środa, 24 lutego 2016

Rozdział 5 - Wiedeński i różowy


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 4: Białe łąki

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Hektor Rodrigez znajdował się w zakładzie stolarskim, z młotkiem w jednej dłoni i gwoździem w drugiej. Na moment odłożył narzędzia pracy, ale uczynił tak tylko po to, by pozbyć się niewygodnej, eleganckiej marynarki. Chwile potem, luźno zawiązany krawat poszedł w jej ślady i także wylądował na jednej ze skręconych oraz zbitych, i gotowych do polakierowania komód. Podwinął rękawy, wcześniej pozbywając się sztywnych mankietów. Rozpiął czarną kamizelkę i powrócił do pracy. Szło mu nad wyraz sprawnie. Zupełnie tak jakby nie urodził się paniczem, a pochodził z rodziny robotniczej. Wsłuchiwał się w odgłosy przybijania gwoździ, przerzucania drewnianych desek, oraz tarcia papieru ściernego. Jego spokój zakłóciło dwóch mężczyzn, z czego jeden rzucił czekiem na blat właśnie zbijanej szafki.
Nie ma pokrycia – wyjaśnił. – Szef sobie ładnie w chuja leci.
Naprawdę nie ma pokrycia? – zdziwił się Rodrigez. Przetarł oczy i zmęczoną twarz dłonią, a potem wyprostował się na równe nogi.
Nie, na niby. Pofatygowałem się tutaj w dzień wolny z kaprysu! – usłyszał w odpowiedzi.
Spokojnie panowie, coś na to zaradzimy. – Starał się załagodzić sytuacje.
Nie mam czasu na pańskie rady. Mam w domu małą siostrę, żonę i trójkę dzieci. Muszę je wykarmić. Nie pracowałem u pana miesiąc za darmo.
Oczywiście, że nie. – Uniósł dłonie w górę, na wysokość klatki piersiowej i oddalił się do miejsca, gdzie wcześniej odrzucił marynarkę. – Nie wiem co się takiego wydarzyło, ale wypłacę w gotówce – zapewnił i wyjąwszy plik banknotów z wewnętrznej kieszeni, zaczął odliczać. – Nie mam tyle przy sobie – wyjaśnił. – Daję panu trzy czwarte pensji, jutro przyniosę drugie tyle, w ramach przeprosin – dodał i położył plik banknotów na czeku, który rzekomo nie miał pokrycia.
Mężczyźni wyszli, a Rodrigez zmiął w ustach setki przekleństw. Na powierzchnie wydostało się tylko jedno, ciche i zrezygnowane:
Choler.
Zdjął z siebie kamizelkę i agresywnie cisnął nią na oślep. Wylądowała na podłodze, ale mało go to obchodziło. Powrócił do pracy. Po krótkiej chwili czuł jak kropelki potu spływają po jego czole, skroniach i policzkach. Było mu gorąco pod białą koszulą, co spowodowało, że rozpiął kilka górnych, ale też i tych dolnych guzików. Wyczuł, że ktoś patrzy mu przez ramie.
Śrubokręt się wyrobił – stwierdził blondyn w zwykłej, wypłowiałej podkoszulce. – Tym już szef nic nie przykręci. – Zacisnął usta w wąską kreskę i czekał na reakcje Hektora.
Hiszpan wyprostował się i już miał przyznać o ponad dekadę młodszemu od siebie chłopakowi rację, gdy ktoś zakłócił ich krótką pogawędkę słowami:
Przyszła do pana kobieta. – Szatyn z wąsem i czterdziestką na karku wykonał specyficzny ruch dłońmi, którym dał do zrozumienia wszystkim, którzy na niego patrzyli, że owa kobieta ma większy biust.
Amanda – szepnął Hektor zanim jeszcze usłyszał jasnowłosą piękność, która mimo iż była od niego niewiele młodsza, to ciągle przykuwała wzrok płci przeciwnej.
Tito! – zawołała, dobrze wiedząc, że mężczyzna nielubi zdrobnień własnego imienia.
Sam Hektor musiał jednak przyznać, że Amandy Tito, brzmiało o wiele lepiej niż Laury Hektorek.
Blondynka trzymała na rękach niespełna dwuletnią dziewczynkę, która była niezwykle wstydliwa i pod wpływem tak dużej ilości ludzi, zaczęła chować twarz w ramie matki i cichutko popłakiwać.
Maluszku – zagadnął do niej brunet i pogładził opuszkiem palca po policzku.
Torbę byś ode mnie wziął, a nie mi dziecko macasz! – zganiła go Amanda i nie czekając na jakikolwiek ruch Hektora, sama postawiła plecioną torbę na blat komody. – Obiad ci przyniosłam.
Dziękuję – szepnął spokojnie, czym wprawił ją w lekkie zirytowanie.
Kobieta zazgrzytała zębami i wcisnęła mężczyźnie dziecko na ręce.
W samej koszuli, taki ociekający potem jesteś nawet przystojny – skomplementowała. – Taki męski – dodała.
Amanda, słuchaj – zaczął i zamilkł, bo zauważył jak kobieta obraca się na pięcie i zmierza w stronę drzwi. – Chcesz mi ją zostawić!? – krzyknął za nią.
Blondynka nie zawróciła. Mało tego, nawet się nie zatrzymała. Hektor więc szybko przekazał dziewczynkę pierwszemu stojącemu najbliżej niego mężczyźnie i nakazał potrzymać, a sam ruszył za kobietą. Usłyszał jednak rozdzierający krzyk małej Emilki i zawrócił.
Tata – powiedziała niewyraźnie ciemnowłosa dziewczynka i wyciągnęła rączki w jego stronę.
Rodrigez usadził dziecko na blacie, nieopodal siatki z obiadem i na głos przyznał:
Ja zwariuję. – Popatrzył w piwne oczy Emilii, a potem zerknął w stronę drzwi, które ledwie zamknęły się za Amandą, a już otworzyły przed Markusem.
Chłopiec, który pewnie zmierzał w kierunku Rodrigeza miał nieco ponad trzynaście lat, zacięty wyraz twarzy i nóż wciśnięty za pasek spodni.
Ja po siostrę! – warknął i chwycił dziewczynkę pod paszkami. Pociągnął ją w tył i przytulił.
Zdecydujcie się w końcu – odrzekł lekceważąco i wsparł się łokciami na blacie komody, przez co wydawał się być sporo niższy, a tym samym dorównywał wzrostowi Markusa. – Staram się wam pomóc – dodał po dłuższej chwili ciszy, jednocześnie ruchem ręki spławiając pozostałych mężczyzn, którym nakazał powrócić do poprzednich obowiązku.
Niepotrzebnie! – krzyknął trzynastolatek, którego włosy miały specyficzną ni to kasztanową, ni mahoniową barwę. – Doskonale sobie radzimy. Ja mogę prowadzić zakład.
Bez płynności finansowej będzie ci trudno, chłopcze – wydrwił. – Czeki nie mają pokrycia – dorzucił wyjaśniającym tonem i chwycił w dłoń czek, który pozostawił po sobie jeden z pracowników. – Jeśli mi nie wierzysz, możesz sam sprawdzić – zachęcał.
Odczep się od mojej matki!
Nie mieszaj się w sprawy dorosłych! – krzyknął o wiele głośniej, wyprostował się, chwycił jedynie za marynarkę i ruszył w stronę wyjścia. – Zajmij się siostrą, ja jej w tym czasie poszukam.
Aby znowu wylądować w jej łóżku!? Raz panu nie wystarczył!?
Hektor wyszedł na zewnątrz i od razu poczuł uderzenie zimnego powietrza w swoje spocone ciało, do którego biała koszula zdawała się kleić. Oparł się plecami o drewniany zakład stolarski i starał się sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Pił, tego był pewny. Wiedział też, że to właśnie Amanda wyciągnęła go z tej speluny owianej złą sławą i zabrała do siebie do domu. Faktycznie zezwoliła mu na noc w swoim łożu i w swej pościeli, dając mu przy okazji słownie do zrozumienia, że jeśli zacznie rzygać i nie trafi do wiaderka, to ona osobiście powiesi go za jaja. Tłumaczył jej, że Cyntia postanowiła dać im szansę, na co blondynka jedynie pokręciła głową z dezaprobatą.
Jutro wytrzeźwieje i sobie zapamiętam, że nie cieszysz się z mojego szczęścia – wspominał swój bełkot sprzed kilkunastu godzin.
Oj, wytrzeźwiejesz, wytrzeźwiejesz, tylko że z miłości trzeźwieje się o wiele trudniej niż z wódy. Zazwyczaj gdy do tego dochodzi jest już za późno – prawiła swoje mądrości.
Hektor zaśmiał się i poczuł jak kostnieją mu palce u rąk, a mróz szczypie w odsłonięte nadgarstki. Pośpiesznie więc założył marynarkę na siebie i ruszył za zakład, gdzie stały dwie, drewniane ławy i stoły, teraz pokryte śniegiem, ale Amandzie to nie przeszkadzało, by na jednej z nich siedzieć.
Zawsze byłaś silną kobietą – stwierdził, podchodząc bliżej.
Uniosła głowę i spojrzała na niego, załzawionymi oczami.
Nie daję już rady – przyznała. – Markus znika na całe dnie, Emila ciągle płacze...
Wczoraj mówiłaś jak zraniona żona. – Dosiadł się obok niej i ścisnął palcami za tył ławki. Szukał w głowie odpowiednich słów, przez co na twarzy wydawał się być bardzo niespokojny. – Nie sądzę byś miała ku temu powody – dodał, a jego zęby uderzyły o siebie z powodu wszechogarniającego zimna. Śnieg wdzierał się przez jego nogawki i dosięgał kostek. W takich chwilach Rodrigez żałował, że nie nawykł do noszenia cieplejszych ubrań, na przykład kalesonów. Jednak większą część swojego życia spędził w Hiszpanii, a tam śniegi nigdy nie padały.
Mam powody – szepnęła kobieta i wstała z zamiarem powrotu. – Zostawiłeś Emilkę – zarzuciła rozgniewana.
Z Markusem. Musiał za tobą przyjść. Pilnuje cię.
Amanda uśmiechnęła się blado, ale przyjemnie.
Tak szybko urósł. Pamiętam, gdy nosiłam go pod sercem. Wtedy myślałam, że nigdy go nie pokocham.
Miłość nie zna granic – stwierdził pewnie. – Ta Marka nie znała. Nie mów więc, że powinnaś odejść i go porzucić. Może teraz jest trudno, ale czy kiedyś jest łatwo. Miłość to... to w gruncie rzeczy dużo łez, bo tylko dzięki nim można docenić te radosne chwile. Nie opuszczaj porządnego faceta, tylko dlatego, że trochę w życiu narozrabiał. Zaakceptował cię, twoją przeszłość, twoje dziecko. Pogódź się więc z tym, że na jakiś czas będziesz słomianą wdową, a ja załatwię najlepszego prawnika, by możliwie jak najszybciej wyciągnąć go zza krat. – Wstał i wyminął kobietę bez pożegnania. Nagle w pół kroku się zatrzymał i odwrócił. – A jak się mają dziewczęta?
Lepiej byś się tam nie pokazywał – odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem. – Wzbudzasz strach, poza tym to by mogło zaszkodzić twoim planom związanym z zaślubinami tej małej od Montenegrów. Takim jak ty nie przystoi szlajanie się po burdelach.
Pytałem o interesy, a otrzymałem wykład o moralności. Takie coś mogło popłynąć tylko z ust kobiety. – Odwrócił się do niej plecami, wcześniej wzdychając z rezygnacją.
Szowinista! – krzyknęła.
Oczywiście, przez grzeczność nie zaprzeczę! – odkrzyknął i nim wykonał krok, ponownie się odwrócił. – Myślę, że Markus zasługuje na prawdę. Jeśli mu nie powiesz to będzie go męczyło i w końcu zeżre go od środka.
Czasami lepiej nic nie wiedzieć o swych korzeniach.
Pewnie masz rację, ale brak wiedzy sprawia, że zaczynamy poszukiwać informacji. Zawsze tak jest, że pomimo iż człowiek zdaje sobie sprawę, że im mniej wie, tym lepiej śpi, to i tak woli samego siebie skazać na koszmary, w zamian za wiedzę. Taka już nasza ludzka, ciekawska, nieposkromiona natura.
Wczoraj byłeś pijany, rano ledwie żyłeś, a dziś masz tyle energii. To zadziwiające – powiedziała dla zmiany tematu.
Kwestia przyzwyczajenia – przyznał z szerokim uśmiechem.
Skoro już sam to przyznałeś, to chyba się na mnie nie obrazisz, gdy powiem szczerą prawdę iż porządny z ciebie facet, tylko straszny pijak.
Coś ty? – zadrwił. – Nigdy bym się o to nie obraził. Toż to same komplementy – zażartował i ponownie się odwrócił do blondynki plecami. Tym razem udało się mu dotrzeć do zakładu stolarskiego.
Markusa i Emilki nie było już w środku. Hektor więc spokojnie zjadł obiad, a potem wsiadł do samochodu i ruszył do domu, kierując się drogą z najbardziej ubitym śniegiem, by nie utknąć w jakieś zaspie. Tego dnia był jeszcze umówiony na spotkanie z Cyntią. Czekało go wybieranie wzoru zaproszeń na uroczystość ich zaręczyn, oraz dobór czcionki, kiedy już w końcu uda im się wybrać ten idealny, najlepszy ze wzorów.
Wyglądasz na znudzonego – stwierdziła panienka Montenegro, gdy oboje siedzieli w wygodnych fotelach, przed niewysoką ławą, na której teraz leżało kilkanaście, równo ułożonych zaproszeń.
Wydaje ci się – odparł i przetarł zaspane oczy. Tak naprawdę dopiero teraz Rodrigezowi niewielka ilość snu dawała się we znaki. Energia, którą wcześniej zdawał się wręcz emanować, jakby gdzieś z niego uleciała, a powieki same chciały opaść. – Po prostu jest ich za dużo – dodał, wstając. Obszedł ławę i stanął za fotelem, na którym Cyntia siedziała. Położył dłonie na jego oparciu i przychylił się, by pocałować ją w lśniące i jego zdaniem niezwykle skomplikowanie uczesane włosy.
Przytłoczyła cię ilość wzorów? – zdziwiła się. – Nie wyjęłam z torby jeszcze wszystkich. Póki co masz zwracać uwagę tylko na kolor, a potem pokaże ci jakie są jeszcze inne opcje w tym kolorze – wyjaśniła.
Hektor dosłownie osłupiał. Lekko otworzył usta i starał się nabrać powietrza. W końcu mu się to udało, a wtedy powiedział jedynie:
Muszę się napić.
Pośpiesz się, bo musimy jeszcze wybrać czcionkę! – krzyknęła, gdy on napełniał szklankę ulubioną whisky.
Ja osiwieje i wyłysieje, zanim w ogóle te przygotowania dobrną do końca – stwierdził szeptem i wychylił do dna, a potem ponownie napełnił szkło trunkiem. Powrócił do przyszłej żony i zasiadł wygodnie w fotelu, dokładnie naprzeciw niej. – Wybieram niebieski – stwierdził, by nieco przyspieszyć całą procedurę. Gdy to mówił nawet nie patrzył na zaproszenia, a w oczy Cyntii.
Niebieski? – zdziwiła się i zmarszczyła nos. – Jest taki... taki mało weselny.
To zawiadomienie o zaręczynach, a nie o zaślubinach – przypomniał.
I tak jest za mało... po prostu za mało.
To niech będą białe! – uniósł się.
Takie bez wyrazu, standardowe.
Kremowe? – zapytał z nadzieją.
Za bardzo zbliżone do białych.
To po cholerę je przyniosłaś!? – wydarł się w końcu i zrzucił ze stołu wszystkie niebieskie, białe i te bardziej lub mniej kremowe. – Mamy róż, fiolet i żółty. Ułatwiłem nam wybór.
Żółty kojarzy się z zazdrością.
Świetnie, zatem żółty! – krzyknął radośnie. – Jestem cholernie zazdrosny – uprzedził żartobliwie.
Cyntia przewróciła oczami i uznała:
Będą różowe... albo może fioletowe – nie mogła się zdecydować.
Rzuć monetą – podpowiedział.
Mam lepszy pomysł – zapowiedziała, a Hektor był już przekonany o tym, że ten pomysł wcale nie będzie lepszy od tego jego pomysłu.
Miał rację, bo Cyntia zaczęła wyjmować wszystkie wzory różowych i fioletowych zaproszeń. Było ich około trzydziestu. Ponownie zapełniła nimi całą ławę i nakazała swojemu przyszłemu mężowi wybierać.
Za moment, tylko pójdę po butelkę. – Chwycił za swoją pustą szklankę, po czym odłożył ją na blat i udał się do niewysokiego barku po jeszcze nieotwartą, młodą, bo zaledwie trzyletnią whisky.
Cyntia w tym czasie sięgnęła po filiżankę herbaty z mlekiem. Wypiła niemal do dna i wychyliła się po dzwoneczek. Mocno nim zadzwoniła, przywołując tym sposobem nie tylko służbę, ale i Hektora do siebie.
Chciałam poprosić o drugą herbatę – wyjaśniła, gdy napotkała na zdziwione spojrzenie Hektora.
Rodrigez sięgnął po spodek z filiżanką i przekazał ją do dłoni Violetty.
Przynieś – rozkazał, choć tak naprawdę tylko przy tej służącej był taki zdawkowy. Podobnie miał jeszcze przy jej córce.
Kobiety po prostu przywoływały na jego myśl ciężkie na duszy wspomnienia, dlatego chcąc unikać ich obecności, był gotowy nawet na to, by samemu sobie parzyć herbatę, kawę i napełniać kieliszek winem do obiadu.

Cyntia i Hektor mieli już pierwsze, drobne sprzeczki i kilka nieporozumień za sobą, pomimo że ich związek nie miał większego stażu niż dwa tygodnie. Pewnego dnia dla chwili relaksu wybrali się w krótką podróż do miasta. Cel był jeden – zjeść dobre, przesłodzone i o wiele za duże, jak na jedną porcję ciastko. Wysiadając z samochodu, postanowili wspólnie, że korzystając z okazji zamówią od razu tort na przyjęcie zaręczynowe, które było już tuż, tuż. Hektor żywił nadzieję, że wybór słodkości będzie mniej kłopotliwy od wyboru zaproszeń.
Wiedeński – uparła się Cyntia. Kiwała palcem i co jakiś czas popukiwała swojego partnera w klatkę piersiową albo w ramie. – Mówię ci, że wiedeński tort jest najlepszy.
Wiedeński toleruje tylko walc – odpowiedział i objął ją w pasie, mocno chwycił i podniósł jedną ręką, by przenieść przez kałużę.
Dziękuję. – Chwyciła go za rękę. – To ta kawiarenka, ta, chodź szybciej.
Przecież ci jej nie zamkną – upominał, no ale dał się jej ciągnąć, a nawet przyspieszył kroku, by nie utrudniać.
Witamy – rzekł mężczyzna stojący przy drzwiach. – Zaraz podejdzie do państwa kelner.
Nie, nie trzeba, ja podejdę do kasy. Chcę obejrzeć wystawy. – Cyntia dosłownie przykleiła nos do szyby, za którą znajdowały się torty. Była jak dziecko podziwiające zabawki, nie mogące się zdecydować, którą chce się pobawić. – Widzisz, mówiłam, że wiedeński będzie najładniejszy, sam musisz to przyznać, piękny jest.
Hektor wypuścił powietrze, poruszył brwiami i skoncentrował swój wzrok na słodyczach. Tort wskazany przez Cyntie był biały, a na wierzchu miał położone biszkopty, oblane czekoladą, na około których utworzone były rozetki ze śmietany.
Ostatecznie może być. Przynajmniej jest w klasycznym, białym kolorze.
Chcę taki różowy – stwierdziła i w sekundę po tym złapała przyszłego męża za marynarkę, dosłownie uwiesiła się na jego ubraniu. – Proszę, proszę, zgódź się.
Różowy? – zapytał nie dowierzając.
Tak, to mój ulubiony kolor.
Ale akurat różowy?
Nie daj się prosić, to ma być nasz dzień, powinien mi się podobać.
Dobrze, zatem różowy – przystanął na jej propozycje. Uśmiechnął się i poczuł muśnięcie jej aksamitnych warg na swoim policzku.
Tutaj niedaleko jest fryzjer.
Chcesz podciąć włosy? – zapytał.
Nie, mógłbyś tak trochę…
Wara od mojej brody. Już ci to mówiłem – przypomniał.
Hektor, ale nie chcę cię jej pozbawiać całkiem, tylko odrobinkę przystrzyc.
Wara od mojej brody, powiedziałem.
Dobrze. – Położyła z rezygnacją swoją dłoń na klatce piersiowej mężczyzny. – Zawsze warto było spróbować. – Uśmiechnęła się do niego łobuzersko. – Chodźmy do stolika, potem złożymy zamówienie na tę sobotę.
Oczywiście. Panienka przodem. – Złapał kobietę za rękę i prowadził tak, by szła przed nim.

Po skosztowaniu smakołyków, zakupie ciastek na drogę, oraz wybraniu tortu na przyjęcie z okazji zaręczyn, para postanowiła powrócić do posiadłości państwa Montenegro.
Zawsze chciałam spróbować – powiedziała nieco zasmuconym głosem Cyntia, gdy Hektor otworzył przed nią drzwi samochodu.
Co takiego zawsze chciałaś spróbować? – Zdawał się być bardzo zainteresowany.
Ilekroć wsiadam do samochodu chciałabym spróbować go poprowadzić – wyznała.
Zatem zasiądź na miejscu kierowcy– zaproponował, a sam otworzył tylne drzwi i położył zakupy na siedzeniach.
Ale jesteś tego pewny?
Oczywiście, przecież nie uda ci się prowadzić pojazdu z siedzenia pasażera. Nawet mnie się to nigdy nie udało. – Zdobył się na żartobliwy ton.
A jeśli coś zepsuje? – dopytywała, jednocześnie zmieniając miejsce.
Biorę naprawę na moją odpowiedzialność.
I nie będziesz na mnie krzyczał ani się denerwował? – Spojrzała na niego jakby szukała potwierdzenia.
Będę niezwykle cierpliwy – zapewnił. – A teraz posłuchaj. – Otworzył drzwi po stronie kierowcy, by jej wszystko pokazać. – Tam są pedały, przy nogach. Prawym ruszasz, lewym hamujesz. Póki co nie wciskaj żadnego z nich, dopóki nie usiądę obok ciebie.
Cyntia rozglądała się z zainteresowaniem po wnętrzu, jakby po raz pierwszy gościła w samochodzie. Obejrzała wszystko trzykrotnie, a Hektor tłumaczył co to zapalnik i w jakim celu wciska się kluczyk.
Gotowa? – zapytał, stając z przodu samochodu i kręcąc korbkę w szybkim tempie.
Już? – dopytywała.
Tak, wciśnij kluczyk – polecił.
Cyntia więc nacisnęła pośpiesznie ten przycisk zwany przez jej partnera kluczykiem. Samochód się zatrząsnął i stanął.
Delikatnie – wycedził przez zęby Hektor, ledwie powstrzymując się przed krzyknięciem.
Miałeś się nie denerwować – przypomniała mu. – Przesiadam się, ty poprowadź. – Była już gotowa zrezygnować, ale głos Hektora ją powstrzymał.
Cyntio, przepraszam. Nie chciałem cię zniechęcić. Nie jestem zły na ciebie, tylko na siebie, bo powinienem cię uprzedzić, że należy nacisnąć delikatnie. Spróbuj jeszcze raz, proszę.
Nie, bo będziesz krzyczał.
Nie będę, a wiesz dlaczego? – zapytał i podszedł do zamkniętych drzwi samochodu od strony kierowcy. Otworzył je. – Bo jesteś bardzo zdolna i wszystkiego bardzo szybko się uczysz. Jestem pewny, że teraz ci się uda. Tylko pamiętaj, wciśnij delikatnie, bardzo delikatnie. – Musnął wargami czubek jej nosa.
Rodrigez przeszedł na przód pojazdu, ponownie zakręcił korbką. Cyntia siedząc za kierownicą powtarzała sobie delikatnie, tylko delikatnie.
Tylko nie ruszaj pedałów, bo mnie przejedziesz – upomniał rozbawiony. Patrzył jak jego kobieta z uśmiechem naciska kluczyk, a potem jak jeszcze większy i szerszy uśmiech pojawia się na jej twarzy.
Hiszpan usiadł na miejscu pasażera i zamknął za sobą drzwi.
Delikatnie do przodu, powolutku – zaczął obejmując kobietę i kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. – No pięknie sobie radzisz – pochwalił.
Naprawdę tak myślisz czy tylko tak mówisz?
Myślę, ale teraz w lewo, mocno, mocno, kręć, kręć. – Dopomógł jej trochę i jakoś udało im się wymanewrować i wyjechać na prostą, choć niewiele ich dzieliło od rowu. – Dalej już nie ma żadnych zakrętów – powiedział.
Mam przystanąć?
Nie, skoro poradziłaś sobie na tamtym odcinku drogi, to bez wątpienia dasz radę zawieźć swojego przyszłego męża do domu.
Mojego czy twojego?
Twojego. Mieliśmy jechać do ciebie, zapomniałaś?
A tak, wybacz, to stres.
Też się stresuję – przyznał.
Ty, czym? Przecież ty nie prowadzisz.
Przypominam, że za dziesięć dni odbędą się nasze oświadczyny, a twój ojciec nadal darzy mnie szczerą, choć skrywaną nienawiścią, a ja nawet nie wiem dlaczego.
Może postaraj się jakoś naprawić relacje z nim.
Z przyjemnością bym je naprawił, gdybym miał choć przypuszczenia dlaczego się zepsuły. Jednak nie myślmy o tym teraz. Wasz język, jest dosyć trudny. Jak to będzie, ty będziesz oświadczona, ja zaręczony, czy odwrotnie?
Odwrotnie, ja będę zaręczona, a ty się po prostu oświadczysz, albo oboje będziemy zaręczeni – wyjaśniła. Była zdziwiona, że Hektor zapytał akurat o taką błahostkę. Wcześniej wydawało jej się, że doskonale zna język niemiecki, choć jej zdaniem zdarzało mu się nieco bełkotać. Hiszpanie po prostu mieli bardzo szybką mowę i miewała trudności, by nadążyć za jego wypowiedziami.
W takim razie, za dziesięć dni, każdej napotkanej na moje drodze kobiecie będę mówił łapska precz ja się już oświadczyłem, tak?
A tylko spróbowałbyś powiedzieć inaczej. – Chwyciła za brodę mężczyzny swoją małą dłoń i zmusiła by spojrzał w bok, by móc go pocałować.
Cyntio, droga – uprzedził, na moment przerywając pocałunek.
Przecież widzę – odparła i pocałowała go znowu.
Mężczyzna już nie protestował i nie przerywał pocałunku, ale dla bezpieczeństwa chwycił lewą dłonią kierownicę, by jego przyszła żona czasem nie zjechała na pobocze, ani nie wpędziła ich do rowu.

Droga trwała dłużej niż zwykle, gdyż Cyntia prowadziła o wiele wolniej niż Hektor. Dojechali jednak do posiadłości Montenegro zanim zaczęło się ściemniać. Mężczyzna zamierzał pożegnać się z kobietą przy wejściu i odjechać do swojego domu, ale głos Marty go zatrzymał.
Nareszcie wróciliście. – Wybiegła im na powitanie. – Jak było? Wszystko już ustalone?
Tak, dopięte na ostatni guzik – odpowiedziała z radością.
No to się cieszę, dzieci.
Dzieci? – zaznaczył Hektor z nieukrywanym rozbawieniem. Patrzył na kobiety, gdy te stały dwa schody wyżej niż on i obejmowały się w pół.
Będziesz moim zięciem, chyba temu nie zaprzeczysz?
Oczywiście, że nie, ale proszę uważać. Zięcia się pani tak łatwo nie pozbędzie. – W oku Rodrigeza pojawił się błysk grozy, ale zarówno Cyntia jak i jej matka wzięły to za żart.
Uwielbiam w tobie, to niebywałe poczucie humoru. – Marta potarła ramie przyszłego zięcia, a kiedy Cyntia postanowiła wrócić się po ciastka do samochodu, ścisnęła Hektora mocniej za materiał marynarki, bo ten jak zwykle nie miał na sobie płaszcza. – Musisz mi pomóc – wysyczała.
Co mogę dla pani zrobić?
Bastian zniknął – odpowiedziała z przerażeniem. – Julia jeszcze nic nie wie. Cyntii także nic nie mów.
Co ja mam z tym wspólnego?
Masz go odnaleźć.
Mam? – zdziwił się.
Jako przyszły członek tej rodziny, powinieneś bardziej przykładać się do dbałości o jej interesy.
Naturalnie. Znajdę Browna najpóźniej do jutra rana. Muszę tylko wiedzieć gdzie się udał i z kim.
Zarówno Marta jak i Hektor nagle zamilkli, gdy tylko dostrzegli, że Cyntia zbliża się do nich. Dziewczyna spojrzała raz na matkę, a raz na przyszłego narzeczonego.
O czym tak szepcecie?
Zaproponowałam twemu Hektorowi, by został u nas na noc, w końcu pojutrze ślub twej siostry, może mógłby pomóc w przygotowaniach.
Usiłowałem się wykręcić brakiem wolnej sypialni z powodu gości przybyłych na wesele.
Możesz spać w moim pokoju – zaproponowała szybko Cyntia.
To samo mu powiedziałam – odpowiedziała Marta.
Hektor natomiast wydawał się być bardzo zmieszany.
A czy miła pani chce, by jej mąż mnie zabił jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem zaręczyn? – zapytał z cynicznym uśmieszkiem.
Mój mąż wróci dopiero jutro rano. Dopilnuję, by nikt mu nie powiedział. Zarówno ja jak i Cyntia będziemy trzymały się wersji, że pan późnym wieczorem odjechał i wczesnym rankiem przybył.
Chyba nie odmówisz przyszłej żonie! – krzyknęła młodsza z pań, a Hektor uśmiechnął się przyjaźnie.
Naturalnie, że nie.
Zatem idziemy. – Cyntia pierwsza wpadła do przedpokoju i zajęła się zdejmowaniem peleryny. Musiała poradzić sobie sama, bo przyszły mąż wyjątkowo jej w tym nie pomógł.
Cudownie, jak już pani coś wymyśli, to dosłownie klękajcie i kłaniajcie się narody – rzucił przez zęby w stronę przyszłej teściowej, ale na tyle cicho, że jego kobieta nie mogła tego usłyszeć.
Nie rozumiem o co ci chodzi?
Już wyjaśniam. – Zerknął na to co robi Cyntia, ale ta właśnie podeszła do pokojówki, która woziła w wózku małego Edwarda, więc i oddaliła się na tyle, że nawet gdyby nie rozmawiali szeptem, to ona i tak nic by z ich rozmowy nie podsłuchała. – Otóż, czy może mi pani wyjaśnić jak ja mam szukać Browna i jednocześnie być w pokoju z pani córką?
Słuszna uwaga. – Kobieta przyłożyła palec wskazujący do klatki piersiowej Hiszpana. – Coś wymyślę. Będę cię przed nią kryła.
Kiepski ze mnie czarodziej, ale rzekomo doskonały wróżbita. Wróżę nam kłopoty, pani Marto Montenegro.
Czy coś się stało? – zapytała Cyntia podchodząc do narzeczonego i matki z Edwardem na rękach.
Nie, skądże? Aleś ty urósł – zachwycił się Hektor nad małym synkiem Julii. – Będziesz duży i silny. Miejmy nadzieję, że się wdasz w ojca, tego biologicznego, a nie tego który cię uzna. – Pogładził maluszka po policzku.
Hektor, możesz przestać? To naprawdę nie jest na miejscu – zwróciła mu uwagę przyszła narzeczona.
Cyntio, spokojnie, on to powiedział tylko w naszym gronie. Poza tym ciężko zaprzeczyć, że Bastian nie umie sprostać nawet najniższym moim wymaganiom – opowiedziała się za Hektorem Marta.
Mogę go wziąć na ręce? – zapytał Rodrigez i wyciągnął dłonie po chłopca.
Poradzisz sobie? – zdziwiła się Cyntia.
Wydaje mi się, że tak.
No dobrze, skoro chcesz. Tylko go nie upuść i trzymaj pod główką.
Dobrze. Tak? – dopytywał kiedy mały był już w jego ramionach.
Tak. Całkiem nieźle sobie radzisz – pochwaliła. – Z początku pomyślałam, że będziesz bardziej spięty.
Muszę trenować. Nie wiadomo kiedy nas Bóg obdarzy takim maleństwem. Liczę na to, że stanie się to jak najszybciej. – Uśmiechnął się do Cyntii i musnął wargami jej skroń.
Na pewno będziecie mieli dużą rodzinę. Cudownie razem wyglądacie. – Zachwycała się Marta z szerokim uśmiechem.
To ja zostawię panie same i pójdę z Edwardem na górę. Oddamy cię mamusi, na pewno bardzo już za tobą tęskni.
Ale… – usiłowała zawołać za Hektorem Cyntia, jednak matka ją powstrzymała.
Niech idzie. My w tym czasie napijemy się kawy i zjemy ciastka. Chodź do saloniku. – Chwyciła córkę pod bok, by wspólnie przeszły przez duże, dwuskrzydłowe drzwi.

Hektor szedł długim korytarzem w kierunku pokoju Julii. Małego Edwarda trzymał pewnie na rękach, o wiele pewniej niż czynił to przy Cyntii i jej matce. Zapukał delikatnie w drzwi. Otworzyła mu kobieta w skąpej podomce. Nie umiał powstrzymać wzroku, by nie spojrzeć na jej duże i pełne piersi. Przekroczył próg pokoju bez zaproszenia.
Przyniosłem ci syna – wyjaśnił, kładąc malca na środku łóżka, które okryte było złotą narzutą.
Dziękuję. Przepraszam za mój nieodpowiedni strój, zaraz...
Oczywiście – odpowiedział uprzejmie. – Przebierz się, ja przy nim posiedzę.
Jestem pewna, że nie musisz. Zdobyłeś już rękę mojej siostry. Wyjdzie za ciebie, jestem tego pewna.
Jaki związek ma jedno z drugim? – zapytał, siadając na łóżku tuż obok Edwarda. Rozstawił ręce wygodnie po bokach. Wychylił się nieco, by lepiej słyszeć Julię ukrytą za parawanem.
Nie musisz już udawać, że lubisz mojego syna, tylko dlatego, że Cyntia go uwielbia.
Bardzo surowo mnie oceniasz.
Czyżby?
Tak, bo nawet nie pomyślałaś o tym, że ja naprawdę mogę lubić dzieci.
Wybacz, ale od kilku dni, wszystko utwierdza mnie w przekonaniu, że tylko mój ojciec, jako jedyny mężczyzna ze wszystkich mi znanych lubi dzieci, a wszystkim innym są one obojętne.
Nastrój przedślubny widzę ci dopisuje – zakpił, ale kobieta puściła to mimo uszu, choć może naprawdę niedosłyszała.
Dziękuję, że przy nim posiedziałeś. – Julia już w pełni ubrana wyszła zza parawanu i od razu wzięła Edwarda na ręce.
Drobiazg. W mojej rodzinie dzieci uważano za skarby rodziny, były więc każdego po troszku – to mówiąc wstał i dotknął nosek chłopca.
Mały się roześmiał.
Nie były tylko rodziców. Dlatego przyzwyczaj się, że wujek czasami zabierze go na spacer, wraz z Cyntią oczywiście. Przy okazji cię też trochę odciążymy.
Dziękuję.
Za co? – zdziwił się.
Za to, że przywracasz mi wiarę w męski gatunek człowieka.
Hektor się roześmiał, a mały Edward mu zawtórował.
Będę już wracał do... właściwie już do narzeczonej. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić – wyznał z lekkim uśmiechem. – Spotkamy się, mam nadzieję, na kolacji. – Ukłonił się delikatnie i zmierzał w kierunku drzwi.
Hektor, zaczekaj!
Tak.
Ty jeszcze sam nie wiesz w co się wpakowałeś – powiedziała smutno.
Jak mam rozumieć twoje słowa? – Zmarszczył czoło i nerwowo poruszył brwiami.
Moja rodzina nie jest idealna, mamy dużo sekretów. Obawiam się, że jesteś dla nas za dobry, a im głębiej w las tym więcej drzew. Któregoś razu po prostu możesz nie odnaleźć właściwej drogi powrotnej. – Spojrzała ze smutkiem na przyszłego szwagra.
Ten dotknął jej ramienia.
Nie martw się o mnie, także nie jestem idealny i także mam swoje sekrety. Może nawet większe niż sekrety skrywane przez waszą rodzinę. Będę już szedł. – Nachylił się i musnął Julię w policzek. Był to niezwykle ciepły i serdeczny gest, ale ona już w głowie miała jedynie jego wcześniejsze słowa.
Co to znaczy!? – wybuchnęła niespodziewanie.
To znaczy, że może wcale, to nie ja jestem za dobry do waszej rodziny, a wasza rodzina jest za dobra dla mnie.
Hektor trzymał już dłoń na klamce, Julia wydawała się być przerażona jego słowami, albo raczej ich wydźwiękiem. Nigdy wcześniej nie słyszała aby mówił takim tonem.
Jakie masz sekrety? – spytała wprost.
Sekrety i tajemnice mają to do siebie, że nie wyjawia się ich obcym.
Nie jestem ci obca, przypominam, że będziemy rodziną.
To kiedy już nią będziemy, może wtedy powrócimy do tego tematu. Póki co pozostawmy jednak pytania bez odpowiedzi. A teraz wybacz, muszę jeszcze zobaczyć się z twoją matką. – Rodrigez ukłonił się i chciał opuścić pokój, ale ponownie słowa Julki go zatrzymały.
Jeszcze nie zostałeś mężem mojej siostry, a już jesteś na każde jej zawołanie. Dlaczego jej tak ulegasz?
Komu? Cyntii?
Mojej matce – odpowiedziała.
Panienki matka wydaje się być mocnym i pewnym sprzymierzeńcem.
A więc spróbuj zostać jej wspólnikiem, a nie podwładnym.
Proszę się o mnie nie martwić, poradzę sobie sam.
Robiąc to co każdy? Tańcząc jak ci zagra? Bo zazwyczaj to ona wykłada karty.
To tylko chwilowe, Julio. Po ślubie z twoją siostrą, to ja zacznę rozdawać karty. Jednak nie rozumiem dlaczego nastawiasz mnie przeciw własnej matce.
Przyjemnie byłoby patrzeć, jak ktoś wreszcie uciera jej nosa.
Uśmiechnęli się do siebie.
I uważasz, że ja to zrobię?
Jeśli nie ty, to już nikt – odparła zrezygnowanym tonem.
Masz do mnie jakieś specjalne życzenia?
Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jesteś złotą rybką, a ja nie jestem rybakiem, który ją złowił, ale jeśli dasz mi prawo do trzech życzeń, to znajdę coś o co mogę ciebie prosić.
Zatem śmiało. Jeśli tylko będę mógł i potrafił, to cię nie zawiodę.
Edward zaczął popłakiwać, Julia nim kołysać, a Hektor zdawał się stać w bezruchu niczym posąg.
Chciałabym cię prosić byś został ojcem chrzestnym mojego syna.
To pierwsze z życzeń. Pozostały ci jeszcze dwa.
Jako mąż mojej siostry, chcę cię prosić byś zawsze był dla niej dobry.
Szlachetne życzenie – stwierdził z szerokim uśmiechem.
A jako trzecią prośbę, chciałabym byś po ślubie z Cyntią, znalazł dla mnie, Bastiana i mojego syna miejsce w swojej posiadłości.
Dlaczego? – zdziwił się.
Bo nie mamy się gdzie udać, a pragnę być jak najdalej mojej matki i mojej teściowej.
To nie jest aż tak daleko – przypomniał.
Co z życzeniami? – zapytała Julia z nadzieją.
Pierwsze spełnię bardzo chętnie, drugie postaram się spełnić, ale to też zależy od Cyntii i jej postępowania, a co do trzeciego, to zobaczę co się da zrobić. A teraz wybacz, ale naprawdę już muszę iść.
Rozumiem i dziękuję.
Drobiazg – wyszeptał patrząc jej w oczy, gdy zamykała za nim drzwi.

Co ty tyle czasu tam robiłeś? – naskoczyła przyszła teściowa na przyszłego zięcia, gdy ten wyszedł z pokoju jej najstarszej córki.
Rozmawiałem z pani córką. – Hektor wzruszył niewinnie ramionami.
Mam nadzieję że ich nie mylisz. Nie są podobne, a takiej zniewagi w życiu bym ci nie wybaczyła.
Bez obaw, takiego postępowania sam sobie bym nie wybaczył.
Marta Montenegro w towarzystwie Hektora Rodrigeza, skierowała się do jednego z wolnych i zapuszczonych pokoi, umiejscowionych na poddaszu.
Wybacz, za bardzo nawykłam do stylu bycia mojego drugiego zięcia. Przeklinam dzień gdy sprowadziłam go do tego domu.
Wybaczam – odparł mężczyzna, zasiadając na drewnianym krześle, po drugiej stronie stołu niż Marta. – Brown przystawiał się do Cyntii?
Moim skromnym zdaniem tak.
W takim razie znajdę go z przyjemnością.
Tylko nie bij po twarzy, ma dobrze wyglądać na slajdach z kinematografu, oraz na zdjęciach ślubnych.
Jak sobie pani życzy. – Mężczyzna nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
Jeśli będziesz trzymał moją stronę, to bez wątpienia daleko zajdziesz, a lista twoich osiągnięć będzie dłuższa od niejednej litanii.
Skąd przekonanie, że mierzę aż tak wysoko?
Nie współpracowałabym z kimś kto mierzy niżej ode mnie.
Dlatego odsuwa pani męża na bok, od większości spraw?
Mój mąż ma słabe serce.
Czasami przychodzi mi na myśl, że dla pani jego słabe serce jest bardziej zaletą niżeli wadą – stwierdził oskarżycielskim tonem.
Czasami za dużo mówisz i bywasz zbyt pewny siebie.
Gdybym nie był pewny siebie, to pani nie byłaby pewna mnie, ale przejdźmy do rzeczy. Gdzie, o której i z kim wyszedł Bastian Brown?
Z kolegami, zaraz po tym gdy mój mąż przekazał mu czek przedślubny.
Ze wszystkim co mu obiecane? – przeraził się Hektor.
Z jedną piątą tego co mu obiecane.
Czy czek został zrealizowany?
Oczywiście, że tak. Pierwsze co uczyniłam to zatelefonowałam do banku.
W takim razie już wiem gdzie go szukać. – Rodrigez uśmiechnął się z wyższością.
Dokąd twoim zdaniem się udał?
Tam gdzie udałby się każdy alkoholik i hazardzista, mający nieco gotówki i czujący się przed ślubem niczym przed pójściem pod gilotynę. – Wstał i zaczął przechadzać się po zaniedbanym i zakurzonym pomieszczeniu.
Barów w tym mieście jest sporo – przypomniała Marta.
Poszedł z kolegami. Jest tylko jedno miejsce w tym mieście, które miałoby im coś do zaoferowania.
Powiedz jakie to miejsce, a nie będę cię fatygowała i sama po niego wyruszę. Wezmę do pomocy dwóch zaufanych służących, na wypadek gdyby nie był w stanie sam wsiąść do samochodu.
Z całym szacunkiem, pani Montenegro, ale tam dokąd wybrał się Bastian Brown z pewnością pani nie wpuszczą.
A to niby dlaczego? – oburzyła się.
Proszę mi wybaczyć, nie miałem niczego złego na myśli. Po prostu do miejsca, w które poszedł pani przyszły zięć, wstęp mają tylko mężczyźni i to mężczyźni wyglądający na bogatych, ewentualnie umięśnieni panowie i ladacznice.
Czyli dostaniesz się tam bez najmniejszego problemu – stwierdziła zadowolona.
Tak, ale co na to pani córka, Cyntia? – dopytywał.
Dopilnujemy, by się nigdy o tym nie dowiedziała, a ty zachowasz się od pokus, by nie było żadnych niemiłych niespodzianek za dziewięć miesięcy.
Aż tak mi pani ufa?
Ufam twojej inteligencji i zdolności logicznego myślenia. Wydaje mi się, iż sam potrafisz oszacować, że i bez twoich wyskoków ta rodzina ma dość skandali. Będziesz częścią tej rodziny, nie zapominaj o tym.
Będę pamiętał, ale pani niech pamięta, by oddać mi przysługę w odpowiednim momencie.
Zapewniam, że potrafię się odwdzięczyć.
Szczerze na to liczę.
Idź już, a ja przypilnuje twojej przyszłej żony, by czasami niczego nie podejrzewała. Wróć z jakimś upominkiem dla niej, to skutecznie zamydli jej oczy.
Bez obaw, umiem sobie radzić z własną narzeczoną. – Hektor nieśpiesznie opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi.

Rodrigez idąc pośpiesznie szerokim korytarzem po czerwonym dywanie, natrafił na Cyntie. Uśmiechnął się uroczo. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Szukałam cię – powiedziała, chwytając jego męskie przedramiona w swoje drobne dłonie z krótkimi paznokciami.
Naprawdę?
Oczywiście. Wspominałeś o walcu wiedeńskim. Odpowiadałby ci jako pierwszy taniec?
Zaręczynowy taniec? – zdziwił się.
Weselny – odpowiedziała radośnie, trącając go w nos, następnie przejechała opuszkiem w dół aż do ust.
Hektor delikatnie, aczkolwiek pośpiesznie przygryzł jej palec ustami.
Głuptas – zawołała.
Być może, ale ten głuptas ma dla ciebie niespodziankę.
Jaką?
Nigdy się nie dowiesz jeśli mnie nie wypuścisz.
Hektor, ale zdradź mi coś.
To ma związek z naszymi zaręczynami. – Cmoknął w policzek narzeczoną. – Kocham cię nad życie, ale nigdzie się stąd nie ruszaj. Obiecasz mi to?
Przecież nigdzie się nie wybieram. Jestem zmęczona.
W takim razie zdrzemnij się przed kolacją – zaproponował.
Może masz rację, zrobię tak. Hektor, ale na kolacje zdążysz? – upewniała się, a przed oczami, w swych marzeniach już miała na palcu złoty, zaręczynowy pierścionek, którego do tej pory się nie doczekała.
Powinienem. Chodź, odprowadzę cię do pokoju. – Nieśpiesznie odprowadził dziewczynę przed drzwi jej sypialni, a gdy te tylko zamknęły się za nią, on niemal od razu zbiegł na dół, wsiadł do samochodu i ruszył do Laguny, karczmy umieszczonej na przedmieściach, mającej to do siebie, że serwowali tam nie tylko mocne trunki i gry hazardowe, ale także, a może właśnie przede wszystkim, piękne i łatwe kobiety.

Zachęcam też do obejrzenia, byście wiedzieli jaka piosenka była natchnieniem do stworzenia wielu rozdziałów tego opowiadania:


Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 6: Damy lekkich obyczajów

32 komentarze:

  1. Szkoda,że Hektor nie był tak skory do przycięcia swojej brody jak do zgody na ten tort.

    Marta Montenegro naprawdę potrafi być pomocna ... szkoda,że tylko wtedy gdy widzi w tym jakiś interes.
    Genialne to było jak sama,,wpychała" córce faceta do łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj Hektor i Cyntia potrafili jeszcze osiągać kompromis, Hektor zgodził się na tort, ale na przycięcie brody już nie i Cyntia odpuściła, bo nie można mieć wszystkiego od razu :) W sumie zachowywali się jak każda młoda para zakochanych - bawili się, śmiali i żartowali.
    Marta Montenegro zrobi wszystko żeby było tak jak ona chcę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację Kari, tutaj Cyntia i Hektor zachowywali się jak większość młodych ludzi, którzy są w sobie zakochani, wybierali tort, przekomarzali się przy tym, to takie miłe i zwyczajne. Tylko Marta jak zawsze przebiegła, dąży do celu, robiła wszystko byle tylko wepchnąć Hektora do łóżka Cyntii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się czyta o Cyntii i Hektorze to wydaje się jakby bez siebie żyć nie mogli, tacy mili dla siebie, zgodni, aż do przesady. No ale lepiej tak, niż żeby mieli sobie skakać do oczu o byle co. Nie da się tez ukryć, że ta mroczniejsza strona Hektora coraz bardziej się ujawnia, aż można samemu poczuć niepokój, że jednak coś będzie nie tak.
    Zdziwiła mnie Julia, najpierw tak bardzo chce by Cyntii udało się zdobyć Hektora, a teraz sama go przestrzega przed jej rodziną :/
    Ciekawe jakich argumentów użyje Hektor by sprowadzić Bastiana do domu. Dziwne, że Marta nie przewidziała, że tak postąpi jej przyszły zięciu po otrzymaniu pieniędzy i widać, że bardziej zależy jej na opinii niż na córce bo gdyby było inaczej to nie pchałaby Julii w jego ręce. Dlatego też nie zaskoczyło mnie, że Julia chce się od niej uwolnić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta, jakim cudem ona matką jest, zależy jej tylko na nazwisku. To jak w dzisiejszych czasach wielu ludzi dostosowuje się pod innych, bo ludzie pieprzyć będą, człowiek przez to wszystko staje się fałszywy, zakłamany, zaczyna robić wszystko jak należy, bo ludzią się nie podoba, to właśnie Marta taka się stała. Od zawsze byli ludzie, którzy chcieli mieć nienaganną postawę, bo boją się głośno powiedzieć swoje zdanie, trochę egoiści, nie myślą o rodzinie, dokładnie tak jak Marta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam sie z dziewczynami Cyntia i Hektor są tutaj jak większość ludzi planująca ślub radości nie rozlaczni scena w cukierni boska:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cynthia i Hektor są zbyt idealni. Hektor zwłaszcza, ponieważ Cynthia zdaje się być typową, zakochaną po uszy kobietą. Chyba każda z nas uwielbia tego typu mężczyzn. :) Jestem ciekawa co za (mam nadzieję) mroczne sekrety skrywa bohater.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy rozdział, tylko z początku miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje - a mianowicie jak to się stało, że Hektor poprosił o rękę Cyntię? Nie napisałeś tego fragmentu, więc muszę sobie to jakoś wyobrazić :)
    Najpierw uwagi:
    zjeść dobre, przesłodzone i o wiele za duże jak na jedną porcje ciastko.
    porcję
    i co jakiś czas popukiwała swojego partnera w klatkę piersiową albo w ramie.
    ramię
    oblane czekoladą na około których
    naokoło
    przystanął na jej propozycje.
    propozycję
    A jeśli coś zepsuje?
    zepsuję
    Hektor przeszedł na przód pojazdu,
    naprzód
    Może postaraj się jakoś naprawić relacje z nim.
    relację
    Marta potarła ramie przyszłego zięcia, a kiedy Cyntia postanowiła wrócić się po ciastka do samochodu, ścisnęła Hektora mocniej za ramie.
    ramię, dwa razy
    Dziękuje. Przepraszam za mój nieodpowiedni strój
    Dziękuję
    Dziękuje, że przy nim posiedziałeś.
    Dziękuję
    – Dziękuje.
    – Za co? – zdziwił się.
    Dziękuję
    Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jesteś złotą rybką,
    Zdaję
    – Rozumiem i dziękuje.
    dziękuję
    Idź już, a ja przypilnuje twojej przyszłej żony,
    przypilnuję
    Może masz racje, zrobię tak. Hektor, ale na kolacje zdążysz?
    rację

    Marta jest okropna matką, wie jaki jest jej przyszły zięć a dalej chce jego ślubu ze swoją córką… Zachowuje się tak jakby zależało jej tylko na odnowie reputacji, a nie na szczęściu Julii :(
    Scena początkowa bardzo przyjemna, dobrze, że Cyntia i Hektor znaleźli kompromis i nie kłócili się, teraz na pewno wiem, że mogliby stworzyć udany związek gdyby pracowali nad sobą :)
    Julii mi żal, bo myśli, że nikt z mężczyzn nie darzy jej synka szacunkiem i miłością oprócz jej ojca. To przykre bo dziecko, to dziecko, jest niczemu winne. Dobrze, że Bastion okaże się nie być łajdakiem i przywiąże się do malca, dobrze kojarzę? Bo zradzałeś mi trochę ten kawałek fabuły :)
    Wreszcie jestem na bieżąco, dodałam siebie do obserwatorów, tak żeby wiedzieć kiedy dajesz następny post.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię Hektora, fajny jest i taki potulny widać, że kocha Cyntie albo chce sie jej przymilić, że się na wszystko zgadza i jej ulega, no prócz tej brody no ale...
    Ja naprawdę nie wiem jak rodzice Cyntii pozwolili, żeby Julia wyszła za Bastiana, rozumiem, że posiadanie "bękarta" w tamtych czasach to hańba dla rodziny ale czy posiadanie zięcia alkoholika i hazardzisty jest w porządku?
    To, że Hektor ulega tak matce przyszłej żony znaczy pewnie to, że ma w tym swój interes.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejo! :3
    Zupełnie inaczej czyta się takie krótsze rozdziały xD
    Współczuję trochę Hektorowi, że Cyntia go wrabia. Biedak niczego nie wie, a później wszystko wyjdzie na jaw. Jestem ciekawa reakcji jak dowie się, że nie jest ojcem dziecka. Może jeszcze nie czas na takie przemyślenia, ale bardzo mnie to ciekawi. Wydaje mi się, że zareaguje agresją.
    Heh. Jeszcze się nie pobrali, on już myśli nad założeniem rodziny. Nie wiem, czy to dobrze. Jeszcze wiele rzeczy w międzyczasie może się wydarzyć. Ważne, że rodzice Cyntii go akceptują. Na razie nie jest źle.
    Zaskoczyło mnie zniknięcie Bastiana. Przed ślubem! Mam nadzieję, że Hector go znajdzie.
    Jaka to niespodzianka...? xD
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  11. Robi się coraz ciekawiej ;3
    Nie lubię Marty :{
    Cynthia wydaje się być zakochana w Hektorze :/ a może to tylko pozory? W końcu musi znaleźć ojca dla dziecka...
    Jesrem strasznie ciekawą tej niespodzianki. Bardzo XD
    W końcu się dowiedziałam w jamim państwie toczy się akcja. Niemcy. Uwielbiam ten kraj :P
    Bardzo ciekawy rozdział, zwłaszcza początek. Myslalam, że chodzi o przyjęcie siostry Cythi a tu proszę... Zdziwiłam się bardzo, ale to było miłe zaskoczenie :D
    Chyba znajdę jeszcze siły na jeden rozdział :P
    Tak. Jeden rozdział i idę spać :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bastian zniknął dwa dni przed ślubem. Ciekawe dlaczego. Jak wyszedł z częścią przydzielonego majątku to pewnie to jakoś przepuści.
    No to ciekawe co zrobi Hektor jak mu Cyntia nie jego dziecko urodzi. Myśle, że zadowolony nie będzie.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie jadłam różowego tortu, sama spróbowałabym go :) Fajnie, że Hektor nauczył prowadzić Cyntię, chociaż później obróci się to przeciwko niemu.
    Coraz bardziej nienawidzę Marty.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm... czy coś mnie ominęło? Nagle Cyntia i Hektor są tak blisko wspólnej przyszłości? A gdzie te romantyczne zbliżenia, jak pocałunki w śniegu, gdzie to słynne pierwsze kocham cię? Ach, w tym rozdziale, szkoda, że potraktowane tak po macoszemu. "Kocham cię nad życie" - ta....
    "Tylko nie bij po twarzy, ma dobrze wyglądać na slajdach z kinematografu, oraz na zdjęciach ślubnych." Dzizas jaka ta Marta jest głupia, dobrze, że nie żyję w tamtych czasach, bo bym umarła, mając do czynienia z ludźmi, którymi zależy tylko na tym "co inni powiedzą" i jaki jest stan majątku. Fuj.
    Hektor wdaje się w szemrane interesy, Cyntia zaciążona... wszyscy są u Ciebie jacyś śliscy. Rzeczywiście nieidealna ta rodzina.
    "– Chcę taki różowy – stwierdziła i w sekundę po tym złapała Hektora za marynarkę, dosłownie uwiesiła się na jego ubraniu. – Proszę, proszę, zgódź się." Wybacz, ale... ekhe... pedofilią zaleciało XD
    Fajnie, że Hektor pozwolił Cyntii prowadzić, zaskoczył mnie.
    Następny rozdział zapowiada się ciekawie, zastanawiam się gdzie Bastian i jak Hektor go przywróci do porządku.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wróciłam się do spisu treści, żeby sprawdzić, czy nie ominęłam jakiegoś rozdziału. Ale nie. Kiedy Hektor i Cyntia zdążyli zdecydować, że się pobiorą? Ja wiem, że w tamtych czasach to wszystko działo się jakoś tak szybko, ale o ile dobrze pamiętam, na końcu poprzedniego rozdziału była między nimi taka... niezręczność spowodowana wyskokami Cyntii. A tu nagle przyjęcie zaręczynowe? No cóż, wygląda na to, że doszli do porozumienia.
    Czyż Hektor nie jest przecudny? Taki troskliwy w stosunku do małego Edwarda. "Muszę trenować. Nie wiadomo kiedy nas Bóg obdarzy takim maleństwem." - Padłam. On się nawet nie domyśla, biedny :P Fajnie, że przywraca Julii wiarę w rodzaj męski, ktoś musi.
    Ech, ta Marta. Ona wiecznie coś kombinuje. Może i nie mam stuprocentowej wiedzy z tego co wypada i co nie wypada, ale wydaje mi się, że mężczyzna nie powinien spędzać nocy w pokoju swojej przyszłej żony przed ślubem. A Marta się na to zgodziła. Aż tak bardzo lubi Hektora? Nie boi się, co powiedzą ludzie? No bo przecież ktoś może przyuważyć...
    Ach, ten Bastek. Poszedł z kolegami na panienki czy tam na piwko i jeszcze nie wrócił. Taki trochę Kac Vegas, nie? :P Ciekawe czy miał zamiar wrócić sam, czy może się rozmyślił i jednak nie chce wiązać się z Julią. Chociaż wydaje mi się, że jeśli chodzi o to drugie to chyba nie ma wyboru, bo przecież jest spłukany. Ach, co to będzie? Zaraz się przekonamy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kolejny popis uroku osobistego. Tak mogę określić początek tego rozdziału. Trochę zdziwiło mnie, że wyraźnie doszło już do poważniejszych planów i para planuje swoje zaręczyny? W każdym bądź razie ten początek był uroczy. Ten wybór tortu, potem próba prowadzenia auta. Ogólnie Hektor w tym rozdziale zmienił się w idealnego człowieka. Wzorowy ukochany, wspaniały zięć i jeszcze świetny materiał na ojca. Oj, nie, nie. Ja tego nie kupuję.
    Bastian poszedł się szlajać, ale czy nie zasługuje na wieczór kawalerski? Nie no śmieję się tylko. Te jego nałogi dały o sobie znać, a wygląda na to, że Hektor jednak nie pospieszy mu z pomocą jak książę na białym rumaku. Sorry, stanowczo za mało dzisiaj spałam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Oni są naprawdę uroczy! Te ich przepychanki słowne i flirt bardzo mi się podobają, ale matka Cyntii, cwana kobieta muszę przyznać.

    http://tyranniezgodny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. No dobra, jeszcze jeden, ostatni na dzis :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyntia i jej różowy tort, och prawdziwa kobieta, białą to będzie miałą suknię, tort musi byc różowy :)
      – W takim razie, za dziesięć dni, każdej napotkanej na moje drodze kobiecie będę mówił „łapska precz ja się już oświadczyłem”, tak?
      – A tylko spróbowałbyś powiedzieć inaczej.
      świetny fragment :)
      – Muszę trenować. Nie wiadomo kiedy nas Bóg obdarzy takim maleństwem.
      Jak to kiedy? za niecałe dziewięc miesiecy, szkoda tylko, ze jeszcze o tym nie wiesz! :)
      Marta trochę się zagalopowała, nakazała Hektorowi znaleźc Bastiana a równocześnie spędzic noc w ich domu, no nie rozdwoi się facet, prawda?
      Julia jest trochę bezczelan ostrzega go przed swoja rodziną mówiąc, ze ma wiele wad i tajemnic, a sama knuje przeciko niemu, usilnie wrabiajac go w dziecko.
      Szczyt chamstawa!
      – Tylko nie bij po twarzy, ma dobrze wyglądać na slajdach z kinematografu, oraz na zdjęciach ślubnych.
      jesteś mistrzem :p
      Bastian zabalował w karczmie na obrzeżasz miasta. Coś czuję, ze kiedy Hektor już go znajdzie to to spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych, zważając na szczegól, który zdradziła mu Marta, kiedyś Brown przystawiał się do Cyntii.
      Ten rozdział z z racji tego, ze był krótki szybko przerobiłam :* zostało mi jeszcze tylko (aż) trzydzieści kilka, o matulu :)

      Usuń
    2. Różowy tort... xD
      Co do świetnego fragmentu, to Cyntia będzie miała jeszcze okazje w dalszych rozdziałach pokazać odrobinkę zazdrości. Właściwie to nie odrobinkę, a całą masę zazdrości, lawinę wręcz.
      Wiedziałem, że ludzie zwrócą uwagę na ten fragment Hektora z dzieckiem i jego słowa. Biedny taki on, żyjący w niewiedzy.
      Ubawiłem się jak czytałem "nie rozdwoi się facet, prawda?", bo w przypadku Hektora rozdwojenie się może nie być takie trudne jak się wydaje, ale masz rację, w tym przypadku się nie rozdwoi i będzie awanturka i pretensje Cyntii, bo facet wróci pobity.
      Julia to w ogóle jest bardzo podobna do matki.
      Marta i jej troska o rodzinę i brak skandalu. Będzie taka fajna sytuacja, gdy Hektor się wkurzy na żonę "tylko nie policzkuj publicznie, Hektor, słyszysz!?".
      Myślę, że nawet się nie spodziewasz tego co w tej karczmie się wydarzy. Obawiam się też, że po kolejnym rozdziale znielubisz Rodrigeza.
      Tylko i aż to pojęcia względne. Bycia na bieżąco nie wymagam, bo chyba będzie to niemożliwe patrząc na fakt, że jeszcze dziś dodam jeden rozdział.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  19. Niebieski tort, to ja rozumiem. Przynajmniej smerfnie by było xD

    Fragment o prowadzeniu samochodu przypomniał mi moje pierwsze potyczki za kółkiem. Echh… Chciałabym, żeby wtedy poszło mi tak jak Cyntii. ;))

    Nadal bardzo przyjemnie mi się żyło z Julią. Z Cyntią sytuacja bez zmian. Rozpieszczone babsko, ot co. Boję się pomyśleć, co będzie, jak oni – Rodrigezowie – już będą „geheiratet” – czy oni się aby nie zagryzą? W sumie… Wnioskując po prologu, jakoś to będzie.

    Przynam, że i Hektor powoli zaczyna mi działać na nerwy. Z jednej strony go cenię – w prologu świetny ojciec, tutaj czuły narzeczony, ogólnie bardzo ogarnięty człowiek. Ale te jego wahania nastrojów, niekontrolowane wybuchy złości – nie wytrzymałabym z kimś takim. Może dlatego, że czytając takie rzeczy, uświadamiam sobie, że w gruncie rzeczy mam podobnie? XD

    Hagiri z Rozmów Międzymiastowych

    P.S.: Wiem, że te moje komentarze jakieś takie chaotyczne i krótkie, ale stwierdziłam, że na razie je tak zostawię. A potem, jak mi się coś jeszcze nasunie, to dopiszę przy najbliższej okazji. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Rodrigez to taki rycerz, ale nie na białym koniu, a na czarnym.
    Pod płaszczem skrywa nie tylko szlachetne zamiary, ale także te o wiele bardziej przerażające... Ma duże ambicje i obawiam się, że tak do końca nie byłby w stanie chronić Cyntii. W sensie, że gdyby miał oddać za nią życie, to nie zrobiłby tego.

    Julia ma przesrane... To straszne jakiego męża ona i rodzice wybrali... To naprawdę okrutne i zatrważające. Ten cały Bastian to najgorszy typ mężczyzny: lubi pieniądze, lubi kurwy i w dodatku za grosz nie ma przyzwoitości.
    Bo niby nazwisko ma szlachetne?
    Będąc na miejscu Juliana i Marty wolałabym skromniejszego faceta, który ma może mniejszy status w społeczeństwie, ale uchodzi za dżentelmena i jest taktowny.

    Węszę skandal na tym ich ślubie.
    Nazwisko Montenegro raczej już nigdy nie będzie szczyciło się czymś więcej niż tylko tajemnicami i spiskami.

    Jakoś w tym opowiadaniu nie widzę nikogo kto jest skromny, krystaliczny i dobry.
    Każdy bohater ma w sobie tyle wad i złych cech, że aż trudno kogokolwiek mi z nich polubić.

    Pozdrawiam :)

    Ps. Te obrazki w ramkach dodają opowiadaniu charakteru. Naprawdę są wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakoś ten rozdział wydał mi się krótszy niż poprzednie. Nie wiem. Może i mylę się pod tym względem. Niemniej jednak przyjemnie mi się go czytało.
    A więc doszło do tego, że mamy przygotowania do przyjęcia zaręczynowego. Normalnie, aż muszę zauważyć, że zarówno Cyntia, jak i Hektor wydali się spokojniejsi w tej notce. Plus chłopak dał prowadzić swojej narzeczonej! Nie powiem, ale tego jakoś się po nim nie spodziewałam. Jak widać jeszcze potrafi mnie zaskoczyć.
    Obawiam się tego ślubu Julii. Wydaje mi się nawet, że nie bez powodu. W końcu jej przyszły mąż już się ulotnił, a dostał dopiero jedną piątą obiecanej zapłaty. Cóż... Po ślubie zapewne wystarczy tylko kilka dnia, aby przetrawił wszystko...
    Tak jeszcze swoją drogą. Hektor naprawdę zgodził się na różowy tort? Podziwiam jego starania do kompromisów :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Chwała Ci za to, że rozdział nie jest tak długi jak poprzednie, bo dzisiaj chyba nie byłabym w stanie przetrawić niczego dłuższego.
    Cyntia w dalszym ciągu niczym mnie do siebie nie przekonała, sama jest winna zaistniałej sytuacji. Gdyby wtedy pomyślała, teraz na gwałt nie musiałaby szukać ojca dla swojego dziecka. A Hektorowi współczuje.. nawet się niczego nie domyśla.
    Ale różowy tort wygrał wszystko <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Coś mi się wydaje, że Hektor zaskoczy mnie bardzo mocno i raczej w negatywnym znaczeniu..
    Jejku, dlaczego ty piszesz tak wspaniale? :O
    Wszystko jest takie realne, poukładane :O
    Gratuluję pomysłu oraz dobrego go wykorzystania! :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajne opowiadanie widać że Hektor i Cyntia tworzą fajną pare.Zaskoczyło mnie że Hektor zgodził sie na różowy tort.

    OdpowiedzUsuń
  25. Może i Hektor cały czas próbuje mnie do siebie przekonać, ale za każdym razem gdy jestem juz blisko coś odwala. Nadal go nie lubię. Nawet po przeczytaniu końcówki. Mam nadzieję, że Cyntia będzie w Williamem. Nie mogę się tego doczekać.
    Jeśli chodzi o błędy to chyba jakieś były, ale znow czytałam na raty, w ciągu kilku dni i nie pamiętam już.
    Marta chyba miała mnie do siebie zniechęcić, ale ja całkiem Lubię( odmieniec jak zawsze ). Jedyna postać, do której nie mam się czego przyczepić to tylko Julia. Jej nie mam co zarzucić. Cyntia i Laura ( chyba tak miała na imię siostra Hektora xd ) zachowują się jak dzieci z podstawówki. Hektor to wogule najgorsza postać w tej historii, już bardziej wolę Sebastiana.
    Moje przemyślenie że Cyntia ma ok 12 lat udowodniło wydarzenie gdy wybierali tort ślubny. Serio? No serio? ;o
    Nie pamiętam czy podawałeś jej wiek, ale jak z czytania wnioskuję, że 12 latka i ponad 30 latek to obrzydliwe połączenie.
    Pozdrawiam i życzę sobie żeby Hektor zniknął;D
    Kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Znów nie mogę wstawić jednego komentarza...
    Czek bez pokrycia? Czyżby Rodrigez miał jakieś problemy finansowe? Czy owi panowie chcieli spsuć mu tylko krew? Swoją drogą spodziewałam się dla Rodrigeza nieco więcej szacunku ze strony pracowników.
    Kim jest Amanda i jej dzieci? Mała Emilka powiedziała do Hektora tata, ale czy to naprawdę jest jej ojciec? Amanda ma jakieś problemy z mężem - czy powodem jest to, że Hektor jest ojcem któregoś(lub obojga) z dzieci? I czym się zajmuje ta Amanda(wyłapałam wzmiankę o burdelu)? Prowadzi go czy sama świadczy usługi? Jeśli to drugie, to, to może być powodem, dla którego nie dogaduje się z Markiem. I dobrze rozumiem, że poprzedniej nocy Hektor z nią spał? A gdzie jego wielka miłość do Cyntii?
    Boże, współczuje Hektorowi tej farsy przy wyborze zaproszeń na zaręczyny. Czekam, co będzie, kiedy będą wybierać zaproszenia na ślub. Mi wybór Cyntii i Hektora zupełnie nie przypadł do gustu. Jednak pozostaję przy swoim - w kolorze ecruu lub złamanej bieli. Swoją drogą - kiedyś, to wszystko działo się tak szybko. Znają się niespełna miesiąc, a wybierają już tort na swoje przyjęcie zaręczynowe. Teraz są przypadki, że ludzie są ze sobą dziesięć i w żadnym wypadku nie planują ślubu.
    Przy wyborze tortu Cyntia sama sobie zaprzeczyła, mówiąc: "To jest NASZ dzień, powinien MI się podobać". Na jej ekscytacje i prośby, żeby tort był różowy, zaproszenia różowe, wszystko różowe tylko kręcę głową. To zabawne, że Hektor jej tak we wszystkim ustępuje. Pokazałeś tu jego taką typową męską reakcje na tego typu przygotowania - chodzi za nią jak straceniec, zgadzając się na wszystko i błagając tylko w duchu, żeby już się skończyło.
    Dlaczego mnie nikt tak miło nie uczył jeździć samochodem? Chwali ją, głaska, całuje, a na mnie to się tylko darli i darli. W tym Hektor ma u mnie plus, kolejny. Swoją drogą, Cyntia nieźle sobie radzi. Kieruje po raz pierwszy, a nie boi się rozpraszać, całując Hektora.
    Ciekawa jestem, o co chodzi Hektorowi z "zięcia się pani tak szybko nie pozbędzie" - to ma zapewne jakiś związek z jego rozmową z Julianem. Co w takim razie chce zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc moja ulubiona postać Bastiana zniknęła - co za nieszczęście! Ciekawa jestem, co zrobi Hektor, żeby go odnaleźć i gdzie on właściwie jest. Tak samo, jak ojciec Cyntii - jego także nie ma, więc gdzie jest?
      Hektor przed kobietami udawał, że nie umie trzymać dzieci. Później się jednak okazało, że to nie pierwszyzna, więc ponawiam pytanie z komentarza pod poprzednim rozdziałem - gdzie jest jego dziecko i z kim je miał?
      Julię chyba tknęło sumienie, że to ona wpadła na pomysł, żeby wrobić Hektora w dziecko. Jego szczera odpowiedź jednak mnie zaskoczyła - jeśli ma sporo "za uszami", dlaczego wyciąga to teraz, gdy jeszcze zbyt dobrze nie wszedł do rodziny? Oczywiście, to żadne konkrety, ale jednak to budzi pewne obawy. Tym bardziej się zdziwiłam, że Julia poprosiła Hektora o bycie chrzestnym oraz o to, żeby znalazł dla nich miejsce u siebie. Byłam pewna, że dziewczyna będzie do niego nieufna, prawie jak Julian. Ona zdaje się mu jednak ufać, a nawet lubić.
      Z początku myślałam, że to Julian trzyma pieczę nad wszystkim w domu. Teraz widzę jednak, że tą osobą jest Marta, która jest bardzo władcza i pewna siebie, niemal jak Hektor. Julia ma jednak do niej dziwny stosunek - dlaczego? Może nie akceptuje jej władczości i oczekiwania, że będzie każdemu dyktować, co ma robić, ale w takim razie, dlaczego lubi Hektora? On też tak robi. Może przy niej do końca tego nie okazuje, ale widać to po sposobie wysławiania się.
      Hektor jest zupełnie inny przy Cyntii, zupełnie inny, gdy jest sam z którymś z członków jej rodziny, inny do swojej siostry, pracowników itd. - jakby miał rozdwojenie jaźni. Zastanawiam się, która z twarzy jest prawdziwa?
      Miałeś racje, co rozdział to samo. Na część pytań dostaję odpowiedzi, ale za to zalewa mnie fala kolejnych, których jest tylko więcej i więcej.
      Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się równie szybko. Chcę zobaczyć ten "wieczór kawalerski" Bastiana i reakcję Julii, gdy(o ile) się dowie. O reszcie scen nawet nie wspomnę, bo znów zacznę snuć swoje wizje, co do poszczególnych części i do rana nie napiszę tego komentarza. :)
      Jak dla mnie, to rozdział może pojawić się nawet jeszcze w lutym, jeśli masz wątpliwości, kiedy go dodać(nie widzę wzmianki z datą...). Uważam nawet, że to świetny pomysł :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  27. Ostatnie rozdziały zawierały w sobie bardzo dużo różnorodnych elementów. Z jednej strony związek Cynthii i Hektora rozwinął się na tyle, że czekają na zaręczyny. W końcu dziewczyna musi się spieszyć, bo niedługo jej ciąża zacznie być widoczna. Ich związek jest chyba dość skomplikowany, wygląda na zderzenie się dwóch silnych charakterów, które nie do końca znoszą sprzeciw. Póki co w tej "rywalizacji" wydaje się wygrywać Hektor, chociaż wpływ Cynthii na jego zachowanie jest coraz większy. Co raz pojawiają się też pewne niejasne wątki związane z przeszłością Hektora - tajemnicze pokojówki czy też słowa Juliana o niesławie rodziny Rodrigez i tajemniczym pojedynku bohatera z bratem. Zakładam, że stopniowo będę mógł się dowiedzieć o nim coraz więcej i bardzo się z tego cieszę bo jestem tej postaci strasznie ciekawy :) Jego wybuchy są często niczym nieusprawiedliwione, do pewnego stopnia można mówić, że zależy mu na Cynthii, na jej bezpieczeństwie, ale z drugiej strony momentami przesadza. Bastian nie dał się polubić, przynajmniej do tej pory. Z kolei dała się mocno polubić Laura, aczkolwiek wolałbym żeby Hektor traktował ją lepiej. No nic, czekam z niecierpliwością na kontynuację, pozdrawiam i życzę dużo inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wygląda na to, że Hektor i Cynthia doszli do porozumienia. Trudno mi powiedzieć czy to dobry wybór, cały czas nie jestem do końca przekonana co do mężczyzny. Jestem za to bardzo ciekawa jakie tajemnice za sobą skrywa. Z drugiej strony doceniam jego chęć pomocy i widzę wyraźny kontrast między nim a Bastianem, którego wprost nie znoszę, przynajmniej póki co. Ten rozdział tylko utwierdził mnie w niechęci do niego. Cóż, relacja Hektora i Cynthii z pewnością niejednokrotnie będzie burzliwa, będę czekała na dalszy ciąg.
    Wybacz mi również, że przybywam z komentarzami tutaj tak późno, ale ostatnio jestem ciągle zabiegana i mam na wszystko bardzo mało czasu. Jak mnie nie będzie dłużej, to nie dlatego, że postanowiłam zrezygnować z opowiadania, ale dlatego, że po prostu nie ma mnie w blogosferze. W każdym bądź razie powrócę tu szybciej bądź później.
    Pozdrawiam,
    Sky.

    OdpowiedzUsuń
  29. Straszne są te przygotowania do zaręczyn.Wybór zaproszeń, tortu... Co się będzie działo podczas przygotowań do ślubu... Ja bym się tak nie upierała jak Cyntia. W sumie jakie znaczenie ma wzór zaproszeń? Rozumiem, że chodzi o to, co ludzie powiedzą.
    Marta załatwia po kryjomu swoje sprawy. Słabe serce męża naprawdę jest dla niej błogosławieństwem. W Hektorze znalazła sobie sojusznika.
    Bastian nadal podtrzymuje o sobie opinię dupka.

    OdpowiedzUsuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/