sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 2 - Rodziny nie wybierasz


Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem  Rozdział 1: Drogą przypadku 

Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek

Hektor zatrzymał samochód przed samą bramą z już rdzewiejącej stali. Spojrzał na wielką posiadłość, liczne rzeźby i fontannę widoczną poprzez kraty. Następnie zerknął na Cyntie.
To tutaj? – spytał uprzejmie.
Tak, pójdę sama, możesz już wracać do domu.
Ależ nie martw się tak o mój powrót. Znajdę jeszcze chwilę czasu na odprowadzenie panienki. – Hektor wysiadł z wozu, zbliżył się do muru, do którego przytwierdzona była brama i pociągnął za sznurek wprawiając dzwon w ruch. Nie tylko ten zewnętrzny właśnie wybrzmiał, ale też ten umiejscowiony w pokoju służby. Powrócił do samochodu i postanowił zaczekać.
Jeśli martwisz się zwrotem ubrania, to…
Cyntio, naprawdę sądzisz, że mogłoby mi zależeć na jednej koszuli i parze spodni? Odprowadzę cię, bo chcę mieć pewność, że trafiłaś bezpiecznie do domu. Uznaj to za dżentelmeńską przysługę.
Jesteśmy pod moim domem, nie zabłądzę, trafię sama – upierała się.
Pewności nigdy nie ma, w końcu już raz zbłądziłaś. – Uśmiechnął się chłodno.
Za daleko się zapuściłam w drogę – burknęła niechętnie.
Wolę mieć pewność, że tym razem będziesz zmierzała w odpowiednim kierunku, prosto pod drzwi swojego pokoju, dlatego zamierzam tego dopilnować.
Jesteś uparty.
Jak każdy stary kawaler – odrzekł.
Dwóch służących zaczęło mocować się z bramą, a Hektor zanim ruszył samochodem przed siebie, zerknął jeszcze na chmury. Zdawały się być ciężkie, burzowe.
Czy w tym mieście deszcze są aż tak nazbyt częste? – zapytał Cyntii.
Tylko jesienią i latem, ale latem to ciepłe burze, po których powietrze staje się lżejsze.
Tak jak po kłótni kochanków – zaczął zbytnio śmiało. – Wybacz, po prostu słyszałem kiedyś takie porównanie. Nie powinienem go używać przy damie.
Nic się nie stało. Naprawdę trafione porównanie. Pogratuluj tej osobie jasności spojrzenia i zabarwienia humorystycznego.
Przekażę, jeszcze w tym tygodniu będę miał ku temu okazje. Tą osobą jest moja siostra – wyjawił.
Kiedy mijali bramę, Cyntia była coraz bardziej poddenerwowana, choć starała się zachować pozorny chłód. Hektor jednak zerkał na nią i dał radę wyczytać z ruchu jej ciała, że coś jest nie w porządku. Pewnie nabroiła i teraz boi się powrotu – pomyślał. Te przypuszczenia były jeszcze jednym z powodów, dla których chciał ją odprowadzić. Niczym prawdziwy dżentelmen wysiadł pierwszy i otworzył przed dziewczyną drzwi samochodu, następnie rozwarł przed jej obliczem te wejściowe.
Panienko Montenegro, pani ojciec… – zaczął jeden z lokai.
Co z moim ojcem!? – krzyknęła.
Na górze czeka pani ma… – lokaj nie zdążył udzielić odpowiedzi na pytanie Cyntii, gdyż ta już pognała do góry po szerokich i lekko zakręconych schodach, wyłożonych czerwonym dywanem.
Hektor pobiegł za nią.
Cyntia bez pukania wpadła do pokoju swojej matki. Nie zamknęła za sobą drzwi, więc Rodrigez stanął w progu i oparł się o futrynę.
Matko, co z ojcem? – zapytała Cyntia kobitę, która nawet na nią nie patrzyła.
Marta Montenegro stała bowiem twarzą do okna i zdawała się trwać w głębokim zamyśleniu. Niespodziewanie jednak się odwróciła i wymierzyła córce siarczysty policzek.
Tata miał zawał – wyjaśniła stanowczo.
Hektor stał spokojnie i nie wtrącał się do rodzinnych spraw nie jego rodziny. Spojrzał w ziemie, wyprostował się, na krótki moment zamyślił. Przestąpił delikatnie i powoli, niemal bezszelestnie przez próg.
Jak to się stało? – zapytała Cyntia, dotykając delikatni prawą dłonią lewego policzka. Kilka łez wypłynęło z jej oczu.
Szukał ciebie – wyjaśniła kobieta. Była w pełni opanowana, zła i rozgoryczona, ale nie agresywna. Jednak kiedy podniosła rękę na córkę po raz kolejny, Hektor się wtrącił i wstąpił między obie panie. Nie zrobił tego ostentacyjnie stając na samym środku, a jedynie delikatnie wychylając się.
Nie chciałbym się wtrącać – rzekł niezwykle pewnie, wyciągając prawą dłoń z kieszeni, a lewą zdejmując okrycie głowy. – Ja nie śmiem pani radzić jak wychowywać dzieci, gdyż nie jest to moją sprawą, ale sądzę, że jeden policzek dziewczynie w zupełności wystarczy.
Kim pan jest?
Hektor Rodrigez – odpowiedział.
Marta Montenegro – rzekła kobieta i wyciągnęła dłoń przed siebie.
Hektor po raz kolejny zachował się z klasą i przyzwoitością. Delikatnie się pochylił i uniósł dłoń kobiety do swoich ust.
Pani córka zbłądziła w lesie, odwiózłbym ją już w nocy, ale drogi były nieprzejezdne. Wąwóz się szybko napełnia, na nasze szczęście też szybko osusza.
Wąwóz przy drodze, ten dzielący las na połowy?
Z matematycznego punktu widzenia, nie są to połowy, ale tak, mówimy o tym samym wąwozie. – Uśmiechnął się.
Dziękuje za bezpieczne schronienie i transport dla mej córki. – Kobieta poprawiła kołnierzyk swojej sukni, który był uniesiony do góry i zapięty broszką. Bordowa suknia idealnie kontrastowała z bielą tego właśnie kołnierzyka. – Jestem panu naprawdę wdzięczna.
Nie było to dla mnie żadnym kłopotem, proszę więc wstrzymać salwy honorowe – zażartował. Zaśmiał się delikatnie, a potem zasłuchał w ciszę jaka nastała i usłyszał jak krople deszczu dudnią o parapet.
Proszę nie być takim skromnym. Jest pan naprawdę przyzwoitym, odpowiedzialnym i bezinteresownym człowiekiem. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. – Marta najwidoczniej polubiła Hektora i dawała mu to do zrozumienia, wyliczając te wszystkie zalety.
Rodrigez jednak nie był mężczyzną, który zachwyca się po usłyszeniu komplementu z ust dam, dlatego nieco zadrwił z porządków dzisiejszego świata:
Ja nie wiem dokąd ten świat zmierza, skoro doszło to tego, że jeżeli ktoś nie zrobił komuś świństwa, to zaraz uważa się go za szlachetnego człowieka.
Nie każdy przygarnąłby do domu obcą kobietę.
Zapewniam panią, że większość mężczyzn, by tak uczyniła.
Ale większość w wiadomym celu.
Nie przeczę. – Delikatnie schylił głowę na prawą stronę i uśmiechnął się skromnie.
Zatem jeśli mogę się panu jakoś odwdzięczyć, to proszę się nie krępować.
Hektor nie skorzystałby w normalnej sytuacji z propozycji pani domu, ale zdawało się padać coraz bardziej, więc nie miał wyjścia.
Jak słusznie pani zauważyła podczas deszczu wąwóz jest nieprzejezdny, a innej drogi do mojej posiadłości nie ma. Tak więc jeśli mogę liczyć na pani gościnę, na tę jedną noc, dopóki droga się nie osuszy, to byłbym naprawdę wdzięczny. Oczywiście zrozumiem odmowę. Stan zdrowia pani męża będzie odpowiednim usprawiedliwieniem.
Ależ nie ma najmniejszego problemu. Chętnie pana ugoszczę. Ma pan z sobą jakieś bagaże, jeśli tak to ześlę kogoś z służby do pańskiego samochodu.
Nie, nie byłem przygotowany na nocleg w obcym miejscu. Myślałem, że zdążę przed burzą. Szczerze to chyba się łudziłem.
Rozumiem. Trafił pan tutaj z winy mej córki, więc nie mogę pana wystawić za drzwi, to byłoby aż nazbyt niegrzeczne.
Zatem naprawdę, jeszcze raz, dziękuje.
Za chwilę zjawi się ktoś i zaprowadzi pana do pokoju gościnnego. – Marta skierowała swoje kroki w stronę sypialnianego łoża, pociągnęła za sznureczek zwisający ze ściany, ten zakończony był ozdobną, białą perłą.
Dobrze. Pozwoli jednak pani, że zaczekam na zewnątrz. Nie chciałbym mieszać się do rodzinnych spraw. Tylko proszę, naprawdę bardzo proszę nie bić już córki. Myślę, że strach jakiego się najadła, zarówno wczoraj, jak ten teraz o zdrowie ojca jest już wystarczającą karą. Do widzenia. – Hektor ukłonił się delikatnie i skierował do wyjścia, po drodze rzucając jeszcze Cyntii ciepłe spojrzenie.
Liczę, że będzie nam pan towarzyszył przy śniadaniu. – Zatrzymała go tymi słowami Marta.
Jeśli tylko pani mnie zaprosi, to niegrzecznie byłoby odmówić.
Zatem zapraszam.
Dobrze, zjawię się. Proszę przekazać ode mnie mężowi pozdrowienia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Oczywiście.

Hektor wycofał się z pokoju pani Marty Montenegro. Nie oczekiwał długo na służącego. Mężczyzna ubrany w białą koszule i czarne spodnie wskazał pokój gościnny i zachęcił do dzwonienia dzwoneczkiem, gdyby tylko czegoś potrzebował.
Hektor zasiadł na wygodnym, dużym łóżku z kutej stali. Wzór stelaża przypomniał mu kraty więzienne, albo sposób kładzenia cegieł podczas murowania. Położył cylinder obok siebie, opadł plecami na świeżą pościel i zamknął na chwile powieki. Przypomniał sobie czas kiedy jeszcze grywał na fortepianie, ten ostatni z koncertów kameralnych, wydawanych dla najbliższych jego matki. Dziesięć jego palców sunęło zwiewnie i płynnie po biało-czarnych klawiszach i wygrywało nuty dobrze znanej mu piosenki:
Od bukieciku róż po bukiet łez
Od przenajświętszych słów po męski grzech
Jest ta odległość
Co męczy nas i rodzi wściekłość
Bo nie rozumie jej nikt…
Od brudu prosto w twarz
Po gwiezdny pył
Ot dobrze mnie już znasz
Bo kto tu był jest ta odległość
Co męczy nas i rodzi wściekłość
Bo nie rozumie jej nikt…*(3)

Cyntia patrzyła jak Hektor wycofuje się z pokoju, z niekrytym wdziękiem i przyzwoitością. Następnie spojrzała na matkę, czując na sobie jej nieustępliwy wzrok.
Powiedz mi chociaż, że to nie jest kolejny syn ogrodnika – zażądała Marta ostrym tonem.
Nie, to muzyk.
Mam cichą nadzieję, że nie uliczny. – Głos pani Montenegro był lodowaty niczym Antarktyda nocą
Co z ojcem? – dopytywała Cyntia, pragnąca jednocześnie zakończyć temat Williama i Hektora, który niespodziewanie zmieszał się w jeden.
Już lepiej, był u niego lekarz. Nie może się denerwować i trzeba oszczędzać mu stresów. Więc dowiedz się lepiej dokładnie kim jest Hektor Rodrigez, zanim przyjdzie nam go przedstawić twemu ojcu.
Mam pytać o tytuł, czy może od razu o stan majątku? – Cyntia była do bólu bezczelna. Jednak zanim matka zdążyła wykonać jakikolwiek krok w jej kierunku, ta wyszła szybkim tempem z pokoju.

Hektor stał na krańcu dużego korytarza. Szeroko rozstawionymi rękoma opierał się o parapet. Patrzył przez lśniące szyby dużego, strzelistego okna. Od razu wyczuł na swoich plecach czyjś wzrok. Odwrócił się. Uśmiechnął.
Cyntia. – Niemal celebrował w ustach jej imię, jakby je smakował. – Miło cię widzieć ponownie. Towarzyszyć ci w drodze na śniadanie? – zapytał.
Dziękuję, że o tym pomyślałeś. Dołączę do was później. Pierw chciałabym sprawdzić jak się miewa tata. Proszę mi wybaczyć. – Skinęła uprzejmie głową i już miała skręcić do pokoju, w którym odpoczywał jej ojciec, gdy poczuła jak dłoń Hektora delikatnie zaciska się na jej ramieniu.
Przepraszam, jeśli ścisnąłem za mocno, nie chciałem. – Przyglądał się wyraźnie jej policzkowi. – Pani matka najwidoczniej spełniła moją prośbę.
Musisz…
Ciii, nie muszę i nie chcę do tego wracać. Nie mam w zwyczaju zawstydzać kobiet. Chciałbym tylko coś wyjaśnić, by wiedzieć jak mam się do ciebie zwracać. Powinniśmy się w końcu zdecydować czy tytułujemy się panienka i pan, czy przechodzimy do bardziej zaprzyjaźnionej formy. Jak na razie używamy tego zamiennie, a takich przeskoków nie uważam za konieczne.
Kobieta się uśmiechnęła. Wyciągnęła rękę przed siebie.
Cyntia – powiedziała pewnie i zarazem niezwykle delikatnie.
Zatem… Hektor. – Uścisnął jej dłoń nie w sposób w jaki mężczyzna powinien ściskać kobiece dłonie, a jakby zawierał umowę z niedoścignionym wspólnikiem. – Jak się miewa twój ojciec?
Z tego co mówi matka nie jest tak najgorzej. Właśnie do niego zmierzałam, by samej się upewnić.
W takim stroju? – Uniósł brwi do góry w geście zdziwienia.
Tak, ale…
Jeśli mogę coś doradzić, Cyntio, to tylko to byś się przebrała.
Sugerujesz, że…
Że żaden ojciec po zawale nie ozdrowieje, widząc ponad dobę nieobecną córkę w męskim ubraniu, nieznanego mu mężczyzny.
Strasznie generalizujesz.
Nie, po prostu znam życie.
Zaraz zdradzisz mi sekreciki ze swojego życia i będzie tam wzmianka o córce i zawale, czy się mylę? – zapytała z rozbawieniem.
Hektor ledwie powstrzymywał kąciki swoich ust, by nie uniosły się ku górze.
Bez przesady panienko Montenegro, aż taki stary chyba nie jestem, aczkolwiek cenie to w tobie i uwielbiam zarazem.
Co takiego? – zapytała, opierając się jedną dłonią o parapet.
Hektora twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko jej twarzy.
Twoją bezpośredniość i poczucie humoru.
Nie jestem na co dzień bezpośrednia, po prostu przy tobie czuje, że mogę sobie na to pozwolić. Jednak z tą córką i żoną, to był zamierzony żart.
Hektor przybliżył swoje usta jeszcze bliżej delikatnie rozchylonych warg Cyntii, jednak nie dane im było się pocałować. Pojawiła się bowiem Julia, siostra dziewczyny.
Witam, nie przeszkadzam? – zaczęła niezwykle pewnie. Podeszła śpiesznym krokiem do swojej siostry i jej towarzysza.
Hektor spojrzał na kobietę o mocno brązowych włosach, znacznie ciemniejszych niż włosy Cyntii. Jej skóra zdawała się być jednak równie miękka, a twarz nie zdradzała wieku. Kobiety wyglądają niezwykle młodo w tej rodzinie – pomyślał mężczyzna i rozpoczął od przedstawienia się:
My się jeszcze nie znamy. Hektor Rodrigez.
Julia Montenegro, niebawem Brown – odpowiedziała, a jej głos stracił na pewności. Patrzyła na bruneta jakby widziała w nim zjawę, ducha, albo jakąś maszkarę.
Hektor ujął dłoń kobiety, delikatnie się pochylił, pocałował w jej wierzch i uśmiechnął się. On także wyglądał na zaskoczonego reakcją kobiety. Kiedy jednak ta zapytała: Czy coś nie tak?, postanowił zachować się jak zwykle, grzecznie i przyzwoicie. Na poczekaniu więc wymyślił inny powód:
Nie, przepraszam. Pochodzę z Hiszpanii i tam panuje nieco inny zwyczaj. Już wyjaśniam, paniom. Otóż u nas kobieta zachowuje swoje nazwisko nawet po zamążpójściu.
Nie przyjmuje nazwiska męża? – zdziwiła się Cyntia.
Przyjmuje, poprzedza je swoim nazwiskiem i głoską de.
Czyli jakby moja siostra zdecydowała się za pana wyjść, przyjmując to oczywiście czysto teoretycznie… – zaczęła Julia, a Hektor się roześmiał.
Pokiwał głową.
Tak, oczywiście, czysto teoretycznie – powtórzył po niej.
To wtedy nosiła by nazwisko de Rodrigez, tak?
Dokładnie. Pani siostra przedstawiałaby się wtedy Cyntia Montenegro de Rodrigez – wyjaśnił dokładnie.
Nawet ładnie brzmi.
Też tak uważam – poparł zdanie Julii Hektor.
Przestańcie już. – Cyntia wydawała się być zakłopotana, nawet delikatnie klepnęła siostrę w ramie dla zaprzestania tych żartów.
Pozwolę sobie już opuścić miłe panie. Przyjemnie było poznać. – Hektor skłonił się delikatnie i odstąpił o krok od parapetu, o który się opierał. – A tobie, naprawdę radzę się przebrać, zarówno przed śniadaniem, jak i przed wizytą u ojca.
Za moment naprawdę pomyślę, że zależy ci na ubraniu – docięła Cyntia.
Hektor już nic nie odpowiedział, tylko ponownie się uśmiechnął, pokręcił głową, jakby chciał od siebie odgonić jakąś myśl i skierował swoje kroki w dół schodów.
Kto to? Jak go poznałaś? Przystojny. Musisz mi koniecznie wszystko opowiedzieć. – Julia chwyciła Cyntie pod bok i zaczęła ciągnąć ją w kierunku swojego pokoju.
Ale ja miałam iść do ojca…
Ojciec poczeka, poza tym wracam od niego, spał. – Julia nie ustępowała młodszej o dwa lata siostrze. Uznała za priorytet dowiedzenie się kim tak naprawdę jest Hektor Rodrigez.

Hektor w tym czasie zmierzył na dół wolnym krokiem. Już miał zasiąść przy jednym ze stolików i poczekać na członków rodziny Montenegro, gdy Marta znalazła się przy jego boku.
Cyntia naprawdę nie sprawiła panu kłopotów? – zapytała, wciskając mu rękę pod ramie, jakby był co najmniej jej zięciem.
Nawet najmniejszego – odpowiedział z przekonaniem.
Na śniadaniu dołączy do nas jeszcze pan Brown.
Narzeczony pani starszej córki. – Hektor nawet za gestykulował dłonią z wyraźnym zadowoleniem, że poznał już część rodziny Cyntii.
Skąd pan wie? A z resztą, to nie ważne. Widzę, że szybko zawiera pan nowe znajomości, to niebywała i przydatna cecha, zwłaszcza w interesach.
Przydatek bywa szkodliwy. Wszystko jednak zależy od dowolnej interpretacji.
Może być ten stolik? – zapytała Marta Hektora, który tylko skinął głową, na widok jednego ze środkowych stolików.
Odstawił krzesło przed panią Montenegro i wsunął je delikatnie, gdy zaczęła je zajmować.
Ma pan dobre maniery.
Wychowanie zawdzięcza się rodzicom. Gdyby żyli, przekazałbym im gratulacje od pani. Przepraszam, że zapytam, ale czym państwo się tak właściwie zajmują? Sala jadalna jest w stanie pomieścić co najmniej setkę osób. – Rozejrzał się dookoła, a nawet spojrzał na wysokie sklepienie, pełne różowych zdobień.
Odbywają się tutaj aukcje, przedstawienia teatralne, liczne uroczystości kulturowe, ale także rodzinne przyjęcia.
Zatem wnioskuje, że rodzina Montenegro lubi się bawić i wie jak to robić.
Może się pan sam o tym przekonać. Dziś odbędzie się uroczysta kolacja z okazji zaręczyn mojej córki. Byłabym niezmiernie zachwycona, gdyby pan towarzyszył Cyntii na tę okoliczność.
Tylko jeśli sama mnie o to poprosi – rzekł pewnie Hektor i spojrzał na mężczyznę, który właśnie stanął przy ich stoliku.
Bastian? – zdziwiła się kobieta. – Myślałam, że przybędziesz nieco później, ani Cyntii ani Julii, jak sam widzisz, jeszcze nie ma przy stole.
Podczas kiedy kobieta wylewnie witała się z blondwłosym mężczyzną, całując go w oba policzki, Hektor wstał by się przywitać i przedstawić.
Bastian Brown – usłyszał w odpowiedzi na powitanie.
Cała trójka zasiadła do stołu, ale dwoje z nich, po krótkiej chwili ponownie musiało wstać. Taki był zwyczaj świadczący o dobrym zachowaniu się przy stole. Kiedy Julia i Cyntia zajmowały swoje miejsca, Hektor i Bastian stali sztywno przy swoich nakryciach.
Chyba jesteśmy w komplecie. Mój mąż zje u siebie, po krótkiej drzemce, z racji stanu swego zdrowia.
A gdzież to się podziewa mój przyszły szwagier? – zapytał Bastian z uśmiechem od ucha do ucha.
Martin wyruszył na jedną z pielgrzymek wraz z wiernymi. Nie mamy innego wyjścia jak tylko zaakceptować jego wybór. Chce pełnić służbę w imię Boga.
To musi być przykre, że jedyny państwa syn i prawowity spadkobierca, zrzeka się wszystkiego na rzecz zostania duchownym – wywnioskował Hektor.
Na szczęście mamy jeszcze dwie córki. – Marta się uśmiechnęła pokrzepiająco.
Niemniej logicznie myśląc, nazwisko pani męża jak i jego majątek przepada – wtrącił się Hektor.
Będzie w rękach jednej, albo obydwu z mych córek – upierała się kobieta.
W rękach ich mężów – wyjaśnił nieco posmutniały.
Na szczęście reformy idą na przód i może już niedługo…
Za dziesiątki lat – wtrącił z radością Bastian.
Lepiej za dziesiątki lat niż gdyby miały w ogóle nie nadejść – rzekła pewnie Cyntia i odsunęła się nieznacznie na bok, gdy kelner podawał do stołu.
Mężczyzna elegancko ubrany w białą koszule i czarny uniform stawiał na wykrochmalony obrus wszystkie dania śniadaniowe, które przywiózł na wózku ułatwiającym mu pracę.
A ty jakie masz zdanie na ten temat? – zapytała niespodziewanie Hektora.
Mnie samemu reformy kojarzą się z pójściem pod gilotynę – zażartował.
Czyli nie jesteś w stanie zaakceptować zmian, które niosą ze sobą uwolnienie kobiet.
Jeśli będę zmuszony je zaakceptować, to niczym człowiek stworzony do godzenia się z losem – zaakceptuję je. Jednak sam osobiście uważam, że nie ma zmian, które przynoszą z sobą same dobra. Każda rewolucja ma to do siebie, że w szczypcie dobra, niesie ogromy zła.
Co może być złego w tym, że kobietom da się prawo do głosowania?
Interesujesz się polityką, Cyntio? – zapytał Hektor zmieniając ton na znacznie poważniejszy.
Niekoniecznie, ale gdybym już musiała głosować, to…
Czy możemy zmienić temat? – przerwał jej Rodrigez. – Bardzo nie lubię się sprzeczać przy stole – wyjaśnił.
Oczywiście – rzekła Marta.
Cyntia posłała Hektorowi nienawistne spojrzenie, a Julia gdy tylko to zauważyła, przygotowała się do wymierzenia siostrze kopniaka w kostkę, niestety nie trafiła i to Hektor boleśnie przymknął powieki, a potem wykrzywił usta.
Bardzo przepraszam, to było…
Domyślam się czego chciałaś dokonać. – Uśmiechnął się pobłażliwie do Julii.
Kelner wreszcie postawił wszystkie przysmaki śniadaniowe na białym obrusie okalającym okrągły stół. Uśmiechnął się, dał do zrozumienia, że gdyby jeszcze był potrzebny wystarczy go wezwać i na koniec napełnił wszystkie kieliszki wodą.
Czy życzą sobie państwo może wina?
Ja proszę jedynie o mleko do kawy – odpowiedział Hektor.
Pija pan kawę z dodatkiem mleka jak mój mąż.
Dziękuje – rzekł Hektor do kelnera przyjmując od niego mały dzbaneczek ze świeżym mlekiem, a do pani Montenegro lekko się uśmiechnął, dając jej tym samym do zrozumienia, że usłyszał to co wcześniej powiedziała.
Matko, czy ojciec weźmie udział w przedświątecznym polowaniu? – zapytała Julia, jednocześnie smarując kromkę chleba masłem.
Nie wiem czy będzie się czuł na siłach, ani jaką opinie wyda lekarz. Bardzo jednak wątpię, że kogoś posłucha i zrezygnuje z tej przyjemności.
Niestety – wtrąciła się Cyntia.
Albo tylko mylnie odniosłem takie wrażenie, albo nie jesteś zwolenniczką polowań. – Hektor umoczył rogalika w kawie i spojrzał na młodą kobietę.
Moja córka zwolenniczką? Ona jest całkowitą przeciwniczką. – Marta się uśmiechnęła.
Moja siostra, gdy była młodsza, to za każdym razem, gdy ojciec wybierał się na polowanie, wstawała przed nim i barykadowała drzwi, a ile było przy tym płaczu i krzyku – wspominała Julia.
Potrafię sobie to wyobrazić.
A raz, gdy była nieco starsza, a Julian wybierał się na polowanie z sędzią, to schowała jego strzelbę – wtrąciła pani Montenegro.
Zarówno Hektor jak i Bastian zdawali się być rozbawieni tymi opowieściami.
Zrezygnował wtedy?
Mój mąż i rezygnacja z polowania? Nigdy. Wziął ozdobną strzelbę znad kominka.
Kolejnym razem jednak Cyntia okazała się sprytniejsza, pamiętasz matko?
Tak, to też było ważne polowanie, takie przyjacielskie z jednym z markizów.
I co wtedy wymyśliłaś? – zapytał Hektor, kierując swoje pytanie wprost do Cyntii.
Ta nagle wydała się być zawstydzona, a mężczyzna oczekujący odpowiedzi uznał, że ślicznie rumienią się jej policzki, gdy czuje się zakłopotana.
Wyjęłam w nocy naboje, pojechał na polowanie bez nich – pochwaliła się z szerokim uśmieszkiem.
Innymi razy jeszcze wyrzuciła mężowi najdroższą ze strzelb i jeden z rewolwerów do jeziora.
Dlaczego akurat najdroższą broń? – Hektorowi wydało się to niedorzeczne.
Ponieważ reszty nie zdążyłam, przeszkodzono mi. – Spuściła głowę w dół. Czuła się skrępowana, miała wrażenie jakby Rodrigez cały czas się na nią gapił.
Aha, teraz już wszystko rozumiem. Do najgrzeczniejszych i najspokojniejszych dzieci z pewnością nie należałaś.
Ma pan racje, mój mąż skutecznie ją rozpuszczał, na każdy z możliwych sposobów.
Czyli dwie córeczki tatusia mam przed sobą?
Tylko ją rozpuszczał – wtrąciła się Julia.
A czym ty sobie na to, Cyntio zasłużyłaś?
Imieniem – odpowiedziała posyłając mu nieskromny uśmiech.
Imieniem? – Hektor tym razem już nic nie rozumiał.
Tak, imieniem. Mój mąż uznał, że na pewno jest jej przykro, że nie dziedziczy imienia po żadnym z nas. Nasz pierworodny i jedyny syn ma na imię Martin, a kolejna córka otrzymała żeński odpowiednik imienia męża.
A dla mnie brakło – stwierdziła z udawanym smutkiem i niekrytym rozbawieniem jednocześnie Cyntia. Nawet zabawnie przy tym wzruszyła ramionkami.
Wszyscy przy stole lekko się zaśmiali widząc minę i udawaną troskę na jej twarzy.
Aby było śmieszniej – zaczęła Julia. – Pierwszy kandydat stający w biegu po serce mojej młodszej siostry, pochodził z rodziny zajmującej się masarstwem.
Hektor roześmiał się w głos.
Przepraszam państwa bardzo, ale ta historia naprawdę jest zabawna. Rozumiem Cyntio, ten kawaler nie miał u ciebie szans?
Najmniejszych nie miał – powiedziała pewnie dziewczyna i nagle posmutniała, bo obraz Williama powrócił przed jej oczy niczym żywy. Zrozumiała, że marnuje czas na siedzenie przy stole, zamiast go szukać i w końcu odnaleźć.
Zna pan już nieco historii naszej rodziny, może teraz zdradzi nam pan coś o sobie? – nalegała Marta.
W temacie polowania, moja rodzina, jak przystało na dziedziców tytułu markiza, nigdy nie miała tak czynnych przeciwników tego sportu.
Chyba nie słyszałem o markizie Rodrigezie – wtrącił się Bastian.
Ma pan racje, nie mógł pan o takim słyszeć, bo takiego nie ma. Moja matka ponownie wyszła za mąż, za markiza Francisa Prevost.
Francuskie nazwisko? – zapytała Julia z zainteresowaniem.
Tak, moja rodzina to istna mieszanka kulturowa i obyczajowa.
A czy jest tajemnicą czym się pan zajmuje? – wypytywała Marta.
Nie, nie jest. Mam fabryki produkcyjne, szwalnie dostarczające suknie i garnitury do angielskich domów handlowych, ponadto zajmuje się konserwacją i naprawą fortepianów. Zamierzam tutaj otworzyć produkcje tych instrumentów.
A co sprawiło, że zawędrował pan w nasze strony?
Szczerze, to odziedziczyłem tutaj posiadłość po zmarłej ciotce, która była pod moją opieką do ostatnich chwil życia. Kamienica jest niestety bardzo zaniedbana, mam w zamierza ją odnowić i może otworzyć restauracje.
Nie tęskni pan za swoim krajem?
Miejsce skąd się pochodzi należy zawsze nosić w sercu, natomiast osiedlać się należy tam, gdzie można obudzić swoje serce do życia. Czuje, że to jest moje miejsce, że tu znajdę spokojną przystań. Marze też o tym, by zobaczyć śnieg.
Śnieg? – zdziwiła się Cyntia.
Tak, śnieg. Nigdy nie widziałem jak prószy z nieba. W Hiszpanii co prawda odnotowano opady śniegu w maju tego roku, ale ja byłem wtedy tutaj. Zajmowałem się nadzorowaniem robót w kamienicy. Ciotka miała kaprys, taką ostatnią wolę, była to instalacja elektryczna.
Czyli posiada pan w domu światło?
Tak, posiadam.
Doskonałe udogodnienie, lepiej się czyta niż przy świetle świec – stwierdziła Julia, podczas gdy jej przyszły mąż wydawał się znudzony całą dyskusją i jedyne co czynił, to nieustannie dolewał sobie rumu do herbaty.
My mieliśmy zamiar prze wziąć takie przedsięwzięcie, ale nie możemy wybrać dogodnego okresu na hałasy związane z kuciem ścian.
Tak, to spora niedogodność – stwierdził Hektor z lekkim uśmiechem i zrobił ostatni łyk kawy z mlekiem.
Jeszcze jedno pytanie. Pan jest kawalerem? – zapytała Marta wprost.
Matko, to niegrzeczne tak wypytywać naszego gościa – zganiła Julia i rzuciła Hektorowi przepraszające spojrzenie.
Nic nie szkodzi. Widzę, że Cyntia odziedziczyła charakter po matce.
Chcę mnie pan obrazić?
Skądże. Dostrzegam, że jesteście równie ciekawskie i bezpośrednie, ale to dobrze. Wszakże taka powinna być kobieta, by mężczyzna się nigdy przy niej nie nudził.
Znowu generalizujesz – wtrąciła się Cyntia.
Hektor posłał jej uroczy uśmieszek. Uniósł swoją prawą dłoń do góry i nią zakręcił.
Jak państwo widzą nie mam obrączki, zatem nie mam też żony.
Dziękuję za odpowiedź, panie Rodrigez.
Proszę bardzo.

Cyntia stała na środku sypialni siostry opierając się o zimną ramę łóżka. Julia siedziała w fotelu i bujała drewnianą kołyskę, w której spał jej synek – Edward. Obie czekały na matkę, a kiedy ta zjawiła się z kieliszkiem szampana w dłoni i w dobrym humorze Cyntia nie wytrzymała.
Mogę wiedzieć skąd ta nagła wesołość? – zapytała nieuprzejmie.
Wszystko idzie po mojej myśli, to nie powód do łez, a więc powód do kieliszka. – Marta wypiła trunek kilkoma większymi łykami.
Gdybym nie karmiła, to sama bym się z chęcią napiła – wyznała Julia. – Wtedy mogłybyśmy zaprosić na drinka pana Hektora.
I koniecznie ciebie Cyntio – dodała matka.
Dziewczyna uśmiechnęła się zimno, poruszyła głową w niedowierzaniu.
Nie, ja nie wierzę w to co słyszę. Mogę wiedzieć z jakiego powodu nagle darzycie taką sympatią kogoś kogo ja przyprowadziłam? Przecież obydwie nigdy nie lubiłyście moich przyjaciół.
Ten przyjaciel jest wyjątkowo trafiony, przypadł mi do gustu.
Mnie również. Powinniście się zaręczyć – podpowiedziała Julia.
Otóż to, twoja siostra ma racje.
Mogę wiedzieć czym on się różni od poprzednich, oprócz stanem urodzenia? – naciskała Cyntia.
Kochanie, nie denerwuj się – rzekła spokojnie matka i podeszła do córki, położyła swoją dłoń na jej ramieniu w celu dodania otuchy. – Nie jesteś już taka młoda, a to dorosły mężczyzna, który jeśli poprosi o twoją rękę, bez chwili zastanowienia otrzyma moje błogosławieństwo.
Wcale go nie znasz – warknęła i strąciła dłoń matki ze swojego ramienia. – Widziałaś go raptem dwa razy na oczy i to jednego dnia. Co możesz o nim powiedzieć po kilkugodzinnej rozmowie?
Wiele – odpowiedziała Marta.
Cyntia wejrzała na siostrę.
Proszę cię, chociaż ty bądź po mojej stronie.
Niestety, siostro, nie tym razem. Hektor to dobrze urodzony, majętny i kulturalny człowiek. Tyle dobrego na pierwszy rzut oka nie można było powiedzieć o żadnym z twoich przyjaciół.
Nie chcę wychodzić za mąż! – krzyknęła Cyntia. – Na pewno nie za niego! – dodała otwierając drzwi. Zatrzasnęła je za sobą z taką siłą, że mały Edward obudził się z pięknego snu i zapłakał.
Ja też wychodzę, nie mogę słuchać dziecięcego płaczu, dostaje od tego migreny. – Marta także opuściła sypialnie starszej ze swych córek.
Na schodach spotkała Hektora w towarzystwie Bastiana, obaj panowie trzymali w dłoniach kieliszki w połowie pełne wyśmienitego koniaku. Śmiali się. Najwidoczniej byli w dobrych humorach.
Julia jest u siebie? – dopytywał Brown.
Tak, ale Edward zaczął płakać – udzieliła mężczyźnie odpowiedzi przyszła teściowa.
Znowu? Przecież godzinę temu także płakał. Powinni tworzyć internaty już dla dzieci od kołyski – oznajmił z lekkim zdenerwowaniem.
Hektor wydał się podejrzliwy w stosunku do młodego Browna. Poza tym miał w głowie kilka pytań, nie rozumiał jak to się stało, że ma już syna skoro dopiero dziś mają odbyć się jego i Julii zaręczyny. Nie chciał jednak pytać wprost, by nie wyjść na wścibskiego. Postanowił więc podejść z dużym zainteresowaniem do dziecka.
Ile miesięcy ma synek? – zapytał Bastiana.
Nie wiem, kilka pewnie – odpowiedział, wzruszył ramionami i dopił trunek do dna.
Mój wnuk ma jedenaście tygodni – rzekła Marta i spojrzała z dezaprobatą na przyszłego zięcia.
Jak to możliwe, że nie znasz wieku własnego dziecka? – zainteresował się Hektor.
To nie moje dziecko, to będzie mój pasierb – odpowiedział nieuprzejmym tonem Bastian, wcisnął pusty kieliszek w dłoń matki swojej narzeczonej i ruszył szybkim krokiem w stronę pokoju Julii.
Przepraszam, nie chciałem się mieszać, ani go zdenerwować – wytłumaczył brunet.
Nic nie szkodzi. Młodzi są, muszą się dotrzeć. – Marta się uśmiechnęła, robiąc tym samym dobrą minę do złej gry. – Czy moja córka zaprosiła już pana na uroczystość zaręczyn swojej siostry? – Marta chwyciła Hektora pod bok i prowadziła schodami z dół, w kierunku barku z alkoholami.
Jeszcze nie, miła pani, ale z tego co zdążyłem się zorientować, to uroczystość zostanie przesunięta w czasie.
Marta zrobiła minę jakby nie wiedziała o co chodzi.
Proszę spytać pana Browna, albo swojej córki.
Spytam. Dlatego wybaczy pan, ale muszę pana już opuścić.
Rozumiem.
Proszę się częstować. – Wskazała na barek pełen szklanych butelek. Niektóre były wypełnione po same korki, inne do połowy, a niektóre na samym dnie miały jeszcze cieczy na pół kieliszka. – Kuchnia i służba także są do pańskiej dyspozycji – dodała kierując się w stronę schodów, prowadzących na górę. Musiała się wszystkiego jak najszybciej dowiedzieć. Nie lubiła, gdy coś działo się bez jej wiedzy i co ważniejsze – bez jej przyzwolenia.

W chwili gdy Hektor napełniał swój kieliszek koniakiem, Julia rozmawiała z mężem o przesunięciu zaręczyn, a Marta właśnie zmierzała śpiesznym krokiem do ich pokoju.
Moja rodzina przez burze nie da rady dotrzeć na czas, byli zmuszeni zatrzymać się w połowie drogi, na dodatek siostrę męczą mdłości – tłumaczył siedząc na łóżku.
Julia trzymała małego Edwarda na rękach. Malec otulony był białą jak śnieg sukienką w falbany i wydawał się być bardzo niespokojny. Co jakiś czas popłakiwał, nawet gdy na chwile zmrużył swoje oczka, to po chwili znów je otwierał i zaczynał płakać.
Trzeba zawiadomić matkę, musi odwołać przygotowania.
Pomyśl o tym pozytywnie. Za tydzień twój ojciec będzie już w pełni sił i będzie mógł uczestniczyć w naszych zaręczynach.
Bastian – zaczęła niepewnie Julia.
Słucham? – wydał się zainteresowany, choć bardziej jego uwagę przykuwała butelka stojąca na środku stolika nocnego, niżeli jego przyszła żona.
Czy ty mnie kochasz? – zapytała wprost.
Mężczyzna o blond włosach wstał i zaszedł kobietę od tyłu. Przytulił do siebie i wyszeptał do ucha:
Oczywiście, że cię kocham, Julio. Będziesz moją żoną. Nie mogę się już doczekać aż urodzisz mi pierwszego syna.
Ja już mam syna! – krzyknęła i odskoczyła od mężczyzny jakby ją parzył jego dotyk.
Tak, ale on nie jest mym synem. Zapewnię mu dach nad głową i utrzymanie, na nic więcej z mojej strony nie może liczyć. Wiedziałaś o tym już w chwili gdy prosiłem twą matkę o twoją rękę.
Co jeśli nie urodzę ci syna? – zapytała rzeczowo, jakby ich małżeństwo nie było zlepkiem uczuć, a spiętą zszywką umową, mającą przynieść obu stroną korzuść.
Nie wygaduj bzdur. Byłaś w stanie urodzić jedno zdrowe dziecko, będziesz w stanie urodzić drugie, równie silne i równie ładne.
Uważasz, że jest ładny?
Oczywiście, że tak. – Bastian zbliżył się do kobiety i maleństwa. Pogłaskał je po policzku. – Jest doskonały, tylko, że nie jest mój i cały czas płacze. Ucisz się na moment – warknął do malucha i zaczął przykładać mu pieluszkę do usteczek, z tego powodu Edward zapłakał intensywniej.
Co ty mu robisz?! Udusisz go.
Nie znam się na dzieciach. – Wzruszył ramionami, przybierając minę niewiniątka. – Chciałem tylko by na chwilę się zamknął. Zrozum Julia, on cały czas ryczy. Ja już tego nie wytrzymuję.
Bo jest mały.
To co z ciebie za matka, że nie umiesz go uspokoić? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie. Wymaszerował z pokoju szybkim krokiem. Trzasnęły za nim drzwi.

Marta już stała przy pokoju córki i nasłuchiwała odgłosów awantury. Bastian zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem, po czym skierował swoje kroki na dół, do kuchni. Udał się po wino obiadowe. Potrafił je pijać całymi dniami, a wieczorami padać zmęczony i pijany na łóżko.
Pokłóciliście się? Nie jestem pewna, ale zdawało mi się, że słyszałam awanturę – zaczęła Marta zaraz po wejściu do pokoju Julii.
Odrobinę.
O co tym razem?
O to co zwykle, o Edwarda.
Mówiłam ci. Przestrzegałam cię, że tak będzie. Było trzeba oddać małego zaraz po urodzeniu, a ciąże ukrywać przed światem. To nie, ty oczywiście musiałaś, wybrałaś inaczej. Mówiłaś, że dziecko ma zostać przy matce.
I nie żałuje tej decyzji! Nie będę jej żałowała, nigdy. To mój syn. Mój pierwszy syn. – Julia wstała z łóżka z dzieckiem na rękach i patrzyła matce wojowniczo prosto w twarz. – Czemu nikt z was nie potrafi go zaakceptować?!
Ja go akceptuje – wtrąciła się Cyntia, stojąc w progu. – Ojciec też. Mówi o nim z dumą, że to jego wnuk – dodała.
Dziękuję – odrzekła z wdzięcznością Julia.
Chodź do cioci – zawołała wesolutko Cyntia. – Twoja mama porozmawia z babcią na spokojnie, a ja wezmę cię na spacer po ogrodzie. – Wzięła malca na ręce i delikatnie zakołysała.
Tylko niedługo, bo jest zimno, poza tym znów może zacząć padać. Okryj go dobrze. Wózek stoi na dole – instruowała Cyntie Julia i pomimo zmęczenia ciągłą opieką nad niemowlęciem, poczuła żal, że jest jej on odbierany, choć na tak krótką chwilę.
Przepraszam, nie chciałbym się wtrącać, ale doszły mnie krzyki. Postanowiłem sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Hektor zjawił się w progu nie zamkniętych przez Cyntie drzwi.
Wszystko dobrze. – Marta przybrała radosny, choć sztuczny uśmiech.
Cudownie wyglądasz z dzieckiem na rękach – pochwalił Cyntie mężczyzna.
A może zechciałby pan towarzyszyć mej córce? Postanowiła, że weźmie siostrzeńca na krótki spacer.
Oczywiście, jeśli tylko Cyntia nie ma nic przeciwko temu. – Hektor podszedł bliżej, nachylił się nad małym Edwardem. – Aleś ty maleńki. – Potarł wierzchem palca wskazującego policzek niemowlęcia. – Mogę wam towarzyszyć? – zapytał Cyntie, patrząc jej prosto w oczy, a mały Edward wykorzystał chwilę nieuwagi i chwycił za palec obcego mu mężczyzny. Ścisnął niezwykle mocno jak na jedenastotygodniowe niemowlę. – Chyba mnie polubił.
To jak? Idziemy? – Cyntia spojrzała na Hektora wielce zniecierpliwionym wzrokiem.
Oczywiście. Tylko ty mnie puscaj – wycedził przez zęby żartobliwym tonem i potrząsł lekko dłonią, tą ze skrępowanym palcem.
Zarówno Julia jak i Cyntia się uśmiechnęły, a maluch usiłował ponownie złapać palec mężczyzny.
Już się uwolniłem. Proszę. – Hektor wskazał dziewczynie drogę przed sobą, a kiedy wyszli za próg po cichu zamknął drzwi i ruszył za nią.

Niebo zdawało się wypogadzać po burzy. Mały Edward spokojnie leżał w granatowym wózku, miał zamknięte oczy, a jego usteczka zdawały się uśmiechać. Cyntia przykryła go jeszcze jednym, wełnianym kocykiem.
Przepraszam, moja rodzina jest trudna – rzekła z zażenowaniem do Hektora.
Nie masz za co przepraszać. Nie znam łatwych rodzin. – Uśmiechnął się ciepło. – Podejdźmy do samochodu, proszę. Ty masz na sobie ciepłą pelerynę, a mój płaszcz spoczywa na jednym z siedzeń.
Oczywiście – odpowiedziała i usiłowała skręcić, ale wózek okazał się za ciężki, by mogła go po raz kolejny podnieść.
Przepraszam, pozwolisz? – zapytał Hektor chwytając za ozdobioną białą skórą rączkę.
Poradzisz sobie?
Umiem prowadzić samochód, mechanizm wózka na tle pojazdu mechanicznego nie wydaje się iście skomplikowany.
Niedługo spadnie śnieg.
Mam taką nadzieję – odrzekł. – Wypogodziło się. Nie będę zmuszony zostawać tutaj na noc. Nie zrozum mnie źle, było bardzo miło, ale po spacerze pożegnam was i wrócę do siebie.
Rozumiem.
Mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy – rzekł niepewnie.
Może pokażę ci śnieg.
Nie mam nic przeciwko. Kiedy tylko zacznie padać, wiesz sama gdzie mnie szukać.

Cyntia znajdywała się w swoim bladoróżowym pokoju, patrzyła przez zamknięte okno na deszcz dudniący o szyby i parapety. Wtedy pomyślała, że pogoda jest jej wrogiem, że nawet ona jest przeciwko niej. Nagle przez oczami jej rozmyślań nie stanął William, a Hektor. Zaczęła zastanawiać się czy mężczyzna dojechał bezpiecznie do domu i czy deszcz nie pokrzyżował jego planów w środku drogi. Wiedziała, że gdyby coś mu się stało, to ona do końca życia miałaby z tego powodu wyrzuty sumienia i z pewnością nie dałaby rady się z nich otrząsnąć.
Usłyszała pukanie, zgasiła więc papierosa w srebrnej papierośnicy, pośpiesznie ją zamknęła i otworzyła drzwi.
Tata? – zapytała zaskoczona. – Nie powinieneś leżeć?
Lekarz pozwolił mi już na krótkie spacery, nawet takie po schodach – odpowiedział z uśmiechem Julian.
Zatem wejdź. – Odsunęła się nieznacznie i otworzyła drzwi szerzej.
Czuje, że moje dni na tym świecie są już policzone – zaczął kasłając. Usiadł na łóżku i patrzył na swoją córkę z nadzieją na pocieszenie. Nie otrzymał go. – Jesteś moim najmłodszym dzieckiem, chcę dla siebie jak najlepiej.
Mawiają, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Poczucie humoru odziedziczyłaś po matce.
Tylko, że ja nie żartowałam. – Cyntia oparła się plecami o niewielki parapet i splotła ręce na piersi. Wojowniczo wysunęła podbródek.
Jaką byś miała z nim przyszłość? Na wygnaniu. Skalałabyś dobre imię rodziny, ponadto też samą siebie.
Ale ja go kocham! – Na twarzy dziewczyny pojawiły się łzy, a głos zaczął jej się łamać.
Jesteś za młoda, by pojąć sens miłości.
Tylko dlatego, że nie łączę jej z interesami, jak wszyscy członkowie naszej rodziny?
Nasza rodzina jest bardzo szanowana.
A ja jestem zakochana, potrafisz to zrozumieć?
Nie, Cyntio. Zrozumiałbym gdybyś pokochała dobrze urodzonego mężczyznę, przyprowadziła go do domu, przedstawiła bliskim, ale nie rozumiem jak można kochać kogoś tak mocno, by się dla niego nie szanować i pozwolić mu na nieszanowanie siebie.
William mnie szanuje.
Dlatego widziano go nie raz w barze z kobietami lekkich obyczajów, dlatego nie przedstawił cię rodzicom, dlatego dobierał się do ciebie w niegodziwych warunkach? William nie ma w sobie nic z dżentelmena, nie ma w sobie nic z prawdziwego mężczyzny. Lepiej o nim zapomnij.
William nie bywał w takich barach! – krzyknęła.
Miłość cię zaślepiła. – Mężczyzna wstał. – Jeśli zechcesz odejść, to wiedz, że nie pognam za tobą, ani też nikogo nie poślę, ale nie będziesz już miała do czego wracać. – Mężczyzna z wielkim bólem namalowanym na twarzy opuścił pokój swojej córki.
Cyntia odnalazła papierośnicę, otworzyła ją, zapaliła kolejnego papierosa od płonącej świecy i ponownie zapatrzyła się w zalany deszczem krajobraz.

Udało się, uwierzyła ci? – dopytywała Marta swojego męża już na korytarzu.
Oczywiście, że nie. Mówiłem ci, że jest zakochana.
Zakochana – prychnęła matka. – Też mi zakochanie. W synu ogrodnika. Proszę cię, tylko nie mów, że jej w to wierzysz?
Brzmiała bardzo przekonująco. – Mężczyzna zmierzał schodami w górę do swojej sypialni.
Julianie! – Marta pognała za nim. – I co my teraz zrobimy?
Nic. Będziemy czekać.
A co jeśli ten zakochany imbecyl po nią wróci?
To będzie można mu pogratulować, odwagi albo głupoty. Sam nie wiem czego bardziej.
Ona z nim wtedy ucieknie, Julianie zrób coś.
To młodzieńcze zauroczenie, można wierzyć, że minie. – Uśmiechnął się ciepło do żony.
Akceptowałam już jedno młodzieńcze zauroczenie, Julii z marynarzem. Wyniknął z tego tylko kłopot.
Kłopotem nie jest nasz wnuk, a przyszły zięć.
Nie rozumiem dlaczego Bastian ci się nie podoba.
Ależ już ci to wyjaśniam, moja droga. – Mężczyzna zatrzymał się przed drzwiami swojego pokoju. – Nie podoba mi się począwszy od imienia, a skończywszy na charakterze. – Julian wszedł do izby i rozsiadł się wygodnie w fotelu. – I szczerze żałuje, że ta zaręczynowa farsa nie odbyła się, gdy leżałem w łóżku. Nie mam ochoty w niej uczestniczyć.
Bastian to bardzo przyzwoity człowiek, wysoko urodzony i…
Zachłanny? Interesowny? A może spłukany? Bastian moja droga odziedziczył tylko dobre nazwisko, a jego hulaszcza natura znana jest w całym jego rodzimym Londynie. Krótko rzeknę, tam tylko reputacja Rodrigeza go wyprzedza.
Kogo? Powtórz jeszcze raz to nazwisko? – nakazała kobieta przysiadając na brzegu łóżku.
Rodrigez. Dorian Rodrigez – odpowiedział Julian, a kobieta odetchnęła z ulgą.
Na szczęście to nie ten – powiedziała na głos.
Kto nie ten?
Nie ten jest zainteresowany Cyntią – odpowiedziała, bawiąc się obrączką na swoim palcu.
Jakiś Rodrigez jest zainteresowany moją córką i ja nic o tym nie wiem!? – Mężczyzna aż wstał z wrażenia.
Naszą córką. – Spojrzała na męża z dołu, ale niezwykle wyniośle. – Hektor Rodrigez.
Cyntia nigdy nie zwiąże się z kimś o takim nazwisku.
Wolisz widzieć ją u boku młodego Oldmana?
Dobrze wiesz, że to jak wybór między złym a gorszym.
Hektor to bardzo kulturalny człowiek, niezwykle szarmancki i wykształcony.
Morderca.
Co?
Rodzinę Rodrigez wyprzedza ich reputacja, aż dziw, że o niej nie słyszałaś. Ich ojciec zdecydował, że majątek trafi w ręce tego, który się pierwszy ożeni, jeszcze przed jego śmiercią. To doprowadziło, że bracia stanęli do pojedynku, w wyniku którego jeden stracił palec, a drugi narzeczoną.
Na pojedynkach zdarzają się wypadki.
Ciężko wierzyć w aż taką chybność kogoś, kto jest doskonałym myśliwym.
Zawsze masz swoje teorie. – Kobieta wydała się oburzona. Wstała z miejsca i skierowała się do drzwi.
Na szczęście mam młodszego brata. Majątek nie pójdzie w obce ręce.
Chcesz oddać nasz majątek swemu bratu!? – Marta natychmiast odwróciła się tyłem do drzwi, a przodem do męża.
Oczywiście. Cyntia nie ma męża, a Bastian wypędzi was, gdy tylko poczuje się panem na włościach, albo wszystko zaprzepaści, a wy będziecie patrzały jak nasz majątek doprowadza do ruiny.
Mamy syna – przypomniała Marta.
Zrzeknie się majątku, chce służyć Bogu.
Wybije mu to z głowy – zapewniła kobieta.
Próbowałaś to zrobić cztery lata, bezskutecznie. Musimy zaakceptować jego decyzje.
Ty byś tylko akceptował te wszystkie bezmyślne decyzje naszych dzieci – stwierdziła oburzona i mocno przy tym machnęła rękoma, na końcu łapiąc się za głowę. – Córka chce uciec z ogrodnikiem, niechaj ucieka. Kolejna chce mieć dziecko z marynarzem, to niech ma. Syn chce być księdzem, choć ma niezwykłe powodzenie u kobiet, to trudno, przecież majątek zbudowany na mojej ziemi jest nieważny.
Dramatyzujesz. – Mężczyzna zmienił miejsce z fotela na łóżko. Uznał, że chwila drzemki dobrze mu zrobi.
Zamierzasz spać, teraz?
Taki miałem zamiar, a ty jakie masz na dziś zamiary?
Ratowanie naszej rodziny! – wykrzyknęła. Wyszła trzaskając drzwiami.

Hektor wszedł do domu, zdjął cylinder i rozpiął płaszcz. Jednak przed odwieszeniem odzienia wierzchniego zerknął na wieszak. Damska peleryna w białym kolorze sprawiła, że kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Powiesił swój płaszcz obok pelerynki i ruszył czym prędzej do swojego gabinetu. Kobieta stała przy oknie, miała długie, falowane blond włosy. Paliła papierosa.
Nakryłem cię! – zawołał Hektor. Starał się, by jego głos zabrzmiał groźnie, ale słychać było, że jest lekko rozbawiony.
Dziewczyna czym prędzej wywaliła niedopałek za okno, zamknęła papierośnice, schowała ją za gruby, materiałowy pas spódnicy i odwróciła się przodem do Hektora.
Nie prawda, nic nie widziałeś, tylko ci się wydawało. – Miała radosny głosik.
Witaj. – Podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie.
Nie tak mocno bo mnie udusisz! Otworzyłam okno, by się przewietrzyło, straszny tutaj zaduch. Kiedy stawi się służba?
Za tydzień. – Hektor sięgnął dziewczynie za pas i wyciągnął z nich metalową papierośnicę. Próbowała mu ją wyrwać, ale był sporo wyższy i uniósł rękę do góry. – Konfiskuje to.
Tak się nie wita gości – upomniała, tupiąc naprzemiennie nogami.
Jesteś za młoda by palić. – Schował metalowy przedmiot do szuflady swojego biurka. – Myślałem, że przybędziesz dopiero za tydzień.
Zawiedziony, że jestem wcześniej?
Szczęśliwy – odpowiedział szybko, opierając się pośladkami o parapet. – Tęskniłem – dodał.
Zadzwoń do wuja, ciotka się będzie niepokoiła. Dałam dyla zanim urządziła mi debiut w towarzystwie. Wyobrażasz sobie? Ona szukała mi męża.
Hektor się zaśmiał.
Tak, ciotka Estera. Potrafię sobie to wyobrazić. Komu tym razem umknęłaś?
Bratankowi sędziego – pochwaliła się.
Dobra partia. – Zmienił miejsce, tym razem oparł się o biurko, złożył ręce na piersi i wbił wzrok w tę blondynkę o rozanielonym usposobieniu.
Braciszku, ależ ty go nie znasz, gdybyś go znał to byś od razu mówił inaczej. Poza tym ja chcę się zakochać.
Zadzwonię do wuja. Zamknij już okno, bo w nocy zamarzniemy. – Wstał i skierował się do wyjścia.
Dziewczyna chwyciła za pałeczkę od cymbałków i wystukała nieznaną jej wcześniej melodie.
Hektor?
Słucham? – Zawrócił, by móc stanąć za jej plecami i zagarnął włosy z jej ramion do tyłu.
Pamiętasz jak mi śpiewałeś?
Oczywiście, że tak. Byłaś moją ulubienicą. Moja malutka siostrzyczka. Psuja, psotnik i wieczny uciekinier.
Przestań. – Odwróciła się tylko po to by fuknąć dłonią w jego klatkę piersiową. Uśmiechnęła się szeroko, po czym powróciła do stukania w cymbałki.
Mężczyzna chwycił dłoń siostry w swoją i prowadził ją po biało-czarnych klawiszach umiejscowionych na drewnianym stelażu.
Stoi dziewczyna przy oknie,
smutno okienna jest wnęka,
stoi dziewczyna samotnie.
Niebieska na niej sukienka.
Trzeba więc serce ukoić.
Lecz ono nie myśli o tym
i tylko przy oknie stoi.
Jej miłość ma kolor tęsknoty.*(4)
Jak ja dawno nie słyszałam twojego głosu! – wykrzyknęła. – Powinieneś wrócić do grania. Jestem pewna, że poradziłbyś sobie bez… przepraszam.
Nie szkodzi. Ja zacznę grać, kiedy ty wyjdziesz za mąż – powiedział prosto w jej twarz z lekkim rozbawieniem. Dziewczyna zrobiła minę jakby nie dowierzała.
Sam siebie skazujesz na muzyczną abstynencje. Ja nigdy nie wyjdę za mąż.
Skąd u ciebie taka niechęć do związku? Chcesz iść do zakonu?
Haha, nie nad interpretuj. – Szybko pogroziła mu palcem. – To, że nie chcę ślubu, nie znaczy, że chcę życia mniszki.
Laura, czy ty dajesz mi do zrozumienia, że powinienem cię zbić zawczasu? Zanim zaczniesz sprowadzać kochanków pod mój dach?
Typowy mężczyzna, wy zawsze myślicie tylko o jednym, a przy okazji jeszcze o drugim. Nie chcę życia mniszki, bo lubię wystawne bale i cudne przyjęcia, nic poza tym.
A więc... nic poza tym. – Pogroził siostrze palcem, ta wiec chwyciła rączką za niego i zrobiła wojowniczą minę. Hektor się uśmiechnął.
Swoją drogą to dziwne, że mnie nakłaniasz do zamążpójścia, gdy sam wciąż nie masz żony. Jak tam twoje serduszko, wyleczone? – Popukała wskazującym palcem w jego prawą pierś.
Po drugiej stronie – zwrócił jej uwagę i przesunął jej drobną dłoń z prawej piersi na lewą. – Tu mam serce.
Jakoś nigdy nie miałam orientacji w anatomii.
Rodrigez przymrużył oczy i się roześmiał. Nie mógł powstrzymać tego śmiechu choć bardzo się starał.
Serduszko pik-pik? – zapytała zabawnie.
Nie bądź taka ciekawska.
Hektor, no proszę. Zwierz się siostrze. Kto ci doradzi jak nie ja?
Nie będę się zwierzał piętnastolatce.
A gdy będę starsza to będziesz się zwierzał? – Odmalowała na swojej twarzy iście dziecięcą, niewinną radość.
Także nie.
Sam obaliłeś swój poprzedni argument. Wymyśl inny, albo opowiedz mi o niej – zażądała.
Jest piękna, ma takie bystre spojrzenie i włosy w kolorze jasnego brązu, przechodzącego w ciemny blond. Ma gładką skórę i pieprzyk na szyi, o tu, w tym miejscu. – Dotknął Laurę po lewej stronie, tuż pod policzkiem. – Śmieje się tak, jakby cały świat się śmiał, a gdy się boi to czuje jej lęk sam w sobie. Od momentu… od bardzo dawna nie czułem niczyich uczuć. Odgadywałem je po mimice twarzy, barwie głosu, tonie wypowiedzi, ruchach ciała, ale nie czułem tego co mój rozmówca. Przy niej czuje, to co czuje i ona.
Jesteś zakochany – wywnioskowała i z wrażenia usiadła na szezlongu postawionym przy oknie. – Mój braciszek się zakochał!
Nie krzycz tak – zganił ją.
Dlaczego!? Przecież to wesoła nowina! Ona o tym już wie?
Nie, nigdy się nie dowie.
Powinna.
Nie.
To niesprawiedliwe, gdyby jakiś mężczyzna mnie pokochał, to chciałabym o tym wiedzieć.
I wyszłabyś wtedy za niego? – dopytywał.
Niekoniecznie.
Sama więc rozumiesz dlaczego nie musi o tym wiedzieć.
Boisz się odrzucenia? Hektor Rodrigez się czegoś boi? Nie wierzę w to.
Lauro, pora zakończyć ten temat.
Chcę ją poznać.
Kończymy temat – powiedział ostrzej.
Nadal chcę ją poznać! – odkrzyknęła gdy zmierzał w kierunku drzwi.
Nic się nie zmieniłaś, nadal jesteś uparta jak osioł.
A ty nadal jesteś zadufanym w sobie… ta ta ta tam, czy ktoś coś mówił? – W zabawny sposób rozejrzała się w lewo i w prawo, następnie wzruszyła ramionkami. – Chyba nikt nic nie mówił – odpowiedziała sama sobie, lecz uśmiechnęła się w kierunku brata.
Hektor pogroził siostrze palcem i wyszedł za drzwi. Zmierzał w kierunku schodów, jednak gdy już był niemal przy nich, postanowił zawrócić. Wszedł do gabinetu, gdy jego siostra właśnie otwierała szufladę biurka.
Właśnie tego szukałem. – Uśmiechnął się od ucha do ucha, wyrwał papierośnice z jej dłoni i ponownie opuścił gabinet.
Laura mocno tupnęła nogą.
Jesteś… jesteś… okropny jesteś dla swoich gości! – wrzasnęła.
Słyszałem! – odkrzyknął. – Dziękuje za komplement! – dodał jeszcze głośniej. – Wpiszę sobie do dziennika zalet – powiedział już pod nosem, sam do siebie i obrócił papierośnicą w dłoni.
Hektor, Hektor, Hektor! – Biegła za nim, wykrzykując. W końcu gdy się zatrzymał, a ona dała radę go dogonić, to złapała za jego ramię obiema rączkami. – Nie każda kobieta jest jak Mirella i jak...
Goniłaś mnie przez cały korytarz tylko po to, by mi przypomnieć o tej zakłamanej suce i jej zastępczyni?
Przepraszam, nie powinnam, ale goniłam cię nie po to tylko, ale też po to byśmy posprzątali!
Nie krzycz.
Nie krzyczę. Ja zawsze tak głośno mówię.
Już od tego odwykłem. Mów pół tonu ciszej, proszę.
Będę się starała. Posprzątajmy, proszę.
Chcesz sprzątać? – zdziwił się, jakby dopiero do niego dotarło co Laura chce mu przekazać.
Oczywiście, że tak, przecież jak za tydzień przybędzie służba i zobaczą taki bałagan, to od razu zrezygnują z tej pracy. Trzeba tutaj ogarnąć. Nie mówię o jakimś wielkim sprzątaniu, ale by było znośnie. Przecież nie chcemy zostać bez pokojówek, prawda?
Siostro, ale ja myślałem, że to pokojówki są od sprzątania, a nie że to my jesteśmy od sprzątania przed przybyciem pokojówek.
Znowu nad interpretujesz. Nie położę się w takim syfie, gdzie nie wiadomo skąd wylezie jakiś pająk.
To śpi na stojąco. – Chciał odejść, ale znów go zatrzymała wyprzedzając i stając przed nim.
Nie zasnę na stojąco. Chcesz bym była niewyspana? – Złożyła dłonie w piąstki i położyła je na biodrach, przyjęła wojowniczy wyraz swojej młodej twarzyczki.
Hektor przymknął oczy.
Choler! – przeklął po hiszpańsku. – Dlaczego ja nie potrafię ci odmawiać? – zapytał retorycznie. – Nie wiem gdzie są wiadra, ani gdzie są szmaty. Jeśli znajdziesz, pozwalam ci posprzątać.
Chciałeś powiedzieć nam. Pozwalasz NAM posprzątać.
Tak, pozwalam NAM – wysyczał przez zęby. – A teraz cię przepraszam na moment. – Chwycił siostrę za ramie i przesunął delikatnie na bok. – Muszę się napić – wyjaśnił.
Dziękuję! – krzyknęła za bratem.
Drobiazg – skłamał.
Nieprawda. Ty sam nie wiesz jak dużo dla mnie robisz. – Dogoniła go, zrównała kroku i plotła dalej. – Bo ja tak bardzo, bardzo, bardzo lubię robić rzeczy, których nigdy nie robiłam, a ja jeszcze nigdy nie sprzątałam! A że sama jak coś robię to zawsze mi nie wychodzi, to dlatego lepiej jak będziesz przy tym obecny i mnie pomożesz!
Laura, proszę, nie krzycz.
Dobrze. – Pobiegła na przód i skręciła do kuchni. – To ja poszukam tych wiader! – krzyknęła po raz kolejny. – Nalej mi też! – zażądała.
Po moim trupie – odpowiedział pod nosem, stawiając jedną szklankę na pusty blat drewnianego stolika. Właśnie do niego dotarło, że po ukochanej ciszy i spokoju nie zostało już nic, bo tam gdzie była jego młodsza siostra, na ciszę i spokój, zwyczajnie brakowało już miejsca.

*(3) Piosenka Grzegorza Tomczaka – W rytmie obietnic
*(4) Piosenka Grzegorza Tomczaka – Stoi dziewczyna przy oknie


Wiem, że początki nie są szczególnie ciekawe. Powiem więcej - są nawet nudne, ale niestety są potrzebne, bo potem jak już przejdę do akcji i scen erotycznych, to nie będzie miejsca na wciśnięcie takiego przedstawienia pobocznych postaci, które będą się pojawiać i przewijać w tym opowiadaniu. Dodam też, że początkowe rozdziały są znacznie gorzej napisane niż te późniejsze. Choć osobiście nie uważam, by te późniejsze były jakieś super, bo ja ciągle jestem tylko i wyłącznie amatorem, a pisanie to moje hobby, a nie zawód, z którym wiąże przyszłość, a ta historia to pierwsza tak bardzo rozległa i poruszająca tyle wątków jednocześnie, którą stworzyłem.


Zapraszam także do kolejnego postu  Rozdział 3: Ojciec potrzebny od zaraz

53 komentarze:

  1. Już zapomniałam jaki Hektor potrafi być sympatyczny.Taki beztroski,miły,zabawny. Trafił na jakąś pechową rodzinę,jedna w ciąży z innym przed ślubem z drugim,kolejny chcę zostać duchownym a Cyntia z kolei puściła się z synem ogrodnika.Udane dzieci mają Julian i Marta Mntenegro,naprawdę udane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam komentarz kilka dni temu i mi go wcięło, widzę. To jeszcze raz.
    Nieważna, nieprawda, niekoniecznie - ma być łącznie.

    Urocza jest Laura tutaj. Naprawdę szkoda, że później straciła ten swój dziewczęcy urok i stała się przebiegłą pannicą, owszem, nadal zadziorną, ale już nie tak niewinnie. Jakoś Laura dziewczynka bardziej przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Spojrzał w ziemie, wyprostował się." - ziemię
    kawałeczek dalej
    "– Jak to się stało? – zapytała Cyntia, dotykając delikatni prawą dłonią lewego policzka. " delikatnie.
    "Mężczyzna ubrany w białą koszule i czarne spodnie wskazał gościowi pokój gościnny i zachęcił do dzwonienia dzwoneczkiem, gdyby tylko czegoś potrzebował." gościowi - gościnny, dzwonienie dzwoneczkiem. Dariuszu, dobrze wiem, że masz bogaty zasób synonimów, dlatego tutaj mnie przeraziłeś tym, ja proszę, zmień to jakoś, bo pomimo, że to poprawne to wychodzi takie "masło maślane"...

    W tym rozdziale pokazałeś jedną z typowych ludzkich przesad. Nie znają się dłużej niz dzień, a raczej noc, a Hektor już wspomina co ceni w Cyntii najbardziej - poczucie humoru. Przecież nie zna jej tak dobrze. Poza tym w dalszych częściach jak dla mnie Cyntia bardzo rzadko miewa poczucie humoru...

    "– My mieliśmy zamiar prze wziąć takie przedsięwzięcie, ale nie możemy wybrać dogodnego okresu na hałasy związane z kuciem ścian." - myślę, że lepiej przedsięwziąć, bo prze wziąć bez wątpienia nie jest poprawne

    "– Ja go akceptuje – wtrąciła się Julia stojąc w progu. – Ojciec też. Mówi o nim z dumą, że to jego wnuk – dodała.
    – Dziękuje – odrzekła z wdzięcznością Julia." - powinno byc Cyntia, nie Julia. tam, po pierwszym myślniku.

    "– Wszystko dobrze. – Marta przybrała szczery, choć sztuczny uśmiech na twarzy." szczery choc sztuczny? albo ze mną coś nie tak i nie rozumiem, albo to bez sensu... ?

    Julian - lubiłam go i właśnie przypomniałam sobie dlaczego...
    Marta - wariatka, ale w tej części jeszcze budzi moją sympatię.

    "– Dobra partia. – Oparł się o biurko, złożył ręce na piersi i wbił wzrok w tę blondynkę o rozanielonym usposobieniu." - o rozanielony spojrzeniu słyszałam, ale usposobieniu... nie pasuje mi to tutaj. :)

    "– Znowu nadinterpretujesz. Nie położę się w takim syfie, gdzie nie wiadomo skąd wylezie jakiś pająk." - ja nie wiem czy mogę przyczepić się do języka, ale jednak wylezie nie pasuje mi do epoki w jakiej dzieje się akcja, ogólnie do tego utworu... ten syf także, ale to już kwestia estetyki...
    i zaraz:
    "– To śpi na stojąco." - śpij

    Wydaje mi się, że tyle, na to zwróciłam uwagę, przy czym nie daję całkowitej pewności, że po prostu sama się gdzieś nie pomyliłam. Nie mam pod ręką żadnego słownika... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakby tak się zastanowić to na razie ta rodzinka nie jest taka zła, także źle mu się nie trafiło. Nawet bym powiedziała, że idealnie do niej pasuje. Naprawdę polubiłam Hektora i zdanie mam o nim jak najbardziej pozytywne, tak samo o Cyntii. Trochę mi jej żal, bo jednak liczy na przyszłość z Williamem, no ale gdyby jemu tez zależało, to nie uciekłby, albo chociaż teraz próbował się z nią jakoś skontaktować.
    Już na samym starcie nie polubiłam Bastiana, beznadziejny typek. Z pewnością nie kocha Julii, a raczej jej rodzinny majątek. I bałabym się z nim dziecko zostawić :/
    Laura- uwielbiam ją, ta jej beztroska, jej humor, po prostu powalają :)
    Co do państwa Montenegro, to ojciec może i nie, ale matka oddała by córkę nawet samemu diabłu gdyby miał pieniądze i dobre nazwisko

    OdpowiedzUsuń
  5. Cynti ojciec jest nadopiekuńczy, a matka to wredna suka, siostra jest pokrzywdzona przez matkę, chce wydać ją zamąż za jakiegoś idiote, który nie lubi jej dziecka i zawsze inaczej będzie je traktował. Polubiłam Laure, wesoła, pogodna, przyjazna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Laura super pogodna lekko zwariowana taka dziewczyna do tańca i do różańca sie wydaje:-) Rodzice Cyntii no cóż matka liczy na dobrego czyli bogatego zięcia w sumie w tamtych latach nie było to nic dziwnego dziwne raczej były małżeństwa z miłości...Hektor jak na razie na same plusy czyli coś za idealnie ciekawe jak się potoczą ich losy. Tak na marginesie jak pierwszy raz mała do mnie przyjsc nowa Pani sprzątająca to też stwierdziłam , że musze ogarnąć dom żeby się nie przestraszył i nie uciekła:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Matka cynti nie przypadla mi do gustu jednak jest to ze tak sie wyrazd twarda sztuka i wszytsko trzyma w garsci. Cynita jest rozpieszczona dziewczyna ale o to mozna winic jej ojca ktory musi naprawde bardzo kochac skoro sie az pohorowal jak nie wrucila na noc a Hektora za to bardzo lubie jest mily i wq wiec nie rozumiem calkowicie poprzedniego postu w ktorym cynita chce od niego odejc i caly czas sie zastanawiam czym on biedny na to zasluzyl

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytalam wszystko.
    Uwilbiam takie historie jak te osadzone w czasach kiedy ludzie byli... no coz byli tak jakw twoim opowiadaniu ;) mili, kulturalni, ale tez potrafili byc cyniczni, sarkastyczni bez naruszenia granicy kultury.
    Postac Hektora jest naprawde intrygujaca. Lubie go, ale cos nie daje mi spokoju.
    W prologu Cynthia odeszla od niego i mam wrazenie ze nie tylko z powodu milosci do Willa.
    Apropos Cynthi- jej postac jest bardzo sympatyczna i troche mnie przypomina.
    Natomiast Bastian, i Marta absolutnie nie przepadli mi do gustu.
    Julie i malego edwarda z dziadkiem darze neutralnym uczuciem.
    Coz co tu mowic?
    Czekam na wiecej bo naprawde mi sie podoba, tym bardziej ze pisze to facet (kiedy zobaczylam to myslalm ze mam haluny, nie wierzylam wlasnym oczom. Jestes 3 mezczyzna, ktory pisze , prowadzi bloga, na jaki natrafilam w ciagu 2 lat na blogspocie- szacun;) ). Bede wchodzic i czytac.
    Czekam niecierpliwie i zapraszam na mojegobloga :
    Historia-z-sherlockiem-holmsem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hektor się zakochał ciekawe czy jego wybranka się o tym dowie..... ciekawa jest postać matki jej chyba nie zależy na szczęściu dzieci tylko na bogactwie i tytułach..

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny rozdział, jej! Hm, już wcześniej wspominałam - gubisz ogonki. Na przykład, gdzieś w tekście była wzmianka o białej koszuli, niestety nie pamiętam gdzie. Napisałeś "białą koszule" - powinno być "koszulę" :) http://www.wiking.edu.pl/article.php?id=617 - tu są klarownie wyjaśnione zasady stosowania "ą" i "ę". Wspomniałeś też, że Marta (chyba ona) uśmiechnęła się "szczerze, ale sztucznie". To tak, jakby powiedzieć, że zanurkowałeś, ale z wody wyszedłeś suchy. Albo sztucznie, albo szczerze :D
    Laura jest taką uroczą dziewczyną. Jako rodzeństwo są po prostu świetni. Mam nadzieję, że będzie tu więcej fragmentów z tymi dwojga!
    Mam wrażenie, że Cynthia, wspominając o tym, że pogoda jest przeciw niej, miała na myśli to, że nie pada śnieg. Może to być nadinterpretacja, ale cóż poradzić? Tytuł też mnie intryguje. Na początku myślałam, że nawiążesz do niego w późniejszych rozdziałach, ale o jabłkach i śniegu mówiono już wielokrotnie.
    Bastian mi się nie podoba. Wydaje się strasznym bucem i alkoholikiem, wygląda, jakby w ogóle nie szanował Julii i jej synka. Sądzę, że Julian słusznie patrzy na niego krzywo. Jego córka i wnuk z pewnością nie będą szczęśliwi, gdy Julia już powie sakramentalne "tak". O ile do tego dojdzie, a żywię szczerą nadzieję, że nie. Próbował uciszyć małe dziecko pieluszką! Rozumiem, że może nigdy nie opiekował się dziećmi, ale mógł zrobić Edwardowi krzywdę, a to tylko niemowlę i musi płakać, by zasygnalizować to, że coś się stało.
    Uwielbiam opowiadania, których akcja dzieje się na początku dwudziestego wieku albo gdzieś tak do lat sześćdziesiątych. Po prostu uwielbiam, dlatego spodziewaj się mnie tutaj. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz to jest tak, że ja zasady pisowni w większości znam, zwłaszcza ę i e, ą i ął, ale gdy pisze szybko, to czasami klawiatura nie załapie, a jak potem sprawdzam, to są to błędy, które nigdy nie mogą rzucić mi się w oczy wszystkie i przez to kilka z nich zostaje.
      Jeśli tak bardzo podoba ci się powieść, to mogę zaprosić cię na blog zamknięty, gdzie została ona prawie ukończona (oczywiście będę ją poprawiał, a komentarze czytelników mi w tym niezwykle pomagają). Tak więc jeśli nie rażą cię literówki, to wystarczy mi twój e-mail bym cię zaprosił na blog dla-elity.blogspot.com .
      A co do Cynti i Hektora to będą oni... specyficzni, bo on jest holerykiem, a ona rozpuszczonym aniołkiem :)

      Usuń
    2. Byłoby mi bardzo miło! Email: nobobosia@gmail.com c:
      Ciekawe połączenie. Jestem ciekawa, jak to wyjdzie ^^

      Usuń
  11. Na sam początek napiszę, że jestem niezmiernie ciekawa jak to się stanie, że Cyntia wyjdzie za mąż za Hektora. Myślałam, że rodzice ją do tego zmuszą, a w tym rozdziale okazuje się, że jej ojciec jest kochany i gdyby uparła się to zaakceptowałby wybór przyszłego zięcia. Taki ojciec w tamtych czasach to raczej rzadkość :)
    Wypisałam błędy, skoro sam nie potrafisz ich wyłapać to chciałam pomóc i odwdzięczyć się jakoś za obszerne komentarze, które mi zostawiłeś. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz bo jest ich dosyć sporo:
    jeszcze w tym tygodniu będę miał ku temu okazje
    okazję
    zapytała Cyntia kobitę
    kobietę
    Spojrzał w ziemie
    ziemię
    dotykając delikatni prawą dłonią lewego policzka
    delikatnie
    Dziękuje za bezpieczne schronienie
    Dziękuję
    Bordowa suknie idealnie kontrastowała
    suknia
    Zasłuchał się w cisze
    ciszę
    Ma pan z sobą jakieś bagaże, jeśli tak to ześlę kogoś z służby do pańskiego samochodu.
    Ma pan z sobą jakieś bagaże? Jeśli tak to ześlę kogoś ze służby do pańskiego samochodu.
    Trafił pan tutaj z winy mojej córki, więc nie mogę pana wywalić za drzwi, to byłoby aż nazbyt niegrzeczne.
    wyprosić byłoby odpowiedniejszym słowem, nie wyobrażam sobie, żeby dobrze wychowana kobieta w tamtych czasach mogła powiedzieć wywalić :)
    Zatem naprawdę dziękuje.
    dziękuję
    Mężczyzna ubrany w białą koszule
    koszulę
    Dziękuje, że o tym pomyślałeś
    Dziękuję
    aczkolwiek cenie to w tobie
    cenię
    po prostu przy tobie czuje
    czuję
    nawet delikatnie klepnęła siostrę w ramie
    ramię
    Hektor nawet za gestykulował
    zagestykulował
    Zatem wnioskuje, że rodzina Montenegro
    wnioskuję
    po krótkiej chwili ponowni musiało wstać
    ponownie
    zaakceptuje je
    zaakceptuję
    Nie koniecznie, ale gdybym już musiała głosować
    Niekoniecznie
    Dziękuje – rzekł Hektor do kelnera
    Dziękuję
    Zamierzam tutaj otworzyć produkcje tych instrumentów.
    produkcję
    Czuje, że to jest moje miejsce
    Czuję
    Marze też o tym by zobaczyć śnieg.
    Marzę
    zamiar prze wziąć
    przewziąć
    Chcę mnie pan obrazić?
    Chce
    twoja siostra ma racje.
    rację
    Marta także opuściła sypialnie Julii.
    sypialnię
    Moja rodzina przez burze nie da rady dotrzeć na czas
    burzę
    nawet gdy na chwile zmrużył swoje oczka
    chwilę
    a ciąże ukrywać przed światem
    ciążę
    I nie żałuje tej decyzji!
    żałuję
    Ja go akceptuje
    akceptuję
    Dziękuje – odrzekła z wdzięcznością Julia.
    Dziękuję
    Tylko nie długo, bo
    niedługo
    Czuje, że moje dni na tym świecie są już policzone
    Czuję
    Jesteś moim najmłodszym dzieckiem, chcę dla siebie jak najlepiej.
    ciebie
    I szczerze żałuje, że ta zaręczynowa farsa
    żałuję
    Musimy zaakceptować jego decyzje.
    decyzję
    Nie prawda, nic nie widziałeś
    Nieprawda
    Sam siebie skazujesz na muzyczną abstynencje.
    abstynencję
    Haha, nie nad interpretuj
    nadinterpretuj
    Przy niej czuje, to co czuje i ona.
    Przy niej czuję to, co czuje i ona
    i złapała za jego ramie obiema rączkami.
    ramię
    Znowu nad interpretujesz.
    nadinterpretujesz.
    To śpi na stojąco.
    śpij
    Chwycił siostrę za ramie i przesunął delikatnie na bok
    ramię
    Dziękuje! – krzyknęła za bratem.
    Dziękuję

    Napisałeś, że Hektor to choleryk, a póki co tego nie widać. Pewnie się ukrywa bo chce się w końcu ożenić :P Choć w sumie po rozmowie jego z siostrą dowiedziałam się, że Hektor nie liczy na wiele, myśli pewnie, że Cyntia za młoda jest dla niego.
    Nie polubiłam Bastiana, myślę, że udaje, iż akceptuje małego i kocha Julię, ale nie jest to prawdą. Jak sam powiedział, Edward to nie jego syn. Skoro już teraz tak myśli, to nie zmieni zdania później, do końca życia traktować go będzie inaczej niż swoje własne dzieci. Julia źle robi wychodząc za niego, no ale cóż, takie były czasy, że zepsutą reputację trzeba było jakoś naprawić.
    Liczę na to, że wkrótce pojawi się William, jestem ciekawa jego zachowania :)
    Do końca tego tygodnia przeczytam na pewno 3 rozdział i skomentuję. Opowiadanie mnie wciągnęło:)
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hektora choleryka widać już w kolejnym rozdziale. On się strasznie rządzi, chce by zazwyczaj było po jego myśli i lubi sobie pokrzyczeć czym Cyntię wystraszy.
      Laura i Hektor - przeciwieństwa, które widać gołym okiem.
      Bastian Brown się jeszcze zdąży wykazać i myślę, że za kilka rozdziałów będziesz skora bardziej nie polubić Julii niż jego.
      William się pojawia chyba w rozdziale 5 albo już 4, sam nie jestem pewny.
      Czasy były piękne, ale jednocześnie okropne, choć z drugiej strony każde czasy mają w sobie coś pięknego jak i okropnego.
      Ja do końca tygodnia postaram się opublikować rozdział 4. Może tym razem uda mi się większość literówek usunąć i w końcu wyłapać wszystkie błędy ;-)

      Usuń
  12. Biedna ta Cyntia, pewnie ma wyrzuty sumienia przez tą ucieczkę. Dostała biedna w twarz od matki i zapewne powinnam to skrytykować ale zakładam, że to było na porządku dziennym w tamtych czasach.
    Hektor chyba polubił Cyntie i jej rodzinę, zaś Cyntia ma chyba do niego uprzedzenia. W Hektorze drażnią mnie te jego nieskalane maniery, mam nadzieję, że to tylko ta w większej grupie a na osobności jest mniejszym sztywniakiem.
    Siostra Cyntii wydaje się być sympatyczna taka pełna życia, ale jakos nie polubiłam Bastiana jesli dla niego karą jest posiadanie pasierba to po co żeni sie z Julią? Następną część rozdziału przeczytam jak wrócę z miasta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie lubię Bastiana, on to chyba bardziej napalony na ich rodzinny majątek niż zakochany w Juli ja to bym się zastanawiała nawet nad tym czy on cos do niej czuje.
      Przykro, że Julian nie darzy Hektora sympatią a nawet go nie poznał, a sam kiedys mówił Cyntii, że trzeba być miłym dla wszystkich i nie osądzać. Fajna ta Laura. Udała mu sie siostra, na pewno dzieki niej bd troche zabawnych fragmentów. Nie wiem co mogłabym tu jeszcze napisać wiec chyba na tym zakończę i lecę czytać kolejny rozdział.

      Usuń
  13. terpsychorka30 maja 2015 23:20

    Ilu nowych bohaterów! To może krótko moje wrażenia co do nich:
    Bastian - celowy antagonista? Bo zdecydowanie nie da się lubić. W jednej chwili mówi, że tak, oczywiście, kocha Julię, a w następnej krzyczy i awanturuje się, że jej dziecko płacze. I jeszcze potem pan Montenegro zdradza jego prawdziwe zamiary względem rodziny.
    Julia - dobra siostra, troszkę w stylu "kto się czubi, ten się lubi". ;))
    Laura - bardzo pozytywna postać, energiczna siostrzyczka, zbuntowana i sympatyczna, polubiłam ja, jak chyba każdy z czytelników.
    Cyntia - nie jest nową postacią co prawda, ale jeszcze w sumie o niej nie pisałam; ani mnie ziębi, ani mnie grzeje na razie. Ale jestem strasznie ciekawa, jak zareaguje, gdy dowie się, że jest w ciąży. No i jak dojdzie do małżeństwa z Hektorem.
    Hektor - też nie jest nowy, ale w tym rozdziale sporo się o nim dowiadujemy, że jego rodzina ma dość interesującą reputację, która ich wyprzedza, że stracił palec w pojedynku z bratem, no i przede wszystkim, że jest zakochany w Cyntii. Zdecydowanie moja ulubiona postać. :))
    Świat Cyntii zaczyna się rozbudowywać i zapełniać, jest dobrze nakreślony, z łatwością mogę go sobie wyobrazić.
    Na razie tyle, kolejny komentarz będzie rzecz jasna pod kolejnym komentarzem, jak tyko go przeczytam.
    Pozdrawiam! :))
    terpsychorka

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytając ten rozdział co chwilę sie usmiechałam - dużo było dowcipnych rozmów. Hektor wydał mi się bardzo sympatyczny, szczególnie przy rozmowie z Laurą - a propo jej żywiołowość mnie urzekła .
    Ciekawe jak to się stanie, ze Cynthia wyjdzie za mąż za Hektora. I co z Willem?

    Rozdział jest fantastyczny!

    Igrająca ze Śmiercią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze rozdział ci się podobał.
      Co z Williamem dowiesz się już wkrótce, choć on tak naprawdę pojawia się dopiero około 13 rozdziału, gdy Cyntia i Hektor są już małżeństwem.
      Laury żywiołowość i mnie się podoba, przebywanie z taką osobą wpływa naprawdę pozytywnie, ale niestety na dłuższą metę potrafi też zirytować.
      Ciesze się też, że się uśmiałaś, bo nigdy nie chciałem by to było typowym dramatem. Miało mieć wstawki humorystyczne.
      Pozdrawiam i jeszcze dziś powrócę do twojego opowiadania.

      Usuń
  15. Hejo po raz kolejny! :3
    Wow. Przyznam, że jeszcze nie czytałam tak długiego rozdziału i szczerze powiedziawszy - oczy zaczęły mnie boleć. Jejku... Chyba muszę mniej czytać :/
    Mimo to podobało mi się. Cieszę się, że mama Cyntii jak i jej siostra polubiły Hektora. Heh. Nie ma to jak wypytywanie się i dowiadywanie o nim różnych informacji mówiących, czy jest na poziomie xD
    Trochę przestraszyłam się, jak mama bohaterki powiedziała, że jej tata miał zawał. Dobrze, że wszystko jest ok.
    Może i małe dzieci denerwują swoim płaczem, ale narzeczony Julii nie powinien tak reagować. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jego dziecko, ale... Chociaż dla niej mógłby zachowywać się jakoś inaczej.
    Och! Nie spodziewałam się, że Hektor ma siostrę! I powiem, że ją polubiłam :D
    Aha! Zapomniałam wspomnieć! Cóż. Nie dziwię się Cyntii, że czuje się źle z tym, że rodzice nie są zadowoleni z tego, że kocha Willa. Powinni to zrozumieć, ponieważ miłość pojawia się sama z sobie. Nie można nad nią zapanować, a jeśli już chodzi o tą miłość... Ważne, by się kochali. Stan majątkowy, wygląd itp. wcale nie powinna się liczyć. Najważniejsze jest, by kochać i być szczerym, wiernym :D
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  16. Zacznę od tego c:
    Cieszę się, że w rozdziale pojawia się coś wspólbego z Hiszpanią. Nie wiedziałam, że w tymże kraju panuje zwyczaj zachwywania nazwisk po zamążpójściu. Widać, że znasz się na rzeczach, o których piszesz albo przynajmiej sprawdzasz dokładnie i nie piszesz nuc na wyczucie. Dużyy + za to ;) Tak jak z pianinem w rozdziale pierwszym. (Co prawda mialam to na muzyce... ta taki szczegół hehe ale warto sobie przypomnieć c: ).
    Bardzo przyjemnie się czyta a tematyka sama w sobie rzadka (bi większość blogów to opiera się na fantastyce itp mój tez XD ) ale zawiera w sobie sprawy przyziemne, o których ludzie chcą rozmawiac lub też nie. Dzięki temu czytelnik może tak...hm...bardziej się zagłębić w powieść bo wie, iż jego samego może również to spotkać.
    A opisy emocji i wgl... Fiu, fiu... Pro ;)
    Naprawdę zachęcam do próby wydania! Jestem pewna, że powieść przyjęłaby się i rozeszła w ekspresowym tempie ;)
    Ok. Nie rowodze się i idę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydać coś gdy nie ma się nazwiska i znajomości - w Polsce to niemal niemożliwe, ale może kiedyś zrobię z tego ebook i wrzucę na jakąś stronkę.
      Nie wiem jak teraz jest w Hiszpanii, ale na początku XX wieku kobieta zachowywała swoje nazwisko. Zazwyczaj jednak i tak posługiwała się nazwiskiem męża, chyba że jej rodzina była równie wpływowa, to wtedy szczyciła się dwoma nazwiskami xD
      Hektor jest Hiszpanem tylko po to by mógł się usprawiedliwiać "hiszpańskim temperamentem" ;-)
      Tylko gdyby w dzisiejszych czasach żyła taka Cyntia i ją coś takiego spotkało, to nikt nie strzelałby do jej kochanka ze strzelby, ani samotna matka nie jest dziwnym zjawiskiem wytykanym palcami, w końcu powstało nawet powiedzenie "matka samodzielna", bo samotna, rzekomo było jakąś ujmą.
      Nie przepadam za słodkimi klimatami, miłości po dwóch rozdziałach. Chciałem stworzyć coś co nie jest jednoznaczne i sam jestem ciekaw jak ocenisz małżeństwo Cyntii i Hektora, gdy już nim będą, bo będzie jak w życiu - złe i dobre momenty, a nie kilkuletnia sielanka.
      Pozdrawiam i ja właśnie zabieram się za nadrabianie dwóch rozdziałów u ciebie, bo widziałem, że mam zaległości.

      Usuń
  17. Marta i Julia chyba polubiły Hektora. Jak jest bogaty to Marta pewnie będzie chciała zaręczyn jego i Cyntii.
    Bastian pewnie nie będzie kochać pierwszego dziecka Julii. Ale chyba bedzie je musiał jakoś wychowywać.
    Hektor się zakochał. Może w Cyntii.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Znów będzie krótko.
    Czy jabłka to odniesienie do Willa, a śniegi, jako że w Hiszpanii to rzadkie zjawisko do Hectora? Tak mi się jakoś skojarzyło. I nie wiem czemu czytając ten rozdział przyszła mi na myśl "Miłośc w czasach zarazy" :)
    Podoba mi się, i jestem na siebie naprawdę zła, że tak późno tu dotarłam :/
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Cyntia miała nie farta, że trafiła do takiej rodziny, chociaż nie przepadam za nią. O wiele bardziej szkoda mi Julii.
    Podoba mi się Laura i jej energia.

    Zapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział mocno nakreślił relacje i charaktery rodziny Cyntii. Podobały mi się wszystkie wydarzenia i rozmowy, ale gdzie podziały się opisy? Pochłonięta czytaniem, w pewnym momencie w głowie pojawiło się pytanie "chwila, ale gdzie oni właściwie się znajdują?", wróciłam do góry i znalazłam odpowiedź - przy schodach... Nie usatysfakcjonowało mnie to. Pokoje są u Ciebie puste. Barwne i żywe postacie przemieszczają się po pustych kartkach. Więcej opisów otoczenia ożywiłoby tę historię.
    Tutaj Hektor był w porządku - w nowym otoczeniu okazał się dżentelmenem. Czujnie obserwuję jego zachowanie, bo nie jest mi obojętny. Na szczęście w tym rozdziale mogłam odetchnąć od jego gorszej strony. Marta... ech... chyba nikt nie lubi takich postaci. Za to jej mąż rozbawił mnie, twierdząc, że Cyntia odziedziczyła po niej poczucie humoru... To by znaczyło, że Cyntia jest strasznie sztywna, w sumie jej pojechał :D Bastian, kolejny arogancki facet, ale w sumie trochę go rozumiem - też nie lubię wrzeszczących bachorów, jeszcze, jakby ów bachor byłby moim przybranym dzieckiem to juz w ogóle. Ale i tak kobiety w tym opowiadaniu są bardziej ludzkie i mają trochę dojrzalsze podejście do niektórych spraw.Oprócz Marty, typowej żylety. Siostra Hektora oczywiście sympatyczna i chyba, wbrew pozorom, jedna z normalniejszych postaci :) Osobiście na razie najbardziej lubię Cyntię - jeszcze bywa bezbarwna, ale powoli jej charakter nabiera kształtu.
    Dużo dialogów, mało opisów uczuć.
    "Marta przybrała szczery, choć sztuczny uśmiech." - Sztuczny i szczery to przeciwieństwa, więc ciężko to sobie wyobrazić.
    Rozdział czytało mi się naprawdę łatwo i lekko. William 'zakochany imbecyl' zaczyna mnie coraz bardziej ciekawić, ale wiem, że chyba prędko się nie pojawi. Podkładam w nim nadzieję na chociaż jednego przyjemnego mężczyznę w tej historii. Swoją drogą, jeśli o zakochanie chodzi, to Hektor szybko zapałał uczuciami do nowo poznanej Cynti... Ile minęło, dwa dni? Trzy? No, ale wybaczam, taki jest styl opowiadania, te czasy, ci faceci, rozumiem to. Ale faktem jest, że nie znają się jeszcze za dobrze.
    Zauroczyła mnie kreacja postaci (nawet jeśli większości nie lubię) i to, że fajnie stylizujesz język. O błędy już nie będę się czepiać, sama ich sporo walę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam o uroczym momencie, gdy Julia kopnęła niechcący Hektora w nogę :D Kocham ten fragment.

      Usuń
    2. Opisy to moja pięta achillesowa i się do tego przyznaje.
      Uśmiech Marty wyglądał na szczery, ale był wymuszony, sztucznie przybrany na twarz.
      O Williamie będzie wzmianka, więc bez obaw, ale faktycznie jako główna postać dosyć późno wychodzi na przeciw, ale też w którymś momencie wychodzi na prowadzenie.
      To dlaczego Hektor tak szybko zapałał uczuciami do Cyntii będzie jeszcze wyjaśnione ;-)
      Bastian Brown myślę, że jeszcze wkradnie się w twoje serce, gdyż nie jest to postać taka jednoznaczna i jest raczej postacią nadającą opowiadaniu humoru.
      Dzięki za komentarz

      Usuń
  21. Okey, trochę dużo tu tego było i zdaje mi się, że zapomnę napisać połowy rzeczy, o których chciałam wspomnieć (dlatego też zrobiłam sobie listę podpunktów w moim nieodstępującym mnie na krok notesiku ;)).
    Po pierwsze, rodzina Cyntii. Przedstawiłeś ich bajecznie, nie są idealni, ale nie są też do końca źli. Taka w miarę normalna rodzina, choć dzieci przysparzają rodzicom (a zwłaszcza matce) powodów do zmartwień. Chociażby to, że najstarszy syn zrzekł się majątku i postanowił zostać duchownym. Jakoś tak zawsze mnie smuciło, gdy fajny chłopak postanawiał zostać księdzem ;) Zapałałam sympatią do Julii, która wydaje się być podobnie skrzywdzona, co Cyntia. Też ma nieślubne dziecko, a jego ojciec jest już gdzieś daleko. Pamiętam, że w pierwszym rozdziale było, że Cyntia nie lubiła swojej starszej siostry, bo ta zbytnio zadzierała nosa. czy coś takiego. Nie widzę po tej niechęci już ani śladu. Wydaje mi się, że siostry dobrze się dogadują (jak na siostry). Jeśli zaś chodzi o narzeczonego Julii, to udusiłabym na miejscu. Wiem, że Edi nie jest jego synem, ale no ja nie mogę, to jest dziecko. Jedenastotygodniowe! Dzieci to są takie ustrojstwa, które będą płakać, a on zachowuje się, jakby w całym swoim życiu nie widział dziecka na oczy i szuka jakiegoś tajnego wyłącznika. Rany, jakim on będzie ojcem. A oprócz tego wypowiedź Juliana zupełnie mnie do niego zniechęciła. Coś mi mówi, że zapewnienia Browna, że kocha Julię nie są do końca szczere.
    Kolejny punkcik na mojej liście to szanowna matrona, Marta Montenegro. Nie mówię, że jej nie lubię, ale najmniej przypadła mi do gustu z całej rodziny. Wydaje się być właśnie tą osobą, która naciska swoje dzieci, by robiły to, co robić "wypada", W przeciwieństwie do ojca, który wydaje mi się być naprawdę kochający i potrafiący wiele wybaczyć. Sądziłam, że bedzie inny. Że będzie takim typowym, surowym tatusiem, który zabrania córce wszystkiego. Ale rzeczywistość okazała się inna i nawet bardziej mi się podoba.
    Nie idę po kolei z listą, ale mam tu jeszcze śniadanie. Nie wiem, ile czasu zajęło Hektorowi i Cyntii dotarcie do posiadłości Montenegrów, ale wydawało mi się, że było już późno i równie dobrze śniadanie mogłoby być obiadem. Ale może trochę inaczej liczę czas? A poza tym bardzo podobały mi się te zabawne anegdotki z życia rodziny. To było urocze i nadawało takiej prawdziwości.
    Trochę się już pogubiłam, które miało być które, więc po następne, Hektor wydaje się być bardzo, może nie wścibski, ale "wtrącalski" (wiem, że nie ma takiego słowa, ale tak na szybko nie potrafię wymyślić innego). Niby za każdym razem mówi, że nie chce się wtrącać, ale jednak to robi. Jakby miał wyjątkowo nudne i ubogie życie, że musi jeszcze ingerować w życie Montenegrów ;) A tak poza tym to zaintrygowała mnie ta historia z pojedynkiem między braćmi. Wychodziłoby na to, że Hektor jest tym, który zabił narzeczoną swojego brata... Doprawdy ciekawe, ale może to tylko jakieś plotki? Chociaż w sumie fajniej by było, gdyby okazały się prawdą.
    Okey, po ostatnie, Laura. Jest dość dużo młodsza od swojego brata, co nie? I zachowuje się jak typowa nastolatka, takie odnoszę wrażenie. Ale podoba mi się. Mam nadzieję, że namiesza :)
    Pozdrawiam,
    Naiada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do normalności to tej rodzinie dużo brak, ale o tym przekonasz się później. Faktycznie nie są idealni, ale ja nie przepadam za idealizowaniem świata i charakterów w opowiadaniach. Wolę czytać o ludzkich osobnikach, dlatego moje postacie są ludzkie - mają humorki, swoje kaprysy, przyzwyczajenia i charaktery.
      Marta faktycznie taka uciemiężona matulka, co ma tak okropne dzieci, że gdyby nie ona to by w tym świecie zginęły, albo takich głupot nawyczyniały, że echo skandalu unosiłoby się przez co najmniej trzy kolejne pokolenia xD
      Skąd pomysł, że Martin jest fajny? Poczekaj aż go poznasz...
      Julia i skrzywdzona... poddałbym to pod wątpliwość. Jednak tu nie mogę za wiele zdradzić, bo to się okaże później, a ja nie chcę odkrywać przed tobą całej fabuły.
      Julia nadal będzie chwilami zadzierała nosa i uważała, że ona wie wszystko najlepiej. Julia też ma charakter po matce. Niestety starsza z córek jest bardzo podobna do Marty Montenegro. Jednak z biegiem lat siostry się zżyły, z pewnością są inne, ale się tolerują i starają się sobie pomagać (ta pomoc będzie miała różne, nie zawsze zbawienne skutki).
      Mam cichą nadzieję, że zmienisz jeszcze opinie o Bastianie Brownie, bo on jest dosyć komediową postacią, to taki bumelant z nieodkrywaną na co dzień inteligencją, a do tego pijaczyna z poczuciem humoru i bardzo dużą... brak mi odpowiedniego słowa - po prostu bywa pomocny i przy tym też bezinteresowny. I zaskoczę cię, ale on naprawdę kocha Julie, tylko trudno mu się pogodzić, że pomimo iż znali się tak długo, że niby tak mocno kochali, ona zrobiła sobie dziecko z jakimś tam marynarzem! Stąd też jego niechęć do chłopca, ale ona też z biegiem czasu ulegnie zmianie, bo Edward nie da się ignorować, a i matka nie pozwoli by jej mąż go ignorował, czy by źle traktował jej syna.
      Ojciec darzy największym uczuciem najmłodszą córkę - Cyntię. Dla pozostałych dzieci nie był taki wyrozumiały. Matka wręcz odwrotnie - Cyntii w dzieciństwie nigdy nie przytuliła, ta nie pamięta by brała ją na kolana (o tym też będzie później).
      Wyruszyli rano, dotarli pewnie koło jedenastej, więc akurat na późne śniadanie xD
      Ciesze się, że podobały Ci się te anegdotki z życia rodzinnego, bo takie rzeczy często wplatam w niektóre wydarzenia. Staram się by postacie brzmiały realnie, rozmawiali z sobą na różne tematy...
      Tak, Hektor jest bardzo wtrącalski! Swoją drogą uroczy wyraz i powinni taki wpisać do słownika języka polskiego. Wtrącalski jak najbardziej mi się podoba. Zapewniam cię jednak, że Rodrigez nie ma nudnego życia, ale faktycznie życie Montenegrów bardzo go interesuje.
      Pojedynek miał miejsce i będzie o nim jeszcze dużo, dużo powiedziane.
      Cyntię i Hektora dzieli piętnaście lat, tak więc Laurę i Hektora dzieli osiemnaście lat - niemal ojcowska różnica wieku. Tylko Laura też ma takie usposobienie, jest chaotyczna, wszędzie jej pełno, radosna... ja sam nie wiem jak ją określić, ale poznasz ją później więc sama ocenisz. I tak, Laura namiesza, oj namiesza, zwłaszcza gdy jej droga i droga Williama Oldmana się przetnie.
      Pozdrawiam i dziękuję za tak obszerny komentarz.

      Usuń
  22. Nie wiem, kto mnie bardziej zirytował – Marta (choćby samym imieniem xD) czy Cyntia.

    Do tej pierwszej czuję podświadomą niechęć. Sama jakoś nieszczególnie pałam sympatią do małych dzieci, ale z tymi migrenami to lekka przesada. Delikatna jak francuski pudel, mimo że sama jest matką. Z drugiej strony – sytuacja finansowa raczej pozwalała jej na nieposiadanie styczności z lamentami niemowląt.

    Cyntia – kawałek 3. rozdziału już mam za sobą. I dlatego jestem nią trochę poirytowana. Ale to dobrze, bo skoro nie jest mi obojętna, to zapadnie w pamięć. Z jednej strony ją rozumiem – chce jak najlepiej dla swojego dziecka, trochę idzie za radą siostry. Ale z drugiej – jest przebiegła i nie ma hamulców. Znowu nasuwa mi się skojarzenie z "NANĄ" – jedna z bohaterek stanęła przed niemal identycznym wyborem. Różnica tkwiła tylko w czasie i miejscu – tam była Japonia wiek XXI, tutaj jest inaczej.

    Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej z Cyntią i Williamem, bo to, że zostanie żoną Hektora, jest już oczywiste. Swoją drogą historia rodziny Rodrigezów również mnie intryguje.

    No i Laura – z jednej strony rozpieszczona i z dobrego domu, z drugiej wesoła i, zdawałoby się, raczej kochająca względem brata. Cóż, jej postać również może być bardzo rozwojowa. Tak sobie podczytałam troszkę Twojego komentarza powyżej i jestem jeszcze bardziej zaciekawiona, bo trafiłam na nazwisko Oldman. No łał. Ja się nie mogę doczekać Williego :D

    Pozdrawiam,
    Hagiri z Rozmów Międzymiastowych

    OdpowiedzUsuń
  23. Stwierdzam, że albo to przez zmęczenie, albo przez mokrą breję którą mam pod czaszką, ale lubię tego gościa xd Hektor oficjalnie mówię, że Cię Lubie CO... Nie zmienia faktu, że wolę Williama i jestem za Cyntią i Williamem. Tak mnie to ciekawi. Jak ona może nie zauważyć, że jest w CIĄŻY ?! no przecież chyba trochę minęło. Powinna mieć objawy a tu nic ! Bardzo mi się podoba to jak się zachowywał przy dziecku. To takie słodkie 😄 Cyntia chociaż wiem, że i tak wyjdziesz za Hektora, którego lubi to i tak mam nadzieję że tego nie zrobisz. Zaraz 1.00, mój mózg przestał myśleć patrząc na fakt że lubię Hektora, ale nadal chce czytać dalej 😭

    OdpowiedzUsuń
  24. Elokwentny skubaniec. Przyznam, że w jakimś stopniu zdołał zmanipulować nawet mną samą. Był taki błyskotliwy w tej rozmowie, zabawny. Przez chwilę go polubiłam, ale trwało to niedługo, bo w kolejnych rozdziałach znowu przejrzałam na oczy - w odróżnieniu od Cynti, ale to chyba dlatego, że dzięki tej narracji wiem więcej niż ona. Gra pozorów i udawanie nie jest mu w najmniejszym stopniu obca. Teraz to wiem.
    Szkoda mi potwornie ojca dziewczyny. Cała sytuacja odbiła się na jego zdrowiu, a to świadczy dobitnie jak bardzo zależy mu na córce i na jej dobru.
    A wiesz co najdziwniejsze? Polubiłam Bastiana. Oczywiście jeszcze nie w tym rozdziale, bo tutaj bliżej mu było do tego Hektora z późniejszego okresu. No, ale w okolicach ósemki czy dziewiątki dostrzegłam w nim coś więcej. Nie wiem jak to możliwe, nie pytaj. Wiem, że to pijaczyna i hazardzista, ale pomimo tego, zdobył moją sympatię. I nawet zapomniałam, jak obcesowo i tragicznie potraktował swojego pasierba.
    Cóż, trzeba przyznać, że rodzinkę wykreowałeś tutaj wybitną. Jedno lepsze od drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kurcze, tyle jest o tym, że Hektor jest zły i be i w ogóle, a ja tak czytam i naprawdę go polubiłam! Może to dobrze, że nie wiem co się zdarzy dalej...

    Jedno co zauważyłam, że Cyntia tak bardzo kochała tego syna ogrodnika, a wspomniała o nim dopiero w rozmowie z ojcem, wcześniej to tak ją Hektor zajął, że nic nie było. Zero.
    Trochę dziwne jak na takie wielkie uczucie.

    http://tyranniezgodny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Moje komentarze będą krótkie, bo chcę jak najszybciej wszystko nadrobić, by być na bieżąco. Mam nadzieję, że nie jest to zbyt duży problem:)
    Nie jestem zbytnio oryginalna, ale mnie również ogromnie ciekawią okoliczności ślubu Cyntii i Hektora. Może dla odmiany naciskać będzie ktoś z jego strony? Poza tym zaczynam go lubić, coś mnie do niego ciągnie. Coś pozytywnego oczywiście.
    Pędzę dalej! :3

    L x

    OdpowiedzUsuń
  27. Urzekły mnie dwa fragmenty:
    "Tak jak po kłótni kochanków – zaczął zbytnio śmiało. – Wybacz, po prostu słyszałem kiedyś takie porównanie. Nie powinienem go używać przy damie." :))

    I jeszcze to: "Dramatyzujesz. – Mężczyzna zmienił miejsce z fotela na łóżko. Uznał, że chwila drzemki dobrze mu zrobi.– Zamierzasz spać, teraz?– Taki miałem zamiar, a ty jakie masz na dziś zamiary?– Ratowanie naszej rodziny! – wykrzyknęła. Wyszła trzaskając drzwiami."

    Ten drugi cytat przypomina mi moich bohaterów: Teresę i Karola. Oni nie do końca są idealnym małżeństwem :P

    Ten przyszły mąż Julii jest jakiś faktycznie dziwny. Skoro już przyszły teść o nim mówi: lekkoduch, to coś musi w tym być.

    Cyntia kocha tego ogrodnika, no rozumiem to i w ogóle. Więc dlaczego rodzice nie pozwolą jej być szczęśliwej? Skoro nie są bankrutami itp., to powinni dać szansę młodemu, dobremu facetowi, aby pomnożył ten majątek. Wydaje mi się, że ten ogrodnik nie byłby taki zły. W porównaniu z tym Bastianem...
    Jednak ludzie w tamtych czasach myśleli inaczej - a szkoda!

    Hektor ma ranę postrzałową po pojedynku? Serio? On pojedynkował się z bratem? Jeśli to prawda, to wcale się nie dziwię, że Julian drży o Cyntię! Wcale, a wcale!

    Nie podoba mi się stosunek Bastiana do Edwarda... Co za mężczyzna - pozbawiony empatii i w ogóle taki odrażający. Że też Julia chce go mieć za męża. TFU!

    To źle, że Julian kłamał w sprawie tego ogrodnika. Kłamstwo ma krótkie nogi...
    Niekiedy rodzice chcą dobrze dla swojego dziecka i życzą mu jak najlepiej, ale jak zaczynają "pomaga po swojemu", to wychodzi jeszcze gorzej...

    Serdecznie pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  28. Po tygodniu w końcu mam laptopa, więc czas na kilka komentarzy ode mnie. Cóż czas się wziąć za nadrabianie, tym bardziej, że od niedzieli znów nie będę miała ku temu możliwości. Nie o mnie tu jednak powinnam pisać, więc do rzeczy.
    Tytuł rozdziału idealnie pasuje do zawartej w nim treści. Cóż całkowicie zgadzam się z tym, że rodziny się nie wybiera. Gdybym jednak miała taką możliwość, to na pewno nie pokusiłabym się o dołączenie do tej, którą posiada Cyntia. Na podstawie wypowiedzi jej ojca, coś mi się wydaję, że i ta Hektora do idealnych nie należy. Tak swoją drogą wydaje się on naprawdę miłym i szarmanckim facetem. Plus ta jego rozbrykana siostrzyczka. W końcu nie ma to, jak piętnastolatka paląca papierosa... Mam wrażenie, że swoim zachowaniem zwyczajnie próbuje zwrócić na siebie uwagę. Cóż - ruszam do kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Hektor podoba mi się coraz bardziej :)
    Cyntia - cóż do niej to mam mieszane uczucia, ale mam nadzieję, że jeszcze będę mógł się do niej przekonać.
    Cała fabuła Twojego opowiadania jest bardzo realna, że jestem bardzo pozytywnie nim zaskoczony.
    Gratuluję pomysłu jak i życzę weny w dalszym pisaniu :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  30. Siostrzyczka Hektora jest bardzo urocza i bardziej przypomina mi wesołą ośmiolatkę. Marta przejmuje się tylko nazwiskiem i pieniędzmi, zresztą jej mąż tak samo. Za to narzeczony Julii zachowuje się jak wyrośnięty dzieciak i ignorant. Julia nie jest zbytnio wyróżniona, taka postać jak biała kartka; na razie nic na niej nie ma. :-)
    Hm, ale ja kompletnie nie mam pojęcia, jak wyglądała kultura na początku XX wieku, więc trochę ciężko mi będzie komentować odnośnie tego aspektu.
    Błędów nie wypisałam, bo za bardzo pochłonął mnie rozdział. :-D
    Powrócę za jakiś czas! Ale będę skakać... spodziewaj się mnie kiedykolwiek, ale na pewno wrócę. Jutro, za kilka dni, a może za tydzień. :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Hektor podoba mi sie coraz bardziej.Cyndia miała szczeście że go poznała.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem wreszcie.
    Przepraszam za opóźnienia :( Ostatnimi czasy mam jakąś blokadę przed czytaniem. Już po jednym akapicie zaczynam błądzić wzrokiem po suficie (ja rymuję? xD), także brak odzewu z mojej strony odczuło też wiele innych blogów.
    No nic. Miałam mówić o rozdziale.
    Co chwilę łapię się na tym, że oceniam bohaterów przez pryzmat współczesnych zwyczajów. Już sam język - wydają mi się nazbyt grzeczni, sztuczni, ale przecież taki był wtedy styl (zwłaszcza wśród zamożniejszych) i tego nie przeskoczę. To jest po prostu całkiem inny świat.
    Przyznam, że bawią mnie te "życiowe problemy" tych zamożnych ludzi, jak "dziecko płacze, ach, mam migrenę od tego" albo "nie robimy remontu, bo to hałas". Hektor, tatuś i po części Cyntia wydają mi się jedynymi trzeźwo myślącymi osobami w tym gronie.
    Julia - lubię.
    Mama - nie lubię.
    Tata - lubię.
    Bastian - nie lubię!
    Hektor - lubię.
    Cyntia - yyyaaeeyyhheemm... poproszę inny zestaw pytań. Trudna postać.
    Bastian jest okropny! Muszę to głośno powiedzieć, niech wszyscy wiedzą, a co! Gbur. Dziecko płacze - wciśnijmy mu pieluchę w gardło :/ Mistrz, serio. Ogólnie jakiś taki... z racji, że zgodził się/zdecydował się poślubić kobietę z dzieckiem innego mężczyzny, to traktuje ją jakby przez całe życie miała mu na kolanach dziękować za jego wspaniałomyślność i poświęcenie. Jakby chciał ją od siebie uzależnić, a Edward to tylko argument w jego ustach. Nie wiem, może dramatyzuję i wyolbrzymiam. Facet nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. I zgadzam się z tatą Cyntii! Ogólnie lubię tego gościa! Jest w porządku. Myśli logicznie. Szkoda tylko, że daje się wciągać w jakieś gierki prowadzone przez jego żonę (okłammy Cyntię, zobaczmy jak zareaguje, no błagam...). Na szczęście na koniec postawił na swoim i nie został w moich oczach pantoflarzem. Więcej tatusia poproszę, bo jest fajowy :D
    Zaintrygował mnie wątek z Rodrigezem, że takie znane nazwisko. W końcu już nie wiem, czy to jednak ma z nim związek czy to zbieżność przypadkowa? Tym bardziej zmieszało mnie to zdanie od siostry Hektora: "Powinieneś wrócić do grania. Jestem pewna, że poradziłbyś sobie bez… przepraszam." Miało być "bez palca"? Bo tam było coś o tym pojedynku, w którym jedne z synów stracił palca i tak mi jakoś pasowało... Kurczę. Ale to by znaczyło, że Hektor nie jest taki idealny, skoro pochodzi z rodziny o nieciekawej reputacji. Pewnie więcej się dowiem z dalszych rozdziałów ;)
    Co ja tam jeszcze chciałam napisać...
    Mówiłam już, że nie cierpię Bastiana? Warto to powtórzyć.
    Siostrunia Hektora jest ciekawa. Taka troszku wścibska, ale kochana. Są fajnym rodzeństwem :)
    Ah, no i może na koniec tylko zdanie, które mi się bardzo spodobało "Miejsce skąd się pochodzi należy zawsze nosić w sercu, natomiast osiedlać się należy tam, gdzie można obudzić swoje serce do życia." ♥ Jeeej, ślicznie to napisałeś :)

    To chyba tyle w kwestii rozdziału numer dwa.
    Pozdrawiam i do następnego :)

    + ja naprawdę nie lubię Bastiana! :/

    OdpowiedzUsuń
  33. Aż nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo później Hector się zmieni. Jednak, póki co, to mimo wszystko, mi również wydaje się, że pasuje do Cynti, jak nikt. Jej rodzice może (patrząc przez pryzmat dzisiejszych czasów) są nieco dziwni, ale wtedy tak właśnie żyli ludzie i aranżowane małżeństwa były na porządku dziennym i (z pewnością) były bardziej akceptowane niż związek z kimś z niższych sfer.
    Bastian na pewno ma swój urok. Mi nawet podoba się, że tak nie idealizujesz bohaterów. Poza tym, każdy z nich jest różny, co też jest na plus.
    Jakoś wątpię, by Cyntia (przez twoje opowiadanie robię się romantyczna :p) tak szybko o Williamie. Pewnie, gdy ich dziecko się urodzi będzie widziała pewne jego odbicie w wyglądzie swojego skarba.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo interesujący ten rozdział, a jak już wspominałam, wcale nie lubię opowiadań tego typu. Choler* - zaczyna mnie to bardzo wciągać, jak dobra ksiązka. Ojej.
    Wiedziałam, wiedziałam - że ta krew w jego aucie to nie krew zwierzęcia. To krew kobiety, którą zamordował. Podoba mi się jego siosta, z tym krzykiem i entuzjazmem przypomina mnie, niestety nie z lat młodzieńczych, a obecnych, co jest przerażające.
    Super, zaczynam czytać kolejny, choć nie wiem, czy dziś skończę. Ups, jeszcze jedno, mam nocha i ojciec Cyntii zostanie zabity przez swoją żonę ? Tak mi się przynajmniej wydaje.
    Dobrejnocki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd pomysł, że Hektor zamordował kogokolwiek, a już w ogóle, że kobietę?
      Ojciec Cyntii faktycznie zemrze, ale czy z winy Marty? Tego nie zdradzę.

      Usuń
  35. Szczerze? Postać Hektora mnie irytuje... i nie potrafię powiedzieć dlaczego. Po prostu ma w sobie coś, co mnie denerwuje... I czułam taką niechęć w obecności Cyntii, ponieważ w towarzystwie swojej siostry podobał mi się. Podobała mi się rola jej starszego brata. No zobaczymy co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że on już taki jest, że albo go uwielbiają, albo po prostu wkurwia. To chyba zależy od tego czy ktoś lubi takie nie do końca carne, ale jednak szare charaktery w opowiadaniach.

      Usuń
  36. No i po kolejnym rozdziale moja sympatia do Hektora jeszcze wzrosła - tym bardziej jak się popatrzy na tego drugiego (chyba Bastian o ile dobrze pamiętam - Boże, co za okropne imię) to kontrast jest wyraźnie zachowany. Wydaje się, że Cyntia i Hektor coraz bardziej się ku sobie skłaniają. Jak wynika z prologu, zapewne to wszystko skończy się ich małżeństwem. Można było poznać również ojca Cyntii, który wydaje się całkiem w porządku - przynajmniej do pewnego stopnia. Raczej chce dobra dla swoich córek i chociaż czasem bardziej je unieszczęśliwia, to akurat w jego dobre intencje wierzę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę to co napisałem powyżej. Hektor to chyba już taka postać, ze albo się go ubóstwia, albo wręcz nienawidzi. Natomiast Bastian jeszcze się rozkręci i nawet on będzie miał swoją chwilę chwały, jak i chwilę, że będzie się miało ochotę skopać go po jajach. Między nimi akurat nie miało być kontrastu, więc to efekt niezamierzony. Natomiast między Williamem i Hektorem są same kontrasty. Z początku Willi miał być nawet blondynem, ale nie pasował mi wizerunek aktora, z którego serialu ukradłem wizerunki bohaterów ;-)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  37. Ciekawi mnie strasznie czy William wróci po Cyntię i jaką rolę tu odegra. Bo wygląda na to, że to, co ojciec dziewczyny mówił o nim, było kłamstwem. Zapewne niedługo wyjdzie na jaw, że Cyntia jest w ciąży - strach pomyśleć jaka będzie reakcja jej matki, chociaż w pewnym sensie będzie to można uznać już za rodzinną tradycję. Z tego co pamiętam z prologu, Hektor będzie przekonany, że Cyntia urodzi mu jego dziecko (zakładając oczywiście, że chodzi o to samo dziecko). Czy wobec tego dziewczyna nie zrobi tego samego co siostra i ukryje dziecko? Zapewne niedługo się o tym przekonam. Widziałam też, że już pojawił się kolejny rozdział. Niestety nie dam go dziś rady nadrobić. Jak dla mnie, to na tym blogu, panuje nieco za duże tempo, co do pojawiania się poszczególnych postów. Niestety miewam kłopoty z czasem. W najbliższej wolnej chwili jednak to nadrobię i pojawię się z komentarzem.
    Pozdrawiam,
    Sky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. William pojawi się ponownie w życiu Cyntii i to nie jest żadną tajemnicą. Natomiast czy jego rola będzie nadal taka sama, czy będzie ukochanym, czy może raczej jej wrogiem... to pozostawię w tajemnicy.
      Oj reakcja matki będzie, oj będzie...
      Jak tego samego co siostra? Jej siostra nie ukryła dziecka. Urodziła Edwarda jako panna, a teraz odbywają się jej zaręczyny i Bastian wie, że nie jest ojcem tego chłopca, zgodził się jednak dać mu nazwisko i nie wypierać się ojcostwa przed obcymi ludźmi i przyjaciółmi, by załagodzić skandal, jaki niegdyś wywoływały panny z dzieckiem.
      Czytanie mojego bloga nie jest, nie będzie i nigdy nie było obowiązkowe. Czyta więc ten kto ma ochotę, wtedy kiedy ma czas, a czy postów będzie 100, a ktoś będzie na 3 czy 33, to taki sam czytelnik, dla mnie każdy tak samo ważny, jeśli da znać, że przeczytał i szczerze napisze co myśli.

      Usuń
  38. Na początek bardzo przepraszam, że dopiero teraz - ostatni tydzień niewiele mi było dane korzystać z internetu. W każdym bądź razie, już jestem i zabieram się za nadrabianie zaległości :)
    Szalona rodzina - jest w niej tak wiele przeciwieństw. Matka, tak jak się spodziewałam, dojrzała zamożnego Hektora i od razu chce go sparować z Cytnią. Jedynie ojciec ma do niego wątpliwości. Jego postać zyskała moją, może niewielką, ale sympatię. O ile podpadł mi w poprzednim rozdziale, kiedy przeczytałam, że postrzelił miłość swojej córki i ponad to, odegrał się na rodzinie, o tyle w tym rozdziale okazał co-nie-co czułości do dziewczyny, dlatego nie jest już dla mnie tak negatywną postacią.
    Teraz ten negatyw przeniósł się na matkę i na narzeczonego siostry Cyntii.
    Szlag mnie trafiał na jego podejście do małego Edwarda. Rozumiem, że to jest bardzo niekomfortowe, iż jego narzeczona ma dziecko z innym, ale zachowywał się z taką ignorancją, że miałam ochotę mu przypieprzyć. Do tego popija, co już w ogóle mnie wpienia, bo nie widzę w nim żadnego pozytywu. Do tego widać, że nie kocha Julii. To tylko kolejny w kolejce do majątku rodziny Montenegro.
    Julię za to polubiłam - wydaje mi się dość trzeźwo myśląca(mimo sytuacji). Do tego bardzo kocha i troszczy się o swoje dziecko, które jest tematem sporów z narzeczonym.
    Hektor pokazał klasę w tym rozdziale. Jego sprzeczki z Cyntią i to, jak dziewczyna działa na tego mężczyznę mnie bawią. O ile miałam go za dupka po prologu, o tyle teraz wydaje mi się być w porządku - przynajmniej na razie. Nie zapominam dalej o tym, jak traktował Cyntię. Teraz wydaje mi się, że się w niej chłopięco zauroczył.
    Tak jak niektórzy moi przedmówcy, czekam na Williama i to, co wniesie do życia Cyntii.
    Nie rozwodzę się dłużej, idę do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja też się nie bawię w bycie na bieżąco, więc nie mam za złe, gdy ktoś mnie odwiedza nawet z rocznym opóźnieniem.
      Tak, rodzinka to jest cudów, tu przyznaję ci rację. No i tatuś faktycznie najbardziej kocha najmłodszą z córek. Skutecznie ją rozpuścił.
      Myślę, że o Bastianie Brownie jeszcze zmienisz zdanie. Myślę iż tu kluczową jest informacja, że Julia była s Bastkiem zanim zaszła w ciąże. Po prostu z młodzieńczej miłości pozostały nici i oddała się w wir romansu z marynarzem. Z podróży powróciła z brzuchem, a teraz oczekuje, że Bastian jakby to wybaczy. Nie wiem czy wybaczy, to dobre słowo, ale na chwilę obecną lepsze mi nie przyszło do głowy.
      Wydaje mi się, że nie ma skutków bez przyczyn. To, że Hektor jest teraz nieco inny nić w prologu, znaczy jedynie tyle, że przed prologiem musiało się wydarzyć coś co go tak bardzo zmieniło. No chyba, że teraz udaje, ale to już zostawiam do twojej własnej interpretacji.
      Fakt, zauroczył się.
      William się pojawia, ale zanim wskoczy ponownie do życia Cyntii, to sporo minie.

      Usuń
  39. Po baaardzo długiej przerwie udało mi się przeczytać drugi rozdział i jestem zachwycona rozwojem akcji i bohaterami. Cyntia jest taka silna, pewna siebie... Trochę inna niż pozostałe kobiety, choć w sumie Hektor miał zupełną rację, że jest podobna do swojej matki. W tym wszystkim, wiele zyskał w moich oczach Julian. On byłby skłonny, aby jego najmłodsza córka wyszła za Williama i dostrzegł, że między nimi jest prawdziwe uczucie. Tak jak i widzi, jaki okropny jest Bastian. Marta, jakokobieta i matka powinna więcej zauważać, ale dla niej ważniejszy jest majątek i interesy.
    Już myślałam, że Hektor zostanie na noc u państwa Montenegro, co byłby zabawne. Najpierw Cyntia nocowała u niego a potem on nocowałby u niej...
    Siostra Hektora to taka dobra duszyczka. Chyba ją polubiłam.
    Za nieddługo tu wrócę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Czytam = Komentuję

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na swój blog autorski, gdzie znajduje się więcej informacji jak i opowiadań, oraz linków do nich: http://dariusz-tychon.blogspot.com/