Zachęcam także do zapoznania się z wcześniejszym postem – Rozdział 23: W moich ramionach
Tym co trafili tu po raz pierwszy, przypominam, że opowiadanie zaczyna się od postu - Wprowadzenie: Na zły początek
William
przechadzał się po pokoju, co jakiś czas wyjmując rzeczy z szafy
i wrzucając je do worka. Miał zamiar wyjechać, tak jak obiecał
Cyntii. Nie chciał narażać jej ani własnego dziecka. Czuł, że
właśnie podejmuje najtrudniejszą decyzję w swoim życiu i był
niemal pewny, że będzie żałował tej decyzji, ale cóż… teraz
nie widział innego rozwiązania. Niespodziewanie wparował do pokoju
jego współlokator.
– Antek?
– zdziwił się Willi. – Myślałem, że masz dyżur na piętrze.
– Uśmiechnął się do kolegi, był nieco zmieszany, bo nie
wiedział jak ma wytłumaczyć chęć nagłego opuszczenia
pensjonatu.
Wysoki
blondyn także wydał się zaskoczony.
– Pakujesz
się? Wyjeżdżasz? Przed otrzymaniem wynagrodzenia za pracę?
– To
tylko jeden dzień. Nie oszukujmy się, nie zarobiłem milionów.
– Być
może nie, ale Rodrigez nie zbiednieje od wypłaty twoich pieniędzy,
a tobie mogą się przydać. – Antoni gadał z sensem. Usiadł na
swoim łóżku, naprzeciw Williama. Trzymał w dłoniach książkę w
sztywnej oprawie. – Była w recepcji, z kartką. Zaadresowana do
ciebie.
– Do
mnie? – zdziwił się Willi. Wyciągnął dłoń po książkę i
przeczytał stronę tytułową. – William Szekspir.
Przynajmniej napisał to człowiek o ładnym imieniu – rzekł
nieskromnie.
– Napisał
Romea i Julię – dopowiedział Antek.
– I
Otella. – William uniósł książkę do góry na znak, że
to tytuł trzymanej przez niego cegły. – Kto mi to dał?
– Nie
wiem, na książce było tylko to.
William
chwycił karteczkę w dłoń. Nie było tam nic ciekawego tylko:
Pilnuj jej. Dla Williama.
– Nie
ma innego Williama?
– Nie
– odpowiedział Antek szybko i zwięźle.
– Ale
czego ja mam pilnować?
– Może
książki. – Blondyn uśmiechnął się ciepło. – Choć znamy
się tylko dzień, to będzie mi ciebie brakowało. Wydajesz się być
w porządku.
– Dzięki
– odrzekł do kolegi, który stał już przy drzwiach.
William
chwycił za worek ze swoimi rzeczami i miał zamiar wyjść
niezauważony tylnym wyjściem, ale książka spoczywająca na środku
łóżka, jakby go przyciągała. Przeklął, rzucił bagaż na
środek pokoju i wziął książkę w rękę. Udał się z nią do
pokoju Cyntii. Zapukał.
– Wejść
– usłyszał, ale był to zupełnie jemu obcy, choć kobiecy głos.
– A to tylko kelner, myślałam, że mój brat. Cyntio, zamawiałaś
coś? – paplała Laura niczym najęta, pastwiąc się nad swoim
bratankiem.
Malec
wyciągał dłonie po grzechotkę, a ona nie chcąc mu jej oddać, co
jakiś czas unosiła zabawkę do góry. Przez co dziecko prężyło
się i denerwowało, ale nie płakało.
– Oszalałaś!
Nie rób mu na złość – warknął William, podszedł do
dziewczyny, wyrwał jej grzechotkę z dłoni i przekazał Marselowi.
– Kim
ty jesteś by…
– On
jest mały!
– I
właśnie o to chodzi, niech się uczy od małego jak przetrwać. Nie
może mieć wszystkiego na wyciągnięcie dłoni, bo potem się tak
nauczy i będzie rozpuszczony bardziej niż ja. Laura Prevost –
przedstawiła się i wyciągnęła prawą dłoń w stronę mężczyzny.
– William
Oldman – odpowiedział, ale ręki jej jednak nie podał. – Jest
panienka Montenegro?
– Pani
de Rodrigez – poprawiła Williama Cyntia, wkraczając do salonu.
– Tak
jest, pani Rodrigez. – William się skłonił znacząco i poruszył
brwiami, by dać jej znak, że chce, by zostali sami.
– O
Otello – zawołała Laura i wyszarpnęła Williamowi książkę
z dłoni. Otworzyła ją na zaznaczonej stronie. – To mój ulubiony
fragment – pochwaliła się. – Główny bohater, Maur, morduje
swoją żonę z zazdrości.
William
wydał się zaskoczony.
– Zna
panienka tę książkę?
– Oczywiście,
czytałam kilka razy.
– Williamie,
na Boga, przecież to jest niezwykle popularna sztuka – pouczyła
go Cyntia. – Jak możesz tego nie znać?
– Nie
czyń mu trafnych, ale złośliwych uwag, bo to niezwykle niegrzeczne
– wtrąciła się Laura.
– Co
jest niegrzeczne? – zapytała Cyntia, biorąc Marsela na ręce, by
odejść z nim na taką odległość, aby William nie mógł go
dotknąć.
– Nikt
nie lubi jak mu w twarz wypomina się niskie wykształcenie. Gdybyś
się urodziła gdzie indziej, też zapewne nie znałabyś żadnej ze
sztuk Szekspira – zganiła bratową i odwróciła się w stronę
Williama. – Nie przejmuj się nią. Ja ci wszystko opowiem. –
Chwyciła mężczyznę za nadgarstek i wyciągnęła z pokoju. –
Pójdziemy do mnie, tylko jakby ktoś coś, to…
– Oczywiście,
nie znamy się. – Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. Był
pod dużym wrażeniem jej nieprześcignionej energii i radości
życia.
Laura
zaciągnęła Williama na górę. Otworzyła szeroko drzwi i wskazała
mu drogę.
– Panie
przodem – rzekł starając się zachować jak należy.
– Nie
zgrywaj dżentelmena, bo im dłużej zwlekasz tym bardziej sam siebie
narażasz.
– W
takim razie niech panienka przestąpi próg pierwsza i przestanie
mnie narażać.
– Dla
mnie twoje życie nie ma większego znaczenia, a dla mego brata tym
bardziej, dlatego nie pchaj mu się pod lufę i właź. – Pchnęła
Williama w plecy i zmusiła, by to on przekroczył próg jako
pierwszy.
Willi
zajął miejsce na jednej z wygodnych kanap. Były tylko takie dwie w
pokoju, a oddzielał je mały, drewniany stolik z suknem niczym do
gry w pokera.
– Grywasz?
– zapytał.
– Tylko
w szachy i ruletkę.
– Uwielbiam
szachy.
– A
myślałam, że jesteś niewykształcony.
William
się zmieszał, Laura to zauważyła dlatego przeprosiła:
– Wybacz,
nie powinnam czynić ci takich uwag, zwłaszcza, że nie podobało mi
się, gdy Cyntia to robiła.
– Nie
ma panienka za co przepraszać, bo ma panienka racje, nie jestem
wykształcony, ale kiedyś pewien człowiek nauczył mnie grać w
szachy. Wydaje mi się, że jestem w tym całkiem, trochę dobry. –
Uśmiechnął się do niej.
– To
całkiem czy trochę? – Odwzajemniła jego uśmiech.
– To
panienka sama oceni, kiedy już będzie nam dane rozegrać partyjkę.
– Cudownie,
uwielbiam logiczne gry i łamigłówki. – Klasnęła w dłonie i
zajęła miejsce. – Jednak przejdźmy do Otello. Wolisz
skróconą wersje, czy wydłużoną? Skąd w ogóle pomysł, by
chwycić akurat za ten dramat? Nie ujmując ci gustu, po prostu
zawsze ta sztuka wydawała mi się niezwykle babska.
– Dlaczego
babska?
– Kiedy
ci opowiem, to będziesz to wiedział. Dlaczego wybór padł akurat
na tę sztukę?
– Bo
napisał ją mój imiennik – starał się wybrnąć z sytuacji
Oldman.
– Szekspir
napisał wiele sztuk, niejedną lepszą od tej.
– Ale
sama mówiłaś, że to jedna z twoich ulubionych.
– Tak,
ale ja jestem kobietą.
– Nietypową.
Nie dałaś przepuścić się w drzwiach. – William poprawił się
w fotelu, spojrzał na Laurę siedzącą naprzeciwko niego z książką
w dłoni i zdecydował się na prawdę. – Widzisz, ktoś mi tę
książkę zostawił w recepcji. Nie wiem kto i nie wiem dlaczego.
Chciałbym poznać jej treść, może to pozwoli mi rozsupłać
zagadkę.
– Rozwiązać,
rozsupłuje się sznurówki. Chyba, bo właściwie nie mam pewności
czy popełniłeś błąd, ale daj mi poudawać moją bratową i się
powymądrzać.
– Nie
znosisz jej? – zagadnął William. – Przepraszam, powinienem
zapytać czy panienka jej nie znosi.
– Jesteśmy
sami i nikt nas nie podsłuchuje, możesz mówić mi Laura.
– Wolałbym
nie, panienko, bo ściany niekiedy mają uszy. Z jakiego powodu nie
lubisz swojej bratowej, bo jak zrozumiałem, jesteś siostrą pana
Rodrigeza, tak?
– Przyrodnią.
Nie mogę stwierdzić jednoznacznie bym nie lubiła mojej bratowej.
Chwilami działa mi na nerwy. Ona i ten dzieciak są strasznie
zajmujący, przez co Hektor nie ma już czasu na nic innego.
– W
tym też na ciebie?
– Zgadłeś.
– Mała
siostrzyczka zazdrosna o starszego braciszka? – dopytywał z
wesołym uśmiechem.
– Troszeczkę
– przyznała zawstydzona. – Przejdźmy jednak do Otella.
Maur żeni się z córką weneckiego senatora. Kobieta nosiła bardzo
oryginalne imię Desdemona. Żona była Maurowi wierna, ale pewien
Jago… taka demoniczna postać, knuje intrygi, by się zemścić z
powodu swoich niespełnionych nadziei. Podsuwa Maurowi dowody i
poszlaki zdrady. Maur wpada w wir zazdrości, a podejrzenie o
niewierność żony staje się wręcz jego obsesją. Ta obsesja w
końcu doprowadza do tego, że Maur dusi Desdemonę, po czym popełnia
samobójstwo. Fragment, który był zaznaczony w książce, którą
tobie ofiarowano, mówi właśnie o tym kulminacyjnym punkcie
wielkiej zazdrości, pewności co do zdrady.
– Mówi
o tym, że Maur zamordował żonę? – zapytał dla jasności
William.
– Tak
– odpowiedziała Laura niewzruszona.
– A
sztuka nosi tytuł Otello, bo…
– Maur
Otello, tak się zwał ten wielki zazdrośnik. Proszę, oddaję. W
wolnej chwili możesz ją przeczytać, jeśli chciałbyś znać
szczegółowy przebieg wydarzeń. Ja podałam tobie bardzo skróconą
wersje. – Panienka Prevost wyciągnęła przed siebie dłoń wraz z
książką.
William
przez przypadek otarł się o fragment jej nagiej skóry kiedy
odbierał swój nietypowy prezent. Obydwoje pośpiesznie zabrali
dłonie, a książka upadła na blat stolika. Willi po nią chwycił,
pożegnał się i opuścił pokój panienki Prevost. Przypomniał
sobie treść liściku Pilnuj jej. Dla Williama. Nagle
zrozumiał sens tych słów i choć nie był do końca ich pewien, to
postanowił nie wyjeżdżać i pilnować Cyntii oraz swojego syna.
William
pobiegł do pokoju swej pierwszej miłości, chcąc o coś zapytać i
wyjaśnić powód zmiany swojej decyzji o wyjeździe. Omylnie
wtargnął do jej małżeńskiej sypialni bez pukania. Hektor, który
właśnie obejmował żonę, spojrzał na niego mało przychylnie, a
młody kelner szukał na gwałt jakiegoś logicznego
usprawiedliwienia.
– To
moja wina – wtrąciła się Cyntia, kładąc dłoń na nagiej
klatce piersiowej męża. Chciała go tym gestem uspokoić. –
Marsel zmoczył większość prześcieradeł. Kazałam Susanie posłać
po jakiegoś silnego kelnera, by szybko zabrał kosz z praniem, i
dostarczył nam świeżych nakryć – wytłumaczyła i musnęła
męża w policzek, cały czas zerkając na Williama.
– A
więc na co czekasz!? – warknął Rodrigez na kelnera, gdy tylko
Cyntia przestała go całować.
– Oczywiście,
proszę pana. – William ukłonił się, przeszedł do łazienki,
zabrał wiklinowy kosz i opuścił sypialnie Rodrigezów. Jego uwadze
nie umknęła zmiana zachowania Hektora, który wcześniej był dla
niego zawsze miły.
Zaraz
po dotarciu za róg, upuścił koszyk na podłogę, oparł się
plecami o ścianę, osunął po niej i schował twarz w dłoniach.
Przypomniał sobie to co przed chwilą widział na własne oczy.
Roześmianą Cyntię, kwiaty i opakowanie po biżuterii na stoliku
oraz jego, jej męża, jak ją tuli. Nie potrafił znieść myśli,
że to Hektor jest na miejscu, na którym on powinien się znajdować.
Nie mógł jednak się łudzić, wiedział, że nigdy nie byłby w
stanie zapewnić Cyntii i Marselowi tego co zapewnia im Rodrigez. Nie
miał innego wyjścia jak tylko pogodzić się z losem i być obok na
wszelki wypadek, gdyby jednak go potrzebowali. Wiedział, że jego
decyzja nie spodoba się Cyntii, ale postanowił wybrać mniejsze
zło, a za mniejsze zło uważał czuwanie nad jej spokojnym snem i
nad snami małego Marsela.
Obok
Williama znalazł się Antoni, przykucnął i pomógł kelnerowi
wstać, w pierwszej chwili myśląc, że chłopak po prostu zasłabł.
Okazało się, że to po niego pognała Susana i to on miał zabrać
zmoczone prześcieradła. Wiedział, że William niedawno był ranny
i nie powinien tyle dźwigać. Naszły go więc wyrzuty sumienia.
– Co
ci jest? – dopytywał zatroskany, gdy szli wspólnie do pralni.
– Nic
– odpowiedział Willi i uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku
Laury, która właśnie ich mijała.
Dziewczyna
skinęła głową na znak przywitania i poszła dalej.
– Ty
ją znasz? – wywnioskował Antek, ale ciekawość kazała mu
zapytać.
– Kogo?
– Znasz
siostrę szefa?
– Siostrę…
ach tak, Laurę. Miałem okazje, ale proszę cię, by to zostało
między nami.
– Oczywiście,
na mnie zawsze możesz polegać. – Antek przekazywał praczką kosz
z praniem, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wtargnęła Cyntia
Rodrigez.
Kobieta
rozglądała się dookoła, jakby czegoś szukała.
– Chciałabym
zostać sama z tym kelnerem. – Wskazała palcem na Williama. –
Zapomniałam imienia, wybacz – rzuciła lekceważąco.
– William
– przypomniał jej. – William Oldman. – Bezczelnie się
uśmiechnął.
Wszyscy
jak jeden mąż pośpiesznie opuścili pralnie, a Cyntia stanęła
naprzeciw bruneta i wymierzyła mu bolesny policzek.
– Nie
powinno cię tu być – warknęła i odstąpiła od niego na krok,
zanim zdążył ją chwycić za nadgarstki tak jak dzisiejszego
ranka. – Pominę fakt, że nigdy nie powinieneś się tutaj pojawić
i po prostu zapytam, dlaczego nie chcesz wyjechać?
– To
nie jest tak, że nie chcę Cyntio…
– Pani
de Rodrigez – poprawiła go. – Zwracaj się do mnie jak należy
albo cię zwolnię. Właściwie już mam powód. Zabierz swoje rzeczy
i odbierz w gabinecie mojego męża odprawę w wysokości miesięcznej
pensji. Powodzenia. – Wyszła, ale William ją dogonił.
Zatrzymał
ją na korytarzu, nawet nie zwracając uwagi na ludzi.
– Możesz
mnie choć raz, do cholery, wysłuchać!? – wrzasnął niemal na
całe gardło.
Cyntia
pobladła i w przestrachu rozejrzała się dookoła. Na szczęście
na korytarzu były tylko dwie pokojówki. Pośpiesznie je odprawiła
do swoich obowiązków, a sama wbiła w Williama nienawistne
spojrzenie. Chłopaka trochę zdziwiło, że dziewczyna takim tonem
zwraca się do służby, i że traktuje pracowników jakby byli
gorszym od niej gatunkiem. Zapamiętał ją inaczej, jako dobrą i
przyjazną dla wszystkich, ale teraz nie miał czasu wnikać w tę
sprawę i dopytywać co wywołało u niej taką zmianę.
– Za
takie coś… – zaczęła, ale nie dał jej dokończyć.
– Wiem,
twój mąż może mnie zwolnić, jednak za spoufalanie się z
kelnerem, to tobie może spuścić lanie. – Uśmiechnął się do
niej triumfalnie. Czuł się zwycięsko.
– Jakiś
ty dowcipny. Tak dla twojej wiadomości, Hektor nie jest taki, a
teraz właź. – Otworzyła przed nim drzwi pralni i oczami
wskazała, by przestąpił próg.
– Panie
przodem. – Teatralnie wskazał ręką kierunek.
– Nie
rób z siebie dżentelmena, oboje wiemy, że nawet najlepsza ze szkół
dobrego wychowania, by cię nim nie uczyniła.
– W
przeciwieństwie do twojego męża, on jest bardzo dobrze wychowany.
Spodobał ci się czy cię kupił? – zapytał wprost i niezwykle
ironicznie zaraz po przestąpieniu progu, za co przyjął na twarz
kolejny policzek tego dnia. – No co? Nie wolno mi zapytać czy
nadal jesteś grzeczną dziewczynką, czy już stałaś się grzeszną
dziwką? – Tym razem uderzenie było na tyle silne, że omal nie
zwaliło go z nóg. – Uważaj, bo jeśli zostawisz mi siniaki, nie
będę mógł pracować. Kelnerzy i pokojówki nie mogą mieć sińców
ani blizn – powiedział ze łzami w oczach, bo miejsce uderzenia
szybko puchło i piekło niemiłosiernie.
– William,
na twoją głupotę i bezczelność nie ma siły. A najlepszym
dowodem na to jest fakt, że ja już nawet nie mam siły, by cię
bić.
– Skoro
tak i skoro już wystarczająco się wyżyłaś, to może wreszcie
usiądziemy, i porozmawiamy jak przystało na cywilizowanych ludzi –
zaproponował i wskazał na krzesła znajdujące się pod ścianą.
– Ja
jestem cywilizowana, ale czy ty, to…
– Nie
obrażaj mnie, bo tym razem to ja wymierzę ci policzek – zagroził
poważnie, ale chwile po tym znowu się uśmiechnął.
– Nie
strasz. – Chwyciła za jedno z krzeseł, przystawiła je bliżej
Williama i usiadła. Mężczyzna natomiast zajął miejsce na stole
przeznaczonym do prasowania.
– Otello…
wiesz, ta książka… – zaczął
– Sztuka.
Wiem, mnie w przeciwieństwie do ciebie wychowano z wrażliwością
do sztuki i literatury.
– Tak,
zupełnie zapomniałem, że wrażliwość twej matki, to niemal
prześciga długością sam ocean, wliczając do niego kontynenty. –
Pod jego nosem wystąpił złośliwy uśmieszek.
– Możesz
przejść do rzeczy? Trochę się śpieszę.
– Skoro
tylko trochę, to…
– Tracę
czas – uznała wstając.
– Zaczekaj,
to Otello jest rodzajem ostrzeżenia.
– Ten
Otello. Jakiego ostrzeżenia?
– Dostałem
go od kogoś wraz z karteczką Pilnuj jej….
– Może
chodziło o to byś nie zgubił książki, to drogie wydanie, jedno z
pierw… – Cyntia niespodziewanie chwyciła za książkę leżącą
w koszyku z brudnymi rzeczami. Otworzyła na jednej ze znanych jej
stron. Tak jak się spodziewała miała plamę od kawy i zagięty
róg. – To książka mego ojca. Skąd ją masz? – Wbiła w
Williama zniecierpliwione spojrzenie.
– Właśnie
to usiłuje ci powiedzieć od dłuższego czasu, ale ty jak zwykle
nikogo nie słuchasz. Była w recepcji z karteczką Pilnuj jej.
Dla Williama.
– Wiesz
kto mógł ci ją ofiarować? – zapytała rzeczowo.
– Zanim
poznałem jej treść, sądziłem, że to prezent od ciebie. –
William zeskoczył ze stołu, na którym siedział, a Cyntia rzuciła
mu spojrzenie mówiące jak mogłeś tak pomyśleć? –
Jednak kiedy poznałem jej treść, szczególnie strony zaznaczonej,
sądzę, że chodzi o to bym kogoś strzegł. Dlatego też wtargnąłem
do twej sypialni, by zapytać czy Hektor miał kiedykolwiek żonę?
– Miał
i nadal ma. Wciąż jedną i tę samą. Mnie. – Uśmiechnęła się
drwiąco. – Teoria spisku ci nie wyszła, nie rozdzielisz mnie z
mężem.
– Dobrze,
cofam co powiedziałem. – Tymi słowami zatrzymał ją przed
wyjściem. – Nie podejrzewam o nic twego męża, wydaje się
dobroduszny, choć niezwykle stanowczy, ale jeśli takim go
pokochałaś, to zapewne nawet ta doza surowości ci w nim nie…
– Przejdź
do rzeczy – poganiała, splatając dłonie na piersi.
– Czyli
jednak ta doza surowości cię w nim niepokoi – wywnioskował,
mrużąc przy tym czujnie oczy.
– Zaciągnąłeś
mnie tutaj, by rozprawiać o moim małżeństwie? – nie dowierzała,
że naprawdę tak może być. Liczyła na to, że William się
wyniesie, a ona przecierpi kolejne rozstanie z nim i wszystko wróci
do normy.
– W
roli ścisłości, to ty tu wtargnęłaś, a potem jeszcze sama mnie
zaprosiłaś i znęcałaś się nade mną – przypomniał z miną
małego, skrzywdzonego przez niesprawiedliwy świat dziecka.
– Oj,
jakiś ty biedny. Sam jesteś sobie winny. – Z irytacji przyłożyła
dwa palce do skroni, a potem rozłożyła ręce.
Ten
gest zawsze Williama rozbawiał, więc i tym razem lekko się
zaśmiał.
– Nie
przeczę – potwierdził. – Jest w tym nieco mojej winy, ale to ty
umarłaś i…
– Zalecam
mniej pić. – Odwróciła się i chwyciła za klamkę.
– Daj
mi dokończyć! – krzyknął i pośpiesznie stanął między nią,
a drzwiami. – Gdy cię opuszczałem byłem nieprzytomny z bólu i
postrzelony, potem okazało się, że nie żyjesz i…
– Jak
to nie żyję? – zapytała, a zdaniem Williama wreszcie wydała się
zainteresowana tematem.
– Widziałem
twój nagrobek, ponoć byłaś chora, nawet twoja siostra…
– Moja
siostra?
– Tak,
Julia, ona potwierdziła, że umarłaś, więc ja…
– Przepuść
mnie! – warknęła.
– Nie
teraz, jesteś niezwykle wzburzona i mogłabyś…
– Przepuść,
powiedziałam! Bo znowu cię zwolnię! – zagroziła. – Nawymyślam
na ciebie Hektorowi, a wtedy już nie będziesz mógł bawić się w
mojego osobistego ochroniarza – tymi słowami go przekonała.
– Jak
sobie życzysz, pani Rodrigez. – Odstąpił krok w bok i biernie
patrzył na to jak chodząca furia wychodzi z pralni i zatrzaskuje za
sobą drzwi.
Julia
i Bastian właśnie wykłócali się o to kto ma małego Edwarda
wykąpać. Spór nie tyczył się tego, że każdy chciał się
wymigać od obowiązku, a o to, że każdy chciał go wykonać.
– Nie
możemy kąpać go razem, trzeba jeszcze pojechać do mojej matki i
dowieźć jej…
– Ja
nie chcę jechać do tej wiedźmy – zaparł się Bastek.
– Ja
też nie chcę do niej jechać. – Julia aż się otrząsnęła na
samą myśl o spotkaniu z własną rodzicielką.
– Nie
możemy wysłać samego szofera albo Rodrigeza? Oni się czasami
lubią
– Też
to zauważyłam. – Julia podeszła do szafy i wyjęła z niej
świeży ręcznik, rzuciła go na łóżko. – Pół jednego dnia
pałają do siebie niewyjaśnioną zażyłą sympatią, by kolejne
pół dnia spoglądać na siebie nawzajem z niekrytą nienawiścią.
– Dziwna
relacja – rzekł Brown podnosząc Edwarda tak wysoko jak tylko
pozwoliły mu na to w pełni wyprostowane ręce.
– Masz
rację, niezwykle dziwna relacja. Daj mi go. – Julia wyciągnęła
ręce po syna, ale Bastian nie zdążył jej go przekazać, bo do ich
pokoju wtargnęła zdenerwowana Cyntia.
– Jesteś
moją siostrą! Jak mogłaś!? – zapytała, a łzy toczyły się po
jej policzkach strumieniami.
Bastek
przytulił wystraszonego Edka do swojej piersi i patrzył całkiem
nieświadomy na tę rozgrywającą się przed jego oczami scenę.
– Cyntio,
o czym ty…
– William
jest w pensjonacie, wszystko mi powiedział! Jak mogłaś!? Jak
mogłaś powiedzieć mu, że ja nie żyję? – Cyntia choć
wkroczyła do pokoju siostry z zamiarem urządzenia karczemnej
awantury, teraz nie miała na to sił. Opadła na kanapę i zalała
się łzami.
Bastian
spojrzał najpierw na szwagierkę, a potem na żonę i zapytał:
– Coś
ty narobiła?
– To
co było najlepsze dla całej rodziny…
– Nieprawda!
Postąpiłaś jak twoja matka! – zarzucił jej mąż. –
Postąpiłaś tak jak postąpiłaby Marta Montenegro. Ona nigdy nie
myśli o całej rodzinie, bo dla niej rodzina, to tylko ona sama i
nikt poza nią. – Bastek nie krył swojej niechęci do teściowej.
– Może
chociaż dacie mi oboje…
– A
co tu wyjaśniać!? Uśmierciłaś własną siostrę, dlaczego? By
nie była z ogrodnikiem?
– Byśmy
mogli się wreszcie wynieść od mojej matki – wywarczała. – Ja
już tam nie mogłam wytrzymać. Zawsze mną pomiatała, a na
piedestale stawiała Martina, który w końcu i tak ją zawiódł!
Bastian
odłożył Edwarda na dywan. Malec padł na kolana i zaczął
wędrować na czworaka po całym pokoju. Brown w tym czasie oparł
się o ścianę i zamilkł. Nie wiedział co jeszcze może
powiedzieć. Kompletnie nie odnajdował się w tej sytuacji. Na
domiar złego do drzwi zapukał nikt inny jak Hektor Rodrigez. Cyntia
podbiegła, by otworzyć mu drzwi i wpadła zapłakana w jego
ramiona. Hektor nic nie rozumiał z zaistniałej sytuacji, ale objął
ją najmocniej jak tylko mógł, zważając na to, by nie zrobić jej
krzywdy swoją nie do końca wyważoną siłą. Głaskał po głowię
i uspokajał, co jakiś czas pytając:
– Co
tu się stało?
– Nic
– warknęła Julia, siadając na kanapie, na której jeszcze przed
chwilą siedziała jej siostra.
Julia
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby teraz wyznała
prawdę, że Hektor wiedział o tym nagrobku, to Rodrigez słono by
się na niej zemścił, a ta prawda i tak nie gwarantowałaby jej
wybaczenia ze strony Cyntii, a być może nawet jeszcze bardziej ją
pogrążyła.
– Zabierz
mnie stąd – wyłkała młoda kobieta będąca wciąż w ramionach
męża.
– Oczywiście.
Chodź. – Wyprowadził ją tylko za próg, a potem wziął w
ramiona i przeniósł do ich sypialni jakby była kilkuletnim
dzieckiem. Trzymała się kurczowo jego szyi, tak samo jak przed
wieloma laty trzymała się szyi ojca, gdy przyśnił jej się
koszmar. Hektor stawiając Cyntię na podłogę zerknął do Marsela
czy czasami nic mu się nie stało podczas tej jego krótkiej
nieobecności. Uśmiechnął się smutno do malca i patrzył na żonę,
która usiadła na łóżku, następnie się na nim położyła
bokiem, podkuliła kolana pod brodę i łkała dalej.
Bastian
nadal opierał się o ścianę. Chwiejąc się, uderzał o nią
potylicą. W końcu wykonał krok do przodu, a potem jeszcze kilka,
chwycił Edwarda pod pachami i wsadził do wysokiego łóżeczka.
Denerwowały go te wędrówki dziecka. W tej chwili był zbyt
niestabilny emocjonalnie i nerwowo, by uważać na to co chłopiec
chwyta w swoje rączki i na co się wspina.
– Jak
mogłaś!? – krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił. – To
twoja siostra. Jedyna osoba w twojej rodzinie, którą ja naprawdę
lubię – wyznał nawet nie zerkając na żonę. Pogładził Edka po
jasnych jak pszenica włosach, podał do jego rączek misia z komody
i wtedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie zna swojej własnej
żony, że gdyby nie Edward to właściwie mógłby od niej odejść.
Edek
nawet nie był jego synem, ale ponad rok spędzony z tym chłopcem,
sprawił, że pokochał tego malca jakby był jego prawowitym
dziedzicem… jakby był krwią z jego krwi.
Julia
milczała, więc Bastian powtórzył pytanie:
– Jak
mogłaś tak postąpić?
– Nie
wiem – wyznała zasmuconym głosem.
– Nie
wiesz? Jak możesz nie wiedzieć!? – Odwrócił się do niej, ale
nadal znajdował się w bezpiecznej odległości. Wciąż wisiał
rękoma na ramie łóżeczka. – Nie rozumiesz o co pytam?
– Rozumiem,
ale…
– Nie
ma ale! – krzyknął, prostując się.
– Jest
– Julia wypowiedziała to słowo pewnie, wstała i zrobiła krok w
stronę męża. – Myślałam o nas. Poza tym Cyntii tak będzie
lepiej, Marselowi również.
– Nie
możesz tego wiedzieć, bo każdemu człowiekowi trzeba czego innego
do szczęścia. Jeśli uważasz, że Cyntii z Rodrigezem tak dobrze,
to dlaczego sama za niego nie wyszłaś?
– Bastian,
nie opowiadaj… – Julia przerwała, bo mąż pokonał dystans
znajdujący się miedzy nimi dwoma dużymi, szybkimi krokami. Lewą
ręką chwycił za jej długie, ciemnobrązowe włosy i owinął je
wokół swojej dłoni. Uczynił to tak szybko, że nawet nie zdążyła
zaprotestować. Poczuła ból rozpływający się po lewym policzku.
Następnie podobne odczucie wypełniło prawą stronę twarzy, choć
tym razem uderzenie padło na odlew.
– To
tak, by jeden policzek nie był zazdrosny o drugi. Wykąp Edwarda, ja
zawiozę te dokumenty twojej matce – wyjaśnił, wypuszczając
pukle włosów z uścisku. Wziął do prawej dłoni cygaro leżące
na komodzie i wsadził je do ust. Następnie przy drzwiach, chwycił
z drewnianej konsoli dokumenty, a z krzesła obok niej marynarkę.
Wyszedł, trzaskając drzwiami z taką siłą, że aż podłoga się
zatrzęsła.
Cyntia
pół nocy przepłakała, a Hektor starał się ją uspokoić, jak i
wyciągnąć z niej z jakiego w ogóle powodu leje tyle łez. Zbyła
go niewinnym kłamstewkiem, że chodzi o sprawy z młodości… co
nie było tak do końca kłamstwem. Cyntia musiała przyznać, że
pomimo wybuchowości Rodrigeza, to w jego ramionach czuła się
bezpieczna, niczym taka mała dziewczynka chroniona przez swojego
najwierniejszego przyjaciela przed całym złym światem i
niebezpieczeństwami jakie skrywał. Wtedy przypomniała sobie o
Williamie i poczuła, że ma dwóch takich obrońców przed tym co
złe i niebezpieczne. Dotarło też do niej, że dwoje to o jednego
za dużo, ale ona już dawno dokonała wyboru, bo to Hektorowi
przysięgała przed Bogiem.
Rano
postanowiła wyjaśnić Oldmanowi do jakiego wniosku doszła. Udała
się do pokoju służby, wiedząc, że Will ma tego dnia popołudniową
zmianę. Zastała go leżącego z książką w dłoni.
– Nie
wierzę, że to czytasz – rzuciła, przewracając oczami, po czym
usiadła na łóżku należącym do Antka.
– Na
edukacje nigdy nie jest za późno. Tak mawia panienka Prevost.
– Ze
wszystkich głupot jakie mawia, w słuszność tej jestem skłonna
nawet uwierzyć. Odłóż tę książkę na moment i spójrz na mnie.
William
usiadł w lekkim rozkroku i wsparł ręce łokciami o kolana.
Niespodziewanie chwyciła jego dłonie w swoje.
– Nasza
miłość była… być może nawet jest, ale ona zarówno wtedy, jak
i teraz, należy do miłości niemożliwych, niespełnionych i musimy
się z tym pogodzić. Zarówno ty, jak i ja, rozumiesz?
– Rozumiem,
że ty oczywiście już się z tym pogodziłaś. – Odtrącił jej
dłonie, wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.
Odnalazł w szufladzie starą papierośnicę, którą niegdyś od
niej otrzymał, otworzył ją, wyjął jednego papierosa i zapalił.
– Przyszło ci to niezwykle łatwo.
– Williamie,
ja mam męża, tego już nie zmienimy.
– A
chcesz to zmienić? – zapytał, kucając przy niej. – Jeśli
chcesz, powiedz choć słowo, a sprawię, że każdy sąd unieważni
to małżeństwo.
– To
niemożliwe, poza tym…
– Co
poza tym?
– Po
Hektorze wiem czego się spodziewać, a ty jesteś nieprzewidywalny.
Jesteś jeszcze taki niedorosły – zarzuciła mu, a w jej duszy
potrzeba bezpiecznego lądu, walczyła z uczuciem unoszącym się
ponad chmury.
– Dorosnę
– zapewniał. – Daj mi szanse – nalegał, patrząc w jej
szmaragdowe oczy i paląc papierosa jednocześnie.
– Nie
mogę. – Łza spłynęła po jej policzku, a ona przełknęła
ślinę i pokręciła głową. Poczuła ból, nie tylko w gardle, ale
i na sercu. Wiedziała, że musi być bezduszna, by Williama zrazić
do siebie możliwie jak najmocniej.
– Proszę,
błagam. Nauczę się czego zechcesz. Przeczytam wszystkie sztuki,
polubię poezję i zapałam miłością do opery.
– Do
której nigdy nie pójdziemy – postawiła sprawę jasno. – Nie
będzie nas na to stać. Nie przekażemy Marselowi nic, oprócz
obowiązku ciężkiej pracy.
– A
co mu przekaże Rodrigez? Jak poniżać innych? Jak być twardym?
Zapewni mu szkolenie takie jakie sam przeszedł w dzieciństwie?
– Jakie
szkolenie? O czym ty mówisz?
– Bardzo
niewiele wiesz o swym mężu, Cyntio.
– To
teraz nieważne, bo on już jest moim mężem, ty byłeś tylko
kochankiem z mojej młodości. – Wstała, okraczyła jego udo i
wyszła za drzwi, gdzie zaskoczyła ją obecność Javiera.
Mężczyzna
wyrósł przed nią niczym duch, jak zjawa wyrastająca spod podłogi.
– Kochanek
z młodości, co? – zapytał z radosnym, zaczepnym uśmieszkiem.
– Musiałeś
coś…
– Nic
nie pomyliłem – przerwał jej ostro, a uśmiech w sekundę zniknął
z jego twarzy. – Oczekuj wiadomości ode mnie i rób co każę albo
podzielę się z bratem tym co przed niedawną chwilą popłynęło z
twych ust. Swoją drogą, moja kochana bratowo, powinnaś prze wziąć
więcej środków ostrożności, kiedy głosisz takie sekreciki w
pokoju zwykłego służącego.
Cyntia
niewytrzymała ciśnienia jakie się w niej zebrało. Wymierzyła
Javierowi solidny policzek, tak silny, że mężczyzna aż odbił się
od ścianę.
– Jeśli
myślisz, że dam się szantażować komuś takiemu jak ty, to jesteś
w błędzie – postawiła sprawę jasno.
Jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt, że Willi nie jest jej obcy i że się znają. Nie wiem mógłby ich zauważyć jak się kłócili czy coś?
OdpowiedzUsuńDobrze,że Cyntia wreszcie poznała prawdę i wie dlaczego Willa tak długo nie było,dlaczego jej nie szukał.W tej nowej wersji ona owszem charakterek ma ale jest też strasznie podłą suką.Mam nadzieję,że po tym czego się dowiedziała przestanie być wredna dla Williama a Julkę oby roztrzaskała o ścianę.
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam jak na razie zapowiada się, że w ten wersji będę zwolenniczką Willa. Dobrze, że Cyntia zna prawdę pytanie tylko czy mu uwierzyła. Jednak nawet jeśli nie to zapewne udało mu się zasiać w niej nutkę zwątpienia i ciekawości i prędzej czy później skonfrontuje to z siostrą. Tylko ona raczej się nie przyzna chociaż kto wie.
OdpowiedzUsuńCyntia ma ciekawą osobowość, nie jest już naiwną i zastraszoną dziewczynką, ale za to zrobiła się troszkę za bardzo sukowata. Ale może to tylko dla Williama bo ma żal, że ją zostawił? Niemniej jednak nie powinna wypominać mu braku wykształcenia, w końcu jako dziecko nie zwracała na to uwagi.
Ciekawa jestem kto wysłał Willemu tą książkę?
W życiu bym nie posądziła Bastiana o takie zachowanie. Zawsze wydawało mi się, że to Julia u nich nosi spodnie. A tu Bastian zadaje pytania, żąda wyjaśnień. To niesłychane. Nawet by mi się takie jego zachowanie spodobało gdyby nie to szarpanie za włosy i te policzki... Nie powinien tak postąpić i nic go nie usprawiedliwia.
OdpowiedzUsuńCyntia chyba wymierzać policzki to nauczyła się od mamusi. To chyba u nich rodzinne... kto by pomyślał, że taka drobna kobietka a ma taką ciężką rękę. William się o tym przekonał. Lubię tą jego bezczelność i te teksty. Jego sprzeczki z Cyntią mnie po prostu śmieszą. On faktycznie jest niedojrzały, ale to mu dodaje uroku.
Teraz najbardziej zaciekawiły mnie dwa wątki. Kto dał Williemu książkę i jak rozwinie się sprawa z Javierem.
Zaskoczyło mnie zachowanie Bastiana nie sądziłam, że potrafi się tak zachować wobec Julki.
OdpowiedzUsuńW tej wersji Cyntia ma inny charakter nie jest naiwna i potulna. Trochę przesadza w stosunku do Willa. Ma do niego żal ale nie powinna go upokarzać i wypominać braku wykształcenia.
Faktycznie Cyntia w tej wersji jest charakterna, nie jest głupią gąską jak poprzednio i bywa wyjątkowo wredna.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto zostawił dla Williama książkę i dlaczego każe mu pilnować Cyntii, ma ją chronić przed Hektorem?
Nie przyszłoby mi do głowy, że Bastian może w ten sposób potraktować Julię, choć mu się nie dziwię, że się wściekł, bo właśnie sobie uświadomił jak mało zna swoją żonę, nie zdawał sobie sprawy do czego może być zdolna.
Ciekawe jak postąpi Javier, jest teraz na wygranej pozycji, może szantażować Cyntię, po tym co usłyszał. Cyntia nie daje się na razie zastraszyć, ale myślę, że w końcu ulegnie przed żądaniami Javiera. Ale nieźle mu przywaliła. Ona faktycznie w tej wersji często policzkuje mężczyzn.
Jak to możliwe, że Cyntia która podobno brzydzi się przemocy w tym rozdziale użyła jej aż tyle razy. Sporo po twarzy facetom natrzaskała i aż dziw, że się pod rękę jeszcze Hektor nie napatoszył. Po mamusi to na pewno ma. Takim tempem dojdzie do lepszej wprawy niż Marta. No chyba, że jej ktoś w końcu odda to zobaczy jak to boli. Zaczęła mnie tym irytować. Chciała podkreślić tym moc swoich słów czy co?
OdpowiedzUsuńW końcu też wyszło na jaw, że William nie uciekł jak tchórz. Na początku myślałam, że Cyntia mu nie uwierzy. Słusznie też miała pretensje do Julii. Tak samo Bastian. On mnie w ogóle zaskoczył swoim zachowaniem i tym jak go dotknął wyczyn żony. Nie spodziewałam się tego po nim, ale ma rację postąpiła dla swojego dobra, a nie dla dobra całej rodziny. Chciała się uwolnić od matki, a sama się nią staje.
Cyntia i William- nie jest możliwe, żeby czegoś między nimi nie było. Cyntia naiwnie myśli, że da radę się od niego odizolować i „wyłączyć” uczucia jakimi go darzy., William tak łatwo przecież nie odpuści.
Zdziwiłam się, ze Laura ma jakieś ale do Cyntii, tak jak i ona do niej. William za to nie lubi Hektora. Z pewnością dojdzie ta dwójka do jakiegoś porozumienia.
No i kolejna osoba wkroczyła do kręgu wtajemniczonych- Javier. On tak łatwo nie odpuści. Jednak wątpię by Hektor mu uwierzył. Pomyślałby raczej, że zmyśla, by zniszczyć jego małżeństwo.
Przypuszczam, że książkę podrzuciła kobieta, a to dlatego, że to właśnie kobiety rzadko kiedy mówią coś wprost :D
Zastanawia mnie dlaczego po usłyszeniu historii Otella, William zapytał Cyntie czy Hektor miał żonę. Dziwny wniosek wysunął, byle nie prawdziwy bo wtedy pewnie szykuje się wielka awantura w małżeństwie Rodrigez.
Bastian się zmienił, na lepsze, popieram go zachował się dobrze, cieszy mnie to że pokochał Edzia.
OdpowiedzUsuńCyntia wypłakała się w ramiona Hektora, nie jest taki zły opiekuje się nią, martwi się.
Zagranie z Otello bardzo fajne. Uwielbia Szekspira :)
OdpowiedzUsuńWilliam w tej wersji jest jakby bardziej męski. To już nie chłopczyk na posyłki i dzieciaczek, ale odpowiedzialny mężczyzna. Bastian zresztą też. Mam wrażenie, że przeraziło go to, co zrobiła Julia. To trochę taki dobrotliwy wujaszek, który ma pod opieką tych, których lubi. Tylko chyba niełatwo sprawić, żeby poczuł do kogoś sympatię. Bo, to co on mówi, to jedno, a co siedzi w serduchu, to coś zupełnie innego. Widać, że Cyntię lubi szczerze.
Natomiast zastanawia mnie udział Hektora w postawieniu nagrobku. Dlczego? Po co? Czy to jest wyjaśnione wcześniej, a ja przeoczyłam? Czy to znaczy, że Hektor wie o wielkiej miłości swojej żony?
Cyntia tutaj irytuje, ale jest superaśna, więc troszkę może.
To był Julii pomysł, a Hektor go finalizował :)
UsuńWiedział, że jest jakiś zakochany idiota, którego Cyntia darzy sympatią. Wyjaśnione to było w dzień ślubu Brownów albo Rodrigezów, ewentualnie w chwili chrztu Edwarda (jakaś uroczystość była zaraz po tym) :)
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńNo jednak znalazłam czas xD
Wow. Tyle relacji... Hehe. Co nieco się wyjaśniło xD
Zaskoczyła mnie końcówka, jak Javier wszystko podsłuchał. Jestem ciekawa, co będzie chciał w zamian, choć coś mi się wydaje, że nawet jak Cyntia zrobi wszystko, co on będzie chciał, to i tak powie wszystko Hektorowi. Nie mam pojęcia, skąd to przypuszczenie xD
Heh. Też wkurzyłabym się na Julię, gdyby zrobiła mi takie... Świństwo. Szczere? Myślałam, że jest inna.
Ale nie spodziewałam się, że... Jejku. Jak on miał ( ach ta moja pamięć xD )? Bastian...? Spoliczkuje ją.
I ciekawe, kto dał Williamowi tą książkę... Skoro nie Cyntia, to kto? Może... Martin? xD
Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! :***
Maggie
Ciekawe od kogo William dostał tą książkę. Bo jak to nie Cyntia mu ją dała to kto to mógł być. I kogo on miał pilnować.
OdpowiedzUsuńWilliam chyba nadal kocha Cyntię. Ale musi się pogodzić z tym, że ta miłość nie ma szans, bo Cyntia przecież ma męża.
No i co Julia miała na celu mówiąc Williamowi, że Cyntia nie żyje. Może myślała, że się nie zobaczą nigdy i on o niej zapomni. Rzeczywiście w tej chwili postąpiła jak matka.
Będę czytać dalej.
Rozwaliło mnie podejście Laury: "niech się uczy od małego, jak przetrwać". Ta dziewczyna jest wspaniała, chociaż raczej nie pozwoliłabym jej opiekować się dzieckiem.
OdpowiedzUsuńLaura i William mogliby stworzyć razem świetną parę.
Dziwię się, że Laura potraktowała w dosyć przyjemny sposób Williama. Gdyby to mi zwrócił kelner uwagę na to, jak bawię się ze swoim bratankiem, nie byłabym zadowolona. Ale Laura jest inna, taka żywa, więc w sumie, czemu się dziwię :)
OdpowiedzUsuńCoraz więcej sekretów wychodzi na światło dzienne. Bardzo jestem ciekawa jak to potoczy się dalej - czy Javier rozpowie, że Cyntia miała romans jako panienka? Myślę, że po pewnym czasie się to wyda, ale jeszcze nie teraz. William od razu też nie powiedział Cyntii, że myślał, iż umarła. Wszystko się dzieje powolutku.
Zachowanie Bastiana mnie zaskoczyło. Nie spodziewałabym się po nim tak wybuchowej reakcji. Sama nie wiem co o tym myśleć. Julia przegięła, to fakt, ale Bastian nie powinien ją ciągnąć za włosy. Ok, jeden policzek, wyrzuty, wrzask, ale znęcanie się fizycznie, to nie jego działka. Trochę się na nim zawiodłam.
Ale generalnie bardzo interesujący rozdział :)
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
Szkoda, że Will jednak nie wyjechał. Gdyby nie dostał tej książki... No, ale dostał. I wydaje mi się, że ofiarował mu ją w prezencie Julian. On jeden od początku zdołał przejrzeć Hektora i chciał zapewnić córce opiekę, skoro sam nie był w stanie.
OdpowiedzUsuńNo tak, jeszcze brakowało tego, żeby Javier dowiedział się o romansie Cyntii. Ten sekret powoli przestaje być sekretem i tylko patrzeć, aż dotrze do Hektora. Niekoniecznie z ust jego brata, choć ta opcja wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.
Bastian zachował się inaczej. W jakimś stopniu mi zaimponował, choć takiej brutalności po nim się nie spodziewałam.
Jak Julian mógł ofiarować Williamowi książkę jak Julian już dawno nie żyje? Teoria ciekawa, ale wytłumacz mi ją nieco jeśli możesz.
UsuńCo do sekretu i dotarciu do Hektora, to pamiętaj, że najbardziej zainteresowani zazwyczaj dowiadują się o wszystkim ostatni xD
Ale Bastian nie był brutalny. On się nie upajał tym bólem żony, a nawet nie uderzył mocno. On ją... chciał ją poniżyć, w jakiś sposób ukarać, zareagować tak by zaczęła myśleć co narobiła, a nie łudziła się że tak było dla wszystkich lepiej. U niego to był taki "mężowski gest" niegodny pochwały. Jednak skoro tak myślisz o Brownie i nazwałaś jego zachowanie brutalnym, to ciekawe co powiesz o Hektorze, gdy sprawa z aktem własności wyjdzie na jaw.
Mógł ją zaadresować przed swoją śmiercią i przekazać komuś, aby ofiarował chłopakowi w odpowiedniej chwili. Tajemnicą wtedy pozostawałaby tożsamość tej osoby.
OdpowiedzUsuńNazwałam to brutalnością w porównaniu z tym, co mężczyzna reprezentował sobą wcześniej. Zmienił się. To nie podlega większej dyskusji, choć zastanawiam się czy to zmiana dalekosiężna, czy raczej krótkotrwała.
O Hektorze wiem, że potrafi pokazać pazurki i bije tym na głowę Bastiana. Nie ma co ich porównywać ;)
Mógł i to dobry pomysł (kiedyś to wykorzystam, ale nie tym razem xD)
UsuńChoć w sumie... Julek miał trochę wspólnego z tym, że ta książka trafiła do Williama.
Znasz przysłowie "kto z kim przystaje takim się staje"? Na pewno znasz. A więc zważ na to, że Bastian to tak trochę przystał do Hektorka.
Mogłabym znów napisać jak nie lubię Cyntii jaka to ona jest bezmyślna ale szkoda mi na to palców.
OdpowiedzUsuńEdward w końcu pokazał się jako mężczyzna i postawił sie Julii już myslalam ze on do końca bd taki zniewieściały.
Ogólnie to smutne jest to, że gdyby Will byl bogaty ona miejsca pobiegłaby do niego. Wygląda na to, że z Hektorem jest tylko dla pieniędzy. Szkoda mi go. Zastanawia mnie to, że jesli Hektor wie o nagrobku to wie też o jej młodzieńczej miłości? I kto podrzucił tą książkę Willowi?
Biedna Cyntia wpakowała sie w kłopoty a raczej Hektora bo w końcu to od niego on coś potrzebuje.
Hehe, ewidentnie widać, że Twoi bohaterowie mają problem z agresją.
OdpowiedzUsuńKurde, mam pustkę w głowie i nie wiem co napisać. Szkoda mi Williama. Cyntia jest dziwna i niestabilna emocjonalnie, a Bastian... chyba coś musiało w nim pęknąć, bo gdyby był agresywny już wcześniej, to miał więcej powodów by uderzyć żonę. A Cyntia przesadza z biciem wszystkich, jakby zapomniała jakie to nieprzyjemne. Niech dostanie lanie, to może się uspokoi.
Też zaczęłam czytać Szekspira - Hamleta i sonety :) Ale Romeo i Julii nie lubię strasznie.
Hmm... pewnie Laura będzie miała big love z Williamem? No i dobra, lepiej niż z Cyntią.
Zauważyłam, że znaczna większość Twojego opowiadania dzieje się w pomieszczeniach. Postacie przechodzą z pokoju do pokoju, a jest to trochę... smutne i bezbarwne? Czemu oni tak rzadko gdzieś wychodzą?
Wybacz, że ten komentarz jest taki krótki i beznadziejny, a ja wpadam tak rzadko. Postaram się ogarnąć :D
U Bastiana to naprawdę rzadkość i o ile dobrze pamiętam, to on nigdy więcej na Julie ręki nie podniesie.
UsuńCyntia to Cyntia, ona tak reaguje i już, a Hektor od zawsze był agresywnym cholerykiem.
Ja w ogóle za epoką romantyzmu nie przepadam.
Czy ja wiem czy takie big love...? Nie, raczej nie, bo za niedługo Laura będzie miała męża - Petera Davisa.
Jak możesz Cyntii tak źle życzyć, no wiesz? Ma dostać lanie? A gdzie kobieca solidarność?
No faktycznie tak przechodzą z pokoju do pokoju, ale to dlatego, że większość ciekawych rzeczy dzieje się w pomieszczeniach, ale będzie kilka wędrówek i wycieczek, i spacerków też ;-)
Spokojnie, czytaj sobie gdy masz czas i ochotę, najważniejsze, że jesteś.