wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 12: Tak trudno być razem


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 11: Miesiąc miodowy

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Państwo Rodrigez powrócili do swojej posiadłości, czyli kamieniczki Hektora, gdzie Laura wybiegła im na przywitanie. Pierwsze słowa, jakie wymsknęły się z ust nastolatki były skierowane w stronę bratowej i brzmiały:
Ale jesteś gruba!
Hektor przymknął oczy, wiedząc, że to dla jego żony wrażliwy temat, gdyż ta nieustannie martwiła się, że po ciąży może nie wrócić do poprzedniej figury, Cyntia natomiast zrobiła niezadowoloną minę i wyraźnie wyczekiwała przeprosić. Doczekała się jedynie:
Znaczy masz ładny, duży brzuch, ale bardziej ładny niż duży, więc w ogóle się tym nie przejmuj. Miałam was przywitać tam, ale tutaj wolałam się wszystkim zająć i dopilnować. Kiedy narodzi się mój bratanek? Wolałabym bratanice, mogłabym ją stroić w sukienki i dobierać do nich kapelusze. – Laura jak zwykle paplała jak najęta.
Hektor objął w pół lewą ręką żonę, a prawą siostrę i wprowadził obie panie do środka.
Wybraliście już imię? – dopytywała piętnastolatka.
Nadamy takie, jakie będzie pasowało do dziecka, gdy już się urodzi – wyjaśniła Cyntia. – Póki co, przypadło nam do gustu Fabian, Henry…
William – wtrącił Hektor całkiem zwyczajnym tonem i z uśmiechem na ustach podszedł do stołu, gdzie od razu chwycił w dłonie za maślane ciastko i wrzucił je niemal całe do ust.
Nie podoba mi się to imię. – Cyntia nie rozumiała jak ze wszystkich imion na świecie, Hektorowi mogło się podobać akurat to jedno, przeklęte... dla niej przeklęte.
A dla dziewczynki? – dopytywała dalej Laurka.
Julita, Sofia, Natalia, może Nadia.
Dla chłopca jeszcze Brian. Jednak imię zależy też od dziecka – powiedziała Cyntia, która ani razu nie brała Nadii pod uwagę, jeśli chodziło o imię dla jej córeczki. Miała bowiem w dzieciństwie koleżankę o takim imieniu, a konkretnie to siostrę koleżanki, która wszędzie się za nimi włóczyła i robiła na złość, na dodatek strasznie skarżyła.
Dlaczego? – zapytała Laura z zaciekawieniem.
Jeśli dziecko wda się w ród Montenegro wybierzemy jedno z niemieckich albo włoskich imion.
Moja rodzina ma niemieckie i włoskie korzenie – wtrąciła pani Rodrigez, zanim jej szwagierka zdążyła zadać kolejne pytanie.
Jeśli jednak okaże się urody hiszpańskiej, nadamy mu imię pasujące do mojej narodowości.
Już rozumiem. – Uśmiechnęła się promiennie.
A Cyntia mając dosyć jazgotania siostry swojego męża, postanowiła się ulotnić i odpocząć. Męczyły ją bowiem tego dnia straszne migreny.
Pójdę się przebrać i wezmę kąpiel – oznajmiła.
Hektor pokiwał głową na znak, że przyjął do wiadomości i że nie ma nic przeciwko. Jego żona zniknęła więc zaraz za rogiem, tuż po pokonaniu schodów.
Ja też…
Ty zaczekaj! – warknął Rodrigez i zasiadł w fotelu.
Laura zatrzymała się w półkroku.
Słucham? – Przybrała minkę niewiniątka i wyczekiwała.
To ja słucham. Co miało miejsce podczas mojej nieobecności? – zapytał niezwykle poważnie.
Julia naskarżyła? – bardziej wywnioskowała niż dopytywała.
To bez znaczenia kto! – ryknął i pod wpływem krwi, która mocniej zawrzała w jego żyłach, wstał. – Ważniejsze jest co mi obiecywałaś, gdy wyjeżdżałem. Co mówiłaś?!
Że masz się nie martwić – odpowiedziała spuszczając głowę, licząc na to, że tym pokornym, choć udawanym gestem, nieco go udobrucha.
Hektor pokręcił swoją z niedowierzaniem.
Zapewniałaś, że mogę ci ufać – przypomniał. – Mogę?
Nie wiem – odpowiedziała smutno. – Dopiero wróciłeś, nie ma co się tak złościć od progu – rzekła z uśmieszkiem niewiniątka.
Hektor nie podzielał nastroju siostry, ani, tym bardziej, jej zdania. Chwycił prawą dłonią za ramię dziewczyny, mocno ścisnął i przyciągnął do siebie.
Boli – poskarżyła się cichutko.
Spojrzał na nią z góry, gdyż był sporo wyższy, a w jego oczach ani przez moment nie zatliły się drobinki litości.
Nigdy więcej nie życzę sobie takiego zachowania – wycedził przez zęby. – Śmierdzisz tytoniem – warknął i agresywnie wypuścił jej ramię z uścisku. – Nie mogłaś się powstrzymać nawet przed naszym powrotem?! Tak bardzo nie chcesz wracać do wuja i ciotki, a robisz wszystko bym cię do nich odesłał!
Nie, Hektor, proszę… ty nie wiesz…
Wiem i uważam, że odrobina ciężkiej ręki ci nie zaszkodzi.
Nie możesz jej odesłać! – wtrąciła się Cyntia, schodząc jednocześnie po schodach.
Miałaś wziąć kąpiel – przypomniał z niezadowoloną miną.
Krzyknąłeś to zawróciłam. Nie pozwolę ci…
W tej sprawie nie masz nic do powiedzenia – stanowczo uciął wywód żony.
Ależ mam i właśnie zamierzam…
Zamilcz i się nie wtrącaj, do cholery! – krzyknął na tyle głośno, że Cyntia miała wrażenia jakby mury się zatrzęsły w przestrachu przed jego barytonem.
Kobieta zalała się łzami i pobiegła na górę.
Idź do niej – poleciła Laura, przerywając niezręczną ciszę, która nagle zapanowała w salonie.
Proszę?
Idź do niej – powtórzyła. – Jeśli muszę, to się spakuje, ale nie krzycz na żonę, gdy jesteś wściekły na mnie.
Nie mów mi co mam robić. Nie musisz się pakować, ale zapewniam cię, że jeszcze jeden, choćby najmniejszy wyskok z twojej strony, a stracę cierpliwość. Tylko nie myśl sobie, że to koniec, ja przez noc wymyślę dla ciebie odpowiednio surową karę – zapowiedział i oddalił się z salonu. Poszedł w kierunku, w którym wcześniej udała się jego żona.

Wszedł do sypialni niezwykle cicho i powoli. Zastał Cyntię leżącą na łóżku, twarzą do ściany, tyłem do drzwi. Zsunął but o but i położył się obok żony. Dłuższy czas patrzył w sufit, nasłuchując tego jak młoda kobieta pociąga nosem. Przymknął nawet oczy i starał się nie reagować, ale nie potrafił. Delikatnie obrócił się na bok i dotknął opuszkiem palców ramienia ukochanej.
Kochanie – zaczął. – Cyntio, proszę, spójrz na mnie.
Nie mam ochoty – usłyszał w odpowiedzi.
Chciałbym z tobą porozmawiać.
Ja nie chcę z tobą.
Cyntio, por favor.
Nie zmienię zdania. Zostaw mnie.
Dobrze – ustąpił i położył się znowu na plecach. Znów patrzył w sufit i zbierał myśli. – Cyntio…
Nie, Hektor, nic nie mów.
Nie mogę milczeć. Widzę, że jesteś smutna, wiem że z mojej winy. Nie potrafię przejść obok tego obojętnie.
Będziesz musiał – odburknęła, otarła łzy wierzchem dłoni i przymierzyła się do zaśnięcia. Tak bardzo pragnęła być głucha na jego słowa.
Kochanie, wiem, że się uniosłem, wiem, że… Cyntio… Nie powinnaś była się wtrącać – oznajmił cierpliwie.
Oczywiście, przepraszam panie wszystkich i wszystkiego co do ciebie należy.
Zmień ton – warknął rozkazującym tonem.
Znów się unosisz.
Sama mnie do tego zmuszasz! – krzyknął i gwałtownie obrócił się w jej stronę. Po chwili złagodniał, pogładził żonę po ramieniu. – Przepraszam.
Odwróciła się do niego. Spojrzała w jego oczy swoimi zagniewanymi.
Dlaczego przepraszasz? Jaki to ma cel, skoro nie minie dzień, a ty znów zrobisz to samo?
Cyntio, Laura jest pod moją opieką, nie mogę pozwolić na to, by włóczyła się po tawernach. Odpowiadam za nią, poza tym nie przeżyłbym, gdyby jej albo tobie się coś stało. Możesz postarać się mnie zrozumieć?
Nie muszę! – uniosła się i poprawiła pozycję w taki sposób, że teraz siedziała na łóżku, a nogi miała wyprostowane i przykryte jasną, letnią kołderką. – Doskonalę cię rozumiem. Też bym sobie nie wybaczyła, gdybym mogła zapobiec nieszczęściu, a bym tego nie zrobiła, ale krzyk i wrzask nic nie zmieni.
Mężczyzna czasami powinien…
Nie prawda! – przerwała mu.
Nie strój fochów!
Dlaczego?
Bo przeciągniesz strunę!
I co wtedy zrobisz? – zapytała kpiąco, a potem spojrzała na zaciętą twarz męża, w którego oczach pobłyskiwały piekielne ognie czystego gniewu. – Przepraszam – dodała szybko. – To się za daleko posunęło.
Wypuścił powietrze jednocześnie przez nos, jak i przez zaciśnięte zęby i patrząc w sufit, wystrzelił brwiami do góry.
Nie to się za daleko posunęło, a ty się za daleko posunęłaś i jeśli myślisz, że będę takie zachowanie nieustannie tolerował, to jesteś w błędzie – wyjaśnił siląc się na to, by nie wybuchnąć, tylko ciągle w miarę spokojnie mówić. – Zrozumiałaś?
Cyntia milczała, a nawet odwróciła twarz w przeciwną niż jego stronę. Uczyniła tak tylko po to, by nie mógł zobaczyć jej łez, ale skończyło się na tym, że mocno szarpnął ją za ramie i powtórzył pytanie, tym razem bardzo się przy tym unosząc.
Boje się ciebie gdy wrzeszczysz – wyznała niewyraźnie, poprzez łzy. – Ty naprawdę tego nie widzisz? A może tego właśnie chcesz?
Nie, nie chcę tego – odpowiedział cicho, ale ciągle trzymał ją za ramie, tyle, że teraz nieco lżej. – Kiedyś, fakt, przez moment chciałem tego, bo sądziłem, że tylko tak mogę utrzymać cię w ryzach, ale po naszym miesiącu miodowym, trochę przydługawym, wszystko się zmieniło i uznałem, że nie będzie takiej potrzeby. – Uśmiechnął się ciepło. – Chodź do mnie, por favor.
Wtuliła się w jego objęcia, bardziej z chęci załagodzenia konfliktu, niż potrzeby przytulenia. W tamtym momencie prawie wcale nie chciała, by ją dotykał. Jednak uśmiechnęła się mimo woli, gdy znów dosięgnęło ją znajome łaskotanie przy uchu i na policzku. Poczuła jak Hektor otwiera usta.
Perdona – wyszeptał. – Czasami nie umiem być inny – przyznał. – Lo siento.
Naprawdę jest ci przykro? – zapytała, po wydobyciu się z jego męskich ramion.
Rozumiesz po hiszpańsku? – zdziwił się. Lekko uśmiechnął, jakby z niedowierzaniem.
Jesteśmy pół roku małżeństwem, byliśmy w Hiszpanii. Nie wszystko, ale niektóre zwroty rozumiem.
Racja, przecież jesteś bardzo zdolna, inteligentna, a w dodatku piękna. – Trzymał dłoń przy jej policzku i pocierał o niego kciukiem. – I nie płacz, nie lubię gdy płaczesz.
Nie odpowiedziałeś, czy naprawdę jest tobie przykro, czy tylko tak mówisz, by mnie uspokoić.
Naprawdę, zawsze jest mi przykro, gdy widzę twoje łzy. To uczucie wzrasta, wręcz potraja się, a nawet więcej, jeśli wiem, że te łzy są z mojej winy. Cyntio, lo siento, naprawdę. – Teraz już trzymał jej twarz w obu swoich dłoniach i oboma kciukami zataczał delikatne, spokojne okręgi.
Pocałuj mnie – zażądała z lekkim, przyjaznym uśmiechem.
Con mucho gusto. – Spełnił jej prośbę, ale już po krótkiej chwili Cyntia przerwała pocałunek.
Co to znaczy?
Ale co?
To co powiedziałeś? – dopytywała.
Odpowiedziałem na twoje żądane.
Jak?
Z przyjemnością – wyjaśnił.
Jak to powiedzieć?
Con mucho gusto – powtórzył.
Con mu
– …cho gusto – podpowiedział.
Mucho gusto.
Właśnie tak, Cyntio. – Poruszył w zabawny i uroczy sposób brwiami, nieco przy tym mrużąc powieki, a Cyntia zauważyła coś jeszcze.
Gdyby nie zarost, widać by było dołeczki w policzkach.
Wara od mojej brody – warknął żartobliwie.
Dobrze. – Dotknęła palcami wskazującymi zmarszczek przy kącikach jego oczów. – Zadowolę się kurzymi łapkami.
Zatem, pocałuj mnie, żono.
Con mucho gusto – odpowiedziała, wprawiając męża w rozbawienie.
Hektor pozwolił kobiecie na zawładnięcie nim i prowadzenie w tym pocałunku. Tak naprawdę Cyntia już dawno miała nieco kontroli nad mężem. Można by rzec, że nauczyła się nim manipulować. Co prawda, jeszcze nie opanowała tej sztuki do perfekcji, ale była na dobrej drodze. Po pocałunku, Hektor oddalił się nieco do tyłu i oparł o ramę łóżka. Cyntia usiadła między nogami męża i oparła swoje plecy o jego klatkę piersiową. Położył dłonie na jej dużym, okrąglutkim brzuchu.
Mam coś dla ciebie – przypomniał sobie nagle i sięgnął do szuflady stolika nocnego.
Dla mnie? – wydała się zaciekawiona i zafascynowana.
Nie do końca dla ciebie. Właściwie to dla dziecka, ale można by rzec, że także dla nas, przynajmniej dopóki samodzielnie nie nauczy się czytać. Czekała tutaj od momentu naszego ślubu.
No tengas miedo – przeczytała napis widniejący na okładce.
To znaczy nie bój się.
Cyntia otworzyła na środku i zaczęła podziwiać kolorowe obrazki.
Książeczka dla dzieci – zdziwiła się.
Dostałem ją od dziadka. Po śmierci ojca bałem się ciemności – wyjaśnił i złożył pocałunek na policzku żony.
Musiał cię bardzo kochać – wywnioskowała.
Mój dziadek kochał wszystkie dzieci, niezależnie czy były częścią rodziny czy dziećmi służby. Babcia się na niego złościła, że ma za dobre serce. Wszystkim pomagał, wszystkim pożyczał pieniądze, odraczał spłaty, gdy ktoś nie miał na czas i nie naliczał z tego tytułu odsetek.
To był ojciec twojego ojca?
Tak. Mój dziadek Marsel.
Marcel?
Tak, u nas wymawia się Marsel – wyjaśnił.
Ma śliczne brzmienie. – Cyntia złapała się za brzuch i pogłaskała po nim. – Jeśli to będzie chłopiec, chcę by miał na imię Marsel.
Naprawdę aż tak ci się podoba?
Oczywiście, ma piękne brzmienie, a co najważniejsze, to fakt, że mój syn będzie nosił imię po dobrym człowieku.
W takim razie córkę nazwijmy Marta, po twojej matce.
Nawet tak nie żartuj. – Cyntia odwróciła się i uderzyła męża delikatnie w ramie.
Dlaczego? Przynajmniej umiałaby sobie w życiu zawsze zaradzić. – Hektor przytrzymał podbródek żony i delikatnie musnął jej usteczka swoimi wargami. – Te quiero – powiedział niemal szeptem i ponownie złączył swoje usta z ustami żony.

Cyntia zasnęła bardzo późno, gdyż pozwoliła sobie jeszcze w środku nocy na kąpiel. Hektor doskonale sprawdził się w roli myjącego plecy oraz masującego skronie, podczas mycia głowy. Miał całe dłonie w pianie i można by rzec, że był naprawdę szczęśliwy. Teraz gdy siedział w fotelu i patrzył na śpiącą żonę, nie żałował swojej decyzji, i tego, że połączył swoje życie z życiem tej pięknej kobiety, już na zawsze. Nie wiedział tylko jak w takiej sytuacji ma wybrnąć z wcześniejszego planu, w sposób oby go tylko nie znienawidziła. Postanowił odsunąć tego typu wątpliwości na dalszy plan i na chwilę obecną cieszyć się z żony i z dziecka, które niedługo przyjdzie na świat.
Mimo, że widok śpiącej Cyntii był niezwykle przyjemny dla oczu mężczyzny, to Hektor i tak w końcu wstał z fotela, i skierował swoje kroki do kuchni. Był ranek i nastał czas na pełnienie przykrego obowiązku. Zastał Susanę stojącą przy oknie i płaczącą. Podszedł do młodej kobiety, która była jakieś osiem lat starsza od jego żony. Położył swoje dłonie na jej ramionach i delikatnie potarł.
Nie płacz – rzekł delikatnie. Czuł się winny. Pomimo usilnych prób i zatrudnieniu najbardziej zaufanych ludzi, to nadal nie otrzymał żadnej informacji o wciąż zaginionej Violetcie Molins.
Nie wiem gdzie jest, Gracjan się martwi. Czuję, że coś się stało – wychlipała. Odwróciła się przodem do pracodawcy i pozwoliła się objąć, a konkretniej, to sama wpadła w jego ramiona.
Ciii, wszystko będzie dobrze – szeptał tuż przy jej uchu słowa, w które sam, tak bardzo, pragnął uwierzyć.
Dziewczyna pociągnęła nosem. Spodziewała się, że Hektor był jedynym, który mógł mieć jakiś interes w pozbyciu się jej matki, jednak kiedy poczuła jego zapach, jakby się nakrapiał whisky albo innym drogim alkoholem, a do tego doszło ciepło i delikatność jego dłoni, zaprzestała już wierzyć w przedśmiertny list swej siostry. Była niezwykle blisko mężczyzny, bliżej niż kiedykolwiek i nie czuła obaw, ani lęku. Podniosła wzrok nieco ku górze, zerknęła w jego czarne jak węgiel oczy, oparła kłykcie na męskiej, owłosionej klatce piersiowej i poczuła, że jej oddech przyspieszył. Hektor natomiast był niezwykle spokojny i opanowany, choć tylko pozornie. Wzrokiem błądził po jej dekolcie. Długi czas nie miał kobiety, od jakiś trzech miesięcy, gdy tylko brzuch Cyntii stał się wyraźniejszy, bo nie chciał zaszkodzić dziecku. Susana wspięła się na paluszkach i dosięgnęła swoimi ustami warg pracodawcy. Ledwo ich dotknęła, a Rodrigez obrócił głowę w bok. Chwycił za jej nadgarstki i zdjął je ze swojego nagiego torsu. Odsunął kobietę od siebie.
Zapnij się – wycedził przez zęby.
Oczywiście, przepraszam. – Susana wydała się zmieszana i wystraszona zarazem.
Nic się nie stało, a właściwie stało się, ale to też jest moją winą. Właściwie tylko moją. – Usiadł na krześle przy stole. – Podasz mi wino, por favor.
Dziewczyna czym prędzej przyniosła świeżą, nieotwartą butelkę czerwonego wina. Postawiła dwa kieliszki do wyboru przed Hektorem. Mężczyzna zauważył drżenie jej rąk. Zakrył jedną z nich swoją dłonią.
Spokojnie, nic się nie stało.
Otworzy pan? – zapytała.
Tak, sam się obsłużę. Idź już do siebie – polecił i chwycił za butelkę.
Oczywiście, przepraszam pana. – Susana skierowała się do drzwi.
Zaczekaj! – krzyknął.
Słucham pana?
Spojrzał na nią z dziwnym zamyśleniem w oczach i rzekł:
Nie martw się o mamę, odnajdzie się, a jeśli nie, to nigdy nie stracisz pracy. Nie wywalę ciebie ani Gracjana, zapewniam.
Dziękuję.
Mam jeszcze jedną prośbę – powiedział pośpiesznie.
Tak, proszę pana?
Potrzebuje trochę grochu albo fasoli.
Dużo?
Poszewkę od małej poduszki – odpowiedział szybko i bez cienia skrępowania.
W jakim celu? – zapytała i po chwili, gdy tylko na nią spojrzał, zrozumiała swój błąd. – Przepraszam, nie powinnam była pytać, to pańska prywatna sprawa. Zmartwiłam się tylko, bo pańska żona jest w ciąży i chyba pan nie zamierza… z resztą za dużo mówię.
Nie, nie zamierzam. I masz racje, czasami za dużo mówisz. – Odkorkował butelkę, napełnił winem kieliszek na ozdobnej nóżce i delektował się smakiem trunku.

Hektor wszedł do pokoju siostry z poduszką w dłoni i bez pukania. Rzucił trzymany przedmiot na podłogę, w jeden z kątów. Następnie chwycił za oparcie krzesła i wysunął je spod biurka. Zasiadł na nim spokojnie i chwilę przyglądał się reakcji swojej siostry. Laura patrzyła na niego niczym oniemiała.
Chodzenie do tawerny nocami to głupota – w końcu przemówił.
Nie byłam sama – starała się wybronić.
Wiem, byłaś z Bastianem. Z nim policzę się później. Wiesz czym to groziło? Wiesz co mogło się stać!?
Krzyczysz…
I będę krzyczał! Klęknij – polecił.
Hektor nie możesz...
No me importa nada! (tłum. Nic mnie to nie obchodzi!) Rób co mówię! – wrzasnął. – Jestem silniejszy – uprzedził już spokojnie, licząc na to, że dzięki temu nie przyjdzie jej do głowy nic tak głupiego jak stawianie się i nie wykonywanie jego poleceń.
Groźba godna twojej osoby – dogryzała bratu.
Kąciki ust Hektora uniosły się lekko ku górze.
Nie chcę dla ciebie źle, siostro. Dobrze wiesz, że gdybym tylko chciał mógłbym być o wiele surowszy.
Nie powinieneś…
Nie mów mi co mam robić! Powinienem i to już dawno powinienem. – Wstał i uderzył dłonią blat komody. – Nie słuchasz tego do mówię, robisz co chcesz, z niczym się nie liczysz… – wyliczał przez zęby. – Sądziłaś, że będę to latami tolerował, a ty nigdy nie poniesiesz żadnych konsekwencji!?
Nie, ale to był jeden raz… – dziewczyna poczuła łzy na policzkach i przeklinała samą siebie w duchu za ten gest słabości.
Zakończ dyskusję, nie jest na twoją korzyść. Chcesz ze mną mieszkać, to dostosuj się do zasad jakie tutaj panują. – Doskoczył do niej, chwycił za oba ramiona, okręcił tyłem do siebie i pchnął w stronę kąta gdzie leżała poduszka z grochem. – Jeśli ci się nie podoba, że wyciągam jakieś konsekwencje, i że wymierzam kary, to proszę bardzo, spakować walizkę i osobiście odwiozę cię na dworzec. Nie akceptujesz moich zasad, to może wujka pas zaakceptujesz, a przynajmniej on może da radę te twoje głupoty z łba wybić.
Laura poczuła jak kolejne łzy zbierają się w kącikach jej oczu.
Dobrze, niech już będzie – odpowiedziała nieprzekonana, widząc, że nie ma z bratem w tej chwili żadnych szans.
Dziewczyna mogła jedynie liczyć na to, że zmięknie mu serce po kilku minutach. Jego mina i postawa jednak na to nie wskazywały. Podeszła więc do tej nieszczęsnej poduszki z grochem. Zebrała całą butność w sobie i odepchnęła ją na dalszy plan, by móc wykonać polecenie starszego brata, by poddać się karze, z którą się ani trochę nie godziła i nie podejmować już na ten temat żadnych dyskusji, wiedząc, że te jedynie mogą jej zaszkodzić.
Suknie unieś – polecił.
Spojrzała na niego z niekrytą nienawiścią w oczach, że jeszcze utrudnia jej sprawę.
To ma być kara, a nie odpoczynek. Jeśli już masz klękać to gołymi kolanami – wyjaśnił swoje postępowanie.
Oczywiście, jak pan rozkaże – zadrwiła. Chciała mu dociąć, chciała by go też zabolało, choć troszeczkę.
Hektor zacisnął dłoń w pięść, tak mocno jak tylko umiał i tym sposobem przekonał samego siebie do pohamowania gniewu.
Zmuszasz mnie, by kara trwała dłużej – odparł spokojnie. Wstał i zbliżył się do Laury. – Sama pogarszasz swoją sytuacje. To co teraz się dzieje, dzieje się tylko na twoje życzenie. Ja byłem cierpliwy, ale nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Klęknij.
Laura w końcu wykonała polecenie brata. Uklękła na tej przeklętej poszwie pełnej twardego grochu. Pierwsza minuta była znośna, ale potem poczuła jak twarda tekstura wbija się w jej delikatne kolana. Hektor nie mógł patrzeć na łzy siostry. Zbliżył się do okna i spojrzał na krajobraz rozchodzący się za nim. Lato mieniło się w słoneczny blasku. Mężczyzna zapatrzył się na zielony las, wolał to niż podziwiać ból, który sam zadał.

Niespodziewanie Cyntia zapukała do drzwi i nieproszona wtargnęła do środka. Hektor odwrócił się w jej kierunku. Podszedł szybkim krokiem i trzymając mocno za ramie, wyprowadził żonę na korytarz, zanim zaczęła urządzać awanturę.
Co się dzieje? – zapytała, patrząc mężowi prosto w oczy. – Dlaczego ona klęczy? Coś ty wymyślił!?
Nie krzycz, por favor.
Robisz jej krzywdę. – Cyntia usiłowała odwołać się do wyższych uczuć Hektora.
Jeśli krzywdą nazywasz ponoszenie konsekwencji swojej głupoty, to tak, robię jej krzywdę – odrzekł nieprzyjemnym tonem.
Do Cyntii dotarło, że przyjętą metodą niczego nie zdziała, a pragnęła przede wszystkim pomóc Laurze. Jej celem nigdy nie było wywoływanie sprzeczek z Hektorem, tylko pomimo chęci, nie zawsze umiała im zapobiec. Tym razem postanowiła spróbować inaczej... delikatniej. Dotknęła więc swoją dłonią jego ramienia, pogładziła je i spojrzała głęboko w oczy.
Wiem, że możesz mieć racje i wiem też, że jesteś rozsądnym człowiekiem, sprawiedliwym. Nie zrobisz siostrze krzywdy, kochasz ją i chcesz dla niej jak najlepiej.
Po co to wszystko mówisz?
Bo chcę byś to wiedział – odrzekła. – Wiedział, że cię rozumiem. Nie popieram w pełni tego co robisz, ale potrafię to zrozumieć – dodała.
Jaki masz w tym cel?
Dotknęła dłonią policzka męża, pogładziła zarost. Już dawno dostrzegła, że to lubił, że wtedy się uspokajał i łatwiej mogła mu narzucać swoją wolę.
Nie neguję twoich racji. Miałeś prawo… wyciągnąć konsekwencje. – Cyntia spuściła wzrok jakby słowo konsekwencje ledwie przechodziło jej przez gardło. – Proszę tylko byś skrócił tę męczarnie.
To żadna męczarnia, to zwyczajna kara. – Zaśmiał się, choć nie było mu do śmiechu. Nie lubił gdy ktoś usilnie starał się nim manipulować, na dodatek nieudolnie.
Tak masz rację. – Położyła dłoń z powrotem na jego ramieniu. – Jednak czy już nie wystarczy?
W odpowiedzi jedynie pokręcił głową.
Hektor proszę cię, zrób to dla mnie. – Cyntii łzy stanęły w oczach. Przez ten czas, ośmiu miesięcy, znajomości z Rodrigezem, do perfekcji opanowała płakanie na życzenie.
Hektor jednak nie nabrał się na jej sztuczki i ponownie pokręcił głową.
Dobrze. – Cyntia postanowiła wziąć męża na litość jeszcze większą pokorą. – Sam wiesz najlepiej co należy robić. – Uśmiechnęła się smutno. – Nie powinnam była się wtrącać. Jednak ja wiem, że nie jesteś taki. Tobie też jest ciężko w tej sytuacji. Dlaczego wstydzisz się to okazać?
Hektor zwęził oczy, zmarszczył czoło.
Rób co uważasz za słuszne, nie będę się wtrącała, nie przeszkodzę ci więcej, ale wiedz, że moim zdaniem przesadzasz.
Chciała odejść, ale zatrzymał ją chwytając delikatnie za ramię.
Naprawdę twoim zdaniem przesadzam? – zapytał z wyraźnym bólem w głosie.
Tak, jesteś stanowczo za surowy. Jednak to twoja siostra i ty jesteś panem tego domu. Przysięgałam ci posłuszeństwo, dlatego pójdę do siebie. Rób jak uważasz za słuszne, nie znienawidzę cię przez to, ale nie chcę też być tego świadkiem. Szczerze, to chcę być od tego jak najdalej. – Wysunęła rękę z jego uścisku, gdy ten jeszcze bardziej zelżał.
Parzył za kobietą w niebieskiej sukience, jak odchodzi, skręca za rogiem i kieruje swoje kroki do ich wspólnej sypialni albo na dół do salonu, bo tego nie mógł do końca przewidzieć. Wszedł do pokoju Laury. Dziewczyna nadal klęczała i była cała zapłakana, tym razem nie przejmując się już tym, że w ten sposób okazuje słabość. Chciała jedynie, by ta męczarnia jak najszybciej dobiegła końca.
Hektor poczuł jakby coś chwyciło go za serce i ścisnęło, chcąc wycisnąć z niego ostatki współczucia, niczym wyciska się wodę z gąbki. Zasiadł na krześle i spojrzał na zegar. Dochodziła godzina dziewiąta. Postanowił, że odczeka w cierpliwości jeszcze te dziesięć minut, a potem zakończy karę.

Państwo Rodrigez zasiedli do późnego śniadania. Laura uznała, że zje u siebie. Bolały ją kolana, wolała odpocząć i pogodzić się z losem w samotności. Hektor spokojnie siedział przy okrągłym stole, wraz z ukochaną. Kelnerzy napełniali kieliszki i podawali lekki posiłek. Cyntia pochwyciła męża za dłoń.
Dziękuję – rzekła patrząc mu w oczy. Hektor zdawał się nie rozumieć tych podziękowań. – Wiem, że zrezygnowałeś z dalszej kary tylko ze względu na mnie, bo cię o to prosiłam. Nie zaprzeczaj – dodała pośpiesznie, gdy dostrzegła, że chce jej przerwać. – Doceniam to i dziękuję. Nie musiałeś mnie słuchać, tym bardziej, że się ze mną nie zgadzałeś. Naprawdę jestem ci wdzięczna.
Hektor pokiwał porozumiewawczo głową, uśmiechnął się smutno.
Zjedz coś – polecił. – Jest już późno, a ty wczoraj mało zjadłaś na kolację. W ogóle jadasz mniej niż wróbel.
Oczywiście – odrzekła i chwyciła za kieliszek z jajkiem na miękko. – Jeśli chcesz mogę porozmawiać z Laurą, wyjaśnić, że nie dała ci innego wyjścia. Załagodzić atmosferę między wami.
Dziękuje, ale nie trzeba – odburknął.
Hektor, daj sobie pomóc, proszę. – Ponownie nakryła jego dłoń swoją. – Przecież jej nie powiem, że o tym wiesz. Tylko z nią porozmawiam. Uwierz, przecież ja jestem twoją żoną. Jestem po twojej stronie i zawsze będę po twojej stronie. – Cyntia ponownie zajęła się obieraniem jajka ze skorupki. – Czy godzisz się więc bym z nią porozmawiała? – zapytała zerkając na męża.
Potwierdził ruchem głowy, choć w rzeczywistości było mu to całkiem obojętne. W odpowiedzi żona uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił więc uśmiech. Pomimo tych uśmiechów, oboje doskonale zdawali sobie sprawę ze smutnej prawdy. Prawdy mówiącej, że naprawdę będzie im trudno być rodziną, ponieważ byli całkiem innego usposobienia i mieli tak różne od siebie poglądy. Na świecie jednak od wieków głoszono, iż to przeciwieństwa się przyciągają.

Następnego dnia Cyntia nie do końca wiedziała jak ma się zachować w zaistniałej sytuacji. Idąc pod pokój Laury, wyrzucała samej sobie, iż nalegała podczas śniadania na tę rozmowę. Czuła jednak, że musi coś zrobić, była żoną Hektora i panią domu, nie chciała, by domownicy byli z sobą skłóceni dłużej niż to konieczne. Zacisnęła więc drobną dłoń w pięść i zastukała. Czekała na proszę, a gdy to długo nie nadchodziło, ze zdenerwowaniem i dłużą niecierpliwością zaczęła stukać podeszwą buta o nabłyszczony, jasny parkiet. Na nic to się zdało. Proszę nadal nie padło. Już miała chwycić za klamkę i delikatnie uchylić drzwi, by dać szwagierce znać o swojej obecności, ale wiedziała, że takie zachowanie byłoby nie na miejscu. Zadecydowała się więc zastukać jeszcze raz. Tym razem Laura przemówiła:
Moment!
To ja, Cyntia! – odkrzyknęła.
Przedstawienie się okazało się być naprawdę skuteczne, bo już w kilka sekund po tym, drzwi szeroko się roztwarły. Pani Rodrigez jeszcze zanim przekroczyła próg, omiotła wzrokiem całe wnętrze. Dopiero wtedy do niej dotarło, że nigdy wcześniej nie była w pokoju Laury Prevost. Teraz jednak nie miała czasu by zwracać uwagę na liczne pamiątki i kapelusze, ani nawet na bałagan, który był dosłownie wszechobecny.
Cyntia zakasłała i szepnęła:
Siwo.
Laura przewróciła oczami, zamknęła za bratową drzwi i skrzyżowała ręce na piersi. Uwagę o nadymieniu puściła mimo uszu.
Co cię tutaj sprowadza? – zapytała.
Nie bądź taka dla niego. On też to bardzo przeżywa.
Wprost wyrazić nie umiem jak bardzo go żałuję – odwarknęła szybko Laura i nie zważając na obecność ciężarnej, wyjęła z szuflady białej komody papierośnice. Usiadła na łóżku, wydobyła z tego niewielkiego, metalowego przedmiotu jeden z papierosów i wsunęła go między swoje wargi.
Laura, to twój brat – starała się przemówić do rozsądku Cyntia, ale Laurka miała na wszystko już gotowe i niezwykle trafne argumenty.
Właśnie, brat, a nie ojciec.
Stara ci się go zastąpić.
A co, on nie słyszał o tym, że dobrymi chęciami, to piekło zostało wymarmurowione?
Wybrukowane – poprawiła, nieco się przy tym krzywiąc.
Jeden pies. – Laura wstała z łóżka, podeszła do okna i zaciągnęła się mocno, aż po brzegi płuc.
Zrobił to w dobrej wierze – niemal krzyknęła pani Rodrigez.
Poniżył mnie!
Dla twojego dobra!
Kobiety spotkały się wzrokiem. Każda z nich zdradzał coś innego. Laura była wściekła na całą sytuację, a Cyntia usilnie starała doprowadzić do zgody.
Niech sobie to dobro w buty wsadzi, będzie wyższy.
Nie mówię, że masz jemu podziękować za tę lekcję...
Jeszcze tego by brakowało! – warknęła oburzona piętnastolatka. – Dziękować, Hektorowi, pff. – Wypuściła szybko powietrze z ust, otrząsnęła się, jakby samo wyobrażenie owych podziękowań, było równe wylaniu litra lodowatej wody na głowę.
Laura, on naprawdę chciał dobrze. Poza tym, poniekąd sama sobie jesteś winna.
Winna to jest twoja siostrzyczka, skarżypyta.
Nie o niej teraz rozmawiamy! – Poczuła za konieczne wzięcie siostry w obronę.
Nie o niej? A tak, rozmawiamy o Hektorze i jego dobrych intencjach. – Ugasiła niedopałek w porcelanowej popielniczce i spojrzała na bratową. – Być może kiedyś poczujesz na własnej skórze jego dobre intencje, a wtedy będziemy sobie mogły porozmawiać, gdyż będziesz miała odpowiedni punk odniesienia.
Laura, Hektor to mój mąż, a twój brat, tak więc... jest twoim opiekunem.
Twoim mężem, a więc ty także jesteś pod jego opieką.
To nie to samo.
Łudzisz się, że nigdy nie będziesz po drugiej stronie barykady?
Nie będę. – Starała się, by ta odpowiedź brzmiała pewnie, ale coś w jej głosie wskazywało na powątpiewanie.
Obyś się nie zdziwiła – syknęła Laura. – Teraz jesteś w ciąży, a tak poza tym okres miodowy dobiegł końca. Wyjdź, chciałabym zostać sama.
Cyntia nie chciała być nachalna, wycofała się więc zza próg.
Rozumiem, że potrzebujesz czasu, ale między nami...
Ta, nie mam do ciebie pretensji – odparła Laura i zamknęła drzwi przed samym nosem bratowej. Chwilę po tym wyciągnęła z papierośnicy kolejnego papierosa.

Panią Rodrigez niezwykle zdenerwowała rozmowa z Laurą Prevost i choć nie chciała jej roztrząsać, to słowa obyś się nie zdziwiła rozbrzmiewały w jej głowie nieustannie, powracając wraz z echem każdego skrzypnięcia starej podłogi prowadzącej do kuchni.
Pani Rodrigez? – zdziwiła się kobieta ubrana w biały uniform.
Była to pomocnica kucharza, ale Cyntia nie znała jeszcze całej służby. Właściwie, to niezwykle rzadko z nimi obcowała i wstyd się było przyznać, ale pomimo, iż była panią tego domu, to naprawdę niewielu pracowników znała choćby z imienia i nazwiska. Już dawno postanowiła to zmienić, ale zazwyczaj zwyczajne lenistwo zabraniało jej się do tego zabrać. Patrząc na zdziwioną kobietę, położyła obie dłonie na brzuchu, pogładziła po nim delikatnie i stwierdziła, że to dziecko, które nosi w sobie jest idealnym usprawiedliwieniem jej rozleniwienia. W końcu ciąża powinna być dla każdej kobiety czasem beztroski, braku zmartwień i dużej ilości odpoczynku.
Nie powinna pani tutaj schodzić, jeszcze się pani ubrudzi, poza tym jest parno, bo właśnie przygotowujemy rosół na dzisiejszy obiad.
Przygotowujecie obiad? Nie ma jeszcze nawet dziesiątej – zauważyła.
Rosół, podobnie zresztą jak każda zupa, powinien się długo gotować, by dojść do siebie.
Cyntia przez moment zastanawiała się jak rosół może dojść do samego siebie. Nie chciała jednak wyjść na głupią, więc powstrzymała się przed zadaniem tego pytania. Uczyniła to co wychodziło jej najlepiej – przyjaźnie się uśmiechnęła.
Poszukuję truskawek – oznajmiła. – Najlepiej takich z bitą śmietaną i kawałkami czekolady.
Kobieta spojrzała na szefową niezwykle zdziwiona, ale także zmartwiona.
Nie mamy truskawek. Skończyły się dzisiejszego ranka.
A więc to była ostatnia porcja – wyznała z posmutniałą miną. Jednak wspomnienie smaku ulubionego owocu, który Hektor pozostawił w zgrabnym pucharku na wąskiej nóżce, tuż przy jej łóżku, jeszcze o bladym świcie, nie dawał jej spokoju. – Dziękuję i do widzenia – dodała i wyszła z kuchni.
Cyntia skierowała się na górę, do gabinetu męża. Nie zapukała. Uznała, że nie jest to konieczne. Weszła po cichutku, a on z początku nawet jej nie zauważył. Trzymał wąskie cygaro w ustach, nie zaciągał się nim, a w powietrzu nie unosił się słodkawo-mdły zapach dymu. Cygaro nie było odpalone. Cyntia przestąpiła próg i przyjrzała się uważnie własnemu mężowi. Temu jak stojący przy oknie i wyprostowany, jedynie z lekko ugiętym karkiem, lustruje wzrokiem jakieś dokumenty. Miał na sobie białą koszulę z odpiętymi mankietami, ciemna kamizelka była rozpięta, a szelki bezwiednie wisiały, uprzednio zsunięte z jego barczystych ramion. Niespodziewanie zmienił pozycję i nie stał już bokiem do drzwi. Odwrócił się do nich przodem i uśmiechnął. Wyjął cygaro z ust i zdawał się rozpromienić jeszcze bardziej.
Co cię do mnie sprowadza, kochanie? – zapytał, wykonując kilka kroków w przód, by znaleźć się przed biurkiem i móc o nie oprzeć. Chwilę później usiadł na nim półbokiem.
Truskawki – odpowiedziała z banalną szczerością.
Nie smakowało ci śniadanie? – zapytał, odkładając kartki na bok.
Wręcz przeciwnie, bardzo mi smakowało i chcę kolejne.
Śniadanie? – zapytał i po zerknięciu na stojący w rogu pokoju zegarek z kukułką, już miał powiedzieć, że za niecałe dwie godziny będzie obiad, ale Cyntia go ubiegła.
Truskawki.
Trzeba wezwać służbę i...
Skończyły się. Poza tym nie ma nawet karmelków – poskarżyła się. – Pomyślałam, że wykorzystam te dwie godziny i pojadę do miasta.
Sama? – Wydawał się być zaskoczony, ale także przerażony.
Z Julią. Najpierw pojadę do domu i wyciągnę ją z dzieckiem na spacer.
Jeśli taka jest twoja wola, dobrze, zgadzam się.
Cyntia już miała odburknąć nie pytam cię o pozwolenie, a jedynie informuje, że mnie jakiś czas nie będzie, abyś się nie martwił, ale nie chciała tworzyć niepotrzebnych niesnasek. Uśmiechnęła się i już chwyciła za klamkę, gdy mąż wydał polecenie:
Weź szofera.
Słucham? – zdziwiła się. – Przecież potrafię...
Doskonale wiem co potrafisz – przerwał jej ostro. – Weź szofera – powtórzył i powrócił do przechadzania się po pomieszczeniu z dokumentami w dłoniach, jednocześnie odwracając się do kobiety tyłem.
Cóż za brak manier, chciała wytknąć mężowi, ale po raz kolejny udało jej się ugryź w język.
Doskonale prowadzę – syknęła zamykając za sobą drzwi.
Hektor nie czekał na to aż jego żona postąpi po swojemu. Chwycił za telefon, połączył się z pomieszczeniem dla służby i nakazał szoferowi zaczekać na Cyntię w samochodzie. Przez okno obserwował jej zdziwienie na widok mężczyzny w charakterystycznej czapce i kompletnym stroju. Zaśmiał się kpiąco pod nosem, wsunął nieodpalone cygaro do ust i ponownie spojrzał na kilka kartek, które był zmuszony przeczytać zanim naznaczy je swoim podpisem.

Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 13: Problemy i komplikacje

31 komentarzy:

  1. Nadal nie podoba mi się ta kara. Jestem ciekawa kto w ogóle wymyślił taką torturę. Ja wiem że swego czasu ta kara była dość popularna, ale tak w ogóle to to jest bezpieczne?
    Cyntia tutaj fajnie pokazała zdolności manipulacyjne. Nie jest to jeszcze idealne, ale całkiem nieźle sobie radzi i oby tej zdolności nie utraciła bo zapewne jej się przyda.
    Dziadek Hektora musiał być naprawdę dobrym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest bezpieczne? Ponoć tak, o ile nie klęczy się za długo i nie ma się chorych stawów. No i kobiety powinny klękać krócej - tak kiedyś słyszałem, ale nie wiem od czego to jest zależne.

      Usuń
  2. To chyba jedna z najgorszych kar jakie on mógł wymyślić,istna tortura.Podziwiam dziewczynę,że to wytrzymała.
    Dobrze,że Cyntia wkroczyła do akcji i go trochę udobruchała bo naprawdę mogłoby być z Laurą źle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cyntia fajnie manipuluje mężem. Taką ją lubię. Przyznając Hektorowi rację daje mu na tyle do myślenie, że to on robi tak jak ona chce. Laura zasłużyła sobie na karę. Włócznie się nocą po tawernach nie jest zbyt mądre, ale klęczenie na grochu to faktycznie jakaś masakra. Dobrze, że Cyntia te tortury ukróciła, bo co za dużo to nie zdrowo. Myślę, że taka kara w zupełności jej wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Laura, tu w kwestii pomysłowości kar wymyślanych przez Hektora nic się nie zmieniło. Dobrze, że Cyntia się wtrąciła i tak go podeszła bo nie wiem jak to by się skończyło dla Laury.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę po komentarzach, że mnie jako jedynej manipulacja jaką stosuje Cyntia wobec Hektora się nie podoba. To raczej jest wykorzystywanie jego miłości do niej i igranie z jego uczuciami.
    Lubię Laurę ale jak sobie za dużo pozwoliła to niech teraz cierpi, na własne życzenie. Może i mógł coś innego wymyślić ale sugerując się czasami, to w tamtym okresie inna kara byłaby pewnie bardziej bolesna.
    Rozbawiło mnie to, że się nie kochają kiedy zauważyli, że Cyntia jest w ciąży. Biedny Hektor. Mam nadzieję, że jej nie zdradzi, chociaż było blisko. No i chyba się też obudziło jego sumienie skoro pozwolił jej i Gracjanowi zostać.
    Nie wyobrażam sobie Cyntii w umoralniającej rozmowie, więc wątpię, że taka ona będzie, raczej sobie z Laurą porozmawiają o podróży poślubnej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hektorowi przynajmniej było żal później siostry. Kara, karą, ciekawie mnie jak długo klęczała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się zgadzam z Renata P mi też się nie podoba manipulacja Hektorem ona go wykorzystuje i tyle ok zgadzam sie każda kobieta czasem manipuluje facetem ale akurat w tej sytuacji mi tez się to za bardzo nie podobalo...Laura no cóż napewno na jakąś karę zasłużyła czy to kleczenie na grochu było słuszne i najbardziej adekwatnie do przewinienia nie wiem ale napewno były dużo gorsze opcje

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo! :3
    Rozdział mimo kary, jaką musiała odbyć Laura bardzo mi się podobał ( jak każdy ).
    Nie dziwię się, że Cyntia nie chce dla dziecka imię i William. W końcu chce unikać wszystko, co jest związane z jego osobą. Tylko szkoda, że musieli się rozstać. W końcu ,,Serce nie sługa’’. Nie jej wina, że się zakochała. Tak wyszło xD Choć ja na jej miejscu uciekłabym z domu.
    Brian - od razu skojarzyło mi się z jednym z blogów xD
    Och. Hektor zaczyna mnie coraz bardziej przerażać :/ Trudno jest mi uwierzyć, że na początku był to inny facet. Ta agresja nie ujawniała się w nim tak bardzo. Zaczęło się to wtedy, jak zbliżył się do Cyntii. Czy to jej osoba tak na niego działa...?
    Laura to siostra Hektora. Mimo to nie powinien tak jej karać. Ja rozumiem, że zachowywała się źle... No ale to nie znaczy, że musi się tak wyżywać. Mimo, że widział jej łzy nie zaprzestał. Jest bezduszny -.- Gdyby nie był taki agresywny, to Laura pewnie by uciekła.
    Hm. Czy tylko mi się wydaje, że Hektor jest nadopiekuńczy? Nigdzie nie pozwala pójść Cyntii samej. Pewnie czuje się jak jakiś więzień. Ja bym nie wytrzymała. Skoro umie prowadzić samochód, to czemu nie mogło obejść się bez szofera? Hm. Może Hektor obawiał się, że Cyntia mogłaby pójść zupełnie gdzie indziej...?
    To ja czekam na kolejny rozdział ^.^ Standardowo życzę potopu weny twórczej! Pozdrawiam! :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był początek XX wieku, takie kary były wtedy normą i nie wydaje mi się, by Hektor się na siostrze wyżywał, to była tylko poniesiona konsekwencja, a że był surowy... pewnie po to by lepiej zapamiętała.
      Na początku XX wieku mało która kobieta prowadziła samochód, a Cyntia jest w ciąży więc Hektor się obawia, że jej zdolności kierownicze (chodzi o prowadzenie pojazdu) mogłyby nie wystarczyć.
      Proszę, nie patrz na tę powieść pod kątek naszych czasów, bo to co się tam dzieje osadzone jest na ponad 100 lat wstecz.

      Usuń
  9. Hektor trochę przesadził z tą karą, ale Laura też nie jest bez winy. Musiała ponieść jakieś konsekwencje, a że bolesne... Cóż, może nauczy się, że nie należy sprzeciwiać się bratu.
    W głowie nie mieści mi się, że Bastian zaprowadził ją do tawerny. Choć może to ona bardzo chciała tam iść, a że Bastian o tym wiedział, chciał przy niej być, jako, że to nieodpowiednie miejsce dla młodej panienki. Sama nie wiem, pewnie w następnym rozdziale Hektor pogada o tym z Bastianem i dowiem się jak to było :)
    Błędy, literówki poniżej:
    Chwycił prawą dłonią za ramie
    ramię
    Nie, Hektor, proszę… ty nie wesz…
    wiesz
    Jeśli muszę to się spakuje, ale nie krzycz na żonę, gdy jesteś wściekły na mnie.
    spakuję
    Hektor wypuścił ramie siostry z uścisku
    ramię
    Doskonalę cię rozumiem.
    Doskonale
    Cyntia odwróciła się i uderzyła męża delikatnie w ramie.
    ramię
    Susana wydała się zmieszana i wystraszona za razem.
    zarazem
    I masz racje, czasami za dużo mówisz.
    rację
    Sama pogarszasz swoją sytuacje.
    sytuację
    Lato mieniło się w słoneczny blasku
    słonecznym
    Podszedł szybkim krokiem i trzymając mocno za ramie
    ramię
    Wiem, że możesz mieć racje i wiem też,
    rację
    Tak masz racje. – Położyła dłoń
    rację
    Chciała odejść, ale zatrzymał ją chwytając za ramie.
    ramię
    Jest już późno, a ty wczoraj mało zjadłaś na kolacje.
    kolację
    Dziękuje, ale nie trzeba – odburknął.
    Dziękuję
    a jedynie informuje, że mnie jakiś czas nie będzie abyś się nie martwił
    informuję
    Cieszę się, że Hektor oparł się pokusie i odepchnął służącą. Spał z jej matką, to wystarczy :/ Tu zachował się na plus.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z pewnością moją ulubioną bohaterką pozostaje Cynthia - jest inteligentna i sprytna, chociaż czasami naiwna. Podoba mi się to, że w każdej sytuacji potrafi postawić na swoim i zdobywa się również na manipulację swoim meżem - swietnie rozegrała sprawę Laury. Ponad to mimo wszystko wydaje się być szczęśliwa- nawet jeśli trochę boi się męża. Tyle tu dowcipnych sytuacji, mieszajacych się z poważnymi chwilami - to naprawdę świetnie odzwierciedla prawdziwe życie.
    A teraz Hektor. Po przeczytaniu dotychczasowych rozdziałów muszę przyznać że tyle samo by mnie pociągał, i tyle samo bym się go bała . Jest taki męski i dominujący - kontrast pomiędzy nim, a Willim jest ogromny. Mimo jego wad naprawdę go polubiłam (choć na początku mnie denerwował) - poza tym kocha Cynthie a to sie liczy najbardziej.
    Jednak w Twoim opowiadaniu jest tyle intryg, tyle akcji, że jestem pewna, że jeszcze nie raz zmienię zdanie o bohaterach :)
    Serdecznie pozdrawiam
    Igrająca ze Śmiercią

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cyntia próbuje manipulować Hektorem ale mi się wydaję, ze on o tym dobrze wie. I kiedy może sobie pozwolić na ta manipulacje to pozwala ale jesli widzi, ze za daleko to idzie to juz do tego nie dopuszcza.
    Ja rozumiem, ze Hektor to brat Laury i nie powinien jej wychowywać a rozpieszczać, ale ona jest pod jego opieką żyje u niego wiec to tak jakby rodzina zastępcza jakiegoś dziecka była zła bo dala kare dziecku a to przeciez nie rodzice. Mi się wydaje, ze i tak lepsza taka kara niż jakby miał ja uderzyć albo odesłać.
    Biedny Hektor żyje bez seksu, jak on sobie rade daje?

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja :D
    Ta dawno mnie nie było, ale nadrabiam wpisy ;)
    Bardzo spodobał mi się ten blog, więc ten czytam c:
    Chcuałam tylko powiadomić, że czytam ;)
    PS: Super było ,,wprowadzenie - na zły początek". Takie prologi (aczkolwiek uznaje to za prolog) zawsze najlepsze XD
    Tak, więc jutro albo hm... do poniedziałku powinnam wszystko nadrobić ;)
    Pozdrawiam serdecznie i mnóstwoooo weny życzę c;
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie trzeba być na bieżąco. Możesz sobie czytać powolutku. I nie musisz komentować pod ostatnim postem, możesz pod tym co czytasz, gdyż mam funkcje powiadamiania o komentarzach.
      Wprowadzenie to wprowadzenie. Prolog jest później (po wprowadzeniu).
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. A to spoko :D
      Ale super to jest i bardzo mnie wciągnęło, więc chyba noc zarwe XD
      Potem ogarnęłam, że jest właśnie prolog XD
      Ale wprowadzenie było zajebiste (sorka za wylgary (; ) super opisane i wgl. A tematyka moja ulubiona :D
      Serio pięknie piszesz. Planujesz wydać tę powieść? Mam nadzieję, że tak c:
      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Chyba Laura będzie się musiała dostosować do zasad jakie panują w domu Hektora. Bo pewnie nie będzie chciała kolejnej takiej kary. A może następna by była gorsza.
    I Laura myśli, że jak Cyntia urodzi to za nieposłuszeństwo Hektor też będzie ją tak samo karał?

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szkoda mi Laury. Najbardziej pozytywna postać (na równi z Bastianem) i została tak surowo ukarana przed swojego brata. Coraz mniej lubię Hektora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hektorek pokazał pazurki i prawdziwy temperament. Powoli przestaje mnie zaskakiwać ta jego zmienność. Od spokojnego gdybania na temat imienia dziecka do błyskawicznego wymierzania kary siostrze za nieodpowiednie zachowania. Od kochającego męża i przyszłego tatusia, przez okrutnego tyrana, po kolejną wersję niby uległego mężczyzny, Już nie wiem której z kobiet bardziej współczuję. Najpierw była to biedna Laura. Zdążyłam ją polubić i przywiązać się do jej obecności, a brutalność Hektora wobec tej postaci wciąż jest dla mnie czymś nowym. Potem jednak na scenę znowu weszła Cyntia ze swoją naiwnością i to jej zrobiło mi się bardziej żal. Może i w jakimś stopniu to ona nim manipuluje poprzez te łzy, ale on jest lepszy w tej grze. I to o dużo.
    Nie wierzę, że Cyntia go broni, po tym co zrobił Laurze. Przecież to było okrutne. Jasne, on się martwił, ale kara chyba nie była adekwatna do rozmiarów zbrodni. Przynajmniej mi się tak wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzisiaj będzie krócej, bo jakoś nie mogę pozbierać za bardzo myśli i napisać więcej o rozdziale.
    Bardzo przyjemnie mi się czytało jak zwykle.
    Kara Laury pewnie bolała, pamiętam klęczenie w kościele, też bolało, a bez grochu. Pewnie gdyby Hektor nie dawał jej u siebie mieszkać, to by tego nie zrobiła, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo jednak nie widzę powodów, żeby wykonywać jego polecenia z innych względów. Może nie jest dorosła, ale bez przesady, żeby była mu aż tak posłuszna. No ale skoro mieszka u brata, on jej robi przysługę, to niech się go słucha. Niech klęczy na tym grochu jak chce mieszkać u Króla Hektora.
    Cytnia i Hektor czasem mnie dziwią. Cyntia tym, że broni swojego męża, mimo, że wie, że bywa gorszy, a Hektor tym, że chce, żeby wszyscy sie go słuchali. Pewnie mają swoje powody.
    Lubię bardzo ich słodkie scenki. Hektor się zmienił, jest dla Cyntii czulszy. Moment na łóżku uroczy, oni są czasem jak puzzle, że w jednym momencie się łaczą, a gdy się obracają to zupełnie do siebie nie pasują. Ale to fajne.
    Co do manipulacji Cynti... Hm... Jeszcze nawiązując do tego, że robisz swoich bohaterów ze sprzecznościami, skompilikowanych i czasem bez solidnych ram (Julia na przykład, Cyntia) to u Hektora wychodzi Ci to fajnie i dobrze, zachowując przy tym jego charakter i smak, a u Cyntii - moim zdaniem - nie do końca. To, co mówiła, chcąc zmanipulować męża, nie pasowało mi do niej, równie dobrze mógłba by mówić to zupełnie inna postać, a nie ona i tak naprawdę wciąż nie wiem czy ta Cynita jest głupia czy nie, no ale chyba mądra, bo głupi ludzie mądrych nie umieją udawać. W każdym bądź razie raz zachowuje się jak kobieta, a raz jak dzieciak... ja nie wiem czy taka chwiejność zachowań jest dobra w literaturze, ale to tylko moje zdanie.
    Truskawki :D Widzę, że ciąża się odzywa. Nie wiem czy rzeczywiście podczas niej kobiety mają różne zachcianki, ja tam mam bez ciąży heh. Hektor jaki nadopiekuńczy, aż miło. Szkoda mi go, tak się stara dla Cyntii, dla dziecka, a ona... ech. Nie czuć, żeby miała wyrzuty sumienia. Ale jestem w stanie ją zrozumieć, ciąża w tamtych czasach... coś trzeba było uknuć.
    Polubiłam Hektora, jest naprawdę fajny. Powoli zaczynam rozumieć jego złość z prologu. I Laurę bardzo lubię, taka żywa, nastoletnia. Obie postacie moim zdaniem jak na razie najfajniej wykreowane.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Powiększyłeś czcionkę - super :)

    Rozdział naprawdę zdumiewający. Jak to się mówi: w życiu nie ma przypadków i oto proszę. Hektor wybiera imię dla dziecka - William xD Aż się zaśmiałam pod nosem.

    Hektor chyba nigdy się nie zmieni, a jak już, to na gorsze. Jest chamski, władczy i bardzo twardy. To źle, że nie potrafi czasami swojego ego schować w kieszeń. Zawsze musi postawić na swoim, to go kiedyś zgubi.

    Ta jego przesadna troska o żonę mnie aż razi. Nawet biedna nie mogła się przejechać do miasta.
    Aj, aj, aj...

    Siostry mi szkoda... Karny jeżyk - normalnie jak w "Super niani" xD

    :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hektor ma charakterek, pisałam to już chyba milion razy, ta kara cóż najwyraźniej i tak była zbyt łagodna bo nie odgoniła Laury od nałogu. I tak paliła i tak. Cyntia była w tym rozdziale taką Cyntią, która bardzo lubię. Manipulowała nim z uśmiechem na ustach. Och, kobiety :)
    Co do kwestii wyboru imion to Hektor dwukrotnie miał niezły pomysł: William i Marta. Ojej jest tyle imion a on akurat trafił w tej najgorsze :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Szkoda mi troche Laury wiem że zasużyła na kare ale Hektor przesadził.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ach ten Hektor... A dopiero co przy poprzednim rozdziale pisałam, że przestał mnie wkurzać. Jak widać nie na długo. Ta jego chęć dominacji i rządzenie wszystkim wokół - no cóż, po prostu wkurzają mnie. Tym bardziej, że nie należy on do łagodnie usposobionych ludzi.
    Jestem ciekawa, jak będzie się zachowywał wobec żony, po narodzinach dziecka. Coś mi się wydaje, że słowa Laury mogą okazać się prorocze. Oczywiście wolałabym, aby tak nie było, ale wszystko na to wskazuje. Cóż pan domu ma charakterek i nie potrafi przetrawić tego, że coś mogło by pójść nie po jego myśli. Nawet szofera nie mógł Cyntii darować. Taki to już typ człowieka. Tak swoją drogą zastanawia mnie, jak będzie wyglądało dziecko dziewczyny. Mam ogromne obawy, że najbardziej to ono będzie przypominać Willa. Może są bezpodstawne, ale jakoś trudno mi się ich pozbyć. Zresztą odkryję, co i jak czytając ciąg dalszy. Tymczasem pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie patrzeć przez pryzmat naszych czasów, powiadasz. Okej, nie patrzę, ale i tak stosowanie takiego typu kar jest dla mnie nie do pomyślenia i naprawdę dziwię się, jaki inteligent po raz pierwszy wpadł na coś takiego. Nie ma to jak przemocą zmuszać do uległości, niesamowicie dobrze przemyślane. Ale w sumie jakby tak o tym pomyśleć.. Hektor na swój sposób chciał dobrze. Może na przyszłość nałóg będzie kojarzył się z perspektywą kolejnej kary. To ja chyba nie mam zdania na ten temat.
    Gdyby dziecko nazywało się William, a Hektor w przyszłości poznałby prawdę, jego reakcja mogłaby być ciekawa;) Poniekąd przez niego samego. Co do Cyntii to jestem pod wrażeniem, tak długo wodzić człowieka za nos...

    L x

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten rozdział czytałam już jakiś czas temu, więc nie zagłębię się w to dokładnie, ale mam kilka uwag i chcę podzielić się swoimi odczuciami!
    No więc zaczynając, to brakuje mi opisów emocji. Są opisy, ale według mnie za bardzo sztuczne czy nawet suche. Nie wiem, może to specyficzność czasu akcji, narrator musi być umiejscowiony stosownie? W każdym razie jeśli by tak było; nie rozumiem tego. Przecież opisywane jest to teraz, już sto lat później.
    Druga rzecz to dialogi i szybkość posuwania akcji. Dialogi niekiedy nic do fabuły nie wnoszą, akcja trochę się wlecze. No ja mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będę bardziej usatysfakcjonowana, bo może to tylko początki takie są. ;-)
    W ogóle to charaktery Cyn i Hektora są zupełnie inne i to bardzo widać, jakby kreowane na siłę. Okej, rozumiem, Cyn to córeczka tatusia, Hektor to poważny mężczyzna, ale teraz tak myślę, że oni totalnie do siebie nie pasują (niby że przeciwieństwa się przyciągają, ale nie w tym przypadku). I nadal świetnie wykreowana postać Bastka i Marty!
    No dobrze, kończę od strony technicznej i się żegnam do następnego rozdziału, który w sumie już przeczytałam, ale wolałam skomciać ten. :-D Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  26. Uwielbiam Laurę. To świetna postać, do której nawet jeszcze nie mam żadnego „ale”(cud). Cyntia dostała od niej piękne przywitanie. Chociaż ja bym pewnie na jej miejscu zamiast się poprawiać, na piękny, duży brzuch, to pewnie dolałabym jeszcze oliwy do ognia jakimś „czemu się tak patrzysz, przecież jesteś gruba”. Gdyby Cyntia była moją bratową, to na 90% załamałaby się po miesiącu i nie chciała mnie już więcej widywać. Choć… Moja trzyma się już tyle czasu, a przecież są takie podobne.
    No i szkoda mi się tej Laurki zrobiło, że Hektor tak na nią naskoczył. Straszny z niego nerwus. To logiczne, że jak nastolatkę zostawił na tyle czasu, to na tyłku dwadzieścia cztery na dobę nie siedziała, prawda? Jeszcze się na Cyntię wydarł, że się wtrąciła. W końcu to jego żona, więc co on, to i ona, też ma coś do powiedzenia. A on ją odprawił jak gówniarę, jakby to ona czymś zawiniła.
    Tylko wrócili do domu, to już sobie jakieś problemy facet wynajduje.
    Ale żeby nie było za bardzo na stronę Cyntii, to denerwuje mnie, że taka z niej histeryczka. Krzyknął na nią i już płacz, lament i obraza. Mam nadzieję, że niedługo wyrośnie albo po urodzeniu dziecka chociaż trochę dojrzeje, bo to musi Hektora poważnie męczyć(chociaż nie pokazuje tego jak na razie, nie licząc wyczuwalnej irytacji).
    Widzę już skąd Marselek i o ile mi się wcześniej imię podobało, o tyle teraz podoba mi się jeszcze bardziej, przez to, że to właśnie Hektorka dziadek, który był dla niego taki dobry, je nosił.
    Szkoda mi Susan i sama jestem niesamowicie ciekawa co stało się z Violettą. Bo chyba kobieta nie zostawiłaby jej i Gracjana samych, prawda? Więc coś musiało się jej stać, ale mam nadzieje, że wbrew pozorom, to nie za sprawą Hektora…
    Ten pamiętny groch… tego się zapomnieć nie da. Hektor ma typowo chłopskie podejście do kar. Osobiście już lanie wolałam, niż to klęczenie nieszczęsne. Swoją drogą, to Hektor zachowuje się naprawdę jak ojciec Laury, niżeli brat.
    Szczerze, to myślałam, że Hektor, gdy Cyntia zastosowała nową taktykę i próbowała go tak emocjonalnie zaszantażować, przerwie kare Laury od razu. W końcu kobieta ma na niego spory wpływ. Wytrzymał jednak jeszcze dziesięć minut. I nie wiem czy cieszyć się, że nie jest aż tak jej uległy, czy dalej współczuć Laurze. Chyba jedno i drugie.
    Laura myślę, że po części wylała na Cyntię taki kubeł zimnej wody, razem ze swoim żalem do Hektora. W końcu ma racje, że Hektor będzie stosował na niej różne kary, a Cyntia łudzi się, że zawsze będzie traktowana jak księżniczka. Wydaje mi się momentami, że ona zaszywa się w takim swoim umalowanym na różowo świecie, gdzie nawet Hektor nie ma ciężkiego charakteru i twardej ręki.
    A co do tej jazdy, to Hektor jest bezczelny. Kobiety za kółkiem są świetne, jak on więc może tak w umiejętności swojej żony wątpić? :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Początkowo było mi szkoda Laury, że Hektor tak od razu przystąpił do wymierzania kary, ale potem, gdy dziewczyna rozmawiała z Cyntią, stwierdziłam, że jej się należało. Kara może była zbyt okrutna, ale zachowanie Laury nie jest odpowiednie. Jeśli Hektor teraz nie daje sobie z nią rady, to już na pewno nie będzie lepiej. Tak się zastanawiam, czy ta kara w ogóle coś dała? Laura pewnie już myśli co by tu zrobić wbrew woli brata.
    Cyntia doskonali się w sztuce manipulacji, lecz wciąż jeszcze coś jej umyka. Tak jak z tym wyjazdem do sklepu po truskawki. Chciała jechać sama, a wylądowała w samochodzie z szoferem. Nie wiem czy Hektor wątpi w umiejętności żony, czy boi się o nią ze względu na jej stan? Czy może po prostu nie chce, żeby jechała sama, b ta mogłaby to wykorzystać i udać się gdzieś indziej niż mu powiedziała. A on przecież musi cały czas mieć ją pod kontrolą.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/