, ale nigdzie nie
słyszałem, że nie wolno pytać o wiek siostry owej kobiety.
– Podpytałeś
się Julii? – nie dowierzała.
Przytaknął
ruchem głowy.
– A
ty ile masz lat? – odważyła się zapytać, choć samą siebie
ironicznie ganiła w myślach za to, że dokonała tego rychło w
czas, czyli o kilka tygodni za późno.
– Jestem
od ciebie starszy – odpowiedział i wreszcie pozbył się górnej
części garderoby. Zmiął ją i rzucił na podłogę.
Cyntia
musiał przyznać, że wyglądało to niezwykle męsko i
zdecydowanie. Już wcześniej zauważyła, że Hektor jest niezwykle
pewny siebie i stanowczy, ale nie sądziła, że w łóżku okażę
się być dokładnie taki sam, a przed ślubem nie mieli za wiele
okazji do zbliżeń, by mogła się o tym przekonać.
– Tyle
sama wiem. Nie chcesz powiedzieć ile masz lat, to powiedz o ile
jesteś starszy?
– O
ponad dekadę.
– Tyle
także sama potrafiłam wywnioskować. Sprecyzuj odpowiedź, proszę.
– Trzydzieści
dwa lata – odpowiedział.
Cyntia
się uśmiechnęła złowrogo, przygryzła dolną wargę ząbkami i
zapytała z rozbawieniem:
– Trzydzieści
dwa lata starszy?
– Cyntio,
a ty jednak jesteś złośliwa – stwierdził dopadając do jej
stóp, by pozbawić ją obuwia. Rozsupłał wysokie kozaczki, zdjął
je i odrzucił na ziemie nieopodal łóżka. – Trzydzieści dwa
lata mam – sprecyzował, przystępując do całowania szyi.
– Drapiesz!
Drapiesz! – krzyczała.
– Myślałem,
że już do tego nawykłaś. – Spojrzał jej głęboko w oczy.
– Bardzo
powoli przyzwyczajam się do wszelkich zmian – przyznała.
– Dajesz
mi do zrozumienia, że całował ciebie po szyi kiedyś ktoś kto nie
miał zarostu? – zapytał poważnie.
Cyntia
rozchyliła nieco wargi i choć bardzo chciała zaprzeczyć, to
jednak zamilkła. Nie wiedziała bowiem, co ma odpowiedzieć na to
pytanie i w jaki sposób wybrnąć z tego niewygodnego tematu.
– A
ty? Miałeś inne kobiety? – Postanowiła odwrócić kota ogonem.
– Jestem
od ciebie starszy, Cyntio.
– Ile
miałeś kobiet? – zapytała wprost.
– Zmieniłaś
temat – zauważył. – Pytałem czy ktoś inny całował cię po
szyi, prócz mnie – przypomniał. Dało się wyczuć, że nie był
zadowolony.
Cyntia
teatralnie przewróciła oczami.
– Byłam
młoda, zafascynowałam się chłopcem z sąsiedztwa. Ja nim, on mną.
Pierwsze pocałunki, pieszczoty… Wiem co o mnie w tej chwili
myślisz. – Wyraźnie się wycofała.
Hektor
zmierzył żonę wzrokiem, którym tak naprawdę nic nie zdradzał.
Nie dało się bowiem wyczytać z niego żadnych myśli.
– Nie,
nie wiesz. Nie oceniam cię. Pierwszy swój raz przeżyłaś ze mną.
Choć przed ślubem, to jednak ze mną, z mężem. Nie mam prawa cię
źle oceniać, zwłaszcza, gdy sam nie dochowałem czystości do
ołtarza.
Cyntia
się uśmiechnęła słysząc jego słowa.
– Ile
miałeś kobiet?
– Kobiet
kilka, ale karczmianych panien kilkadziesiąt – przyznał z
wyraźnym wstydem i zażenowaniem.
– Będziesz
mi wierny? – nasunęło się Cyntii pod wątpliwość i wymsknęło
na głos.
– Oczywiście,
że tak. Co do tego, nie miej nigdy wątpliwości.
Rodrigez
powrócił do całowania żony po szyi, następnie po dekolcie.
– Gnieciesz
mi sukienkę! – zawołała z radością, ponieważ jego dłoń
położona pod żebrami, przypomniała o tym jak ją łaskotał w
swojej… właściwie to już ich wspólnej sypialni.
– Wyprasują
– zapewnił.
– Dopiero
się sprowadziliśmy i już narobimy kłopotów służbie.
– Dobrze,
w takim razie nie narobimy. – Chwycił za materiał na dekolcie
obiema dłońmi i rozdarł go.
– Hektor!
– krzyknęła.
Mężczyzna
uśmiechnął się łobuzersko.
– Zaoszczędziliśmy
służbie prasowania – wyjaśnił. – Przecież tego chciałaś.
– Wcześniej
nigdy nie czyniłeś tak jak chciałam – poskarżyła się.
– Wcześniej
nie byłem twoim mężem.
Dotknęła
jego klatki piersiowej dłonią, pogładziła, następnie drugą
sięgnęła do karku i uniosła się, by dosięgnąć do pocałunku
Ledwie dotknęła jego warg swoimi ustami i zrezygnowała z
pierwotnego zamysłu.
– I
już zawsze będziesz spełniał wszystkie moje zachcianki? –
zapytała nie oddalając się ani o centymetr.
– Tylko
wtedy jeśli ty będziesz spełniała moje – odpowiedział po
przemyśleniu sprawy.
– A
co gdy moje będą się kłóciły z twymi? – dopytywała, opadając
na poduszki.
– Jak
to co? – zapytał i jednym ruchem okręcił Cyntie na brzuch. –
Wtedy wygra silniejszy – odpowiedział i dla potwierdzenia swoich
słów strzelił otwartą dłonią w jeden z pośladków kobiety.
Huk
rozniósł się po pomieszczeniu, a Cyntii dosłownie stanęły łzy
w oczach. Nie wiedziała tylko czy były one spowodowane tym lekkim
bólem, nagłym pieczeniem, czy po prostu elementem zaskoczenia.
Zanim jednak zdążyła się poskarżyć, poczuła zarost męża na
swojej prawej łopatce i szept przepraszam, nie miało być tak
mocno. Musnął płatek jej ucha, potem szybko chwycił za
ramiona, zacisnął na nich swoje palce i szarpnął ją do góry
wydając kolejne polecenie, tym razem brzmiące klęknij.
– Dlaczego?
– zapytała zaskoczona, kiedy on nakrywał swoimi dłońmi jej
piersi, bo w końcu udało mu się dostać poprzez rozdartą suknie,
pod samą halkę.
– Ciii,
pokażę ci inne ułożenie ciał i zabiorę do krainy rozkoszy.
Obiecuję.
– W
takim razie milczę – odrzekła zaczerwieniona. Nadal ją peszył,
w jakiś dziwny sposób onieśmielał, ale pomimo tego wstydu i
szkarłatu na policzkach, który u niej wywoływał, godziła się
niemal na wszystko, na każdy jeden jego pomysł.
Dwa
dni później Hektor leżał na brzuchu w tym samym hotelu, w tym
samym łóżku i w tej samej pościeli. Co prawda, obsługa hotelowa
chciała zmienić nakrycia i koce, ale nie mieli możliwości, bo
państwo Rodrigez, do tej pory, ani razu nie opuścili pokoju. Cyntia
leżała bokiem i niebywale się nudziła. Pociągała męża za ucho
co jakiś czas, by w końcu się zbudził. Ten jednak odpędzał się
od niej niczym od natrętnej muchy.
– Śpię
– wycedził przez zęby.
– Długo
już śpisz.
– Zasnąłem
sporo po tobie.
– Co
robiłeś gdy spałam?
– Podziwiałem
– mamrotał na wpół przytomny.
– Żelazną
damę z balkonu? – dopytywała niezwykle głośno, z ustami tuż
przy jego uchu.
– Nie,
moją damę podziwiałem.
– Hektor!
– krzyknęła nagle.
Zerwał
się niczym oparzony.
– Przepraszam
– powiedziała, kuląc się pod jego gniewnym spojrzeniem, bo zdała
sobie sprawę, że tym razem chyba przesadziła i była odrobinkę za
głośna. – Nie patrz tak, proszę. Patrzysz takim wilkiem.
– Jest…
– Uspokoił się i sięgnął po swój kieszonkowy zegarek,
pozostawiony na stoliku nocnym. – Piąta rano dopiero. Czego
chcesz, o tak wczesnej porze, od swojego dobrotliwego i tracącego
cierpliwość męża! – uniósł się, ale żartobliwym tonem,
gestykulując przy tym jedną dłonią.
– Jeśli
już się wystarczająco nakrzyczałeś, to zjadłabym śniadanie.
– O
piątej?
Pokiwała
twierdząco głową.
– Zadzwonię.
– Sięgnął po sznureczek, który uruchamiał dzwonek w pokoju
służby.
Zanim
zjawił się kelner, Hektor zdążył już zaciągnąć spodnie i
założyć koszule, a nawet zapiąć ją do połowy. Kelner odebrał
zamówienie na sok ze świeżych pomarańczy oraz gotowanego kurczaka
z jajecznicą. Rodrigez chciał ruszyć na balkon, by nabrać
świeżego powietrza, żona jednak zatrzymała go, chwytając za
bordowe szelki, których nie zaciągnął na ramiona.
– Słucham?
– zapytał, odwracając się do niej.
– Wróć
do łóżka.
– Za
chwilę przywiozą nam śniadanie.
– To
zostawią w salonie. – Cyntia uśmiechnęła się łobuzersko.
Hektor
nie potrafił jej odmówić, więc czym prędzej wskoczył do łóżka
i oznajmił:
– Jak
to mawiają...? Miesiąc miodowy to najbardziej rozkoszny okres
całego małżeństwa, tak?
– Rozkoszny?
– Encantador
– powiedział po hiszpańsku i było to słowo, które nawiedziło
Cyntię we śnie, gdy jeszcze nad ranem, po skosztowaniu gotowanego
kurczaka, zdrzemnęła się na półtorej godzinki.
We
śnie Cyntia widziała Williama, z początku był rozmazany, jakby za
gęstą mgłą, ale z czasem stawał się coraz wyraźniejszy, nieco
starszy, niż taki jakim go zapamiętała. Miał lekki zarost,
krótsze i zaczesane do tyłu włosy, a wokół niego biegał mały
chłopczyk, łudząco do niego podobny.
– Jest
rozkoszny – powiedział, nie mogąc nacieszyć oczu rozbrykanym
malcem. – Musisz się z nim pożegnać – zapowiedział ze łzami
w oczach.
W
tym śnie, Cyntia stała w objęciach męża, który wypuścił ją
po to, by chwycić dziecko za rękę, przyciągnąć do siebie i
położyć swoje dłonie na jego wątłych, maluśkich ramionkach.
– Wybieraj
– rozkazał surowym barytonem. – Rodzina czy kochanek? –
zapytał nieustępliwie, ale gdy to czynił nie patrzył na nią,
mierzył się z Williamem wzrokiem, po chwili już mierząc do niego
z pistoletu.
Wbiegła
wprost pod pocisk i poczuła namacalny ból, gdy kula rozrywała jej
ciało i przechodziła na wylot.
Obudziła
się z krzykiem i zlana potem.
– Co
się stało? – usłyszała za sobą głos męża i choć był o
wiele przyjemniejszy od tego we śnie, to i tak pragnęła stać się
na jakiś czas głucha, by nie wiedzieć co mówi, nie rozumieć, nie
czuć tamtego rozdarcia, które dotknęło ją w krainie Morfeusza.
– Miałam
zły sen – oznajmiła wymijająco. – Ale już nawet nie pamiętam
jaki – dodała zapobiegawczo, zanim Hektor zdążył zapytać o to
co takiego jej się śniło.
– Spokojnie
– rzekł i zaczął odgarniać jej mokre od potu włosy z czoła. –
To tylko sen, to nie działo się naprawdę. Poza tym jestem przy
tobie, a póki jestem przy tobie, to nic złego ci się nie stanie.
Nie pozwolę cię skrzywdzić – zapewniał, przytulając ją do
siebie.
Poddała
się temu objęciu, położyła ponownie do łóżka i pozwoliła na
to, by ten, który we śnie ją zabijał, na jawie obdarowywał ją
pocałunkami i pieszczotami za sprawą samych dłoni, by utulił
ponownie do krótkiego snu, i by po przebudzeniu wszystko było tak
jak wcześniej, zanim ten koszmar w ogóle jej się przyśnił.
Tydzień
spędzony we Francji dobiegał końca, a Cyntia z Hektorem nadal nie
potrafili nacieszyć się sobą i swoimi ciałami. Godzinami leżeli
w łóżku, rozmawiali, czytali książki, polemizowali i sprzeczali
się, wymieniając złowrogie spojrzenia. W końcu siódmego dnia,
Hektor zadecydował, że trzeba zwiedzić żelazną damę, bo
w tysiąc dziewięćset dziewiątym roku zostanie ona rozebrana.
– Nie
– zmartwiła się na głos Cyntia.
– Tak.
Wznieśli ją specjalnie na paryską wystawę światową. Odbyła się
w tysiąc osiemset osiemdziesiątym dziewiątym roku. Od tamtej pory
miała zdobić Paryż tylko dwadzieścia lat. Za trzy lata ją
rozłożą.
– W
takim razie chodźmy. Muszę ją zobaczyć z bliska. – Cyntia
zerwała się z łóżka i poczuła zawroty głowy.
Hektor
dostrzegł jak chwyta się za czoło i przymyka oczy. W chwilę
znalazł się przy niej i pomógł usiąść.
– Nic
ci nie jest? – zapytał zmartwiony.
– Nie.
Tylko za szybko się poderwałam – wyjaśniła. – Kupisz mi
miniaturową reprodukcje wieży Eiffela?
– Naprawdę
chcesz dostać ode mnie w prezencie taką tandetę? – zapytał z
niedowierzaniem i lekkim uśmiechem.
Cyntia
uśmiechnęła się szeroko i przytaknęła ruchem głowy.
– Zatem
chodźmy po tę tandetną figurkę.
– Miniaturkę
wieży – poprawiła go.
– Tak,
tak, oczywiście po figurkę. – Wstał z kucek i podał jej dłoń.
– Przynajmniej
tym razem obyło się bez tandetna. – Pozwoliła sobie pomóc
przy wstawaniu i ruszyła w kierunku dużej szafy, by wybrać suknie
i płaszcz idealne na obecną za oknem pogodę.
Następnym
przystankiem młodej pary była Hiszpania, czyli rodowy kraj
Rodrigeza. Cyntia była pod wrażeniem blasku słońca, pięknych
plaż i zielonych lasów. Całymi dniami spacerowali po ścieżkach i
odwiedzali przyjaciół Hektora. Do późnych wieczorów pijali i
jedli w kawiarenkach osadzonych w centrum miasta, obserwując występy
teatralno-uliczne, a nocami oddawali się rozkoszy za każdym razem w
innym motelu.
– Przepraszam
za niewygodę, ale nie w każdym z miast jest luksusowy hotel –
wytłumaczył się Hektor.
– Doskonale
znasz Francję i Hiszpanię – stwierdziła Cyntia.
– W
Hiszpanii się urodziłem, stąd pochodzą moje korzenie. We Francji
zamieszkałem, gdy matka wyszła ponownie za mąż, ale na krótko.
Potem mieszkałem u ciotki, później u kolejnej ciotki, potem u wuja
i ciotki.
– Nigdzie
nie zagrzałeś miejsca na dłużej? – dopytywała.
– Zagrzałem,
za czasów życia dziadka. Potem już nigdy nigdzie – odpowiedział,
karmiąc Cyntie jogurtem owocowym.
Siedzieli
przy stole, przy otwartym oknie. Na dworze panowała noc, a niewielka
sypialnia motelowa oświetlona była świecami na rozstawionych w
kilku miejscach lichtarzach.
– Jak
zmarł twój ojciec? – odważyła się zapytać.
– Popełnił
samobójstwo. Nieudolnie.
– To
smutne. Dlaczego nieudolnie? – Mimika jej twarzy wskazywała na to,
że nie rozumie.
– Polisa
została nam wypłacona tylko w wysokości pięciu procent, nie
starczyło nawet na pokrycie długów, jakich narobił za życia.
– Miał
długi?
– Jak
większość karciarzy i pijaków. Pamiętam go jako mężczyznę z
klasą, w kapeluszu i białym garniturze. Grywał ze mną na
fortepianie. – Hektor przymknął oczy, by na chwile powrócić do
jednych z milszych wspomnień swojego życia.
– To
on nauczył cię grać?
– Tak,
a potem już nie grał.
– Dlaczego?
– Zabrała łyżeczkę z jego dłoni i pucharek z jogurtem
przystawiła bliżej siebie.
– Dużo
pił, mylił nuty, miał wiecznie przepity wzrok. Bywały dni, że
nie trafiał w drzwi sobą samym, a co dopiero palcem w klawisze.
– Przykro
mi, domyślam się…
– Nie,
nie domyślasz się! – krzyknął. – Ne przeżyłaś tego, Cyntio
– dodał już nieco spokojniej. – Nie możesz się nawet domyślać
jak to jest. Pierw pijał sporadycznie. Gdy wygrał w karty, pił
dobrego szampana wraz z matką, a nam kupował drewniane klocki. Gdy
jednak przegrał, upijał się z kolegami najtańszym wińskiem. Grał
w dni wolne od pracy, z czasem gra w karty zastąpiła mu pracę,
rodzinę, żonę, dzieci… zajęła cały jego czas wolny, z
przerwami na alkohol. Dla nas nie było już miejsca.
– Kiedy
zmarł miałeś ile lat?
– Siedem,
Javier miał dziewięć.
– Jakim
cudem to wszystko tak dokładne pamiętasz? – gdybała na głos.
– Złe
rzeczy mają to do siebie, że je trudniej zapomnieć, niż te dobre,
Cyntio. Mam bardzo mało wspomnień z ojcem, trzy czwarte ich
wolałbym wymazać z pamięci.
– A
te dobre? – drążyła temat.
– Nauczył
mnie wspinać się na drzewa po pomarańczę i kopać piłkę.
– Piłkę?
– zapytała rozweselona.
– Tak,
piłkę. Pojedziemy jutro do mojej ciotki. Pokażę ci gdzie się
wychowałem.
Hektor
spełnił obietnicę i dzień później zabrał Cyntie do starszej i
pulchnej kobiety o imieniu Matylda, która była siostrą jego ojca.
Cyntii od razu starsza, schorowana kobieta, która miała trudności
z poruszaniem, wydała się niezwykle miła, życzliwa i serdeczna.
Przy cieście i kawie usłyszała historie o zmarłym narzeczonym,
któremu ciotka Hektora oddala całe swoje serce i nigdy go nie
zdradziła, nawet gdy odszedł na zawsze, do lepszego świata.
– Hektor
go pamięta. Pamiętasz go, prawda?
– Może
– migał się jak tylko mógł od odpowiedzi.
Żona
spojrzała na niego podejrzliwe.
– Ukradłeś
mu motocykl – przypomniała ciotka.
– Może
– odrzekł Hektor nieco skrepowany.
– Dopuściłeś
się kradzieży? Ty?
– A
żeby to jednej – odpowiedzi udzieliła Matylda. – Ale kradzież
tego roweru z silnikiem mu się nie opłaciła. Rozbił się na
drzewie. Trzy tygodnie leżał w łóżku.
– Miałeś
wypadek kradzionym motocyklem?
– Cyntio,
rozbiłem się na pierwszym zakręcie. Dziesięć metrów od domu.
Właściwie trudno to nazwać kradzieżą – wyznał z zażenowaniem.
Przymknął powieki.
– Pokażesz
mi gdzie – zadecydowała.
– Możemy
tam pojechać. Możemy nawet motocyklem.
– Jeśli
myślisz, że po tej historii jaką usłyszałam, wsiądę z tobą na
jakikolwiek motocykl, to…
– On
już umie jeździć. Dziadek go nauczył. Był oczkiem w głowie
całej rodziny. Podobnie jak Javier.
– Czym
sobie zasłużyliście z bratem na taki zaszczyt?
– Jesteśmy
ostatnimi potomkami Rodrigezów. Byliśmy… jesteśmy do dziś
najmłodsi. Jednak zanim pojedziemy motocyklem mam dla ciebie jeszcze
jedną niespodziankę.
– Zostawię
was samych, czas na sjestę. – Matylda opuściła salon.
Hektor
także, jednak on po krótkiej chwili wrócił.
– Obiecałem
ci wczoraj w motelu, że zagramy w piłkę. Za domem jest dużo
przestrzeni.
– Nie
mam odpowiedniego stroju.
– Przewidziałem
to, dlatego proszę. – Wyciągnął zza swoich pleców bawełnianą
koszulę, szelki i brązowe spodnie oraz buty, codzienne, bez
obcasów.
– Kupiłeś
mi męskie buty? – Była zdziwiona, ale także wesoła.
– Kupiłem
ci dziecięce buty, męskich w tak małym rozmiarze żaden szewc nie
produkuje. To samo z ubraniami. Masz rozmiar dwunastoletniego
chłopca.
– Jesteś
okropny. – Rzuciła w męża poduszką. – I pomyśleć, że za
ciebie wyszłam! – krzyknęła.
– Przebierz
się. – Położył ubrane obok kobiety na podłokietniku fotela, a
sam udał się zamknąć drzwi. Wcześniej jednak odrzucił poduszkę
na kanapę.
Po
dwudziestu minutach znajdowali się za domem. Hektor wbił dwa
większe kijki w odległości, jakieś. trzy metry jeden od drugiego.
– To
są słupki, pośrodku jest bramka – tłumaczył. Nie zdążył
dokończyć objaśniania wszystkich zasad, a Cyntia już wykopnęła
piłkę jak najdalej.
– Trafiłam,
trafiłam! – podskoczyła i klasnęła w dłonie.
Hektor
pobiegł po piłkę, odkopnął do Cyntii, zważając na to, że ma
do czynienia z kobietą, czyli uczynił to niezbyt mocno i stanął
na bramce ponownie.
– Spróbuj
teraz – rzucił jej wyzwanie.
Cyntia
wzięła rozbieg i przypomniała sobie wszystko czego nauczył ją
William. Hektor nie zdawał sobie sprawy, że ma do czynienia z
obeznanym graczem, dlatego nie pilnował zbyt mocno brzegów bramki,
sądził, że Cyntia nie będzie celował po słupkach w obawie, że
przestrzeli. Skórzana, brązowa piłka jednak odbiła się o słupek
i wpadła do bramki zanim zdążył zablokować ją nogą.
– Kłamczucha.
Grałaś wcześniej? – zapytał.
– Trochę,
z bratem – odpowiedziała wesoło. – Chcę jeszcze raz!
– Dobrze.
– Pobiegł po piłkę.
Kopali
okrągły przedmiot aż do samego wieczora. Gdy Hektor uznał, że
już wystarczy i pora iść spać, bo się ściemnia, Cyntia
zaprotestowała.
– Pierw
będziesz musiał mnie złapać! – wrzasnęła, cofając się kilka
dużych kroków.
Hektor
zaczął się do niej zbliżać, wolnym, ale pewnym krokiem. Chciała
czmychnąć bokiem, jednak zablokował ją i nawet pod ręką nie
dała rady się przecisnąć. Mężczyzna bezceremonialnie przerzucił
żonę przez ramie i wniósł na górę, do sypialni z jednoosobowym
łóżkiem.
– Mam
tak sobie wisieć? – zapytała, spuszczając ręce bezwiednie w
dół. Wcześniej kurczowo trzymała się jednej z jego szelek w
obawie, by jej nie upuścił.
– Nie,
skądże? – odpowiedział, pochylając się. Rzucił nią na łóżko.
– Masz leżeć, milczeć, nie ruszać się i gdy tylko zdejmę ci
spodnie, to rozchylić uda – dodał.
Cyntia
wspomniała coś jeszcze o jego bezpośredniości, ale gdy zdejmował
skórzane szelki z jej ramion, a następnie rozpinał spodnie i
zsuwał je z okrągłych, kobiecych bioder, zamilkła, w skupieniu i
zniecierpliwieniu wyczekując tego co będzie się działo dalej.
Po
dwóch tygodniach spędzonych na wsi, u ciotki Hektora, gdzie
jeździli motocyklem, grali w piłkę, spacerowali po okolicy i
wspólnie przygotowywali sobie kanapki oraz piekli kiełbaski przy
ognisku, nadeszła pora na odwiedzenie londyńskich salonów. Poczuli
się jakby przeniesiono ich do zupełnie innego świata, oboje bowiem
już odwykli od służby, kelnerów, drogich drinków i przystawek
donoszonych przez lokai. Obydwoje wykazali się jednak
elastycznością.
To
właśnie w londyńskiej operze, spotkali jednego z odwiecznych
przyjaciół Hektora Rodrigeza. Był nim nauczyciel, który wykładał
na uczelni medycznej. To wtedy Cyntia nagle zapałała chęcią
zdobywania wiedzy. Przyznała, że od zawsze lubiła anatomię i
niesienie pomocy innym.
– Nie
widzę problemu, żadnego. Może pani uczestniczyć w kilku wykładach
– Oktavian najpierw to powiedział, a dopiero potem spojrzał na
Hektora pytająco, zdając sobie sprawę z tego, że mąż może nie
wyrazić zgody na dalszą edukację żony. Ganił więc samego siebie
w myślach, że tak bardzo wyprzedził czas i narobił kobiecie, być
może, niepotrzebnych nadziei.
Rodrigez
przechylił kieliszek w połowie napełniony szampanem. Wypił do
dna. Uśmiechnął się przyjaźnie.
– Oczywiście,
jeśli tylko masz ochotę – zwrócił się do Cyntii. – A może
zechciałabyś studiować? – zapytał.
– Nie
jestem pewna czy posiadam wystarczającą wiedzę – broniła się
jak tylko mogła.
– Możemy
to sprawdzić. Dam pani materiały, pani Rodrigez. Przygotuje się
pani do testu, a jeśli pani go zaliczy, przyjmę panią do grupy
podstawowej.
– Chciałabyś?
– zapytał Hektor, unosząc brwi do góry.
– To
bez znaczenia w tej chwili czego chcę…
– Dla
mnie ma to duże znaczenie – upierał się.
– Musimy
wracać, miało nas nie być tylko miesiąc, a…
– Ile
zajmie uczestniczenie w jednym, pełnym semestrze? – zapytał
Hektor Oktaviana.
– Pięć
miesięcy, właściwie cztery i pół.
– Zatem
postanowione, zostajemy.
– Hektor,
a Laura?
– Jest
z twoją siostrą. Jestem pewien, że nic jej nie grozi. Bardziej
obawiałbym się o nerwy twej siostry. Laura, jak nikt inny, potrafi
nawet stoika wyprowadzić z równowagi, a twoja siostra to niezwykle
nerwowa kobieta.
– A
co ty będziesz robił, gdy ja będę studiowała?
– Właśnie,
Hektorze. Może i ty…
– Oj
nie, na pewno nie. Medycyna nie jest dla mnie – wykręcił się. –
Dopilnuje kilku interesów, może rozpocznę jakąś nową
inwestycję. Zorganizuję sobie czas, o mnie się nie martwcie.
Cyntia
przygotowała się do testu niezwykle skrupulatne, zaliczyła go na
ponad siedemdziesiąt procent i dzień później była już w grupie
początkującej na londyńskiej akademii medycznej. W nagrodę za to
jak dobrze sobie poradziła, i by uczcić swoją kolejną trafioną
inwestycję, Hektor zorganizował kolacje w jednej z najlepszych i
najbardziej obleganych restauracji. Tam ofiarował Cyntii naszyjnik z
tysiąca białych, niewielkich perełek.
Młoda
para powróciła z nieco wydłużonej podróży poślubnej. Cyntia,
pomimo wyraźnego zaokrąglenia w tali, dokończyła pierwszy semestr
akademii medycznej. Na dodatek ukończyła go z zadowalającym
wynikiem. Kiedy zaparkowali białym, luksusowym kabrioletem,
sprowadzonym wprost z Londynu, przed posiadłością państwa
Montenegro, Bastian był pierwszym, który wyszedł im na
przywitanie. Oczywiście bardziej zainteresowany był automobilem,
niżeli zdawanymi przez państwo Rodrigez relacjami z podróży
poślubnej. Julia wręcz przeciwnie, zainteresowana była tym co się
u nich działo w tym czasie, gdzie byli, ile zwiedzili. Cyntia
odpowiadała więc cierpliwie na pytania siostry, a Hektor, już
nieco mniej cierpliwie, na zapytania Browna odnośnie pojazdu.
– A
gdzie Edward? – rzuciła Cyntia nagle.
– Chodzi
po ogrodzie z niańką – odpowiedziała Julka spokojnie.
– To
już trzecia – wtrąciła się Marta Montenegro, napominając przy
okazji o tym, jaki to jej pierwszy wnuczek jest ruchliwy i
absorbujący. Kobieta była uśmiechnięta, wręcz uradowana od ucha
do ucha. – Witam was dzieci – rzekła zarówno do Cyntii, jak i
do jej małżonka.
Hektor
cmoknął teściową w policzek, a Cyntia dała się wyściskać.
– Widzę,
wracacie z niespodziankę. – Wygładziła swoją zieloną suknię z
lekkiego materiału i jednocześnie spojrzała na brzuch córki.
– Tak,
to moja najnowsza i najbardziej trafiona inwestycja – zażartował
Hektor, zdejmując cylinder z głowy, stając za żoną i otaczając
ją rękoma.
– Przepraszam
was za tak późny powrót, ale najpierw studia, potem, gdy już
zdecydowaliśmy się wracać, musieliśmy co chwila przerywać
podróż.
– Z
jakiego powodu? Coś nie tak z dzieckiem? – dopytywała Julia
zmartwiona.
– Nie,
męczyły mnie mdłości i okropne zawroty głowy. W samochodzie się
nasilały – wytłumaczyła się Cyntia, kładąc rękę na dłoni
męża, który delikatnie gładził ją po brzuchu.
– Jak
widzicie, nasze dziecko jeszcze nie przyszło na świat, a już
zasłużyło na pierwszą karę – odezwał się mężczyzna,
rozbawiając tym wszystkich obecnych.
– Kopnął
albo kopnęła. Twoje słowa nieprzypadły naszemu dziecku do gustu,
kochanie – rzekła Cyntia w kierunku Hektora.
Ten
przyklęknął przed nią, ku zaskoczeniu wszystkich, zwłaszcza
personelu, który całe zajście śledził zza szyb okiennych, spod
lekko uchylonych firanek.
– Tata
cię przeprasza i nie może się doczekać aż cię zobaczy –
przemówił delikatnym głosem do brzucha żony.
– Co
ty wyczyniasz? Służba patrzy, znowu będą plotkowali za plecami –
zwróciła uwagę zięciowi Marta.
– Nie
szkodzi – odrzekł. – A niech gadają – zbagatelizował całą
sprawę.
– Przepraszam
was, ale Hektor naprawdę, dosłownie oszalał na punkcie mojej ciąży
i to od pierwszego dnia, gdy tylko się dowiedział.
– Oczywiście,
że oszalałem, przecież to będzie nasze pierwsze dziecko. –
Rodrigez wstał na równe nogi i posłużył żonie ramieniem.
– Dziękuję,
kochanie – odparła delikatnie, jednocześnie wsuwając rączkę,
by mogli razem wkroczyli do posiadłości państwa Montenegro.
Zasiedli
przy jednym z okrągłych stołów restauracyjnych i zjedli
śniadanie.
Ich podróż poślubna była fajna: spokojna i sielankowa. Dobrze się bawili i Cyntii jakoś nie przeszkadzał brak służby i luksusów. Cieszyli się sobą i poznawali się nawzajem. Aczkolwiek dla mnie to trochę dziwne, że Cyntia dopiero po ślubie dowiaduje się ile lat ma jej mąż.
OdpowiedzUsuńMiło że Hektor nie miał przeciwwskazań do studiów Cyntii, a wręcz sam ją do tego namawiał.
Podróż poślubna to chyba najlepszy okres ich małżeństwa.Nie kłócili się,byli szczęśliwi.Otoczenie im chyba nie służy,Marta Montenegro i cała reszta.Myślę,że byliby o wiele bardziej szczęśliwi gdyby zamieszkali gdzieś daleko od jej rodziny.
OdpowiedzUsuńDobrze,że Hekt pozwala jej się rozwijać,popiera to,wspiera ją.
Dobrze, że pojawiło się trochę więcej o ich podróży poślubnej. Nie dziwię się Cyntii, że uwierzyła w to, że może zapomnieć o Williamie i pokochać Hektora. Ta podróż to chyba najlepszy okres ich małżeństwa, bo są z dala od Marty i tej całej rodzinki.
OdpowiedzUsuńOpowieści ciotki Matyldy świetne. Niech Cyntia wie, że jej mąż był niezłym rozrabiaką. W ogóle tam na wsi musieli czuć się beztrosko. Ta ich gra w piłkę była na prawdę urocza.
Dobrze, że pojawia się też wyjaśnienie odnośnie studiów Cyntii. W pierwszej wersji nie było w zasadzie o tym nic, a tak przynajmniej wiemy w jaki sposób dostała się na medycynę.
Pojawiło się nieco więcej informacji o ich podróży poślubnej, wydaje mi się, że to był bardzo szczęśliwy okres w ich życiu, podróżowali, kochali się, po prostu cieszyli się sobą nawzajem. Zgadzam się z Asią, że Cyntia pozwoliła sobie uwierzyć, że może zapomnieć o Williamie i szczerze pokochać męża.
OdpowiedzUsuńHektor okazał się tutaj bardzo wyrozumiałym mężem, sam zaproponował, żeby Cyntia studiowała przez semestr medycynę, miły gest z jego strony, nie odradzał, nie zabraniał, tylko jeszcze sam zachęcał.
I kto by się spodziewał, że taki człowiek jak Hektor kogoś zamordował :/ Cyntia jak na razie nie ma na co narzekać. Ma kogoś kto zrobiłby dla niej chyba wszystko, a sielankowy obraz jaki przedstawia ich podróż poślubna jest tego dowodem.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko czy podczas tej podróży Cyntia poczuła coś do Hektora czy nadal nie wyobraża sobie życia bez Williama.
Można by też pomyśleć, że Hektor specjalnie zgodził się na studia, byle jak najdłużej być z dala od rodzinki Montenegro :D
Dobrze że Hektor nie ogranicza Cyntii.
OdpowiedzUsuńHektor pokazuje się w lepszym świetle.
Fajna rodzinna taka wrecz sielankowa podróż bardzo na plus.Mieli czas się poznać i odpocząć od tych wszystkich zdarzeń ktore ostatnio miały miejsce . Bardzo spokojna i rodzinna część
OdpowiedzUsuńWitaj. Bardzo dziękuję za zaproszenie. Skusiłam się, by najpierw odwiedzić ten blog i muszę Ci powiedzieć, że od razu mnie zafascynował. Ba, po przeczytaniu opisu miałam pewność, że muszę koniecznie to przeczytać.
OdpowiedzUsuńJestem pod dużym wrażeniem Twojego stylu, szczególnie zazdroszczę Ci i bardzo gratuluje umiejętności tworzenia dialogów. Rozmowy są tak lekko napisane, naturalnie, że wydaje się czytelnikowi, jakby ich słuchał, a nie czytał. Bardzo, bardzo Ci tego gratuluję i być może uda mi się czegoś w tej kwestii od Ciebie nauczyć :).
Bardzo zaintrygował mnie Hektor, to ciekawa postać, która ma w sobie coś takiego przyciągającego. Jestem nim oczarowana, że tak powiem ^^ i myślę, że będzie moją ulubioną postacią w tej opowieści, bo dopiero zaczynam z nią przygodę.
Bardzo chętnie będę śledzić nowości. Życzę Ci więc dużo, dużo weny :).
Pozdrawiam ciepło!
Dziękuję za tak miły komentarz i faktycznie dialogi chyba zawsze pisze mi się najprościej, tak naturalnie, wychodzą same z siebie, a rozmowy bohaterów mam niemal przed oczami jakbym film wyświetlany przez samego siebie oglądał.
UsuńMuszę Cię jednak zasmucić, że nie zrozumiesz opowieści jeśli będziesz czytała ją od środka, a nie mam w zwyczaju przygotowywać streszczenia dla nowych czytelników (no chyba, że przeczytałaś ją od początku, a ja odniosłem tylko takie złudne wrażenie, że zaczęłaś od 11 rozdziału, jeśli tak było to przepraszam).
Hektor większość czytelniczek intrygował, ale też wzbudzał w nich dziwny, nieuzasadniony niepokój (przynajmniej tak pisały w komentarzach) i większość już po prologu i pierwszych rozdziałach nie była przekonana co do ślubu Cyntii i Hektora (uważały, że byłoby lepiej gdyby za niego nie wyszła).
PS. Mnie twój styl bardzo urzekł, dlatego myślę, że jeszcze dziś, gdy nadrobię zaległości u innych chwycę za twój kolejny blog i szybciutko go nadrobię.
Również pozdrawiam.
Mam zamiar nadrobić Twoje opowiadanie od początku, musisz dać mi tylko troszkę czasu :).
UsuńDziękuję za komentarz u mnie, za pochwały i ogólnie za wszystko :). Co do drugiego bloga, to nie wiem, czy Ci się spodoba. Sama odnoszę wrażenie, że jest to opowieść zakręcona i trudna, ale będzie mi miło, jeśli tam wejdziesz :).
Pozdrawiam :).
Spokojnie, czas masz, nigdzie się nie wybieram, blog nie zniknie, opowiadanie z niego także nie. Zanim opublikuje kolejny rozdział mam zamiar zająć się poprawianiem starych (pewna bardzo miła i pomocna osóbka wypunktowała moje literówki i błędy). Ta opowieść jest niemal już cała napisana w moim Wordzie, tak więc ograniczam się jedynie do niewielkich zmian i dopisywania krótkich fragmentów.
UsuńLubię to co trudne i zakręcone, wydaje mi się, że choć nie grzeszę inteligencją to jakoś sobie poradzę ;-)
Wreszcie Cyntia poznała jakąś rodzinę Hektora (oprócz Laury) z rodzinnego domu. W tamtych czasach na pewno lepiej było znać przeszłość męża, wiedzieć gdzie się wychował itd.
OdpowiedzUsuńMłoda para wydaje się bardzo szczęśliwa, Hektor rzeczywiście oszalał na punkcie dziecka, ale to, że będzie dobrym ojcem już wiem. Póki co nic nie podejrzewa, myśli, że to on będzie ojcem. Ciekawe czy mu wmówią, że dziecko jest wcześniakiem :)
Pozytywnie zaskoczył mnie Hektor tym, iż dał Cyntii możliwość studiowania. Myślę, że zachował się nawet nietypowo jak na początek lat XX. Większość mężczyzn nie nakłaniała wtedy żon do studiowania. Tylko tak myślę, że pewnie miał interes w tym żeby zostać dłużej w Londynie. I nie piszę o tej inwestycji, choć to również mógł być powód. Może chciał być z dala od rodziny Cyntii? Tak czy inaczej, dobrze zrobił, że dał się jej rozwinąć.
Błędy poniżej:
Musnął swoimi wargami jej szyje.
szyję
Nie musiała długo czekać na reakcje męża.
reakcję
Cyntia musiał przyznać,
musiała
ale nie sądziła, że w łóżku okażę się być dokładnie taki sam.
okaże
odrzucił na ziemie nieopodal łóżka.
ziemię
zabiorę do krainy rozkoszy. Obiecuje.
Obiecuję
i założyć koszule, a nawet zapiąć ją do połowy.
koszulę
Kupisz mi miniaturową reprodukcje wieży Eiffela?
reprodukcję
wieży Eiffela
Eiffla
by na chwile powrócić
chwilę
pił dobrego szampana w raz z matką
wraz
Przy cieście i kawie usłyszała historie o zmarłym narzeczonym
historię
ciotka Hektora oddala całe swoje serce
oddała
odrzekł Hektor nieco skrepowany.
skrępowany
Wyciągnął za swoich pleców bawełnianą koszule
koszulę
sądził, że Cyntia nie będzie celował po słupkach
celowała
przerzucił żonę przez ramie i wniósł na górę
ramię
Dopilnuje kilku interesów, może rozpocznę jakąś nową inwestycję.
Dopilnuję
Zorganizuje sobie czas, o mnie się nie martwcie.
Zorganizuję
swoją kolejną trafioną inwestycje Hektor zorganizował kolacje
inwestycję, kolację
Widzę wracacie z niespodziankę.
niespodzianką
Dziękuje kochanie – rzekła delikatnie
Dziękuję
Tak się zastanawiam czy Ty poprawiasz swój tekst po tym jak wypisuję błędy? Bo jak nie to chyba nie ma sensu ich wklejać, co? :)
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńJestem z siebie dumna! Wszystko nadrobiłam! Jupi! Jeśli mam być szczera, to jeszcze nigdy nie poświęciłam tyle czasu na czytanie jakiegoś bloga. Ale zawsze rozdziałów było mniej i były krótsze xD
Już nie pamiętam, czy wspominałam, ale bardzo się wciągnęłam! :P
Czytając co kolejny rozdział utwierdzam siebie w przekonaniu, że Hector to nawet spoko gość, ale jego ataki agresji czasami mnie przerażają. Może jeszcze niczego nie zrobił Cyntii, ale mam wrażenie, że kiedyś to nastąpi. Nigdy nie wiadomo, kiedy straci cierpliwość, a przy Cyntii jest to bardzo możliwe. Potrafi człowieka denerwować xD
Podobała mi się ta cała podróż poślubia. Najlepsze chyba i tak było, jak grali w piłkę. Biedny Hector! Nawet nie zdawał sobie sprawy, że Cyntia potrafi grać! xD
Matylda to nawet miła osóbka. Za bardzo nie wiem, co mam o niej powiedzieć, bo tak długo nie występowała.
Hector bardzo cieszy się na przyjście na świat dziecka. Biedak nie zdaje sobie sprawy, że wciąż jest oszukiwany. Bardzo mnie ciekawi, co zrobi, jak cała prawda wyjdzie na jaw ( zaczynam sobie wyobrażać jego reakcję ). Jest jeszcze na to za wcześnie, ale kiedyś odkryje, że żona nie jest mu wierna i ciekawi mnie w jakich to będzie okolicznościach.
Jejku. Ja wciąż odnoszę wrażenie, że Cyntia może coś czuć do Hectora. To wszystko przez jej zachowanie! To naprawdę wygląda, jakby kochała go nad życie, a tak naprawdę w jej sercu jest tylko miejsce dla Williama.
No to nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! :3
Maggie
Fajnie sie czyta taką przyjemną część. Cieszę się, że się im układa i że dobrze spędzili podróż poślubną.
OdpowiedzUsuńWidać, że Hektorowi zalezy na Cyntii i jej chyba tez zaczęło zależeć na czymś więcej niż na znalezieniu ojca dla dziecka.
Super, że w końcu się poznali i dowiedzieli o sobie więcej. Mam nadzieję, że będzie im się układać. Brakowało mi tylko reakcji Hektora na wieść, że Cyntia jest w ciąży
Coś tak myślę, że Cyntia jest z Hektorem w tym małżeństwie, ale uczucie do Williama w niej jest i w każdej chwili może powrócić.
OdpowiedzUsuńNa razie Cyntia i Hektor wyglądają na kochające się małżeństwo i nawet przyjemny mieli ten miesiąc miodowy. Fajnie że Cyntia mogła poznać rodzinę i przyjaciół swojego męża i zrobić jeden semestr nauki.
Hektor nie miał bardzo dobrego ojca jak ojciec rodziną się nie zajmował. Ale dobrze, że kilka dobrych wspomnień z nim jest.
Będę czytać dalej.
Zazdroszczę im podróży poślubnej. Sporo zwiedzili, na dodatek Cyntia mogła się dokształcić, co, jak się później okaże, było przydatne.
OdpowiedzUsuńCzęść fajna, spokojna.
Oj, ja bym miała wyrzuty sumienia na punkcie Cyntii. Jemu naprawdę zależy na dziecku.
OdpowiedzUsuńMiałeś rację, że może się w końcu przekonam do Hektora. W tym rozdziale nie zirytował mnie ani razu! Sukces :D No i rozumiem już czemu ma taki skrzywiony charakter - ojciec alkoholik, który popełnił samobójstwo. Musiał mieć wielką traumę i okropne dzieciństwo. Nic dziwnego, że bywa niespokojny, ludzi zawsze kształtuje dzieciństwo, w różny sposób, może to jeden z powodów jego zachowań. Ale tutaj był spokojnym, miłym człowiekiem, który bardzo przypadł mi do gustu. Podobały mi się jego słowa: " Masz leżeć, milczeć, nie ruszać się i gdy tylko zdejmę ci spodnie, to rozchylić uda" :D hehe
Cała podróż wydawała się naprawdę wesoła, cieszę się, że znaleźli wspólny język. Ponadto w tym rozdziale miałam bardziej uruchomioną wyobraźnie, chyba więcej opisywałeś, albo mi się zdawało? W każdym bądź razie bardzo mi się podobało, nie tyle dlatego, że nie działo się nic złego, a raczej dlatego, że bohaterowie mnie nie wkurzali :D no może Cyntia odrobinkę.
"– Trzydzieści dwa lata starszy?
– Cyntio, a ty jednak jesteś złośliwa" - Śmiechłam :D
Jaka szkoda, że już wrócili do tej powalonej rodzinki! Ona zdecydowanie ma na tę parę zły wpływ. Ledwo wrócili, a Marta już się boi o plotki służby. Zabić ją wreszcie!! XD
Swoją drogą... szkoda mi zarówno Williama, jak i Hektora. Jeden cierpi, a drugi jest oszukiwany. Mój stosunek do bohaterów obrócił się od prologu o 180 stopni. Nie znosiłam Hektora i broniłam Cyntii, a teraz to do dziewczyny mam większą niechęć.
Zgadzam się z tym, że piszesz świetne dialogi. To zdecydowanie Twoja największa umiejętność, łącznie z intrygami, które tak znakomicie przeplatasz ze wszystkim i budujesz, zupełnie się w tym nie gubiąc.
Zaczynam coraz bardziej lubić tę historię! :)
Pozdrawiam
Świetna podróż poślubna:) muszę teraz przyznać że Hektor mi zaimponował. Jednoczesnie muszę zauważyć że mimo przeszłości Hektora i jego wad potrafię przyznać że jest dobry - burzę się widząc czasami jego zachowanie ale muszę patrzeć na niego przez pryzmat czasów w jakich żył oraz wychowania ;) lecę czytac dalej :)
OdpowiedzUsuńMam straszne zaleglosci, nie spodziewalam sie że spędzę tak aktywnie te wakacje i nie mialam czasu czytać zadnych blogów:( zaczynam od Twojego, bo inne blogi, ktore obserwuje wydają się na czas wakacji opuszczone :)
Pozdrawiam
Igrająca ze Śmiercią
Spokojnie, opowiadanie nie ucieknie, powoli sobie nadrabiaj ;-)
UsuńPozdrawiam i czekam na kolejną część "Igrania ze śmiercią"
Muszę przyznać że na poczatku sierpnia skonczylam swoją powieść ale poprawiam ją i opublikuję ją po wszystkich kosmetycznych zabiegach :)
UsuńNaiwny ten Hektor, dalej wierzy w gierki Cynti... i może to dla niej bezpieczniejsze.
OdpowiedzUsuńTen miesiąc miodowy upłynął dość beztrosko. Hektor zachowywał się jak należało, więc w sumie chyba wszystko jest jak należy, prawda? Odsłonił trochę samego siebie, podzielił się z własną żoną chociaż cząstką przeszłości i swojej historii. Pokazał rodzinne strony, włączył w czynności, które sprawiały mu przyjemność. Fajnie.
No i Cyntia powróciła do rodzinnych stron już z zaokrąglonym brzuszkiem. Chociaż nie darzę Hektora pozytywnymi uczuciami, to muszę przyznać, że rozczuliła mnie ta ostatnia scena. Może on nie będzie aż tak złym ojcem...
Obiecał być wierny, huh?
OdpowiedzUsuńPoza tym... To morderca... Ma skłonności psychopatyczne... Mało tego, wiecznie krzyczy, co mnie drażni!
Miesiąc miodowy, jak to miodowy - kupa zwiedzania i kupa pieprzenia (się w łóżku) :P
Żywię nadzieję, że Hektor będzie dobrym ojcem...
Cały czas się jednak zastanawiam nad tym, co pójdzie nie tak odnośnie Cyntii i dlaczego tak zobojętnieje na wszystko - a zwłaszcza na swojego synka? :(
Pozdrawiam :)
Cześć Tysiu :)
OdpowiedzUsuńMiałam wpaść do ciebie w weekend, ale stwierdziłam, ze jeden rozdział przed snem dobrze mi zrobi. Jestem po dwunastu godzinach pracy, więc wybacz jeśli komentarz będzie chaotyczny i mało logiczny.
Zacznę od tego, ze ta sielanka między Hektorem a Cyntią bardzo mnie cieszy, choć wiem, ze pewnie niedługo to potrwa. Rozśmieszyłeś mnie tym, że Cyntia nawet nie wiedziała ile lat ma jej mąż, ojejku :P
No i ta wzmianka o kobietach, z którymi sypiał, gdybym była na jej miejscu nie byłabym zadowolona z przygodnych karczmianych panienek, oj Hektor, Hektor!
Przykro mi, że miał takie a nie inne dzieciństwo :(
Historia z motocyklem, kurczę jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Hektora jako małe dziecko, które zabawiło się w złodziejaszka, które grało w piłkę z bratem, ale może to przez jego charakter, ostry język, cięte poglądy i władcze podejście do świata. Ale spokojnie jeszcze chwila i sobie wyobrażę! Jeszcze do niedawna byłam pewna, że nie potrafi okazywać uczuć, a jednak proszę bardzo, ten rozdział pokazuje, ze jest zupełnie inaczej :)
No to przeciągnęła im się podróż, z miesiąca zrobiło się blisko pół roku. Cyntii udało się skończyć kurs, podoba mi się, że Hektor ją w tym dopingował i niemalże zmusił do tego by wzięła w nim udział. Coraz bardziej jest mi szkoda Hektora, no bo n naprawdę cieszy się tym swoim, a ona patrzy mu w żywe oczy i kłamie. To okrutne!
Taka mała niejasność:
"– A gdzie Edward? – zapytała Cyntia.
– Chodzi po ogrodzie z niańką – odpowiedziała Julka spokojnie.
– To już trzecia – wtrąciła się Marta..."
a potem, na końcu:
"– Dziękuje kochanie – rzekła delikatnie i razem wkroczyli do posiadłości państwa Montenegro. Zasiedli przy jednym z okrągłych stołów restauracyjnych i zjedli śniadanie..."
śniadanie o trzeciej? raczej obiad :)
Pozdrawiam serdecznie, Darku :*
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Cześć. Cieszę się, że jesteś.
UsuńTrzecia - opiekunka Edwarda, a nie godzina xD
och, ale dałam ciała z tą godziną :)
Usuńwybacz, ale byłam czujna, prawda? :)
Tak, byłaś czujna niczym ten pies stróżujący ;-)
UsuńPo tylu godzinach pracy to i ja czasami jak piszę, to zdarza mi się np trzasnąć taką literówkę i jej nie zauważyć, że wcale by mnie nie zdziwiło, jakbym śniadanie o trzeciej popołudniu u Rodrigezów, Mentenegrów i Brownów podał xD
Pozdrawiam i bardzo mi szkoda, że ty jesteś jeszcze na tych takich ociekających nudą rozdziałach. Na pewno jak będę pisał drugą taką długaśną, tasiemcową opowieść, to jakąś żywą akcje wprowadzę wcześniej, bo to naprawdę uśpić potrafi.
Fajnie że Hektor namówił Cyndie do studiowania.Widać że są szcześliwą parą.
OdpowiedzUsuńCałkiem szybko skończył się ten miesiąc miodowy. No i wcale nie mówię to o jego faktycznej długości, a raczej o tym, jak szybko minął mi ten rozdział. Swoją drogą zastanawia mnie, jak zareaguje Hektor, gdy odkryje, że dziecko w łonie Cynthi, nie jest tak naprawdę jego pierworodnym. No cóż mam wrażenie, że mimo wszystko te wieści w końcu trafią do jego ucha. Nawet nie będę sobie wyobrażać późniejszej reakcji mężczyzny na te rewelacje. Coś mi się wydaje, że to nie będzie zbyt wesołe.
OdpowiedzUsuńCo zaś się tyczy wydarzeń z tego rozdziału - dosyć sielankowe. Wyjątkowo Hektor mnie niczym nie wkurzał. Aż dziw! Mam wrażenie, że jednak ten stan rzeczy długo się nie utrzyma... Póki co mogę stwierdzić, że rozdział mi się podoba. Pozdrawiam! :)
Jezu ja się nawet nie będę tłumaczyć, bo dawno powinnam być na bieżąco a tu nic z tego nie wynika. Nie będę się jednak kajać i dzisiaj trochę poczytam;) Co do rozdziału - podoba mi się! Poprzednim razem Hektor nieco stracił w moich oczach, lecz teraz znowu zyskuje. Już się bałam, że tak zostanie, a serio chciałabym go lubić! << tak wiem gramatycznie i logicznie bez sensu, ale piszę komentarz na szybko żeby przejść dalej.
OdpowiedzUsuńL x
Ach, teraz Hektora wyobrażam sobie zupełnie inaczej, niż tak, jak przedstawiasz to na początku. :-D
OdpowiedzUsuńKiedy byłam tu z rodzicami jej budowę zaczynali. < przecinek przed jej
Cyntia musiał przyznać < musiała
że całował ciebie po szyi kiedyś ktoś kto nie miał zarostu < ktoś, kto nie miał zarostu?
zadowolony.. < o jedną kropkę za dużo albo za mało.
Obiecuje < Obiecuję
Zresztą jest parę literówek i przede wszystkim źle postawione albo w ogóle nie postawione przecinki, ale to tak, jak wcześniej ci wymieniałam; imiesłowy, ale, bo itp. :-)
Cyntia już pokazuje swoje humorki. Chce śniadanie, budzi męża o piątej, a potem znowu go zaciąga do łóżka. No typowa kobieta! :-D
Akcja toczyła się pół roku w tym rozdziale, nono! :-D Czyżby to był już... 7 miesiąc ciąży Cyn?
Hektor wydaje się być bardzo rodzinny, z pewnością będzie dobrym ojcem. Naprawdę szkoda mi, że zostaje tak oszukiwany przez całą(większość) rodzinę Cyn odnośnie ciąży, ale też nie wyobrażam sobie, żeby powiedzieli mu prawdę. Także do końca nie mogę postawić się w żadnej sytuacji.
Póki co jest teraz sielanka, bardzo miło, ale na pewno mnie coś zaskoczy, bo jak na razie to tylko taki przerywnik od właściwej akcji; tak się przynajmniej wydaje.
Najbardziej to ciekawi mnie sprawa z Violetty! :-D
Może dla odmiany potem coś pozytywnego o Cyntii – spodobała mi się ta beztroska radość jaką wyraziła na samym początku rozdziału. U Hektora też, ale miałam mówić o Cyntii, więc pomijam… Chociaż Hektorek mi się rzecz jasna podobał w tej scenie bardziej.
OdpowiedzUsuńNo, wracając do Cyntii, to padłam przy tym, że pojęcia dziewczyna nie miała, ile lat ma facet, za którego wyszła. To jedna z podstawowych informacji, dlatego bawi mnie, że dziewczyna jest na tyle roztrzepana, żeby zapytać o nią dopiero po ślubie(czy to wystarczy, byś uwierzył, że ja ją jednak, tak troszkę lubię?).
Cyntia i jej zachcianki. Gdybym na wyjeździe, męża o piątej o śniadanie poprosiła, to by mnie śmiechem zabił, a kochany Hektorek pomruczał, pomruczał, ale śniadanie zamówił. I jak mam go nie kochać, jak on taki jest? Jeszcze to, jak pocieszał Cyntię po koszmarze… Anioł, nie facet :) No, przynajmniej na razie. Swoją drogą, denerwuje mnie trochę, że Cyntia leży w łóżku z Hektorem, a śni jej się, że Williama przed kulką obrania. Ale wybaczę jej to na razie, ale mam nadzieję, że ta młodzieńcza miłość jej szybko przejdzie. Hektor jest przecież tysiąc razy fajniejszy od Williama.
Szkoda mi się Hektorka zrobiło, jak zaczął opowiadać o dzieciństwie. Taki mały chłopczyk, a już miał tyle przeżyć, biedny. Mam do niego taką słabość, że nawet teraz bym go zagłaskała za to, co mu się tam działo.
Zaraz po tym wróciła ta fajna beztroska z początku rozdziału. Hektor niby dorosły facet, a bawił się z Cyntią niczym dziecko. Muszę przyznać, że ta jego wersja bardzo mi się spodobała – szkoda, że później jest jej tak malutko.
Urzekło mnie też, jak Hektor szybko postanowił przedłużyć wyjazd, tylko dlatego, żeby Cyntia mogła się kształcić. To takie niepodobne do tego męskiego, ułożonego faceta, jakiego nam przedstawiłeś. Tak samo mocno za serce chwyciłoby mnie podejście Hektorka do ciąży Cyntii. Był przeuroczy. Zgrzyta mi tu tylko fakt, że on, biedny, myśli, że to jego dziecko, a Cyntia jeszcze tak sprawnie ściemnia, że tak, tak, nasze, nasze, kochanie, będzie piękne. Od razu dało się wyczuć, że po takim czasie z większą łatwością jej to przyszło.
Szkoda mi strasznie Hektorka, a będzie jeszcze bardziej, z chwilą, gdy dowie się, że był tyle czasu okłamywany przez własną żonę.
Ależ się rozmarzyłam, czytając o tej podróży poślubnej. Też bym sobie gdzieś wyjechała, zwłaszcza że rozpoczęły się wakacje...
OdpowiedzUsuńHektor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Niestety, niezbyt przyjemni się czyta o jego radości z powodu ciąży żony, gdy się wie, że dziecko nie jest jego...
Pozdrawiam!
W najbliższym czasie postaram się narobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńtruelifebydamien.blogspot.com